The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 05:22:36   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Artysta 2
II





Obudziłem się w ciemnym pokoju.

Z początku myślałem, że został on umyślnie przemalowany by wyglądał mroczno, ale gdy lepiej się przyjrzałem ścianą i sufitowi stwierdziłem, że była to sadza.

Leżałem na wielkim łożu, które bez problemu mogłoby pomieścić ze cztery osoby. Przykryty byłem czarną atłasową narzutą dookoła łoża rozwieszono moskitierę wykonaną z prześwitującego materiału.

Pomieszczenie znajdowało się na poddaszu dosłownie mówiąc był to strych. Przede mną było duże wnętrze pokryte kilku centymetrowym kurzem.

Poddasze posiadało trzy pary okien, z czego dwie pokrywała gruba warstwa sadzy. Przepuszczały one tylko wąskie promienie światła tworząc w pomieszczeniu świetlistą pajęczynę.
Po ostatnich okiennicach zostały tylko otwory, a wpadające przerznie światło utworzyło po środku poddasza charakterystyczny X. Światło było dość mętne z powodu drobin kórz€ tańczącego z wiatrem.
Ale to właśnie w tym miejscu ktoś postawił sztalugi. Wydobywał się za nich czyjś śpiew, a raczej mruczenie piosenki, którą często śpiewałem w dzieciństwie
-"Płynie łudź moja wzburzonym morzem"
Wsłuchując się w te dźwięki próbowałem sobie przypomnieć wydarzenia z ostatnich czasów. Mimo wysiłków w umyśle pojawiały się białe tylko plamy.

Rozglądałem się po ścianach w sposób jakbym to w nich szukał odpowiedzi na moje pytania.

Dostrzegłem świeżo zamurowany otwór w murze, który z pewnością służył dawniej za drzwi. Jednak po kilku minutach mój wzrok z powrotem spoczął na sztalugach ponownie w uszach zaczął rozbrzmiewać....Piękny mruczący głos.

Wsłuchiwałem się w jej tony pozwalając by melodia poniosła mnie jak najdalej w wodzach wyobraźni.

Nagle dźwięk ucichł. Usłyszałem jak jakiś przedmiot ląduje w wodzie z głośnym chluśnięciem.

- Piosenka to dobra rzecz- usłyszałem czyjś melodyjny głos, znajomy głos - w moim umyśle pojawił się obraz tej osobistości.

Pamiętam Marjus ,na imię miał Marjus. Przez umysł przeleciało mi parę strzępków z ostatnich wydarzeń.

- Piosenki wyrażają uczucia- ciągnął dalej- bywają smutne, wesołe wpływają na nasze samopoczucie stan ducha i umysłu.

Wyszedł za sztalug i zaczął kierować się w moim kierunku ponownie nucąc tą melodie przez prześwitujący materiał spostrzegłem w klapie jego ciemno granatowej marynarki czerwoną różę. Rzucała się strasznie w oczy w tym mrocznym pomieszczeniu.

Jego każdy krok wydawał się być dokładnie przemyślany poruszał się z gracją kota. Podszedł do łoża i delikatnym ruchem ręki odsłonił zasłonę.

Pocałował mnie w czoło i zaczął ściągać zemnie przykrycie, z którego pewnie sam bym się nie wydostał.

Byłem w starym ubraniu upaćkanym zaschłą brunatna cieczą. na stopach miałem buty. Łoże nie było tylko wielkie ale i wysokie siedząc na jego brzegu ledwie co muskałem nogami zabrudzoną drewniana powierzchnie.

Wyglądałem przy nim jak żebrak.

Nie powiedział nic tylko usiadł obok mnie położył mi swoją prawą rękę na lewym udzie.
Zaczął je delikatnie gładzić.

Z początku nie mogłem oderwać wzroku od jego delikatnych ruchów dłoni. Przez ciało zaczęły przechodzić mi spazmatyczne dreszcze.
Ręka Mariusa zaczęła posuwać się coraz dalej nim się spostrzegłem masował moje krocze.

Coś w głębi mówiło mi bym się mu nie opierał oddał mu swoje ciało, ale zdrowy rozsadek mówił mi zupełnie coś innego.
Przyspieszył mi oddech spojrzałem wściekle w oczy tego mężczyzny
-Przestań!- Krzyknąłem.

Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że przed sobą zamiast Mariusa widzę twarz mojego ojca.

Robił mi to samo, co on.
Musiałem mieć najwidoczniej wypisane uczucia na twarzy bo momentalnie zabrał dłoń z mojego przyrodzenia.

-Nie lubisz, gdy ktoś cię tam dotyka, - stwierdził

-Jesteś mężczyzną to niezgodne z...-Przytknął mi palec do ust

-Niezgodne z prawem bożym-powiedział z drwiną
- A co ty możesz wiedzieć o prawie bożym.... każdy anielski brat od wieków pieprzył swojego brata a ty mi tu wyjeżdżasz z prawem bożym- uniósł się, ale chwili opanował

- Wczoraj spisałeś się świetnie- zmienił temat.

Przez umysł przeleciało mi kilka kolejnych strzępków poprzedniego dnia.

- A co takiego godnego uwagi działo się wczoraj. A tak w ogóle, kim ty jesteś i gdzie ja jestem.- Spytałem

- Na imię mam Róża chwilowo znajdujesz się w moim apartamencie na ziemi. A wczorajszą datę warto zapamiętać gdyż jest ona datą twojej śmierci.- Odparł znudzonym głosem bawiąc się frędzelkiem atłasowej narzuty. Zupełnie jakby odpowiadał na to pytanie już wiele razy.

Podszedł do jednego z zaczernionych okien i przetarł nieco sadzę z szyby do pomieszczenia wlała się kolejna smuga światła.

- Śmierci?- Spytałem -przecież ja żyję...

- Żyć to może i żyjesz, ale dla tego świata stałeś się tylko kolejną porcją nawozu.

Nagle przypomniała mi się wczorajsza masakra.

Stał teraz ode mnie na wyciągniecie ręki.

- KURNA!!! Kolejny psychol na mojej drodze- Mruknąłem bardziej do siebie niż do niego

- Posłuchaj jak ci tam było Róża- mówiłem - Nie wiem z jakiego szpitala dla psychicznych nawiałeś, ale Twoje towarzystwo wcale mnie nie bawi wskaż mi wyjście z tego pomieszczenia- nakazałem mężczyźnie starając się intonować głos tak by nie zabrzmiał właśnie tak jak zabrzmiał.

Jego ręka dotknęła mojego prawego policzka jego dłonie miały aksamitna miękką skórę

- A jeśli cię nie uwolnię to, co mi zrobisz?- Spytał z rozbawieniem

- Zacznę krzyczeć ci od czubków już na pewno wiedzą, że im uciekłeś i na pewno cię szukają

- I właśnie, dlatego lubię małych chłopców-odparł
Nim się spostrzegłem jego dłoń znalazła się na mojej czuprynie mocno zaciskając palce na włosach.
Zmusił mnie bym przed nim uklęknął. Zacząłem się miotać jak wściekłe zwierze kopałem go i drapałem.

On ani drgnął szybko stłamsił moją wolę walki.

- Zachowujesz się niczym zdziczałe ludzkie szczenię

Poderwał mnie z podłogi i uniósł wysoko ku górze wciąż trzymając za włosy, tak, że moje nogi wisiały parę centymetrów nad posadzką.
Wydałem z siebie okrzyk bólu.

- Teraz należysz tylko do mnie. I jeśli nie zamkniesz tej swojej jadaczki wyrwę ci język i wepchnę ci go tak głęboko w gardło, żebyś się nim udusił, zrozumiałeś?!- poczym rozluźnił uchwyt z rumorem upadłem na ziemię łapiąc się za miejsce gdzie mnie trzymał. Brakowało tam teraz sporej kępy włosów.

Zacząłem płakać, ale tak cicho by wydawać z siebie jak najmniej odgłosów

- Widzę, że rozumiesz- odparł z zadowoleniem.

Ponownie na jego twarz wpełzł mu szeroki uśmiech

- Obraz...- Powiedział nachylając się ku mnie.

Odruchowo przywarłem do brzegu łoża. Wyciągnął w moim kierunku dłoń myślałem, że spadnie na mnie kolejny cios, ale szybko zrozumiałem, że proponuje mi pomoc w podniesieniu się.
Niechętnie podałem mu rękę. Chwycił ją mocno i pociągnął szybko znalazłem się w pozycji stojącej.

- Czy chciałbyś zobaczyć i ocenić mój nowy twór? -Spytał

Nieznacznie kiwnąłem głową.
Pociągnął mnie za dłoń. Niemal pobiegliśmy w kierunku sztalug.

Podczas naszego ruchu w powietrze wzbił się osiadły tu na wszystkim kórz cisnął się do oczu, nosa, ust.
Róża nie przywiązywał temu większej uwagi.

W końcu po nie długiej drodze stanęliśmy przed płótnem.
Roznosił się tu intensywny zapach farb olejnych. Na niewielkim stoliku obok sztalug leżały stosy poodkręcanych farb wśród, których leżał mój notes z wierszami.

- I jak oceniasz mój obraz? -Spytał

Oderwałem wzrok od pstrokatego stolika i spojrzałem na malowidło zaparło mi dech w piersi.

Bohomaz przedstawiał sztorm.

Wzburzone morze napierało całą swa siłą na postrzępioną skalistą linie brzegową.
Na jednym z najbardziej wysuniętym w ramiona morza urwisku znajdował się wrak statku, bądź łodzi.
Wielkie żarłoczne fale zdały się wręcz pożerać tę namiastkę przeszłość.
Kolor granatowego nieba rozdzieranego białymi smugami piorunów doskonale komponował się z morską rozgniewaną tonią Mieniącą się różnorodnością czerwieni.

- To Krew. Morze pełne krwi...- Uderzyło we mnie

- Nazwałem go "Morze Łez"- Zagadnął do mnie niespodziewanie aż podskoczyłem.

- Co o nim sądzisz?- Ponaglił mnie.

Zachowywał się niczym zniecierpliwione dziecko nie mogące doczekać się urodzinowego prezentu.

- Ile osób musiało stracić życie żebyś mógł go namalować- wyrwało mi się momentalnie zakryłem dłońmi usta by nie wypowiedzieć niczego więcej, co mogłoby wywołać u niego nagły atak agresji.

Czytałem kiedyś w jakimś brukowcu o pisarzu, który czerpał natchnienie ze śmierci innych ludzi .
Róża wydał mi się właśnie typem takiego człowieka.

Nie odpowiedział nic pogładził mnie tylko po głowie.
Kilka chwil później również nie mówiąc nic skierował się w stronę lewej dziury po oknie nim się spostrzegłem, co się dzieje znikną mi z pola widzenia.
Stałem w milczeniu jeszcze parę chwil. W końcu odważyłem się podejść do otworu, w którym znikną mężczyzna.
Dmuchną mi w twarz ciepły wiatr okolice tworzyły stare budynki przeznaczone do rozbiórki.
Około stu metrów w prawo od miejsca, w którym się obecnie znajdowałem była niezbyt ruchliwa ulica, za którą rozciągał się lasek, bądź park gdzieś niedaleko ćwierkał wróbel.

Przyglądając się przez dłuższą chwilę okolicy stwierdziłem, że gdybym nawet darł się na całe gardło nikt nie zwróciłby na to uwagi.

Nie było czasu do stracenia Róży tu nie było musiałem wykorzystać tę szansę, jaka została mi dana.

Dotknąłem dłońmi drewnianego spróchniałego parapetu sprawdzając jego stabilność. Usiadłem na nim niemal, że od razu przerzucając nogi na druga stronę.

Dach pokrywały stare pokryte mchem dachówki niektórych brakowało. Położyłem nogi na jego powierzchni dachu sprawdzając śliskość.

Czułem się niczym narciarz sprawdzający podłożę zjeżdżalni tuż przed zjazdem.
Moją zjeżdżalnią jak się szybko okazało był spadzisty dach nim się spostrzegłem ostrożne kroki przerodziły się w szaleńczy bieg w ramiona śmierci...

... Wiatr jakby nieco osłab był to teraz niezwykle kojący powiew spoglądając w dół spostrzegłem na ulicy parę roztrzaskanych w pył dachówek. Czułem otępiający ból w okolicy podbrzusza.
Stara barierka a raczej jej bardzo niewielka część spowodowała, że byłem tu do góry a nie na dole wyglądając gorzej niż porozbijane dachówki.

Siła, z jaką w nią uderzyłem spowodowała znaczne uszkodzenia w jej mocowaniu.
Czułem jak coraz bardzie wygina się ona w stronę zewnętrzną dachu.

Zsunąłem się z barierki bardzo ostrożnie. Chwyciłem się lewą ręką podbrzusza. Ból trochę zelżał.
Powoli na czworaka zacząłem się wspinać w stronę otworu, z którego wyszedłem...

Minęło chyba z pół godziny. Mi wydawało się, że minęło dobrych parę godzin.
Przez ten czas zdążyli nieco rozejrzeć się po poddaszu.

W sumie i tak nie miałem nic innego do roboty.

Ćwierkanie wróbla stało się wręcz irytujące nie milknący śpiew dochodził teraz z tego pomieszczenia.

- "Pewnie ptaszysko uwiło sobie gdzieś tu gniazdo"- pomyślałem

Stojąc przy sztalugach dostrzegłem, że łoże znajduje się w niewielkiej zaokrąglonej alkowie.

Sufit całego pomieszczenia zdobiły obrazy widoczne tylko wtedy, gdy padał na nie promień światła. Co one przedstawiały nie umiem tego powiedzieć.
Część została osmalona prawdo podobnie w czasie pożaru. Inne uległy zniszczeniu, ale nie z powodu swojego wieku ktoś zrobił to umyślnie?.

Tuż nade mną znajdowało się niezbyt starannie zamalowane czerwona farbą malowidło.

Dostrzegłem na nim coś, co przypominało bramę lub wrota ,odchodziła od nich czerwona szeroka smuga ciągnąca się w dół po ścianie.

Z czystej ciekawości podążyłem ku jej końcowi. Na podłodze pod warstwa kurzu dostrzegłem jakiś napis.

Przetarłem dłonią to miejsce. Słowa brzmiały:

EDEN

RAJ STRACONY

W sumie to spodziewałem się czegoś innego jakiejś wskazówki na przykład miejsce ukrytego przejścia czy coś takiego.
Sapnąłem głośno z niezadowoleniem. Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu szukając sobie jakiegoś innego zajęcia.
W końcu mój wzrok utknął na sztalugach.

Bałem się tego obrazu, bałem się tego, co przedstawiał. Ale było w nim coś, co przyciągało coś przerażająco pięknego.

Stanąłem przed bohomazem był niczym magnes. Przejechałem koniuszkami palców lewej ręki po jego powierzchni ,była chropowata gdzie niegdzie jeszcze nie zaschła dokładnie.

Wtem usłyszałem ponownie śpiew wróbla, który zamilkł jakiś czas temu.
Serce niemal wyskoczyło mi z piersi.

Co dziwne odgłos nie dochodził teraz z dworu czy pomieszczenia?. Dochodził z wnętrza obrazu.
Zacząłem się dokładniej mu przygadać

-Paranoja- parsknąłem i już miałem zostawić malowidło, Gdy kontem oka dostrzegłem w prawym górnym rogu obrazu małego ptaka szamotał się z wiatrem.

Trudno było go dostrzec udało mi się tylko, dlatego ,że słońce świeciło mocno.

Był prawie tak ciemny jak burzowe chmury. Moja ręka sunęła teraz w kierunku tego małego obiektu.

Gdy dłoń scaliła się z tym fragmentem stało się coś niezwykłego.

Świat do okoła mnie jakby zaczął się topić.
Wszystkie barwy zlały się w jedną tworząc ciemna substancję.

Skuliłem się na podłodze zasłoniłem dłońmi oczy i zacząłem krzyczeć z przerażenia.

***

Usłyszałem grzmot burzy , coś chlusnęło mi w twarz. Opuściłem dłonie . Strugami lał nie deszcz.

Wściekło czerwone morze chaotycznie uderzało w skały .

- "wrak statku czy to możliwe... ja sam stojący na krawędzi urwiska . nie chcę , ...chcę stąd wyjść"

Odwróciłem się na pięcie i zacząłem biec w głąb lądu. Z powodu padającego deszczu to coś co miało imitować ziemię stało się błotniste i niezwykle śliskie.

Zewsząd dochodziły mnie grzmoty i odgłos szalejącego żywiołu . Biegłem tak szybko jak tylko mogłem.

Wszędzie dookoła widziałem tylko tą szarą ciecz Nie dostrzegłem w okolicy żadnych konturów drzew , kamieni , czegokolwiek.

Deszcz zacinał mocno , wraz z szalejącym wiatrem stworzył barierę niemal nie do pokonania .

Przymknąłem powieki .

Biegłem dalej na oślep.

Ponownie głośniej usłyszałem to przeklęte krwawe morze. Otwarłem oczy aż mi dech z tego powodu zaparło stałem na krawędzi tego samego urwiska.
Krwiste morze bulgotało na jego powierzchni tworzyły się bąble miałem wrażenie, że tuż pode mną gotuje się ogromny kocioł zupy.

- " To jest nie możliwe . To tylko moja chora wyobraźnia' -wmawiałem sobie bezskutecznie.

Nim się spostrzegłem szara maź pod moimi stopami osunęła się. W ostatniej chwili chwyciłem się korzenia jakiejś rośliny .
Przecież tu nie było żadnych roślin

Spojrzałem w dół. Rozszalała woda rozdziawiła paszcze ukazując ostre kamienne kły , lizane przez wielgachny jęzor fal.

"Organ" niczym wąż piął się w górę .Już prawie sięgał moich nóg.

Darłem się w niebogłosy próbując się podciągnąć niczym Syzyf toczący głaz tak samo i ja gdy byłem już u szczytu spadałem znów do punktu wyjścia.

Korzeń który był moja ostatnia deska ratunku zaczął coraz bardziej "wynurzać" się z pseudo ziemi pod moim ciężarem.

"To jest już naprawdę koniec zginę niewiadomo gdzie nikt nigdy nie odnajdzie moich szczątków o ile jakieś zostaną"
Przewijało mi się przez umysł

-Widzę że dobrze się bawisz kalając mój obraz- Czyjś głos przebił się przez szalejący odgłos sztormu.
Tuż nade mną stał Róża spoglądał a mnie z mieszanina pogardy i triumfu

- pomóż mi -krzyknąłem wyciągając ku niemu jedna rękę .

Kucnął na krańcu urwiska wyciągnął dłoń lecz ona nie próbowała mnie pochwycić.
Schwycił garść błotnistej mazi przytknął do nosa ,poczym wziął odrobinę na język .
Na jego twarzy pojawiło się obrzydzenie wypluł błoto i wypuścił resztkę mazi zaczął rozglądać się po okolicy w ogóle nie zwracając na mnie uwagi

-Błagam - krzyczałem najgłośniej jak tylko mogłem- Zrobię wszystko co będziesz chciał tylko mnie z stad wyciągnij!

Ponownie ukucnął nad urwiskiem

-Zupełnie wszystko? - zapytał.

Czułem ciepłe słone łzy spływające mi po policzkach mieszające się z chłodnymi kroplami deszczu.

-wszystko co be...-korzeń nagle puścił przed oczyma przeleciało mi całe życie, życie w którym tak naprawdę nie zdobyłem niczego.

Pojawiła się jakaś ulga to już koniec myślałem .
Ale wola przetrwania okazała się silniejsza upadłem na coś miękkiego .

Leżałem na trawie wystraszony poderwałem się na nogi.
Morze znikło zamiast niego pojawiła się wielka łąka bujnie porośnięta kwiatami i różnoraka roślinnością.

Róża w śród nich wyglądał niczym młody bóg .
Jego płaszcz szarpały nagłe porywy wiatru.

-Ale jak...-chciałam spytać ale przerwał mi

-Człowiek widzi tylko to co chcę widzieć. Ja chciałem by tu właśnie była łąka .

Zaczął iść przed siebie wyminął mnie .
Podążał gdzieś do tylko sobie samemu wiadomego miejsca

-Czy jesteś gotów zatańczyć z upadłym aniołem taniec śmierci?- spytał mnie w myślach pobiegłem za nim zatrzymał się pozwalając bym go dogonił

- Tak. Jestem gotów zatańczyć nawet z samym diabłem byle żeby z stąd wyjść- odparłem bo czy miałem inne możliwości.

Uśmiechnął się. Objął mnie ręką .
Świat dookoła nas zaczął się "topić" .
Usłyszałem przejeżdżające gdzieś samochody.
Ktoś puścił wiązkę przekleństw.
Opanowała mnie dzika radość wróciłem do swojego świata

SKALA SZAROŚCI















Komentarze
mordeczka dnia padziernika 13 2011 21:12:15
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Jeenefrath (Brak e-maila) 18:35 16-11-2004
Głębokie śmierć to temat w którym można się utopić,no chyba,że umiesz pływać.Dobre i uderzające.
Kallisto (Brak e-maila) 13:22 26-04-2005
Takie tam opko pod fazą pisane
Dragon kallisto (Brak e-maila) 11:41 17-05-2006
Ura już jakieś pół roku temu przesayłąła 3 część ale widze, że4 nie dotarła
goplana (galadriel_21@interia.pl) 19:31 20-12-2006
wiersze są pelne smutku i tęsknoty nieokreślonej,innymi słowy są WYCZESANE NA MAXAsmiley
Aura (Brak e-maila) 21:11 13-07-2007
Ortografia, to przede wszystkim.
Ogólnie...
Przerażające...

Dobre.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum