The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 19:39:18   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Spontaniczna decyzja 14


Zatrzymał się w połowie schodów. Nie potrafił wyjść. Ucieczka nic nie da. Najwyżej się pokłócą, ale nie zostawi go. Zrobi to wtedy, kiedy Jessie sam mu to powie. W sumie powiedział, ale w złości mówi się wiele rzeczy.
Zawrócił. Pokonywał po dwa stopnie, żeby tylko znaleźć się najszybciej jak mógł w mieszkaniu. Czym bardziej zbliżał się do drzwi, tym mocniej, nie wiedząc co go spotka, odczuwał stres. Nacisnął klamkę ostrożnie, jakby wchodził do zaminowanego mieszkania i zajrzał do środka. Na pierwszy rzut oka było puste, ale otworzył drzwi szerzej i ujrzał niecodzienny widok. Jessie siedział na podłodze oparty o kanapę. Jedną nogę miał wyprostowaną, a drugą zgiętą. Na kolanie tej drugiej oparł czoło. Wyglądał, jak mały bezbronny chłopiec.
Po cichu Colin zamknął wejście i zdjął buty.
– Jessie? – Zbliżył się do niego.
Mężczyzna drgnął.
– Naprawdę nie chciałem zabrać ci wydawnictwa. Jak mówiłem nie zgodził byś się na to, co bym zrobił. Wybacz, że nie powiedziałem ci dokładnie kim jestem. – Uklęknął obok męża. – Najpierw dla mnie to było bez znaczenia. Byłem Colinem. Colinem z nowym życiem. Potem miałeś i masz do mnie żal za ukrywanie prawdy, ale jak wiesz to było dla mnie trudne. Chciałem ci powiedzieć, że jestem właścicielem wydawnictwa. Ale nie było czasu. Nie rozmawiałeś ze mną, a wcześniej sam wiesz. – Wyciągnął rękę chcąc go dotknąć, ale się powstrzymał. Usiadł obok. Tak, aby go nie dotykać i nie denerwować, ale był blisko. – Cały ten mój pomysł z kupnem Dreams, był tak nagły, że sam się dziwię temu, iż prawnicy i wszyscy inni się na to zgodzili, w tak krótkim czasie. Cóż, Philip jest doskonały w swoim zawodzie. Resztę znasz. Kupiłem Dreams dla ciebie, bo widziałem jak pracujesz, jak walczysz o utrzymanie tego miejsca, w którym poniekąd dorosłeś. Jakie to jest dla ciebie ważne. – Ostrożnie położył mu dłoń na ramieniu. – Zrobiłem to bo cię kocham – powtórzył swoje wcześniejsze słowa. – Możesz mnie teraz wywalić na zbity pysk, ale nie zmienię swoich uczuć. – Pomasował go w to miejscu, gdzie trzymał dłoń. – Jessie, powiedz coś. – Był dorosłym facetem, a teraz czuł się jak jakiś młodziak, który wyznał pierwszy raz miłość i czekał czy ta druga osoba obróci nadzieję w proch, czy też da szansę temu. – Jessie, kochanie, o jejku, mam nadzieję, że mogę tak jeszcze do ciebie mówić, to ja Colin. Ten z którym się kochasz każdej nocy, budzisz się, zasypiasz i jadasz śniadania. Cały czas byłem i jestem tą samą osobą. Ukryłem tylko materialne fakty z mego życia, no i mój zawód. – Pogłaskał go po plecach nachylając się ku niemu i całując w ramię. – Z charakteru zawsze jestem ten sam. I zależy mi na tobie.
Jessie słuchał tego wszystkiego z mocno rozedrganym sercem. Tak strasznie się cieszył, że Colin wrócił. Miał ochotę rzucić mu się w ramiona i cieszyć się, że jest ktoś kto go pokochał i zrobił dla niego coś tak wielkiego. Sam mąż wzbudzał w nim ciepłe uczucia. Ale jakoś nie potrafił ich jeszcze do końca określić. Mimo tego wiedział, że nie chce go stracić. Nie zmienił pozycji w jakiej zastała go jego druga połówka, ponieważ się wstydził. Wstydził swojego marnego zachowania w ostatnich dniach, łez. Wszystkiego.
– Jessie, spójrz na mnie. – Gdy Colin nie doczekał się reakcji. Delikatnie chwycił go za brodę i odwrócił jego twarz w swoją stronę. Siłą rzeczy Carson musiał się wyprostować i spojrzeć mu w oczy. – Jessie. Płakałeś? – Ujął jego twarz w obie dłonie. Pieścił wzrokiem każdy kawałek ukochanego oblicza. Gładził kciukami policzki i krawędź ust.
– Też byłem dupkiem. Powinniśmy siąść i pogadać, jak dorośli ludzie. A ja... – urwał Jessie.
– Działałeś tak jak i ja. Nie myślałem co i jak. Czeka nas jeszcze dużo wyjaśnień, ale chciałbym wiedzieć czy mam pakować manatki? Czy przestajemy udawać i naprawdę jesteśmy razem?
– A jak sądzisz? – Pokrył jego dłonie swoimi i wnętrze jednej ucałował z wielką czułością.
– To mogę wrócić do sypialni? – zapytał łamiącym się głosem Colin.
Jessie pochylił się i musnął dwie idealne wargi. Miał nadzieję, że mąż uzna to za „tak”.
Ocierali usta o siebie ledwie je dotykając, wręcz łaskocząc powolnymi ruchami. Nie pogłębiali tego. Wystarczyło im tylko to doznanie. To swobodne muskanie przypieczętowało kolejny etap ich związku. I było bardzo ekscytujące dla nich obu.
White zakończył ich całusy, cmoknięciem w kącik ust męża, policzek i nos. Jessie przytulił się do partnera obejmując go i wdychając zapach swego mężczyzny. Obaj odetchnęli swobodnie. Ich ciała przylgnęły do siebie wytęsknione kontaktu. Kilka dni przerwy robiło swoje.
– Co powiesz na kąpiel i masaż? – zaproponował Colin. Chciał z nim być.
– Jestem zdecydowanie na tak. A potem porozmawiamy. Mam wiele pytań do ciebie, skarbie – powiedział Jessie.
– Pytaj o co chcesz. – Ucałował go w szyję. – Odpowiem na wszystkie szczerze. – Skubnął kawałek odsłoniętej skóry.
– O, cholera. Rób tak, a nie dojdziemy do wanny. A chcę ten zaproponowany masaż.
– Wymasuję cię całego, wycałuję, wyliżę, a potem będę się z tobą kochał do utraty tchu – wyszeptał White.
Po ciele Jessie'go przeszły miliony dreszczy i pomyślał dlaczego tyle schodów dzieli ich od sypialni.


***


Wtarł żel do kąpieli w ciało Jessie'go. Po łazience rozniósł się zapach pomarańczy. Zahaczał palcami każdy kawałek skóry, sutki, głaskał boki i plecy. Jessie siedząc w wannie tyłem do męża pomiędzy jego rozwartymi nogami, miał ochotę się unieść i nabić na twardą męskość kującą go w plecy. Ogłaszał swoje podniecenie stękaniem i drżeniem. Chciał być z Colinem blisko. Kochać się i zatracić na całego. Pragnął, by krew zamieniła się w ogień wypalający go od środka. Czuć całym sobą jego pragnienie i oddać się w pełni. Wygiął się i ułożył głowę na jego ramieniu. Ten mężczyzna dział na niego oszałamiająco. Do tego świadomość, że go kocha pozwalała mu na zatapianie się w tym wszystkim z pełnym oddaniem i ekscytacją. Jęknął gdy owłosione przedramiona otoczyły go w pasie, a zęby wbiły w skórę szyi ssąc jej kawałek i liżąc, by ukoić ból. Cały, aż zadrgał.
– Co jest kochanie? – Colin udał, że nie wie co się dzieje z jego mężczyzną. Sam go mocno pragnął. Ledwie tutaj dotarli całując się po drodze i rozbierając.
– Chcę cię w sobie. – Spojrzał bokiem na niego. Wzrok miał rozpalony. – Tak mocno cię potrzebuję.
– A co z masażem? – Błądził ustami po jego ramieniu i szyi. Mógłby go smakować przez całą wieczność.
– Później. Mamy całą noc. Jak mnie teraz nie weźmiesz, to eksploduję bez tego. – Chwycił jedną z jego dłoni i przesunął na swoje pobudzone krocze. Był twardy jak skała, a nawet bardziej. Do tego napięcie w jadrach paliło go żywcem.
Colin przesunął palcem po penisie Jessie'go, a mężczyzna wygiął się od tego i krzyknął. Nie widział go jeszcze tak rozpalonym. Sam chciał znaleźć się głęboko w nim. Na samą myśl, że otoczą go ciasne ściany jego odbytu i ścisnął w tym tunelu rozkoszy, prawie doszedł. Wycofał dłoń z jego krocza w kierunku upragnionej i chętnej dziurki. Jessie natychmiast rozsunął bardziej uda, jedną nogę zarzucając na nogę męża.
– Ależ jesteś chętny – szeptał uwodzicielko mu do ucha Colin. Znów go ugryzł w szyję, palcem masując miejsce w które zaraz się wsunie. – Czuję jak mnie chcesz. Twoja dziurka mnie pragnie. – Wsunął palec do jego wnętrza. Ciepła woda i podcienienie męża sprawiało, że wszedł bez przeszkód. Nie chciał go skrzywdzić, pomimo że mąż był już doświadczonym mężczyzną. Potrzebował dać mu wszystko czego ten pragnął. To wychodziło gdzieś z głębi jego duszy, serca i za nic w świecie nie zniósł by gdyby miał po raz kolejny sprawić ból Jessie'mu.
Dygotał z potrzeby, a języki ognia lizały mu skórę, mokrą od wody i potu. I jeszcze to silne ramię zaciśnięte na jego piersi sprawiało, że czuł siłę swego małżonka. Mógłby już dojść od tych palców wewnątrz niego na które chciał się nabijać, ale czekał. Czekał na wsunięcie się czegoś większego, upragnionego.
– Potrze... nnn ...buję twojego mmnnnn... kutasa w sobie – wycharczał mało zrozumiale pomiędzy jękami.
– Dostaniesz czego pragniesz, kochanie.
Ten szept posłał w najdalsze krańce ciała miliony igieł kujących, ale sprawiających tylko przyjemność. Poczuł jak palce z niego wysuwają się, a Colin chwyta go za biodra unosząc do góry. Sam mu pomógł ustawiając się nad męskością męża, którą chwycił wyginając rękę do tyłu. Potarł czubkiem o swój odbyt i naparł na niego. Resztę za niego zrobił jego mąż. Nabił go na siebie jak na pal, aż Jessie potrafił tylko krzyczeć:
– Tak, tak, tak.
Patrzył na niego, plecami wciśniętego w jego tors i pomagał mu się poruszać. Tempo z początku było powolne, wręcz leniwe. Nie chciał szybko kończyć. Chciał widzieć, tą ukochaną zaczerwienioną twarz, słyszeć jego jęki i czuć jak całe ciało pracuje będąc tak blisko niego.
To było tak wiele i zarazem tak mało. Potrzebował szybszego tempa. Tego uderzania bioder Colina o swoje pośladki. Ruchu, a przede wszystkim orgazmu. Prosił o to, błagał, ale Colin znęcał się and nim, nadal przytrzymując mu biodra i sprawiając, że nie mógł nimi pracować szybciej.
– Chcę się tobą rozkoszować. Patrzeć jaki jesteś rozedrgany i słuchać ciebie. Widzieć jak dochodzisz i wijesz się w moich ramionach, Jessie. Jak każda cząstka ciebie mnie potrzebuje i domaga się spełnienia.
– Colin ja tu zwariuję. – To co mówił mąż prowadziło go w najdalsze krainy rozkoszy. Uwielbiał jak ktoś go pragnie. A jak tym kimś był Colin to było szczytem uniesienia. – Colin, błagam. Czuję cię takiego twardego, wypełniającego mnie i potrzebuję, więcej.
Mężczyzna zwolnił uścisk na kościach miednicy, ale nadal mu pomagał się poruszać. Jessie natychmiast, jakby został przyciśnięty niewidzialny guzik w nim, zaczął się nabijać na niego szybko. Nie mógł się za wiele unieść z powodu pozycji, a nie chciał się odrywać od ciała Colina, więc nie był w stanie unosić się wyżej, prawie wysuwając go z siebie. Ale to co było wystarczyło by zawył z przyjemności. Robił kółka biodrami, a i Colin sam też nie był bierny. Uderzał w niego mocno i coś mówił, ale Jessie słyszał tylko bełkot. Nie był już w stanie myśleć. Tylko czuł.
Woda rozlewała się na boki, kiedy mężczyźni poruszali się, ale nic ich nie obchodziło. Teraz tylko byli oni. Spragnieni siebie. Nie zwrócili by uwagi nawet na walący się świat. Nic nie istniało, kiedy oni się kochali.
Colin zsunął się bardziej, prawie kładąc w wannie, a Jessie polegiwał na nim. Mógł wtedy szybciej w niego wchodzić i dać mu jeszcze więcej rozkoszy. Jessie ponownie zawył nastawiając się do tego i czując jego pocałunki. Był blisko. Obaj byli. Ale Colin czekał. Musiał ujrzeć jego twarz.
– Kochanie spójrz na mnie. Jessie?
Jessie odwrócił twarz ku niemu i to przesądziło o wszystkim. Zobaczył jego oczy. Te piękne, spragnione czarne oczy, pogrążone w zasnutej mgle rozkoszy zapowiadające orgazm. Wewnątrz niego nastała burza i coś wybuchło. Popędziło przez całe ciało. Zatopiło się w brzuchu i pachwinach na chwilę, by zaraz ścisnąć jądra w stalowym uścisku i wydostać się na zewnątrz nie wspomagane notatkowym dotykiem. Wystarczyło tylko pobudzanie tym wspaniałym penisem jego prostaty i Jessie doszedł, wijąc się w konwulsjach, ale cały czas patrzył w... kochające oczy męża. Dodając do tego intymność jaką w tej chwili ich łączyła, a przeznaczona była tylko dla kochanków, sprawiła, że prawie się popłakał, tak było mu dobrze.
Colin widząc, czując orgazm męża, z trudem powstrzymał się by do niego nie dołączyć. Dopiero gdy spazmy u Jessie'go dobiegły końca mógł pozwolić sobie na uwolnienie swojego żaru. Wystarczyło kilka ruchów, by wylał nasienie głęboko w ciało swej drugiej, pasującej pod każdym względem, połówki. Na koniec połączył ich usta w czułym pocałunku od którego serca zabiły jeszcze mocniej. Nie miał ochoty z niego wychodzić. I nie robił tego. Tulił go i całował dopóki penis sam nie zmiękł i wypłynął z odbytu męża.
– Tak bardzo cię potrzebuję – powiedział Jessie po długiej chwili ciszy. Pozwolił sobie na słabość. Na pokazanie siebie, że jednak stał się zależny od uczuć męża, chociaż dowiedział się o nich ledwie godzinę wcześniej.
– Jestem tu. Z tobą i dla ciebie.
– Jesteś – przyznał Carson. – I zostań.
Na to White czekał. Odwrócił go do siebie i mocno ucałował.
– Zostanę. Chcę zostać. Z tobą.
Jessie objął go za szyję i wtulił nos w miejsce łączenia karku z obojczykiem. Był szczęśliwy. Odczuł wewnętrzny spokój.
– To co sypialnia? – zapytał.
– Tak, ale porozmawiamy. Na pewno masz wiele pytań. – Colin musiał mu wszystko wyjaśnić.
– Tylko kilka. – Przytulił się. Kto powiedział, że facet nie może się tulić, płakać i musi być zawsze macho, i silny jak lew, ten naprawdę nie wiedział nic o ludziach. Później szybko umył się pozbywając z siebie spermy męża, oczywiście przy jego pomocy i wyszedł w wody. Szybko wytarł się.
Colin dołączył do niego rejestrując mokre kafelki. Nie będzie się jednak trudził sprzątaniem. Zrobi to później lub najlepiej jutro. Zamierzał zająć się swoim partnerem i nie wypuścić go do rana z sypialni. To, że nie było jeszcze popołudnia nie miało znaczenia. Znajdą zajęcie na te godziny. Jak dobrze, że Andrea wyjechała z samego rana.
– Co się tak uśmiechasz? – zapytał Jessie.
– Cieszę się, że jesteśmy sami, bo mam plan na następne naście godzin.
– Uwzględnia to mnie? – Przysunął się do niego.
– Jak najbardziej. – Owinął biodra ręcznikiem. – Pójdę po coś do picia, a ty zaczekaj na mnie w sypialni.


***


Jessie wszedł na łóżko i czekał. Sam teraz nie wiedział o co miał go zapytać. Przecież już orientował się dlaczego mąż nie wracał do przeszłości. Czemu nic o sobie nie mówił. Pozostawały, jednak pewne nieścisłości o które chyba powinien go zapytać. I co będzie dalej z nimi? Będą razem? Na dobre i na złe? To miała być tylko gra, a zamienia się w coś prawdziwego. I sam siebie zaskoczył, że tego chce. Prawda, jeszcze rano nawet o tym nie myślał, nie chciał stałego związku, ale teraz serce robiło fikołki, w brzuchu latały motyle na myśl, że ten człowiek go kocha. Nie potrafił zostać obojętnym na coś takiego. I nie dlatego, że wyznanie miłości do czegoś go zobowiązywało. Po prostu sam coś czuł. Coś się w nim narodziło i pomimo że do końca nie był pewny tego co to jest, to się tego domyślał. Pytanie czy zdecyduje się wkroczyć w to dalej, czy jutro, kiedy ta atmosfera jaką właśnie dzielą ulotni się, zmieni zdanie. Na tą chwilę, chciał oddalić ten cały rozwód. Zrezygnować z niego. Co będzie myślał jutro, nie wiedział. Ale Colin chciał z nim być. Powiedział mu to: „Zostanę. Chcę zostać. Z tobą.” To raczej nie dotyczyło kilku najbliższych tygodni. Dotyczyło życia? Nie zdążył sobie na to pytanie dopowiedzieć, bo Colin wszedł do sypialni w kubkami czegoś gorącego.
– Pasuje ci zbożowa kawa z mlekiem? – White usiadł na brzegu łóżka i podał mu naczynie.
– Jak najbardziej. No co? – zapytał, kiedy Colin patrzył na jego niczym nie zasłonięte krocze.
– Nadal nagi dla mnie?
– Po co mam się zasłaniać i tak wszystko widziałeś. – W oczach pojawił mu się błysk. – Poza tym czekam na ten masaż.
Colin zaśmiał się, ale zaraz spoważniał. Poprawił ręcznik, który nadal trzymał mu się na biodrach.
– Pytaj.
– Z tego co zrozumiałem, to w przeszłości nie byłeś bogaty?
– Nie. Nawet czasami pieniędzy brakowało. Z początku. Później tata znalazł dobrą pracę i było lepiej. W liceum zacząłem pisać. Po paru latach coś wydałem i tak się zaczęło. Z biegiem lat moje książki stały się popularne. Przynosiły zyski. założyłem wydawnictwo, gdyż inne brały bardzo duży procent od wydania mojego tworu. Pomogli mi przyjaciele, znajomi. Później zdobyłem innych autorów.
– Skoro masz pieniądze, to po co po przybyciu do San Diego chciałeś pracować? – Upił łyk białej kawy.
– Przelałem na osobne konto niewielką sumę. Tak, żeby zacząć nowe życie w innym miejscu. Oddzieliłem się od wszystkiego, więc również od moich pieniędzy.
– Aha. A co z wydawnictwem? Mogłeś tak wyjechać i zostawić je na pastwę losu? – Tego Jessie nie mógł sobie wyobrazić.
– Mam Philipa i innych, którzy potrafią zająć się moim dzieckiem, że tak powiem. Zostawiłem im wszystko co trzeba, by Sunrise działało bez problemów. Nie jestem osobą nieodpowiedzialną. Zająłem się wszystkim tak, by nikt na niczym nie stracił. – Odstawił pusty kubek na podłogę i wszedł na łóżko uprzednio zdjąwszy ręcznik. Pochylił się do szuflady i wyjął z niej żel do masażu, który służyć mógł też jako lubrykant. – Odwróć się, ale nadal pytaj. Pytaj o wszystko na co tylko masz ochotę. Nie chcę mieć już przed tobą tajemnic. – Odkręcił nakrętkę.
Jessie skinął głową i obrócił się na brzuch.
– Chciałbym dużo o tobie wiedzieć. O twoim życiu – powiedział. – Chciałbym też o sobie powiedzieć rzeczy o których nikt nie wie. – Wzdrygnął się, gdy zimna substancja rozlała się na jego plecach. – Zimne. Zrobiłeś to specjalnie.
– Co? Ja? Nie wiem o co mnie podejrzewasz. – Pocałował go w kark. Roztarł żel po skórze naciskając kolejne fragmenty ciała. I zaczął o sobie mówić. O swoim życiu. Dzieciństwie. Odkryciu, że jest gejem. O marzeniach. Ianie. Koszmarach, które już minęły, a Jessie nie wszystkie znał. Rodzicach za którymi tęsknił. Mówił o wszystkim, masując mu plecy, pośladki i uda.
Jessie mruczał z przyjemności. Nawet nie wiedział, że może mu się podobać takie dopieszczanie go. Jedno jeszcze nie dawało mu spokoju. I kiedy Colin skończył mówić, zapytał:
– Kiedy zrozumiałeś, że mnie kochasz?
– Nie wiem. To znaczy zadurzyłem się w tobie z dnia na dzień. Chyba wystarczył jakiś twój gest, słowa i wpadłem, a miłość przyszła niedawno. Chociaż Andrei powiedziałem, że jestem tylko zakochany, bo odróżniam to od kochania – dodał. – I myliłem się. Już cię kochałem. A ta nasza taka mała separacja w ostatnich dniach, jaką mi zafundowałeś, mi to uświadomiła.
– Dlatego postanowiłeś dać mi Dreams?
– Tak. Powiedziałem, że zrobiłem to, bo cię kocham. – Pochylił się nad nim i ugryzł go w kark.
Jessie wygiął się do tego. Kochał być gryziony. A Colin lubił to robić.
– Ktoś tu się podnieca, a ja jeszcze chcę wysłuchać historii twojego życia, kochanie. – Colin z powrotem uklęknął między jego rozsuniętymi udami i masował mu pośladki, niby przypadkiem zahaczając o jego dziurkę.
– Teraz to ja zaczynam myśleć, ale o czymś innym. Kusisz i mam opowiadać o sobie?
– Tak. – Prosta, krótka odpowiedź.
Jessie starał się opowiedzieć jak najwięcej, ale kiedy Colin odwrócił go na plecy i bez ceregieli zaczął pieścić mu penisa nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Po usłyszeniu:
– Tak bardzo cię pragnę.
Nie potrafił już myśleć. Tylko oddał się swemu mężczyźnie z radością. Kochali się całe popołudnie i noc. Rozmawiali i kochali. Sen nadszedł dopiero, kiedy za oknem świtało, a oni , wykończeni i obolali padli w zmierzwionej pościeli noszącej ślady ich spotkania cielesnego. Zasnęli zanim ich głowy dotknęły poduszki.


***


Nie mógł się ruszać. Wszystko go bolało, a najbardziej tylne dolne partie ciała. Zszedł do kuchni, gdzie Colin siedząc przy stoliku uśmiechnął się do niego.
– Która godzina? – zapytał Jessie. Sięgnął po kubek kawy jaki stał przez mężem i wypił duszkiem kilka łyków.
– Dziewiąta. – Całe szczęście miał dziś drugą zmianę. – A ty wyglądasz jakbyś miał połamane wszystkie kości.
– Maraton seksualny, widać mi nie służy. – Poszedł sam sobie zrobić picie. Szlafrok owijał mu się wokół nagich nóg. – A, zapomniałem, miałem cię za to zabić.
– Mnie? – Colin wskazał palcem na siebie. Po ustach błądził mu uśmieszek mówiący, że ma ochotę się roześmiać.
– Nie usiądę na tyłku przez miesiąc. Po co ja ci pozwoliłem na coś takiego.
– Sam rozkładałeś nóżki. – Stanął za nim i owinął ciasno wokół niego ramiona. Posmyrał go nosem po szyi na której były ślady jego ugryzień. – Lubisz jak ci go wkładam. – Docisnął biodra do jego pośladków. – Ale przecież nie zawsze to robiliśmy. Bardzo chętnie korzystałeś z moich ust – zamruczał.
– Ale teraz potrzebuję odpoczynku. – Odwrócił się do niego przodem. – W zamian twój tyłek będzie częściej eksploatowany. – Zacisnął dłonie na pośladkach Colina.
– Nie moja wina, że wolisz rozsuwać uda, niż sam dobrać się do mego tyłka. – Colin prowokował go.
– O nie, nie. Znam ten twój uwodzicielski ton. – Odepchnął go od siebie. – Odsuń się. Bo muszę iść do pracy. Zobaczyć co tam się dzieje. – Przypomniał sobie o telefonie i wyszedł do salonu. – O, kurwa.
Colin słysząc to ruszył za nim.
– Co się stało?
– Mam pięćdziesiąt nieodebranych połączeń i dwa razy tyle smsów. Zgadnij od kogo?
– Twoja rodzina musi być w szoku. Ale mój teść nie wyglądał najgorzej.
– Wyczuł forsę. Za to mama... Nic, muszę się zbierać i jechać do wydawnictwa.
– Co z nimi zrobisz? To znaczy z ojcem, bratem?
– Nie jestem takim dupkiem jak oni. Pozwolę im pracować. – Pomasował sobie kąciki oczu naciskając nasadę nosa. Jakoś przetrwa ten dzień. Był do tego taki niewyspany.
– Też bym tak zrobił. To zbieraj się, a ja zajmę się moją książką.
– Tą nową? – Zaciekawił się.
– Oczywiście. Chcę by została wydana jak najszybciej i ty się tym zajmiesz. – Przyciągnął go do siebie na tyle by mógł głaskać go po plecach i patrzeć w oczy.
– Ja? – Jessie oparł dłonie na wąskich biodrach męża.
– Nie opieraj się. Widziałem dokumenty. Naprawdę potrzebujecie pieniędzy. Tego co dostaliście ode mnie może być za mało. A poza tym, to dzięki tobie znów piszę.
– I jestem dumny z tego, że coś potrafiłem ruszyć w tobie. Mój ulubiony, co tam, ukochany pisarz wrócił do pisania.
– Zburzyłeś barierę. – Zaśmiał się White. – I dlatego mam również wewnętrzną potrzebę, żebyś to ty zajął się wydaniem mojej książki. Zgodzisz się na to?
– A będzie dedykacja?
– Co powiesz na: Mojemu ukochanemu mężowi z wielką miłością. To ty obudziłeś mnie z koszmaru i sprawiłeś, że nadal chcę żyć. – Chwycił twarz Jessie'go w swoje dłonie. – Kocham cię. – Tak pragnął usłyszeć te same słowa, ale Jessie nie musiał ich wypowiadać. Wiedział, czuł, całym sobą co, mężczyzna do niego czuje. Widział wzruszenie na twarzy Jessie'go. A oczy... Oczy powiedziały mu wszystko. Dlatego się nie martwił, że tylko on tu kocha. Uśmiechnął się do męża z radością. – Idź się ubierz. Bo jak tak dalej pójdzie, to nie wypuszczę cię stąd do jutra.
Carson roześmiał się na głos. Cmoknął męża w usta i odsunął się.
– Wiesz co? – Zatrzymał się w drodze na piętro.
– Hm?
– Cieszy mnie to, że spędziliśmy ze sobą tyle godzin. I ktoś mógłby powiedzieć, że tylko pieprzyliśmy się, ale moim zdaniem było nam to potrzebne. Tylko ty i ja. Bez świadków. Mogliśmy się otworzyć przed sobą. I chociaż nie każdemu pozwalam zobaczyć, że czasem bolą mnie różne rzeczy, to ty jesteś osobą, która od początku ma wgląd w moje serce. Facet, może nie powinien tak mówić...
– Pieprz to, Jessie. Facet może mówić o uczuciach. Pamiętaj o tym. Czy ja wyglądam na kobietę? – Rozłożył ręce.
– Jesteś moim męskim mężczyzną. – Puścił mu oczko i zniknął za ścianą.
– Męski mężczyzna? – szepnął do siebie White. – Skąd mu się to wzięło?
Usiadł przed laptopem i uruchomił go. Od razu wszedł na komunikator. Andrea zostawiła mu kilka wiadomości. Poprosi ją o zrobienie okładki. Najlepszej jaką będzie w stanie. Odpisał jej i dodał, że wszystko jest dobrze.
Później wpatrzył się w okno za którym przeleciało stado miejskich gołębi, a słońce mocno świeciło na okoliczne dachy starych kamienic. Zaczął się jego kolejny etap w życiu, ich życiu, i nie zmarnuje tego.











Komentarze
Leukonoe dnia listopada 02 2013 22:01:27
Owwww absolutnie przeuroczy rozdział, po tych chłodnych dniach należało się panom odrobina czułości. Świetnie jak zwykle smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 0% [adnych gosw]
Bardzo dobre Bardzo dobre 100% [1 Gos]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum