ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Ile warte jest życie 3 |
Obudził go jakiś szmer, czy może szelest. Potarł policzki dłońmi i podniósł głowę. W drzwiach stał Killo. Za duża, flanelowa koszula sięgała mu niemal kolan, włosy w nieładzie, tworzyły wokół jego głowy jasną aureolę, oczy lśniły nienaturalnie
- Killo, mówiłem żebyś nie wstawał, powinieneś spać...
- Nie chcę - jego czysty normalnie głos, był teraz zachrypnięty
Delikatne muśnięcie mocy uświadomiło Zanowi, że każda próba perswazji doprowadzi do kłótni. W trakcie swojego trwającego prawie osiem lat związku pokłócili się tylko raz. Po tym, trzeba było kupić meble i położyć nowe tapety. Od tamtego czasu obaj doskonale wiedzieli na ile mogą sobie pozwolić. Skutki bowiem były dość kosztowne i męczące. Puszysty dywan stłumił odgłos kroków bosych stóp, gdy Killo zbliżył się do niego powoli. Blask kinkietu wyłowił z mroku niezdrowy rumieniec na jego policzkach, lśnienie zmysłowo rozchylonych ust.
- Kochaj mnie Zan...
Usiadł na kolanach mężczyzny, sięgając wargami jego ust. Obrysował ich kształt językiem, powodując leciutkie mrowienie i nagłe gorąco gdzieś w dole brzucha czarnowłosego
- Killo nie powinieneś... - palec oparty na wargach zastopował dalsze słowa
- Kochaj mnie... - powtórzył
Drobne dłonie wślizgnęły się pod czarną koszulkę, delikatnie pieszcząc szeroki tors. Usta czekały na odpowiedź. Nadeszła gorąca i namiętna, gdy ich języki zawirowały we wspólnym tańcu, ciesząc się swoją bliskością. Chłopak uniósł się trochę, sięgając ku wiązaniu czarnych spodni. Zan poruszył biodrami, ułatwiając mu ich zdjęcie. Zsunęły się aż do kostek, hamując nieco ruchy jego nóg. Killo nie przeszkadzało to w najmniejszym stopniu. Nie odrywając warg od ust kochanka, poruszył się, drażniąc męskość czarnowłosego swoją własną, gorącą i twardą. Dłonie mężczyzny wsunęły się pod miękką flanelę, głaskając delikatnie gładką skórę na plecach chłopaka. Zamruczał z zadowolenia. Oparł dłonie na ramionach Zanazachna unosząc się i powoli opuszczając wprost na pulsujące podniecenie. Zastygł na chwilę rozkoszując się obecnością w środku. Trwał kilkanaście sekund w bezruchu a potem odchylił się do tyłu w jednej ze swoich akrobatycznych sztuczek tak, że głową dotknął niemal podłogi. Mężczyzna miał teraz doskonały widok na równo przyciętą kępkę blond włosów łonowych i wyglądający spośród nich lśniący członek. Ujął go delikatnie palcami prawej ręki, uciskając lekko, wyrywając z ust Killo ciche westchnienie. Mimo iż wydawało się to w takiej pozycji niemożliwe chłopak poruszył biodrami, wypychając je mocno w górę, po czym energicznie cofnął znów do dołu. Jego dotyk był cudowny. Zan zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu, pozwalając jasnowłosemu nadawać ich miłości własne tempo i rytm. Tylko jego ręka poruszała się jednostajnie, pieszcząc Killo z ogromną wprawą. Chłopakowi szybko znudziła się ta pozycja. Zgrabnym podrzutem wyprostował się, oplatając ramionami szyję czarnowłosego, który stracił nagle pole do manewru między udami kochanka. Sięgnął za to do guzików koszuli, rozpinając kilka pierwszych i zsuwając ją do połowy pleców. Całował teraz obojczyk i ramię Killo, który szybkimi, krótkimi ruchami doprowadzał go niemal do szaleństwa. Bez ostrzeżenia znów zmienił pozycję. Rozsunął szeroko kolana, nie wypuszczając mężczyzny z siebie ani na sekundę, oplótł jego plecy nogami, siadając wprost na jego biodrach. Zan zrozumiał, że mały się zmęczył. Ujął go mocno w pasie i ostrożnie zszedł z fotela przyklękając na puszystej owczej skórze, do której po chwili przygniótł chłopaka całym ciałem. Nie chciał dłużej czekać. Naparł na niego mocno, wyrywając z płuc ochrypłe krzyki. Killo doszedł pierwszy, mocno wbijając palce w ramię kochanka, który po jeszcze kilku gwałtownych ruchach opadł na niego ciężko łapiąc powietrze.
- Kocham cię, wiesz Zan? - wychrypiał, nie otwierając oczu
- Wiem - pocałował go w policzek, szkarłatny i gorący
Leżeli tak długo nie ruszając się, nie odsuwając od siebie, uspokajając szaleńcze bicie serc i urywane oddechy. Zan czuł jak żar w jego ciele wygasa, w przeciwieństwie do jasnowłosego, który wciąż był rozpalony.
- Killo, jak się czujesz? - zapytał po chwili zaniepokojony
Zamglone błękitne oczy przyjrzały mu się nieprzytomnie, na ustach chłopaka błąkał się delikatny uśmiech
- Kocham cię, wiesz? - wyszeptał
- Killo mówię do ciebie, słyszysz?
- Kocham cię...
Cholera. Wiedział, że nie powinni byli się kochać, że Killo nie powinien wstawać z łóżka. Szybko zapiął guziki rozchełstanej koszuli na piersi chłopaka i podniósłszy go z ziemi zaniósł z powrotem do sypialni, otulając kołdrą.
- Kocham cię...
Dlaczego te dwa słowa brzmiały w tej chwili jak wyrzut? Przeszedł do kuchni i zaczął przeszukiwać szafkę z lekarstwami. Aspiryna, aspiryna, aspiryna... o jest! Rozpuścił dwie tabletki w szklance ciepłej wody i zaniósł Killo. Wypił małymi łyczkami, wciąż z tym samym lekkim uśmiechem na ustach.
- Śpij Killo - Zan pogłaskał go po głowie - Śpij, poczujesz się lepiej.
Chłopak posłusznie zamknął oczy
- Kocham cię...- wyszeptał po raz ostatni zanim zasnął
W drugim pokoju rozdzwonił się telefon. Czarnowłosy ostrożnie zamknął za sobą drzwi sypialni i poszedł odebrać.
- Zanazahn?
- Tak, to ja.
- Debbie mówi. Słuchaj. Wszystkie kontrakty Killo...
- Tak? - zmarszczył brwi
- Mają termin przesunięty o tydzień.
- To znaczy?
- Musi odleżeć swoje, a z łóżka będzie mu raczej ciężko je wykonywać.
- To chyba tylko chwilowa niedyspozycja, może jutro poczuje się lepiej...
- Nie poczuje się. Wiem "z góry". Lepiej zadzwoń po lekarza.
- Jasne, dzięki.
- Nie ma sprawy. Acha, twoje kontrakty też się przesuwają. Zaczynasz od przyszłej soboty.
- Ale ja jestem zdrowy - oburzył się - mogę normalnie...
- Lepiej nie zostawiaj go samego
- Rozumiem.
- Do zobaczenia
- Na razie.
Odłożył słuchawkę. Schylił się i z szafki pod telefonem wyjął notes z numerami. Przerzucił szybko kartki szukając numeru lekarza domowego. Podniósł słuchawkę, ale spojrzawszy na zegarek zaraz ją odłożył. Za piętnaście piąta rano nie ma co liczyć na wizytę domową, zresztą... Killo musiałby się najpierw wykąpać. Zadzwoni później - zdecydował, wracając do sypialni i kładąc się koło śpiącego chłopaka. Natychmiast się do niego przytulił, grzejąc niczym piec. Koszula, przyklejona do jego pleców była mokra od potu, którego słaby, słodkawy zapach unosił się w pokoju mimo otwartego okna. Zan wpatrywał się we wskazówki zegarka tak intensywnie, jakby chciał je przesunąć siłą woli. Ledwie dobiegły ósmej zerwał się i dopadł telefonu, wybierając znaleziony wcześniej numer. Odpowiedział mu zaspany głos z drugiej strony. Owszem, dodzwonił się dobrze, ale niestety na dzisiaj nie ma żadnego wolnego terminu, może jutro. Nagłe zachorowanie? Wysoka gorączka... No dobrze, w ramach wyjątku. Może być szesnasta? Mogła być. Zan z ulgą odłożył słuchawkę na widełki. Przeszedł do kuchni. Wciąż nie rozpakowane siatki z zakupami stały na stole. Trzeba było to wszystko pochować. Powoli wyciągał z plastikowych toreb dwa kartoniki z mlekiem, czteroprocentowym, bo Killo twierdził, że chudsze smakuje jak woda, bochenek chleba, kostkę masła, butelkę soku pomarańczowego, butelkę soku marchwiowego, słoik dżemu wiśniowego, kartonik płatków czekoladowych, dwie kostki mydła. Szybko pochował wszystko do lodówki i odpowiednich szafek i zabrał się za przygotowanie śniadania. Tym razem jasnowłosy nie mógł dostać swojego ulubionego mleka prosto z lodówki. Po pierwsze mleko trafiło do lodówki dosłownie przed minutą, po drugie w jego stanie było to absolutnie wykluczone. Zan wstawił wodę na herbatę i zabrał się za smarowanie kanapek masłem i dżemem. Odczekał, aż czajnik zagwiżdże i zalał torebkę z herbatą niewielką ilością wrzątku. Gdy naciągnęła wyrzucił ją do śmieci, a kubek dopełnił wodą mineralną z butelki na szafce. Z tacą ze śniadaniem poszedł do sypialni. Odstawił ją na stolik nocny i lekko dotknął ramienia chłopaka. Mruknął coś, odwracając się na drugi bok. Tym razem delikatnie nim potrząsnął.
- Killo
- Co? - jego głos był zaspany i zachrypnięty
- Musisz coś zjeść...
- Nie chcę.
- Musisz, chociaż kilka kęsów.
- Nie chcę.
- Killo, proszę. Usiądź.
Jasnowłosy odwrócił się do niego przodem, przyciągając kolana do piersi. Jego oczy były zaczerwienione i lśniły gorączką.
- Usiądź - powtórzył Zan
Pomógł mu podnieść się, podpierając go ramieniem, a następnie upchał poduszki pod jego plecami.
- Jak się czujesz?
-...- wzruszenie ramionami
- O czwartej przyjdzie lekarz
- Po co?
- Bo jesteś chory - tłumaczył cierpliwie jak małemu dziecku
- Nic mi nie będzie
- Tak, na pewno.
Zanazahn ze współczuciem patrzył jak chłopak zanosi się kaszlem, zasłaniając usta dłonią. Podał mu herbatę. Kilka małych łyków złagodziło drapanie w gardle. Przekonał go wreszcie do zjedzenia kanapki. Żuł długo i przełykał z wyraźnym trudem.
- Bardzo cię boli?
- Co?
- Gardło...
Killo tylko wzruszył ramionami, by po chwili znów zakrztusić się duszącym kaszlem, który wycisnął mu łzy z oczu. Zan nie pytał o nic więcej, zanotował tylko w pamięci, żeby wychodząc kupić syrop od kaszlu. Poprawił pościel, pomagając jasnowłosemu ułożyć się wygodniej. Widział, jak powieki mu ciążą, zasłaniając zimny błękit tęczówek. Siedział tak długo, aż chłopak zasnął. Zjadł resztę kanapek, które uszykował, po czym poszedł do kuchni pozmywać naczynia. Mała wskazówka zegarka pełzła powoli po białym cyferblacie. Zza przymkniętych drzwi sypialni dobiegało od czasu do czasu pokasływanie. Zanazahn siedział w salonie usiłując czytać, jednak jego wzrok wciąż uciekał w stronę fosforyzującej wskazówki. Kiedy zatrzymała się między trzecią a czwartą odłożył książkę i poszedł budzić Killo. Mimo niechętnych protestów wyciągnął go z łóżka i zaniósł do wanny. Chłopak trząsł się jak osika, gdy zdjął z niego przepocona koszulę i wsadził go do ciepłej wody. Pomógł mu się umyć, wytrzeć i założyć nową, nie używaną jeszcze jedwabną białą piżamę, zapinaną na guziczki. Posadził jasnowłosego w fotelu, szybko zmieniając pościel. Od razu wrzucił ją do pralki, natomiast chłopaka zapakował do łóżka, przykrywając kołdrą po samą szyję. Ten wykorzystał sytuację natychmiast zasypiając. Zan z niepokojem patrzył na cienie pod jego oczami i niezdrowe rumieńce. Lekarz powinien być lada chwila. Jednak minuty mijały jedna za drugą z irytującą regularnością, a dzwonek przy drzwiach milczał. Minęła czwarta, minęła piąta, zbliżała się szósta. Gorączka Killo znów podskoczyła. Leżał w bezruchu, ciężko chwytając powietrze ustami, mamrocząc coś niezrozumiale. Czarnowłosy zanurzył ręcznik w zimnej wodzie i położył kompres na jego czole. Podszedł do telefonu i już podnosił słuchawkę, gdy dzwonek przy drzwiach zaćwierkotał krótko. Raz, potem drugi. Lekarz - pan Daniel Mayers - był starszym, poważnym mężczyzną koło sześćdziesiątki. Miał krótko obcięte siwe włosy i kwadratowe okulary w rogowej oprawie. Przeprosił za spóźnienie, jak mówił miał samych kłopotliwych pacjentów. Umył ręce w łazience, po czym Zanazahn zaprowadził go do sypialni. Brwi mężczyzny zmarszczyły się na widok jasnowłosego, przysiadł na brzegu łóżka, opierając dłoń na jego policzku. Odsunął kołdrę i rozpiąwszy guziki piżamy na piersi przytknął do bladej skóry Killo stetoskop, wcześniej ogrzawszy go w dłoniach. Poprosił Zana o pomoc, by przytrzymał go w pozycji siedzącej, gdy osłuchiwał jego plecy. Wyciągnął z torby drewnianą szpatułkę i zajrzał do gardła chłopaka. Ten obudził się podczas badania i teraz wodził zamglonym wzrokiem od Zana do Mayersa, nie poznając żadnego z nich. Zapiąwszy piżamę powrotem i ułożywszy chorego wygodnie obaj mężczyźni wyszli z sypialni, zamykając za sobą drzwi. Zan zaprosił doktora do salonu, wskazał sofę, zaproponował coś do picia. Mężczyzna poprosił o coś zimnego. Czarnowłosy postawił przed nim szklankę soku pomarańczowego i przysiadł obok, oczekując diagnozy. Lekarz westchnął, wypił sok duszkiem i zabrał się za wypisywanie recept, mówiąc jednocześnie
- Ostre zapalenie oskrzeli, infekcja gardła i krtani, płuca wydają się być czyste. Zapiszę antybiotyki i wapno, najlepiej takie dla dzieci, w syropie, oprócz tego syrop na kaszel i witamina C... - wręczył Zanowi dwie recepty - Kiedy poczuł się źle?
- W nocy. W dzień było lepiej, ale teraz znów ma wyższą temperaturę
- To normalne. Najgorzej będzie jutro w nocy, to taki przełom, trzeci dzień... Jakby gorączka wzrosła powyżej czterdziestu stopni proszę robić chłodne okłady i wezwać pogotowie. Na tej recepcie - wskazał jedną z kartek - zapisałem coś na zbicie gorączki, ale może nie wystarczyć
- Dziękuję
- Nie ma sprawy. Życzę zdrowia i spokojnej nocy - uścisnął rękę Zana i wyszedł. Mężczyzna zajrzał do Killo. Spał z rozchylonymi ustami, blady i spocony. Nie chciał go budzić. Musiał tylko iść do apteki po lekarstwa, a to niedaleko, jakieś dziesięć minut w obie strony. Chłopak nawet nie zauważy jego nieobecności... Przebrał się szybko i wyszedł z mieszkania, zamykając drzwi tylko na jeden z zamków. Zbiegł po schodach i szybko ruszył ulicą w kierunku apteki. Na szczęście nie było kolejki. Starsza, uprzejma kobieta zapakowała mu wszystkie kolorowe pudełeczka do niewielkiej reklamówki. Wracając wstąpił jeszcze do marketu, za rogiem, kupił kurczaka i trochę warzyw, bo pomyślał, że jeżeli Killo nadal nie będzie chciał jeść, ugotuje mu rosołu. Winda wciąż złośliwie nie działała. Szybko wspiął się po schodach i przekręcił klucz w zamku. Nie zapalając w korytarzu światła zaniósł siatki do kuchni i postawił na stole. Uchylił drzwi do sypialni i zamarł. Łóżko było puste. Małą lampka nocna, stojąca na szafce po jego stronie, wyłowiła z mroku odrzuconą kołdrę i pomięte prześcieradło. Chłopaka nie było.
- Killo? - zawołał cicho
Za nim rozległy się plaśnięcia bosych stóp o drewnianą podłogę. Chłopak wyszedł z salonu, przytrzymując się ręką futryny
- Gdzie byłeś? - zapytał cichutko
- Tylko w aptece, po lekarstwa... Czemu wstałeś kochanie, przecież nie powinieneś...
- Bo, wiesz, poszedłem do łazienki i ciebie nie było, myślałem, że poszedłeś do pracy i tak sobie pomyślałem, że ja też powinienem...
- Nie, pracę mam dopiero od soboty następnej, ty też zresztą
- Tylko nie mogłem znaleźć tej bluzy, wiesz, z kapturem a jest chłodno...- chłopak najwyraźniej nie słuchał Zanazahna, paplając bez przerwy cichym, zachrypniętym głosem - Prałeś ją ostatnio? Chyba powinienem kupić sobie drugą, bo wiesz...
Zan zamknął mu usta dłonią i objąwszy ramieniem poprowadził do sypialni.
- Jak nie będziesz wychodził z łóżka to otworzę ci okno...
Odpowiedziało mu senne mruknięcie. Uśmiechnął się i uchylił lufcik. Nie zamykał drzwi, chcąc słyszeć, jakby Killo jednak wstał. Poszedł do kuchni, rozpakował siatki i zabrał się za gotowanie. Pogwizdując cicho oczyścił i pokroił kurczaka i nastawił w garnku z zimna wodą, w międzyczasie pokroił warzywa i gdy woda się zagotowała, dorzucił je do garnka. Po kuchni rozszedł się smakowity zapach gotowanego mięsa. Posprzątawszy odpadki wypakował z reklamówki lekarstwa. Dwa opakowania antybiotyków. Jedne tabletki były małe, okrągłe i niebieskie, drugie zaś duże i białe. Według recepty Killo białe miał brać dwa razy dziennie po jednej, a niebieskie trzy razy dziennie po dwie. Uszykował pierwszą dawkę na małym talerzyku. Wapno w syropie, dla dzieci i niemowląt, bananowe... Było jeszcze do wyboru pomarańczowe, ale Killo na pewno będzie wolał bananowe. Miętowy syrop na kaszel... z tego się nie ucieszy. No tak, ale dostać będzie mógł to wszystko dopiero jak zje, a rosołek wymaga czasu
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 12 2011 13:21:46
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Shuichi (Shindo_Shuichi@interia.pl)
00:06 17-08-2004
mało... mało... ja cie więcej!!!
Nirja (Brak e-maila) 11:04 17-08-2004
hmmm Ja też (szerooooki uśmiech)
Aleksander (a_berenda@interia.pl)
16:29 18-08-2004
A ja to niby co?! Też cem więcej!! ^^
Natiss (natiss@tlen.pl)
23:42 18-08-2004
I ja też!! Więcej, więcej!! ^.^
Anathae (anathae@o2.pl)
02:08 19-08-2004
Przesympatyczne opo, ma w sobie takie ciepło. Ciekawe jak zaplączesz ich historię dalej? Póki co zdaje się mieć słodko-gorzki smak.
Setsunaa (Brak e-maila) 13:15 20-08-2004Opowiadanie jest wspaniałe. Chciałoby się mieć je w dłoni, opatrzone grubą miękko okładką i zatapiać się całą sobą w każde zdanie siedząc w fotelu przy mdłym świetle lampki- ono wprawia mnie w bardzo romantyczny nastrój. Godne jest pogratulowania. Czytałam je czując nieodgadnione ciepło. Hehe ciemnowłosy bohater zdaje się być pełen miłości i dobroci. Momentami chciałoby się byc Killo i mieć nad sobą takiego Zana. Czekam z niecierpliwością na kolejne części. GRATULUJE^^ talent na medal ^^
stokrotka (stokrotka_997@wp.pl)
11:53 23-08-2004
jeszcze i jeszcze i wiecej i więcej i jeszcze i jeszcze i jeszcze wiecej bo to jest boskie... ja też chce tak pisać chlip...
sintesis (Brak e-maila) 22:46 06-09-2004
opowiadanie jest jak juz zauwazyly to osoby przede mna przepelnione cieplem, a najabrdziej wzrusza mnie w nim opiekunczosc Zana.. to jest takie rozczulajace i calkowicie zaskakujace.. zatem pisz dalej bo czekamy z uwielbienie..
Fu (Brak e-maila) 16:12 10-09-2004
Rany aż nie wiem co powiedzieć Dziękuję Bardzo mi miło.
No i piszę dalej
Setsunaa (Brak e-maila) 11:34 03-10-2004
Kolejna część tak jak reszta wzbudziła we mnie bardzo miłe uczucie estetyczne...Podoba mi się Twoje opowiadanko, tylko czytając je czuję, że cała historia skończy się niestety tragicznie,,,,eh czekam na ciąg dalszy ^^
Fu (Brak e-maila) 00:25 06-10-2004
Setsunaa, gdybyś wiedziała o mojej manii, którą zatruwam życie seme... nie pisałabyś ostatniego zdania ^____-
Setsunaa (Brak e-maila) 19:13 16-10-2004
Nie bardzo wiem jak to rozumieć ale oks ^^\" hehe w kazdym razie opowiadanko jest bardzo dobre...
Waruna (Brak e-maila) 23:03 18-10-2004
Świetne opo! Ale ja też, czytając je, mam takie przeczucie tragedii... Przykra sprawa. Ale może tylko mi się wydaje? Hehe... Prawda?
Arvin (Brak e-maila) 17:09 20-10-2004
Ładne, a kiedy bedzie choć następna część?
Waruna (Brak e-maila) 23:43 12-12-2004
Będzie żył! Będzie żył! Dziękuję! Dziękuję za to zakończenie Fu-chan!!!!! Uh... chyba ulżyło mi bardziej niż Zanowi... Cholera. Że też przejmuję się tak opowiadaniem... ja chyba nie mam wystarczająco problemów w życiu ^^
sintesis (Brak e-maila) 18:43 13-12-2004
juz sie balam ze usmiercisz ta czulosc, ale wszystkie nadzieje zmartwychwstaly... cudownie... dziekuje bardzo za to opowiadanie
orestes (Brak e-maila) 12:18 09-01-2005
Dzięki Bogu zakończyło sie happi endo . zapłakałabym sie gdyby blondasek umarł. nie lubie angstów bo zawsze wpadam w doły po angstach. ale to nie był angst i super . fajnie by bylo napisać następną część . proszem o następną częśc .
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 19:08 01-06-2005
Och, jak przyjemnie się czytało, a raz przyłapałam się na tym, że mam rozchylone usta...cóż za widok =) Ale opowiadanie wyśmienite, zresztą jak wszystkie twego autorstwa. Talent - posiadasz go. |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|