The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 20 2024 18:20:46   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Przeklęci 4
Poniechawszy telefonu Winc udał się na zewnątrz. Popatrzył przez chwilę na różany ogródek, potem jego uwagę przyciągnęła żółto - czerwona furgonetka firmy kurierskiej, która zatrzymała się za bramą. Mężczyzna w kolorowym kombinezonie wyciągnąwszy duży, przypuszczalnie ciężki pakunek z samochodu ruszył powoli w stronę schodów na których staliśmy
- Pan Black? - sapnął zatrzymując się przed Wincem
- Tak, to ja
Z ulgą odstawił paczkę na ziemię i podsunął jasnowłosemu formularz do podpisania, po czym oddalił się a wraz z nim furgonetka. Chłopak pochylił się i zerwał papier ochronny skrywający dużą, wiklinową klatkę. O nie! Pomyślałem w momencie gdy otwierał pokrywę, potem czarno - szara duża kotka skoczyła na mnie z wściekłym sykiem i zjeżonym włosem. Osunąłem się, ale nie dość szybko i nie dość daleko. Ostre pazury przejechały mi po brzuchu, powodując falę palącego bólu. To, że nie miałem ciała, nie znaczyło, że byłem niezniszczalny. Jeszcze tego mi brakowało - pomyślałem przelatując przez schody. Kot. Kotka ściślej mówiąc, a do tego, mój pech, kotka strażniczka. Widziałem tą zajadłość w jej oczach, tę wyższość, że ona może mnie skrzywdzić a ja jej nie. Poczekaj sierściuchu! Jeszcze się policzymy. Cholera jak boli... Zmaterializowałem się w piwnicy, leżąc plecami na zimnym, wilgotnym kamieniu, nie mając ochoty się ruszyć. Miejsce, którym kocia łapa przeszła przeze mnie paliło. Szlag by to! Dla ducha przejście przez ścianę, czy inny przedmiot, było banalnie proste, jak przejście przez kurtynę wody, tyle, że nie było się po tym mokrym. Przejście przez człowieka było nieprzyjemne, ale nie bolesne. Zresztą, dla człowieka było nieprzyjemne o wiele bardziej, co w pewien sposób łagodziło dyskomfort. Przejście przez kota... no tu zaczynały się schody... koty były, szlag by je wszystkie, inteligentne... niegłupi ci Egipcjanie co oddawali im cześć. Niejeden porządny duch pryskał ze swojego miejsca rezydowania przez sierściucha. Ale nie wszystkie koty były takie. W manor mieszkały dwa. Dachowce, popielate, prążkowane, o dużych oczach z pionowymi źrenicami. Żyliśmy sobie w podziwu godnej wręcz komitywie, schodząc sobie z drogi, wymieniając tylko okazjonalne uprzejmości. Ale żaden z tych dwóch nie był strażnikiem. Przeciągłe miauknięcie na schodach do piwnicy poderwało mnie z miejsca. Cofnąłem się pod ścianę, tyle ile to było możliwe. Żółte małe oczy wpatrzyły się we mnie z mściwą nienawiścią
- Czego chcesz? - syknąłem, czując, że każdy najmniejszy włosek na karku stawia mi się na sztorc
- Wynoś się stąd! - telepatyczny głos kotki był zimny i opanowany - Precz od mojego pana...
- Posłuchaj skarbie. Jak do tej pory to jest mój dom...
- Poczęstować cię jeszcze raz? - zapytała z chłodną determinacją, po kociemu zaczynając czyścić pazurki prawej przedniej łapy
Odruchowo zasłoniłem ręką wciąż bolące miejsce. Popatrzyła na mnie z kpiącym politowaniem
- Już ja tu zaprowadzę porządek
- NIE ZADZIERAJ ZE MNĄ!!!!!! - ryknąłem
- Bo co? Bo mi pokażesz? Nie mogę się doczekać - jej śmiech brzmiał jak parskanie. Odwróciła się ode mnie, lekceważąco unosząc ogon i z gracją wychodząc z piwnicy.
Cholera pomyślałem. Mogą być kłopoty. Trzeba powiadomić resztę...
- Tevo!!! Tevo!!! - wbiegłem po schodach na piętro, gdzie zazwyczaj się kręcił
- Co tak krzyczysz? Stało się coś?
- Mamy kłopoty. Strażniczka...
Skrzywił się jakbym podstawił mu łajno pod nos. Cóż. Strażnicy, zwłaszcza ci płci wrednej, nie budzili wśród rezydentów cieplejszych uczuć. Zawsze można było próbować negocjować, albo wyrzucić ja siłą... sam nie wiem co bardziej beznadziejne...
- Powiadom resztę - mruknąłem - Ja idę do siebie...
- Poharatała cię? - spytał współczująco
- Troszeczkę. Nic z czym bym sobie nie poradził- uśmiechnąłem się szeroko i całkiem nieszczerze. Wciąż bolało jak cholera, ale cóż, ze dwie zmiany stanu skupienia i wszystko wróci do normy. A przynajmniej miałem taką nadzieję. Na próbę przeleciałem przez podłogę i spadłem na hollu na parterze. Zrobiło mi się tak jakby lepiej. No więc jeszcze raz fiuuu do piwnicy. I znów troszkę lepiej. W piwnicy, upewniwszy się, że nikogo nie ma, zmaterializowałem się zupełnie, znaczy na tyle na ile mogłem, przeszedłem się kilka metrów w tę i z powrotem po czym przybrałem swoją standardową konsystencję. Ból zamienił się w nieprzyjemne uczucie, jakby mrowienia czy łaskotania, jednak na tyle niewielkiego, że można było je ignorować. Taaa - pomyślałem - Priorytet. Pozbyć się sierściucha. Wlazłem po schodach na parter i rozejrzałem się za Wincem, nie było go. Może u siebie? Był. Spał, swoim zwyczajem siedząc, a raczej półleżąc, w poprzek fotela. Na jego brzuchu spoczywała zwinięta w kłębek kotka. Gdy tylko mnie zobaczyła zjeżyła się cała, podrywając na cztery lapy i wyginając grzbiet w wysoki łuk
- Precz!! - syknęła
- Spadaj... - odmruknąłem, gdyż właśnie przyszedł mi do głowy pomysł
- PRECZ!!!!!!!!
Wystartowała ku mnie z dzikim warczeniem, wyciągając przed siebie pazury. Cofnąłem się o krok, wnikając w ścianę. Jej łapy z furią zaczęły rysać farbę i tynk pod nią, zostawiając głębokie bruzdy. Jasnowłosy przebudził się i przez chwile zszokowany patrzył na szalejącą kotkę, a potem zniosło go z fotela w iście rekordowym tempie. Dopadł do zwierzęcia i podniósł je za luźna skórę na karku na wysokość swoich oczu.
- Max! Max co ty wyprawiasz? - krzyknął
- Głupi, głupi sierściuch - kpiłem, wciąż znajdując się w ścianie
Prychnęła wściekle i wyrwała się z rąk Wincenta znów atakując miejsce w którym stałem. Chłopak skrzywił się, przyciskając do siebie podrapaną rękę. Otworzył drzwi i ujmując kotkę tak jak poprzednio wyrzucił ją z pokoju na korytarz, szybko zamykając za nią. Wytknąłem samą głowę na zewnątrz i roześmiałem się szyderczo do strażniczki
- To mamy jeden - jeden
- Zapłacisz mi za to - syknęła, odwracając się z godnością i odchodząc
- Nie mogę się doczekać! - krzyknąłem za nią i wróciłem do pokoju
Winc poniechał fotela i zdjąwszy koszulę i buty ułożył się na łóżku, twarzą do ściany. Obserwowałem przez chwilę jak jego oddech pogłębia się i wyrównuje, w końcu zasnął mocno, wtulając twarz w poduszkę. Przysiadłem na brzegu łóżka i delikatnie dotknąłem opuszkami palców jego nagich pleców. Wzdrygnął się, a jego ramiona pokryła gęsia skórka. Westchnąłem. Jak ja chciałem móc dotknąć go normalnie, ale na razie przynajmniej nie było to możliwe, chyba, że zdarzyłby się cud...
Przez kilka kolejnych dni potykałem się z Max na tej samej zasadzie jak w pokoju Vinci. Chłopak patrzył na nią z coraz większym niepokojem, aż kiedyś, rozmawiając z kimś przez telefon napomknął, że chyba trzeba będzie ją uśpić. Spięła się wtedy cała i zeskoczywszy z jego kolan pomknęła schodami w dół, w stronę piwnicy. Zrobiło mi się jej żal... sam nie wiem dlaczego, nie powinno przecież. Dość, że przeniknąłem, przez podłogę i odszukałem w pomieszczeniu pełnym omszałych beczek wina. Siedziała na jednej z nich i płakała zupełnie nie po kociemu.
- Po co tu przyszedłeś? - pisnęła telepatycznie - Śmiać się ze mnie?
- Nie. Wcale nie.
- Więc po co? - wbiła we mnie fosforyzujące ślepia
Westchnąłem i przysiadłem na beczce obok niej, podciągając kolana pod brodę. Zastanowiłem się chwilę, po czym zacząłem
- Posłuchaj Max, ja nie chcę z tobą walczyć...
- Wiec co chcesz? - warknęła
- To wszystko zaczęło się nie tak jak powinno - wzruszyłem ramionami - Spotkałaś już nasze koty, żyjemy w zgodzie...
- No i co z tego. Oni nie są strażnikami - zjeżyła się
- Wiem. Niemniej jednak Dogadujemy się. I jeżeli tylko byś zechciała, mogę rozwinąć moją przyjaźń z kotami także na ciebie.
- Chyba żartujesz - prychnęła
- Mówię najzupełniej poważnie. Przestaniesz się na mnie rzucać, to przestanę ci robić wstręty przed Wincem.
- I ty to mówisz tak naprawdę poważnie? - spytała z niedowierzaniem
- Poważnie. Daj spokój rezydentom, a oni dadzą spokój tobie. Umowa stoi? - wyciągnąłem w jej stronę rękę, a ona podała mi łapę w geście jeszcze bardziej przeczącym jej przynależności do kotów. - W takim razie witaj w Manor, Max, czuj się tu jak u siebie...
Z perspektywy czasu patrząc na to wydarzenie, widzę jak wiele bym stracił, nie próbując zaprzyjaźnić się z Max. Co prawda na początku pozostali rezydenci nie mogli pogodzić się z moją decyzją, ale wkrótce zaczęli ją tolerować, odnosząc się do kotki z należytym jej szacunkiem. Kilka kolejnych miesięcy minęło na remoncie i wykańczaniu. Ekipa spisała się nieźle. Baszta została przywrócona do dawnej świetności, a gargulce wieńczące ją wyglądały doprawdy bajecznie. Mały dźwig, mający je umieścić na właściwych miejscach nie zmieścił się w bramie wjazdowej i jednak trzeba było skorzystać z Caterpillara. Winc wykazał się jednak zaradnością na tyle, że zanim nastąpiła dewastacja różanego ogródka sprowadził z miasta kilku ogrodników i wszystkie rośliny polecił przenieść na drugą stronę zamku, gdzie znajdował się taras. Oprócz doprowadzenia do stanu używalności północnej baszty zarządził również gruntowne odnowienie elewacji i pokrycia dachu. Prace poszły na tyle sprawnie, że remont został ukończony w dniu, w którym na ziemię spadły pierwsze w tym roku płatki śniegu. Wnętrze również nieco się zmieniło. Pierwszym, czego pozbył się jasnowłosy była rupieciarnia na strychu. Z niedalekiej wioski ściągnął kilku mężczyzn i dwa wozy drabiniaste i zapłacił im za wywiezienie zawartości lamusa. Zgodzili się chętnie, gdy przyobiecał im, że wszystko co zabiorą należy do nich. O dziwo najwięcej entuzjazmu wzbudziła trumna i blaszana, zamknięta na amen beczka, wydzielająca z siebie woń iście diabelską przy najmniejszym poruszeniu. Gdy tylko wóz nią obarczony zniknął z horyzontu wszyscy domownicy odetchnęli z ulgą. Atmosfera jakby się rozluźniła. Większość pokoi znajdujących się na piętrze została przystosowana do zamieszkania. W tym również gabinet wuja. Zdziwiony obserwowałem jak dwóch osiłków wynosi z niego ogromne biurko, a wraz z biurkiem wuja wciąż przerzucającego wściekle notatki. Osobliwy widok doprawdy. Wszystkie meble w dobrym stanie trafiły na świeżo opróżniony strych, pozostałe zaś zostały wywiezione do miasta, gdzie cała chmara sprzedawców antyków rzuciła się na nie zachłannie. Któregoś wieczora zauważyłem, że z hollu na górze znikły portrety. Zaczepiłem Tevo kręcącego się tu i ówdzie. Owszem widział. Winc je zdejmował osobiście, własnymi rękami i zanosił gdzieś do góry na strych. Poleciałem na strych. Faktycznie stały oparte o mahoniową szafę, ale jednego nie było... mojego. Zaintrygowany poszedłem do pokoju Winca. Portret wisiał tuż obok weneckiego malowidła przedstawiającego człowieka - bestię. No proszę - roześmiałem się - jakie doborowe towarzystwo. Max skulona na fotelu, prychnęła rozbawiona tą autoironią. Pomachałem jej i udałem się na dalsze oględziny zamku. Z jadalni na dole znikły ciężkie, brokatowe, granatowe story, zastąpione wesołymi beżowymi roletami i koronkowymi firankami. Pomieszczenie od razu stało się jaśniejsze i jakby bardziej przyjazne. Służba odetchnęła z ulgą, nie musząc wreszcie jadać w towarzystwie pracodawcy. Atmosfera rozluźniła się jeszcze bardziej. Każdego dnia Manor zyskiwało na cieple i przytulności. Zbliżały się święta. Wraz z nimi na trzypiętrowym hollu stanęła ogromna choinka. Była tak wysoka, że czubek niemal dotykał sklepienia, przystrojona złotymi łańcuchami, skrzącymi się kulami bąbek, rumianymi jabłuszkami i aniołkami z waty. Poręcze schodów okręcono świerkowymi girlandami, nad drzwiami wejściowymi zawisł potężny bukiet jemioły. I któregoś rześkiego, zimowego poranka pojawiły się one. Przywiózł je Chevrolet, Karol otworzył przed nimi drzwiczki i pomógł im wysiąść.
- O cholera! - jęknęły zgodnie, z otwartymi ustami przyglądając się posiadłości
Winc wybiegł przed dom w samym tylko swetrze, nie zwracając uwagi na to, że śnieg prószy obficie, wsiąkając wilgocią w sploty wełny
- Cześć mamo! - ujął starszą kobiet w pasie i zakręcił nią mocno, całując jednocześnie w policzek
- Pajac - mruknęła młodsza, ta którą znienawidziłem od pierwszego wejrzenia. Nie była brzydka. Miała koło osiemnastu lat, złociste kręcone włosy i błękitne oczy Blacków. Coś w niej było nieprzyjemnego, to w jaki sposób wydymała usta i marszczyła brwi, jakby wciąż była niezadowolona. Po kilkunastu sekundach olśniło mnie. Cholernie przypominała Katherinę z czasów młodości. I to był pierwszy zwiastun kłopotów.
- Cześć Cynthia - wyciągnął rękę w kierunku siostry, którą ona ostentacyjnie zignorowała
Wciąż z tą samą naburmuszona miną chwyciła swoją torbę i szybko ruszyła przed siebie, rzucając tylko krótko
- Pokaż mi mój pokój!
Mam Winca roześmiała się blado, ujmując go pod ramię i powoli podążając za córką
- Nie martw się, przejdzie jej - szepnęła gdy dziewczyna nie mogła ich już usłyszeć.
Sebastian jak zawsze niezawodny powitał obie kobiety w domu tak, jakby ich widok był największym zaszczytem w jego życiu. Doprawdy, doskonały był z niego kamerdyner. Winc przekazał mu niewielka podróżna torbę matki i polecił wskazanie jej pokoju, sam natomiast poszedł z Cynthią pokazać jej nowe lokum. Wiedział co robi wybierając na jej pokój gabinet ciotuni - uśmiechnąłem się gorzko. Smarkula weszła do pomieszczenia, obrzuciła je szybkim, taksującym wzrokiem, skinęła lekko głową, podchodząc do okna
- Może być. - mruknęła - Mam nadzieję, że tu nie ma pająków...
- Są, całe stada - zakpił jasnowłosy - A niektóre to wielkości piłki tenisowej...
- Idiota - prychnęła
Jak widać mój pierwszy osąd co do jej osoby był nad wyraz trafny. Zbliżyłem się o krok i przeszedłem przez nią kilkakrotnie w tę i powrotem. Potarła dłońmi ramiona
- Jakie przeciągi... - skrzywiła się
- Przeciągi? - Winc uniósł jedną brew pytająco - Przecież kazałem uszczelnić okna...
- Tu ścianami wieje - jęknęła - Boże, ależ prowincja.....
- Prowincja jak prowincja - Winc uśmiechnął się lekko - Ale wszystko to moje
- No właśnie - Pannica usiadła na brzegu łóżka i zapatrzyła się przez okno - Jakby to było moje, cieszyłabym się bardziej...
- Ale z ciebie dzieciuch... - jasnowłosy parsknął zamierzając wyjść z pokoju
- A z ciebie taki dorosły? Spadaj!
Warknęła gdy drzwi za nim się zamykały. Matka Wincenta, Eleonora Black, była kobietą o wiele sympatyczniejszą od córki. Gdy tylko Sebastian zaprowadził ją do jej pokoju, zdjęła wierzchnie okrycie i ruszyła poszukać Winca. Znalazła go w jadalni, gdzie obok nie rozświetlonej teraz choinki, wesoło trzaskał ogień na kominku. Usiadła obok niego w fotelu i chwyciła go za rękę, w milczeniu przyglądając się tańcowi płomieni. Miała koło pięćdziesięciu lat, była szczupła i bardzo zadbana. To po niej Winc odziedziczył kolor włosów i oczu. Był do niej bardzo podobny, ale podczas gdy ona tchnęła subtelną kobiecością, chłopak miał w sobie te stanowczość charakterystyczna dla mężczyzn. I dla Blacków. Długo rozmawiali przy tym kominku. Cynthia pojawiła się tylko na chwilę by zjeść gorący posiłek, po obiedzie zaś wszyscy wrócili do swoich pokojów. Poszedłem za Wincem. Przysiadł przy biurku i oparłszy głowę na łokciach zapatrzył się w okno. Max z cichym miauknięciem wskoczyła mu na kolana. Pogłaskał ją machinalnie.
- Max - wpadłem na pewien pomysł
- Co? - rzuciła mi leniwie, wygodnie układając się na podołku chłopaka
- Dałabyś radę nacisnąć taki guziczek od spodu szuflady? - wskazałem na dźwignię do tajnej skrytki
- Sądzę, że tak, a co?
- Zrobisz to dla mnie?
- Za chwilę... - mruknęła poddając się pieszczocie ręki jasnowłosego
Stanąłem za biurkiem w wbiłem w nią natarczywe spojrzenie. Przez chwilę udawało jej się mnie ignorować, jednak w końcu wstała, przeciągnęła się i jakby od niechcenia wskoczyła na blat. Musnęła twarz Winca czubeczkiem ogona, po czym położyła się i lekko, nie wysuwając pazurków zaczęła trącać gałkę jednej z szuflad. Chłopak patrzył na nią przez chwilę, po czym uchylił szufladę nieco. Max odegrała swoją rolę po mistrzowsku. Zeskoczyła na jego kolana i najpierw wsadziła pyszczek w szparę, jakby badając co jest w środku, a następnie, odwróciwszy się na grzbiet zaczęła lekko drapać spód szuflady. Rozległ się głośny stuk i skrytka otworzyła się, przewracając kubek z przyborami do pisania. Max zerwała się jakby przestraszona i z głośnym miauknięciem przemieściła się na parapet, skąd spoglądała na Wincenta z prawdziwym kocim potępieniem.
- Jesteś genialna - posłałem jej buziaka i zapatrzyłem się w jasnowłosego
Sięgnął ręką i odstawił kubek kawałek dalej, a następnie wstał i pochylając się nisko nad blatem zajrzał do skrytki. Potem wyciągnął dłoń i wygarnął całą jej zawartość na pulpit i przysiadłszy, przyglądał się wszystkiemu w skupieniu. Trwałem nad nim w napięciu. Weź sztylet, weź sztylet, weź sztylet - powtarzałem wciąż. Max przeskoczyła zgrabnie z parapetu na biurko i roztrąciwszy łapami kupkę listów zaczęła bawić się połyskującym nożem. Winc odepchnął ja stanowczo i chwycił broń, przyglądając się herbowemu znakowi Blacków. Czarna sforza na szkarłatnym tle oklejona była teraz warstwą kurzu i pajęczyn, ale wciąż prezentowała się świetnie. Powiało zmianami, które w końcu miały nadejść, które w końcu nadejść musiały...














Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 12 2011 12:46:08
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

kethry (kethry@interia.pl) 01:22 17-08-2004
ha ha! no to jestem pierwsza smiley)). stanowoczo moje najbardziej ukochane opowiadanie Fu. KONIECZNIE pisz dalej, bo cie wlasnorecznie obedre ze skory ( a wiesz, ze moge smiley). hm... moze tylko Dante czasem palme pierwszenstwa odbiera, ale to od nastroju zalezne...smiley
Nirja (Brak e-maila) 11:02 17-08-2004
hmmm tak, opowiadanie dobre, a nawet bardzo. Pisz dalej, pisz....
Enna (enna_eithiel@op.pl) 12:25 17-08-2004
ZGADZAM SIĘ Z PRZEDMÓWCAMI i


PISZ DALEJ!!!
Alexa (Brak e-maila) 14:50 27-08-2004
Śwetne opo. Poprzednicy mają racje^^ pisz, pisz..
Sachmet Lakszmi (Brak e-maila) 19:26 27-08-2004
Mój #1 w kategorii duchysmiley Twoje duchy są boskie, nigdy wcześniej nie czytałam o takich fajnych^^ Kicia też jest seksysmiley Bardzo mnie ciekawi jak to się potoczy, oj bardzo..... Jak ja kocham metafizykę... smiley
tanpopo (tanpopo@o2.pl) 10:45 03-09-2004
pisać dalej pisać bardzo mnie ciekawi co będzie dalej
Yoan (Brak e-maila) 17:29 03-10-2004
Bardzo sympatyczne opo. ^ ^
shojo (shojo@o2.pl) 20:30 07-10-2004
¦wietne opowiadanie, wszystko mi sie podoba, styl pisania, pomysł, postaci, czekam z niecierpliwoscia na dalszy ciąg!!
Aniay (Brak e-maila) 14:19 09-10-2004
No.1!! Fantastyczne, jak zreszta wszystkie Twoje opa... niohoho ja kce wiecej i dalej...
Ignis (Brak e-maila) 15:41 22-10-2004
To..jest...swietne *-* ja mam słabość do taakich klimatów *-*
lollop (Brak e-maila) 21:01 20-11-2004
tio jest siuuper!!! a jeszcze jedno. dasz mi takiego duszka jak Jago?? ładnie plosię (maślane oczka)
Miyu_M (yami_no_kodomo@o2.pl) 00:36 15-12-2004
Nie wszystkimi Twoimi opciami byłam absolutnie zachwycona ( choć żadnego nie rzuciłam bez doczytania do końca, czyli według mojej prywatnej skali są niezłe!), ale to jest znakomite!!! Błagam, pisz dalej, uwielbiam ta historię! Przede wszystkim jest zabawna, pomysłowa, oryginalna wreszcie, to własnie najbardziej mnie w niej ujęło. Naprawde nie mogę się doczekac dalszego ciągu!
neiya (Brak e-maila) 11:32 17-03-2005
przylączam się do przedmóców smiley niecierpliwie czekam na ciąg dalszy smiley to po jest... jest... heh, slow mi brakuje...
Dizzy-Sun (Brak e-maila) 22:45 08-06-2005
Boże, to jest po prostu genialne! Jak gratuluje tak ogromnej gamy pomysłów, no po prostu to opowiadanie mnie wciągnęło, tak wciągnęło, iż nie wiem czy wypłynę na powierzchnię, jeśli nie dostanę kolejnej porcji...Wszystkie twoje opowiadanie są...och, wiesz dobrze jakie są, ale takiej historii z duchami (uwielbiam te duszyczki) nie da się po prostu przeczytać i zapomnieć...Ok, ok już więcej się entuzjazmuję, ale to było świetne, no =)
Ali Ali (Brak e-maila) 18:04 13-06-2006
Bardzo ładne i nareszcie robi się ciekawe!!!! Podoba mi sie bardzo. Niketróre opowiadanie to taki szmiry. Mało nie padałm zezczęścia, kiedy się okazało że to nia nie jest. Czekam na kolejne częsci z niecierpliowścią. Dodaj kolejną części pliz!!
anime_ania (Brak e-maila) 18:37 28-08-2006
świetne opowiadanie juz nie mogę sie doczekać dalszych części i mam nadzieje że za niedługo będę miała okazje je przeczytać:] owocnej dalszej pracy twórczej
nie no (Brak e-maila) 22:38 19-09-2006
(wyciąga transparetnt i zaczyna dreptać w kółko skandując jak to bardzo pragnie ciągu dalszego)
oreiX (Brak e-maila) 13:20 01-12-2006
To jest genialne! Uśmiałam sie, naprawdę. dobre opisy. ciekawy pomysł. I co się mi najbardziej podoba to teksty w dialogach. Środek nocy a ja sie śmieje.
Kiedy ciąg dalszy? To jest naprawdę dobre. Cholernie dobre z przewagą i naciskiem na DOBRE.smiley
^___^ Więcej!
Insania (Brak e-maila) 15:45 17-11-2007
Jej! Jakie świetne to opowiadanie!Kiedy 8 część?
Lenna (Brak e-maila) 00:01 24-06-2009
Hm... Można liczyć na ciąg dalszy? xD Błagam ^^
s (Brak e-maila) 08:59 12-09-2009
Popieram przedmówców i również pytam, czy możemy jeszcze liczyć na kontynuację. Mam taką cichą nadzieję, bo to jedno z moich ulubionych opowiadań
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum