ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Pocałunek śmierci 19 |
19
Demon zadawał mu różne dziwne pytania podczas drogi, lecz odpowiadało mu milczenie... Twarz człowieka była nieruchoma, oczy wpatrzone w pustą przestrzeń, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu. Anakim zatrzymał się przed bramą la Vion i Hasmed podniósł wzrok, obejmując budynek spojrzeniem. Dowiedzieli się o nim... Karty wreszcie zostały odsłonięte. Nie przejmował się tym jednak za bardzo. Cokolwiek mu zrobią, nic już nie da się odwrócić. Anakim zapłacą za swoje zbrodnie, świadomość tego napełniła go satysfakcją.
-Jest uroczy...- zauważył jakiś demon, nie mogąc się wręcz powstrzymać i posłał mu szelmowski uśmiech.
Meszulhiel zmroziła mężczyznę spojrzeniem, splatając na piersiach ręce. Stała w lekkim rozkroku, spoglądając na chłopaka z opanowanym chłodem.
Przywiązano człowieka kajdanami do ściany w jakiejś opuszczonej, pozbawionej osobowości komnacie. Nie zajmowały w niej miejsca żadne meble, oprócz kilku starych sof, z których schodził materiał, odsłaniając brzydkie, pożółkłe tworzywo. Zasłony przykrywały okna i w pomieszczeniu panowała ponura ciemność. Świece tylko potęgowały wrażenie posępności. W dodatku panujący zaduch był wręcz trudny do wytrzymania.
-Jesteś bardzo poważny, Hasmedzie- zauważyła kobieta, uśmiechając się kątem ust.- Wnioskuję z tego, że doskonale wiesz, czemu się tu znalazłeś i gnębi cię poczucie winy.
-Szczerze mówiąc...- westchnął- w drodze do la Vion zostało mi wyjaśnione, o co mnie oskarżono, pani.
-Rozumiem, że będziesz się tego wypierał...- Ruszyła w jego stronę, zatrzymując pół metra od chłopaka. Wbił w nią oczy, kiedy nachyliła się nad nim.- Masz bystre spojrzenie, jesteś dorosłym mężczyzną, prawda?
-Oczywiście, nie jestem już małym dzieckiem- powiedział ze swobodą w głosie.
-Nie rób ze mnie głupiej! Jesteś podstępnym, zarozumiałym gnojkiem! Wśliznąłeś się w łaskę Hananela i zacząłeś porządnie mieszać! Wyjaśnij mi...dlaczego zakochany człowiek opuszcza dwór ukochanego? W la Vion zdawałeś się swym opiekunem taki oczarowany!- Pokręciła ze śmiechem głową.- Jednak nie zostałeś u jego boku. Miałeś ważniejsze sprawy na głowie, jak chociażby...- wyprostowała się, machnąwszy ręką- podburzenie ludzi przeciwko demonom. Jestem pod wrażeniem twoich umiejętności, cóż za sprytna z ciebie osóbka.
Zapadła ciężka cisza. Anakim wbili w niego oskarżycielskie oczy i żaden z nich nie sprawiało wrażenia, by chcieli być dalej ,,mili". Ciężkostrawna cisza została w pewnym momencie zakłócona skrzypnięciem drzwi. Do pomieszczenia wsunął się cicho Agreas. Serce Hasmeda załomotało na jego widok, lecz nie całkiem od razu... O dziwno nie umiał go z początku poznać. Jego sylwetka była pochylona, a twarz ściągnięta przygnębieniem. Jego oczy nie miały już w sobie dawnego blasku i pasji, podbijały je głębokie sińce, jakby dawno nie zaznał spokojnego snu.
-Witaj Agreasie- powitała go niedbale Meszulhiel.- Nie przybyłeś z Izorpo?
-Dawno jej nie widziałem...
-Oh...- westchnęła, wzruszając ramionami.- Byliśmy pewni, że powiedziała ci dokąd zamierza uciec.
-Z pewnością nie była to ucieczka- rzucił z rozdrażnieniem, wymijając innych anakim. Gdy opadł zmęczony na sofę, utkwił spojrzenie w chłopcu, który nie odrywał od niego zaokrąglonych w zdziwieniu oczu.- Jesteście śmieszni- parsknął, otaksowując dziecko spojrzeniem.
-Co masz na myśli?
-Jesteście po prostu śmieszni...- powtórzył, nic więcej nie dodając.
Rzeczywiście scena, jaka się rozgrywała w komnacie, musiała wyglądać dość głupio. Demony okrążały zakutego w kajdany dzieciaka, jakby groziło im z jego strony niebezpieczeństwo. Meszulhiel zachowywała powagę, bo wierzyła Molochowi, on przecież nie mógł się mylić. Ktoś musiał rozpętać to całe szaleństwo! Nim pojawił się Hasmed, nic podobnego nie miało nigdy miejsca. Chłopak z pewnością nie był tym, za kogo się podawał, wystarczyło głęboko zajrzeć mu w oczy.
-Nie zabieraj głosu- pouczyła go zjadliwie.- Śmierć Ity odebrała ci rozum, spójrz na siebie, przypominasz cień. Twoja opinia nie jest wiele warta, więc podaruj sobie jakiekolwiek komentarze. Nie chcemy mieć z tobą nic wspólnego.- Odwróciła się do niego plecami, skupiwszy uwagę z powrotem na człowieku.
-Panie Agreasie!- zawołał niespodziewanie Hasmed.- Pan jest przyjacielem Tutiela? Wspominał o panu!
Nim demon zdołał zareagować, kobieta wymierzyła chłopcu policzek, rozrywając mu dolną wargę, z której pociekła krew. Hasmeda poraził tępy, dominujący ból. Wstrzymał oddech, wybałuszywszy w oszołomieniu oczy.
Płacz! Rozpłacz się Hasmedzie- zawołał wewnątrz siebie, lecz łzy nie chciały napłynąć mu do oczu. Jedyne uczucie, jakie go opanowało było bezbrzeżną nienawiścią. Podrzucił głowę, strącając do tyłu grzywkę. Utkwił wzrok na ustach kobiety.
-Nie waż się odzywać, kiedy cię o to nie proszę!
Anakim poruszyli się niespokojnie za jej plecami. Kilku uśmiechnęło się pożądliwie, nie mogąc oderwać spojrzenia od widoku krwi, ozdabiającej wargi dziecka. W oczach Argeasa pojawiła się ledwie zauważalna iskra.
-Nie macie prawa mnie tutaj trzymać- powiedział głucho.- Rosier was za to ukarze.
-Rosier?- zdumiała się i przytknąwszy do podbródka palec, uśmiechnęła się z otwartymi ustami.
Młodzieniec zawahał się, co bardzo wyraźnie odmalowało się na jego twarzy. Może nie powinien był tego mówić...
-Jak słyszę jego imię, dostaję gorączki- poskarżył się któryś z demonów, ale ta posłała mu uspokajające, dość rozbawione spojrzenie. Przemierzyła pomieszczenie spacerowym krokiem, przyglądając się swoim paznokciom.
-Rosier...- powtórzyła.- A co on ma z tobą wspólnego? Czyżby was coś ze sobą łączyło?- Nie usłyszała odpowiedzi, uśmiechnęła się.- Rosiera nie interesują dzieci... Ale z pewnością zainteresowałby go młody, intrygujący mężczyzna, prawda?- Rzuciła to pytanie w przestrzeń, po czym podszedłszy do więźnia, oparła dłonie na udrapowanej ścianie, po obu stronach jego głowy. Owiał go przyjemny zapach jej perfum.- No, no, iluż to demonów udało ci się przechytrzyć! Szło ci całkiem nieźle. Ale czy nie brałeś w ogóle pod uwagę, że twój sekret może się w końcu wydać? A może byłeś przekonany, że w razie niebezpieczeństwa ktoś stanie po twojej stronie? Na przykład, Rosier? Obawiam się, że jego również dosięgnie proces.
Rzucił jej żywe spojrzenie pełne gwałtownej, czystej nienawiści. Stała w taki sposób, że nikt inny nie mógł go dostrzec. Było zaadresowane wyłącznie dla niej.
-Rosier jest przyjacielem Hananela...- odparł bezdźwięcznie. Spoglądała na niego z nieukrywanym zaskoczeniem. Nie spodziewała się doświadczyć na sobie takiego wzroku.- Nasze spotkania było nieuniknione, pani.
-Zostawmy go na trochę samego- usłyszała za swoimi plecami.- Musimy się naradzić.
Odwróciła się niechętnie. A co tu było do naradzenia? Hasmed był winny i zasługiwał na śmierć! Może jednak za prędko działała? Jak postąpiłby Moloch? Przywództwo wcale nie było takie proste. Czuła, że ból pulsuje jej dotkliwie w skroniach.
-No tak, mamy całą wieczność na dochodzenie sprawy. Nigdzie nie musi nam się spieszyć. Zróbmy sobie małą przerwę, a ty...- okręciła się w stronę młodzieńca- zastanów się nad swoim postępowaniem i przygotuj na to, że nie będzie ci już tak przyjemnie, jak do tej pory. Wszystko z ciebie wyciągniemy, będziesz jęczał o łaskę.- Mocno pociągnęła go za włosy, podrywając mu głowę.- Lubię bawić się w takie rzeczy... Jak cała reszta tutaj.
Hasmed musiał użyć całego swojego samozaparcia, aby nie splunąć jej w twarz. Kiedy odchodzili, wlepił spojrzenie w Agreasa, on również na niego patrzył.
***
Rosier siedział na murze, ściągając z żyły krew. Kiedy skończył, zakorkował naczynie, rzucając je w wyciągnięte ręce mężczyzn.
-Tak, on miał rację. Nie każcie mi tego powtarzać. Krew demonów przynosi wieczne życie.- Zeskoczył na ziemię i ludzie odsunęli się od niego z popłochem. Słońce skryło się za chmurami, obniżając w stronę horyzontu. Zbliżała się noc.
-Dlaczego dałeś nam swoją krew?- odważył się zawołać któryś z ludzi. W ręce zaciskał nerwowo kij w pogotowiu na ewentualne niespodzianki.
-Ah! Dziś jest mój ulubiony dzień tygodnia, zawsze dopisuje mi humor! To was nie przekonuje, prawda?- Wyciągnął się, a jego usta wygięły się w uśmiechu.- Dobra, słuchajcie, prawdopodobnie znam Hasmeda i życzę mu szczęścia. Ale tak naprawdę czynię to po prostu dla zwykłej zabawy. Lubicie się bawić?
Ludzie popatrzyli na siebie z niejakim otępieniem.
-Pamiętajcie, że wystarczy naprawdę kilka kropel. Chyba nie chcecie żyć przez całe wieki? To się nie uda. Wasz umysł by nie wytrzymał.
-Jak masz na imię?
Odwrócił się do chłopaka, który zadał mu to pytanie.
-Hej, znasz mnie, jestem Krwawym Demonem.
Zapanowało przejmujące milczenie. Patrzyli na młodego anakim z takim samym wyrazem zdumienia, mieszającego się z trwogą z jakim on starał się patrzyć na nich. W końcu roześmieli się i Rosier im zawtórował. Kiedy odchodził, pomachał im na pożegnanie, zajmując myśli czymś zupełnie innym... Pisklę...
Zatrzymał się w pół drogi do nikąd, ściągając brwi. Ktoś się na niego zaczaił, prawdopodobnie następny koleś, co sobie zaplanował wyssać mu krew. Ludzie zachowywali się jak dzikusy. Kto by przypuszczał, że anakim zaczną się pewnego dnia przekradać ulicami Abadon w obawie o własne życie. Jak dotąd mieli to w zwyczaju ludzie.
Rosier wiedział, co robić. Pyszałek z wyjątkową zuchwałością zbliżył się jeszcze bardziej i demon zaraz znalazł się za jego plecami, mocno wykręcając mu do tyłu rękę. Usłyszał ryk bólu. Młodzieniec przysłuchiwał się chwilę tym dźwiękom, by w końcu rzucić mężczyzną o ścianę. Człowiek zdołał się szybko poderwać na równe nogi, nie zachwiawszy się przy tym wcale. Z jego czoła sączyła się krew, a z oczu biło furią i strachem. Prawdopodobnie mógł być teraz pod wpływem silnej adrenaliny. Gdy zamachnął się na demona kijem, ten bez kłopotu wyrwał mu go, odrzucając za siebie. Walka była nierówna. Anakim stracił ochotę na żarty... Pokonując dzielącą ich przestrzeń, złapał śmiałka za głowę, odrywając mu ją. Krew tryskała strumieniami, chlapiąc nieruchomego Rosiera. Rozchylił usta, biorąc jej odrobinę na język.
- Trzynasty, nieparzysty... Następnego kolesia oszczędzę...
Beliar podążał za nim, skryty w cieniu, przez nikogo niezauważony. Płomiennowłosy zerkał na niego co chwilę, pilnując, ponieważ towarzysz miał w zwyczaju znikać mu z oczu i wracać z poplamionymi rękawami.
Już od dłuższego czasu nie dało się wyłowić wzrokiem chociażby jednego anakim. Było to dość dziwne, jeszcze niedawno nie istniała sposobność aby uwolnić się od nich. Wkrótce Rosier dowiedział się, że poszukiwali oni chłopca imieniem Hasmed. Skoro porzucili ściganie, dziecko musiało znaleźć się już w ich szponach. Czy Hananel został poinformowany o zamiarach wobec jego ulubieńca? Bardzo prawdopodobne. Nie zareaguje jednak na to, Rosier wyraźnie widział to w swojej wyobraźni. Stary demon zamknie się w swojej siedzibie i najpewniej zajmie się odtwarzaniem w głowie chwil spędzonych z pięknisiem. Będzie sobie wyrzucał, że wcześniej nie zauważył dziwnego zachowania mężczyzny, który okazał się jedynie skrywać pod powłoką małolata. Pewnie bał się teraz o własne życie, o życie swoich zaadoptowanych dzieci... Może przygotowywał się do pilnego wyjazdu? A może czynił to wszystko jednocześnie... Hasmed odwalił kawał dobrej roboty, tyle tylko, że teraz czekała go śmierć. Najprawdopodobniej w męczarniach. Gdzie podziewał się Tutiel? Może nie żył... Ludziom udało się zmasakrować kilku anakim, było to dość imponujące... Czy demon z blizną zginął z ich ręki, a może stracił życie, ponieważ bronił przed anakim swojego Zorgę? Rosier przyłapał się na tym, że ma nadzieję, ujrzeć tego aroganta martwym!
Oj, przestań. Co się odwlecze, to nie uciecze!- roześmiał się w głębi swych myśli.
Zatrzymawszy się przed bramą hotelu, zanurzył ręce w kieszeniach płaszcza. A więc tu zawędrował. Uczynił to całkiem nieświadomie, pędzony własnymi, głębokimi pragnieniami. Anakim trzymali tam Pisklaka. I to nie tak, że mógłby im go po prostu odebrać, nie miał do tego prawa... Przynajmniej w oczach demonów. Westchnął, trąciwszy końcem buta bramę, zakołysała się lekko.
-Beliar, miałbyś ochotę przekąsić co nieco?
Nie odpowiedział, co nie oznaczało, że nie miał pojęcia o czym myślał jego partner.
***
Pociągnęła Jamo za koszulę tak, że musiał przystanąć i na nią spojrzeć.
-To niebezpieczne... Nie zamierzasz chyba skończyć jak Dirk?
Złapał ją za łokieć, odsuwając od reszty kompanów.
-To już nie żarty, to wojna.
Pociągnęła nosem, nie podnosząc na niego oczu. Łzy ściekały jej po policzkach gęstymi strugami. Zapatrzył się na to chwilę, zanim ją objął.
-Obiecuje, że nic już nie będzie takie jak przedtem. Zrozum, ktoś musi to pociągnąć, przecież poświęcenie Dirka nie może pójść na marne...- Odsunął ją trochę od siebie, nachylając się. - Powiedziałem już, że się tobą zaopiekuję, Niko. Brzydal był moim przyjacielem...
-Co planujecie...? Proszę, powiedz mi!
-Ciii... Nie wolno mi narażać cię na niebezpieczeństwo! Nie proś mnie do licha! Wracaj do domu i zamknij dobrze drzwi.
Kiedy poczuła, że uwalnia się z jej rąk, jeszcze mocniej do niego przywarła.
-Niko...- Zaczynał tracić cierpliwość. Nie mógł pozwolić sobie na wahanie, czy strach. Musiał postępować tak, jak postąpiłby Dirk.
Zapiekły go oczy... Nigdy by nie przypuszczał, że ten odejdzie pierwszy. Znał faceta z czasów, kiedy biegali w obdartych łachmanach, obrzucając karoce demonów błotem. W jednej z takich karet znajdował się Moloch... Ich spotkanie zapoczątkowało falę nieszczęść. Jamo znał tragiczną historię Dirka...
-Nie możecie tego odłożyć do... do sprzyjającej sytuacji?
Drgnął, wybudzając się z rozmyślań. Kobieta wciąż do niego mówiła, ale on nie potrafił się skupić na jej słowach.
-Właśnie mamy sprzyjającą sytuację- odparł, następnie już bardziej stanowczo odsunął ją od siebie, na pięcie odwracając się w stronę wyjścia.- Pamiętaj, zarygluj drzwi.
-Dirkowi to nie pomogło- wyszeptała, z bólem rozrywającym jej serce.
***
Kazbiel siedział ze skrzyżowanymi nogami na krześle, jego oczy trwały w całkowitym znieruchomieniu, jakby zapadł w trans. Obok, na drugim krześle, spoczywały czasopisma i książki, które po wypełnieniu swej misji, jaką było umilenie czasu, pozwoliły zawisnąć nudzie, a nie często bywała towarzyszką Kazbiela. Tym razem było inaczej, wyglądało na to, że nadchodziły poważne zmiany w jego życiu. Myśl o tym napełniała go obawami. Jak poradzi sobie bez silnego wsparcia Molocha? Bez niego był zagubiony, a przecież, zanim ich drogi się ze sobą zetknęły, jakoś dawał sobie radę. Jakoś... Skrzywił się na to słowo. Moloch zawsze go karcił, gdy używał tak mało sprecyzowanych określeń. Przeniósł wzrok na książki. Dziwnie było siedzieć bez lęku, że ktoś zaraz ciśnie je w płomienie... Westchnął, ponownie utkwiwszy spojrzenie w przeciwległą ścianę. Meszulhiel kazała mu siedzieć pod drzwiami komnaty i pilnować człowieka o imieniu Hasmed. Nawet nie potrafił odtworzyć w wyobraźni jego wyglądu. To znaczy... mijali się parę razy w la Vion, jednak nie było potrzeby, aby wyryć sobie w pamięci jego twarz. Bardzo często zdarzało mu się to w stosunku do ludzi. Byli tak mało interesujący...
Nagle przykuły jego uwagę czyjeś buty. Poderwał wzrok, napotykając melancholijne spojrzenie Agreasa. Młodzieniec nabrał do płuc powietrza i ogarnęło go zaraz zakłopotanie. Zerknął za mężczyznę, pragnąc zorientować się czy ten może z kimś przyszedł, lecz korytarz był pusty, a to jeszcze pogłębiło niezręczność sytuacji.
-To twoje?- zapytał, wskazując na porozrzucane książki.
Kazbiel wolałby, aby demon nie zadawał mu podobnego pytania.
-Trudno powiedzieć- odparł wymijająco.
Starszy demon przewiercał go wzrokiem, jakby z zamiarem pożarcia. W głowie Kazbiela zaś tłukły się ostrzeżenia Molocha, aby trzymał się od Agreasa z daleka. Kazbiel nigdy nie planował bliższej znajomości z tym osobnikiem, ciekawił go tylko jego przypadek... Czy to możliwe, że wykańczała tego mężczyznę miłość do drugiego demona?
-Byłeś kochankiem Molocha?
-Nie byłem- odparł niemalże mechanicznie, po czym rozejrzał się, jakby w poszukiwaniu pomocy.
Anakim zrobił w jego stronę nieznaczny krok i chłopak podsunął pod krzesło buty, bo ten byłby gotów na niego wejść.
-Czemu ciągle byliście razem?
Zmieszał się nie odpowiadając. Naprawdę nie miał ochoty rozmawiać z Agreasem. Nie należał on do osób, których towarzystwo cenił, całkiem inaczej było by, gdyby chodziło o Meszulhiel... Uśmiechnął się w trakcie swych myśli. Czy kobieta pozwoliłaby mu trzymać się blisko niej? Ich wzajemne stosunki nie były najlepsze, ale może warto było ją zapytać?
-Posłuchaj, wpuść mnie do tego człowieka. Muszę z nim porozmawiać.- Głos demona przywrócił go rzeczywistości.
Kazbiel przesunął z roztargnieniem dłoń po swoich włosach, chwytając w palce zakręcony kosmyk. Pociągnął go mocno i puścił zaraz, by ten odskoczył jak sprężyna. Nie znosił sytuacji wymagających od niego podjęcia trudnych decyzji. Często ktoś inny go w tym wyręczał, on sam nie miał wprawy, by o czymś decydować.
-No więc to wygląda tak, że siedzę tutaj, by nikt nie wchodził i nie wychodził z komnaty.
-Rozumiem.
Kazbiel nie był o tym przekonany. Zmarszczył nos.
-Jednak muszę tam wejść.
-To nie jest dobry pomysł. Nie jest to coś, co spodobałoby się Meszulhiel.
-Nie interesuje mnie jej zdanie.
-Może cię zacząć interesować, kiedy dowie się, co zamierzałeś zrobić.
-Nie zainteresowałoby mnie... -powtórzył z naciskiem, ściągając brwi.
Kazbiel spuścił oczy, podrzuciwszy do góry brwi. Miał się z nim kłócić?
-Przeanalizujmy twoją sytuację... Nie chcę cię skrzywdzić, jednak jestem w tej chwili dość zdecydowany wejść tam. Nie wiem, co mogłoby mi przelecieć przez głowę, gdybyś próbował mi w tym przeszkodzić. Jesteś ode mnie słabszy, powinieneś ustąpić. Nie zamierzał zabrać chłopaka, chce go tylko zobaczyć...
-Po co? Jest aż tak interesujący?- zapytał z powątpieniem. Był zły, że mu grożono.- Namieszał trochę w ludzkich głowach, ale przecież anakim poradzą sobie ze śmiertelnikami, jak zawsze zresztą. Jaki sens jest trzymanie go w niewoli? Ja bym go wypuścił, albo zabił. Nie zmarnowałbym dla niego ani chwili czasu.
Agreas zdawał się go nie słyszeć. Jego wzrok był utkwiony w drzwiach. Kazbiel przyjrzał się mu pobieżnie, idąc myślami w innym kierunku. Kiedyś mężczyzna tryskał urodą i dowcipem, nie pozostało po tym najmniejszego śladu.
-Wpuszczę cię, ale jeśli ktoś zapyta o więźnia, nie będę kłamał.
Anakim przesunął na niego oczy i jego usta rozciągnęły się w dziwnym uśmiechu.
-Kiedy ujrzałem cię po raz pierwszy... wznieciłeś moje pożądanie. Gdyby nie Moloch...
Młodzieniec wbił w niego zdumione spojrzenie. Odchylając się z dystansem, wyciągnął w obronnym geście rękę.
-Nie interesują mnie takie rzeczy...
Agreas zawahał się.
-Pospiesz się dla swojego i mojego dobra, zgoda?- Chciał, aby ten przestał się już tak w niego wpatrywać. Nie zależało mu na opinii Agreasa o nim, ale pożałował, że rozpoczął dyskusję. Moloch zawsze powtarzał, że czasem lepiej milczeć...
Człowiek ciężko rozchylił oczy, podniósłszy się z kolan. Agreas spojrzał na jego spuchniętą wargę. Wiele by dał mogąc przywrzeć do niej ustami. Natychmiast też zamknął się na te myśli. Nie chciał już dotykać żadnego dziecka. Przecież to wysysanie życia odebrało mu wole istnienia.
-Pan Agreas.
-Szukałem cię razem z Izorpo- ruszył w jego stronę z pochylona głową. W dłoni trzymał laskę, na której wspierał się czasem, choć ani nie kulał, ani nie był jeszcze stary- po tym, jak Ita... zaczęła tracić rozum, jak zaczęła się zmieniać. Dlaczego pragnęła cię zabić?
Młodzieniec rozwarł wargi, poruszając nimi, jakby nie będąc zdecydowanym, co odpowiedzieć. Odwrócił wzrok, nie odzywając się przez jakiś czas.
Agreas przykucnął przy nim, przekładając do tyłu pasmo jego brązowych włosów. Chłopak miał zdumiewające oczy i było w nim coś, co wydawało mu się znajome... Kogoś przypominał mu ten młodzieniec, nieco wytrącało go to z równowagi.
-Pani Ita była piękną kobietą. Nigdy nie widziałem kogoś takiego, jak ona.- Utkwił w mężczyźnie udręczone spojrzenie.- Hananel nie pozwolił mi na spotykanie się z nią. Powiedział, że jest... niebezpieczna. Kochałem Hananela, dużo mu zawdzięczam, dlatego nie chciałem z nią wtedy wyjechać. Myślała, że ją odrzucam i zaczęła krzyczeć. Wtedy uciekłem.- Spuścił wzrok, jakby spodziewał się otrzymać karę.
Mężczyzna zwiesił głowę, zadrżały mu ramiona. Zaraz potem z jego gardła wydobył się cichy, gorzki śmiech. Tak, to do Ity podobne. Nigdy nie przyjmowała odmowy. A wszelkie urazy pielęgnowała głęboko w sobie... Dlaczego musiał ją... pokochać, on Agreas? Tą zadufaną w sobie dziwkę? Dlaczego ilekroć ktoś wypowiadał jej imię, przeszywał go ból i tęsknota? Już nigdy nie będzie jej miał w ramionach. Nie poczuje smaku jej delikatnej, śnieżnobiałej skóry. Nie usłyszy kokieteryjnego głosu, wypowiadającego jego imię.
-Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego właśnie do niej zabiło mi serce. Zdradziłem Tutiela... swojego przyjaciela, zdradziłem samego siebie...
-Tutiel nie ma ci tego za złe. Musisz go odnaleźć. Tylko on może uśmierzyć twój ból.
Popatrzył na niego z zaskoczeniem.
-Co ci o mnie opowiadał!
-Że Ita cię niszczy- odparł dosadnie, przetrzymując jego spojrzenie.
-Niszczy...?- Przejechał po twarzy dłonią. Czy Tutiel naprawdę tak uważał? Myślał w ten sposób przez cały czas? Odszedł, ponieważ musiał być przekonany, że nie ma na Agreasa żadnego wpływu, gdy ten jest pod takim urokiem Ity. I rzeczywiście była to prawda. Ale może nie wszystko jeszcze stracone? Może mógłby mieć u Tutiela jeszcze jakąś szansę? Wyjechaliby z la Vion. Opuścili to obskurne, chore miejsce!- Myślisz... że udałoby się wymazać całą przeszłość i spróbowało od nowa?
Hasmed uśmiechnął się i demon gwałtownie wziął w swoje dłonie jego twarz. Przycisnął usta do ciepłego policzka chłopca, po czym oparł czoło o jego pierś. Tkwił w tej pozycji do chwili, aż udało mu się zapanować nad emocjami.
-Moje godziny są policzone... Ale może było mi to pisane... Przekazałem ci wiadomość o Tutielu i na tym kończy się moja rola. Mam nadzieję, że Tutiel nie zapomni o mnie.
Agreas odsunął się od niego na trochę i wpatrzył z lekko rozchylonymi ustami. Ten Hasmed był tylko człowiekiem, ale skoro Tutiel tak mu się zwierzał, może chłopak był dla niego ważny? Czy uszczęśliwiłby przyjaciela, gdyby mu go przyniósł?
-Byliście blisko z sobą? Dziecko i Tutiel?
-My się kochamy- odparł, zadzierając głowę. Zaraz jednak jego twarz na powrót przybrała maskę nieszczęśliwości.
-Kochacie- powtórzył.- Tutiel wyznał ci miłość?
-Coś w tym rodzaju...Czy to cię śmieszy?
Pokręcił głową, a jego twarz rozjaśnił uśmiech. Pogładził młodzieńca z czułością po włosach, przypatrując mu się z blaskiem.
-Lubię to słowo, miłość.
Drzwi za ich plecami otworzyły się bezszelestnie i Agreas odwrócił się za siebie dziko, napotykając tępe spojrzenie młodego Kazbiela. Na moment oczy demona i Hasmeda złączyły się, zaraz jednak Kazbiel przerwał ten kontakt, zwracając się do Agreasa:
-Z całym szacunkiem, ale musisz już wyjść.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 13 2011 19:25:46
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Iria (Brak e-maila) 19:03 16-05-2010
uwaga od autorki ^_^": Opowiadanie jeszcze nie zakończone!!! I jeszcze jedno, do tych, co juz się zapoznali z ,,Pocałunkiem Śmierci", ostatnie rozdziały zostały nieco zmienione...
naru (Brak e-maila) 21:33 17-05-2010
bardzo mi sie podoba to opo wiec czekam na ostatnie rozdzialy
Avaron (Brak e-maila) 11:47 20-05-2010
Opowiadanie bardzo mnie wciągnęło i czekam na ciąg dalszy choć trochę trąci podobieństwem do pewnych książek. Masz może gdzieś zamieszczone te op. na blogu? Chętnie przeczytam więcej Twoich opowiadań, bo podoba mi się Twój styl pisania
narumon (narumon@wp.pl) 11:11 22-05-2010
Przeczytałam całość, właściwie jednym ciągiem. Na ogół nie przepadam za takimi klimatami, chyba że fabuła jest naprawdę dobra. I była
Lubię Twój sposób kreowania bohaterów, tak, że na raz się ich i lubi, i nienawidzi. Do tego wzbudzasz we mnie tak przeciwstawne emocje, że czasami musiałam odejść od komputera, bo aż się we mnie gotowało...
Żeby nie słodzić za bardzo, masz ogromny problem z odmianą przez przypadki. Czasami aż zgrzytałam zębami. Zabrania się czegoś, a nie coś, itp.
I nie ma czegoś takiego jak "w każdym bądź razie" jest "w każdym razie" lub "bądź co bądź".
Mam nadzieję, że niedługo doczekamy się aktualizacji
Mika (Brak e-maila) 13:05 26-05-2010
Ja chce więcej. I mam kilka próśb 1. zabij Rosiela . 2. NIE zabijaj Zorgi i Tutiela. 3. Niech pewien ktoś powstrzyma Zorgę zanim ten sam zabije .
No dobra po tak cudownej liście życzeń teraz na poważnie. Opowiadanie jest super chociaż zdawało by się że motyw zemsty jest już dawno oklepany to jednak nadal można stworzyć coś fajnego . Mam nadzieje że wkrótce pojawi się ciąg dalszy !
Mika (Brak e-maila) 13:09 26-05-2010
W życzeniu numer trzy chciałam powiedzieć żeby powstrzymano Zorgę nim ten sam się zabije ale niechcący zjadłam słowo "się"
Iria (Brak e-maila) 20:06 26-05-2010
Szczerze mówiąc już się spotkałam z podobnymi postawami na blodu xD Część chciała śmierci Rosiera, druga połowa śmierci Tutiela >_<" Jesteście bardziej krwiożercze od anakim. Brrrrr
Dziękuję za komentarze, aż chce się pisać!
Rozdziałów będzie (chyba) 21. Dodaję słowo ,,chyba", ponieważ na starym blogu było tych rozdziałów aż 33! Nic nie skróciłam, po prostu je łączę, aby nie były tak krótkie
To tak ,,propo słonia".
Mika (Brak e-maila) 19:56 28-05-2010
Ja wcale nie jestem krwiożercza (jeszcze nikogo nie pogryzłam chociaż ........ nie chyba jednak nie) Co ciekawe nie przepadam za wężami, nie lubię też blondynów. Za to mam słabość do "duszków", i tajemniczości,dlatego polubiłam Tutiela a co do nagłej śmierci rosiela mogę zrozumieć wysysanie życia, i "polowanie" (chociaż to okrutne) na niczego nie podejrzewające ofiary . Ale zabijanie dla przyjemności, i delektowanie się przerażeniem ofiary no cóż Ja Rozumiem Że To DEMON ALE.............. są pewne granice nawet u demonów (tym bardziej że i one się go boją)
Tuli-Pan (Brak e-maila) 20:08 29-05-2010
To z tymi granicami u demonów zabrzmiało dziecinnie xP Demon to demon. Nigdy nie kojarzył się mi z niczym przyjemnym. Ale prawdą jest, że można się natknąć w necie (blogi z opowiadaniami) z demonami romantycznymi, niemalże anielskimi, ale to już dla mnie nie demon Tylko coś, co przywdziało tę nazwę.
An-Nah (Brak e-maila) 17:59 05-06-2010
Fascynujące, bardzo ciekawe i sprawnie napisane (Choć nie obyło się bez błędów stylistycznych, paru językowych niestety też. Myślę, że jeśli następne rozdziały będziesz dodawać pojedynczo, a nie hurtem, pofatyguję się z powypisywaniem...) opowiadanie. Wciągnęło i będę czekała na ciąg dalszy.
Tekst jest ciężki, mroczny - już sam fakt tego, jak bardzo demony/anakim zafascynowane są dziećmi budzi mocny niepokój. Początkowo nawet bałam się, że idziesz w shotę, ale nie, na szczęście nie, zahamowanie wzrostu głównego bohatera ma swój sens jako droga do zemsty, wszystkie te ociekające erotyzmem sceny z jego udziałem niepokoją, bo, goddmanit, muszą niepokoić. Demon to demon, nawet, jeśli twoje demony są tak naprawdę tylko półludzkimi mieszankami niewiadomego pochodzenia (do tego wątku jeszcze wrócę...) - stosunek ich do dzieci jest pięknie wyjaśniony. No i z jednej strony ta fascynacja objawia się poprzez zapędy niemalże pedofilskie, a na pewno - dzieciobójcze, z drugiej - przez adopcje sierot i próby stworzenia, bezskuteczne zapewne, normalnej rodziny. Dwa bieguny tej samej fascynacji, dwa bieguny tej samej luki w życiu anakim.
Świat przedstawiony ciekawy, choć mam kilka wątpliwości, ale o nich za moment. Najpierw chcę powiedzieć, że początkowo nie bardzo wiedziałam, kto jest prawdziwym demonem, a kto - anakim. Dopiero później zorientowałam się (Mam nadzieję, że to właściwa interpretacja?), że nikt z nich nie jest prawdziwym demonem, nie ważne, co myślą ludzie, z których pewnie nieliczni wdają są w dywagacje nad niuansami, zbyt na to przerażeni. No i właśnie, cała ta paranoja, strach, oszpecanie dzieci - tworzy klimat, choć żałuję, że bardziej skupiasz się na samych anakim, mało pokazując nam tej perspektywy zwykłych ludzi. Choćby jakieś wejście w psychikę dzieci Hanaela byłoby wskazane - robią za tło, a przecież dziecko wychowywane przez demona normalne nie będzie - wiedźma z początku tekstu dowodem. W sumie nie obraziła bym się, gdybyś rozwinęła Liję, dziewczyna ma wielki potencjał, a fajna i wielowymiarowa postać kobieca potrafi ożywić tekst No ale jeszcze sporo przed nami, więc może to planujesz? Nie porzucaj ciekawych wątków
Wracając do świata przedstawionego, zastanawiam się, czy to nasz świat, tylko w innym czasie, świat równoległy czy "jakiś inny świat fantasy"? Bo piszesz o Bilbii i krzyżach, a jeśli to "wymyślony świat fantasy", to, jakby na to nie patrzeć, nie za bardzo mają ta Biblia i krzyże rację bytu - chyba, że jakaś inna księga została nazwana Biblią, chyba, że krzyż ma jakieś inne znaczenie, niż u nas, że wziął się z innego źródła (na przykład ma symbolikę taką, jaką miewa krzyż w religiach niechrześcijańskich - oznacza cztery strony świata lub jest symbolem solarnym). I jeszcze jedno mnie zastanawia - brak, poza tymi krzyżami "prowokującymi" demony i wzmianką o Biblii, jakichkolwiek innych odwołań do religii - czy ludzie odrzucili religię? Dziwi mnie to nieco. Jakkolwiek by religia w tym świecie nie wyglądała, logiczne jest dla mnie (jako osoby religią zajmującej się de facto zawodowo) choćby powstanie sekt wieszczących koniec świata czy kapłanów-łowców demonów - albo innych form doktryny, kultu czy organizacji, będących odpowiedzią na przybycie istot z piekła rodem.
Nie wiem, jeśli masz na to pomysł, to bardzo fajnie, bo te kilka wzmianek o krzyżach i biblii budzi we mnie z jednej strony zainteresowanie ("Czemu tak, a nie inaczej?", z drugiej zaś niepokój ("Czy autorka wszystko przemyślała?"
Podoba mi się główny bohater - widzę, jak szukając zemsty stacza się coraz bardziej, upodabnia do tych, których chce zniszczyć. W sumie nie zdziwiłabym się, gdyby przyjął na siebie rolę Krwawego Demona - i to na dobre. Z drogi, którą chłopak obrał, nie widzę odwrotu. Zemsta niszczy i nie pozostawia szans na zbawianie, a puki co ładnie to pokazujesz
Tutiel zaś mnie rozczarował. Te jego wątpliwości co do Hasmeda/Zorgi - za ludzkie. Myślałam, że to potwór, tak jak inni, może poza Hanaelem (choć on akurat jest potworem który udaje nie-potwora nawet i przed samym sobą), a tu nagle - sentymenty. Wietrzę pairing. Ble. Nie pasuje mi to, zastrzegam na starcie, nie podoba mi się możliwość, że z Zorgi i Tutiela zrobisz parę. Nie widzę miłości między łowcą i zwierzyną, najwyżej toksyczny związek, zakończony śmiercią ich obu, ale w żadnym wypadku nic romantycznego. Rosier jest lepszy - on jest zły do szpiku kości i nie ukrywa tego. Z drugiej strony, może to przez imię, ale mocno, mocno przypomina mi Rociera/Rosiera/Rociela (jakkolwiek jego imię zapiszemy, bo widziałam wiele wersji) z "Angel Sanctuary).
Podsumowując - fajnie, choć nie bez moich wątpliwości, co do których mam nadzieję się mylić.
Rayk (Brak e-maila) 15:07 16-06-2010
Naprawdę niesamowite opowiadanie. Widać ze się nad nim naprawdę napracowałaś i muszę powiedzieć,że strasznie mi się podoba. Jedno z lepszych jakie czytałem. Buźka tak trzymaj A co do życzeń nie zabijaj Rosiera. Mój mistrz xD
Rika (Brak e-maila) 13:30 22-06-2010
Opowiadanie jest genialne, steskniłam sie za takim. Rosier jest BOSKI!!!!!! Błagam, błagam nie zabijaj go I mam nadzieje że dokończysz to opo.
Pozdrawiam i życze weny
Iria (Brak e-maila) 23:57 23-06-2010
Dziękuję za komentarze. Opowiadanie jest już skończone, żadnych zmian nie uwzględniam Co do ,,hurtowego" wysyłania rozdziałów.... Gdybym wysyłała je pojedynczo to byśmy chyba osiwieli, zanim dotarlibyśmy do końca, ponieważ, jak widać, trzeba na aktualizacje diabelnie długo czekać (!!) Dlatego wrzuciłam opo na inną stronę. Jeśli ktoś byłby zainteresowany to pisać na maila ^^
wampirzyca (Brak e-maila) 13:32 26-06-2010
BARDZO ALE TO BARDZO MI SIĘ PODOBAŁO I CZEKAM NA NASTĘPNE ROZDZIAŁY,MAM eta (betagrak71@wp.pl)
14:56 06-07-2010
Opowiadanie napisane po mistrzowsku. Wiesz wydawali mi sie, ze demonami sie nie interesuje. A tu niespodzianka! Jak zaczelam czytac, wiedzialam, ze wszystko bedzie malo wazne, tylko to opowiadanie. Spedzilam z nim calom noc i kawalek dnia Warto bylo! Chyle czola, piszesz ciekawie, zastanawiam sie jak moze "pocalunek" sie skonczyc, i nic mam pustke;( Prosze o podanie linka gdzie jest dalsza czesc. Bardzo
Beta
Vixen (Brak e-maila) 14:22 17-07-2010
Uwielbiam cię. Gdzie można dokończyć opowiadanie? Bardzo proszę daj namiar na tę stronę
Mika (miki04@vp.pl) 19:09 25-07-2010
Cześć Ja też chętnie Poznam dalsze rozdziały więc jeśli byś mogła prześlij mi gdzie to można jeszcze znaleźć. Co prawda napisałam ci już o tym w mailu ale nie wiem czy doszedł i chyba zapomniałam się podpisać
Iria (maruta_chan@wp.pl) 18:30 28-07-2010
Wysłałam każdemu kto o to poprosił, jeśli nie doszło proszę mi napisać 0_o
Ame (lily1307@o2.pl) 20:31 08-08-2010
Hej^^
Kiedyś czytałam twoje opowiadanie na jakimś blogu..... Ale jakoś mi zginęło. Kocham je po prostu, ale myślałam, że nie piszesz kontynuacji... i mnie dzisiaj uderzyło , żeby je wygooglować. Patrze a tu .....kolejny rozdział (*^*) Proszę prześlij mi na maila adres twojego bloga czy coś ^^ Dzięki. Jestem suuuuuper szczęśliwa (@.@)
Iria (Szehina) (maruta_chan@wp.pl) 00:04 09-08-2010
A ja mam prośbę *_* Szukam żony/męża... znaczy się... (za dużo romansów) szukam kogoś, kto będzie wyszukiwał i pomagał mi poprawiać błędy w moim nowym opowiadaniu, które aktualnie tworzę T_T Najlepiej niech to będzie osoba cierpliwa, łagodnego usposobienia xD inaczej się w sobie zamknę... na amen o_0 Proszę, niech ktoś wykorzysta swoją umiejętność poprawnego pisania i zechce mi pomóc. Co do kolejnych rozdziałów, zobaczycie je na tej stronie Pozdrawiam!!
Rika (ala_bodzon@o2.pl) 20:06 20-09-2010
Miałam długą przerwę od tego opowiadania, a w zasadzie to od internetu ale to za nim się chyba najbardziej stęskniłam. Wysłałam ci kiedyś meila z prośbą ale chyba nie doszło jakbyś mogła mi kiedyś podesłać nazwę tego bloga, będe bAArdzo wdzięczna
An-Nah (Brak e-maila) 16:23 06-10-2010
Tak, wiem, pisałaś, że cię komentarze do tego tekstu przerażają. Ale szczerze? Zakładam, że jeśli ktoś nie chce komentarzy, to po prostu nie publikuje. O i tyle
A historia jest fascynująca i wciąga. Stworzyłaś świat i bohaterów z gigantycznym potencjałem. Chcę wiedzieć co dalej i, co tu mówić, chcę dowiedzieć się więcej o świecie. Co, skąd, jak, kiedy, czemu pojawili się anakim, kiedy, jakie są reakcje, co robią ludzie, co ma do tego Bóg/bóg i czy to jest nasz świat i chrześcijaństwo, czy coś odmiennego, zupełnie inna rzeczywistość? Co się wydarzyło, że ten świat wygląda na do końca przeżarty złem i podążający ku upadkowi?
Co do postaci, to masz jednak dar do tworzenia sukinsynów, tu to widać. Zwracam honor, u ciebie wszyscy są źli... mniej lub bardziej.
Scena gwałtu mnie odrzuciła, ale była na miejscu, miała sens. Nie odebrałam jej jako coś, co miało być atrakcją dla niewyżytych czytelniczek. Zachowanie Hasmeda/Zorgi po? Chyba ma chłopak rys psychopatyczny, skoro odbiera gwałt jako krzywdę wyłącznie fizyczną i tak prędko stwierdza, że może warto by zostać kochankiem Rosiera... a potem scena z włażeniem do łózka Tutielowi... I szczerze mówiąc, nie wiem,co tu jest grane, myślałam, że Zorga chce Tutiela uwieść... Chyba, że uwodzi go udając niedostępnego, bo w miłość do najbardziej znienawidzonego z demonów nie uwierzę za cholerę. Nie u kogoś z taką przeszłością i z taką emocjonalnością.
Intryguje mnie Beliar i Kazbiel - mam wrażenie, że obaj jeszcze będą mieli swoje pięć minut. Zwłaszcza Kazbiel, którego urodę i kolor oczu podkreślasz co chwilę. Nie wiem, mam mały pomysł co do tego, co Kazbiel może zrobić, ale...
Z usterek? Ilekroć trafiałam na sformułowanie "ognistowłosy" czy "fiołkowooki", miałam ochotę strzelić wydrukiem w szybę autobusu. Jeśli kiedykolwiek będziesz ten tekst poprawiać, zacznij od wywalenia -okich i -włosych, bo to niestety sformułowania na poziomie grafomanii, a ty grafomanką za cholerę nie jesteś i ten tekst do koszmor się nie zalicza. Reszta... więcej błędów niż w "Robaczywym Owocu", postęp widać
Aaa, co do komentarzy które mi dałaś, to nie, nie polecam uczyć się pisania ode mnie. Pisanie jak ja kończy się tym, że ma się dwóch czytelników na krzyż - i czasem jakiegoś gratis. Nie polecam. Frustrujące jak cholera.
A poważnie, najlepiej jest chyba pisać po prostu takie rzeczy, jakie samemu chciałoby się przeczytać.
Iria (maruta_chan@wp.pl) 13:47 10-10-2010
Dziękuję, An-Nah. Cieszę się, że zauważyłaś postęp Masz rację, co do -włosych i -okich, wstrętne! Już nie popełniam podobnych błędów. Opowieść jest skończona i możesz się rozczarować, ponieważ nie wszystko zostało dopowiedziane i jeśli wezmę się za poważną poprawę tekstu, wtedy dopiero wezmę twoje spostrzeżenia pod uwagę i uzupełnię opowieść. Na razie pozostaje mi tylko czekać i mieć nadzieję, że pewnego razu być może pojawią się kolejne rozdziały Pocałunku ¦mierci na tej stronie. Nie wyobrażam sobie, że moje opo zostanie ,,tutaj" tak brutalnie przerwane :/ Nie wiem czemu tak się dzieje, mam nadzieję, że wszystko wróci kiedyś do normy ;] Pozdrawiam!
fanta (fantastka55@gmail.com) 19:57 07-12-2010
Iriaaaa T.T nie rozwalaj mnie T.T
powiedz, że jest jakaś kontynuacja. To się nie może tu skończyć. Ja muszę wiedzieć co z Tutielem i Zorgą. T.TTT
BaaaAaaaaAaaaAAaaaAAaaaagam! T.T
An-Nah (Brak e-maila) 18:30 07-01-2011
No i doczytane
Skłamałabym, gdybym miała powiedzieć, że się nie podobało. Bo się podobało, wykreowałaś ciekawy świat i mimo, że wiele chciałabym się jeszcze o nim dowiedzieć, brak wyjaśnień nie psuje przyjemnej lektury. Cieszę się, że cały czas pojawiają się w sieci osoby, które nie ulegają modom na fan-fiki ani na miniatury, tylko konsekwentnie prowadzą autorskie projekty.
Końcówka - chaos w LaVion, ludzie w końcu buntujący się przeciw demonom (tego mi brakowało!), anakim korzysatjący z okazji, żeby się pozabijać i pokazujący, że więzi między nimi są tylko pozorem - to było piękne, wynikało z treści i było dobrze przedstawione.
Z drugiej strony, jeśli portretujesz wszystkich anakim jako potwory niezdolne do uczuć, jeśli ich uczucia to co najwyżej samooszukiwanie się - to odmawiam nazwać uczucie Tutiela do Zorgi miłością. Może Tutiel się oszukuje, wmawia sobie, że ma uczucia. Może to tylko żądza. Ale nie, nie wierzę w taką miłość, w nagłe zaprzeczenie wszystkiemu, co dotąd napisałaś. Tutiel nigdy nie miał wątpliwości co do swojej natury, nie próbował zaprzeczyć temu, że jest potworem. I nagle robi się z niego romantyk... Nie! Podobnie Zorga - cały czas napędzało go pragnienie zemsty, nienawiść, miłość do brata... i nagle kocha Tutiela. Wiem, że fandom się domaga romantycznych związków, ale tu nie ma miejsca na romantyczne związki. Lepiej by było Zorgę zostawić martwego. Albo pozwolić im się nawzajem pozabijać w epilogu...
Ale cóż, twoja historia, twoje postaci. Czytało się świetnie, więc nawet ten niepotrzebny romantyzm ogólnego dobrego wrażenia nie psuje.
Channel (Brak e-maila) 20:57 09-01-2011
No właśnie zauważyłam, że zmieniłaś końcówkę. Z tego co pamiętam, to Zorga zginął... Och, jak już mam wybierać, to wolę tę wersję. Chociaż jest (tak jakby) happy end, nie?
Iria (maruta_chan@wp.pl) 14:49 13-01-2011
No przecież jak uśmierciłam Zorgę, a Tutiela wygnałam z Abadon to mnie rozerwałyście na strzępy. Kurrrrczak, nie dogodzę xD Rzeczywiście ,,kobieta zmienną jest".
A nieuważne, szybko przemykające przez treść oczy rzeczywiście mogły przeoczyć wątki, które zaprzeczają temu, że anakim nie mają uczuć. W tekście jest sporo takich wątków i zdań, ale nie napisanych wprost, bo nie lubię takich przejrzystych treści ;] Mam nadzieje, że większość jednak zauważyła.
Dziekuję, że byłyście ze mną do końca! Dziękuję za wszystkie komentarze!
An-Nah (Brak e-maila) 15:34 16-01-2011
Hej, hej, hej, przyznaję, ze mogło mi coś umknąć, mogłam coś odczytać niezgodnie z wolą autorki, ale raczej nie dlatego, że czytałam nieuważnie - należę jednak do osób, które zwracają uwagę na niuanse. Może po prostu ja CHCIAŁAM tak odczytać? Może po prostu chciałam opowiadania, w którym toksyczna fascynacja nie zmieniłaby się w miłość i podświadomie oczekiwałam takiego? Nie wiem.
Pojechałaś mi kobieto po ambicji, jak zdam egzaminy, przysiądę nad tym tekstem raz jeszcze.
Co do zakończenia: nie zadowolisz wszystkich! Nie próbuj nawet, nie dostosowuj się do życzeń części czytelników, bo reszta będzie miała swoją opinię. Zakończenie to coś, co wynika z całości tekstu, a nie to, co chciałabym widzieć ja (śmierć Zorgi) czy inny czytelnik (obecna wersja). Zastanów się, jakie tobie najbardziej odpowiada Literatura to to, co pisarz ma do powiedzenia, a jeśli czytelnik narzeka - to jego problem
Iria (Brak e-maila) 20:38 16-01-2011
Rozumiem, ale pisarz nie może pisać wyłącznie dla siebie. Musi wziąć pod uwagę oczekiwania innych. Poza tym uważam, że nieźle wybrnęłam(samochwała)z tym zakończeniem... Popatrz, Zorga otrzymuje szansę by zacząć wszystko od nowa, oby nigdy nie odzyskał pamięć ;] Nie rozumiem kogo mogłoby uszczęśliwić inne zakończenie. Z pewnością upłyną jeszcze lata, zanim uda mu się uporządkować w głowie niektóre sprawy i znaleźć własne miejsce. Tutiel także postara się odnaleźć w nowej sytuacji. Co do ,,kochania", nawet pies darzy uczuciem swojego właściciela, nie bądźmy okrutni ;/ To ostateczna wizja opka. AMEN
Szpilka (Brak e-maila) 14:11 24-01-2011
Gdzie kolejne rozdziały?? 0_0
Koparopa (Brak e-maila) 16:34 24-01-2011
Hm. Sama nie wiem jak na to patrzeć. Już dawno czytałam Pocałunek Śmierci na Twoim blogu i jego zakończenie wydało mi się... doskonałe. Przez cały czas byłam przekonana, że nie mogło być inne i po zapoznaniu się z nową wersja wciąż tak uważam. Dla mnie Zorga umarł wraz ze śmiercią swojego brata, Hasmed umarł zabity przez Hananela, wydostając się z klatki Rosjera. A Tutiel przepadł. Wybacz ale uważam, że nowa wersja nie jest nawet prawdopodobna z psychologicznego punktu widzenia. Trochę szkoda, że poddałaś się namowom i zmieniłaś idealne zakończenie, to jednak Twoja decyzja i szanuje ją, lecz jak pisałam, dla mnie jedynym i prawidłowym zakończeniem zawsze będzie to pierwsze. Uściski
Atena (Brak e-maila) 18:20 24-01-2011
A ja uważam, że ,,to" zakończenie jest bez 2 zdań bardziej prawdopodobne!!! Byłoby inaczej, gdyby Zorga darzył brata silną więzią, a tak nie było. Chłopak miał pretensję o to, że anakim uczynili go przez pewien czas nieśmiertelnym (że tak to skrócę) a to spowodowało, że odtrącono go, skazując na życie z wiedźmą, która z kolei nawbijała mu do głowy wiele podręcznikowych mądrości. Więc właściwie dużo zyskał, stał się dla demonów trudniejszą zdobyczą. Może właśnie przez to czuł się w obowiązku wypowiedzieć demonom wojnę. Nie zaprzeczam, że swoje przeżył, ale nie był jeszcze aż tak skrzywiony, co sugerują niektóre osoby. Uważam, że nie chciał swojej śmierci, a nawet były momenty, kiedy wyobrażał sobie życie z Tutielem. Czuł, że nie może o nim myśleć, jeśli nie zakończy pewien rozdział. Hasmed na pewno nie był typem, który oddałby się anakim w ofierze, o nie nie... Dlatego drugie zakończenie zdecydowanie wydaje się bardziej logiczne. Uffff lubię rozważać takie treści *_* |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|