ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Iluzje 5 |
Powoli wszystko wracało do normy. Tylko, że norma to pojęcie względne. Oddychałem już spokojnie, przestałem drżeć. Świat na nowo uporządkował się, ziemia była ziemią, niebo niebem. Uszy na nowo wychwyciły śmiechy i pokrzykiwania bawiących się ludzi.
Liam zepchnął mnie z siebie i zaczął nerwowo poprawiać odzież.
-Nie znoszę, gdy to się dzieje! - niemal krzyknął.
Nie zrozumiałem. Wyciągnąłem rękę, dotykając jego ramienia, ale wyszarpnął się.
-Nie znosisz, gdy co się dzieje? - zapytałem, czując się nagle bardzo... przestraszony, winny? Chyba i jedno i drugie? Czy Liam... żałował?
Chłopak odwrócił się, zawiązując koszulę na piersi. Popatrzył na mnie badawczo. Nieoczekiwanie uśmiechnął się, ale ten uśmiech nie uspokoił mnie ani odrobinę.
-Zapomnij... - mruknął i zaczął... odchodzić.
-Stój! - krzyknąłem za nim niezbyt głośno, podrywając się. Pobiegłem za nim, nie dbając o odzienie. Złapałem go za ramiona i siłą odwróciłem ku sobie.
-Jak to... - wydyszałem - zapomnij? Jak to zapomnij?!
To, co działo się tu przez kilkoma chwilami było piękne. To co działo się teraz.... Było wynaturzone, nienormalne ... i przerażające. Nie nagły poryw uczuć, o które się nie podejrzewałem. Nie to. Najgorsza była to obojętność, ten chłód, który nastąpił potem.
Liam roześmiał się.
-Bogowie, ty naprawdę uwierzyłeś w to, że to było naprawdę!
Zrobiło mi się mdło.
A nie było?
-Co ty mówisz...?
-Czy myślisz, że mógłbym ciebie pragnąć? Kiedykolwiek? Czując do ciebie to, co czuję?... Czy myślisz, że ty mógłbyś pragnąc mnie? Kiedy wyglądam, jak wyglądam?
Ja... nie myślałem.... Ja wiedziałem... ja czułem.
Co on mówił?
Co sugerował?
-Iluzja...? - wyszeptałem, dziwiąc się, że głos dobył się jednak ze ściśniętego gardła.
Patrzył na mnie przez chwilę. Potem stanowczo uwolnił się z moich objęć.
-Nie.... Pochlebiasz mi, ale nawet ja nie umiem tworzyć takich iluzji.
-Więc ... co? - właśnie, co?
-Nie iluzja. Elena.
Oniemiałem. Co miała z tym wszystkim wspólnego Elena?
-Jak ty nic nie rozumiesz! - wrzasnął nagle Liam i zacisnął dłonie w pięści. Zagrodziłem mu drogę swoim ciałem, nie pozwoliłem uciec przed odpowiedziami.
-Co Elena?
-Elena to empatka! - powiedział w końcu chłopak, wciąż podniesionym głosem, tak jakby to jedno zdanie tłumaczyło wszystko.
Nie tłumaczyło nic. Musiał to zrozumieć, bo dodał zaraz:
-Jak myślisz, czemu schowali się w lesie? Jak myślisz? Powiem ci czemu.... Ona nie chciała kryć się... nie w tym momencie... nie chciała przejmować się zasłonami, które uniemożliwiłyby ludziom z najbliższego otoczenia odczuć i podzielić jej emocje. Rozumiesz?
Nie, nie rozumiałem. Nie chciałem rozumieć. Ale Liam dostrzegł co innego.
-No, wreszcie zaczynasz pojmować - uśmiechnął się blado - Nie pragnąłeś mnie. Ja nie pragnąłem ciebie, to Elena pragnęła.... A my... my zostaliśmy... po prostu byliśmy w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie. To wszystko.
Odwrócił się, moje zdrętwiałe dłonie pozwoliły mu wymknąć się, niezdolne do ruchu. Odszedł, na pożegnanie zakładając maskę o brązowych włosach i błękitnych oczach. Patrzyłem na jego sylwetkę niknącą w mroku nocy, a potem jeszcze długo trwałem w bezruchu, niezdolny do myślenia, niezdolny do niczego.
Gwiazdy przesunęły się, gdy wreszcie zdecydowałem się na ruch. Założyłem koszulę, do której poprzyczepiały się źdźbła trawy i grudki ziemi, byle jak upchnąłem ją w spodnie, a spodnie w buty. Powoli skierowałem się ku przerzedzającemu się już tłumowi, musiałem odnaleźć białowłosego, przecież nie mogłem zostawić go w tym stanie. Szedłem, potykając się w ciemnościach o zamroczonych alkoholem, śpiących wprost na ziemi, zderzając z wirującymi w ekstatycznym tańcu parami.
- Liam. Liam. Liam. Liam. - powtarzałem wypatrując znajomej postaci. Zaglądałem do każdego namiotu po kolei, pod każdy stół. Znalazłem go w końcu siedzącego samotnie przy jednej z ław. Mężczyzna po jego prawej stronie chrapał donośnie, złożywszy głowę na ramionach opartych o splamione winem drewno. Liamowi niewiele brakowało do takiego stanu. Wodził po otoczeniu mętnym wejrzeniem lazurowych tęczówek, błyskających co chwila czerwienią, nie zwrócił uwagi na mnie, gdy zbliżyłem się do niego i łagodnie, acz stanowczo wyjąłem z jego ręki w połowie już pusty kubek wina.
- Wystarczy już - mruknąłem - Chodź. Musisz się przespać.
- Nie mmmuszę - odburknął i czknął głośno - Nie idę z tobą...
Mężczyzna siedzący obok podniósł głowę. Przyjrzał mi się pobieżnie, beknął i osunął się pod stół. Liam zachichotał szatańsko, sięgając po swoje wino. Odsunąłem je z zasięgu jego ręki.
- No chodź... - obszedłem ławę i przysiadłem koło maga - To w niczym ci nie pomoże...
- A co ty możesz wiedzieć - prychnął
- Wystarczająco... - chwyciłem go za nadgarstek i przełożyłem sobie jego ramię przez barki. Stęknąłem prostując się, unosząc obok własnego, ciężar maga. Zachwiałem się trochę, złapałem pion i powoli krok po kroku, na wpół ciągnąłem, na wpół niosłem chłopaka w kierunku domu. Do przejścia zostało mi zaledwie parę metrów, gdy z cienia rzucanego przez budynek wyszła Elena. Ujrzawszy ca'trę podbiegła szybko i podparła go z drugiej strony, chwytając tak jak ja pod ramię.
- Bogowie Liam! Co się z tobą dzieje ostatnio?
Podniósł głowę, zatrzymując się gwałtownie, wybijając nas z rytmu kroków. Iluzja na nim falowała, jakby pod wpływem alkoholu nie potrafił jej utrzymać. Wbił w czarodziejkę złe spojrzenie.
- Nie ze mną...- wyjąkał
Pchnęliśmy go do przodu, jak najszybciej chcąc zniknąć z ludzkich oczu. Trochę problemów sprawiło nam wwindowanie go po schodach, ale wreszcie udało się. Usiadł ciężko na swoim łóżku. Iluzja kryjąca jego prawdziwy wizerunek znikła niemal całkowicie. Brązowe dotąd włosy odbarwiły się i wyglądały teraz, jakby gęsto przeplatane siwizną, oczy błyskały dwoma barwami.
- Połóż się kochany - Elena przyklękła przy nim, próbując pchnąć go na posłanie
- Kochany? - roześmiał jej się w twarz - Ja? Myślałem że Korathan...
Czarodziejka pobladła, wpatrując się zszokowana w białowłosego
- Skąd wiesz?
- Pieprzyliście się przy tym ognisku - w jego głosie pobrzmiewała gorycz
- Skąd wiesz? - powtórzyła, a jej ręce opadły wzdłuż boków
- Elena nie słuchaj go, jest pijany... - zaprotestowałem
- Nie aż tak - przerwał mi - Powiesz czy ja mam powiedzieć...
- Liam zamknij się! - krzyknąłem, jednak on kontynuował
- Twoja empatia... a my tam przez przypadek...
- Nie - czarodziejka pobladła jeszcze bardziej o ile to tylko możliwe
- Przez ciebie też pieprzyliśmy się w tym cholernym lesie...
Podszedłem do niego i z wściekłością potrząsnąłem szczupłymi ramionami
- Opanuj się - wysyczałem - przecież to nie jej wina
Z trudem skoncentrował na mnie rozbiegane spojrzenie. Chciał coś odpowiedzieć. Kilkakrotnie otwierał usta i na powrót je zamykał. Wreszcie wydusił
- Przepraszam... niedobrze mi... - dodał po chwili, odpychając mnie gwałtownie. Dopadł okna i przechylił się przez nie wyrzucając zawartość żołądka na trawnik przylegający do tyłów domu. Podskoczyłem błyskawicznie, chwytając go w pasie, by nie wyleciał w ślad za wypitym trunkiem. Chwile trwało, zanim jego organizm przestał protestować. Oparł się ciężko na moim ramieniu. Nie mogłem go utrzymać, więc pozwoliłem mu usiąść na podłodze. - Przepraszam... - powtórzył bełkotliwie, gdy jego powieki opadły ciężko, zasłaniając jednolicie już szkarłatne źrenice.
Elena pomogła mi dowlec go do łóżka, zdjęła mu buty, podczas gdy ja mocowałem się z poplątanymi taśmami koszuli
- Będzie miał strasznego kaca - powiedziała chyba tylko po to, by przerwać przeraźliwą ciszę, zakłócaną jedynie głośnym oddechem Liama - Nie powinien pić... - pogłaskała ostrożnie biały policzek
- Elena nie bierz tego do siebie, on nie chciał tego powiedzieć - ująłem ją za rękę
- Nie Rodonie. Chciał, tyle, że on... on nigdy nie mówi tego, co naprawdę myśli, co czuje. Tylko bardzo, bardzo rzadko, tak jak dzisiaj - westchnęła
- Ale jest pijany - zaprzeczyłem - Gada bzdury...
- Może, ale przynajmniej szczerze. Czy wy naprawdę wpadliście w sprzężenie?
- Jeżeli mówisz o... - poczułem jak policzki zaczynają mnie szczypać gorącym rumieńcem - o tym w lesie, owszem, kochaliśmy się, ale... ja naprawdę tego chciałem, to nie była tylko wina tego twojego, sprzężenia...
- Dziękuję - uśmiechnęła się do mnie smutno - Dasz sobie z nim radę? Jestem zmęczona...
- Oczywiście, że dam sobie radę. Obudzi się koło południa ze strasznym bólem głowy, wcześniej nic mi nie grozi
Skinęła głową, jednak nie zrobiła najmniejszego gestu, by wyjść z pokoju. Siedziała nadal na brzegu posłania białowłosego, głaskając go machinalnie po twarzy, jej wzrok utkwiony był gdzieś w przestrzeni.
- Większość kobiet w moim wieku ma już kilkoro dzieci - westchnęła - Męża, dom. Czasami za tym tęsknię... czasami ja też potrzebuję oparcia, dotyku...
Milczałem nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Magowie, o których opowiadali mi starsi byli idealni, a teraz widziałem przed sobą zmęczoną, trzydziestoletnią kobietę, która najwidoczniej była obarczona ponad swoje siły
- Rozumiem - szepnąłem w końcu, jednak ona jakby mnie nie słyszała
- Kiedy pierwszy raz ujrzałam Liama, miał na sobie iluzję. Najprostszą. Tylko nieco przyciemnione kolory. Wiesz, że on się sam tego nauczył, chociaż innym zajmuje to całe lata? I to ja mu zaproponowałam naukę. Ma talent - uśmiechnęła się do siebie - Talent i zapał, a to dobre połączenie, tylko... - westchnęła - Ja chyba nie byłam gotowa na przyjęcie ca'try... nie oddam go za nic, ale...
Zapadła cisza. Liam jęknął, odwracając się twarzą do ściany, zrzucając dłoń Eleny. Zawiercił się, westchnął i zastygł w bezruchu, tylko jego oddech zakłócał bezdźwięczną ciemność
- On nie jest zły. - powiedziała nagle czarodziejka - Tylko pierwszy rani ludzi, zanim oni to zrobią. Chyba jako jedyna nie miałam do niego zastrzeżeń, znaczy do jego wyglądu. Liam jest przewrażliwiony na tym punkcie i... Ja chyba nie powinnam. Dobranoc Rodonie. Jakby się coś działo, to mnie zawołaj.
Wyszła szybko, zamykając za sobą drzwi. Nagle zrozumiałem ten ból w spojrzeniu białowłosego, gdy zobaczył Elenę z Korathanem. Wyjaśnienie ułożyło się samo, ze strzępów słów, spojrzeń, zachowań. Liam był zazdrosny. Nie tylko o przywódcę Yielstrahn, ale o każdego, kto zbliżył się do czarodziejki. To jak na mnie zareagował, gdy się poznaliśmy.... Bał się, że mu ją odbiorę...
- Głuptas... - powiedziałem bardziej do siebie niż do niego, idąc w kierunku własnego łóżka. To był długi dzień. Bardzo długi. Rozebrałem się i wsunąłem pod przykrycie. Sen przyjął mnie, gdy tylko zamknąłem powieki. Nie dane mi było jednak wyspać się tej nocy. Liam jeszcze kilkakrotnie wymiotował, co każdorazowo zmuszało mnie do asekuracji, by nie poleciał za zawartością żołądka, w dół, przez otwarte okno. Podłoga wirowała i pod moimi stopami, gdyż nie był w stanie opanować swoich iluzji, które w nieskładnych strzępach wymykały się z jego umysłu. Uspokoił się dopiero, gdy świtało, zapadając w głęboki, mocny sen, umożliwiając i mnie wypoczynek. Nie na długo. Miałem wrażenie, że tyle co przymknąłem powieki, gdy obudził mnie jęk. Zerwałem się szybko, by sprawdzić co się stało i oczom moim ukazał się widok komiczny. Liam siedział na łóżku z nisko pochyloną głową, zasłaniając ją poduszką, jakby miał na sobie biały, bezkształtny kapelusz.
- Co robisz? - spytałem sięgając po spodnie wiszące na oparciu krzesła
- Nie tak głośno... - szepnął błagalnie, mocniej naciągając poduszkę
- Oh, głowa cię boli?
- Rodon...
- Na pewno. Przy tej ilości wina wcale się nie dziwię - ciągnąłem ze złośliwą satysfakcją, ignorując zbolałe spojrzenie
- Rodon proszę....
- Co prosisz?
- Nie mów tak głośno...
- Niby dlaczego nie? Wiesz, należy ci się za wczorajsze. Powinienem tu wrzeszczeć, tupać i gwizdać, byle ci bardziej się uprzykrzyć.
- Co za wczorajsze? - podniósł na mnie oczy o tak przekrwionych białkach, że wcale nie odcinały się od szkarłatnych tęczówek. Teraz dopiero wyglądał upiornie.
- Aha. Teraz jeszcze powiesz, że nie pamiętasz, tak?
- Czego? - jęknął odkładając poduszkę i chowając twarz w dłoniach
- Tego jak naubliżałeś Elenie...
- Niemożliwe - wyszeptał
- Możliwe i powiem ci więcej, cholernie złośliwy się robisz po wypiciu. To co odstawiasz na trzeźwo, to jest prawie sympatyczne...
- Co ja jej powiedziałem?
- O wiele za dużo. - warknąłem podchodząc do drzwi, ale cofnąłem się jeszcze na chwilę, ciekawy jednej rzeczy - Do którego momentu pamiętasz co się działo?
- Bogowie nie wiem... - skulił się, kładąc się powrotem na łóżko - Tańczyłem a potem... nie wiem
- A Elena? Przypominasz sobie?
- Nie wiem - szepnął
Czyli nie pamiętał zdarzenia w lesie. Sam nie wiem czy to dobrze, czy nie, ale ulżyło mi, gdy to usłyszałem. Chociaż z drugiej strony... pokręciłem głową nie chcąc się nad tym zastanawiać. Zszedłem na dół, do wciąż pustej po minionej nocy kuchni i zrobiłem sobie herbaty. Prawdę mówiąc wcale nie miałem na nią ochoty, ale dokuczanie Liamowi wcale nie było tak zabawne jak sądziłem. Biedaczek naprawdę się męczył. Westchnąłem i zrobiłem herbaty także dla niego. Z pokoju dobiegły mnie ciche szmery. Otworzyłem drzwi i ujrzałem zapłakane oblicze białowłosego, które natychmiast ukrył w ramieniu siedzącej obok Eleny. Skinieniem głowy podziękowała za szklankę, którą jej podałem i dyskretnie wskazała mi drzwi. Tego akurat nie musiała robić, zastanawiające.... czemu było mi go żal? Oddaliłem się od sypialni szybkim krokiem. Nie mając nic lepszego do roboty poszedłem do stajni, chcąc znów chociaż popatrzeć na Kudłacza. W rogu na stercie siana, głośno chrapiąc, spał jeden z nocnych balowiczów. Któryś ze stajennych kotów leżał zwinięty w kłębek na jego piersi, odprowadził nie spojrzeniem żółtych oczu aż do boksu z ogierem. Stał tam przepiękny, z dumnie uniesioną głową, uderzając raz po raz o boki puszystym ogonem. Przestąpił z nogi na nogę, gdy mnie zobaczył i ostrzegawczo kłapnął szczękami w moją stronę. Nauczony poprzednim doświadczeniem nawet nie próbowałem wyciągać ręki do jego pyska, jednak widocznie bardzo mu się nie podobałem. Zarżał głośno i postąpił w miejscu, napierając na drewnianą barierkę
- Spokojnie - uniosłem ręce cofając się nieco, jednak jego to widocznie nie uspokoiło. Zarżał ponownie, po czym wspiąwszy się na tylne nogi, przednimi uderzył z łoskotem w ścianę. Zatańczył w miejscu i znów wierzgnął. Śpiący mężczyzna zaklął, przewracając się na drugi bok. Kot leżący na nim parsknął i uniósłszy wysoko ogon skrył się gdzieś za wrotami. Kudłacz wciąż szalał. Wspiąłem się szybko na ściankę boksu i tak jak mnie uczył ojciec zmusiłem konia, by opadł na kopyta, ciągnąc za miękką skórę tuż przy uchu. Kłapnął gniewnie zębami, usiłując znów wspiąć się na tylne nogi. Zakryłem mu chrapy dłonią, drugą ręką przytrzymując się przegrody boksów. Parskał wściekle, usiłując mnie ugryźć, wywracając oczami i rżąc zapamiętale. Gdy tylko nieco przystopował, uniosłem się nieco i chuchnąłem mu wprost w nozdrza, ponownie zakrywając chrapy dłonią. Potrząsnął głową, podreptał w miejscu, zarżał. Powtórzyłem manewr. Uspokoił się. Jego boki unosiły się w szybkim oddechu, parskał nerwowo, ale pozwolił się pogłaskać, nie usiłując odgryźć mi ręki. W drzwiach stanęła zdyszana Elena. Spojrzała na mnie osłupiała, po czym podeszła do Kudłacza i wyciągnęła dłoń. Koń wyciągnął szyję, wsuwając nos pod jej palce, domagając się pieszczot.
- Jak ty to zrobiłeś?
- Ojciec mnie nauczył - wzruszyłem ramionami, klepiąc konia po łopatkach - To mądre zwierzę. I strasznie złośliwe - zeskoczyłem z barierki, otrzepując spodnie z kurzu i źdźbeł trawy, które się do nich przyczepiły. Elena podała Kudłaczowi jabłko, które pochłonął kilkoma poruszeniami silnej żuchwy
- Tak. Trzeba na niego uważać. I mnie lubi nieraz pokąsać.
- Ano trzeba - przytaknąłem
Staliśmy przez chwilę w milczeniu. Czarodziejka głaskała wierzchowca, który aż mrużył oczy prychając leciutko, a ja przyglądałem się mu z zazdrością. Oddałbym wszystko za takiego. Westchnąłem.
- Jak Liam? - zapytałem jakby od niechcenia
Ramiona jej drgnęły, kiedy odwróciła się do mnie powoli, wbijając we mnie spojrzenie siwych oczu.
- Ma straszny ból głowy. I z tego co widziałam jego brzuch też nie najlepiej zniósł nocne ekscesy. Poza tym nie chce zrezygnować z iluzji, mimo że nie ma siły jej podtrzymywać. - teraz z kolei ona westchnęła - Strasznie mu głupio, po wczorajszym...
- Jak to po wczorajszym? - zdziwiłem się
- Powinnam była się osłonić, ale nie wiedziałam, że ktoś tam będzie. Ja wiem, że takie sprzężenie to nic miłego...
- Zaraz, zaraz - przerwałem jej - Pytałem Liama o wczorajszą noc. Twierdzi, że nic nie pamięta...
- Chyba nie powinnam ci tego mówić - ściągnęła brwi - Pamięta. Przeprosił mnie za każde słowo, które wczoraj powiedział, co wcale nie poprawia mojego nastroju. Nie powinien przepraszać za to, co naprawdę myśli...
- Ale przecież pytałem go - pokręciłem głową - Pytałem i powiedział...
- A co miał powiedzieć Rodonie? Co ty byś powiedział na jego miejscu? Przecież wygodniej jest przywdziać maskę i udawać, że nic się nie stało - gniewnie kopnęła stalową obręcz, która potoczyła się z głośnym brzękiem uderzyła w ścianę. Śpiący dotąd w rogu mężczyzna usiadł, podrapał się w głowę, ziewnął, pomamrotał coś w naszą stronę i wyszedł.
- Nie wiem co bym powiedział - przyznałem - Ale na pewno nie traktowałbym tego w ten sposób.
- Wczoraj sam mówiłeś, że łatwiej jest udawać kogoś kim się nie jest. Że modliłeś się o tę możliwość. Liam jest mistrzem udawania - rzuciła gorzko - Udaje bez przerwy nigdy nie pokazuje całego siebie.
- Ale dlaczego?
Założyła ręce za plecy i wyszła ze stajni, spoglądając na budzące się do życia obozowisko. Kobiety nawoływały swoich mężów na posiłek, ci zaś zaśmiewali się głośno, przekrzykując się nawzajem. Poszedłem za nią i stanąłem opierając się o jeden z bali podtrzymujących strop.
- Dlaczego? - powtórzyłem
- Naprawdę nie wiesz?
- Nie.
- Gdybyś... - zaczęła ostrożnie - gdybyś, powiedzmy umiał pięknie śpiewać, wiedząc że Jossethon cię za to wyśmieje i będzie ci dokuczał, chwaliłbyś się przed nim swoim głosem? Śpiewałbyś przy nim?
- Oczywiście, że nie - zaprzeczyłem, zaczynając rozumieć o co jej chodzi
- To jest właśnie taktyka Liama. Wszystkich traktuje jak oponentów, a przecież każdy przeciwnik bez wahania wykorzysta najmniejszą słabość. Dlatego nie okazuje swoich słabości, udaje, że nic nie jest w stanie go zranić, czy zaboleć.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 12 2011 22:14:50
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Aleksander (a_berenda@interia.pl) 16:33 18-08-2004
I znowu ja^^. Nie wiem jak mógł do tej pory nie ukazać się tu żaden komentarz?! Opcio jest świetne!!! Już pisałem na forum(albo gdzieś indziej^^), że chcę więcej, ale autorki mnie na ziemię sprowadziły i powiedziały, że więcej nie będzie. Buu!!! No cóż, pozostaje czekać na kolejne wpsaniałe dzieła Kethry i Fu.
grzybek (grzybekmen1@op.pl) 19:23 21-08-2004
To się nazywa \"okrucieństwo autorek\".
stokrotka (stokrotka_997@wp.pl) 11:54 23-08-2004
to jest coś... i nie mam słów... nio
Natiss (natiss@tlen.pl) 15:51 23-08-2004
Co ja tu będe pisać. Wszystko zostało już powiedziane. ¦wietne. Nic dodać, nic ująć. ^___^
Sachmet Lakszmi (Brak e-maila) 19:28 27-08-2004
Kehry. Zaczynam się o ciebie poważnie martwić. To już drugi, podkreślam DRUGI, albinos. Mnie to wygląda na fetyszyzm...... Ale co tam, ja też mam fetysza Wpadającą do oczu grzywkę
Kethry, Fu-chan - z całej waszej wspólnej działalności to opowiadanie uwielbiam najbardziej, bo chłopcy są po prostu kochani i nie umiem bez nich żyć. Poza tym nie ma to jak dobry wątek hetero w opowiadaniu yaoi, zawsze mi tego brakuje
Avalon Ingray (ava_ingray@o2.pl) 20:23 27-08-2004
To opowiadanie po prostu pokochałam. Jest naprawdę magiczne, non stop do niego wracam :] Takie wspólne pisanie wychodzi wam naprawdę świetnie!!
kethry-fetyszystka (kethry@interia.pl) 03:30 28-08-2004
przepraszam. czy ja kiedys mowilam, ze NIE jestem fetyszystka? :> hm, a prawda wyglada tak, ze poczatek tego opa powstal kilka lat przed Tropem, po czym opo zostalo zupelnie zarzucone. po czym trafilam na uke swoje, ktora na nowo tchnela ducha w te opowiesc
Fu (Fu_chan@interia.pl) 18:51 30-08-2004
(Fu) Jakby mu dać na imię...
(seme) Hein!
(Fu) Fajne, skąd Ci przyszło?
(seme) Telewizję oglądam, reklamę Heinekena
(Fu) Hje hje
(seme) Następnemu damy na imię Eken
Kocham seme **
(Brak e-maila) 22:49 15-10-2004
*UMIERA*
Te opowiadanie... jest CUDOWNE. Po prostu przeczytalam kawalek na poczatku i nie moglam sie juz oderwac.
Jestem pelna zachwytu naprawde.
Czy Liam widzi? Czy jest slepy? Jezu! *znowu umiera*
Prosze mi wybaczyc, ale jestem w dziwnym stanie. Powtorze:
Te opowiadanie jest Cudowne.
Ide czytac inne Wasze dziela
Ignis (Brak e-maila) 17:32 22-10-2004
Piękne opowiadanie O.O ¦wietne...cudowne...POŻˇDAM WIĘCEJ! XD
lollop (Brak e-maila) 21:05 20-11-2004
brak w słowniku słów na opisanie tego co tu jest. nawet nie próbuje. to jest za dobre ^_____^
Cydienne (Brak e-maila) 01:24 07-12-2004
Słodkie .
An-Nah (Brak e-maila) 11:27 20-12-2004
Nie wiem, jakos mam dziwne uczucie, ze to by bylo o wiele wartosciowsze opowiadanie, gdyby to nie bylo yaoi... moze poprostu przedawkowalam ostatnimi czasy, moze sie zrobilam wybredna, ale bardziej to do mnie przemawia jako historia o narodzinach zrozumienia i przyjazni... Co nie przeszkadza, ze pierwsza scena erotyczna byla jedna z najladniej opisanych, jakie czytalam w zyciu ^^ Ogolnie, mila lektora, inne wasze opowiadania (tak solowe, jak i wspolne) podobaly mi sie bardziej.
(Brak e-maila) 20:36 23-04-2005
blagam piszcie chociaz czy to koniec danwego opo czy nie =P
tak trudno CDN lub THE END? _^_
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 23:44 29-05-2005
Czytając, jakaś struna drgała we mnie. Przyjemna struna. Czytając, relaksowałam się, odpływałam...myślami w świat tu opisany... Kurcze, tak po prostu mówiąc, to było wyśmienite =)
Livcia (Brak e-maila) 22:37 07-06-2005
Heh, mi się podobało, ale mam tylko jedno ale - albinosi nie mogą długo przebywać na słońcu, niektórzy wogóle (np słynna modelka Japonka, która nigdy nie była na zewnątrz). Od słońca skóra albinosów nieładnie czerwienieje, jest mocno i bolesnie popażona, i albinosi wtedy mogą dostać nawet raka skóry - wiem, bo mój młodszy braciszek jest albinosem ^^
A tak poza tym mi sie podobało ^^
Raisa (wega21@op.pl) 15:34 12-05-2006
Jak to, nie bedzie?!
Chociaż... pozostaje iwęcej pola dla wyobraźni...
Pole? Pole?! Ja tu wszędzie mam pole...
Ups, nie ta bajka.
Kakami (Brak e-maila) 21:40 01-06-2006
Świetne opowiadanie w dodatku z tych dłuższych ^^. Mam nadzieję, ze kiedyś doczekamy się jakiegoś bonusa w postaci 12. rozdziału np. w stylu: 10 lat później. Gratuluję umiejętności pisarskich.
Aoi (aoi16@wp.pl) 22:20 21-09-2007
To opowiadanie jest takie śliczne.A kto napisał''ze to by bylo o wiele wartosciowsze opowiadanie''to się myli.Yaoi jest wartością w somą w sobie.Ale to nic opo jest CUDNE!
Dark Angel (Brak e-maila) 23:49 08-12-2007
Słodkie..na prawde wspaniałe.Wszystko rozgrywało sie powoli,bez pospieszania akcji..fantazja zawarta w tym opowiadaniu i świat jest piekny super.I ta milosc,szczescie i troska ktora pozniej trafila do Liama...na prawde nie wszedzie mozna spotkac cos tak pieknie napisanego i skonczonego co najleprze.Ostatnie zdanie jest zabojcze i ukazuje mimowolnie usmiech na ustach..dla mnie świat zaczyna sie i konczy sie na Tobie...
Hong (Brak e-maila) 16:59 18-12-2007
Piękne. Po prostu piękne...
adela (Brak e-maila) 10:16 10-11-2009
ludzie to jest lepsze niż większość książek!!!!!!!
AOI (Brak e-maila) 18:28 07-03-2010
omg to jest jedno z najcudowniejszych opowiadań, jakiekolwiek czytałam !I szczerze mówiąc nie lube par hetero w yaoi. |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|