The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 28 2024 18:35:12   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Ibara 5


W pełni ubrany z rozczochranymi włosami wyszedł z łazienki. Iseia już nie było w pokoju. Zamierzał spakować kilka osobistych rzeczy, które tu ze sobą zabrał, do niewielkiego plecaka. Te należące do firmy, wzięte na dzisiejszy dzień zostawił złożone na łóżku. Zawiadomi kogoś, żeby je zabrali. Ciche pukanie do drzwi przerwało mu wykonywane czynności. Poszedł je otworzyć. Wcześniej wziął kilka głębokich oddechów, chcąc uspokoić nerwy wywołane ciągłymi myślami o swoim byłym szefie. Otworzył drzwi i ujrzał uśmiechniętego od ucha do ucha Akirę.
-Hejka.
-Cześć. Wejdź - wrócił do pakowania.
-Zanim zacznie się sesja mamy pół dnia wolnego może pójdziemy na śniadanie, a potem na basen?
-Ja mam inne plany.
Akira dopiero teraz zauważył co robi przyjaciel. Usiadł na łóżku i przyjrzał mu się uważnie.
-Co jest?
-Po prostu wynoszę się stąd.
-Ale jutro wracamy do domu. To tylko jeszcze kilka godzin.
-Jestem grafikiem. Moja praca nie polega na włóczeniu się po takich miejscach i asystowaniu wrednemu palantowi, który potrafi potraktować człowieka jak szmatę! - Zdenerwowany rzucił swoją koszulkę w przeciwległy kąt pokoju.
Akira zmarszczył brwi i poszedł po jego koszulkę.
-Co on ci zrobił? - podał chłopakowi ubranie.
Shirai wrzucił T-shirt do plecaka, nawet go nie składając i usiadł na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Yoshi zajął miejsce obok niego i położył mu dłoń na ramieniu w geście, że chce go wysłuchać i pomóc mu.
-Poszedłem wczoraj do Raidona - po chwili odezwał się cichym głosem. Popatrzył na Akirę - Powiedziałem mu o mojej totalnej głupocie. Chciałem, żeby mi pomógł. Tylko raz. Co by się stało gdyby przez chwilę udawał mojego narzeczonego? Wściekł się.
-Bardzo?
-W moim osądzie, bardzo. Zwyzywał mnie. Potraktował jak... szmatę.
-Co? On chyba nie... - Wystraszył się mimo wiedzy, że Walsh nie umiał by kogoś zgwałcić.
-Nic mi nie zrobił. On powiedział, że wtedy, kiedy zostało zrobione to zdjęcie w chwili jak próbował mnie pocałować to dlatego go nie odepchnąłem, bo chciałem, żeby mnie przeleciał. Z pewnością nie byłem dawno z facetem i miałem na niego ochotę to on może mnie... zerżnąć i będzie po sprawie. Nikt nigdy tak do mnie nie mówił. Te słowa zabolały. Sprawiły, że poczułem się jak bym był nikim. Nie chcę go więcej widzieć, dlatego wyjeżdżam.
-Nie wiem co powiedzieć. On się tak nie zachowuje. Mówiłem ci, żebyś pogadał z nim o tym najlepiej po sesji. Teraz jest zdenerwowany tym wszystkim i chodzi jak bomba zegarowa mogąca w każdej chwili wybuchnąć.
-To wybuchła wczoraj! Mógł powiedzieć, że nie zgadza się na tą maskaradę i koniec, kropka - wstał. Związał włosy gumką, która miał przewiązany nadgarstek. Z plecaka wyjął kopertę i podał chłopakowi.
-Co to jest?
-Moje wypowiedzenie. Połóż je jutro na jego biurku. Nie chcę już tam wracać. Jadę do twojego mieszkania spakować się.
-I co zrobisz? Gdzie zamieszkasz? - podszedł do niego. Teraz zrozumiał jaki jego nowy przyjaciel był wrażliwy.
-Wracam do rodziców. Dzwoniłem na informację i o jedenastej mam autobus do domu.
-Ale...
Shirai pochylił się pocałował go w policzek, po czym objął go.
-Znasz mój numer. Znam cię krótko, a już traktuję jak brata.
-Wiesz, że to ucieczka?
Shi odsunął się od niego. Zarzucił plecak na jedno ramię.
-W domu może miałem nadopiekuńczą matkę, ale nikt nie potraktował mnie tak jak pan Walsh. Już dawno powinienem wrócić tam gdzie moje miejsce. Do zobaczenia.
Wyszedł.
W Akirze narastała powoli furia. Wypadł z pokoju z postanowieniem odnalezienia Raidona. Zbiegł po schodach do ich głównej auli i rozejrzał się między ludźmi. Nie było to łatwe, gdyż w pomieszczeniu przebywało mnóstwo osób zajmujących się robieniem tego do czego zostali zatrudnieni. Pytał czy nie zauważyli gdzieś szefa, ale nikt go nie widział od wczorajszego popołudnia. Zirytowany odszukał Oharu i wyciągnął od niej numer pokoju bruneta. Udał się na górę z zamiarem urwania szefowi jego durnego łba. Winda zatrzymała się na ósmym piętrze. Opuścił ją trzymając ręce w kieszeniach szarych biodrówek. Szybko odnalazł pokój numer 612. Zapukał. Odpowiedziała mu głucha cisza. Ponownie zastukał do drzwi. Nic. W końcu uderzył w nie pięścią. Klamka odskoczyła i drzwi się same uchyliły. Wchodząc do ciemnego pokoju czuł się tak jakby grał w jednym ze swoich ulubionych kryminałów. Postać zmierza do swojego celu i zastaje właściciela wynajmowanego pokoju w kałuży krwi. Potrząsnął głową rozwiewając tą myśl. Przez chwile poczuł niepokój.
-Raidon - zawołał.
Teraz to faktycznie zaniepokoił się tą ciszą. Jeszcze raz spojrzał w stronę drzwi wejściowych. Zastanawiał się, dlaczego nie były zamknięte na klucz. Przecież każdy mógł tu wejść. Nagle coś potrącił stopą. Schylił się podniósł pustą butelkę po drogim alkoholu. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z dziwnej woni, która jest w powietrzu. To był smród alkoholu wymieszanego z dymem papierosowym. Z drugiego końca pokoju dobiegł go odgłos chrapania. Natychmiast niepokój ustąpił miejsca ponownej irytacji. Podszedł do okien i rozsunął ciężkie brązowe zasłony. Następne kroki skierował w stronę łóżka. Postać leżała cała okryta kołdrą z pod której wystawały czarne kosmyki.
-Raidonie Usami - Walsh'u wstawaj mi tu natychmiast!
-Mmm - mamrotanie dochodzące spod przykrycia dało oznakę, że ten ktoś się powoli budzi.
Akira zacisnął pięści i jednym ruchem ściągnął kołdrę z mężczyzny. Spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem śpiącego, bo na twarzy ukazującej ból spowodowany kacem i słonecznymi promieniami wdzierającymi się przez okna wykwitł grymas złości. Raidon narzucił poduszkę na twarz. Pod nią była kolejna butelka. Płyn został wypity do jednej trzeciej zawartości.
-Ty chyba postradałeś zmysły! Chciałeś się zachlać na śmierć?!
-Mógłbyś tak ciszej.
-Ja ci zaraz dam ciszej! - pociągnął za poduszkę i chwilę się siłował z dłońmi szefa zanim jej nie wyrwał i nie odrzucił na stojący obok rozkładany fotel - Wstawaj i pod prysznic. Jedzie od ciebie jak z gorzelni!
-Wiesz, że mogę cię zwolnić? - popatrzył na niego jednym na wpół otwartym okiem.
-A proszę bardzo - położył ręce na biodrach - Tylko komu później będziesz się wypłakiwał w rękaw.
-I dlatego masz szansę nie wylecieć z firmy od razu.
-Nie pierdziel głupot tylko wstawaj ty popaprańcu jeden!! Musimy pogadać o Shi! - pociągnął go za rękę doprowadzając do tego, że brunet usiadł.
-A tak, pan Sakata. Wiesz, że porzucił pracę? Chciał, żebym się z nim ożenił. A może chodziło mu tylko o odgrywanie zaręczyn? - podrapał się po karku. W ustach czuł jakby miał pustynię i tak bardzo przewracało mu się w żołądku.
-I upiłeś się dlatego, że on ci się oświadczył?
-Właśnie, świętowałem - podniósł się z łóżka i wolno z cierpieniem na twarzy skierował się do łazienki.
-To, że go potraktowałeś jak ścierę do podłogi?! Powiedziałeś, że jak on chce to możesz go zerżnąć?! Bo ma chcice tak?! - poszedł za nim i omal nie dostał drzwiami w nos, które Raidon zatrzasnął od środka. Po chwili cieszył się, że tego nie zrobił, bo dochodziły do niego odgłosy świadczące, że jego szef ma bliskie spotkanie z muszlą klozetową. Skrzywił się z niesmakiem. Oparł się o ścianę i czekał.
-Nie zapomnij umyć zębów i weź ten cholerny prysznic! Śmierdzisz.
Uśmiechnął się słysząc strumień lejącej się wody. Czekając na Walsha otworzył okno. Świeże powietrze od razu wpłynęło do środka pomieszczenia. Po dobrych piętnastu minutach w czasie których co chwilka spoglądał na zegarek, brunet opuścił łazienkę w samym ręczniku przewiązanym przez biodra. Drugim wycierał mokre włosy. Akira obserwował go jak wybiera jakieś ciuchy i wraca do łazienki. Przewrócił oczami.
-Zachowujesz się jak nieśmiała dziewica. Wszystko już widziałem!
-Dawno temu i to był epizod po którym obaj powiedzieliśmy sobie, że to był błąd ? dotarł go głos zza uchylonych drzwi.
-I bardzo dobrze, bo czułem się jakbym został przeleciany przez brata.
Walsh wrócił do pokoju w spodniach od garnituru i białej rozpiętej koszuli.
-Co ty tu właściwie robisz?
-Przyszedłem cię opierdzielić! I prawie zapomniał bym o tym. Gdzie ty masz łeb?! Jak mogłeś tak potraktować Shiraia! On tylko chciał małej pomocy. Nie zamierzał cię wiązać jakimś związkiem! Jesteś kompletnym idiotą. Myśl zanim coś powiesz! To wrażliwy chłopak! Wychowany w innych warunkach niż ty! Mam ochotę walnąć cię w tej twój zakuty łeb! - jak powiedział tak zrobił. Uderzył go w głowę gazetą wziętą ze stolika.
-Auu. Oszalałeś? - skulił się.
-Polubiłem Shi! Lubiłem z nim rozmawiać, a teraz przez ciebie on wraca do domu. Mam ci jutro zostawić na biurku jego wypowiedzenie! To fajny facet i też go lubisz. Widziałem jak na niego patrzysz! Jak pozwolisz mu wyjechać to będzie to błąd, którego ci nie wybaczę! Masz godzinę, żeby go tu sprowadzić z powrotem! Co mu powiesz to już twoja sprawa! Tylko bądź miły!
-Mam zatrzymywać kogoś kto bez mojej zgody chce się bawić w jakiś teatrzyk? Mam udawać przed jego rodzicami kochającego partnera?
-Tak! Jeden jedyny raz możesz coś dla kogoś zrobić. Nie być takim zakutym łbem!
-Ty wiesz, że jak tak wrzeszczysz to jesteś straszny?
-Nie zawsze jestem aniołkiem. Znasz mnie już wiele lat. Jest w moim mieszkaniu. Mam nadzieję, że jest. Od ciebie zależy co zrobisz. Ja ci tylko powiem, że nie wybaczę ci jak go stracimy!
-Już to mówiłeś.
-Ach tak. Powtarzam to, żebyś zapamiętał to sobie matole!
-Nie przezywaj mnie, bo naprawdę wylecisz.
-Tęsknił byś za mną. To co jedziesz do niego czy nie?

***

Umył kubek po herbacie. Wyrwał kartkę z notesu leżącego przy ekspresie do kawy i napisał kilka zdań do Akiry.
Aki jeszcze raz dziękuję ci za to, że przyjąłeś mnie pod swój dach. Mogłeś tego nie zrobić, przecież nie znałeś mnie. To, że razem pracujemy nie oznaczało, że nie jestem kimś złym. Mogłem cię skrzywdzić. Ty jednak nie przejąłeś się tym. Zaufałeś mi. Szybko poczułem do ciebie nić sympatii i przyjaźń, którą ty również mnie obdarzyłeś. Nie chcę stracić z tobą kontaktu. Tu jest mój adres xxxxxxxxxx Jeszcze raz ci z całego serca dziękuję. Całuję cię mocno.
Shirai.
PS. Klucze kładę tam gdzie zawsze.


Kartkę przyczepił dużym, kolorowym magnesem do drzwi lodówki. Przykro mu było, że tak to się potoczyło. Prawdopodobnie robił źle wyjeżdżając, ale nie umiał inaczej. Zegar na ścianie wskazywał, że za dwadzieścia pięć minut będzie miał autobus.
-Pora iść.
Przeszedł do salonu. Wziął swój plecak i walizkę, przypominając sobie jak to niedawno wyprowadzał się z wynajętego mieszkania. Teraz było inaczej, bo po pięciu latach wracał do rodziców, na stałe. Rozejrzał się po saloniku. Dobrze mu tu było. Skierował się do drzwi. Otworzył je i stanął jak wryty.
-Musimy porozmawiać - Raidon opuścił rękę, którą miał nacisnąć dzwonek - Ciesze się, że cię jeszcze zastałem.
-Nie wiem o czym pan chce ze mną rozmawiać? Już wszystko mi pan powiedział.
-Chcę ci wszystko wyjaśnić.
-Za chwilę mam autobus.. Musze iść, nie chcę się spóźnić. Proszę mnie przepuścić.
Raidon zagrodził mu skutecznie drogę kładąc ręce na framudze po obu stronach drzwi.
-Jeżeli po tym jak mnie wysłuchasz nadal będziesz chciał wrócić do rodziców to, przyrzekam, sam cię odwiozę. Tylko kilka minut proszę.
Jego mina świadczyła, że jest szczery, więc brązowooki wpuścił go do środka. Swoje rzeczy zostawił przy drzwiach. Usiadł na kanapie i wskazał miejsce Raidonowi. Mężczyzna przysiadł obok na skraju mebla, ale nie za blisko chłopaka. Popatrzył na niego.
-Wiem, że cię uraziłem. Potraktowałem porządnego chłopaka jak dziwkę. Nie wiedziałem, że jesteś tak bardzo wrażliwy. Przepraszam. Przepraszam za moje słowa. Byłem zły z powodu telefonu, który otrzymałem. To co mi powiedziałeś dołożyło do tego swoją cegiełkę i nie wytrzymałem.
-Nie musiałeś tego mówić. Nie jestem taki. Nie chciałem cię złapać tymi niby zaręczynami w coś co doprowadziło by do małżeństwa - nawet nie wiedział, że ponownie mówi mu na ty.
-Teraz to wiem. Na słowo ślub reaguję jak płachta na byka. Mam dość tego jak ktoś inny chce układać moje życie i to z kim mam być. Ty mimo, że to ma być tylko jeden weekend, gra dla twoich rodziców postąpiłeś tak samo. Przepraszam za to, że moje usta wypowiedziały to co usłyszałeś. Przepraszam za to, że moja głupota sprawiła tobie ból. Także tamten wieczór po bankiecie... ja cieszyłem się, że mnie nie odepchnąłeś. Przepraszam też za słowa dotyczące tamtej chwili. Za wszystko przepraszam, przepraszam, przepraszam i - przysunął się bliżej i wziął go za rękę - nie odchodź od naszej ekipy. Akira mi tego nie wybaczy. Ja sam sobie też nie. Zgadzam się również na granie twojego narzeczonego.
Shirai wysunął swoją dłoń z jego.
-Ile udziału w tym, że tu jesteś ma Yoshi?
-Sporo. Przyznaję, że to on mnie w pewnym sensie zmusił, abym tu przyszedł, ale gdybym nie chciał tego zrobić nie było by mnie teraz obok ciebie - dodał szybko widząc jak usta Shi układają się w wąską linię. Po tych słowach powróciły do swojej zwyczajowej zmysłowej formy.
-To dobry chłopak.
-Wierz mi potrafi wyjść z niego diabelski charakterek.
-Tylko w stosunku do tych, którzy na to zasługują - Shi rozluźnił się.
-Ja zasługiwałem. Zasługuję nawet na opieprz od ciebie.
-Więc mówisz, że chcesz mi jednak pomóc?
-Tak. Tylko nie rozumiem dlaczego to robisz. Czy to moralne okłamywać rodziców?
-Nie chcę patrzeć na ich twarze widząc na nich zawód jaki im sprawiłem - założył nogę na nogę - Wiele razy nie robiłem tego czego ode mnie oczekiwali. Myśl, że moje zdjęcie pojawia się w gazetach, kiedy jestem w ramionach obcego faceta z którym ponoć łączy mnie tylko seks, może i za kasę i widzą to wszyscy we wsi, jest dla nich dobijająca. Wolę udać, że jesteś mi kimś bliskim i potem zerwać nasze niby zaręczyny niż, aby sądzili, że się puszczam. To złe co chcę zrobić, ale nie mam wyjścia. Zacząłem tą grę i ją poprowadzę. Wkopałem nas obu w to wszystko i wiedz, że ci to wynagrodzę - po raz pierwszy tego dnia zatrzymał na nim wzrok dłużej niż na kilka sekund.
-Wynagrodzisz? - kąciki ust bruneta poszły nie znacznie w górę.
-O nie, nie, nie. Wiem co sobie myślisz. Nie w ten sposób. Mogę zaprosić cię na kolację, czy obiad do drogiej restauracji. Nic poza tym - zrobił znaczący gest rękoma.
Raidon pochylił się ku niemu.
-Powiedz co sobie wyobraziłeś? Czego bym zażądał...
-Ekhem Po tobie można się wszystkiego spodziewać.
-To też racja - wrócił do swojej poprzedniej pozycji - Co zrobisz jak twoi rodzice mnie pokochają? Sprawisz im ból zrywając ze mną.
-Powiem im, że jednak wolę być sam.
-Kolejne kłamstwo, żeby tylko nikt nie myślał o tobie?
-Nie kończ tego - podniósł dłoń do góry - Nie jestem też kłamcą. To pierwszy raz, kiedy to się dzieje.
-Wyprzedziłeś moje kolejne pytanie. Będziemy musieli lepiej się poznać, żeby twoi rodzice uwierzyli we wszystko.
-Mamy na to półtora tygodnia - Jego wzrok błądził po ścianach, meblach wszędzie tam gdzie nie siedział Raidon. Nie wiedział czemu czuje się przy nim niezręcznie. Myśl, że siedzi obok kogoś, kogo będzie musiał nazywać narzeczonym wprawiała go w stan lekkiego podniecenia co prowadziło do tego, że czuł się podenerwowany. Zdenerwowanie sprawiało, że zaczął bawić się swoimi palcami. Drgnął, kiedy poczuł jak dłoń bruneta nakrywa jego.
-Spokojnie. Damy sobie radę, kochanie.
-Co? Czemu kochanie? - tym razem nie odsunął rąk.
-Jak mam się do ciebie przy rodzicach zwracać?
-Po imieniu wystarczy.
-Wolałbym bardziej czule. Musimy przecież ćwiczyć, więc?
-Niech będzie to kochanie.
-To wybaczyłeś mi moje winy? - zapytał.
-Chyba tak.
-Zostajesz?
-Tak.
-To ubierz się w coś szykownego i zabieram cię do hotelu. Akira zobaczy na własne oczy, że mi wybaczyłeś.
-Poczekaj tu. Wybaczyłem, bo sam jestem sobie winien tego co zaszło wczoraj.
-Nie jesteś. Przynajmniej nie tak jak sądzisz. Mój ojciec ma w tym swój duży udział - Rozsiadł się wygodnie na kanapie, kiedy Shi zniknął za drzwiami sypialni. Mieszkanie Akiry znajdowało się na poddaszu jednego z nowych budynków, stojących przy głównej ulicy uniwersyteckiej. Salon był niewielki lecz niesamowicie przytulny. Emanował ciepłem, był taki jak jego właściciel.
Shi wrócił do salonu w ciemnym garniturze. Po raz kolejny potwierdził, że nie cierpi tak się ubierać. Uznał jednak, że musi go założyć na taką okazję. Zobaczywszy go Raidon wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
-Co takiego śmiesznego widzisz? - obruszył się.
-Wyglądasz jakbyś szedł na pogrzeb. Nie bądź taki sztywny, rozluźnij się. Po co ci garnitur?
-Ostatnio mnie w podobny wepchnąłeś.
-Tak, ale to było na oficjalnym bankiecie u snobistycznej parki. Teraz wszystko ma się odbyć w większym luzie - stanął blisko niego - Pozwolisz? - wskazał ręką na marynarkę.
Shi kiwnął głową. Mężczyzna zdjął mu jednym ruchem marynarkę i odrzucił ją na stolik. Koszulę w kolorze khaki wyciągnął mu na spodnie, okrywając zgrabne i wąskie biodra. To była jednak z takich koszul, która świetnie nadawała się do noszenia w obu wersjach.
-Krawat. Hm. Uwielbiam facetom zdejmować krawat.
-Wiązać ich pewnie też?
-Tylko za ich zgodą - poluźnił węzeł - Tobie zostawię go takim. I mamy elegancki nieład. Wyglądasz jak wyluzowany i mający wszystko gdzieś koleś.
-Ale ja nie mam niczego gdzieś.
-Na sali będzie masa dziennikarzy i jak zobaczą cię takim nie będą śmieli podejść do ciebie. Akira musi cię tylko uczesać. Czegoś mi tu jeszcze brakuje - podparł brodę ręką i przyjrzał się chłopakowi - A jak mogłem to pominąć - rozpiął mu górny guzik i postawił kołnierz, przypadkiem muskając szyję młodszego mężczyzny.
-Jesteś stylistą, czy jak?
-Jako model musiałem nauczyć się kilku sztuczek pod tytułem: Jak zakasować wszystkich, tym co w danej chwili masz na sobie.
-Aha - przełknął ślinę, kiedy dotarło do niego co Raidon powiedział chwilę temu - O cholera, cholera, cholera - zaczął chodzić w kółko po pokoju.
-Co jest?
-Dziennikarze. Tam będą dziennikarze. Ja nigdzie nie jadę. Zobaczą mnie ciebie i powrócą do naszego gorącego romansu.
-Nie panikuj.
-Jak mam tego nie robić nie pomyślałem o tym. Znów zaczną gadać, że uwiodłem bogatego szefa?
-Powiemy im, że jesteś moim narzeczonym.
-CO?
-A co nie jesteś nim? Przynajmniej na jakiś czas. Napiszą o tym w gazetach i twoi rodzice tym bardziej uwierzą nam w ten związek. Powiem im, że nie sypiasz ze mną dla kasy.
-W ogóle z tobą nie śpię.
-Oni tego nie wiedzą. Zrobimy małe przedstawienie? Damy sępom pokarm? Oczywiście wtedy, kiedy wypłynie temat w innym przypadku siedzimy cicho.
-Co z ludźmi w biurze? Wiesz co sobie pomyślą?
-Bliscy poznają prawdę, a inni będą myśleć to co zobaczą. Poza tym znają mnie i nie wiem czy uwierzą. Jednak będą milczeć, wiedząc, ze pewnie chcę mieć spokój od randkowych propozycji i dlatego udaję.
-Znają cię.
-Ja się nie wiążę związkami tego typu. Nie zamierzam się żenić.
-Nigdy?
-Nigdy. To co wchodzisz w to, czy tchórzysz? Będzie świetna zabawa, kochanie.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum