ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Gemini 18 |
***
Wpadła jak burza, nawet nie tracąc czasu na pukanie. I bez żadnych wstępów przeszła do sedna, robiąc kółeczka od ściany do drzwi.
- Bo wiesz, mam problem i nie wiem co z tym zrobić. No bo siedziałam sobie normalnie w maszynowni i robiłam to co miałam robić, a tu nagle Maks mi mówi, że Mały za bardzo zaszalał w sali treningowej i jak tam szybko nie pójdę i czegoś nie zrobię, to wszystkim może się stać krzywda. No to poleciałam, zostawiłam rozkręcone urządzonko. I co? I wchodzę, a ten tam stoi i mówi, że zrobił to dla mnie, bo chciał mnie gdzieś zaprosić, ale za dużo tetronów, więc robił za spawarkę i on zrobił taki starodawny gramofon, no wiesz, co to kiedyś widzieliśmy w ośrodku pamięci, ale on nie grał, ale muzyka leciała miła i on powiedział, że mnie lubi i że zrobił to żeby im się spodobało, z części maszyn i kwiatki i wazon i nawet świece zrobił, wiesz? I ja nie wiem co ja mam teraz robić. Bo on powiedział, że mnie lubi i dał mi te spinki, a ja mu nic nie dałam a przecież też go lubię, bo on mi zawsze pomaga i jest taki miły. I teraz to. To co ja mam właściwie robić? I czemu moje serce robi tak dziwnie? - Mimi w końcu przystanęła i spojrzała w stronę Vartana. - Czy ja wam w czymś przeszkadzam? - zapytała mało inteligentnie widząc Vartana na wpół nagiego w łóżku i Lailę próbującą się schować pod kołdrą. Kiedy w końcu do niej dotarło, co widzi, pisnęła dziwnie, zaczerwieniła się i wybiegła z kapitańskiej kajuty.
- Chyba musze iść z nią pogadać, bo kompletnie nie zrozumiałem nic z tego jej monologu - westchnął Vartan.
- Idź, a jak następnym razem nie zamkniesz drzwi, to cię ukatrupię - mruknęła Laila.
- Oczywiście, kochanie - odparł z uśmiechem i pocałował ją w czoło. - Tylko nigdzie nie uciekaj, musimy skończyć, co zaczęliśmy.
- Jak bym miała gdzie uciec.
Vartan zaśmiał się, szybko ubrał i wyszedł z kabiny.
***
Mimi jak oparzona wbiegła do maszynowni, lecz zamiast wziąć się za pracę, zaczęła chodzić tam i z powrotem.
- Mimi, czy coś się stało? - zapytał komputer.
- Dlaczego tak uważasz?
- Odgłos twoich kroków brzmi niepokojąco, poza tym jeszcze nigdy nie robiłaś tak długiej przerwy w pracy. To mnie niepokoi.
Dziewczyna nie odpowiedziała, dalej chodząc tam i z powrotem. Nagle przystanęła.
- I co ja mam teraz zrobić, Maks?
- Sprecyzuj, proszę pytanie - odparł komputer. - Twoja wypowiedź zawiera zbyt mało danych, żebym mógł udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi.
Mimi wznowiła swoją wędrówkę.
- No bo niby coś wiem na ten temat, ale to wszystko tylko teoretycznie. A co innego teoria a praktyka, no nie? - Komputer nie odpowiedział, ale Mimi kompletnie tego nie zauważyła prowadząc dalej swój monolog: - No i jak ich zobaczyłam... Myślisz, że oni robili dzieci?
- Bardzo mi przykro Mimi, ale nie potrafię odpowiedzieć na twoje pytanie. Twoja wypowiedź zawiera zbyt mało danych, które bym mógł poddać analizie - powtórzył komputer.
Mimi westchnęła.
- Kapitan teraz jest pewnie na mnie zły...
- Niby za co? - usłyszała nagle za plecami i aż podskoczyła.
Odwróciła się i zobaczyła Vartana.
- No bo... - zaczęła i zaczerwieniła się - chyba wam przeszkodziłam...
- Przeszkodziłaś - potwierdził kapitan, jednak w jego głosie nie było słychać złości, tylko lekkie rozbawienie.
- No właśnie...
- I co w związku z tym?
- No... pewnie jesteś zły?
- Nie jestem.
Mimi spojrzała na kapitana zdziwiona.
- A Laila? - zapytała niepewnie.
- Jest zła raczej na mnie, że nie zamknąłem drzwi, na ciebie nie.
Dziewczyna odetchnęła.
- Bo ja nie chciałam...
- Wiem, że nie chciałaś - Vartan podszedł bliżej i przyciągnąwszy ją do piersi, pogłaskał po głowie. - Dlatego nie jestem zły. Ale jestem zaniepokojony, bo widzę, że coś cię męczy. Powiesz mi co to?
- Sama nie wiem...
- To może opowiedz mi co się ostatnio wydarzyło? - podpowiadał cierpliwie kapitan. - Tylko powoli i spokojnie, żebym mógł zrozumieć. Bo to, co powiedziałaś w mojej kabinie, to był jeden wielki pakunek słów z których kompletnie nic nie mogłem zrozumieć.
Mimi powoli opowiedziała, co się działo przez ostatnie kilka minut. Chcąc się upewnić czy dobrze zrozumiał, Vartan co jakiś czas zadawał konkretne pytania. Aż w końcu Mimi doszła do końca opowieści i dodała:
- I ja nie wiem co mam teraz robić. I czemu mi tam gdzieś w środku jest tak dziwnie?
- Gdzie w środku? - zaniepokoił się Vartan.
- No tu - dziewczyna pokazała na własną pierś. - Słyszę takie dziwne ba-dum, jakby coś chciało mi stamtąd uciec. Ale to przecież niemożliwe, prawda? Ja tam nie mam nic takiego? - spojrzała żałośnie na Vartana, na co ten roześmiał się rozbawiony.
- Masz serce, Mimi i to właśnie ono tak robi.
- Serce? Ale dlaczego? Przecież to jest tylko zwykły mięsień, jak każdy inny w moim ciele.
Vartan westchnął. Zrozumiał, że w końcu nadszedł ten dzień, którego tak się obawiał: jego dzieci zakochały się.
- Wiesz, to jest taki specyficzny mięsień, który ma dużo funkcji.
- No wiem, pompuje krew...
- Nie tylko. Jest też odpowiedzialny za kochanie.
- Kochanie? Ale przecież to abstrakcyjne pojęcie. Jak mięsień może...
- Człowiek używa abstrakcyjnych pojęć do czegoś, czego nie jest w stanie opisać w racjonalny sposób. Kochanie i lubienie to właśnie takie rzeczy. Jak bierzesz do ręki jakąś część maszyny, możesz powiedzieć z czego jest zbudowana, do czego służy i wiele różnych innych informacji, prawda? - Mimi kiwnęła twierdząco głową. - Ale są takie rzeczy, których nie możesz wziąć do ręki i ich w taki sposób opisać. Tak jest właśnie z lubieniem. Z tego, co mi opowiedziałaś wnioskuję, że lubisz Kasjana.
- No lubię - bąknęła dziewczyna - Ale innych też lubię, a przy nich nie robi mi się tak dziwnie w środku.
Vartan roześmiał się rozbawiony.
- Są różne rodzaje lubienia.
- Znaczy, ze Kasjana lubię inaczej niż ciebie, czy Lailę czy Małego?
- Na to wychodzi.
- Ale dlaczego?
- Tego to ja już nie wiem. Ludzie tak mają, że czasami lubią kogoś bardziej, a czasami mniej. Sama jesteś tego dobrym przykładem.
- Ja... - zdziwiła się.
- No przecież nie lubisz Szczepana. Dlaczego?
- No bo on jest zły. Chce nam zaszkodzić. Jak mogę go lubić?
- A Kasjan jest dobry?
Mimi potwierdziła kiwnięciem głową.
- Kasjan jest bardzo miły. Pomagał mi w zakupach, nie pozwalał żeby mnie oszukali, zapraszał na miasto, pokazywał różne ciekawe rzeczy i nawet było miło, chociaż nie było tam żadnych maszyn. I razem tańczyliśmy. I nawet kupił mi prezent. Chcesz zobaczyć? - Mimi ożywiła się i zanim Vartan zdążył odpowiedzieć, pobiegła gdzieś, znikając mu kompletnie z pola widzenia. Wróciła dość szybko niosąc pudełeczko zawinięte w białą ściereczkę. Z namaszczeniem odwinęła to oryginalne zabezpieczenie i pokazała kapitanowi zawartość pudełeczka.
- Prawda, że są śliczne?
- Jeśli tobie się podobają...
- A tobie się nie podobają? - popatrzyła zawiedziona na kapitana.
- Wiesz, to nie jest coś przeznaczonego dla mężczyzny.
- No tak, głupio byś w nich wyglądał - odparła chowając spinki.
- Ale ty na pewno będziesz w nich ślicznie wyglądać.
- Myślisz, że powinnam mu też coś kupić?
- Jeśli masz ochotę?
- Mały też tak powiedział. Że mam mu kupić coś tylko wtedy gdy będę chciała, ale nie dlatego, że on mi coś kupił.
- Mały dobrze powiedział.
- To co ja mam teraz zrobić? - spojrzała bezradnie na Vartana.
- Z czym?
- No z tym wszystkim.
- A podobało ci się to, co ci pokazał?
- Bardzo - Mimi rozpromieniła się.
- Więc wróć tam i mu powiedz, że ci się to bardzo podoba. Na pewno się ucieszy.
- Eeee, już pewnie wszystko wyrzucił? - wybąkała niepewnie
- Maks, gdzie jest Kasjan? - zapytał Vartan.
- Cały czas siedzi w sali treningowej. Jeśli już o nim mówimy, to niepokoi mnie jego zachowanie - odparł komputer.
- Dlaczego? - zainteresował się Vartan.
- Od momentu, kiedy Mimi opuściła salę treningową, nie wykonał żadnego ruchu. Tylko siedzi i wzdycha, albo mówi sam do siebie. Wprawdzie Mały mówił mi, że takie zachowanie może być objawem szczęścia, jednak w tym przypadku, po przeanalizowaniu wszystkich danych, uważam, że to nie jest raczej objaw szczęścia. Dlatego się niepokoję o jego stan zdrowia.
- Zaraz to sprawdzimy - odparł kapitan. - Dziękuję za troskę, Maks. Widzisz - zwrócił się do Mimi - wciąż czeka na ciebie.
Dziewczyna zaczerwieniła się.
- Więc powinnam tam pójść?
- A chcesz?
- No... chyba tak - odparła niepewnie.
- To idź umyj buzię, załóż te ładne spinki i idź tam, niech biedak nie wzdycha już więcej.
Mimi tylko kiwnęła głową twierdząco i poszła w głąb maszynowni. Vartan westchnął ciężko i wrócił do swojej kabiny. Tym razem zamykając drzwi dokładnie.
- I jak? - zainteresowała się Laila.
- Mimi się chyba zakochała - westchnął siadając na łóżku. - I co ja mam teraz zrobić? - zapytał żałośnie. - Ja się do tego nie nadaję - westchnął i schował twarz w dłoniach. Laila nic nie powiedziała tylko pocieszająco objęła go ramieniem.
***
Mimi błyskawicznie się przebrała w czysty kombinezon i założyła spinki. Nie mogła przy tym zrozumieć, czemu ręce tak jej się trzęsą, a serce wali. Przejrzała się jeszcze tylko w lustrze chcąc się upewnić, że wszystko w porządku i pobiegła do sali treningowej, modląc się żeby Kasjan tam jeszcze był. Wpadła zdyszana do środka i ucieszyła się. Mężczyzna siedział ze spuszczoną głową na jednym z krzeseł. Kiedy usłyszał hałas podniósł głowę i zdumiony zobaczył czerwieniącą się Mimi. I w serce ponownie wlała się nadzieja.
- Wybacz - wybąkała Mimi. - Musiałam się przebrać. Tamten kombinezon był strasznie usyfiony.
Kasjan uśmiechnął się uszczęśliwiony, a Mimi spaliła jeszcze większego buraka. Podszedł do niej i podając rękę podprowadził ją do stołu. Zdjął serwetki ze stojących tam talerzy, a następnie wydał Maksowi polecenie by puścił muzykę.
- Wyobraź sobie, że to ten starodawny gramofon gra.
Mimi skinęła głową nic nie mówiąc, tylko skupiając wzrok na zawartości talerza.
- Bardzo ładnie wygląda. Co to? - zainteresowała się.
- Szczerze mówiąc nie wiem. Prosiłem Dalię żeby mi coś przygotowała, jak kompletnie się na tym nie znam. Ale chyba ci to nie przeszkadza, że to ona, a nie ja? - Popatrzył na Mimi z niepokojem.
- To dlatego pytałeś czy umiem gotować? - Kasjan zmieszał się. - Ale spoko, nie przeszkadza mi to. Przecież nie każdy musi umieć.
***
Zeben uśmiechnął się zadowolony oglądając swoje dzieło. Upierdliwość matki chociaż raz się przydała. Gdyby tak nie nalegała żeby uczył się gotować, bo zginie z głodu jak tylko pójdzie na swoje, bo przecież żadna kobieta go nie zechce, a on dla świętego spokoju by się nie zgodził, to teraz danie na talerzach nie wyglądałoby tak artystycznie. Całe szczęście, ze Dalia skończyła chwilowo krzątać się po kuchni. Dzięki temu mógł spokojnie przygotować posiłek, nie bojąc się, ze kobieta zacznie mu udzielać "dobrych" rad odnośnie gotowania. Szybko wszystko posprzątał, ustawił oba talerze na stole, blisko siebie, do tego sok i wyszedł z kuchni szukać Małego. Na szczęście znalazł go w pierwszym miejscu, jakie przyszło mu do głowy, w jego kabinie.
- Masz chwilkę? - zapytał.
- Mam, a co?
- Bo tak sobie pomyślałem, że powinienem ci jakoś podziękować za to, że masz tyle cierpliwości do mnie, że nie wkurzasz się jak czegoś nie wiem.
- Nie musisz. I tak nie mam nic specjalnego do roboty - odparł spokojnie Mały.
- Ale dobre wychowanie tego wymaga, babcia mi zawsze to wpajała. Pomyślałem, że w ramach tego podziękowania dasz się zaprosić na drobny poczęstunek? Przygotowałem coś specjalnego.
- Czemu nie - odparł chłopak.
Wyszli z kabiny Małego. Kiedy w końcu dotarli do kuchni, Zeben stanął jak wryty. Przy stole siedział Szczepan i opróżniał jeden z talerzy.
- Ej ty, zostaw to! - wrzasnął podbiegając do mechanika. - Kto ci pozwolił?!
- Stało, to se wziąłem - mruknął wzruszając ramionami.
- A nie pomyślałeś żeby się zapytać? - Głos Zebena powoli i nieubłaganie wpadał w histerię pomieszaną z wściekłością.
- Człowieku, o co ty robisz tyle szumu? - Szczepan spojrzał na Zebena. - Zrobisz se jeszcze raz i już. A nastę... - nie zdążył dokończyć, gdy Mały podszedł do niego i bez ostrzeżenia walnął go pięścią w twarz.
- Powaliło cię?! - wykrzyknął mechanik podnosząc się z ziemi i próbując opanować krwotok z nosa. - Wy wszyscy jesteście psychiczni! - wykrzyknął, po czym wybiegł z kuchni, trzymając się za krwawiący nos.
Zeben stanął przy stole i smętnie popatrzył na resztki dania. Mały widząc jego żałosną minę podszedł do nie tkniętego przez Szczepana talerza i ostrożnie rozdzielił danie na dwa talerze.
- Starałeś się - powiedział widząc zdumioną minę. - Może się tym nie najemy, ale przynajmniej spróbujemy.
Zeben uśmiechnął się i usiadł przy stole.
***
- Kapitanie, wirus został uruchomiony - odezwał się Maks.
- Co?! - Vartan aż poderwał się, zrzucając ze stołu planszę do warcab, w które właśnie grał z Lailą.
- Jaki wirus? - zaniepokoiła się kobieta.
- Później ci powiem - zbył ją kapitan. - Maks, ściągnij bliźniaki do kabiny Małego! Jakby Mimi była wciąż z Kasjanem, to powiedz jej, że chodzi o jej tajny projekt! - Po czym wybiegł z kabiny, goniony pytaniem Laili:
- Jaki tajny projekt?!
Kiedy bliźniaki dotarły, Vartan nerwowo chodził tam i z powrotem po kabinie.
- Co się stało? - zapytała z niepokojem Mimi, a Vartanowi nie umknęły uwadze jej zaczerwienione policzki i włosy w wyraźnym nieładzie. Niestety zbyt był zbulwersowany doniesieniem pokładowego komputera, by analizować ten fakt.
- Szczepan uruchomił wirusa - odparł Vartan.
- Cholera! - warknęła wściekle Mimi i zamachnęła się by zaciśniętą pięścią uderzyć w ścianę, lecz brat złapał ją w ostatniej chwili za pięść.
- Nie demoluj mi kabiny, przyzwyczaiłem się do niej i nie chciałbym jej zmieniać.
- Wybacz - mruknęła Mimi. - Co robimy?
- Maks, jakie są uszkodzenia wywołane przez wirus? - rzucił Vartan.
- Straciłem kontrolę nad jednym procentem programów. Wprawdzie są to mniej znaczące programy, bez których mogę się obejść, ale w takim tempie za godzinę będę tylko, jak to ludzie by określili, bezużyteczną kupą złomu.
- Mimi, możesz coś tym zrobić?
- Się wie! - odparła wojowniczo dziewczyna. - Jak już było wiadomo co wirus ma robić, przerobiłam swojego wirusa odpowiednio i teraz w każdej chwili mogę to cholerstwo wyłączyć.
- To zrób to.
Mimi usiadła do komputera. Przez chwilę klikała po klawiaturze, aż w końcu zamaszyście wcisnęła przycisk "Enter" i uśmiechnęła się zadowolona.
- Gotowe. Niech teraz cwaniaczek spróbuje mnie pokonać. Do pięt mi nie dorasta - dodała pogardliwie.
- Maks, jak wygląda sytuacja z twoimi programami? - zainteresował się kapitan.
- Brak kontroli zatrzymał się na osiemdziesiąt koma trzydzieści procenta i powoli zaczyna się zmniejszać.
- Uf! - Vartan odetchnął z wyraźną ulgą i pod wpływem impulsu przyciągnął Mimi do piersi i pocałował ją w czubek głowy.
- A ty co znowu? - zapytała podejrzliwie.
- Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobił, Mimi - odparł kapitan. - Po raz kolejny ratujesz mi życie.
- Eee tam, to nic takiego - odparła dziwnie zawstydzona. - Ja tylko pilnuję żeby mi dupek domu nie rozwalił.
- To teraz musimy to zakończyć.
- Jak? - zainteresował się Mały. Niestety nie otrzymał odpowiedzi. Za to odezwał się komputer pokładowy.
- Pojawił się obcy obiekt.
- Jaki obcy obiekt? Gdzie? - zapytał kapitan.
- Niestety nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej. Wirus zdążył wyłączyć moje sensory. Mogę jedynie z dziewięćdziesięcioprocentowym marginesem błędu powiedzieć, że jest to galeon, który przyczepił się do mnie przy ładowni numer cztery..
- Kurwa! - zaklął Vartan. - Możesz powiedzieć coś więcej? Nawet z błędem?
- Używając zamierzchłego słownictwa powiedziałbym, że ten galeon właśnie dokonuje abordażu. Przebijają się przez zewnętrzny pancerz działem fotoronowym.
- Skąd wiesz? Przecież masz wyłączone sensory - zainteresowała się Mimi.
- Tylko te zewnętrzne. Wewnętrzne działają i właśnie zanotowały spadek ciśnienia oraz poziomu tlenu w czasie pięciu minut i szesnastu sekund, a następnie dodatkowych osiem obiektów pochodzenia organicznego w ładowni numer cztery.
- Szlag! - twarz Vartana wykrzywił grymas wściekłości. - Ostrzeż pozostałych i naszych gości. Niech nie wychodzą z kabin. Najlepiej zamknij je aż do odwołania. Cholera wie, co to za piraci.
- Bardzo mi przykro, ale program odpowiedzialny za dostęp do pomieszczeń jeszcze nie działa. Odzyskałem kontrolę nad sześćdziesiąt koma jeden procent oprogramowania.
- Ładunek! - wykrzyknął Mały.
- Leć tam i broń go za cenę życia! - wykrzyknął Vartan. - Ale prądu używaj w ostateczności. Mimi, ty broń gości. Ja lecę do zbrojowni! Módlcie się bym zdążył!
Wszyscy wybiegli z kabiny i rozbiegli się we właściwych kierunkach.
***
- Maks, gdzie jest Szczepan? - zapytała Mimi biegnąc najpierw w stronę maszynowni.
- Pod śluzą ładowni numer cztery.
- Wiedziałam - warknęła dziewczyna.
Wpadła niczym wicher do maszynowni i złapała największy i najcięższy młotek jaki miała, ten ważący tonę, którego obuch był większy niż jej własna głowa, a którego zwykle używała do mocowania dodatkowych części do kadłuba statku . Już miała wybiec, kiedy w oko wpadł jej pas ze śrubokrętami. Uśmiechnęła się wrednie, złapała pas i wybiegła.
- Co się dzieje? Co z naszym ładunkiem? - usłyszała zaniepokojony głos Luany, kiedy dobiegła na miejsce.
- Wychodzi na to, że piraci nam się do dupy dobrali - odparła zrzucając niedbale młot na podłogę, która aż zadrżała, a stojący w pobliżu ludzie podskoczyli. Szybko zapięła pas ze śrubokrętami na biodrach. - Ale proszę się nie przejmować, wyszczerbią sobie na nas zęby - wyszczerzyła się.
- Mogą nas zabić, a ty tak beztrosko do tego podchodzisz?! - zbulwersował się jeden z członków załogi Luany.
- Jak do każdej zabawy. - Uśmiech nie schodził z twarzy Mimi. - Lepiej się zamknijcie w kabinach, tylko mi byście przeszkadzali. No już, sio!
Pasażerowie posłusznie wrócili do swoich kabin i zaryglowali się w nich. Mimi usiadła na podłodze i wyjęła z jednej z kieszeni kombinezonu jakąś część maszyny, którą zdążyła jeszcze złapać wybiegając z maszynowi i wesoło gwiżdżąc zaczęła ją rozkręcać.
***
- Maks, jak wygląda sytuacja? - zapytał Vartan.
- Nieznane obiekty organiczne próbują przebić się przez śluzę ładowni numer cztery. Zrobią to w ciągu trzech minut i trzynastu sekund.
Kapitan nic nie odpowiedział. Kiedy biegł do ładowni, dołączyła do niego Laila i Bzyk, a kilka korytarzy dalej, także Kasjan.
- Kasjan, jak stoimy z bronią ręczną?
- Oprócz Małego i Mimi? - zażartował szabrownik. - Dla każdego do woli noży, pistoletów jonowych po pięć sztuk, granaty fotonowe ile dusza zapragnie, bomby kadramowe... Wszystko, co było dostępne na rynku, do wyboru do koloru, nawet armata kardezytowa. - Wyszczerzył się.
- A armata na co nam? - zdziwił się Bzyk.
- A nie wiem. - Kasjan wzruszył ramionami. - Dawali gratis, to wziąłem.
Dobiegli do zbrojowni. Wybór broni zajął im zaledwie pięć minut.
- No to teraz się zabawimy - warknęła Laila odbezpieczając karabin dyfuzyjny i wykrzywiając twarz w upiornym uśmiechu.
- Nasz Drugi mnie przeraża. - Bzyk aż wzdrygnął się widząc minę kobiety.
Wybiegli ze zbrojowni.
- Maks, jak wygląda sytuacja? - wykrzyknął Vartan.
- Odzyskałem kontrolę nad dziewięćdziesiąt pięć procent oprogramowania i mogę powiedzieć, że to obce obiekty organiczne to ludzie i idą właśnie w waszą stronę. Do spotkania dojdzie za pięć minut i szesnaście sekund w korytarzu A trzydzieści sześć.
Tak jak powiedział Maks, pięć minut później natknęli się na biegnących korytarze piratów. W pierwszej chwili otworzyli ogień lecz sekundę potem usłyszeli od chowających się za rogiem bandytów:
- Przerwijcie ogień, albo ona zginie!
- Jaka ona? - Zainteresował się Kasjan patrząc na kapitana. - Czyżby mieli Mimi?
- Nie, ona pilnuje pasażerów. Laila jest tutaj, więc jedyna kobieta jaka nam została...
- Dalia! - Wykrzyknął Bzyk i chciał się rzucić w stronę piratów, lecz został powstrzymany przez Lailę.
- Puść mnie! Oni ją zabiją! - krzyczał Byzk wyrywając się, lecz Laila trzymała go mocno.
- Skąd ona się tam, kurwa, wzięła? - wysyczał wściekle Vartan. - Przecież miała nie ruszać dupy z kabiny.
- A skąd wiesz gdzie była, jak tamci się do nas przyssali? - odparowała Laila. - Może nie zdążyła dobiec do kabiny.
- Nie strzelajcie! Poddajemy się! - wykrzyknął Vartan i wyszedł z rękami w górze, jednocześnie wyrzucając broń na podłogę.
Sekundę potem na końcu korytarza pokazał się grupka uzbrojonych mężczyzn.
- Słuszna decyzja - stwierdził ten idący na przedzie i odsunął się by mogli zobaczyć jego kompana trzymającego nóż przy gardle przerażonej Dali. Jednak to nie ona skupiła na sobie ich uwagę, ale trzymający ją mężczyzna.
- Śliski? - zdumiała się Laila.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|