ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Tylko się nie bój 8 |
Starał się wrócić do rutyny, ale nie było to takie proste. W poniedziałek razem z Rangiku odwiedzili Kirę i zanieśli mu jego rzeczy. Oczywiście prasa otrzymała już informację o śmierci Ichimaru. Zresztą już trąbili o tym w telewizji i oczywiście tysiące spekulacji, które policja ucinała krótkim "dla dobra dalszego śledztwa nie możemy ujawnić szczegółów sprawy". Shuuhei próbował się czegoś więcej dowiedzieć od swoich starych informatorów, ale ci też nic nie wiedzieli. Swoją drogą jeszcze przed wizytą zastanawiał się, jak Kira zareaguje na informację o wybaczeniu win jego kapitana. W końcu oznaczało to, że Ichimaru nie zdradził, ale nie ufał swojemu podwładnemu na tyle, żeby powiedzieć mu prawdę. Kira zareagował nadzwyczaj racjonalnie, rozumiejąc, że całość musiała być objęta niezwykłą tajemnicą, skoro dopiero teraz coś wyszło na jaw. Albo bardzo dobrze udawał.
We wtorek sam musiał odwiedzić szpital na zdejmowanie szwów – rana już była zagojona, ale wciąż czerwona, teraz dodatkowo z małymi kropeczkami wzdłuż. Później w domu przez pół godziny przyglądał się swojej twarzy pod różnymi kątami, zastanawiając się czy może nie zapuścić włosów, żeby chociaż trochę przykryć przyszłą bliznę. Wydawało mu się, że wygląda odrobinę starzej. Zaraz jednak zganił się za te wszystkie myśli. Jak baba doprawdy.
W środę wreszcie mógł wybrać się na basen, tak jak zwyczaj nakazywał. Przy okazji zauważył, że się rozleniwił niemiłosiernie przez te tygodnie, gdy nie mógł pływać. Poprzednio zrobienie jednym ciągiem 500m było w sam, żeby poczuł jakiś wysiłek. Teraz musiał zrobić sobie dłuższą przerwę. Gdy robił drugie 500m, płynąc kraulem – dwie sekundy pod wodą, jedna sekunda na złapanie oddechu – widział galerię dla widzów na czas zawodów. W pierwszej chwili wydało mu się, że się przewidział, ale następnym razem, gdy zabierał powietrza, przyjrzał się bliżej. Na galerii siedział Kensei – z ramionami skrzyżowanymi na piersi, z jedną nogą opartą na kolanie drugiej i uważnie przyglądał się Shuuheiowi. Ten nie do końca był pewien dlaczego, ale czuł się trochę nieswojo. Z tego co pamiętał, to Kensei nie wchodził za nim na basen wcześniej, albo po prostu nie zwrócił na to uwagi. Chociaż to było akurat wątpliwe, żeby nie zauważył takiego przystojniaka wcześniej. Tylko dlaczeggo w takim razie pojawił się teraz? Pierwszą, oczywistą odpowiedzią było "bo mógł". Druga myśl, jaka przyszła mu do głowy, sprawiła, że kolejną długość przepłynął niemalże całą pod wodą. Myśl brzmiała "żeby sobie na niego popatrzeć w samych kąpielówkach".
W czwartek musiał pójść do redakcji i omówić kilka spraw. Gdy wyszedł, trochę się zdziwił, ale zaraz uśmiechnął i podszedł do Kenseia, opartego o motor i bawiącego się wykałaczką.
- Jeżeli chciałeś zaproponować mi podrzucenie do domu, to musisz naprawdę mnie nie lubić – przywitał się.
Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem.
- Jak nie, to nie – wzruszył ramionami, odwrócił sie i sięgnął po kask.
- Nie! - zareagował chyba trochę za gwałtownie, nawet wyciągnął dłoń. Zatrzymał się w pół ruchu i zaraz poczuł jak się czerwieni pod spojrzeniem Kenseia. - Znaczy... - zaciął się. Przetarł dłońmi twarz i od razu poczuł się lepiej. W końcu mógł to zrobić po zdjęciu szwów. - Ostatni raz jakoś przeżyłem, to może tym razem też sie uda – dodał z uśmiechem i wyciągnął dłoń po kask.
Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem i Shuuhei zaczynał podejrzewać, że bawią go jego reakcje, co tylko zdenerwowało chłopaka jeszcze bardziej, bo sam nie potrafił powiedzieć, dlaczego czuje się przy nim jak pierwszoroczny student przy profesorze.
- I możesz mnie chwycić w pasie – powiedział Kensei, siedząc juz na motorze i zakładając swój kask. - Nie wiem, czy moja kurtka przeżyłaby kolejny twój chwyt.
Te słowa rozwiązały problem, który już zaczął pojawiać się w głowie chłopaka, ale jednocześnie jeszcze bardziej zintensyfikowały rumieniec, na szczęście już niewidoczny w kasku.
Czy to właśnie była kwestia pewniejszego i przyjemniejszego niewątpliwie chwytu, czy fakt że tym razem nigdzie się nie spieszyli i on sam był w lepszym nastroju, w każdym bądź razie Shuuhei musiał przyznać, że podróż motorem wcale nie jest taka straszna i można z niej czerpać nawet jakąś przyjemność. Tym razem zsiadł bez szczególnej ulgi.
- Wejdziesz? - zapytał, oddając kask i przeczesując palcami nieco przyklapnięte włosy.
- I tak nie mam nic lepszego do roboty – odpowiedział mężczyzna ze wzruszeniem ramion.
Początkowo Shuuhei obawiał się, że znowu będzie zapadać niezręczna cisza. Jednak teraz chyba był nieco mniej spięty; może dlatego że miał inne sprawy na głowie i mniej skupiał na tym, co i jak mówi, może dlatego że Kensei nie zastał go w samych bokserkach; więc rozmowa szła nadzwyczaj gładko. Kilka razy Shuuhei starał się sprowadzić temat na sprawy bliżej związane z Kenseiem, ale ten w bardzo zręczny sposób wymijał się od odpowiedzi i zaraz zmieniał temat. W końcu chłopak zrezygnował z dociekań, chociaż wciąż czuł się niepewnie. Zwłaszcza, że kilka razy w ciągu rozmowy padło od strony Kenseia stwierdzienie "a to wiem", było to odrobinę irytujące. Na szczęście odkryli kilka wspólnych tematów, między innymi muzykę.
- Ile w ogóle znasz się z tym niebieskowłosym wokalistą? - zapytał się Kensei, gdy rozmowa zeszła na zespół.
Shuuhei zerknął trochę podejrzliwie. Miał wrażenie, że za tym pytaniem kryje się coś więcej niż zwykła ciekawość.
- Jakiś rok z groszem będzie – odpowiedział. - A co?
- Nie nic – pokręcił głową. - Tak pytam.
- Nie chcę nic mówić, ale nie brzmisz szczerze.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Przyznaj się, że znasz jego nazwisko i po nim już nietrudno się domyślić skąd pochodzi. Nie mów tylko, że jesteś uprzedzony? - spojrzał na mężczyznę w sumie ciekawy, co ten odpowie. Nie byłoby to dziwne, gdyby ten miał coś przeciwko Grimmjowowi. Wiele osób otwarcie mówiło o niechęci do osób pochodzących z Hueco Mundo.
- Na pewno nie za samo pochodzenie – odpowiedział Kensei. - Swoją drogą kiedyś widziałem go na zawodach z boksu tajskiego.
Rozmowa poszła dalej i po chwili mówili na zupełnie inny temat. Jednak pytanie, jak i odpowiedź mężczyzny wróciła do Shuuheia, gdy już siedział sam w mieszkaniu. Był w połowie drugiego piwa i myślał, wpatrując się w ekran laptopa, a dokładniej w ikonkę "irca". Sam zaczął się zastanawiać, ile tak naprawdę wie o znajomym z zespołu i musiał przyznać, że niewiele. Grimmjow niechętnie dzielił się swoimi życiowymi doświadczeniami. W sumie Shuuhei wcale mu się nie dziwił. Matka uciekła z nim, gdy miał trzy lata, później przez dłuższy czas mieszkali w Gargandzie, która w sumie chociaż nieco lepsza od Hueco Mundo, nadal nie była najlepszym miejscem do życia. Później kolejna przeprowadzka tym razem do Karakury. Dopiero niedawno przeprowadził się do Rokungai. W sumie nie było w tym nic takiego nadzwyczajnego, więc dlaczego Kensei się nim zainteresował i dlaczego właśnie nim. Tia też pochodziła z Hueco Mundo i nawet mieszkała tam dużo dłużej niż Grimmjow, bo uciekła dopiero na krótko przez wybuchem "sztucznej wojny". Więc o co tu chodziło? Pytania tłukły mu się po głowie, domagając się odpowiedzi. Pojawił się znajomy głód.
Każdy ma jakiś nałóg, którym raczej się nie dzieli. Shuuhei był uzależniony od informacji. Nie chodziło tutaj o plotki, tylko o pewne i sprawdzone informacje. I nawet nie chodziło o to, że "węszył" za sensacjami, czy był wścibski. Po prostu, gdy już coś go zainteresowało, to musiał zgłębić temat najpełniej jak się da. Jego promotor na studiach miał niemały problem z jego pracą magisterską – była zbyt obszerna i za dużo było w niej szczegółów. Dlatego też był dobry w pracy reportera "polowego". Zawsze docierał do samego dna sprawy. Chociaż czasami, żeby to zrobić, musiał poświęcić nieco swojej dumy. Raz wpakował się przez to w dość niezłe tarapaty. Od tamtej pory postanowił się zająć pracą, która nie będzie kusiła go do szukania informacji zbyt głęboko. Czuł się nawet usatysfakcjonowany obecną sytuacją... Do teraz. Czuł jak ciekawość wywierca mu dziurę w mózgu, a cichy głosik wciąż powtarzał "za niewielką cenę możesz się wszystkiego dowiedzieć. Dojść do tego, co się za tym wszystkim kryje. Mógłbyś się dowiedzieć czegoś o Kenseiu"
Zakrył twarz dłońmi i warknął. Chciał wiedzieć. Chciał wreszcie wyrównać przewagę informacyjna, jaką miał nad nim Kensei – oczywiście próbował coś znaleźć na własną rękę, ale poza krótką informacją na stronie komisariatu policji w jego rodzinnym mieście, nic nie znalazł, tak jaby ten człowiek w ogóle nie istniał. Chciał się dowiedzieć, co też kryło się za pytaniem o Grimmjowa. Chciał wiedzieć, czego się dowiedział Ichimaru, bo to, że czegoś się dowiedział, było pewne. Kilka kliknięć dzieliło go od tego wszystkiego. Tylko nie był pewien, czy cena była taka niewielka. Odetchnął głębiej, starając się uspokoić. Może po prostu przesadzał i naprawdę Kensei nie miał nic wielkiego na myśli, pytając o Grimma. Informacje, które zdobył Ichimaru pewnie i tak niedługo trafią do ogólnej wiadomości. I czego właściwie mógłby się dowiedzieć o Kenseiu? To naprawdę nie było warte świeczki, racjonalizował sobie, ale czuł, że oszukuje samego siebie. Ta walka była już przegrana. Chciał wiedzieć.
Odpalił irca, poczekał aż program połączy się z serwerem ogólnym i trwało to o wiele za długo. Wyskoczyło okno, wpisał nazwę czatu #kazeshini. Wyskoczyła prośba o podanie hasła. Wpisał hasło "reap". Pojawiło się okienko czatu. Na liście użytkowników był tylko on pod pseudonimem "Curiosity" i administrator kanału "Kazeshini". Zawahał sie na sekundę, ale w końcu włączył okno prywatnej rozmowy.
"Hej jest sprawa. Pewnie słyszałeś o Ichimaru Ginie. Podejrzewam, że policja ukrywa całkiem ciekawe informację o nim i jego śmierci. Chciałbym się dowiedzieć jakie to informacje. Poza tym potrzebuje informacji o dwóch osobach: Jaegerjaquezie Grimmjowie i Muguramie Kenseiu."
Wcisnął enter i wstał, żeby wziąć sobie kolejne piwo. Zdziwił się, gdy kilka sekund później usłyszal dźwięk odpowiedzi. Nie spodziewał się takiej szybkiej reakcji.
"Haha kogo to moje piękne oczęta widzą. Czyżbyś się jednak za mną stęsknił"
Prychnął pod nosem.
"A kto by za tobą tęsknił. Co z moją sprawą?"
"Zgłoś się za trzy dni, wtedy powiem ci dokładnie."
"Ile?"
"Hahaha dokładnie tyle co zawsze, w tej kwestii nic się nie zmieniło."
"Wspominałem, że cię nienawidzę?"
"Oj to mnie zabolało. Ubodło prosto w serce."
"Musiałbyś jeszcze to serce mieć"
"Ha ha ha. Poza tym mój drogi od nienawiści do miłości jeden krok, jeszcze zobaczysz :*"
"Już zapomniałem, jak cię nie znoszę. Odezwę się za trzy dni."
Wyłączył irca. Naprawdę zapomniał już jak nie znosi tego faceta, chociaż nie do końca rozumiał dlaczego. Już przy ich pierwszej rozmowie Shuuhei zapałał jakąś irracjonalną niechęcią i spotkanie w cztery oczy niczego nie zmieniło w tej kwestii. Odechciało mu się piwa.
Trzy dni do informacji, czy udało się cokolwiek znaleźć, a później pewnie kolejne trzy, może nawet cztery zanim Kazeshini zbierze je do kupy. Shuuhei już wiedział, że to będzie prawdziwa męczarnia. Będzie musiał znaleźć sobie jakąś robotę, żeby czymś zająć myśli. Powinien też zacząć intensywnie ćwiczyć, żeby od razu zasypiać ze zmęczenia.
To była męczarnia. Po trzech dniach Kazeshini poza swoimi zwyczajowymi złośliwościami, napisał tylko: "skąd wziąłeś tych facetów? To ciekawsze niż myślałem. I umrzesz jak przeczytacz te informacje od Ichimaru". Oczywiście nie miał zamiaru podawać żadnych szczegółów. Wszystkie informacje Shuuhei dostanie za trzy dni, gdy Kazeshini przyjedzie do miasta. Więc czekał kolejne trzy dni.
W międzyczasie znowu odwiedził go Kensei. Shuuhei starał się być maksymalnie spokojny i opanowany, żeby przypadkiem, brońcie bogowie, nie dać czegoś po sobie poznać. Chyba starał się za bardzo. Mężczyzna spytał w pewnym momencie, czy coś się stało. Shuuhei zwalił to wszystko na ilość pracy jaką ostatnimi dniami miał, ale chyba tym razem to on nie zabrzmiał wiarygodnie, ale siwowłosy tylko zmarszczył brwi i nie skomentował tego w żaden sposób. Przy okazji Shuuhei zdał sobie sprawę, że Kensei na pewno pójdzie za nim do motelu, w którym był umówiony z Kazeshinim. Mogli sobie całkiem przyjemnie rozmawiać, ale nie można było zapominać, że mężczyzna jest na służbie i musi wykonywać swoją pracę. Mógł oczywiście spróbować go zgubić, ale chyba nie wyglądałoby to najlepiej. Chociaż z drugiej strony, może dzięki temu w końcu złapią tego Kazeshiniego. Jakkolwiek bolesna byłaby utrata tak dobrego źródła informacji, to miało też to swoje dobre strony. Shuuhei nie mógł powstrzymać uśmiechu na myśl o takiej, chociaż mało prawdopodobnej, perspektywie
Jak to zwykle bywało w Rokungai przyjemnie ciepłe lato w ciągu tygodnia zamieniło się w wichrową i deszczową jesień. Dlatego do motelu szedł z rękoma schowanymi w kieszenie i z kapturem grubej bluzy na głowie. Jeszcze przed wyjściem zastanawiał się, czy w ogóle pójść na spotkanie. To jego odzyskana duma próbowała słabym głosikiem go powstrzymać. Jak nie pójdzie to nie dostanie informacji, ale też nie będzie musiał w żaden sposób płacić. Niestety ciekawość miała lepsze argumenty. Kazeshini napisał, że znalazł coś ciekawego na temat Kenseia i Grimmjowa, a jeżeli on tak twierdzi, to już coś znaczyło. Nie mógł nie pójść i dobrze o tym wiedział. Przez całą drogę autobusem do dzielnicy, w której w ogóle nie bywał, zastanawiał się, co też może sobie w tej chwili myśleć Kensei. Jakoś myśl o zawiedzeniu zaufania tego mężczyzny, sprawiała, że czuł się odrobinę nieswojo. Tylko teraz było już nieco za późno na zastanawianie się nad tym, bo jedyne co by tym osiągnął, to ból głowy.
Powstrzymał się od zerknięcia przez ramię, gdy wchodził do motelu i tak by pewnie niczego nie dojrzał. W recepcji tylko zapytał, na którym piętrze jest pokój 69 i zaraz poprzysiągł, że przyleje Kazeshiniemu w mordę, za ten żarcik, po tym jak recepcjonistka obdarzyła go i jego tatuaż rozbawionym spojrzeniem, zanim skierowała go na odpowiednie piętro.
Musiał nieźle przywalić w drzwi, żeby jego pukanie przedarło się przez dźwięki muzyki lecącej z pokoju. Chociaż muzyka w tym wypadku była dość względnym pojęciem. Głośna industrialna łupanina, nie była jego ulubionym typem. Chociaż nie był pewien, czy nie jest przypadkiem uprzedzony.
W końcu, gdy zapukał po raz trzeci, muzyka nieco przycichła i dało się usłyszeć "właź" ze środka. Odetchnął głębiej i wszedł. W małym przedsionku zdjął buty, zostawił plecak i ściągnął wilgotną od mżawki bluzę, zostając w samym czarnym t-shircie
- Witamy w skromnych progach królewiczu – przywitał go gospodarz niedużego pokoiku, stojąc przy biurku z szerokim, podobnym do Grimmjowowego, tylko bardziej irytującym, uśmiechem.
Niewiele się zmienił przez te kilka lat, od kiedy ostatni raz się widzieli. Żylaście chudy, o śniadej skórze i z włosami, których pozazdrościłaby mu niejedna kobieta – długimi do pasa, czarnymi i lśniącymi; dzięki nim wyglądał na dużo młodszego niż był w rzeczywistości; w tej chwili związanymi w wysoki kucyk. Był przystojny, tego nie można było mu odmówić. Co nie zmieniało faktu, że Shuuhei go nie znosił.
- To jak z tymi informacjami? - przeszedł od razu do sedna, siadając na brzegu niezasłanego łóżka. W ogóle w pokoju panował niesamowity bałagan, jak po przejściu huraganu.
- Oj jak zwykle taki oschły – mruknął, ale nie wyglądał na niezadowolengo. - Takiego cię zresztą lubię najbardziej – zachichotał zaraz, gdy chłopak zgromił go wzrokiem zniecierpliwiony i rzucił obok niego na łóżko grubą teczkę.
Shuuhei spokojnie sięgnął po teczkę i zerknął na znajdujące się w środku papiery. Przeleciał wzrokiem pierwsze kartki, po przewijąjącym się wzmiankach o Aizenie, domyślił się, że to informacje Ichimaru. Kilka zdań na dłużej przykuło jego uwagę, między innymi te o Arrancarze. Co miał Aizen z tym wspólnego? Faktycznie interesujące.
Kolejny plik zaczynał się od zdjęcia grupy ludzi, wszyscy w czarnych bojówkach i w czarnych kamizelkach oporządzeniowych, karabiny na zawieszeniach zwisały w różnych miejscach. Wszyscy czarnowłosi, chociaż w większości wypadków, było widać, że pofarbowani i krótko obcięci. Dlatego dopiero po chwili zarientował się, że dwoje z nich to tak naprawdę kobiety. Przyjrzał im się bliżej i oniemiał. Dopiero śmiech Kazeshiniego uświadomił mu, że siedzi z opuszczoną szczęką. Te dwie kobiety na zdjęciu to były Tia i Nel. A stojący obok nich mężczyzna z szerokim uśmiechem, to był nie kto inny, jak Grimmjow. Poniżej był skan, chyba refersu zdjęcia, z podpisami. Nie było tam imion tylko pojedyncze słowa, każde napisane innym charakterem pisma. Pochyłe "Cuatro ", szerokie i duże "Sexta", dwa razy delikatne, trochę kobiece "Tres", dość niewyraźne "Quinto" i kilka innych. Skąd Kazeshini wziął to zdjęcie?
Kolejny plik i kolejne zdjęcie. Tym razem dużo młodszy, jeszcze nie do końca osiwiały, Kensei w mundurze wojsk Rokungai. Salutował. Kensei był w wojsku? Nawet się o tym nie zająknął podczas ich rozmów. Pod spodem było zbliżenie zdjęcia powyżej na dłoń Kenseia, na której miał srebrny, prostokątny sygnet, trochę przypominał jakąś maskę z otworami na trzy pary oczu. O co tu chodziło?
Zadźwięczało metalem tuż przy nim. Oderwał się papierów i zerknął na bok. Na łóżku leżały dwie skórzane, szerokie bransolety, połączone za metalowe kółeczka karabińczykiem. Spojrzał zaraz na wciąż stojącego przy biurku Kazeshiniego.
- Resztę poczytasz sobie w domu, a teraz zakładaj – polecił tamten, kiwając głową w stronę bransolet. - A nie ściągaj bluzki – dodał od razu z szerokim uśmiechem.
|
|
Komentarze |
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|