The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:13:49   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Co w tobie jest 7
Hobe, zajęty własnymi sprawami, skierował się do komnat Płomiennego dopiero po zapadnięciu zmroku. Zdziwił się, widząc brak straży przed drzwiami i klucz tkwiący w zamku. Przekręcił go szybko, wchodząc do pomieszczenia. W środku było ciemno, gdyż nikt nie pofatygował się zapalić lampek oliwnych zawieszonych u ścian. Najemnik szybko naprawił stan rzeczy, rozglądając się uważnie po pokoju. Aura spał, przykryty pościelą tak, że wystawały spod niej jedynie splątane, rude kosmyki. Czarnowłosy byłby wyszedł i wrócił jutro, gdyby nie dziwne cienie, kładące się na pościeli śpiącego. Podszedł bliżej, przyświecając sobie latarnią. Białe przykrycie splamione było szkarłatem. Hobe odstawił latarnię i przyklęknąwszy przy łóżku ostrożnie podniósł przykrycie. Zacisnął wargi i odwrócił wzrok. Zielarz drgnął. Jego powieki uniosły się powoli, wbił w najemnika półprzytomne spojrzenie
- Hobe.... - wyszeptał
- Aura... - najemnik tak delikatnie, jak tylko mógł skłonił uzdrowiciela do tego, by przewrócił się na brzuch. Rudowłosy jęknął cicho, a na widok jego pleców Hobe aż się skrzywił. "Co on zrobił, żeby zasłużyć na coś takiego?". Aura nie miał pleców... miał zamiast nich krwawą miazgę. Żołądek podjechał czarnowłosemu do gardła, oczy przesłoniła mgła.
"To moja wina" zdał sobie sprawę. "To wszystko moja wina... Gdybym go tu nie ściągnął.... Gdybym nie był takim pieprzonym egoistą, gdybym nie chciał, nie pragnął zobaczyć go znów tak bardzo...". - Poczekaj... ja zaraz wrócę.
Płomienny nie odpowiedział. Prawdopodobnie stracił przytomność, co w jego stanie było błogosławieństwem.
Hobe wybiegł z pokoju i złapał stojącego obok służącego.
- Przynieś mi miskę z wodą i czyste płótno... I sprowadź tu kogoś, zielarza, kogokolwiek kto zna się choć trochę na opatrywaniu ran.
"Ran..." przemknęło mu przez myśl " To, co miał Aura na plecach to nie była rana... to było..." . zabrakło mu słów. Służący nawet się nie ruszył.
- No już, na co czekasz, u cholery?!
- Najjaśniejszy pan zabronił.
- Co?... - pod najemnikiem ugięły się nogi - Czego zabronił?
- Zajmować się nim. Więzień ma nauczyć się na cały życie, jak powinien traktować członków rodziny królewskiej.
"Więc już więzień... Już nie gość, nie zbawca.. Więzień".
Palce, zesztywniałe nagle puściły haftowaną materię odzienia służącego.
- W porządku - powiedział Hobe spokojnie - Przynieś mi więc tylko wodę.
Mężczyzna pochylił głowę i zniknął za zakrętem.
Najemnik poczekał, aż wróci. Bał się wchodzić do pokoju, w którym leżał Aura. Wyjął z rąk służącego miskę i ręczniki i zamknął oczy, przekraczając próg komnaty. Płomienny leżał tak, jak go zostawił. Na brzuchu, odkryty. Wziął po pachę taboret, na którym postawił miskę. Nachylił się nad twarzą zielarza. Aura miał oczy zamknięte.
- Wybacz mi... - szepnął czarnowłosy i zamoczył ręcznik w wodzie.
Aura niemal krzyknął czując na plecach dotyk wilgotnej materii.
Hobe zagryzł wargi.
- Spokojnie... to tylko ja... przecież wiesz, że muszę... że tak trzeba...
Aura nie odpowiedział, tylko zacisnął dłonie na prześcieradle, twarz wtulił w poduszkę.
Woda zmywała ledwie skrzepłą krew, ukazując liczne, przecinające się szramy, w tych miejscach, w których bat spotykał się ze skórą. Ramiona Płomiennego drżały, mocniej za każdym razem, kiedy Hobe przykładał mu ręcznik do pleców. Każda minuta cierpienia uzdrowiciela była jak wiek, jak najbardziej wyrafinowana piekielna tortura.
Hobe był spocony jak mysz, kiedy skończył.
Aura nie odezwał się do niego przez cały czas trwania operacji ani słowem, choć najemnik wiedział, że był przytomny. Niestety, był przytomny.
Czarnowłosy przyłożył do poranionych pleców Płomiennego czysty, delikatny ręcznik i wrzucił materię, którą przemywał rany uzdrowiciela do miski z wodą. Nie wiedział, co jeszcze mógłby zrobić. Co więcej, nie wiedział, co mógłby powiedzieć.
- Aura... - zaczął cicho.
Nic, najmniejszego znaku, że uzdrowiciel usłyszał jego szept i że chciałby na niego odpowiedzieć.
- Aura... gdybym tylko wiedział... Gdybym tylko przewidział...
Z łóżka dobiegło go ciche chlipnięcie. Rudowłosa głowa poruszyła się i znad poduszki wyjrzały na niego zielone, nieprzytomne od gorączki oczy.
- Co mogę zrobić? - zapytał Hobe bezradnie.
Powieki opadły na szmaragdowe źrenice, lecz nie powstrzymało to łez, które powoli, ukradkiem, wymknęły się spod nich i wsiąkły w materiał poszewki.
Najemnik zrozumiał, że teraz już niewiele może zrobić. Chociaż może... jest jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Z nagłą stanowczością wstał i zacisnął usta.
- Poczekaj tu. Wrócę...
Szarpnął za klamkę i zamknął za sobą drzwi tak cicho, jakby w komnacie spało dziecko.
Gniewne kroki echem odbijały się od kamiennych ścian, gdy Hobe szybko zmierzał ku królewskim komnatom. Vellrisa znalazł w Sali tronowej, wpatrującego się w ogień, wesoło trzaskający na kominku. Gdy Książe ujrzał zasępione oblicze najemnika, uśmiechnął się szeroko i zagadnął swobodnie
- Mniemam, że rozmawiałeś z uzdrowicielem, cóż, nie stanowi już zbyt pięknego widoku
- Jak mogłeś - syknął czarnowłosy, zaciskając zęby - Co on ci zrobił?
- Uderzył mnie. Podniósł rękę na księcia. Wyobrażasz sobie?
- Kto podniósł rękę na księcia? - za plecami mężczyzn odezwał się chłodny głos Vellrana.
Hobe skłonił się lekko z szacunkiem, natomiast następca tronu urwał skonfundowany
- Kto podniósł rękę na księcia? - powtórzył król
- Aura... - zaczął Hobe, jednak Książe przerwał mu, wpadając w słowo
- Spoliczkował mnie. Zwykły wsiowy kmiotek. Powinien za to zgnić w lochu, niech zna łaskę pana...
- Musiał mieć jakiś powód - warknął najemnik
- Spokój! - obaj mężczyźni umilkli - I co zrobiłeś? - Vellran zwrócił się do syna
- Kazałem go obić...
- Jasne - przerwał mu czarnowłosy - Ile mu dałeś? Dwadzieścia? Czterdzieści batów?
Vellris spojrzał na ojca, jednak wyraz jego twarzy był nieodgadniony. Nozdrza młodego księcia drgały z wściekłości. Jak najemnik śmiał traktować go w ten sposób? Zwłaszcza przy ojcu
- Uważaj Hobe... - zaczął, jednak cichy głos króla przerwał groźbę, jaką miał zamiar wygłosić
- Ile mu dałeś synu?
- Osiemdziesiąt... Należało mu się...
Tylko dzięki swojej silnej woli Hobe nie rzucił się na księcia z zamiarem skręcenia mu karku. Stał tylko sztywno wyprężony i na przemian zaciskał palce w pięści i rozprostowywał je.
- Czemu nie dokończysz Książe? - jad w głosie najemnika byłby w stanie otruć połowę mieszkańców stolicy - Kazałeś chłopaka skatować niemal na śmierć i zabroniłeś medykom opatrzyć jego rany, żeby... jak to się wyraziłeś? ...ach już wiem, żeby na całe życie zapamiętał jak traktuje się członków rodziny królewskiej.... Tylko coś ci powiem, Książe - skłonił się w parodii ukłonu - Martwy uzdrowiciel nie będzie w stanie pokonać trucizny dodanej do wina przez zdrajcę...
Vellran surowym wzrokiem wpatrywał się to w syna, to w oskarżającego go mężczyznę
- Czy to prawda Vellrisie?
- Ojcze ja...
- Czy to, co mówi Hobe jest prawdą? - powtórzył surowo
- Tak ojcze.
- Nie tak cię wychowałem. Idź do siebie, porozmawiamy później
- Ależ...
Król stanowczo klasnął w dłonie. Na ten umówiony znak w Sali pojawiło się czterech zbrojnych gwardzistów
- Książe pragnie udać się do swych komnat - rzekł sucho - Nie opuści ich aż do mojego przybycia
- Tak jest
Gwardziści zajęli miejsca po bokach księcia i wyprowadzili go z komnaty tronowej.
- Doprawdy nie wiem co czasami w niego wstępuje - westchnął Vellran, siadając ciężko na podwyższeniu - Co z tym... Aurą...
- Źle - odparł zwięźle
- Każę pójść do niego moim medykom. Dziękuję ci Hobe. Mam wrażenie, że tylko ty trzeźwo oceniasz sytuację.
Najemnik skinął głową. Patrzył przez chwile na władcę, czy nie będzie chciał powiedzieć czegoś więcej, jednak ten milczał, zatem skłoniwszy się nisko, opuścił sale tronową i pospieszył do komnat uzdrowiciela.
Płomienny ani drgnął, gdy drzwi za Hobem zamknęły się z cichym trzaskiem. Leżał wciąż na brzuchu, z rękami spoczywającymi wzdłuż boków i twarzą wtulona w poduszki. Ręcznik na jego plecach zupełnie przesiąkł krwią, więc czarnowłosy zabrał go i dorzucił do miski. Ostrożnie odgarnął rude, sklejone potem kosmyki, opierając dłoń na czole zielarza. Było rozpalone. Przysiadł na piętach, lekko głaskając Aurę po włosach, czekając na przybycie medyków. Po chwili drżące powieki uniosły się, ukazując szkliste, szmaragdowe tęczówki. Płomienny powiódł nieprzytomnym wzrokiem po pokoju nie zauważając Hobego. Jego wyschnięte usta rozchyliły się wypuszczając tylko jedno słowo
- ...boli...
- Wiem, Aura. Wiem... zaraz przyjdą lekarze i zajmą się tobą
- ... boli ... - powtórzył rudowłosy, na oślep sięgając ręką i zaciskając ją na dłoni najemnika
Drzwi pomieszczenia otwarły się cicho, wpuszczając do środka dwóch wiekowych mężczyzn, którzy natychmiast zbliżyli się do leżącego. Jeden zajął się przygotowaniem ziół, natomiast drugi, przysiadłszy na skraju łóżka, pochylił się nad Płomiennym i zaczął palcami badać krwawiące rozcięcia skóry. Aura kulił się pod jego dotykiem, coraz mocniej ściskając dłoń Hobego. Wkrótce z jego gardła wydobywał się jednostajny, przejmujący krzyk, a drobne palce z zaskakującą siłą miażdżyły prawicę Hobego. Po pokoju rozszedł się dziwny mdlący zapach, kiedy jeden z mężczyzn zbliżył się do zielarza z parującą czarką. Odwrócił głowę, zacisnął usta. Nie chciał pić. Najemnik przytrzymał jego głowę, podczas gdy medyk wlał mu do ust kilka łyków naparu. Powieki Płomiennego opadły ciężko niemal natychmiast. Żelazny uścisk jego dłoni zelżał, oddech wyrównał się. Dopiero wtedy mężczyźni zajęli się poharatanymi plecami. Smarowali pociętą skórę maściami i dopychali jej brzegi, aby się zetknęły. Aura rzucał się przez sen, wzywał nieznanych imion, krzyczał, wkrótce jednak opadł bezwładnie na pościel i tak już pozostał. Teraz zabieg szedł dużo sprawniej, gdyż pracy lekarzy nie niszczyły ruchy spiętych mięśni. Wprawnie nałożyli na plecy Aury zieloną papkę o ostrej woni kamfory, po czym zabandażowali poczynając od karku, a na pasie kończąc. Zebrali swoje rzeczy i bez słowa opuścili komnatę. Aura spał, a Hobe był tak zmęczony, że ledwie widział na oczy. Uzdrowiciel wydawał się bezpieczny, Vellris zamknięty. Z ciężkim sercem najemnik raz jeszcze pogładził zielarza po rudych kosmykach i wyszedł z komnaty, szukając we własnym pokoju namiastki wypoczynku.
Aura spał... może dlatego nie zauważył, jak regał ustawiony w rogu przesuwa się o kilka centymetrów, ukazując ukryte za nim drzwi. Vellris wyjrzał ostrożnie zza mebla i uspokojony pustką w pokoju uzdrowiciela, wyszedł zza regału. Bezszelestnie zbliżył się do łóżka, na którym spał ciężkim snem zielarz. Lekko dotknął rudych kosmyków.
- Bolesną zafundowałem ci lekcję, czyż nie? - wyszeptał książę.- Ale wyzdrowiejesz... może rzeczywiście głupio zrobiłem, że zabroniłem medykom się tobą zająć. Nie chcę przecież, żeby stała ci się większa szkoda.... To byłaby wielka strata, gdybyś.... powiedzmy umarł, prawda?
Zamyślony zerknął przez odsłonięte okno, przez który widział tylko kolejny fragment murów królewskiego zamku.
- Ale na szczęście wyzdrowiejesz... Wiem to od zielarzy. To dobrze.... bo widzisz, przede mną nie ma ucieczki... chyba, że w śmierć.
Ucisnął plecy Aury, słysząc w odpowiedzi jęk, który był rezultatem bólu, przed którym nie chronił nawet głęboki sen. Książę podniósł do oczu dłoń, wilgotną od krwi Płomiennego i pachnącą ziołami, których używali medycy, do leczenia go.
- Ale wyzdrowiejesz... I jeżeli będzie ci mało jednej lekcji... zafunduję ci kolejną. Aż w końcu nauczysz się, że mnie nikt nie mówi "nie". Nikt, nawet kochanek zaufanego najemnika mego ojca.
Ostrożnie wytarł dłoń o ręcznik.
- Najemnicy przychodzą i odchodzą, monarchowie zostają. Czyż nie lepiej trzymać się zatem monarchy? Przyszedłeś do mnie w chwili, w której byłem słaby, jako anioł. Wyciągnąłeś mnie z nielichych tarapatów. Durny Riddermark, nie rozumie najprostszych poleceń... - Jego wciąż wilgotna dłoń zacisnęła się w pięść. - Widzisz, ja nie zapominam takich... przysług. A jak mógłbym ci lepiej odpłacić za dar życia, niż samym sobą? Zatem będziesz mnie miał... Będziesz mnie miał noc po nocy, będę oddawał ci cześć, jakiej nie oddałem jeszcze ani jednej z królewskich nałożnic. Po prostu nie nauczyłeś się jeszcze doceniać prawdziwych honorów. Pewnie dlatego, że nigdy dotąd ich nie doświadczyłeś. Ale to nic... nie ma takich wad, których nie wypleni chłosta. A ja jestem cierpliwy. Nie wiesz nawet, jak bardzo...
- Co ty tu robisz? - przerwał mu cichy, ale aż wibrujący wściekłością głos.
Vellris spojrzał ponad ciałem Aury na stojącego w drzwiach Hobego.
- No no no... - uśmiechnął się złowrogo - Widzę, że nie mnie jednemu zebrało się na nocne wizyty. Ale ja przyszedłem tylko porozmawiać... Nie wiem czy wiesz, ale podobno nieprzytomni ludzie słyszą to, co się do nich mówi.
- Więc? - warknął najemnik.
- Więc przyszedłem zapewnić naszego młodego przyjaciela, że wciąż o nim myślę. I że z niecierpliwością wyglądam chwili, kiedy stanie na nogi.
Hobemu ciarki przeleciały po grzbiecie. Gdyby mógł zrobić to, co chciał, wyrzuciłby Vellrisa w tej chwili za okno. Gdyby tylko mógł....
- A ty? - zagadnął tymczasem książę - Przyszedłeś tu w tych samych celach, co ja... czy może... w nieco bardziej rozrywkowych?
- Co...? - wyszeptał wstrząśnięty najemnik, ale w tej chwili ze źrenic Vellrisa wyjrzało wyrachowane, niebezpieczne szaleństwo i Hobe, który widział takich ludzi nie raz i nie dwa, zmartwiał.
- O, nie obawiaj się. Myślę, że Aura nie miałby nic przeciwko... i o to przecież chodzi, czyż nie? Teraz, kiedy tak się nad tym zastanawiam... niegłupio to wymyśliłeś. Nie doceniłem cię.
Hobe zacisnął zęby tak mocno, że usłyszał jak zgrzytają.
- Król już pozwolił ci wyjść? - zapytał krótko.
Spojrzenie księcia oderwało się od twarzy Aury i zabłądziło gdzieś na przeciwległą ścianę.
- Król... już wkrótce nie będzie mógł mi rozkazywać. Już by nie mógł, ale przeklęty Riddermark..
- Co? - Hobe zamarł, gdyż był pewien, że się przesłyszał. Vellris znieruchomiał, zdając sobie sprawę, że powiedział słowo za dużo.
- Ojej... - uśmiechnął się - Zdaje się, że moja mała tajemnica się wydała. Jaka szkoda...
Hobe myślał intensywnie.
I nagle przypomniał sobie opowieść pewnego starego wojaka i dobrą radę, której mu tamten udzielił. "Gdy wpadniesz w zasadzkę i będziesz stał naprzeciwko ostrza swego wroga..." powiedział mu wiarus "... módl się, żeby to był zły człowiek. Da ci to czas, bowiem źli ludzie uwielbiają chwalić się i rozkoszować swoim zwycięstwem. Dobrzy po prostu zabijają.".
Źli ludzie uwielbiają...
- Widzę... - uśmiechnął się Hobe - że to ewidentnie ja nie doceniłem waszej wysokości. Nie podejrzewałem, że wasza wysokość okaże się na tyle sprytny, by opracować tak subtelny plan...














Komentarze
mordeczka dnia padziernika 12 2011 22:07:27
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Aleksander (a_berenda@interia.pl) 16:30 18-08-2004
Ach te sceny miłosne^^ - normalnie odleciec można. A teraz ja jestem pierwszy!!!
Natiss (natiss@tlen.pl) 15:52 23-08-2004
A ja jestem druga! Bardzo, bardzo, baaaardzo mi sie podobało. ^^
(Brak e-maila) 21:07 20-11-2004
a ja trzecia smiley cio tu tak pusto??? to opcio jest zajefajne, a tu pustki. może wszystkich zatkało i nie wiedzą jak wyrazić swoje uwielbienie w stosunku do opcia. pewnie tak smiley
lollop (Brak e-maila) 21:08 20-11-2004
tam wyżej to ja!! tylko skleroza mi doskwiera i zapomniałabym się podpisać smiley sorki
(Cydienne) 01:23 07-12-2004
Bardzo przyjemne w czytaniu... pod literature wyższą nie zakwalifikuję ( ale to w końcu jaoj prawda? te opowiadania ządko pod literaturę wyższą podchodzą smiley) ale pod coś co mi sprawiło sporo przyjemności przy czytaniu oczywiście.
POmysł świetny a główny bohater... biedak- wszyscy chcą go przelecieć... smiley
An-Nah (Brak e-maila) 11:24 17-12-2004
Śliczne, śliczne, sliczne. Yaoi z fabułą (wole, jak proporcje sa ofdwrocone, ale wszystkiego miec nie mozna...) W kazydm badz razie, bardzo dopracowane i milo sie czyta... Ale tak po prawdzie, to w skrytosci ducha licze na kontynuacje... i na powrot inkwizytora (slodki byl... I jakos bardziej mnie przekonywal niz Hobe)
Aion (Brak e-maila) 13:30 29-01-2005
Hje hje hje...ja tez licze na powrot inkwizytora ^^
Margo (Brak e-maila) 20:14 28-02-2005
Zdecydowanie rządam kontynuacji i powrotu Maka!!! miał powrócić!! tak sie cieszyłam z tej groźby spotkania na końcu prologu a tu taaki zawód;(((
Margo (Brak e-maila) 20:16 28-02-2005
Zdecydowanie proszę o kontynuację i powrot Maka!!! miał powrócić!! tak sie cieszyłam z tej groĽby spotkania na końcu prologu a tu taaki zawód;(((
matsuki (Brak e-maila) 18:49 23-04-2005
bez Maka to my nie chcemy TT_____TT
haji (Brak e-maila) 22:01 23-04-2005
CYDIENNE - wyzsza literatura? czytasz taka? najpierw poczytaj slownik ortograficzny.....

Ale kontunuacja to musi byc :-)) nie dajcie sie prosic smiley
Hobe kontra Mak xD
prooooosimy ^^
paoli (Brak e-maila) 10:40 24-04-2005
czy to koniec czu bedzie kontynuacja??? moze mi ktos odpowiedziec/ ^^;
Kiri (kiri125@wp.pl) 11:07 04-05-2005
CUDOWNE!!! Ale Mak musi byc! smiley
Asjana (asjana@gmail.com) 12:22 08-05-2005
hej kiedy bedzie następna część . piszesz super nie znecaj sie nad nami tylko napisz prosze
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 15:04 01-06-2005
Wyrażam swój zachwyt - woow! - tyle. Ale jak dużo. =)
Livcia (Brak e-maila) 20:39 07-06-2005
podobało się, podobało sie...mrr, ja tam w przeciwieństwie do reszty Maka nie chce, Hobe mi do szczescia starczy, ale musze powiedzieć, że z waszej(autorsiej) dwójki wychodza śliczności ^___^ więc piszcie jak najwiecej razem, nyo!^^
Alexik (Brak e-maila) 13:27 13-07-2006
Prosiem o dalszą część prooooooooooooooooooooosiem [słodkie slepka] to siem prosi o dalsą część to jest cuuudne i nie mozie sie tak zakońcyć smiley to musi być dalej i brakuje Maka
prosiem bo jak dorwe na forum tio bede torturował gumowym kurczakiem ^___^
(Brak e-maila) 10:01 25-07-2006
Właśnie właśnie, brkauje kontynuacji z udziałem maka.
JA CHCIEĆ WIĘCEJ JA PŁAKAĆ JAK NIE DOSTAĆ NASTĘPNYCH CZĘŚCI!!!
Alesio (Brak e-maila) 13:07 01-03-2007
Dlacego to zakońcone? Dlacego nie bedzie dalszych części? Ja poproszem o kolejne śliiiiiiiiiiicznie prosze
Mreu (Brak e-maila) 15:11 15-11-2007
[wywiesza transparent z tekstem]

Fuuu-chan Wyrocznio moja daaaj cie z Keth dalsze części Hobe versus Mak bedzie miooodzio
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum