The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 18:42:24   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Rock penetrowany pędzlem 9



KOT
Cz. II. Tajemnic Rena ciąg dalszy, czyli kim jest Tyler? Szalejące libido, lody i balet

No więc tak. Bzyknąłem Rena. Prawdę mówiąc, trudno mi wyjaśnić, dlaczego. Po prostu czułem, że chcę, to chyba normalne, nie? To było kilka tygodni temu, ale ciągle się z niego nabijałem - czule, z miłością. Na szczęście Ren miał całkiem inne podejście niż Kaien, dlatego nie musiałem go błagać ani nic z tych rzeczy. Na początku trochę się droczył, ale potem uległ. Tym razem wszystko było inaczej, bo byłem pewny siebie i doskonale wiedziałem, co robię. No i mogliśmy teraz bezkarnie tryskać sobie do dupy, ust i tak dalej, nie? Wiem, obrzydliwy ze mnie wstręciuch. To wszystko z miłości, mówiłem już.
Oczywiście najpierw zająłem się jego tyłkiem, bo przecież nie mógłbym pozbawić go tej przyjemności. Każdy lubił rimming. Miętoszenie jajuszków, lizanie dziury i gryzienie w pośladek. Przynajmniej Ren lubił. Szkoda, że tak rzadko to robiłem. Miałem jednak nadzieję, że to się zmieni. Uwielbiałem, gdy mruczał, sapał i poruszał tyłkiem. Ja wsuwałem mu język do środka i lizałem, lizałem, lizałem.
Lizałem.
Całowałem jego pośladki, masowałem wrażliwe uda, a potem leniwie trzepałem. Nie potrzebowałem do tego korków ani masażerów. Nie tym razem. Chciałem po prostu go zdominować. Może nie kręciło mnie aż tak bycie na górze, ale no, czasem lubiłem. Zwłaszcza że teraz libido szalało. Zwłaszcza że Ren mruczał i sapał. Zwłaszcza że wyginał się bezczelnie i prowokował. Pewnie myślał, że nie wytrzymam i go bzyknę.
Wytrzymałem. Najpierw wylizałem go tak, że odleciał, a potem jeszcze zrobiłem loda stulecia. Wiedziałem, że będzie hardy, dzielny i twardy, więc starałem się z całych sił.
Udało się. Doszedł mi na klatkę piersiową, a potem opadł na łóżko i ciężko westchnął.
Lubiłem, gdy był taki zjebany, miał wtedy takie fajne, rozmarzone spojrzenie. Był taki łagodny i zaspokojony.
Oczywiście go bzyknąłem. Później, gdy znów mu stanął, bo nie chciałem go męczyć. Wiedziałem, że był nadwrażliwy po wytrysku.
Nie rżnąłem go jednak na pieska, bo sam mnie sprowokował. Rozsunął uda i spojrzał na mnie tak, że straciłem głowę. Ale właśnie dlatego podczas ruchania mogłem patrzeć mu w oczy. Nie był ani trochę uległy. Nigdy nie był. Spojrzenie miał nieco zadziorne i chyba nawet czerpał z tego przyjemność.
Chyba nawet...
Na pewno czerpał. A ja starałem się zadowolić go najlepiej, jak potrafiłem. Może to i było rżnięcie, ale na pewno zadbałem o jego przyjemność. W ogóle czułem się taki dojrzałym, wspaniałym Kotem, który rucha swojego domina. To było trochę dziwne, ale też szalenie podniecające. Jak teraz o tym myślę, to serio nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Teraz bym pewnie nie chciał. Wolałem, jak to Ren mnie grzmocił.
Ale wtedy byłem jak na haju. Co ciekawe, nie byłem ani trochę brutalny. Dupę miał ciasną, stękał cudownie, spojrzenie też miał zadziorne. Cały Ren. Nawet jak ulega, to dominuje.
Ale porządnie go wybzykałem. Potem to nawet założyłem sobie ringa, a Ren zaczął się ze mnie nabijać.
Chuj.
No ale przecież nie chciałem zbyt szybko dojść, gdy to ja byłem ruchaczem. W ogóle ostatnio miałem wrażenie, że coś się ze mną działo. Nie wiedziałem tylko, co. Bzykałem się tyle, że Kaien mógłby mi pozazdrościć. Oni z Senju byli teraz grzecznymi chłop... Co?
W życiu.
Pewnie też rżnęli się z Yukim i Emilem. Ja też chciałem, ale miałem za dużo spraw na głowie. Dlatego taka odskocznia była bardzo ważna. Dlatego kochałem Rena za to, że nie marudził jak Kaien. Dlatego wygrzmociłem go tak, że stękał i tryskał jak fontanna. Dlatego czułem się dumny jak cholera. Dlatego w górach znowu mnie poniosło i znów to zrobiłem.
Nie rozumiałem siebie, ale nie mogłem żyć bez seksu. Dobrze, że wróciłem.
Po wszystkim paliliśmy na balkonie, a ja byłem pewien, że Rena jeszcze długo będzie boleć odbyt.
Mówił, że nie, ale byłem pewien, że kłamał. Chyba rozkręcałem się coraz bardziej, ale czasami moje myśli mnie przerażały. Pewnie mąż miał rację i powinienem zmienić terapeutę.
Martwiło mnie trochę to, że Ren nie proponował sesji. Znowu dużo pracował, dlatego pomyślałem, że ten wypad do Stanów dobrze mu zrobi. No i miałem nadzieję, że Makoto jednak jest w porządku.

* * * * *
- Wracajcie do domu, dołączymy później - powiedział Ren, gdy przedstawienie dobiegło końca.
- Myślałam, że wrócimy razem? - zdziwiła się mamusia, ale pokręciłem głową.
- Nie. Benny pójdzie z wami.
- Kocie. - Ren nie był zachwycony, ale miałem to gdzieś.
Musiałem zadbać o ich bezpieczeństwo. Poza tym Benny dostawał za to niezłą kasę, więc niech się stara.
- Wracamy do hotelu, muszę się przebrać - powiedziała mama Rena, a potem spojrzała ostro na męża.
O co jej chodziło? Zachowywała się dzisiaj nieco dziwnie.
- Przygotuję kolację. Poza tym Klaus kupił dobre wino. Dużo dobrego wina. - Uśmiechnęła się mamusia, a Haruki też zaczął się szczerzyć.
- Chętnie wpadniemy, nie, Seiko? Nie podobał ci się chłopak?
- Co? Mariusz? Był dobry - powiedziała, masując skronie. - Po prostu głowa mnie trochę boli.
- Nie Mariusz, tylko Marcel.
- A co to za różnica?
- Seiko, mam coś jeszcze, na pewno pomoże ci na ból głowy - wtrąciła nagle mamusia, a ja zacząłem się zastanawiać, co takiego miała na myśli.
Mnie występ się spodobał, widziałem, że Ren też się ślinił. Seiko chyba również była zachwycona, po prostu teraz znowu była sobą. Ja chyba nigdy nie zrozumiem tej kobiety. Była sztywna, trochę surowa, często spięta i zarozumiała.
- Nie wiedziałem, że balet może być taki ładny - powiedziałem, gdy skierowaliśmy się do wyjścia.
- Rozumiem, że masz na myśli Marcela? - Ren dalej się ze mnie nabijał.
Serio zacząłem myśleć, że jest zazdrosny o mój platoniczny zachwyt.
- Oczywiście. Chłopak ma talent.
- Też mi się spodobał, był taki zmysłowy - zgodziła się mamusia, a ja wywróciłem oczami.
- Bo jest młody i ładny - podsumował Klaus.
- Ludzie, on ma siedemnaście lat.
No właśnie.
- Dołączymy później - powtórzył Ren, a Seiko znowu się spięła.
- W porządku. Zajmę się nimi. - Zaśmiała się mamusia, a Klaus objął ją ramieniem.
- Idźcie już, bo zbiera się tłum gapiów - zauważyłem, gdy Seiko zaczęła się rozglądać.
- Wy to macie ciężko - wtrącił Haruki, a ja tylko westchnąłem.
Byłem już do tego przyzwyczajony, oni nie bardzo. Poza tym nie chciałem ich w to wciągać. Media były bezlitosne.

Pogadałem trochę z fanami, ale i tak szukałem wzrokiem Marcela. Kilka minut temu chyba rozmawiał z bratem, potem z jakąś babką, pewnie dziennikarką. Później na chwilę zniknął mi z oczu, ale przecież byłem Kotem, nie? Dla mnie nie było rzeczy niemożliwych. Zresztą Marcel sam mnie dostrzegł i pewnie od razu skojarzył. Wtedy na lotnisku chyba też skojarzył. Uśmiechnąłem się do niego, a Ren szturchnął mnie w bok.
- Ale co?
- Ślinisz się - powiedział, ale tylko fuknąłem.
- Nic z tych rzeczy.
- Chodź, na pewno też chce z nami pogadać.
- Skąd wiesz?
- Przecież widzę.
- Oj, Ren, twoja pewność siebie mnie czasem zadziwia. - Westchnąłem, a on uszczypnął mnie w biodro. - Co robisz?
- Nic. To ty tu jesteś panem. Myślisz, że o nas napiszą? - spytał, gdy skierowaliśmy się w stronę Marcela.
- Pewnie już napisali.
Miałem to gdzieś. Prawie. Chłopak odwrócił się w naszą stronę i chyba się nieco zmieszał.
- Cześć, jestem Kot - powiedziałem, podając mu rękę, a jakiś krępy koleś spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Wiem. Marcel. - Uśmiechnął się szeroko, a potem zerknął na Rena. - Widziałem was na lotnisku.
- No, my ciebie też.
- Nie wiedziałem, że jesteście w Stanach.
- Odwiedzamy rodzinkę.
- Trochę o was czytałem, jesteście chyba dość popularni.
- Trochę. Tutaj chyba mniej.
- Wątpię - powiedział Ren, bo krępy facet, który pilnował (?) Marcela, zerknął na trzy napalone fanki, które próbowały mnie dorwać.
- Cudowny występ, naprawdę. Nie sądziłem, że aż tak mi się spodoba - powiedziałem, lustrując chłopaka wzrokiem.

Naprawdę był ładny. Może nie w moim typie, bo wolałem tajemniczych brunetów, ale miał coś fajnego w spojrzeniu. Młodzieńczy zadzior? Energię? Tak się wyginał na scenie, że...
Cholera, Kot, nie podniecaj się, bo ci stanie.
- Ale serio, byłeś niesamowity.
- Chcesz autograf? - Zaśmiał się, a potem zerknął na Rena.
Ciekawe, czy od razu załapał? Na początku nie miałem zamiaru demoralizować gówniarza, bo przecież był nieletni. Ale, no... Sam nie wiem.
Cholera, popierdoliło mnie do reszty.
- Naprawdę dałeś czadu, młody. - Uśmiechnąłem się zaczepnie, a on prychnął i zmarszczył brwi.
- Normalnie pękam z dumy. Dzięki.
- Pyskaty jak ty - wtrącił Ren, a Marcel spojrzał na niego zadziornie.
- Co?
- Ren, cicho bądź. Marcel, masz jakieś plany na wieczór? - spytałem pewnym tonem, a chłopak chyba się zdziwił.
- No normalnie mnie zaszczyt kopnął, nie wierzę - powiedział, próbując ukryć lekkie zmieszanie. - Jestem trochę wyczerpany. Jakby co, to wiecie, taki występ jest naprawdę męczący.
- Nie wątpię, dałeś z siebie wszystko - przyznałem mu rację. - Wiesz, że ja się na tym nie znam, ale to było cholernie dobre.
- No, ciężko ćwiczyłem, ale pewnie wiesz coś o tym. - Spojrzał mi w oczy, ale wzrok miał teraz łagodny i trochę wyczekujący.
- Nigdy nie sądziłem, że balet może być taki fajny. - Uśmiechnąłem się i zauważyłem, że Marcelowi trochę drżały nogi w kolanach.
Ze strachu? Pewnie pomyślał, że jestem zbokiem i gwałcę dzieci.
Kurwa, Kot.
A jak jego ochroniarz mnie pobije? Yyyyyh, chwila, jaki ochroniarz? Ten facet chyba nie miał nic wspólnego z Marcelem, bo już zniknął. Może to był po prostu jakiś pracownik teatru albo coś.
Dobra, nieważne.
- No bo ja jestem fajny - powiedział młody, a potem lekko się zgiął. - Cholera, ale te skurcze mnie wkurzają - dodał i zaczął masować uda.
Boże, ale ze mnie tępak. Jaki strach? Po prostu mięśnie mu drżały z przeciążenia.
- Jeśli chcesz, możemy się wybrać na kolację czy coś - powiedziałem, a on spojrzał mi w oczy. - Pogadać, dobrze zjeść i takie tam. No chyba że jesz tylko listki sałaty. - Nie mogłem mu nie dowalić.
- Ale śmieszne - prychnął. - Nie jestem babą. Jem normalnie.
- Dzięki bogu. - Odetchnąłem z ulgą.
Co ja gadam? Jaka kolacja?
- Muszę tylko zabrać kilka rzeczy - powiedział i wyprostował się. - Myślałem, że jesteś... no wiesz.
- No wiesz?
- Bardziej... niedostępny? - Spojrzał na mnie uważnie, a Ren parsknął śmiechem.
- Co masz na myśli?
- No jesteś taki normalny. Towarzyski, odważny, cwany. Myślałem, że będziesz zarozumiałym dupkiem - powiedział łagodnym tonem.
- Z tym do Kaiena - uśmiechnąłem się, a Marcel znowu lekko się zmieszał. - Nie naciskam, jakby co - dodałem, a jakaś fanka poprosiła mnie o autograf.

Ren rozmawiał o czymś z Marcelem, a ja pozowałem do zdjęć. Ciekawe, co tam u mamuśki. Seiko była dziś bardzo wredna, Haruki nieco spięty. Pewnie się pokłócili albo coś.
- Dobra, to jak będzie? - spytałem, a Marcel wyjął z kieszeni komórkę.
- Muszę zadzwonić do kolegi. - Uśmiechnął się, a ja wyszczerzyłem się jak dureń.
- Kolegi?
- Tak - zaśmiał się i przyłożył komórkę do ucha. - Bez niego nigdzie nie idę.
- Więc się zgadzasz? - spytałem, a on posłał mi zadziorne spojrzenie.
Cudowny.
Jego kolega długo nie odbierał, ale w końcu się odezwał. Gdybym był na miejscu Marcela, pewnie też bym dmuchał na zimne.
- Spałeś? Tak wcześnie? Rozmawiam właśnie z Kotem. Tak. Nie, z Kotem. Tak, z tym Kotem. Nie, nie piłem. Tyler, proszę cię. Tak, stoi przede mną. Zaprasza nas na kolację.
Nas?
- W sumie... nie wiem. Zgodziłem się - powiedział, a potem spojrzał na mnie. - Tyler, pójdziesz ze mną?
Czyżby orgietka?
- Kocie, dokąd pojedziemy? - spytał, a ja zerknąłem na Rena.
- Do hotelu? Zatrzymaliśmy się niedaleko - powiedział mój hot mąż, a chłopak drgnął.
- Do hotelu? - spytał i zmarszczył brwi.
- Tak.
- Tyler, kolacja w hotelu - powiedział z sarkazmem w głosie, a potem znowu posłał mi zaczepne spojrzenie.
Gówniarz.
- Tyler mówi, że możemy wpaść do niego. To lepsze niż hotel, co wy na to? Spokojnie, on też jest tancerzem.
- Czemu nie? - Ren uśmiechnął się zabójczo, a ja poczułem przyjemne łaskotki w dole brzucha.
- Mnie też pasuje - przytaknąłem, a Marcel uśmiechnął się łagodnie.
Wiem, że byłem bezczelny, ale mogłem wszystko. Mówiłem już, że jestem boski.

* * * * *

Tyler był fajny i miał fajne mieszkanie. Moim zdaniem był trochę podobny do Rena, ponieważ też był nieco tajemniczy i miał takie miękkie, zgrabne ruchy. Był tylko bardziej zadziorny. Taki typ buntownika, na którego poleciałaby każda laska. I nie tylko laska, bo z tego, co zrozumiałem, Marcel też na niego leciał. Dowiedziałem się również, że podobno był gwiazdą. Pewnie dlatego nie ruszyła go nasza wizyta.
Albo ruszyła, ale ładnie to ukrywał.
Młody powiedział też, że z powodu kontuzji Tyler ma przerwę, a jego rola przypadła właśnie Marcelowi. Nie wnikałem, ale od razu skapnąłem się, co ich łączy. Nie spinałem się ani trochę, bo to miała być tylko fajna zabawa. Tak, jak w domku w górach. Jak u Yukiego. Jak u Reiry. Mówiłem przecież, że chcę korzystać z życia.
Wystarczyły mi trzy piwa i już nie odbierałem telefonów od mamusi. Odbierał Ren. Tłumaczył, że spotkaliśmy znajomych i mają się o nas nie martwić. Podobno nieźle się bawili, co mnie trochę rozwaliło. Jakoś nie wyobrażałem sobie dobrze bawiącej się Seiko. Całe szczęście, że Ren nie był taki sztywny.
- Nie no, spoko, nie musisz się wstydzić - powiedziałem do Marcela, gdy Tyler kazał mu zdjąć koszulkę.
- Spadaj - mruknął i skrzyżował ręce na piersi. - Sami się rozbierzcie.
- Uroczy. - Ren zabrał mi butelkę, a ja wydąłem wargi.
- Oddawaj.
- Nie pij więcej, skarbie.
Czyli jak zwykle.
- Spoko, moglibyśmy ich upić - wtrącił Tyler, a ja zerknąłem na Marcela.
Byłem już nieco pijany, ale na pewno mógłbym wypić więcej.
- Myślałem, że będziesz padnięty po występie. - Tyler spojrzał pytająco na młodego, a on wywrócił oczami.
- No byłem. Ale taka okazja może już się nie powtórzyć. Trochę kosmos - powiedział, a ja kiwnąłem głową.
- No.
- Po prostu podszedł do mnie tak bezczelnie i zaproponował seks.
- Wcale nie - oburzyłem się, a Tyler zaczął się śmiać.
- A właśnie, że tak. W sumie to nawet cię podziwiam, wiesz? - Spojrzał mi w oczy, a ja znowu poczułem ciepło w dole brzucha.
- Artyści zawsze mają jakieś odchyły - stwierdził Tyler, a Marcel zdjął gumkę z włosów.
Miał fajne włosy. Takie jasne i puszyste, trochę jak Senju.
- Ty też jesteś artystą - mruknął, a jego chyba-pan spojrzał na mnie.
- To czym się zajmiemy? - spytał, a ja poczułem ciarki na plecach.
- Czymś przyjemnym? - Ren najwyraźniej już chciałby przejść do czynów.
- Na przykład?
- Spytaj Marcela.
- Marcel?
- Dlaczego mnie? - oburzył się, a ja pomyślałem, że jest naprawdę uroczy.
Taki trochę kozak, ale całkiem fajny, no i ładny.

Lubiłem ładnych ludzi. Tyler też był ładny i trochę podobny do Rena. Może dlatego siedziałem jak idiota z erekcją w gaciach... Na bank był panem młodego. Ciekawe, czy Marcel dałby się wychłostać?
Chłostałbym.
- Ren, idziesz zapalić? - spytał tajemniczy Tyler, a mój hot mąż kiwnął głową i uśmiechnął się cholernie dwuznacznie.
Pewnie już coś knuli. Marcel nie palił. Gdy zostaliśmy sami, przysunąłem się bliżej i wziąłem piwo.
- Życie jest zaskakujące, co? - powiedziałem, a on uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.
- No jest.
- Jakby co, to naprawdę podobał mi się twój występ. Sam jestem zaskoczony.
- Nie masz ochroniarza? - spytał, a ja położyłem mu rękę na udzie.
- Mam, ale pilnuje mojej mamusi. I rodziców Rena. Znaczy, nie wiem, gdzie jest teraz, ale to nieważne.
- Może też kiedyś będę sławny i będę miał ochroniarza? - mruknął, a ja dotknąłem jego ramienia.
- Masz talent, musisz tylko ciężko pracować. Cholera, to takie banalne. - Westchnąłem, a Marcel wybuchnął śmiechem.
- Ty serio jesteś fajny.
- Wiem, ty też. Na scenie byłeś niesamowity. Z Tylerem też się tak wyginasz?
- A ty z Renem?
- Nie - wyszczerzyłem się, a on odgarnął włosy i znowu na mnie spojrzał. - Masz ładny kolor oczu.
- Flirtujesz ze mną?
- Nie - zaśmiałem się i pomyślałem, że wygląda jak zadziorny, napalony kot, dlatego postanowiłem działać.

Przysunąłem się bliżej i po prostu go pocałowałem. Odwzajemnił - nieco delikatnie, pytająco. Pogładziłem Marcela po włosach, a on sapnął i pogłębił pocałunek. Chyba się trochę nakręcił, bo oddech miał przyśpieszony i bardzo nierówny. Niestety, nie lizaliśmy się długo, bo wróciły samce alfa.
- Chyba się polubili - powiedział Tyler, a Marcel odsunął się i trochę zmieszał.
- Myślicie, że się zgramy? - spytałem, gładząc jego udo.
- Chyba już się zgraliście?
- Spadaj, co?
- Kotek, chodź tu - powiedział Ren, a ja wydąłem wargi.
- Myślę, że powinniśmy zacząć od Marcela - stwierdziłem, a chłopak fuknął jak wściekły kot.
- Dlaczego znowu ode mnie?
- Bo jesteś najmłodszy - powiedział Tyler.
No właśnie, nieletni. Może Tyler lubił młodych?
- No i dobra. - Marcel zdjął koszulkę, a potem spojrzał na niego prowokująco. - Co teraz?
- A co byś chciał?
- Ja tam chciałbym seksić się do rana, ale jeszcze chętniej wybiczowałbym jego dupę - powiedziałem, a chłopak najpierw zamrugał, a potem zaczął się śmiać.
- Nie możesz biczować jego dupy, przykro mi. - Tyler zaczął rozpinać koszulę, a ja zerknąłem na Rena.
- Tylko żartowałem.
Myliłem się? Nie byli sado-maso?
- Tylko ja mogę to robić - dodał po chwili. - A tak poważnie to po prostu powinien odpocząć. Na pewno jest wyczerpany.
- Wcale nie - zaprzeczył Marcel, ale wiedziałem, że kłamie.
- Dobra, sofciki też mogą być - powiedziałem, a Ren zaczął się śmiać. - Z czego rżysz?
- Twoja mama napisała, że palą trawkę.
- Co? Chyba żartujesz.
- Nie żartuję.
- Twoja też?
- Tak.
- Nie wierzę. - Zabrałem Renowi komórkę i sam przeczytałem wiadomość. - O cholera.
- Chyba macie fajnych rodziców - wtrącił Tyler, a ja kiwnąłem głową.
- Mam nadzieję, że to zostanie między nami - powiedział Ren, a Tyler spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Co zostanie między nami?
- To, co zamierzamy zrobić.
- A co zamierzamy zrobić? - Uśmiechnął się zadziornie, a ja pomyślałem, że Ren ma rację.
Ciekawe, czy Tyler mu się podobał? Bo Kaien chyba tak.

Ktoś musiał zacząć, więc to byłem ja. Poza tym już lizałem się z młodym. Cholera, ale serio? MAMA RENA PALIŁA TRAWKĘ? Ja chyba śnię. Albo to moja mamusia ją zgwałciła.
Dobra, nieważne.
Marcel był odrobinę spięty, ale objąłem go ramieniem, a potem złapałem za brodę i pocałowałem w usta. Czułem, jak powoli się rozluźnia. Pogładziłem jego klatkę piersiową i skupiłem się na sutkach. Sam też zacząłem powoli odpływać. Tyler wsunął mi ręce pod koszulę, a Ren usiadł bliżej Marcela i pogładził go po włosach.
- Macie gumki? - spytałem, a Tyler ugryzł mnie lekko w szyję.
- Pewnie. - Wsunął mi palce we włosy, a potem przyciągnął bliżej i pocałował w usta.
Zupełnie inaczej niż młody - namiętnie, głęboko, choć niezbyt natarczywie. Był stanowczy i wcale się nie spinał. Rozbierał mnie drażniąco powoli, ale gdy chciałem zdjąć bokserki, nie pozwolił mi. Przyciągnął do siebie Marcela, a potem pchnął go w kierunku mojego krocza.
Normalnie domin pierwsza klasa.
Spojrzałem hardo na Tylera, a potem zacząłem się szczerzyć. Marcel natomiast już mnie lizał.
Przez bokserki.
Drań.
Najpierw tylko dotykał lekko językiem, a później zaczął ssać. Tyler gładził go po włosach, a Ren już wkładał młodemu palce w tyłek. Nawet nie zdążyłem zauważyć, kiedy zdążył go rozebrać. Te niepełne, drażniące pieszczoty były nieco wkurzające, ale w pewnym stopniu nakręcały nawet bardziej niż bezpośredni oral.

Najpierw tylko się dotykaliśmy. Trzepaliśmy sobie, całowaliśmy się i ocieraliśmy sutkami. Tyler macał moje pośladki, a ja sapałem i tuliłem się do Marcela. Ren natomiast grzebał mu w tyłku. Gdy założył gumkę i złapał chłopaka za biodra, zrobiło mi się gorąco. Czułem na karku ciepły oddech Tylera i wariowałem. Drań był niezwykle zmysłowy i nieco zadziorny. Też założyłem gumkę, bo miałem nadzieję, że sobie porucham, zwłaszcza że Marcel odwrócił się do Rena przodem, więc mogłem podziwiać jego młodą, jędrną dupę. Nic dziwnego, skoro miał takie wyczerpujące treningi. Chciałem znowu przysunąć się bliżej i go wymacać, ale Tyler mi nie pozwolił. Złapał mnie w pasie i nasadził na swojego fiuta.
A co mi tam.
Sam zacząłem się poruszać, a Marcel objął Rena za szyję i też nabił się na jego członek. Uśmiechnąłem się prowokująco, a potem głośno, nieco wulgarnie zastękałem. Marcel jęknął, a Ren wbił się głębiej. Tyler bez przerwy masował moje sutki, a ja skakałem na jego penisie. Podobało mi się, ale i tak marzyłem o dupie Marcela.
W ogóle wszystko było teraz takie proste. Nie tylko teraz - ogólnie wszystko było proste. Najpierw Yuki i Emil, potem Kaien i Senju. Był jeszcze niewinny epizod z Akihiko. Teraz Marcel, który podobno był wschodzącą gwiazdą baletu, a oprócz tego jego chyba-domin, który też był znany. Serio, nigdy nie sądziłem, że będę aż tak zaliczać. Zwykle to ja nabijałem się z Kaiena.

Gdy Tyler zacisnął palce na moich sutkach, pisnąłem i szarpnąłem się.
- Spokojnie, kotku. - Zaśmiał się i pocałował mnie w kark.
- Nie lubię. Nie rób tak - wysapałem, a potem wygiąłem się w plecach, bo trafił w prostatę.
- A tak lubisz? - spytał niskim, zmysłowym głosem, a ja pomyślałem, że w tym też jest podobny do Rena.
Chociaż nie. Stop. Kaien też tak czasem mruczy.
Marcel jęknął, a potem przysunął się do mnie bliżej i zaczął obciągać. Tak po prostu. Widziałem, że też nieźle się nakręcił. Zuch młody, nareszcie wyluzował. Kręciłem dupą, a Tyler masował moje sutki. Marcel ssał, lizał i mlaskał, a Ren trzymał go za biodra i bzykał. Fajnie, bo mogłem mieć z mężem kontakt wzrokowy. Żaden z nas nie musiał o nic pytać. Ja nie byłem nigdy zazdrosny, Ren też nie. Tyler wymiętosił mnie tak, że zacząłem się wyrywać, ale nie chciał mnie puścić. Wchodził coraz szybciej, a Marcel zdjął mi gumkę i zaczął trzepać. Przytuliłem się do Tylera plecami i jęczałem jak marcujący kot. Ren jedną ręką trzymał gówniarza za włosy, a drugą za biodro. Serio, cieszyłem się, że byliśmy tak dopasowani. Patrzenie na to, jak rucha Marcela, sprawiało mi dziką, chorą przyjemność. Miałem nadzieję, że Kaien i Senju będą chcieli powtórzyć naszą rodzinną orgię.

Gdy zacząłem dygotać, Tyler mnie puścił, a ja od razu przysunąłem się do Marcela i po prostu trysnąłem mu na plecy. Wszystko tak cudownie, przyjemnie drgało, wirowało i pulsowało. Byłem pijany i zaspokojony. Pocałowałem Rena w usta, a potem wmasowałem Marcelowi spermę w skórę.
- Chodź tu - odezwał się jego domin, a ja spojrzałem na niego, mrużąc oczy.
- Bo co? - Pochyliłem się i pocałowałem Marcela w usta.
Sapnął i spuścił głowę, bo Ren nie przestawał go rżnąć. Tyler objął mnie w pasie, a ja otarłem się o niego i zamknąłem oczy. Naprawdę był zmysłowy.
- Podobasz mi się - szepnąłem, gdy lizał moją szyję.
- Nie wątpię - zaśmiał się i pogładził Marcela po ramieniu.
Potem pocałował mnie w usta, a później przysunął się do chłopaka bliżej i kazał obciągać. Ja siedziałem na łóżku i tylko się przyglądałem. Byłem już zaspokojony. Gładziłem Tylera po plecach, a on trzymał Marcela za włosy i pieprzył w usta. Mój hot mąż natomiast posuwał chłopaka od tyłu. Niezłe combo.
Piękne.
Cudowne.
Szkoda, że ja już nie mogłem.
Marcel ssał i lizał, przy tym sapiąc i mrucząc, co mnie jeszcze bardziej nakręcało. Gładziłem swój mięciutki penis i miałem nadzieję, że jeszcze tu trochę zostaniemy, bo chciałbym to powtórzyć. Przecież nie bzyknąłem jeszcze gówniarza.
W końcu Tyler doszedł Marcelowi na twarz, a Ren na pośladki. Czułem się nieco olany, ale po wszystkim Ren objął mnie w talii i pocałował w usta. Marcel poszedł do łazienki, a my na balkon zapalić. Też się potem przyłączył, a Tyler wepchnął mu papierosa w usta.
- Podobno nie palisz - powiedziałem, macając jego udo.
- Nie palę.
- To widać.
- Należy mu się. Ma ktoś ochotę na pizzę? - spytał Tyler i pogładził chłopaka po włosach.
- Tak. Umieram z głodu - powiedziałem i objąłem Rena ramieniem.
- To chyba niezły pomysł - zgodził się mój hot mąż, a ja pomyślałem, że dawno nie jadłem pizzy.
No i wciąż miałem nadzieję, że będzie powtórka.

Była. Ooooooch, była.
Ale od początku.
Ponieważ mój flaczek powoli odzyskiwał siły, a ja byłem w świetnym nastroju, znowu zacząłem się wygłupiać. Gadaliśmy o koncertach, o treningach i ogólnie o wszystkim i o niczym. Marcel ziewnął, co mnie rozbawiło, postanowiłem więc go obudzić.
Fiutem. I pizzą.
- Smakuje ci? - spytał Tyler, gdy młody zlizywał mi sos z penisa.
- Tak - mruknął, a Ren spojrzał mi w oczy.
Zrozumiał. Pogładził Marcela po włosach, a potem zerknął na Tylera.
- Chcecie to powtórzyć? - spytałem, a pan domin uśmiechnął się zadziornie.
- Nigdy nie sądziłem, że będę... - Marcel fuknął, bo uciszyłem go penisem.
- Tak, my też - dokończył Ren, a Tyler spojrzał na niego wyczekująco.
- Wrócisz kiedyś na scenę? - spytałem, a on westchnął i pogładził chłopaka po głowie.
- Mam taki zamiar. Czeka mnie jeszcze jedna operacja.
- Chciałbym zobaczyć cię w akcji.
- Ja też bym chciał. - Marcel oblizał wargi i odsunął się, a Tyler objął go od tyłu.
- Zapewniam, że zobaczycie. Kiedyś. - Uśmiechnął się i rozsunął chłopakowi uda. - To co? Jedziemy dalej?
- Tak - wyszczerzyłem się i dojadłem kawałek pizzy.
- Marcel pewnie chciałby inny sosik. - Tyler wsunął chłopakowi dłoń w bokserki i zaczął go pobudzać. - Napaliłeś się?
- Trochę - mruknął młody, nie otwierając oczu.
Przysunąłem się do niego i pocałowałem w usta. Tyler całował go w kark, a ja czułem, jak Ren gładzi moje plecy, a potem obejmuje w pasie. Znowu zrobiło mi się gorąco. Ostatnio bardzo polubiłem seks grupowy.
Ostatnio, pff. Zawsze lubiłem, ale teraz po prostu zacząłem to robić. Chociaż nie, kiedyś robiłem z Ablem.
Abel. Kurde, to były czasy. Nie do wiary, że Ren kiedyś...
- Nie odpływaj. - Usłyszałem głos męża.
- Nie odpływam - szepnąłem, a Marcel pocałował mnie w usta - zachęcająco, pobudzająco, ale dość delikatnie.

Wsunął język do środka, a potem sapnął i otarł się o mnie klatką piersiową. Nie zdążyłem jednak się wkręcić, bo Tyler odciągnął go za włosy i sam mnie pocałował. Ren chyba lizał się z Marcelem, bo słyszałem te charakterystyczne odgłosy mlaskania. Było mi tak ciepło, przyjemnie i spokojnie. Znowu pocałowałem Marcela, a Tyler pocałował Rena.
Całowali się. Dotykali i wcale nie walczyli o dominację. Zupełnie inaczej niż z Kaienem. Nie chciałem im przerywać, więc skupiłem się na Marcelu. Pocałowałem go w kark i objąłem, a on przytulił się do mnie plecami. Był tak cudownie rozgrzany, spocony i nakręcony, że nie mogłem się powstrzymać - po prostu uniosłem go za biodra i wszedłem w niego. Jęknął stłumionym głosem i przechylił głowę, a ja zacząłem powoli poruszać biodrami.
- Trochę piecze - syknął, ale nie przestawał kręcić dupą.
- Co takiego? - szepnąłem, a Ren zaczął trzepać Tylerowi.
Ale się zgrali. Kochałem to. Lubiłem, gdy Ren też dawał się ponieść.
- Pewnie sos - mruknął Marcel.
- Co?
- No na członku - sapnął i nasadził się mocniej.
- Ja nic nie czuję. Mam przestać?
- Nie.
- Jesteś masochistą - wyszczerzyłem się, a Tyler zaczął się śmiać.
- Oczywiście, że jest.
- Nieprawda. - Marcel fuknął, ale nie przestawał kręcić tyłkiem. - Widzę, że dobrze się bawicie.

Dobrze się bawili. Macali się i całowali, a ja posuwałem Marcela. Potem posuwał go Ren. Chłopak opierał się na łokciach i kolanach, a mój hot mąż ruchał go w dupę. Tyler w tym czasie oczywiście gwałcił jego usta. Marcel chyba też nie był zwolennikiem głębokiego gardła, bo niezbyt mu to wychodziło, więc tak bardzo go rozumiałem. W tej pozycji to raczej nie było zbyt przyjemne. Tyler jednak nie był brutalny, robił to stopniowo i powoli, ale chłopak i tak nie był zachwycony.
Gdy w końcu się odsunął, ja wkroczyłem do akcji. Nie pchałem penisa głęboko, pozwalałem Marcelowi kontrolować tempo. Sapał, mruczał i pojękiwał, a Tyler macał Rena. Objął go od tyłu i zaczął gładzić jego sutki, więc mąż był zachwycony. Co ciekawe, nie bał się o swój tyłek. Może serio czuli jakąś więź? Byli trochę podobni. Trochę bardziej niż trochę.
Chyba.
A może nie? Nie było między nimi tej chemii, jaka była na przykład między mną a Marcelem. Albo mną i Tylerem. Nic już z tego nie rozumiałem.
Potem Marcela ruchał Tyler. Później ja. Następnie Ren, a potem znowu Tyler. Dzisiaj nie byłem uległy ani nie chciałem być szmacony. Tak, kilka razy mnie bzyknęli, ale skupialiśmy się głównie na gówniarzu. Rozepchaliśmy mu dupę jak cholera. Tyler wkładał mu korek i próbował rozciągnąć jeszcze bardziej, a chłopak sapał, prychał i jęczał.
- Chodź tu - powiedział do mnie jego domin, a Marcel znowu sapnął i odgarnął włosy.
Spojrzenie miał zmęczone i mocno uległe. Kurczę, pewnie też tak wyglądałem, jak mnie szmacili. Te nabrzmiałe wargi, przymglony wzrok i rumieńce - aż chciało się wsadzać. Ależ byłem dzisiaj dominującym draniem. Tyler pogładził chłopaka po policzku, potem pocałował w skroń, a następnie położył się na plecach i przyciągnął do siebie. Marcel uniósł biodra, a Tyler po prostu w niego wszedł i zaczął się delikatnie poruszać. Ren siedział obok i macał moje pośladki.
- Chodź tu - powtórzył chyba-domin, a Marcel spojrzał na mnie tak, że zrobiło mi się gorąco.
Znowu.
- Myślę, że jest już wystarczająco rozciągnięty - powiedział, gdy chłopak przytulił się do niego plecami. - Chcesz się przyłączyć?
- Ja? - Zamrugałem, a Ren pogładził mnie po włosach.
- No chodź. Zobacz, jaka z niego kurwa.

Marcel zastękał, bo Tyler zacisnął mu dłoń na szyi. Ren pobudzał mnie ręką i całował w kark, a ja nie mogłem oderwać wzroku od tej parki. Byli tak bardzo różni, ale świetnie się dopełniali. Zresztą nie ma się co dziwić - my z Renem też bardzo się różniliśmy.
- Idź, to fajne uczucie - szepnął mi do ucha mąż, a ja zadrżałem.
- Nie wątpię - powiedziałem, bo przypomniałem sobie, jak mnie rżnęli na dwa baty.
Przysunąłem się do nich i spojrzałem Marcelowi w oczy. Miałem nadzieję, że da mi jakiś znak czy coś. Tyler złapał go za zgięcia kolan, a ja pogładziłem chłopaka po udach.
- Tylko ostrożnie - powiedział, a Tyler znowu się zaśmiał.
- Oczywiście, wiem, że musisz być cały i zdrowy do piątku. - Pocałował go w ramię, a ja przysunąłem się jeszcze bliżej i spróbowałem wejść w Marcela.
Ciekawe, co mieli robić w piątek? Może Marcuś miał występ?
- Rozluźnij się - powiedział do niego Tyler, a ja wziąłem głęboki wdech, bo nie mogłem się skupić.
Ren objął mnie od tyłu i zaczął masować moje sutki, a ja próbowałem wejść w Marcela. To nie było takie łatwe, nawet biorąc pod uwagę fakt, że Tyler go poprzednio nieźle rozciągnął. Zachwycało mnie to, że Marcel nie protestował. Widziałem lęk w jego oczach, ale widziałem też chcicę. Pomyślałem wtedy, że będą z niego ludzie.
Gdy w końcu udało mi się wepchnąć główkę, syknął, a potem głośno zastękał.
- Nie przestawaj, wejdź do końca - powiedział Tyler, gładząc sutki chłopaka. - Na pewno mu się podoba, prawda, suko?
Chyba miał rację, bo młody zacisnął mięśnie, a ja dostałem dreszczy. Ciekawe, jak miałem to zrobić? Czułem twardy penis Tylera i nakręcałem się jak diabli. Bałem się, że Marcela będzie bolało. Nie byłem przecież sadystą.
Tak, oczywiście.
Trochę byłem. Czasami.
Gdy zacisnąłem zęby i wszedłem do końca, Marcel krzyknął, ale Tyler zakrył mu usta dłonią.
- Ciszej, kotku. Spokojnie. Rozluźnij tyłek.
Skąd ja to znam? Boże, to było takie czułe i kochane. Wyszczerzyłem się, a Ren oczywiście skorzystał z okazji i też we mnie wszedł. Najbardziej kręciło mnie to, jak penis Tylera ocierał się o mój. W środku.
Biedny Marcel.
Jęczał i sapał, ale Tyler był bezlitosny. Ren też nieźle się bawił. To było gorące, brudne, podniecające, zwierzęce i bezczelne. Cudowne, namiętne rżnięcie, takie zwykłe, pierwotne i dzikie. Tylko sklejone ciała, oddechy i jęki. Było mi dobrze. Bardzo. Mocno. Ciepło.
Gorąco.
Wszystko tętniło, drażniło i wirowało.
Nie musiałem myśleć.
Obrazy i dźwięki zlały się w jedno i wiedziałem, że dłużej nie wytrzymam. Chciałem wyjąć członek, ale Ren mi nie pozwolił. Rżnął mnie mocno, a ja tak samo mocno wbijałem się w Marcela. Chłopak już dawno doszedł i teraz tylko stękał. Może płakał.
Może.
Albo i nie.
Nie wiedziałem.
Nie widziałem.
Gdy tryskałem, Ren nie przestawał mnie rżnąć. Prawie krzyczałem, ale uciszał mnie dłonią. Myślałem, że zemdleję, serio. Gdy wyszedłem z Marcela, Tyler zepchnął go z siebie, a potem przycisnął do łóżka i zaczął się masturbować. Chłopak nie otworzył oczu, a ja opadłem na łóżko i starałem się wyrównać oddech.
Biedny Marcel.
Ren dołączył do Tylera i teraz obaj trzepali. Trochę się macali, ale to nie trwało długo. Chłopak leżał z ospermioną twarzą i klatką piersiową, a ja wmasowywałem mu ją w skórę i czułem się całkowicie zjebany.
Potem Ren i Tyler poszli zapalić. Też bym poszedł, ale nie miałem siły wstać.
- Muszę do łazienki - odezwał się w końcu Marcel i spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
- Ja też.
- To chodź.

Wspólny prysznic był całkiem przyjemny, ale chłopak prawie zasnął na stojąco. Gdy wróciliśmy do pokoju, Tyler pokazywał Renowi jakieś zdjęcia w laptopie. Marcel od razu opadł na łóżko, a ja usiadłem obok Rena i też zacząłem gapić się w monitor. To były głownie zdjęcia z imprez i występów Tylera, miał ich naprawdę sporo. Na każdym wyglądał nieco inaczej. Zabójczo. Przystojnie. Ciuchy też miał cudowne. Cholera, on cały był taki zabójczo przystojny. Marcel chyba zasnął, bo nie odbierał telefonów. Ja też nie odbierałem, a mamusia pewnie się martwiła. Albo i nie. Pewnie naćpali się we czwórkę i też się bzyknęli.
Boże, nie.
- Wpadniecie kiedyś na mój występ? - spytał Tyler, a ja zacząłem się ubierać.
- Myślę, że tak. Prawda, mężu?
- Prawda.
- Te ciuszki są cudowne. Serio. Ja w ogóle jestem w szoku, że tak mi się podobało.
- Masz na myśli występ Marcela czy seks? - Tyler uśmiechnął się, a ja fuknąłem.
- Jedno i drugie. Zadowolony?
- Tak.
- Jesteś bardzo fotogeniczny.
- Wiem.
- I pewny siebie.
- Ty też nie jesteś zbyt płochliwy. - Uśmiechnął się i pogładził mnie po udzie.
- Bo jestem Kotem.
- Będziemy już wracać, co? - spytał Ren, a ja kiwnąłem głową.
- No. Mamusia pewnie się martwi.
- Trochę dziwnie to brzmi - powiedział Tyler, z trudem powstrzymując wybuch śmiechu.
- Wcale nie. Ren? Wszystko gra? - spytałem, bo nagle zamarł i zaczął wpatrywać się w jeden punkt. - Hej, co jest?
- Tyler, skąd to masz? - spytał zachrypniętym głosem, a ja też zerknąłem na zdjęcie.
- Nieważne - powiedział i zabrał laptopa. - Może jednak jeszcze trochę zostaniecie?
- Znasz mojego ojca? - spytał Ren, a mnie zatkało.
- Co? - Tyler zamrugał i chyba po raz pierwszy się zmieszał.
- Na zdjęciu.
- Ale o co ci chodzi? - spytał nieprzyjemnym tonem, a ja poczułem niepokój.
- Ten mężczyzna to mój ojciec. Na tym zdjęciu. Nie wiedziałem, że się znacie.
- Co ty gadasz? Jaki ojciec? To jest... no nie wierzę. - Wstał i zaczął chodzić nerwowo po pokoju.
O kurwa. Czyżby... Tyler coś tego z ojcem Rena? Chyba żartują. Ale przecież tata Rena jest stary.
- Tyler, o co chodzi? - spytał Ren, ale ten wziął fajki i poszedł na balkon.
Chyba jednak miałem rację. Prawdę mówiąc, byłem w szoku. Ren chyba też będzie, jak skojarzy fakty.
- Powiesz, co się dzieje? - spytał, gdy też wyszliśmy na balkon.
- To jest zbyt chore. - Tyler zaśmiał się sarkastycznie i zapalił kolejnego papierosa.
Nie wątpię.
- Nie bardzo cię rozumiem. Nie wiedziałem, że ojciec lubi balet - powiedział Ren, a Tyler spojrzał na niego przygaszonym wzrokiem.
- No, bardzo. To mój ojciec - powiedział, a mnie znowu zatkało.
Rena też.
- Że co? - spytał i zaciągnął się nerwowo dymem. - Ojciec? Co ty pieprzysz? Jaki ojciec?
- Prawie nie obcujemy, on ma przecież normalną rodzinę. Fajnie, nie?
- Poczekaj. - Ren pomasował skronie, a ja zapaliłem papierosa. - Chcesz mi powiedzieć, że mój ojciec ma nieślubnego syna, a ja nic o tym nie wiedziałem?
- Dokładnie to chcę ci powiedzieć. Jestem raczej zszokowany, że uprawiałem seks z bratem.
- Co? - Ren zamrugał, a Tyler zaśmiał się gorzko.
- Ja pitolę. Normalnie nie wierzę, to chyba żart.
- To nie jest żart? - wtrąciłem, obejmując Rena ramieniem.
Był spięty i sztywny jak cholera.
- Nie, to nie jest, kurde, żart. Ruchałem się z bratem. Super - rzucił Tyler, a potem zapalił kolejnego papierosa.
Ja bym się już pewnie porzygał.
- Nie wiedziałem - powiedział grobowym głosem Ren, a Tyler spojrzał na niego i zacisnął wargi.
- To jest jakiś kosmos.
- Nie wiem, co ci powiedzieć. - Ren westchnął, a ja przytuliłem się do niego mocniej. - Nie wiedziałem, że ojciec miał kogoś na boku.
- Cóż, teraz wiesz, braciszku.
- Jesteście zbyt nabuzowani, powinniście się z tym przespać - wtrąciłem, mając nadzieję, że mnie mocno nie opierniczą.
- Masz rację - mruknął Tyler, gasząc papierosa.
- Kotku, wracajmy już - powiedział Ren, a ja pocałowałem go w policzek.

Cóż, dość niezręczna sytuacja, ale to przecież nie koniec świata. No i nie wiedzieli, że są braćmi. Pomyślałem, że to pewnie dlatego nie było między nimi chemii, gdy się...
Kurczę, nie.
- Mam obudzić Marcela? - spytałem, gdy wróciliśmy do pokoju. - Możemy go odwieźć do domu.
- Nie. Może zostać u mnie. - Tyler nalał sobie wina i wypił je duszkiem. - A tak serio, to szkoda, że tak wyszło.
- No, szkoda. Będziemy już wracać, nie, mężu?
- Tak.
- Jak tak sobie myślę, to nawet fajnie jest mieć brata.
- Mieć, ale nie z nim sypiać.
- To ja zadzwonię po Benny'ego - powiedziałem, a Ren poszedł do łazienki.
Biedny on. Musiał czuć się okropnie.
- Czyli mój tatuś też jest z wami? - spytał Tyler, podając mi kieliszek wina.
- Jest.
- To fajnie. Mnie też mógłby odwiedzić. Mam nadzieję, że ma koszmary albo przynajmniej wyrzuty sumienia. - Tyler był wyraźnie rozdrażniony.
- Widocznie miał powody. - Westchnąłem i dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego Haruki był spięty, a Seiko wkurzona.
Pewnie też wiedziała i kojarzyła Tylera z baletem. Było mi przykro, że Ren dowiedział się o tym w ten sposób. Zwłaszcza po orgii z własnym bratem. Takie rzeczy tylko u nas.
- Dobra, może końcówka nam wyszła kiepsko, ale seks był wyśmienity - powiedział Tyler, obejmując mnie ramieniem.
- Tak.
- Cóż, zdarza się. Wpadniecie jeszcze kiedyś?
- Masz brata, to chyba oczywiste. - Uśmiechnąłem się, a Tyler westchnął.
- No niezupełnie.
- On nie wiedział.
- Wiem, że nie wiedział. Po prostu to dziwne, że uprawiałem seks z bratem.
- Nie uprawiałeś.
- No nie wkładałem, ale... rozumiesz.
- Każdemu może się zdarzyć - powiedziałem i dopiłem wino.
- Potrafisz pocieszyć, dzięki.
- Zawsze do usług.
- Marcel też ma brata.
- Wiem. I co?
- I nic. - Uśmiechnął się tajemniczo, a ja pomyślałem, że nigdy go nie rozgryzę.
Ciekawe, co miał na myśli.

Benny przyjechał po dziesięciu minutach, a Ren przez całą drogę powrotną milczał. Wróciliśmy do hotelu i od razu poszliśmy spać.
Ale nie mógł zasnąć. Palił na balkonie, później dwa razy brał prysznic i znowu palił. Dopiero nad ranem wrócił do łóżka. Nie chciałem się narzucać, więc o nic nie pytałem. Wiedziałem, że musiał to przemyśleć. Przecież rano mieliśmy jechać do rodziców.
- Dobranoc - powiedział, obejmując mnie ramieniem, i wtulił twarz w moją szyję.
Za oknem było już jasno.

* * * * *

Podobno nieszczęścia chodzą parami. Ktoś zrobił nam zdjęcia, gdy paliliśmy na balkonie z Tylerem i Marcelem. Prawie nago, ręczniki i szlafroki się nie liczą.
Ja pierdolę. Po prostu. Świetny wyjazd. Mama Rena będzie dumna, a tata to już w ogóle.
Nie miałem pojęcia, jak zareaguje Ren. Poza tym Marcel miał 17 lat. SIEDEMNAŚCIE. Miałem tylko nadzieję, że skupią się na jego talencie, nie tym, z kim sypia. O mnie pisali już wszystko.
Ja pierdolę.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum