The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 18 2024 20:37:43   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Jednorożec II 2
wszystkim, którzy wierzą w jednorożce...nadal...



...i Jednej, która w nic nie wierzy






Nie byłem sobą. W inny sposób postrzegałem barwy, kształty i dźwięki. Byłem jednorożcem - uświadomiłem sobie Czułem wszystko to, co on, jednak nie mogłem się poruszyć, zrobić nic z własnej woli. Tylko obserwować. I czuć.
Siedziałem w siodle z mocno podkurczonymi kolanami, ręce do bólu zaciskając na skórzanych wodzach. Było przeraźliwie wręcz zimno, mokry śnieg wirując padał z czarnego nocnego nieba. Wciskał się w usta i w oczy, wpadał za kołnierz, stopiony lodowata stróżką spływał po wgłębieniu kręgosłupa. Wyraźnie czułem niepokój i rozpaczliwe próby zapanowania nad nim. Ellian rozejrzał się. Dostrzegłem ciemną sylwetkę jeźdźca majaczącą kilkanaście metrów przed sobą , możliwe, że byłem to ja sam. Koń szedł ciężko, brnąc w wysokich zaspach lepkiego śniegu. Jeździec przede mną nikł w mroku. Wiatr wył potępieńczo. Ellian przyciągnął kolana jeszcze bliżej siebie i pochylił się nisko nad końskim grzbietem. Marzł, a ja marzłem razem z nim. Koń zarżał nagle, szarpnął łbem i wyciągnął szyję w stronę drzew, których kępa była ledwie widoczna po mojej lewej ręce. Jednorożec skontrował wodzami, koń zatańczył zarżał i pociągnął w stronę drzew. Ellian znów spróbował go odciągnąć. Zwierzę zachrapało i stanęło. Rozejrzałem się. Nie dostrzegłem sylwetki drugiego jeźdźca. Poczułem narastający niepokój, przechodzący w strach. Ciało Elliana poruszyło się. Gdy tylko nieco się wyprostował poczułem przenikliwe zimno. Wiatr przedzierał się przez zawilgocone śniegiem ubranie. Zsunąłem się z siodła, zapadając aż do połowy ud w lodowatej zaspie. Ellian. W ciemności i zawiei niemal nic nie było widać, chociaż jednorożec miał wzrok o wiele lepszy ode mnie. Lodowate macki strachu na dobre rozpełzły się gdzieś po wnętrzu żołądka. Koń zarżał i szarpnął. Uzda wyślizgnęła się ze skostniałych palców i zwierze parskając ruszyło w stronę drzew, zostawiając mnie samego w śnieżnym żywiole. Poczułem jak Ellian próbował zawołać mnie w myślach. Nie mogłem być daleko, jednak nie odpowiedziałem.
- Dar? Daraen? Daraen! - powtarzał, bez żadnego skutku
Nagle dwa kroki przede mną pojawiła się jakaś sylwetka. Nie byłem to ja. Z pewnością nie. Postać była zbyt szczupła i zbyt wysoka. W mroku i śnieżycy nie byłem w stanie się jej przyjrzeć. Postąpiła krok do przodu i wyciągnęła rękę w moją stronę, chwytając mnie za lewe ramię. Wszystko ucichło. Strach ustał, zimno również. Ellian zakołysał się lekko. Obraz przed moimi oczami zdawał się delikatnie pływać. Usiadłem na lodowatym śniegu tylko po to, by po chwili opaść na plecy. Mokre zimno przedarło się nagle przez kurtkę i kaptur ziębiąc plecy, kark i tył głowy. Śnieg wirował nade mną, zataczając idealne niemal kręgi na tle nocnego nieba. Obok mnie ktoś się poruszył. Ujrzałem dłoń o przeraźliwie białej skórze i lśniących paznokciach zbliżającą się do mojej twarzy. Opadła delikatnie, zamykając mi powieki.

Z dziwnego snu obudziło mnie jakieś straszliwe wycie. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się wokół zdezorientowany. Za oknami szalała burza śnieżna, to ona wydawała przerażające odgłosy. Drewniane okiennice trzeszczały pod naporem uderzeń wiatru, w pokoju było niemal zupełnie ciemno. Ellian spał skulony na samym brzegu łóżka. Jego ramiona pokrywała gęsia skórka, więc naciągnąłem na niego przykrycie aż po sama brodę. Obdarzył mnie przez sen leciuteńkim, straszliwie rozmytym błękitem. Opadłem powrotem na poduszkę, ale byłem już całkowicie wyspany, za to żołądek rozpaczliwie zaczynał domagać się swoich praw. Ostrożnie wyślizgnąłem się z łóżka i naciągnąwszy spodnie i buty zszedłem do izby wspólnej, po drodze sznurując koszulę. Również w wielkiej izbie panowała senna atmosfera zimowego, śnieżnego poranka. Dwóch jegomościów siedziało przy kontuarze i pociągało z cynowych kubków coś, co musiało być grzanym winem, bo pachniało jak grzane wino. Usiadłem przy stole w rogu sali i skinąłem na podkuchenną. Po chwili przed moimi oczami pojawił się duży talerz z parującą, słoną polewką z zacierkami. Zjadłem dość szybko i poprosiłem o dokładkę. Ciche skrzypnięcie schodów przyciągnęło moją uwagę. Mężczyzna i kobieta, których wczoraj wieczorem widziałem w gospodzie schodzili ze schodów, a za nimi, w rozchełstanej koszuli, niedokładnie upchniętej w spodnie szedł zaspany Ellian. Usiadł ciężko obok mnie, ziewnął, przeczesał ręką potargane włosy, po czym skinął na służącą, by przyniosła jedzenie i dla niego. Zjedliśmy w milczeniu.
- Dobrze, że udało nam się tu dotrzeć przed śnieżycą - westchnąłem - W tym naszym namiociku.
- Przy takiej burzy już dawno nie mielibyśmy namiociku - poprawił mnie, a ja musiałem przyznać mu rację
- W takiej pogodzie raczej nie pójdziemy do świątyni.
- Właśnie chciałem to powiedzieć - westchnął - Chociaż, cholera, kusi mnie..
- No, moglibyśmy jej przez przypadek nie znaleźć - roześmiałem się. - W takim razie pozostaje nam byczenie się tutaj, przepakowanie toreb, wyczyszczenie ekwipunku.
- Taa. Moim sztyletom przyda się porządne czyszczenie. Byczenie się też brzmi nieźle. Nie wyspałem się. - wstał
Podkuchenna zbliżyła się, oczekując, że poprosimy o cos jeszcze, jednak Ellian tylko wcisnął jej w garść monetę, zapłatę za posiłek zostawiając na stole, po czym ruszył w stronę schodów. Niewiele myśląc podążyłem za nim. W pokoju jednorożec wyrzucił na podłogę całą zawartość swojego saka, ze sporego stosu wydobył słoiczek z łojem i przysiadł na łóżku, wyciągając zza pasa dwa zakrzywione noże. Te, którymi posługiwał się wcześniej stracił w trakcie potyczek z Feliksem i mnóstwo czasu, pieniędzy i energii kosztowało go zdobycie podobnych. Strasznie trudno w dzisiejszych czasach było znaleźć kowala, który potrafiłby wykuć broń z domieszką srebra, a co więcej, który by chciał wykonać broń ściśle według wskazówek osoby tak młodej jak Ellian, a przynajmniej tak młodej, na jaką Ellian wyglądał. Wiek jednorożca wciąż pozostawał dla mnie tajemnicą, na ludzkie dałbym mu ze dwadzieścia. Nie więcej. Kiedy już znaleźliśmy kowala który zgodził się wykonać ostrza, okazało się, że miasteczko, w którym przebywaliśmy nie dysponuje kapłanem o odpowiednich kwalifikacjach, do pobłogosławienia broni łowcy. Zdobycie nowych sztyletów zajęło Elliemu tym sposobem niemal pół roku, jednak teraz posługiwał się prawie identycznymi kopiami utraconych noży. Przez chwile przyglądałem się jak jednorożec z wyraźnie widoczną czułością smaruje ostrza łojem i delikatnie pociąga po klingach wąską osełką, po czym wziąłem za czyszczenie swojej broni. Za zamkniętymi okiennicami burza powoli cichła, zostawiając po sobie świat otulony miękkim białym puchem. Jednorożec skończył prace i teraz wpatrywał się w migotliwy płomyk kaganka, którym musieliśmy oświetlić pokój, z powodu panującego wciąż mroku. Nagle podniósł i przekrzywił głowę jakby cos usłyszał
- Co..? - zacząłem, ale uciszył mnie ostrym ruchem ręki
Zacząłem nasłuchiwać, ale docierały do mnie tylko ostatnie pomruki oddalającej się śnieżycy. Ellian natomiast zerwał się i mocno pchnął okiennice, zrzucając śnieg z parapetu, wpuszczając do pokoju mroźne powietrze. Wstałem szybko i poszedłem zobaczyć co też tak go zaintrygowało. Na śniegu tuż pod oknami stała kobieta, ubrana jedynie w prześwitującą czerwoną sukienkę, bosa. Aura Elliego zagrała niebezpiecznie całą gamą fioletów - nieznajoma niewątpliwie była wampirzycą. Szybko oparłem ręce na ramionach jednorożca, żeby przypadkiem nie wpadło mu do głowy skakać z okna i atakować gołymi rękami. Czułem jak spiął się cały pod moim dotykiem. Kobieta natomiast podniosła dłoń w geście pozdrowienia, po czym odwróciła się lekko i niespiesznie ruszyła w stronę lasu, nie pozostawiając na śniegu nawet najlżejszych odcisków stóp. Fiolet Elliana pulsował wściekłością.
- Jak ona śmiała... - wychrypiał nieswoim głosem przez zaciśnięte zęby - Jak śmiała.
Odepchnął mnie gwałtownie i ruszył w stronę drzwi.
- Ellianie! - krzyknąłem za nim - Elli!
Nie zatrzymał się. Podążyłem za nim i chwyciłem go za ramię kiedy był już na korytarzu.
- Ellianie!
- Zostaw - warknął.
Cofnąłem rękę i patrzyłem jak zbiega po schodach. Jeszcze kilka miesięcy temu takie jego zachowanie by mnie zszokowało. Teraz. sam nie wiem, chyba już się przyzwyczaiłem.
Wrócił krótko po północy. Przemarznięty, ale już spokojny. Przebudziłem się kiedy wsunął się obok mnie pod przykrycie.
- Przepraszam - mruknął po długiej chwili
- Za co? - usiadłem i spojrzałem na niego. W ciemności widziałem tylko burzę srebrnych włosów i lśniące fiołkowe oczy.
- Za. - spiął się - . ja po prostu. i ..
Jak zwykle. Próbował powiedzieć zbyt wiele naraz, wskutek czego nie mówił nic.
- Wystarczy - uciąłem łagodnie - Nie musisz się tłumaczyć. Tylko. odniosłem wrażenie, że ją znasz. Kto to był?
- Wampir - westchnął. Jego ramiona zadrgały, po czym rozluźniły się
- Tyle i ja zobaczyłem, chodzi mi konkretnie
- Nie wiem.
Skłamał. Jego aura przez okamgnienie zabłysła jasną czerwienią, która natychmiast zgasła. Tego też musiał nauczyć się ostatnio. Nigdy dotąd tego nie robił. Chciałem cos powiedzieć, ale jego wargi nagle przylgnęły do moich ust, wyciskając z nich oddech. Nie pozwolił mi się odezwać jeszcze długo w noc. Jedynym, co byłem w stanie wykrztusić było jego imię, a i to niewyraźnie. Kochał się ze mną długo i z pasją, jakiej dawno w nim nie było, jakiej nie miało prawa w nim być aż do odprawienia rytuału. Kochał się ze mną dziko, jakby rozpaczliwie, wręcz histerycznie, jakby chciał mnie pochłonąć, zamknąć w sobie całego i już nigdy nie wypuścić. A kiedy opadł w końcu na moją pierś zdyszany i zupełnie mokry od potu odsłonił się wreszcie. Jego aury praktycznie nie było. Strzępy niepowiązanych ze sobą barw pojawiały się i znikały, przechodząc jeden w drugi. Z lekkim uśmiechem obserwowałem jak nie jest w stanie utrzymać powiek, jak oczy same mu się zamykają. Pocałowałem go w czoło.
- Kochanie, musisz.
- Jutro - mruknął, przytulając się mocno
- Jak uważasz - pocałowałem go jeszcze raz, naciągając na nas przykrycie.
Zasnął niemal natychmiast, a ja krótko po nim.
Rano obudziłem się wypoczęty i w świetnym humorze. Słońce przeświecało przez okiennice, więc uchyliłem je nieco, żeby wpuścić do pokoju świeże powietrze. Ellian spał, pochrapując cicho. Wykorzystałem chwilę spokoju i przepakowałem swoje saki. Pukanie do drzwi zastało mnie przy zszywaniu sfatygowanego namiotu. Jedna ze służących przyniosła nasze wyprane ubrania, wciąż jeszcze lekko mokre. Zapłaciłem jej i porozkładałem koszule na ławie, żeby doschły. Powkładałem rzeczy Elliana do jego torby, przezornie na wierzchu zostawiając woreczek z rytualnymi kulami. Jednorożec poruszył się niespokojnie przez sen, wyczułem delikatny popiel jego aury. Koszmary. Kiedy już myślałem, że się ich pozbył wracały na nowo. Pochyliłem się i zamierzałem potrząsnąć jego ramieniem, jednak gdy tylko go dotknąłem.
Świat fiknął kozła i uderzył mnie w potylicę. Poniekąd wciąż stałem w pokoju karczmy, pochylając się nad śpiącym jednorożcem, wiąż czułem zapach wypalonych świec i kwaśna woń zarabianego chleba. Poniekąd byłem jednak gdzie indziej. Poznałem okolicę. Widziałem ją przecież już wcześniej.
Zobaczyłem Elliana zeskakującego z siodła, prosto w wielką zaspę. Koń wyszarpnął wodze z jego ręki i ruszył w kierunku lasu. Przypatrywałem się z boku, jak jednorożec rozgląda się nerwowo, słyszałem w myślach jego wołanie, ale nie mogłem nic zrobić, ani się poruszyć, ani odpowiedzieć. Skupiłem się na sylwetce, która pojawiła się przed chłopcem. Teraz, kiedy wirujące płatki śniegu zdawały się mnie omijać mogłem dokładnie przyjrzeć się mężczyźnie. Kiedy w swoim śnie byłem jednorożcem, wydał mi się bardzo wysoki. Ze swojego punktu widzenia jednak mógł być tylko odrobinę wyższy ode mnie, jednak niewątpliwie bardzo szczupły. Miał na sobie ciemnozielone lniane spodnie j czarna koszulę. Jego włosy pod kapturem brązowego paszcza lśniły czerwienią. Wyciągnął dłoń i oparł ją na lewym ramieniu jednorożca. Chłopak zachwiał się, zakołysał w biodrach, zafalował ramionami i upadł na śnieg miękko jak szmaciana lalka. Dopiero teraz dostrzegłem druga postać, która stała za plecami Elliana. Kobieta, którą widziałem z okna naszego pokoju. To już zaczynało być przerażające. Rozmawiali. Mężczyzna pochylając się na Ellianem, kobieta patrząc na niego, gestykulowała gwałtownie. Wampir wyciągnął rękę i delikatnie zamknął powieki jednorożca. W głowie rozbłysło mi milionem gwiazd. Sceneria się zmieniła. Ellian klęczał z nisko pochylona głową, trzymając w rękach ciężki, rzeźbiony miecz, podawał go komuś rękojeścią do przodu, jednak nie widziałem komu. Rozległ się śmiech, okrutny, triumfalny śmiech. Podłoga pod kolanami chłopca znikła i zaczął spadać w czarną, głęboką otchłań. Świat zawirował mi przed oczami.
Siedziałem na brzegu łóżka, wciąż trzymając jednorożca za ramię. Moje palce zaciskały się kurczowo niemal miażdżąc mu rękę, rozchyliłem je z potężnym wysiłkiem, na jasnej skórze wykwitły czerwone ślady. Oddychał niespokojnie, płytko. Potrząsnąłem nim, może nieco za gwałtownie. Otworzył oczy zdezorientowany.
- Co się.
- Już dobrze - przyciągnąłem go do siebie - To był tylko sen.
Czułem jak rozluźnia się w moim uścisku z westchnieniem ulgi.
- Co ci się śniło?
- Nie wiem. Nie pamiętam - tym razem nie kłamał - Ależ mi serce wali.
Czułem wyraźnie oszalałe bicie serca, przyspieszony oddech. Pogłaskałem go uspokajająco po plecach, postanawiając na razie nie mówić mu o tym, że widziałem jego sen.
- Będziesz spać dalej?
Pokręcił głową, więc zszedłem z łóżka, pozwalając mu wstać. Ubrał się szybko i razem zeszliśmy na śniadanie.
W sali wspólnej było ciepło i gwarno. Kilkanaście osób skorzystało z faktu odejścia śnieżycy i siedziało teraz nad ciepłym piwem lub winem, rozmawiając ze znajomymi. Usiedliśmy sobie przy stole w narożniku pomieszczenia, po chwili służąca przyniosła nam po kubku grzanego wina. Jednorożec zamyślił się, wpatrując w dal niewidzącymi oczami. Ja również miałem niezły temat do rozważań. Zastanawiało mnie co mógł oznaczać sen Elliana. W tej chwili byłem niemal pewny, ze jest to jakiś obraz z przyszłości. Najbardziej intrygująca i irytująca zarazem była postać wampirzycy w czerwonej sukni. Kiedy pojawiła się pod naszym oknem w jej postawie nie było szyderstwa. Nie było go w geście pozdrowienia. Podniesiona dłoń - zamiary pokojowe. Zadziwiające. Po drugie w śnie Elliana dwa wampiry nie robiły mu krzywy, chociaż każde inne spotkanie z krwiopijcami kończyło się walką. Nienawiść na linii wampir - jednorożec była jak najbardziej obustronna, o czym miałem okazję się przekonać już wielokrotnie. Ta para jednak nie zaatakowała zupełnie bezbronnego chłopaka. Wystarczył jeden ruch ramienia i po jednorożcu pozostałoby jedynie wspomnienie. A jednak mężczyzna zamykał jego powieki z zadziwiającą delikatnością, jakby bał się, że zrobi mu krzywdę, a nie chciał tego. No ale przecież nie ma dobrych wampirów. Nie ma prawa być. Nie rozumiałem też sceny z mieczem. Pozycja Elliana, gest podawania broni rękojeścią do przodu - uległość, może pokora. Ale przed kim Ellian mógłby klękać. Jedyna osoba jaka przychodziła mi do głowy to przywódca jego stada. Ale nie było najmniejszych szans na spotkanie z nim, ponieważ Ellian został ze stada wygnany i prędzej odjąłby sobie rękę w ramieniu niż do niego wrócił.
Wino w kubku skończyło się zadziwiająco szybko. Zamierzałem właśnie wstać po drugi, kiedy tuż za szybą mignęła mi czerwień, zniekształcona przez gruba taflę ołowiu. Zerwałem się i wypadłem na dwór w samej tylko koszuli, katem oka zauważając Elliana tuż za mną Grzęzłem w śniegu po kolana, kiedy podążałem za wampirzycą, boso biegnącą po powierzchni zasp, nie zostawiającą za sobą żadnych śladów. Czekała na mnie, odwracała się, śmiejąc, prowadząc mnie przez hałdy śniegu coraz dalej od gospody. Zatrzymała się wreszcie niemal na linii lasu. Zatrzymałem się również zasapany, opierając dłoni na kolanach usiłowałem złapać oddech. Wskazała ręką na północ. Obróciła się dookoła, w powietrzu zabrzmiał zimny, perlisty śmiech, oblekła się szarą mgłą. I znikła. Jednorożca za mną nie było. Zrezygnowany ruszyłem w kierunku świateł karczmy. Zadarłem głowę do góry i ze zdziwieniem zobaczyłem okiennice naszego pokoju otwarte na oścież. Wbiegłem po schodach pełen najgorszych przeczuć. I odetchnąłem z ulgą. Ellian stał wpatrując się w przestrzeń za oknem. W pokoju było zimno tak samo jak na zewnątrz. Zamknąłem okiennice i szturchnąłem jednorożca żeby nie stał na środku. Nie zareagował. Pomachałem mu przed oczami otwartą dłonią ale bez żadnego rezultatu. Przez moment rozważałem wymierzenie mu policzka, ale na samą myśl, że miałbym na niego podnieść rękę robiło mi się niedobrze. W końcu uchyliłem okiennice, zebrałem z parapetu sporą garść śniegu i wrzuciłem mu za kołnierz koszuli. Otrząsnął się niemal natychmiast. Prychnął wściekle i zaczął wytrząsać śnieg na podłogę.
- No bardzo dowcipne - warknął.
- Ellianie zupełnie nie kontaktowałeś - uśmiechnąłem się przepraszająco - Uznałem to za bezpieczniejsze niż danie ci w twarz...
Zmierzył mnie pełnym obrzydzenia spojrzeniem.
- Już wolałbym wziąć po pysku - mruknął w końcu - Cholera, jakie to zimne! - skrzywił się zabawnie
- W końcu to śnieg - roześmiałem się- Już powinieneś się przyzwyczaić...
- Jasne, ciekawe, czy ty byś się przyzwyczaił do lodu za koszulą. Nie lubię cię! - oznajmił, ale jego oczy już się śmiały.
- Ojojoj - złapałem się teatralnie za głowę - Łamiesz mi serce!
- Serce jak serce - roześmiał się - Ale kto ci będzie grzał łóżko...
- Jesteś okrutny!
- Wiem. I dobrze mi z tym - odpyskował. Uchylił się gdy rzuciłem w niego poduszką. Pokazał mi język. Tego było już za wiele. Złapałem go mocno za ramię i przyciągnąłem do siebie, drugą ręką zgarniając resztki białego puchu z parapetu. Solidnie natarłem mu twarz, próbował protestować zanosząc się przy tym śmiechem, ale wcale nie czułem oporu z jego strony.
- To nie w porządku - wykrztusił wreszcie - Nie mam siły...
- No właśnie - skarciłem go - Najadłeś się, wyspałeś porządnie, rozgrzałeś. Dupę w troki i na rytuał!
- Ale ty brzydko do mnie mówisz...
- Już!!!
- Już, już - westchnął ciężko, strzepując krople wody z włosów. Przebrał się szybko, zawiesił na szyi woreczek z rytualnymi kulami, po chwili namysłu narzucił na ramiona płaszcz. - Nie czekaj - powiedział jak zawsze - Wrócę późno.
I wyszedł. Przez chwilę stałem przy oknie czekając, aż odjedzie. Śledziłem go wzrokiem dopóki nie zniknął mi z pola widzenia, później zamknąłem okiennice.

Obudziło mnie trzaśnięcie drzwiami. Poderwałem się natychmiast, zły na siebie, że zasnąłem. Czytana książka zsunęła mi się z piersi na podłogę, a w głowie rozkwitła myśl, że coś jest nie w porządku. Do izby przez szpary w okiennicach wpadały pierwsze promienie światła. W szarym mroku widziałem Elliana opartego ramieniem o futrynę, ale nie czułem radosnego pulsowania aury. Spuściłem nogi z łóżka, w tym momencie jednorożec zsunął się po drzwiach i ciężko usiadł na podłodze. Dopadłem do niego przerażony
- Elli, kochanie, co się dzieje? - dźwignąłem go na nogi i poprowadziłem w stronę łóżka
- Mam problem - wyszeptał cicho, mówienie przychodziło mu z wyraźnym trudem. Kiedy wychodził wyglądał zdecydowanie lepiej, nie było go niemal cały dzień i noc a rytuału najwyraźniej nie dopełnił.
- Co się stało - posadziłem go na posłaniu i przyklęknąłem zaglądając mu w twarz
Uśmiechnął się smutno i podał mi jedną z kul. Gładka dotąd, wypolerowana powierzchnia była matowa i chropowata. Przedmiot dosłownie rozpadł się w mojej dłoni, rozsypał w proch, który przeleciał mi przez palce. Zmartwiałem. Kule były niezbędne do odprawienia rytuału.
- Jak to się... - zacząłem ale uciszył mnie, kładąc mi palec na ustach. Przez chwilę zbierał się w sobie.
- Nie wiedziałem, że jest już tak późno, Daraen, przepraszam. Ja... - zawahał się - Ja muszę wyjechać teraz. Na parę dni. Sam.
- Jak... - zacząłem, ale przycisnął mi mocniej palec do ust. Umilkłem.
- Nie mogę powiedzieć ci nic więcej Dar. Wybacz. Naprawdę nie mogę...
Skinąłem głową, chociaż w środku mi się kotłowało. Jak to na parę dni? Jak to sam??!! Od dwóch lat byliśmy z Ellianem praktycznie nierozłączni, poza krótkim epizodem z Felixem. Cała dusza buntowała mi się teraz przed rozstaniem. Zwłaszcza w taką pogodę, zwłaszcza, że Elli był w takim stanie, zwłaszcza po tych snach i po spotkaniu z wampirzycą w czerwonej sukni.
- Nie bój się - uśmiechnął się blado, przesuwając dłoń na mój policzek - Nic mi się nie stanie.
- Wrócisz? - spytałem krótko.
- Przysięgam - zacisnął dłoń w pięść i lekko uderzył się w pierś - Wrócę.
- Dobrze - objąłem go - Pomóc ci jakoś?
- Nie, przebiorę się tylko - nie ruszył się z miejsca, więc podałem mu koszulę, bluzę i spodnie, po czym pomogłem je założyć. Odprowadziłem Elliana do stajni i przytrzymałem konia, kiedy się na niego wspinał. Musiał wziąć mojego wierzchowca, bo jego jeszcze nie odpoczął po długiej wędrówce.
- Ile ci to zajmie? - zapytałem, ściskając jego dłoń
- Kilka dni, to niedaleko. Do zobaczenia Dar. - przesłał mi strzępek błękitu, po czym ścisnął końskie boki kolanami i odjechał lekkim kłusem, by po chwili zniknąć za zakrętem gościńca. Westchnąłem ciężko.
- Do zobaczenia - mruknąłem.











 


Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum