The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 03:58:01   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Jednorożec II 1
...wszystkim, którzy wierzą w jednorożce...nadal...



...i Jednej, która w nic nie wierzy




Zima nie jest najprzyjemniejszą porą roku na szlaku. Świat zdaje się wtedy rozciągać bez opamiętania tak, że droga od jednego miasta do drugiego ciągnie się całymi tygodniami. Tygodniami zimna, oślepiającej bieli i monotonni otaczającego krajobrazu. Zmarznięte konie niechętnie brodzą w zaspach śniegu, niemniej zmarznięci jeźdźcy kulą się nad końskimi grzbietami, próbując ogrzać się ciepłem wierzchowców. O pożywienie trudno. Nie ma mowy o upolowaniu choćby i najlichszego zająca. Marzyć nie można o jagodach czy grzybach leśnych. Pozostaje zakup prowiantu w miastach - chleba, który po tygodniu zsycha się tak, iż idzie na nim połamać zęby, suszonego mięsa i sera, który smakuje jak drewno. Mieliśmy z Ellianem sposobność się o tym przekonać, już od półtorej tygodnia jadąc wzdłuż granicy, w stronę wybrzeża. Wybrzeże nie było kuszącym miejscem, zważywszy na pogodę, wzywały nas tam obowiązki zawodowe. Klan wampirów, który udało nam się tuż przed nastaniem zimy zlikwidować wywodził się bowiem z wybrzeża - jak dowiedzieliśmy się z zapisków, znalezionych w ich siedzibie. Nie były to niestety ani bruxy ani drahoni. Klan, którego korzenie mieliśmy zamiar wytropić wywodził się od Mrocznych - pierwszych przedstawicieli wampirów, jacy pojawili się na tym padole.
Historia Mrocznych była długa i okrutna. Dwie dusze, skazane na wieczne potępienie za czyny, jakich dopuścili się za życia - Liegith - władczyni mroku i Lych - pan ciemności. Skazani na przeklęta nieśmiertelność, pochowani w uświęconej ziemi, przez wieki cierpiący niewyobrażalne katusze i nie mogący wyrwać się z więzienia. Tuż przed nastaniem naszych dziejów ktoś poważył się przywrócić ich do życia. To były złe czasy. Czasy ciemności, pożogi i śmierci. Rodzice znajdujący się pod wpływem przeklętej siły Liegith, mordowali swoje dzieci i pili ich krew, przypisując niejako swoje dusze pod panowanie władczyni mroku. Bracia walczyli przeciw braciom, przyjaciele przeciw przyjaciołom, małżonkowie przeciwko sobie. Przegrani umierali, zwycięzcy stawali się nieumarłymi, nie znoszącymi światła, nie znoszącymi niczego, na czym spoczęło oko bogów i co było im poświęcone. Nieumarli pili krew. Każdy, którego krew została wypita przez nieumarłego sam stawał się sługą ciemności. Ich ciała toczone przez zgniliznę i robactwo powstawały, by mordować i sycić pragnienie, którego nic nie było w stanie ugasić. Ci, którzy zasłużyli na łaskę - sami byli przemieniani w nieumarłych - plaga postępowała. Kiedy Liegith i Lycha połączyło przymierze, z ich związku zrodziła się szóstka dzieci, zwanych Wysokimi, od których wziął swój początek klan Mrocznych. Do szóstki zaliczał się Thanatos. Wraz z Lyenną, wiedzącą - jednorogini, udaremniliśmy przyzwanie ducha Thanatosa przez łowcę czarownic - Felixa - zaślepionego rządzą władzy i nieśmiertelności.
Tamte wydarzenia Ellian niemal przypłacił życiem. Przez długie tygodnie dochodził do siebie, nie mogąc poradzić sobie z powracającymi wciąż koszmarami. Prawie półtora roku temu wreszcie mu się to udało. Teraz wampiry ścigał z jeszcze większą zaciętością i nienawiścią, chociaż wydawało mi się to niemożliwe. Felix zginął, Ellian zabił w sobie pamięć o nim, do wskrzeszenia Thanatosa nie doszło. Liegith i Lych wciąż przeżywali swoją karę w grobowcu, ukrytym gdzieś głęboko pod ziemią przed wścibstwem i zakusami śmiertelnych. Pozostali wysocy zginęli: Thion i Ebnir, Reikha i Vathorn - pozostawali martwi. Jedynie Larysa... Jak głosiła legenda Larysa była jedyną Wysoką, której Regniemu - największemu bohaterowi dziejów nie udało się pokonać. To on złamał terror Liegith i Lycha i uwięził ich po wsze czasy w podziemnej świątyni, zapoczątkowując nowe dzieje. To on zniszczył ciała piątki wysokich, jedynie moc Larysy mu się oparła. Legenda mówiła, że nie mogąc zniszczyć ciała i umysłu wampirzycy, przebił jej serce świętym artefaktem - mieczem trojga bóstw, unieruchamiając ją w letargu, w którym miała pozostać aż do skończenia świata. Na podstawie zapisków, znalezionych w gnieździe klanu Mrocznych sądziliśmy, że ktoś jednak próbuje ożywić Larysę, a Ellian uparł się temu zapobiec. Posuwaliśmy się więc powoli na wschód w stronę wybrzeża, na które prowadziły wszystkie, znalezione dotychczas przez nas ślady. Nie było tego dużo - fragmenty zapisków i kamiennych tablic, przekazy słowne. Elli chłonął je w każdych ilościach z niemalejącą zachłannością, wymuszając na mnie niemal każdy krok w stronę upatrzonego celu. Prawdę powiedziawszy niewiele znalazłoby się rzeczy, których byłbym skłonny Ellianowi zabronić, ale to była właśnie jedna z nich. Wybrzeże nie należało do "naszych" terenów. Porywaliśmy się na terytorium posiadające własnych łowców czarownic, którym nasza obecność mogła się nie spodobać. Poza tym atakowanie przeciwników o takiej mocy jedynie we dwójkę było przynajmniej bezmyślnością, o ile nie otwartą głupotą. Sprzeczaliśmy się o to ostro jak nigdy dotąd. Ustąpiłem dopiero wtedy, kiedy Ellian zagroził, że pojedzie sam. Na to nie mogłem się zgodzić. Zbyt bardzo go szanowałem ceniłem i kochałem. A teraz przy każdym stąpnięciu wierzchowca przeklinałem swoją głupotę i brak stanowczości. Wyprawa miała też oczywiście swoje pozytywne aspekty, niemniej jednak w obecnym stanie ducha ich nie zauważałem, mimo głębokich starań. Jedyne co dostrzegałem to chłód, głód i frustracja. Takimi mniej więcej rozmyślaniami umilałem sobie czas wlekący się niemiłosiernie, odmierzany zmęczonymi końskimi kopytami wciąż i wciąż na wschód. Zima dopadła nas już na szlaku, poprzednie miasto mijaliśmy cztery dni temu i bogowie! jak ja tęskniłem za miękkim łóżkiem i ciepłym posiłkiem. Spojrzałem na Elliana. Drzemał w siodle, pochylony, niemal dotykając nosem końskiego grzbietu. Srebrzyste włosy związane w węzeł i ukryte pod futrzanym kapturem wymknęły się kilkoma niesfornymi pasmami, poruszanymi podmuchami lodowatego wiatru. W zimie Ellian nosił zamiast zwykłej kurtki gruby, skórzany płaszcz podbity futrem, zaopatrzony w głęboki kaptur. Nie słyszałem go jeszcze, żeby narzekał na zimno, chociaż ja przeklinałem je każdej nocy i każdego dnia. Może jako jednorożec inaczej odbierał temperaturę. Oderwałem wzrok od chłopca i rozejrzałem się wokoło. Niebo, zasnute ciemnymi, ciężkimi chmurami skutecznie uniemożliwiało określenie pory dnia. Równie dobrze mogło być wczesne popołudnie, jak i wieczór. Spiąłem konia i zrównałem się z wierzchowcem Elliego.
- Słonko! - zawołałem go w myślach - Chyba czas się już zatrzymać!
Poderwał głowę i powiódł zaspanym wzrokiem dookoła Bez słowa skierował konia ku zaroślom, które mimo że nagie i bezlistne, dawały pewną ochronę przed wiatrem. Dopiero kiedy stanąłem na ziemi dotarło do mnie jak bardzo zesztywniałem od długiej jazdy. Przeciągnąłem się z cichym trzaskiem i przystąpiłem do rozkładania prowizorycznego obozowiska. Niewielki namiot z grubej skóry podbitej futrem stanął w ciągu kilku chwil - od momentu kupienia go nabrałem wystarczającej wprawy, żeby rozstawić go z zawiązanymi oczami i jedną ręką. Ellian w tym czasie szukał gałęzi na ognisko. Spętałem nogi naszym wierzchowcom i puściłem je wolno, rozsypując pod jednym z drzew nieco obroku. Mądre zwierzęta ogryzały młodą korę i wynajdywały pod śniegiem zmarznięte pędy rozumiejąc że chwilowo nie stać nas na słuszniejsze racje żywnościowe. Kiedy wsunąłem się do namiotu Elli kończył rozniecać niewielkie ognisko. Sięgnął do torby i podał mi kawałek twardego sera i pomarszczone, suche jabłko, po czym zapatrzył się w trzaskający ogień. Jego aura, do której tak się przyzwyczaiłem oscylowała gdzieś między rudym, a brązem - kolorami smutku.
- Co jest Ellianie? - spytałem łagodnie, wplatając palce w jego włosy
- Nic - odparł, osłaniając się
Nie wypytywałem dalej. Nauczyłem się, że kiedy ukrywał swą aurę, nie zmusza się go do wyjawienia o czym myśli. Taka drobna uprzejmość. Kiedy będzie gotowy sam powie.
- Nie jesz?
- Nienawidzę sera - jęknął - Suchych jabłek też. A nic innego nie ma. Rachunek jest prosty.
Również nienawidziłem gumowatego, śmierdzącego, kwiczącego w ustach sera i jabłek, które smakowały jak stare ścierki. W przeciwieństwie do Elliana jeść jednak musiałem. On pożywiał się dopiero, kiedy groziło mu, że upadnie na nos, a i to bez zbytniego przekonania. Już przestałem go zmuszać, bo to i tak nie przynosiło skutku.
- Jeszcze dzień lub dwa i dotrzemy do Sroczej Góry - pocieszyłem go - Tam się wreszcie wykąpiemy i najemy. Co ty na to?
- Prześpię chyba z tydzień.
Skulił się na swojej połowie posłania i odwrócił plecami do mnie. Nie powiedział nic, ale poczułem wiązkę błękitu, którą mi przesłał. Wiązka była rozmazana, ale kwestię rytuału omówiliśmy już wcześniej. Na samą myśl o udaniu się w głąb lasu jedynie w płóciennej tunice i spodniach jednorożec reagował żywiołowym wstrętem. Wolał się męczyć. Obiecywałem sobie, że gdy tylko porządnie się naje i wyśpi wyrzucę go na jakąś polanę choćby i na kopach. Dwóch nieustraszonych łowców czarownic rusza do walki z krwiożerczą Larysą. Jeden umiera z zimna, a drugi słania się na nogach. Obaj nie mają dość siły, żeby utrzymać miecz w ręku. Materiał w sam raz na dobrą balladę.
- Czy ty nawet w myślach musisz ironizować? - dobiegł mnie głos pełen wyrzutu - I kopać mnie nie trzeba. Sam pójdę...
- Co podsłuchujesz! Do ciebie nie myślałem!
- Gadaj zdrów. Dobranoc
Bezczelny się coś ostatnio robi ten mój jednorożec.
- To ta pogoda - usłyszałem
- Śpij - jęknąłem. - Nawet sobie człowiek w spokoju porozmyślać nie może....
Dobiegł mnie jeszcze cichy chichot, a potem była już tylko głębia jego oddechu. Próbowałem zasnąć, ale było mi za zimno. Szczelniej okryłem się płaszczem i przysunąłem bliżej do jednorożca. Przez sen przytulił się do mojego ramienia. Jakże ja mu zazdrościłem łatwości zasypiania! Doskonale wiedziałem, że w sen zapadnę dopiero za kilka godzin, kiedy właściwie nastanie pora na ruszanie w dalszą drogę, a resztę będę dosypiał w siodle. Leżałem więc w ciszy i bezruchu, wpatrując się w dogasające ognisko. W sumie mógłbym wstać i dołożyć do ognia, ale to wiązałoby się z obudzeniem Elliana, a tego nie chciałem. Wiatr zawodził jękliwie, las wydawał swoje własne, przerażające odgłosy. Nagle poczułem leciuteńką nutkę popielu. Spojrzałem na uśpiona twarz Elliego, ale nic z niej nie wyczytałem, widocznie miał jakiś zły sen. Przytuliłem go mocniej i naciągnąłem koc wyżej na szczupłe ramiona. Powoli osuwałem się w objęcia snu, kołysany spokojnym oddechem jednorożca. Obudziłem się, kiedy w namiocie było już widno, co znaczyło, że nastał dzień. Obudziło mnie nagłe poczucie zagrożenia. nasłuchiwałem przez chwile chcąc dociec skąd ono mogło się wziąć i dopiero wtedy zorientowałem się, że to aura Elliana. drgała gdzieś na pograniczu popielu i żółci. Strach i ból. Wciąż leżał przy mnie, kurczowo wbijając palce w moje ramię.
-Elli! - potrząsnąłem nim stanowczo
Usiadł gwałtownie, ręką sięgając do pasa. Przytrzymałem jego dłoń, zanim wysunął zakrzywiony sztylet z pochwy
- To był tylko sen. Tylko sen...
- Cholera - westchnął - Przepraszam.
Zauważyłem jak wiele z mojego sposobu bycia przejął. Przede wszystkim nauczył się przeklinać.
- Cholera - powtórzył - Zmarzłem jak pies. Chodźmy już - zaczął się gramolić z posłania
Przytrzymałem go za rękę
- Co ci się śniło? - spytałem - Spałeś bardzo niespokojnie całą noc. Koszmary?
Nie odważyłem się zapytać, czy znów w snach prześladował go Felix i kamienny krąg z ołtarzem w środku.
- Nie wiem - wzruszył ramionami - Nie pamiętam...
Widok słońca znacznie poprawił nasze nienajlepsze od rana humory. Chmury zniknęły i teraz na białym, zimnym niebie wreszcie dawał się dojrzeć złocisty blask. W przezroczystym, mroźnym powietrzu, daleko przed nami majaczył na wzgórzu ciemniejszy kształt - Srocza Góra, a w niej ciepłe łóżko i gorące jedzenie. Konie jakby wyczuły możliwość poprawy warunków - raźnie ruszyły przed siebie, nie zważając na zaspy. Ellian milczał, jego aura, mimo że nie ukryta nie wyrażała kompletnie nic. Nie znosiłem tej bieli. Wolałem, kiedy się w sobie zamykał - pustka była przerażająca. Otrząsnął się nagle, jakby z głębokiego zamyślenia. Rozejrzał się
- O! Srocza Góra! Wreszcie, już myślałem, że nigdy tam nie dotrzemy!
- Widać ją od samego rana - zwróciłem mu uwagę
- A tak, zamyśliłem się
Jego aura zaczęła nabierać kolorów - stopniowo pojawiały się róż, błękit i zieleń, w końcu zaczął cichutko pogwizdywać. Zadziwiające jak częste były ostatnio te jego zmiany nastroju.
- Tak się zastanawiałem - odwrócił się do mnie - Właściwie sam nie wiem... powiedz mi, czy ty wierzysz, że cała ta historia z Liegith i Lychem jest prawdziwa?
- Poniekąd..
- Poniekąd wierzysz, czy poniekąd prawdziwa?
- Poniekąd jedno i drugie.
- To znaczy?
- Nie mam podstaw nie wierzyć w istnienie obu i w terror, który prowadzili, nie jestem natomiast pewien, czy samo ich pokonanie wyglądało tak, jak mówi legenda..
- Prawda? - roześmiał się - Biorąc pod uwagę jak wiele mieliśmy problemów z Mrocznymi, nawet przy pomocy innych to, że piątkę pokonał sam Wielki Regni wydaje się niemożliwe.
- Sądzę, że osoba Regniego została wymyślona. Po to, żeby łatwiej było pisać o tym ballady . Co to za ballada, kiedy bohaterów jest kilkunastu, jeśli nawet nie kilkudziesięciu.
- Samo wymienianie ich imiona zajęło by dwie pierwsze zwrotki - parsknął Elli
- Ano właśnie. Tak kreuje się bohatera. A potem, kiedy bardowie śpiewają o tym rozgrzewają serca i głowy chłopców, którzy sięgają po miecze...
- Co? Ty też się nasłuchałeś bohaterskich pieśni w dzieciństwie?
- Bardziej niż ci się wydaje - wydąłem wargi - I w zasadzie to jestem zadowolony. Lubię tę pracę, poza tym, gdyby nie zawód nigdy nie spotkał bym ciebie .
- No tak. - westchnął - Żałujesz czasami?
- Czego? - zdziwiłem się
- Tego, że nie masz rodziny, że nie masz domu?
- Ty jesteś w tej chwili moją rodziną. Tyle mi wystarczy.
Roześmiał się, po swojemu, srebrzyście. Zdało mi się, że słońce zaświeciło mocniej.
- Grochówka. - powiedział po chwili
- Co grochówka? - zdziwiłem się, gdyż myślałem akurat o czymś innym
- To, na co mam ochotę. Grochówka i świeży chleb. Kąpiel. Łóżko. I seks. W tej kolejności.
- No jak o mnie chodzi, kolejność można by zmienić, ale niech ci będzie. Tylko, żeby była akurat grochówka, a nie na przykład gulasz...
- Jak będzie gulasz to nici z seksu. Na głodnego nic z siebie nie wykrzeszę - skrzywił się wywołując tylko mój śmiech. Ellian nie jadał mięsa i trzymał się tej zasady nie tylko z upodobania. Kiedyś, pod moim wpływem spróbował w Zachęcie kawałka pieczeni baraniej. Nudności męczyły go potem prze kilka dni, jak się okazało delikatny żołądek jednorożca nie był w stanie przetrawić mięsa.
Nie wiem czy była to siła sprawcza naszych myśli, czy zwyczajny przypadek, ale gdy tylko przekroczyliśmy próg gospody w nasze nozdrza uderzył przyjemny aromat grochówki z dużą ilością majeranku. Jednorożec uśmiechnął się do mnie radośnie, natomiast ja posłałem mu jedną, króciutką myśl
- No i będzie seks!!!!!
Przewrócił oczami, ale nie skomentował. Nie kochaliśmy się od kilku tygodni. Na trakcie było to, może nie wykluczone, ale szalenie uciążliwe, natomiast na poprzednim popasie byliśmy zbyt zmęczeni, by widząc łóżko, kojarzyć je z czymś innym niż ze snem. Ellian podszedł do gospodarza i zapłacił za nocleg i kolację. Pokazano nam pokój. Nie był duży, ale wystarczający jak na nasze potrzeby. We wnękach pod ścianami stały dwa wąskie łóżka, pod oknem stolik i dwa stołki, natomiast za drzwiami skrzynia na ubrania i niewielki regał. Rzuciliśmy nasze rzeczy na jedno z łóżek i zeszliśmy na dół coś zjeść. Ellian pochłonął dwa talerze zupy, starannie wybierając i odsuwając na bok każdy, najmniejszy kawałek wędzonki, jaki w niej pływał i prawie pół bochenka chleba. Nie pozostałem w tyle. Zamówiliśmy piwo i jeszcze jakiś czas rozkoszowaliśmy się ciepłem i gwarem wspólnej sali gospody.
- Idę trochę odetchnąć - poinformował mnie Elli i ruszył w stronę drzwi. Wyszedł, wpuszczając do wnętrza zimny wiatr. Zupełnie do niego podobne - uśmiechnąłem się w myślach - Po tygodniu marznięcia wchodzi do ciepłej izby tylko po to, żeby stwierdzić że nie ma czym oddychać i idzie na dwór. Machnąłem na gospodarza, żeby przyniósł jeszcze dwa kufle pysznego, tegorocznego piwa. Nazajutrz nie ruszaliśmy w drogę, mogliśmy sobie na to pozwolić. Kiedy pełne szklanice stanęły przede mną na stole zdecydowałem się opuścić salę wspólną. Chwyciłem kufle i zaniosłem je do pokoju na górze. Łóżko wyglądało zachęcająco. Nic się przecież nie stanie, kiedy na chwilkę wyprostuje obolałe plecy - doszedłem do wniosku i tak jak stałem, w ubraniu położyłem się na czystej pościeli. Musiałem przysnąć, bo kiedy znów otworzyłem oczy w pokoju było już ciemno. Jednorożca nie było, jego piwo wciąż stało na stole. Ciekawe gdzie też zamarudził. Nie znalazłem go w sali ogólnej, wiec przezwyciężając szalejącą niechęć wyszedłem przed gospodę i rozejrzałem się w gęstniejącym mroku. Ellian siedział na drewnianej ławie, plecami do stajni i rozmawiał z kimś, kogo z tej odległości i przy tym świetle niemal nie widziałem. Otuliłem się szczelniej płaszczem i ruszyłem w ich stronę. Elli uśmiechnął się do mnie lekko i posłał mi delikatnie błękitną wiązkę. Mężczyzna, z którym rozmawiał był bardzo stary. Włosy przerzedzone i cienkie miały kolor o ton ciemniejszy od włosów Elliego, skóra wokół oczu i ust była pomarszczona i sucha. Ręce, wsparte o gruby, sękaty kostur tak kościste, że niemal zlewały się w jedno z wypolerowanym od dotyku drewnem. Oczy starca całkowicie zaszły bielmem, sposób w jaki patrzył gdzieś w przestrzeń za mną powiedział mi, że jest ślepcem. Rozmawiali.... o czymże innym mogli rozmawiać jak nie o Larysie? Oparłem się o ścianę stajni i zasłuchałem w opowieść mężczyzny. Nie słyszałem początku, jednak to, co mówił w pełni pasowało do tego, co wiedzieliśmy już wcześniej. Ellian w skupieniu kiwał głową, mimo że starzec nie mógł tego zobaczyć.
-... do świątyni - mówił - Świątynia nie była poświęcona żadnemu z trojga bóstw, jeno naszej starej mateczce ziemi, bo taki tu ongiś obyczaj panował. W najlichszej wiosce spłachetek pola był oddany na kapliczkę starej matki ziemi. I właśnie do świątyni starej matki ziemi w Sroczej Górze uciekli. Drzwi od wewnątrz zawalili, żeby nikt nie mógł wnijść. To były mocne, spiżowe wrota, najtęźsi chłopi nie dali im rady. Przez dwanaście nocy pilnowano świątynię, coby żaden czart nie próbowałby z niej wyjść. Ze środka słyszało się huki i trzaski, ale nikt się nie pokazywał. Po dwunastu nocach dali pokój. Wąpierze nie pokazali się nigdy więcej, ale do świątyni nikt nie zdobył się wnijść przez całe lata. Piętnaście roków temu dopiero bawiąca się dzieciarnia obaczyła, że drzwiska zapadły się i można zajrzeć do środka. Zawołano tedy kapłanów i świątynię poświęcono trójce, zacz wiadomo, że żaden wąpierz stamtąd nie wylezie .
Staruszek najwyraźniej skończył. Siedział teraz uśmiechając się łagodnie i lekko kiwając głową. Ellian trwał obok niego w bezruchu, z rękami założonymi na piersiach. Z zasnutego ciężkimi chmurami nieba zaczął padać śnieg. Kiedy jeden z lodowych płatków osiadł Elliemu na nosie otrząsnął się i wstał, ujmując ślepca pod ramię.
- Odprowadzę cię - powiedział łagodnie
- Nie wiesz gdzie, młody człowieku.
- Wiem - Elli poklepał starca po ramieniu
Mężczyzna nie zdziwił się. Skinął głową, i ruszył przed siebie wspierając się na jednorożcu.
- Jeszcze kąpiel i. - zawołałem za nim w myślach
- Tak, wiem - obejrzał się przez ramię - Zajmij się kąpielą, zaraz przyjdę.
Szybko wróciłem do ciepłej izby wspólnej. Gestem przywołałem dziewkę służebną i zapłaciłem za przygotowanie kąpieli. Tutaj w przeciwieństwie do Zachęty balie kąpielowe nie znajdowały się wprost w pokojach, ale w specjalnie wydzielonym pomieszczeniu wyłożonym sosnowym drewnem i ogrzewanym saganami z płomieniem. Pierwszy raz spotykałem się z normalna, porządnie urządzoną łaźnią w gospodzie. Poszedłem do pokoju i wyciągnąłem z saka ostatnią czystą koszulę. Wyjąłem też kilka brudnych sztuk, jeżeli zostawię je w balii za drobną opłatą wrócą do mnie uprane. Wyciągałem właśnie ubrania Elliego, kiedy stanął w drzwiach zarumieniony od mrozu. Razem zeszliśmy do dusznej, wypełnionej kłębami pary łaźni. Woda w wąskiej żeliwnej wannie była tak gorąca, że aż dymiła.
- Ty pierwszy - ponagliłem Elliana, siadając na jednej z drewnianych ław i zaczynając rozsznurowywać koszulę, od wilgoci przyklejoną do ciała.
Elli szybko pozbył się koszuli, butów i spodni i z westchnieniem przyjemności zanurzył się w wodzie.
- Ja się stad nie ruszam - mruknął po długiej chwili - Możesz mnie zanieść do pokoju razem z balią, albo po prostu tu zostanę.
- Ruszysz się ruszysz - uspokoiłem go - Pomyśl po prostu, że na górze czeka na ciebie miękkie łóżko ze świeżą pościelą i . hm. sex - mrugnąłem porozumiewawczo
Parsknął śmiechem, ale nie skomentował. Umył się dość szybko, ja również, bo woda stygła w zastraszającym tempie, po czym owinięci szorstkimi ręcznikami wspięliśmy się po schodach do góry. Było cudownie. Sam nie wiem czego bardziej mi brakowało - przyjemności samej w sobie, czy dotyku nagiej, gorącej skóry na mojej,. Pierwszy raz od kilkunastu dni zasypiałem w niemal absolutnej ciszy, nie przerywanej wyciem wiatru, ani odgłosami zwierząt, a jedynie spokojnym oddechem jednorożca. Pierwszy raz od kilkunastu dni śniłem.











 


Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 12 2011 12:39:46
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

NioNio (Brak e-maila) 19:26 23-01-2007
Yes! Yes! Yes!!! Nawet nie sądziłam, że spotka mnie takie szczęście. Kontynuacja "Jednorożca" to coś, o czym mogłam tylko pomarzyć. Marzenia się spełniają!!!
kei (Brak e-maila) 20:39 23-01-2007
Wreżcie coś twojego smiley, a kontynuacja, to dobrze, lubie to opowiadanie smiley
sintesis (Brak e-maila) 14:19 24-01-2007
ohh moja ty boginio jestes cudna ze tworzysz kolejne czesci... po prostu nie ma slow ktore odzwierciedlily by moja radoscsmiley
mary madness (Brak e-maila) 20:36 05-02-2007
czyta sie dobrze, jak poprzednie czesci. fabula tez niezle zbudowana, nie wlecze sie. Jednym slowem - mniam smiley
sintesis (Brak e-maila) 16:01 15-05-2007
ja chce ja chce ja chce wiecej... naczytac sie nie moge kolejna czescia... wiec ladnie prosze o jeszcze.. tak troszke, troszunie, tyci tycismiley
Alesio (Brak e-maila) 22:16 20-05-2007
Fu-chaaaaaaaaaaaan nareszcie nareszcie suuuuper!!! Nie mogłem sie doczekać kolejnych części a tu ngale sie pojawia *___* jak zwykle suuuuuuper i czekam z niecierpliwością na ciomg dalszy ^^
Divane (Brak e-maila) 22:12 07-06-2007
Uwielbiam to opowiadanie, pisz,pisz, jak najwięcej ^^ Czekam na ciąg dalszy z wielką niecierpliwością smiley
Alesio (Brak e-maila) 23:15 17-07-2007
Kiedy dalszy ciag? kiedy kiedy kiedy
Alesio (Brak e-maila) 10:49 13-09-2007
Im dlużej czytam tym bardziej zakochuje się w tym opku... Fuu-chan Wyrocznio moja pliiiiiiiiiiis pisiaj pisiaj nie mogę się doczekać dalszych części
sintesis (Brak e-maila) 17:42 13-01-2008
umieram konam padam na twarz przed toba... moze tak kolejna czesc laskawco?
Alesio (Brak e-maila) 16:56 18-05-2008
Gdzie dalej? gdzie dalej? Ja już nie moge sie doczekać kolejnej części Fuuuu-chaaaaaaaaaan !!!
sintesis (Brak e-maila) 16:41 03-10-2008
no i nie ma smiley(((((((((
Fu (Brak e-maila) 09:36 13-11-2008
będzie, spokojnie, możliwe nawet że przy następnej akttualce
sintesis (Brak e-maila) 13:25 25-11-2009
juz po aktualce i nie masmiley
Ninka (Brak e-maila) 11:44 18-03-2010
No i nie ma ._.
sintesis (Brak e-maila) 21:48 19-09-2010
to te aktualki sa za rzadko, czy autorka się rozmyśliła?
sintesis (Brak e-maila) 02:25 13-02-2011
o kurde 2011 rok nastał a ja ciągle z nadzieją wchodzę i sprawdzam czy nie zdarzył się cud i nie pojawila się kolejna cześć....
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum