ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Mój chłopak Śmierć 13 |
Przez kilka dni, po tym, jak Konstanty o mało nie umarł, Bazyli panikował za każdym razem, gdy jego ukochany tylko pociągnął nosem albo kichnął, otwierał okna, tylko gdy Kostek był w pracy, a gdy gdzieś wychodzili, opatulał go, żeby tylko znowu nie złapał przeziębienia. Posunął się nawet do tego, że poprosił Anitę, by mu kupiła jakiś szalik, czapkę i rękawiczki, które ukochany będzie mógł nosić w pracy. Wtedy po raz pierwszy Kostek wściekł się na Bazylego. Wygarnął mu co myśli o jego paranoi. Poskutkowało to tym, że Bazyli przez kilka dni się zupełnie do niego nie odzywał i przeniósł się na kanapę. Ciężka atmosfera panujaca w domu denerwowała Azmetha i Daniela. Demon próbował ich jakoś pogodzić stosując wybiegi podpatrzone na filmach, a to zapraszał każdego z nich na wspólną kolację, na której się nie pojawiał, za to przez przypadek obu zapraszał w tej samej porze, a to kupował czekoladki o dawał każdemu z nich podpisując imieniem drugiego… Niestety żadne z jego zabiegów nie przynosiły skutków, wręcz sprawiły, że zarówno Bazyli, jak i Kostek wkurzyli się na niego i przestali się do niego odzywać. Powstała sytuacja zdenerwowała Daniela do tego stopnia, że któregoś dnia wziął w pracy wolne i postanowił zakończyć to raz na zawsze. Posadził wszystkich trzech na kanapie. Na początku zarówno Bazyli, jak i Kostek próbowali protestować, że nie zamierzają siedzieć obok siebie, lecz były anioł wrzasnął na nich groźnie i obaj momentalnie umilkli. Na szczęście Azmeth siedział spokojnie, patrząc załzawionymi oczami na wściekle na siebie łypiących kochanków.
- Mam już dość tych cyrków, które odstawiacie – warknął Daniel. – Myslicie, że to takie przyjemne wracać do domu, w którym powietrze jest tak gęste od waszych fochów, ze aż można je kroić nożem?! Haruję jak wół przez cały dzień na budowie i chyba mam prawo wrócić do domu i odpocząć w miłej atmosferze, nie uważacie? – popatrzył groźnie na każdego po kolei. W jego wzroku było coś takiego, że wszyscy bez wyjątku nerwowo przełknęli ślinę i pokiwali twierdząco głowami. – Więc zaraz mi się tu pogodzić!
- Nie ma mowy – mruknął Bazyli krzyżując ręce na piersiach. – Niech ten gbur najpierw mnie przeprosi.
- Przeprosić? Niby za co? Za twoją paranoję? – odparł wzburzony Kostek. – Pracować przez ciebie nie mogę normalnie, nawet wyjść na miasto nie mogę, nie robią z siebie pośmiewiska.
- A więc moja troska o twoje zdrowie jest dla ciebie tylko pośmiewiskiem? – zbulwersowany Bazyli poderwał się z kanapy jednak szybko został z powrotem usadzony przez Daniela.
- Cicho! Obaj! – wrzasnął były anioł. – Kostek – zwrócił się do Śmierci – Dlaczego nie pozwolisz mu martwić się o ciebie?
- No właśnie, dlaczego? Odezwał się Bazyli, lecz szybko umilkł zgromiony groźnym wzrokiem Daniela.
- Więc? - Były anioł popatrzył wyczekująco na Śmierć.
- Bo on przesadza. Rozumiem, ze się o mnie martwi i to jest miłe, pod warunkiem, że nie przesadza. Zachowuje się irracjonalnie. Przecież to była zwykłą gorączka bagienna, na dodatek miesiąc temu!
- Bazyli – Daniel odwrócił się do wspomnianego. – Możesz przestać przesadzać z tą troską o Kostka?
- Kiedy to jest silniejsze ode mnie. Nie chcę, żeby umarł, za bardzo go kocham.
- Ale nie rozumiesz, że w ten sposób ograniczasz go?
- Więc co mam robić? – w oczach Bazylego pojawiły się łzy.
- Odpuść trochę. Kostek jest dorosłym facetem i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, ze musi dbać o siebie. To prawda, że ta gorączka bagienna zaskoczyła go, ale teraz jest już na nią uodporniony, więc nic mu już się nie stanie.
- Ale może złapać jakaś inną śmiertelną chorobę – zaprotestował niepewnie Bazyli. – I co wtedy? Znowu będziemy musieli kombinować jak sprowadzić lekarza? Następnym razem może nie pójść tak łatwo, Anita mówiła, że jak tam byliśmy, wysłano za nami Szperaczy, a to podobno nic dobrego.
- Masz rację, nic dobrego – odezwał się milczący dotąd Azmeth.
- To prawda, że Kostek może znowu złapać jakaś niebezpieczną chorobę – powiedział Daniel. – Ryzyko istnieje zawsze. Jednakże tym razem masz już kontakt do Anity i jeśli zajdzie taka potrzeba, zadzwonisz od niej, a ona szybko sprowadzi lekarza. Lekarze w zaświatach sa naprawdę dobrzy, to mumie, które przez tysiąclecia doskonaliły swoje medyczne umiejętności, więc jeśli Kostek znowu coś złapie, na pewno sobie z tym poradzą. Nie ma więc sensu żebyś tak przesadzał. Rozumiesz? – Bazyli pokiwał twierdząco głową. – Czy to ma oznaczać, ze przestaniesz tak przesadzać?
- Spróbuję – odparł chłopak. Daniel odwrócił się do Śmierci.
- Kostek, a ty będziesz bardziej wyrozumiały dla niego, kiedy będzie za bardzo troskliwy?
- Pod warunkiem, że nie będzie znowu przesadzał – burknął zapytany. Daniel znacząco spojrzał na Bazylego.
- Spróbuję – burknął tamten. – Ale to nie tak łatwo…
- Ani mi się waż – warknął były anioł celując w niego palcem.
- No dobra – odparł.
- No i klawo – Daniel uśmiechnął się. – A teraz obaj przeprosić się i pocałować. No już! – krzyknął widząc, że ani Bazyli ani Kostek nie mają zamiaru się ruszyć. Na ten okrzyk obaj szybko wstali z kanapy, objęli się, wymamrotali przeprosiny i złączyli usta w pocałunku.
- A ty – Daniel w końcu zwrócił się do swojego kochanka – masz nigdy więcej nie wtrącać się w cudze problemy, bo tylko pogarszasz sprawę. Kapujesz?
Azmeth potulnie pokiwał twierdząco głową.
- Czyli wszystko sobie wyjaśniliśmy. Może jednak lepiej idźcie do swojej sypialni, co? – powiedział, widząc, że czułości współlokatorów zmierzają coraz szybciej w jednym kierunku.
Kostek bez słowa wziął Bazylego na ręce i zaniósł do sypialni.
- A my? – zapytał niepewnie Azmeth, kiedy już zamknęły się za nimi drzwi.
- A my idziemy się wykąpać – mruknął Daniel i ruszył w stronę łazienki, a Azmethowi aż oczy się zaświeciły. Uwielbiał kochać się z Danielem pod prysznicem.
Po kąpieli Daniel i Azmeth przenieśli się do sypialni, gdzie kontynuowali miłosne igraszki, a Bazyli i Kostek jeszcze długo nie wychodzili ze swojej, jakby chcieli nadrobić te wszystkie dni, kiedy się do siebie nie zbliżali. Na szczęście udało im się w końcu pogodzić i miła atmosfera znowu wróciła do ich czterech ścian. Jednak szybko została zepsuta przez pewne wydarzenie, które sporo namieszało w życiu Bazylego.
Kilka dni potem, kiedy całe zajście było już tylko przeszłością, Daniel, Azmeth i Bazyli siedzieli z popcornem przed telewizorem, a Konstanty pracował. Akcja w filmie właśnie się rozwijała i nabierała tempa, gdy odezwał się dzwonek do drzwi. Solidarnie go zignorowali, lecz ten, który go uruchomił, nie odpuszczał wciąż dzwonił i dzwonił, aż w końcu Daniel się zdenerwował. Zastopował odtwarzacz i wstał.
- Co za idiota? – warczał idąc w stronę drzwi. – Czego?! – warknął otwierając je z rozmachem, wyraźnie zirytowany. Na progu stał wysoki i chudy brunet w okularach, ubrany w garnitur. – Czego? – warknął ponownie Daniel chcąc jak najszybciej wrócić do przerwanego filmu.
Intruz skrzywil się i zmierzył Daniela wzrokiem, zanim w końcu się odezwał. Jego głos był chłodny, wręcz lodowaty.
- Szukam Bazylego.
- A ktoś ty? – Danielowi wybitnie nie podobał się ton rozmówcy, ani jego mina mówiąca, że wolałby w tym momencie być w zupełnie innym miejscu.
- Jego brat.
- Taaa, a ja jestem baletnica – warknął Daniel i trzasnął drzwiami.
- Kto to był? – zainteresował się Bazyli.
- Jakiś dupek, który twierdził, że jest twoim bratem – odparł były anioł uruchamiając film.
- A jak wyglądał? – Niepokój w głosie chłopaka sprawił, że Daniel znowu zastopował film.
- Bazyli, wszystko w porządku? – zaniepokoił się Azmeth widząc wyraźnie pobladłą twarz chłopaka.
- Jak on wyglądał? – powtórzył pytanie Bazyli. Daniel opisał intruza.
- Bazyli, co się dzieje? – tym razem zaniepokoił się Daniel widząc jak Bazyli wstaje i zaczyna nerwowo chodzić po pokoju.
- To faktycznie jest mój brat – odparł cicho chłopak po chwili milczenia.
- A niech mnie… - mruknął Azmeth.
- Czego on chce?
- Nie mam pojęcia. Dawno temu, kiedy rodzice się mnie wyrzekli, on stanął po ich stronie. Tak po prawdzie, to on najwięcej pluł na mnie jadem. Nie mam pojęcia dlaczego teraz się pojawił ani jak mnie znalazł.
- Może zrozumiał, że jest w błędzie? – powiedział cicho Azmeth.
- Wątpię, on nigdy nie zmienia zdania. Poza tym tak bardzo nienawidzi homoseksualistów, ze najchętniej by ich wszystkich powystrzelał.
- Może więc się go spytamy czego chce? – powiedział Azmeth i ruszył w stronę drzwi.
- Nie! – krzyknął rozpaczliwie Bazyli i chwycił demona za rękę. – Nie rób tego!
- Ale… - Azmeth próbował oponować, ale Daniel stanął mu na drodze, uniemożliwiając dojście do drzwi.
- Jeśli Bazyli nie chce, to go do tego nie zmuszaj. Wiesz przecież jak bardzo go skrzywdzili.
- wiem – odparł cicho Azmeth – ale uważam, że powinien się pogodzić z rodziną, przecież nie ma nikogo innego…
- I może kiedyś to zrobi, ale my nie powinniśmy się do tego wtrącać. Poza tym ma Kostka, ciebie i mnie. Więc się nie wtrącaj, bo inaczej przez rok zero seksu.
- Ty żartujesz, prawda? – zapytał niepewnie Azmeth.
- A wyglądam jakbym żartował? Masz się nie wtrącać.
- No dobra – mruknął Azmeth, po czym odwrócił się do Bazylego. – Poradzisz sobie z tym?
- Tak. Dzięki za troskę. Wybaczcie, ale odeszła mnie ochota na film – wybąkał i przeszedł do sypialni.
- Mnie też jakoś już się nie chce oglądać – mruknął Azmeth. – Chyba pójdę sobie zrobić herbaty, Chcesz też?
Daniel bez słowa poszedł za kochankiem do kuchni.
Kiedy Kostek w końcu wrócił z pracy zdziwiła go dziwna cisza panująca w mieszkaniu.
- Chłopaki, jesteście? – krzyknął chowając w szafie swój służbowy strój. – A coś ty taki ponury? – zainteresował się widząc wychodzącego z sypialni Azmetha. – Coś się stało? Chyba dla odmiany nie pokłóciłeś się ty z Danielem.
Azmeth przecząco pokręcił głową.
- To Bazyli.
- Co z nim? – zaniepokoił się. – Coś mu się stało? Mów szybko! – złapał rozmówcę za koszulę na piersiach i potrząsnął nim.
- Nic mu nie jest, ale… dzisiaj pojawił się tu jego brat.
- Że co?!
- To co mówię.
- Nie mów, że Bazyli z nim rozmawiał. – Kostek zdenerwował się tak bardzo, ze zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy znowu zacisnął ręce na koszuli Azmetha.
- Nie, Daniel nie wpuścił go. Ale to i tak wystarczyło żeby Bazyli się zdenerwował. Poszedł do sypialni i do tamtej pory stamtąd nie wyszedł, nawet obiadu jeść nie chciał.
Azmeth jeszcze coś mówił, ale Konstanty już go nie słuchał. Wpadł zaniepokojony do sypialni, gdzie Bazyli leżał zwinięty w kłębek przy zaciągniętych zasłonach.
- Kochanie, wszystko w porządku? – zapytał cicho klękając przed łóżkiem. Mimo panującego w pokoju półmroku wyraźnie widział opuchnięte od płaczu oczy ukochanego. – Azmeth mi powiedział, że pojawił się tu twój brat.
- No i po co? – zapytał cicho Bazyli otwierając oczy. – Tyle czasu zajęło mi pogodzenie się z tym, ze mnie odrzucili, że zmieszali z błotem, a teraz on się pojawia i rozdrapuje rany.
- Nie mam pojęcia, ale nie pozwolę mu cię skrzywdzić. Tym razem nie jesteś sam, masz mnie, a jeśli trzeba, Daniel spierze go. Wiesz o tym, że on i Azmeth też cię kochają i nie pozwolą cię skrzywdzić.
Bazyli uśmiechnął się niepewnie.
- Przytulisz mnie?
- Oczywiście, kochanie – odparł Kostek i najpierw przykrył Bazylego kocem, a potem sam się pod niego wsunął i objął ukochanego. Bazyli bez słowa wtulił się w niego. Pięc minut później Kostek usłyszał jak płacze. Niestety nie potrafił znaleźć słów, które by ukoiły ból ukochanego, więc jedynie głaskał go po głowie i nucił kołysankę. Nie minęła długa chwila, gdy zmęczony płaczem Bazyli usnął. Kostek wiedział, ze ukochany będzie spał aż do rana, jednak mimo to nie wypuszczał go z objęć. Wierzył, że w ten sposób, nawet przez sen będzie on czuł, że jest z nim i będzie go wspierał.
Kiedy nadszedł ranek Bazyli był już spokojny, lecz nie wyglądał zbyt dobrze.
- Leżałeś to całą noc? – zapytał widząc Kostka tuż po obudzeniu.
- Leżałem.
- Dziękuję – Bazyli uśmiechnął się niepewnie i pocałował ukochanego w policzek.
- Co powiesz na małą kąpiel?
- Nie mam zbytnio ochoty. Najchętniej bym się stąd nie ruszał.
- Ale musisz. Chociażby po to żeby coś zjeść.
- Nie jestem głodny.
- Jak nie będziesz jadł, opadniesz z sił i schudniesz za bardzo. A wiesz, ze nie lubię uprawiać seksu z kościotrupem.
Bazyli roześmiał się bezwiednie.
- No dobrze, ale pójdziesz ze mną?
- Już myślałem, że o to nie poprosisz – mruknął Kostek, po czym pocałował Bazylego w usta. Chłopak odwzajemnił pieszczotę.
Poszli pod prysznic. Na początku Kostek jedynie pomagał Bazylemu umyć się, namydlając jego ciało, lecz bardzo szybko pożądanie wzięło górę i chwilę potem namiętnie się całowali. Jednak nie skończyło się tylko na pocałunkach. Kostek był tak delikatny i czuły, że Bazyli zupełnie zapomniał o tym, co go zdołował, zatracając się w seksie. Po kąpieli przeszli do kuchni, gdzie Kostek zrobił im obu śniadanie. I chociaż Bazyli wciąż się nie uśmiechał, to jednak widać było, że kąpiel i czuły seks pomogły mu odżyć.
- Wszystko w porządku? – zapytał Daniel, który właśnie wszedł do kuchni.
- Mógłbyś założyć chociaż gacie na dupę – mruknął Kostek widząc, że były anioł jest kompletnie nagi.
- Coś się nagle taki cnotliwy zrobił, co? – mruknął Daniel podchodząc do Bazylego. Położył mu rękę na ramieniu i powtórzył pytanie.
- Dzięki, już lepiej – odparł chłopak i uśmiechnął się niepewnie.
- Jakby co, to pamiętaj, że możesz na mnie liczyć – mruknąl Daniel i uderzył ręką ściśniętą w pięść w drugą rękę. Wszyscy w kuchni zrozumieli ten gest.
W tym momencie zadzwonił telefon domy. Bazyli aż podskoczył przerażony. Daniel poszedł odebrać.
- Bazyli, do ciebie – powiedział po chwili.
- Nie chcę z nim rozmawiać – odparł nerwowo zaciskając ręce na trzymanej szklance z sokiem.
- Ale to nie ten dupek. Jakiś adwokat z Australi.
- Co? – Bazyli popatrzył zdumiony na Daniela.
- No, jakiś James Kowalski. Mówi łamaną polszczyzną, że jest adwokatem z Australi i szuka właśnie ciebie.
Bazyli bez słowa podszedł do telefonu.
- Słucham? Tak, jestem Bazyli Nawerski. Że co?! To takie nieprawdopodobne… Ależ oczywiście, kiedy tylko pan chce. Może lepiej u mnie. Ok., może być jutro o szesnastej. Proszę zanotować adres – podał adres, po czym pożegnał się i odłożył słuchawkę.
- I co on chciał? – zainteresował się Ksotek. – To faktycznie jakiś adwokat?
- Tak mówi. Podobno wujek z Australi, którego wieki nie widziałem zostawił mi spory majątek, jakieś dziesięć milionów dolarów.
|
|
Komentarze |
dnia wrzenia 21 2014 07:58:58
Ojooooj, zawirowania w raju?! Nareszcie teraz będzie jakaś szalona akcja, której już się nie mogę doczekać!
Dużo Weny i żeby ci nie umierała <3 |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|