The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 19:08:17   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Americana 14


Rozdział 14: Heaven

Poranek (albo raczej południe) był, o dziwo, całkiem normalny. Aleks nie czuł się niezręcznie w obecności brata; miał wrażenie, jakby wcale nie znali się kilka dni, a znacznie dłużej. Piotrek był całkiem miłym chłopcem, słuchał go uważnie, nie wybrzydzał przy jedzeniu, a po śniadaniu nawet pozmywał naczynia, nie wnosząc przed tym chociażby słowa sprzeciwu.
Po nieco przypalonej jajecznicy, bo mistrzem kuchni to Aleksander nazwać się nie mógł, zalegli razem przed telewizorem, zupełnie jakby to była naturalna część ich pośniadaniowego rytuału. Akurat puszczano powtórkę jakiegoś durnego talent-show, ale że Piotr wydał się tym całkiem zainteresowany, starszy Białecki postanowił odpuścić i nie przełączać kanału.
– Patrz! – Chłopiec wskazał palcem na ekran telewizora, gdzie jakiś mężczyzna wykonywał akrobacje na linach. – Co się stanie, jak spadnie? – zapytał i zmarszczył brwi z zastanowieniem, a Aleksander aż się na niego zapatrzył. Przełknął ślinę, dopiero po chwili odwracając wzrok od buzi chłopca. Wczoraj tego nie zauważył, bo zbyt wiele się działo, jednak dzisiaj, kiedy spoglądał na swojego brata, co chwilę widział w nim ojca. Był do niego niesamowicie podobny.
– Nie spadnie – odparł lakonicznie, ale po chwili wymusił uśmiech. – Jakby spadł, to nie pokazaliby tego w telewizji – dodał i wzruszył ramionami, stwierdzając jednocześnie, że nie powinien zastanawiać się nad takimi rzeczami. Piotr był Piotrem, zwykłym dzieckiem, któremu należało się normalne dzieciństwo. Podobieństwo z ojcem nie miało tu nic do rzeczy.
– Taak? A ja tam bym chciał, żeby pokazali – burknął i wydął wargi. – Może jeszcze spadnie – dodał, jakby z nadzieją, a Aleks, słysząc to, nagle się roześmiał.
– Brzmisz jak mały psychopata – rzucił z rozbawieniem, trącając jego ramię ręką.
– Też chcesz, żeby spadł – odparł Piotrek, oglądając się na brata – po prostu się nie przyznajesz – dopowiedział pewnym tonem głosu i aż zadarł głowę, po czym powrócił do oglądania występu, który, ku jego rozczarowaniu, zakończył się szczęśliwie. Akrobata dostał salwę oklasków, a jury było nim zachwycone. – Jaś przyjdzie dzisiaj? – zapytał Piotrek, zerkając na brata siedzącego na kanapie obok. Aleks właśnie wychylał się po swojego laptopa, kiedy na chwilę zamarł zaskoczony pytaniem.
– Jaś? – Położył sobie notebooka na kolanach, otworzył klapę i włączył go. – Po co miałby przychodzić? – zapytał, kątem oka spoglądając na Piotrka. Niełatwo było zauważyć, że przez tę krótką chwilę jego brat polubił Janka. W końcu Jaś przez całą drogę zagadywał go, wypytywał, rozmawiał. Chłopiec przez kilkanaście minut był w centrum jego uwagi.
– No nie wiem – odparł Piotrek i wzruszył ramionami, powracając wzrokiem do telewizora. Teraz jakaś dziewczynka śpiewała, jednak ośmiolatek nie wydawał się już nią tak zainteresowany jak wcześniejszym akrobatą. – Fajny jest – dodał, znów wydymając wargi w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób. Aleks wiedział już, że robił tak zawsze, gdy się nad czymś zastanawiał. W pewnym momencie Piotrek wstał, podszedł do klatki ze szczurami i kucnął przy niej, wpatrując się w łysego szczurka myjącego właśnie swój pyszczek. – Ale on jest brzydki – zmienił nagle temat i zaśmiał się. Białecki pokręcił głową i wpisał hasło, by zalogować się do systemu. Piotra interesowało milion rzeczy na minutę, wciąż skakał z tematu na temat. Aleks nie miał jednak pojęcia, skąd to się brało. Wszystkie dzieci były tak roztrzepane? Nie mógł jednak chłopca do nikogo porównać, raczej miał małą styczność z jego równolatkami.
– Taka rasa – odmruknął Aleks i wzruszył ramionami. – Nazywa się Łysy – odparł, odpalając przeglądarkę. Od razu wszedł na Facebooka, zerkając co chwilę ukradkiem na Piotrka, który wciąż przyglądał się szczurom. Mieszkanie z nim, ta jedna noc, jeden poranek były takie... naturalne. Całkowicie normalne, zupełnie jakby naprawdę znał brata już bardzo długo. Uśmiechnął się nieświadomie pod nosem i wyłożył nogi na krzesło przed sobą. Piotrek właśnie odsunął się od klatki i podszedł do stołu (jak zwykle zawalonego wszystkim, co możliwe) po swoją herbatę sowicie posłodzoną trzema łyżeczkami cukru. Wziął łyka i znów wpatrzył się w telewizor, od czasu do czasu wybuchając śmiechem, gdy jeden z uczestników programu zrobił albo powiedział coś zabawniejszego. Aleks w takich momentach tylko podnosił na chwilę spojrzenie na brata, uśmiechał się, po czym wracał do przeglądania stron internetowych. W pewnej chwili rozległ się charakterystyczny dźwięk ogłaszający nadejście wiadomości na Facebooku.
„I co? Żyje jeszcze?” – Aż zagryzł wargę, kiedy przeczytał to, co napisał mu Jaś. Dlaczego, do cholery, tak się tym wszystkim zainteresował? Dlaczego wczoraj leciał po te głupie zakupy w samym środku nocy, a dzisiaj jeszcze wypytywał o Piotrka, zupełnie jakby chłopiec był też jego bratem? Aleks miał ochotę przekląć, ale nic nie zrobił, mając na uwadze, że obok siedziało ośmioletnie dziecko (które, swoją drogą, słyszało już pewnie znacznie gorsze rzeczy od prostej „kurwy”). Jaś dawno już mu się odpłacił za opiekę podczas tamtej bardzo zakrapianej imprezy, o co więc teraz chodziło? Jaki mógł mieć w tym interes?
I mimo że Aleks naprawdę nie chciał tak bardzo się nad tym zastanawiać, robił to automatycznie. Siedział przed laptopem, wpatrując się tępo w napisaną przez Jasia wiadomość, roztrząsając ostatnie wydarzenia i zmianę stosunku wokalisty do niego. Odpowiedź właściwie sama mu się nasuwała na myśl, ale była tak niewygodna, tak przerażająca, że miał ochotę napisać Jankowi, by się od niego odczepił. Jaś był młody, głupi i naiwny, a tego typu miłostki tak szybko jak się zaczynały, tak też się kończyły, sam w końcu miał kiedyś to osiemnaście lat i masę zauroczeń po drodze. Zresztą, Białecki nie chciał być z jakimś dzieciakiem. Pragnął dorosłego, dojrzałego faceta, co powtarzał sobie zawsze, gdy tylko pomyślał, że Jaś wcale nie był zły.
W tamtej chwili zdawał się jednak zapomnieć o wczorajszych rozmyślaniach na temat swojego kolegi z zespołu. Siedział wtedy na miejscu pasażera, patrzył na profil Jasia i dochodził do wniosku, że młodszy od niego o sześć lat chłopak tak naprawdę wydawał się znacznie dojrzalszy niż on sam. Aleks jednak momentami nie rozumiał samego siebie. Często miewał wahania nastrojów – w jednym momencie coś było dla niego oczywiste, a w drugim już to podważał. Potrafił skutecznie komplikować nawet najprostsze rzeczy i, niestety, z tego akurat nie zdawał sobie sprawy.
„Żyje, rusza się, a nawet mówi. Nie jest źle” – odpisał mu, po czym wychylił się po swoją stygnącą już kawę.
– Młody, a ty nie masz jakichś lekcji do zrobienia? – zagadnął, kątem oka zauważając, że Jaś już coś mu pisał. Piotrek obejrzał się na niego i z kawałkiem czekolady w buzi (oczywiście zakupionej wczoraj przez Janka, Aleks nie posiadał takich delikatesów w mieszkaniu) usadowił się na kanapie tuż obok brata.
– Zrobiłem już – mruknął, ssąc kostkę Milki.
– Kłamiesz – odpowiedział Aleks bez chwili zawahania, po czym zerknął na ekran laptopa. – Też odwracam wzrok, jak próbuję komuś wcisnąć jakiś kit – dodał, a gdy po chwili przeczytał wiadomość od Jasia, na jego ustach pojawił się delikatny, zupełnie niekontrolowany uśmiech.
„No proszę. Nieźle ci idzie, z takimi osiągnięciami to na twoim miejscu zastanowiłbym się nad pracą w przedszkolu, a nie myślał o zespole. Kiedyś jeszcze zrobisz karierę jako Aleks-opiekunka.”
– Wcale nie wciskam kitu – odburknął Piotrek i oblizał brudne od czekolady usta. – Coś tam zrobiłem – dodał ze zmarszczonym nosem.
– Coś tam? Podobno orłem w nauce to ty nie jesteś – dodał i trącił dzieciaka lekko stopą, cały czas się uśmiechając. Miał wrażenie, że dzisiejszy poranek jest jakby oderwany od jego dotychczasowego życia. Dawno już nie czuł się tak beztrosko i na swoim miejscu.
– Wszystko zostaje w rodzinie – odpowiedział mu z rozbawieniem chłopiec i wyszczerzył złośliwie zęby, a Aleks słysząc to, aż wybuchnął śmiechem. Tak, temu że Piotrek był jego bratem, nie szło zaprzeczyć – błyskotliwość w odpowiedziach z pewnością odziedziczył po nim.
– Poczekaj, aż dorośniesz – odpowiedział mu, rozsiadając się bardziej na kanapie. – Dziewczyny będą za tobą szaleć, w końcu masz moje geny – stwierdził dumny niczym paw, a ośmiolatek momentalnie się skrzywił.
– Dziewczyny? Bleee! – jęknął, na co starszy Białecki znów zaniósł się śmiechem. Już miał powiedzieć, że tak, Piotr z pewnością jest jego bratem, w końcu dla Aleksandra kobiety też były „bleee”, ale się powstrzymał. Nie będzie przecież paczyć dziecka.
– Tak? Żadna ci się nie podoba? – zapytał, gdy pierwsza faza rozbawienia już mu minęła. Na chwilę całkowicie zapomniał o tym, żeby odpisać Jaśkowi.
– No nie! Dziewczyny są głupie! – prychnął, a Aleks przewrócił oczami. Tu akurat się trochę różnili, on jako kilkuletnie dziecko w podstawówce był ulubieńcem płci przeciwnej. Ciągle z nimi przesiadywał, skakał przez gumę, grał w klasy, nieraz zdarzyło mu się nawet bawić lalkami czy w dom. Nic już jednak Piotrkowi nie odpowiedział, zerknął tylko na okienko rozmowy z Jasiem, po czym zaczął mu odpisywać.
„Nawet nie wiesz, jak dobrym starszym bratem jestem. Piotrek mnie uwielbia, dziwię się, czemu ty tego nie robisz. Jako twój starszy, mądrzejszy i przystojniejszy kolega z zespołu powinienem być dla ciebie wzorem do naśladowania” – wystukał szybko z rozbawionym uśmiechem na ustach. Nawet nie wiedział, kiedy zaczęli się tak po prostu przekomarzać, bo to już nie były takie kłótnie i docinki jak kiedyś, teraz stało się to jakby bardziej... przyjacielskie?
„Dobra, dobra, nie rozkręcaj się. Chcę ci tylko przypomnieć, że jutro o osiemnastej próba. Możesz się ze mną zabrać, będę przejeżdżać obok twojego bloku” – napisał. Aleks zmarszczył brwi, zdziwiony. Będzie tu przejeżdżać? Przecież mieszkał na drugim końcu miasta, a mieszkanie Białeckiego wcale nie znajdowało się w centrum, tylko na obrzeżach, na których dosłownie psy dupami szczekały.
Ale przecież nie zrezygnuje z darmowej podwózki, no nie?
„Jasne.”
– Dlaczego ciągle się uśmiechasz? – Z zamyślenia wyrwał go głos Piotrka. Spojrzał na chłopca i chrząknął, zdając sobie sprawę, że faktycznie, od jakiejś chwili jak głupi cieszył się do monitora.
– Tak po prostu – odmruknął zły na siebie i zamknął laptopa. – Na obiad w McDonaldzie, jakiś sprzeciw? – zapytał, wstając.
– Nie! Żadnego! – pisnął uradowany Piotrek i aż podskoczył na łóżku.

***

Aleks ze skupionym wyrazem twarzy pochylił się nad ekranem laptopa. Sąd niezwłocznie wydaje orzeczenie o umieszczeniu dziecka w placówce opiekuńczo-wychowawczej lub też o powrocie dziecka do rodziny – przebiegł wzrokiem po tekście, po czym zjechał suwakiem w dół strony, zaczytując się w artykule dotyczącym procedury odbierania dzieci. Wiedział już, że musi pomóc Piotrkowi, jednak nie miał na razie pojęcia, w jaki sposób to zrobi. Nie chciał tak po prostu nasyłać na niego opieki społecznej, najpierw powinien porozmawiać o tym z dzieckiem. Jego brat nie powinien być tylko biernym uczestnikiem wydarzeń. Sam, gdy był na jego miejscu, z jednej strony bardzo chciał się znaleźć w nowej rodzinie, a z drugiej myśl o umieszczeniu w domu dziecka go przerażała. Już wolał swoich rodziców niż siedzenie w takim miejscu.
Piotr teraz pewnie pojmował to w taki sam sposób, w końcu może i jego rodzice nie byli przykładem do naśladowania, ale po prostu byli, to się liczyło. Mama czasem się do niego uśmiechnęła, raz na jakiś czas go przytuliła, zainteresowała się co w szkole, dla Piotra takie małe gesty były niezwykle ważne. Chociaż, gdy Aleks odwoził go jakieś dwie godziny temu, dziecko nie wydawało się z tego faktu zadowolone. Zdecydowanie wolało zostać u brata, niż wracać do mieszkania. Starszy Białecki w tamtym momencie aż nabrał ochoty, żeby zawrócić i udać, że właściwie to mogą jakoś tak żyć razem w tej jego klitce, bez pieniędzy i przyszłości.
Gdy pewnym momencie rozdzwonił się jego telefon, aż podskoczył, nieprzygotowany i wyrwany z zamyślenia. Sięgnął po aparat, od razu zerkając na ekran, by sprawdzić, kto taki się do niego dobijał. Momentalnie uśmiechnął się do siebie szeroko; Maciej.
– Halo? – odebrał, nawet nie zdając sobie sprawy z głupawego uśmieszku na twarzy.
– Hej, Młody – przywitał się z nim mężczyzna. – Co ty na to, żeby jutro wyskoczyć na miasto, a później wylądować u mnie? – zapytał od razu, nie przejmując się wcale, że zamilkł na kilka dni, jednak kiedy zaczęło mu kogoś brakować, odezwał się do Aleksa, bo miał go akurat pod ręką. Białecki też tego nie zauważał, a milczenie Macieja tłumaczył tym, że przecież byli dorosłymi facetami, nie potrzebowali ze sobą kontaktu dwadzieścia cztery godziny dziennie.
– Jutro? – zapytał i zastanowił się, jakie miał plany. Właściwie, pomyślał, to żadne. Tylko próbę na godzinę osiemnastą, którą skończą pewnie koło dwudziestej pierwszej, bo Adam we wtorek pracował. – Jasne, nie ma problemu – odpowiedział zadowolony z faktu, że Maciej go gdzieś zaprasza i że razem wyjdą.

***

– Dobra, to już kończymy, co? – zapytał głośno Remek, na co Aleks od razu pokiwał głową. Dobrze, że nie tylko jemu się spieszyło, każdy z zespołu miał coś do zrobienia przed świętami. Na Remigiusza spadł obowiązek posprzątania domu, Adam jutro nie dość, że szedł do roboty, to jeszcze po niej musiał lecieć na zakupy, żeby kupić coś swojej mamie, a Jaś... Właściwie, to Aleksander nie wiedział, co Jaś miał w planach. Nie chwalił się dzisiaj nimi zbyt wylewnie, mimo że cały dzień był jakiś taki dziwnie podekscytowany. Już jak podjechał pod wieżowiec Aleksa, by zabrać Białeckiego na próbę, powitał go szerokim uśmiechem, jakimś kąśliwym, ale całkiem przyjaznym komentarzem, a później jeszcze podczas drogi nieźle kleiła im się rozmowa. To było dosyć podejrzane, jednak nie miał zamiaru tego roztrząsać, może Janek odnosił jakieś sukcesy w szkole (dostał pięć z religii?, myślał złośliwie Aleks) albo w pracy, albo może po prostu zbliżająca się Gwiazdka tak na niego działała. Powodów mogło być wiele, dlatego przestał sobie tym zaprzątać głowę. Sam zresztą miał nie gorszy nastrój, zaraz w końcu zobaczy się z Maciejem!
– Nie będę mógł cię zawieźć do domu – powiedział do niego Jaś, gdy chował swoją gitarę. Aleks zerknął na niego nieco zdziwiony; musiał przyznać: po cichu na to właśnie liczył. Przyzwyczaił się już do tych podwózek.
– Jasne – rzucił niby obojętnym tonem, udając, że zapinanie futerału całkowicie pochłonęło jego uwagę. Mimo to właśnie prowadził w swojej głowie małą batalię, a przez myśli co chwilę przebiegały mu pytania; dlaczego Jaś nie miałby czasu, żeby go odwieźć? To przez pracę? A może jakąś dziewczynę? – Pracujesz dzisiaj? – zapytał więc w końcu, postanawiając dać upust swojej ciekawości.
– Nie, dzisiaj nie – odparł i zerknął na niego krótko, po czym zapiął kurtkę po samą szyję, naciągnął kaptur na głowę, a następnie przerzucił gitarę przez ramię. – Zwijam się. Do jutra – rzucił głośno do wszystkich i, nie poświęcając już Aleksowi ani grama uwagi, wyszedł z garażu prosto na mroźne grudniowe powietrze.

***

Heaven był zwykłym klubem gay-friendly, co oznaczało, że teoretycznie przyjść tutaj mógł każdy, nie tylko osoby spod literek LGBT. Aleksander kiedyś sam bardzo często tu bywał. Przyjemna muzyka (niezbyt dyskotekowa, dużo starych hitów, czasem coś alternatywnego, a nawet zdarzały się kawałki rockowe), duża przestrzeń, no i tanie piwo – idealne miejsce dla kogoś, kto chce się zabawić, a nie ma zbyt dużo pieniędzy w portfelu. Niby wszystko okej, jednak gdy Maciej powiedział mu godzinę przed spotkaniem, gdzie się dokładnie widzą, zdziwił się. Nie podejrzewał, że mężczyzna będzie chciał iść w tak... zwykłe miejsce. Był przekonany, że facet z taką klasą jak Maciej chodził po trochę innego typu miejscach.
Mimo wszystko nie narzekał, w końcu miał spotkać się z Maciejem. Nawet gdyby mężczyzna zaprosił go do głupiej pijalni wódki i piwa, to i tak poszedłby tam cały szczęśliwy. Ważne, że gdzieś wyjdą... chociaż jakoś specjalnie nie ucieszył się na wieść, że nie będą sami. Maciej zaprosił również swoich znajomych. Ale/Jednak gdy patrzył na to z drugiej strony, wreszcie pozna jego kolegów. We wszystkim ostatecznie znalazł jakieś plusy, jechał więc do klubu cały szczęśliwy.
Heaven znajdował się na drugim końcu miasta i był tak ukryty, że nikt, kto nie interesował się „branżowymi” miejscami, nie znalazłby go. Aleks musiał obejść starą, powojenną kamienicę, wejść na jej podwórko i dopiero tam mógł dostrzec stary, nieco obdrapany szyld klubu z małą, tęczową flagą. Przed ciemnymi, ciężkimi drzwiami stało dwóch chłopaków w kurtkach, którzy rozmawiali o czymś, popalając przy tym papierosy. Białecki minął ich, nawet się nie oglądając. Złapał za klamkę i pchnął drzwi, po czym wszedł do pustego korytarza prowadzącego prosto do szatni. Już tutaj słyszał dudniącą muzykę; właśnie grano jeden z hitów Jacksona. Podszedł do okienka, za którym siedziała starsza pani w okularach. Podniosła na niego wzrok znad jakiejś gazety i uśmiechnęła się niezwykle ciepło, zupełnie jakby znała Aleksa już bardzo długo.
– Dzisiaj nie będzie dużo ludzi – zagadnęła, gdy ściągał swoją kurtkę. – Jest dwudziesta druga, a pustki jak nigdy – dodała, najwidoczniej tak znudzona, że szukała rozrywki dosłownie wszędzie. Białecki uśmiechnął się wymuszenie, po czym podał jej swoją ramoneskę (ile razy to już mówił sobie, że powinien kupić coś cieplejszego?). Kobieta odebrała ją, wstała i odwiesiła na wolny wieszak, po czym zaraz wróciła z numerkiem. – Dwa złote – policzyła. Zdzierstwo, pomyślał jeszcze Aleks i z ciężkim sercem położył jej monetę.
Ruszył korytarzem dalej, minął toalety, aż wreszcie wszedł do dużej, nawet w jednej trzeciej niezapełnionej ludźmi sali. Na wprost znajdował się spory parkiet, na którego stróżkami padały kolorowe światła, po prawej był mały bar, a z lewej strony umiejscowiono loże. Od razu więc do nich ruszył, wyszukując wzrokiem Macieja. Dostrzegł go przy jednym z ostatnich stolików i już miał się uśmiechnąć, gdy w pewnym momencie dojrzał jakiegoś szczupłego chłopaka o bardzo zniewieściałej twarzy uwieszonego na szyi Macieja. Co do kurwy, pomyślał, a coś aż się w nim zagotowało. Nie czekając dłużej, poszedł w ich stronę, chcąc jak najszybciej odciągnąć to coś od swojego mężczyzny. Dawno już nie czuł takiej zazdrości do kogokolwiek. Nie przyjrzał się nawet pozostałym dwóm facetom siedzącym przy stole, bo w tamtej chwili wydało mu się to po prostu nieistotne. Już miał coś powiedzieć do chłopaka tak bezczelnie obłapiającego Macieja, gdy jego kochanek sam się odezwał:
– Jesteś. – Uśmiechnął się szeroko i jakby nigdy nic poklepał miejsce obok siebie. – Siadaj – dodał, po czym popił swojego drinka. Wzrok wszystkich przy stole zatrzymał się na Białeckim, który zawahał się tylko na chwilę. Ostatecznie wymusił uśmiech i opadł na siedzenie, by zaraz po tym zostać zaatakowanym przez znajomych Macieja. Pierwszy odezwał się do niego siedzący naprzeciwko wysoki, całkiem przystojny, ale trochę zniewieściały blondyn. Wyciągnął rękę nad stołem i odezwał się zmanierowanym głosem:
– Adrian jestem. – Aleks na chwilę znieruchomiał. Powstrzymywanie skrzywienia i ogólnej niechęci wcale nie było takie proste, jak mu się wydawało. Musiał chociaż w połowie wywrzeć dobre wrażenie, bo to w końcu znajomi Macieja.
Ani na moment nie zreflektował się i nie pomyślał, że takie przypodobanie się komuś nie jest w jego stylu. Że przecież gdyby chodziło o kolegów takiego Jasia, nie gryzłby się ciągle w język i nie udawał kogoś, kim nie jest.
– Aleks – odparł i już po chwili podawał dłoń innemu mężczyźnie, trochę starszemu i bardziej podobnemu do Macieja.
– Grzegorz – rzucił z lekkim, prawdopodobnie także wymuszonym uśmiechem. Aleks jednak nie poświęcił mu zbyt dużej uwagi, bo wreszcie nadeszła pora na podanie ręki chłopakowi – Radkowi, czego po chwili się dowiedział – który tak uwieszał się na Macieju. Był najmłodszy z całego towarzystwa, mógł mieć góra osiemnaście lat, może nawet mniej. Wykrzywił złośliwie usta do Aleksa w parodii uśmiechu, błyskając w jego stronę cholernie białymi i równymi (to było widać nawet w przytłumionym, klubowym świetle) zębami. Był ładny, temu Białecki, nawet jeżeli bardzo chciał – a chciał – nie mógł zaprzeczyć. Miał coś w sobie; może to te oczy, lekko zadarty nos, albo pełne wargi? Cholera, bił na głowę nawet Jasia!, przemknęło mu przez myśl i już po chwili się za to znienawidził. Szybko jednak postarał się o tym zapomnieć, bo Maciej zaproponował drinki, a Adrian bez słowa sprzeciwu wstał, żeby ruszyć do baru.
– Często tu jesteś? – zagadał Macieja Aleks ze świadomością, że coś musi powiedzieć. Nie czuł się komfortowo w tym towarzystwie i w normalnych okolicznościach dawno już dałby sobie spokój. Nie męczyłby się, nie próbowałby zrobić na kimś dobrego wrażenia, nie udawałby... zawsze przecież mówił, co myślał, był opryskliwy, chamski i egoistyczny, na co wcale nie narzekał. Wystarczyło jedno spojrzenie Macieja, jeden uśmiech, objęcie go ramieniem i pocałunek w policzek, by jakiekolwiek wątpliwości opuściły zauroczoną aleksową głowę. A gdy zaczęli pić, wmówił sobie, że osoby przy stoliku wcale go aż tak bardzo nie irytowały. No, może oprócz Radka, bo ten, przez tę swoją urodę, niesamowicie drażnił. A gdy się odzywał, albo, co gorsza, przysuwał do jego Macieja, miał ochotę bachorowi przyłożyć, żeby trochę poprzestawiać tę piękną buźkę.
Drink szedł za drinkiem. Adrian wstał od stołu, bo – podobno – zobaczył kogoś ciekawego na parkiecie. Zostali tylko z Grzegorzem i Radkiem, który, jak na złość, nie chciał się od Macieja odczepić. Wciąż go zagadywał, komplementował, zaczepiał, a mężczyzna prawdopodobnie był z tego całkiem zadowolony. Zdawał się nie zauważać rzucanych Radkowi pełnych nienawiści spojrzeń Aleksa, które przez alkohol nabrały mocy. Zapewne gdyby tylko wzrok mógł zabijać, biedny chłopak kuliłby się już w konwulsjach na podłodze klubu. Ale niestety, na niekorzyść Białeckiego, nic takiego się nie działo.
– Hej – zwrócił się w pewnym momencie Maciej do Aleksa, kiedy odstawił na blat stołu pusty kieliszek. Chwilę temu do loży wrócił Adrian ze swoją nową zdobyczą – nastoletnim chłopaczkiem, trochę szkaradnym z twarzy, ocenił Aleksander niczym znawca. Od kilkunastu dobrych minut gzili się ze sobą, nie zwracając uwagi na otoczenie. – Może byś poszedł po następne? – zapytał, wskazując na szklankę.
W głowie Białeckiego zapaliła się czerwona lampka, kiedy wyłapał rozkazujący ton głosu Macieja. Jednak tak szybko jak się pojawiła, tak też zniknęła. Aleks był już trochę pijany i o ile na trzeźwo może by się nad tym zastanowił, o tyle po alkoholu nie miał na to siły.
– Dobra. Dla ciebie i dla mnie – rzucił, podkreślając, że nie miał zamiaru biegać po drinki dla Radka.
– Ja już nie chcę – odparł Radek tak wyniosłym tonem, że Białecki aż zgrzytnął zębami. Nic już nie powiedział, darował sobie nawet próbę postraszenia chłopaka spojrzeniem. Wstał i bez słowa ruszył w kierunku baru, chcąc jak najszybciej wrócić, by znów mieć oko na Macieja.
Stanął w kolejce przy barze. Przez ostatnią godzinę do klubu przyszło trochę osób i zrobiło się bardziej tłoczno, jednak to nie były te same tłumy, które witał kiedyś, wchodząc po północy do Heavenu. Oparł się o ladę, patrząc na dwóch barmanów niespiesznie realizujących zamówienia, zupełnie jakby przed sobą wcale nie mieli szeregu zniecierpliwionych klientów.
Muzyka zmieniła się, z głośników popłynął głos Shakiry, a on momentalnie się skrzywił. Nie lubił skocznego R&B, nie wiedział, dlaczego ludzie tego słuchali. Najwidoczniej jednak tutaj tego typu muzyka cieszyła się powodzeniem, bo na parkiecie zrobiło się jakby ciaśniej. Aleks obserwował tłum, uśmiechając się pod nosem kpiąco. Przy barze miał idealny wgląd na prawie cały klub, począwszy od wejścia, po loże, no i miejsce do tańczenia. Niestety jednak nie mógł stąd dostrzec kilku ostatnich stolików z części wydzielonej do siedzenia, więc nie miał pojęcia, czy Radek znów za bardzo nie spoufalał się z Maciejem.
Kiedy tak stał, tuż obok mignęła mu znajoma, biała głowa. Zmarszczył brwi, wodząc wzrokiem za wysokim chłopakiem. Znał go skądś, cholera, na pewno znał, tylko skąd? Tych durnych czarnych brwi w zestawieniu z jasnymi włosami nigdy by nie zapomniał.
I nagle go olśniło. To ten chłopak, którego widział z Jaśkiem w Beczkarni! Tak, to na pewno on, nie miał wątpliwości. Aż się obejrzał, żeby nie spuścić z niego ani na chwilę wzroku. Kto by pomyślał, że znajomy Janka będzie gejem, zaśmiał się do siebie, już mając się odwrócić, gdy nagle, obok białowłosego kretyna, jak nazwał go Aleks, wyrosła inna postać. Zamarł, wpatrując się w szeroki uśmiech na znajomej twarzy. Przez moment nie wiedział, co myśleć. To było tak surrealne i tak niemożliwe, a jednocześnie całkiem logiczne, w końcu Jasiek nie stanowił jakiegoś uosobienia męskości. Miał delikatne rysy twarzy, szczupłe ciało, momentami był może nawet trochę przegięty... Dopiero gdy zobaczył go w Heaven, doznał olśnienia. Jaś był gejem. Teraz już wiedział to na sto procent.
Aleks uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową, czując jakieś takie nieznane ciepło. Może do niego podejdzie, jak wypije tego jednego drinka, zastanawiał się. Sam w końcu nie miał nic do swojej orientacji, nigdy jej nie ukrywał, mógłby więc tak po prostu do niego zagadać. Nic wielkiego, tylko zapytać, co tu robi, skomentować jakoś złośliwie jego obecność w Heavenie, żeby nie było zbyt słodko i...
Po raz kolejny przez tę krótką chwilę zamarł. Tym razem jednak dosłownie, miał wrażenie, że nawet serce przestało mu bić, by zaraz zacząć pompować krew w zdwojonym tempie. Oblało go gorąco, zacisnął z nerwów dłonie w pięści i opanował chęć podejścia do Janka i tego kretyna, a następnie rozdzielenia ich.
Jaś, jakby nigdy nic, pochylił się do swojego znajomego i pocałował go. Nie w policzek, nie delikatnie w usta, tylko mocno, namiętnie. Objął jego szyję ramionami, przycisnął do siebie i zaczął całować tak, jakby byli sami.
Cholera, cholera, cholera. Aleks odwrócił się przodem do baru, nie chcąc na to patrzeć. Z nerwów aż zaczęły trząść mu się ręce, a kiedy barman zapytał go, co podać, przez moment nie potrafił nawet odpowiedzieć. Obejrzał się jeszcze przez ramię na miejsce, w którym stał Jaś i ten chłopak, ale już ich tam nie było. Dopiero po chwili zauważył, jak Janek ciągnie go w stronę parkietu, uśmiechając się tak szeroko, tak radośnie, że Aleks znów miał ochotę do nich podejść.
Nie chciał, żeby Jaś kogoś całował, nie chciał też, żeby się do tego kogoś tak uśmiechał – gdy był pijany tego typu myśli przychodziły mu znacznie łatwiej. Nie musiał nawet zastanawiać się, skąd się brały i dlaczego, to było proste. Gdyby jeszcze tak prosto mógł opanować kumulującą się w nim, rosnącą z każdą chwilą zazdrość, też byłoby dobrze.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum