The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 19:38:01   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Połączeni epilog


Dwadzieścia lat później.



Do sali tronowej wpadł prawie dwudziestoletni chłopak, a za nim jego brat. Obaj mieli rozwichrzone włosy, postury swego ojca i mądre acz pełni figli oczy i taki sam wygląd.
– Wuju Aranelu, mamy do ciebie prośbę – powiedzieli równocześnie.
Aranel, teraz już czterdziestoletni, stateczny mężczyzna, który po śmierci ojca pięć lat temu objął tron wraz z Rivenem, przerwał rozmowę z Terrikiem i odwrócił się do synów Naeli i Dantego.
– Co znów zmalowaliście, chłopcy?
– Twój mąż nam skórę zerwie żywcem – powiedział starszy z bliźniaków Kaer.
– Błagam, wuju powiedz, że byliśmy tu cały czas. – Ariin był lepszy w błaganiu niż brat.
Wkrótce do sali wszedł wzburzony Riven. Peleryna powiewała za nim, gdy szybkim krokiem zbliżył się do siostrzeńców.
– Który pokrył farbą mojego konia? Antar tego nie lubi. – powiedział to tak jakby inne konie to lubiły. Anwar, był już staruszkiem, tak samo jak Zarion i spędzali czas na bieganiu po trawie wśród utworzonych zagród w Risran. Podczas gdy ich miejsce na dalekie przejażdżki zajęły inne konie.
– To on.
– To on.
W sali rozbrzmiał kobiecy śmiech, gdy Naela zobaczyła, jak jej synowie wskazują jeden na drugiego. Obok niej stała śliczna sześcioletnia dziewczynka. Księżniczka urodziła ją późno i otaczała szczególną opieką. Podobnie jak król i królowa Saeros. Co nie znaczy, że Naela nie kochała swych rozbrykanych synów.
– Riven, daj im spokój. Stajenni już myją twe maleństwo – rzekła.
– Ale... – Natychmiast zamilkł gdy jego mąż objął go. Tyle lat minęło, a oni się nadal kochali i byli sobie oddani. Mieszkali w Risran, rządzili i wciąż utrzymywali kontakt z rodziną, która teraz przyjechała w odwiedziny oraz z Asmandem Delrethem i jego bliskimi. Zdarzało się, że spotykali się osobiście i Erki wtedy całymi dniami rozmawiał z Aranelem. Wiele wspominali, ale najczęściej opowiadali o tym co jest teraz.
– Nie ma żadnego „ale”. Wczoraj pomalowali Nainę i byłem spokojny. – Naina była jego klaczą i już planował z mężem, że chcą mieć źrebaki od niej i Antara.
– Byłeś? W nocy psioczyłeś i powiedziałeś, że znajdziesz jakieś miejsce, aby ich w spokoju podtopić.
Chłopcy słysząc to cofnęli się.
– Ale my już nie będziemy, przysięgamy tylko nas nie utopcie. – Mieli w sobie tyle młodzieńczej energii, żyli bez trosk i zachowywali się jak dzieci.
– Przemyślimy to. – Riven starał się nie uśmiechać, tylko wyglądać poważnie. – A teraz zmykajcie. Tylko trzymać się z dala od farby.
– Dobrze, wuju. – Bliźniaki wybiegli z sali.
– Wierzysz, że będą grzeczni? – zapytał szeptem Aranel.
– Może w przyszłym życiu.
– Niech się wyszaleją, zanim zaczną poważne życie – wtrącił Terrik. Miał upięte wysoko włosy już przyprószone białymi. Nie był już młodym mężczyzną, ale nadal miał swój urok. Urok, któremu ciągle ulegał Galdor stojący razem z Dantem po drugiej stronie sali. Terrik musiał powiedzieć, że jego życie w ciągu tych dwudziestu wiosen płynęło spokojną wodą. Czasami zdarzały się silne nurty i chwile rozpaczy, gdy Yavetil umierał w czasie choroby, która zaatakowała jego płuca, ale mężczyzna przeżył i nadal mogli być razem. Zresztą wszyscy tutaj mieli niejeden raz pod górkę, lecz przetrwali.
– Zanim obejmą rządy – dodał Aranel. Bycie królem nie było łatwe. Ale starał się, aby jego ułomność w niczym nie przeszkadzała, a Riven bardzo mu w tym pomagał. A ojciec przygotował do tego. Gdy zamieszkali razem z Rivenem w Risran, dużo czasu spędzał z ojcem, wybaczył mu, lecz do tego to była ciężka droga. Nie mogli nadrobić dzieciństwa Aranela, ale zbliżyli się do siebie w jeo dorosłym życiu. Dlatego teraz, gdy ojciec już odszedł niczego nie żałował.
– Oni królami? Za tysiąc lat. – Riven ucałował męża w skroń. Nie oddałby tego mężczyzny nikomu. – Myślę żyć wiecznie.
– Nasza miłość będzie wiecznie żyć, staruszku.
– Aranelu, mężu mój nazywasz mnie starym?
– Czterdzieści sześć wiosen to nie mało.
Riven pochylił się do jego ucha.
– W nocy pokażę ci, że wystarczająco mało. – Znajomy rumieniec wpełzną na policzki mężczyzny. Aranel nigdy się tego nie wyzbył, a ich intymne małżeńskie pożycie układało się wyśmienicie. Aczkolwiek nie to było najważniejsze. Najważniejsze było to co ich łączyło uczuciowo. Wielka i nieograniczona miłość. Więź tak silna, że nawet największe wichry jej nie rozerwały.

***


Erkiran cudem uratował wazon pełen kwiatów, gdy jego bratanek przebiegł koło stolika i potrącił go. Eria był cudownym malcem, ale nie mógł usiedzieć na miejscu. Jego siostry Rochia i Laria były grzeczniejsze, ale one miały dopiero cztery i pięć wiosen.
– Kal, twój ośmioletni syn stłukłby ukochany wazon twej żony – powiedział wchodząc do komnaty brata i siadając pomiędzy swymi partnerami. Spojrzał na Leteno, który ściął włosy i był sklepikarzem. Jego ojciec pomagał mu w tym lecz był już starszym mężczyzną i wolał spędzać czas z wnukami, bo tak traktował dzieci Kaleriana. A Asmand? Wiek był już obecny na jego twarzy w postaci, jeszcze nielicznych zmarszczek, ale był.
– Co tak na mnie patrzysz? – zapytał Asmand odrywając się od obserwacji biegającej Rochii.
– Kocham cię.
– A mnie? – Leto oparł brodę na jego ramieniu i dmuchnął mu gorącym powietrzem w ucho.
– No, nie wiem. Czasem się zachowujesz jakbyś miał znów wiele wiosen wstecz. As, mogę kochać dzieciaka? – Leteno nieraz się zachowywał jakby miał cały czas te dwadzieścia lat mniej.
– Tego z zielonymi włosiskami? Możesz. Bo ja też go kocham.
– A to w porządku. – Złapał ich za ręce i pocałował.
Kal, przyglądał się trójce mężczyzn z którymi spędził wiele lat. Teraz mieszkał ze swoją rodziną w osobnym domu, ale po sąsiedzku. Jego dzieci wychowywali wszyscy z rodziny i uczyli, co w życiu jest ważne. On sam miał piękną żonę, którą kochał od kiedy miał dziesięć wiosen i wspaniałe dzieci w tym czwarte w drodze. Czasami jak przez mglę widział jeszcze stary dom, dzielnicę. Pamiętał porwanie, strach i ratunek. Zamrugał szybko powiekami, by odgonić łzy wzruszenia. Gdyby nie Asmand wtedy, być może nie siedział by tu z nimi. Obok nie biegały by dzieci.
– Dobrze, że jesteście – powiedział. I niech będą jak najdłużej. Zawsze.











Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum