ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Poor twisted me 8 |
5.0. LUKA & MARCO
Nie przyznałem się Zuzi, że wypaplałem o niej Markowi. Powiedziałem jej tylko, że ogólnie gadaliśmy o dziewczynach i że Zuza jest ładną dziewczyną i od słowa do słowa wyszło, że on traktuje ją jak siostrę, co w sumie było prawdą. Posmutniała trochę wtedy, ale się nie odezwała. Tylko rzuciła zdawkowe "dzięki" i przeszła do porządku dziennego. Szkoda mi jej było, ale nie próbowałem jej na siłę pocieszać.
Zacząłem chodzić na spotkania grupy teatralnej, gdzie było omawiane przedstawienie. Wszystkie szczegóły, kto kogo grał, krok po kroku wszystkie sceny i okazało się, że faktycznie mam grać jakiegoś elfa z doklejanymi uszami i butami z dzwoneczkami, zupełnie jakbym czytał im w myślach. Nie będę tylko robił sztucznego tłumu, ale będę tańczył w pierwszej linii zaraz za głównymi aktorami! Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale tak czy inaczej byłem zafascynowany. Kiedy zaczęły się próby w sali teatralnej, Marek przychodził zawsze ze mną, posiedzieć na trybunach. Wiedziałem, że siedzi tam i śmieje się ze mnie, kiedy paradowałem w tych śmiesznych ciuszkach, ale nie obchodziło mnie to. Czasami, kiedy nie mieli nic do roboty, Zuza i Dawid też przychodzili i niekiedy nauczyciel musiał ich stamtąd wyrzucać, bo za głośno gadali i się śmiali.
Listopad był bardzo wietrzny i mokry. Siedziałem właśnie jeden taki deszczowy późny wieczór, a właściwie w noc, w internecie w poszukiwaniu niczego, kiedy na czacie odezwał się do mnie MM. Ostatnio polepszyło się między nami i w ogóle u niego chyba ogólnie było lepiej, bo znowu pisaliśmy do siebie regularnie maile i czasami udawało nam się siebie złapać na czacie.
MetallicaMan: wpadłem na chwilkę, nie sądziłem, że cię tutaj spotkam
PierwszyGej: znaczy się szukałeś tutaj kogoś innego?
MetallicaMan: wiesz, że nie
MetallicaMan: Jak teraz to czytam, to faktycznie kiepsko zabrzmiało
MetallicaMan: ale raczej stwierdziłem przed pójściem spać "hej, wejdę, może PG też tu jest?"
PierwszyGej: i mnie masz :)
MetallicaMan: nie śpisz jeszcze?
PierwszyGej: Nie mogę zasnąć, w głowie plączą mi się piosenki o elfach i śniegu
MetallicaMan: Rozumiem, że przedstawienie pełną gębą?
PierwszyGej: tak, fajnie jest
PierwszyGej: tak, jak ci pisałem: szpiczaste uszy, dzwoneczki, zielone wdzianko. Jak na filmach. Z przytupem
MetallicaMan: dzwoneczkowym przytupem
PierwszyGej: a ty czemu nie śpisz?
MetallicaMan: nie mogę zasnąć
PierwszyGej: wow, też mi wyznanie
MetallicaMan: zwykle nie mam z tym problemu
PierwszyGej: żeby spać już o 24?
MetallicaMan: tak, kładę się do łóżeczka grzecznie o 10 i chrapię już o 10:10
PierwszyGej: prawdziwy sprinter
MetallicaMan: a tak serio, to położyłem się jakoś o 23, ale wierciłem z boku na bok
PierwszyGej: I postanowiłeś zajrzeć na czat w poszukiwaniu mnie
MetallicaMan: Zgadza się. Bo niby o kim miałem myśleć o takiej porze, jak nie o moim chłopaku?
PierwszyGej: oooooo?
MetallicaMan: Co "oooo?"
PierwszyGej: Bo to tak dziwnie słyszeć
PierwszyGej: tzn. czytać, że jest się czyimś chłopakiem
MetallicaMan: mogę ci to mówić zawsze
MetallicaMan: mój chłopaku :)
PierwszyGej: na razie mi tylko piszesz
MetallicaMan: szczegóły
PierwszyGej: Wolałbym to usłyszeć patrząc na ciebie
MetallicaMan: Znowu będziesz mówił o spotkaniu?
PierwszyGej: A co w tym złego, że chciałbym cię poznać?
MetallicaMan: przecież już mnie znasz
PierwszyGej: no chyba nie bardzo
MetallicaMan: Wolisz się teraz kłócić czy porozmawiać?
PierwszyGej: to ty od razu się denerwujesz, gdy tylko wspominam o tym. A sam pisałeś w mailach, że chciałbyś abym był obok. Ja też tego chcę. To ty się boisz, nie ja
MetallicaMan: Ty niczego się nie boisz?
PierwszyGej: tylko tego, że mogłoby cię nie być ze mną?
MetallicaMan: już późno, powinniśmy iść spać. Szkoła jutro.
PierwszyGej: Znowu się wymigujesz
MetallicaMan: :*
PierwszyGej: nie chcę sztucznych całusów, chciałbym realnego
MetallicaMan: Kiedyś będzie
PierwszyGej: kiedy?
MetallicaMan: kiedyś. Obiecuję.
PierwszyGej: Trzymam cię za słowo.
MetallicaMan: Dobranoc :*
PierwszyGej: Dobranoc :*
I jak ja miałem go zapytać o spotkanie na koncercie? Skoro jak tylko wspominałem o czymkolwiek, on od razu się jeżył? Nie chciałem naciskać, bo przecież z tego nic dobrego nigdy nie będzie.
* * *
Lubiłem patrzeć na niego na scenie, jak tańczy i robi te głupie wygibasy. Wyglądał wtedy śmiesznie, ale jednocześnie jakby robił coś z pasją. Nigdy bym go nie podejrzewał o interesowanie się teatrem, czy czymkolwiek z występowaniem na scenie. Ja sam w życiu bym się nie odważył tak występować na forum publicznym. Nie lubiłem nawet czytać na głos wypracowań przed całą naszą klasą, a co dopiero przed całą szkołą! Jednak jemu to ewidentnie sprawiało przyjemność. Nic dziwnego, że nie chciał nic powiedzieć, że się zgodził Filipowi. Wiedział, że będę się z niego śmiał, a teraz właśnie mogłem to robić, prawie bezkarnie, widząc go na próbach.
Przedstawienie zbliżało się wielkimi krokami, a listopad się kończył. Z PG rozmawiało mi się fantastycznie, kiedy tylko nie myślałem o tym, że to Luka i nie wkurzałem się na siebie, że nadal mu nie wyznałem prawdy. To było silniejsze ode mnie, jak narkotyk, który uzależnia. Kłamstwo było moim narkotykiem i nie potrafiłem się od niego uwolnić. Najpierw, jako Marek mówiłem przyjacielowi, żeby spróbował spotkać się z internetową miłością, a potem, jako MM nadal wymigiwałem się od takiego ewentualnego spotkania. Byłem jak kameleon albo Dr Jeckyll i Mr Hide, z zaburzeniami osobowości, okłamującym swojego przyjaciela i swoją miłość.
W końcu dni stały się jeszcze krótsze i mroczniejsze. Czasami padał deszcz ze śniegiem. Temperatura była bliska zeru. Na początku grudnia zawsze dopadały mnie smutne myśli, że jeszcze pozostało nam jeszcze co najmniej sześć miesięcy do ciepłych i słonecznych dni, co mnie przybijało. Dodatkowo wszyscy zaczęli już mówić o sylwestrze, gdzie pójdą, ile wypiją? My postanowiliśmy go spędzić jak zwykle we czwórkę, tylko jeszcze nie wiedzieliśmy gdzie. Ktoś już gdzieś zapraszał, coś proponował, ale sami nie wiedzieliśmy, co wolimy wtedy robić. Dodatkowo Zuza mi przypomniała o naszej dorocznej tradycji dawania sobie prezentów świątecznych. Spotykaliśmy się dzień lub dwa przed Wigilią i dawaliśmy sobie kiczowate prezenty. Każdy musiał dać coś pozostałej trójce i musiało być to zakupione w jakimś sklepiku "Wszystko po 5zł".
- Nie zapomnijcie o prezentach - wspomniała na którejś przerwie w stołówce. - W tym roku możemy spotkać się u mnie.
Denerwowałem się bardziej niż zwykle, bo chciałem sprezentować Luce coś specjalnego w tym roku. Po słowach ZZ zacząłem w każdej wolnej chwili chodzić po wszystkich sklepach w poszukiwaniu czegoś, co by pasowało mi do Luki i pokazałoby mu moje przywiązanie do niego. Moją miłość? Nie, całkiem nie mogłem przecież mu dać do zrozumienia, że coś do niego czuję i że ja to MM. To musiało być coś ważnego, ale nie nazbyt ważnego.
* * *
Po Mikołajkach zaczęły się ostre próby do przedstawienia. Wszyscy pracowali dwa razy ciężej a i ci, co mieli mniej znaczące role, jak ja, i tak musieli przychodzić na wszystkie próby i wyciskać z siebie siódme poty, jak nie przy swojej scenie, tak chociażby przy robieniu dekoracji. WielkieŚwiątecznePrzedstawienie musiało wyjść z pompą.
Obserwowałem wtedy Filipa, jak przykłada się do swojej roli i jako narrator całego spektaklu. Mimo, że nie grał Świętego Mikołaja, Głównego Bałwana, czy Świetlistej Choinki, tudzież nawet Jezuska, to jego rola była tak samo ważna. Widziałem, że dawał z siebie wszystko i wyglądał na bardzo zadowolonego na koniec każdej próby. A było ich coraz więcej. W tygodniu poprzedzającym przedstawienie spotykaliśmy się prawie codziennie i dzień przed nawet byłem zwolniony z lekcji żeby pomóc przygotować scenę na Wielki Dzień. Moja ekipa zazdrościła mi trochę tego, że nie muszę być na nudnych lekcjach historii, ale ja się męczyłem dużo bardziej niż oni. Oni zasypiali z nosami wbitymi w zeszyt, ja natomiast ciężko harowałem mocując miliony gwiazdek i śniegu do kotary oraz wykonując mnóstwo innych denerwując prac.
Wreszcie nadszedł dzień przedstawienia. Cała szkoła została zwolniona po trzeciej lekcji i wszyscy przybyli do Sali Teatralnej i rozsiedli się na trybunach. Wiedziałem, że Marek i reszta będą siedzieć gdzieś z lewej strony sali, ale nie wiedziałem dokładnie gdzie. Mijały minut coraz bardziej zbliżające nas do występu, a ja coraz bardziej się denerwowałem. Dostałem nawet kilka smsów od Ekipy, żebym się nie denerwował i że pewnie pójdzie mi świetnie, ale wiedziałem, że to nie podniesie mnie na duchu, jeśli naprawdę coś schrzanię. Nagle, gdy miałem już przyklejone uszy i makijaż na twarzy i właśnie zakładałem ostatnią część garderoby, jaką były buty z dzwoneczkami, podszedł do mnie Filip i położył rękę na ramieniu.
- Cieszę się, że tu jesteś, będziemy świetni - powiedział z wielkim entuzjazmem i uśmiechem na twarzy, a ja od razu się rozpromieniłem i lekko zaczerwieniłem. Na szczęście nie było tego widać spod makijażu elfa.
W końcu ktoś krzyknął, że już nadszedł czas i przedstawienie się zaczęło. Słychać było okrzyki i wiwaty i z każdą chwilą gula w moim żołądku rosła. Ale kiedy nadeszła moja kolej, aby wyskoczyć na scenę z pozostałymi elfami i tańczyć szalony taniec, adrenalina mi skoczyła i dałem się porwać emocjom. I było cudownie. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, bawiliśmy się wprost genialnie! Piosenki, które zostały użyte do spektaklu, najbardziej znane amerykańskie utwory o zimie i świętach, takie jak "Last Christmas", "Jingle Bells Rock", "We wish you a Merry Christmas" czy "All I want for Christmas is you" sprawiły, że cała szkoła śpiewała je razem z nami. Kiedy przedstawienie się skończyło, byłem zmęczony, ale szczęśliwy. Uśmiech podczas owacji na stojąco wszystkich ludzi ze szkoły, nie schodził mi z ust. Szybko zszedłem ze sceny, jako drugoplanowy elf, kiedy Filip i reszta jeszcze kłaniali się kilka razy. Usiadłem w garderobie i spojrzałem w swoje elfie odbicie. Cieszyłem się, że wziąłem w tym udział, chociaż wątpię abym swoją przyszłość miał wiązać z teatrem.
* * *
Musiałem przyznać, że przedstawienie wyszło super, chociaż nie byłoby pewnie aż tak dobre, gdyby Luka nie brał w nim udziału. Fakt, że oglądaliśmy zawsze te przedstawienia kółka teatralnego, ale raczej dla fanu i z rozbawieniem. Tym razem z chęcią obserwowałem kogoś konkretnego na scenie, na kim mogłem zawiesić oko. Wyglądał prześmiesznie w tym elfim stroju i śmialiśmy się z niego z ZZ i Dawidem, ale musiałem tez przyznać, że dał z siebie wszystko. Zrobiliśmy kilka fotek, a nawet filmik. Pewnie PG później mi się tym pochwali.
Gdy jeszcze w sali było pełno osób i wszystko się kończyło, my pędem wyszliśmy stamtąd, aby dotrzeć do naszych kurtek i nie stać godzin w szatni z tłumem ludzi. Wyszliśmy przed szkołę, żeby zapalić i postaliśmy chwilę obserwując jak ludzie po kolei wychodzą ze szkoły. Luka nie odbierał telefonu, więc napisałem do niego smsa, że czekamy na niego, jeśli ma ochotę z nami wracać.
Paliliśmy z Kowalem i gadaliśmy nawet z ludźmi z naszej klasy, którzy zdążyli wyjść z budynku, wszystkim podobało się przedstawienie i udział w nim Luki. Wokół nas zrobił się mały tłumek, ale mimo to miałem widok na chodnik przed naszą szkołą i nagle ujrzałem przechodzącego obok blondasa. Nie mogłem się pomylić, to na pewno był on. Przeszedł dziarskim krokiem ubrany jedynie w skórzaną kurtkę i z uśmiechem na twarzy wszedł do szkoły. Czyżby przyszedł do Filipa? Jeśli tak, to czemu go nie było na przedstawieniu? Nagle kieszeń mi zawibrowała i odebrałem telefon od Luki.
- Słuchaj, jeszcze chwilkę mi się tu zejdzie, próbujemy jako tako uprzątnąć scenę - powiedział sapiąc głośno.
- W porządku, jeśli to jakieś dziesięć, piętnaście minut, to poczekamy.
- Postaram się uwinąć, ale nie obiecuję. Jakby co, to zadzwonię, albo idźcie beze mnie.
- W porządku - odpowiedziałem, chociaż miałem ochotę wrócić do środka i przypilnować i Lukę i blondasa. Ale nie mogłem, Dawid by mi nie pozwolił, gdyby wiedział, po co chcę wrócić.
- Luka dzwonił? - zapytał się właśnie Dawid.
- Tak, z piętnaście minut mu się zejdzie, jeśli nie dłużej.
- Ech, to z nim chcemy oblać jego sukces, chyb musimy zaczekać - westchnął, a z pięć minut później dodał: - Może przejdziemy się do sklepu?
- To wy idźcie, ja poczekam w szkole, w cieple. - Nadarzyła się okazja, więc musiałem skorzystać. ZZ i Kowal poszli do piekarni a ja wolnym krokiem wróciłem do budynku.
* * *
Wszyscy uwijali się w pośpiechu żeby móc w miarę szybko wrócić do domów. Nie musieliśmy od razu sprzątać wszystkiego, ale chociaż część uprzątnąć żeby nie walała się po całej scenie. Konfetti, sztuczny śnieg, wata i inne tego typu ozdoby chcieliśmy od razu wyrzucić. Do tego zdejmowanie strojów i zmywanie makijażu. Nie maiłem ochoty wychodzić do ludzi z białą twarzą i rumieńcami na policzkach.
Kiedy zbierałem ostatnie gałązki choinki podszedł do mnie Filip.
- Łukasz, naprawdę świetnie sobie poradziłeś - zaczął z uśmiechem. - Jeszcze raz ci bardzo dziękuję, że się zgodziłeś, byłeś idealnym elfem.
- Dzięki. Dobrze się bawiłem - odpowiedziałem mile połechtany.
- Może skusiłbyś się żeby na stałe pozostać w kółku teatralnym? - To była ciekawa propozycja. Mógłbym znowu wziąć udział w jakimś fajnym przedstawieniu a i tak jeszcze jeden rok i szkoła się kończyła. Do tego mógłbym więcej czasu spędzić z Filipem. Przyjrzałem się jego zarumienionym policzkom - efektowi niezmytego jeszcze makijażu i świecącym się z radości błękitnym oczom. I przypomniałem sobie o MM. Od razu się zmieszałem. Miałem przecież chłopaka, nawet, jeśli tylko w wirtualnym świecie, to przecież byłem z nim i go pragnąłem marząc o tym, aby okazał się naprawdę tym, za kogo się podawał. Nie powinienem myśleć o innych facetach, bo skończy się to na pocałunkach, jak z Kacprem, a to by było nie fair.
- Nie, dzięki. Fajnie było, ale sądzę, że to jednorazowa akcja - odparłem w końcu.
- Szkoda - skwitował, ale uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy. - Zbieraj się już, jest późno, resztę sprzątania dokończymy jutro.
- Ale jutro jest sobota.
- Jednak my mamy swoje obowiązki.
- To może jutro przyjdę pomóc?
- Nie trzeba. Już sobie poradzimy - odpowiedział z uśmiechem i podszedł do innych ludzi. Ja wróciłem do garderoby po swoje rzeczy i wyszedłem z sali. Poszedłem opustoszałym korytarzem i zacząłem pisać smsa do Marka, kiedy nagle na kogoś wpadłem.
- Och, przepraszam... - powiedziałem obijając sobie o kogoś nos. - Kacper?
- Cześć młody. - Przywitał mnie unosząc kąciki ust. Zmieszałem się trochę i chyba zarumieniłem, ale próbowałem zachowywać się cool.
- Co tu robisz?
- Przyszedłem po Filipa.
- Ale przedstawienie już się skończyło.
- Tak, wiem, ale nie mogłem urwać się dzisiaj z zajęć. Trochę szkoda, Filip świetnie wygląda, jak gra.
Pomyślałem, że muszę z nim coś sprostować, bo gryzło mnie to strasznie.
- Słuchaj, Kacper, co do tamtej imprezy... - zacząłem.
- W porządku, nie gniewam się na twojego kumpla, trochę go poniosło i tyle.
- Nie, ja nie o tym. To znaczy, fajnie, że wszystko jest ok, ale mi chodzi raczej o ten pocałunek - to mówiąc rozejrzałem się po korytarzu, czy nikt nas nie słyszy.
- Aaaa, o to. Musiałem to zrobić, wybacz mi. Filip też się wściekł, jak mu powiedziałem, ale sam musiał przyznać, że jesteś słodki, a ja trochę wypiłem i jakoś mnie poniosło.
Słuchałem tego chyba z otwartymi ustami, bo Kacper zaśmiał się ze mnie.
- Co to za mina? Przecież to oczywiste, że jestem gejem, skoro cię pocałowałem.
- Ale ty, to znaczy ja... Filip... - Chyba z wycieńczenia ciężko mi było poskładać fakty. - Czemu w ogóle mnie pocałowałeś?
- Przecież sam zaciągnąłeś mnie do pokoju i powiedziałeś, że jestem przystojny, a ja nie mogłem odmówić. Ja i Filip, jesteśmy parą. Ale w porządku, jeśli nie chcesz się zdradzić, że jesteś gejem, to ja nikomu nie powiem, słowo.
I wszystko stało się jasne. W przypływie pijackich zwierzeń powiedziałem mu, że jest fajny a on wykorzystał sytuację. Co by się stało, gdyby Marek wtedy nie wszedł do pokoju? Czy próbowałby czegoś jeszcze? Drugiego pocałunku? Pomimo tego, że był chłopakiem Filipa. Właśnie, czyli Filip jest gejem! Ha, miałem rację! Mój gej-radar nie pomylił się, tylko chyba Filip na mnie jednak nie leciał, albo chociaż odrobinkę mu się podobałem, no ale przecież miał chłopaka. On by nie zdradził swojego chłopaka, Kacper tak, jak widać, ale tylko trochę. Czyli byłem jak Kacper, chociaż nie do końca wtedy wiedziałem, co robię. Ale czy to tylko nie wymówka? Przecież sam z nim flirtowałem i to z premedytacją. Gdyby MM był w pobliżu w życiu bym tego nie zrobił, prawda?
- Miło było, ale muszę lecieć po mojego aktorka. Na razie! - Kacper pomachał mi na dowidzenia i zniknął za zakrętem, a ja szedłem przed siebie lekko oszołomiony. Kiedy zbliżałem się do schodów znowu na kogoś wpadłem.
- Marco! - Przestraszyłem się i skrępowałem. Chyba jednak nie słyszał naszej rozmowy, był za daleko. - Myślałem, że czekacie na zewnątrz.
- Zuza i Kowal poszli do sklepu, więc pomyślałem, że wrócę po ciebie, już chciałem dzwonić.
- Sorry, że musieliście czekać. - Poprawiłem plecak na ramieniu i ruszyłem do wyjścia żwawo, żeby tylko Marek nie zobaczył gdzieś Kacpra.
- W porządku. Na naszą gwiazdę wieczoru warto czekać.
Kiedy wyszliśmy, na dworze zaczął siąpić deszcz. Postawiłem kołnierz kurtki i zaciągnąłem mocniej kaptur bluzy na głowę. Zgarnęliśmy Zuzę i Dawida spod sklepu i poszliśmy do kawiarni na lody, a potem mieliśmy kupić gdzieś piwko i skryć się z nim u Kowala.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|