The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 15:26:24   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Zaparz mi herbatę 26



Rozdział szesnasty - To już jest koniec. Możemy iść. Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic.


– Sebastian, wychodzisz? – Dorota zerknęła z kuchni przez ramię.
– Umówiłem się z Łukaszem i paroma innymi osobami z klasy. Wiesz, koniec matur i tak dalej. Trzeba opić – odparł chłopak, sięgając po lekką kurtkę. – A o co chodzi?
Dorota wytarła dłonie w ręcznik i odwiesiła go na wieszak, po czym weszła do przedpokoju.
– Nic, chciałam z tobą zamienić parę słów, ale mogę to równie dobrze zrobić, kiedy już wrócisz. Będzie to w miarę przyzwoita pora, jak rozumiem? – dodała, rzucając synowi miażdżące, matczyne spojrzenie mówiące o tym, że powyższe zdanie wcale nie było pytaniem w dosłownym tego słowa znaczeniu.
– Jasne, jasne. – Sebastian nie zamierzał się kłócić, zwłaszcza, że kiedy skończył osiemnaście lat, to znaczenie „przyzwoita pora” przesunęło się o kilka godzin do przodu. Nie miał z tym żadnego problemu. Wszyscy byli zadowoleni. – Ale możemy pogadać teraz – dodał chłopak, odwieszając kurtkę z powrotem. – Chciałem wyjść nieco wcześniej i trochę się poszwędać, ale równie dobrze mogę chwilę zostać. A o co chodzi?
– To siądźmy w pokoju – zaproponowała Dorota. – Nie będziemy tak rozmawiać w progu.
Sebastian zdjął buty i poszedł za swoją mamą.
– Chodzi o coś poważnego? – spytał niepewnie.
– Nie. – Dorota pokręciła głową. – Nic złego i nic poważnego, aczkolwiek to duża sprawa. A właściwie dwie duże sprawy.
Sebastian klapnął na kanapie.
– Oho, no to zamieniam się w słuch.
– Najpierw tylko zapytam: wybierasz się na studia do Poznania, tak? – zaczęła Dorota.
– No myślałem o tej architekturze. A jaki to ma związek?
– To właśnie jest pierwsza duża sprawa. Nie chciałam ci mówić wcześniej, żeby cię myślami nie odciągać od nauki, no ale teraz już nie mam tej wymówki. Moja mama zostawiła nam w spadku dom pod Poznaniem – wyjaśniła kobieta spokojnie.
– Ten, gdzie byłem z Łukaszem? – zdumiał się Sebastian. – To naprawdę spora chałupa!
– Spora – przyznała Dorota. – I stąd od razu przejdę do drugiej sprawy. Od dłuższego czasu myślę nad założeniem własnej firmy zajmującej się architekturą wnętrz. Wcześniej to było tylko takie sobie gdybanie, jednak teraz, gdybyśmy sprzedali ten dom i przenieśli się do Poznania, miałabym fundusze na wynajęcie lokalu oraz rozpoczęcie działalności. Justyna również dołożyłaby część pieniędzy. To naprawdę mogłoby się udać. Co o tym myślisz? – wyrzuciła z siebie kobieta. Niepewnie splotła ze sobą palce obu dłoni w oczekiwaniu na reakcję syna.
– Łał, nie powiem, zaskoczyłaś mnie – uznał Sebastian po chwili namysłu. – Własna działalność? No, w sumie zawsze uważałem, że się marnowałaś pracując dla tych większych firm, bo one zawsze mają jakąś tam swoją wyrobioną politykę i ustawiają co i jak ma być. Nie mogłaś rozwinąć skrzydeł i w ogóle. To może być dobry pomysł. A ta Justyna? Kim ona jest?
– To moja znaj… właściwie to jest moja przyjaciółka – wyjaśniła Dorota. – Poznałyśmy się parę lat temu przez forum internetowe i od tego czasu ze sobą rozmawiamy. Parę razy się spotkałyśmy. Też jest architektem wnętrz i w sumie od paru miesięcy przewijał się nam przez myśl ten pomysł z założeniem firmy. Byłaby moją wspólniczką w tym interesie.
– No tak, w sumie jak tak o tym myślę to wspominałaś mi o niej parę razy – przypomniał sobie Sebastian. Uśmiechnął się pod nosem. – Myślę, że to niezły pomysł, aczkolwiek na pewno sporo roboty. Ale chyba wiesz, w co się pakujesz, prawda mamo? – mruknął.
– Mniej więcej sobie wyobrażam – odparła z uśmiechem Dorota.
– No to ja nie mam nic przeciwko! – Chłopak przytulił rodzicielkę, uśmiechając się szeroko. – Załatwiaj, co trzeba, a jakbyś potrzebowała mojej pomocy w czymś to śmiało mów, dobra?
– Oj, synek, synek. Co ja bym bez ciebie zrobiła? – Dorota zaśmiała się ciepło.
– No ja nie wiem, mamuś. Ale lekko to by nie było – odparł radośnie.
Dorota odpowiedziała kolejnym uśmiechem, jednak potem spoważniała nieco.
– Sebastian, a co z Łukaszem? Pomyślałeś o nim, prawda?
– Jasne, że pomyślałem! – Sebastiana oburzał sam pomysł, że mógłby o nim zapomnieć. – Ale on się chyba wybiera na ASP do Poznania, więc chyba nie powinno być problemu, prawda?
– Już zdecydował? – upewniła się Dorota.
– Znaczy… no, w sumie jeszcze nic nie powiedział na sto procent, ale gdzie indziej mógłby iść? – spytał Sebastian, aczkolwiek zaraz potem się zreflektował: – To jest… ja wiem, że mógłby iść na mnóstwo innych kierunków, ale mówimy o Łukaszu, prawda? O tym Łukaszu, który swoimi pracami może podbić świat, jeśli tylko ktoś mu zasadzi kopniaka i zmusi, by pokazał te prace odpowiednim ludziom. Naprawdę mamo, chyba nie sądzisz, że chciałby… – zaczął, ale Dorota mu szybko przerwała.
– Ja nic nie sądzę. Po prostu idź i z nim porozmawiaj. Nie zakładaj, że już znasz jego wybór – poradziła synowi.
– Pewnie masz rację – westchnął Sebastian. – To dzisiaj z nim pogadam. Swoją drogą, chyba powinienem się już zbierać – uznał, zerkając na zegarek. – Chyba, że jest jeszcze coś?
– Nie, już nic – odparła z uśmiechem Dorota. – Leć i baw się dobrze.
– No ba!
Sebastian wrócił do przedpokoju i wsunął buty na nogi. Sięgał już po kurtkę, kiedy przyszła mu do głowy pewna myśl.
– Hej, mamo! – zawołał jeszcze przed wyjściem.
– No co?
– Bo tak sobie pomyślałem, że jakby Łukasz szedł jednak na tą ASP w Poznaniu… – zaczął nieco niepewnie Sebastian, podchodząc wolno w stronę pokoju.
– No co?
– No to czy w takim wypadku nie mógłby z nami zamieszkać? – rzucił szybko chłopak, trzymając w myślach kciuki, by ten pomysł wypalił.
– Spodziewałam się tego pytania – przyznała Dorota wolno.
– I jaką przygotowałaś odpowiedź?
– Taką, że jakbym się nie zgodziła, to przecież wy i tak spędzacie ze sobą tyle czasu, że w sumie wyszłoby prawie na to samo. Poza tym miejsca na pewno nie zabraknie, to naprawdę bardzo duży dom. Nawet lepiej, zawsze to kolejna para rąk do sprzątania tego wszystkiego – odparła spokojnie Dorota.
– Czekaj, znaczy, że się zgadzasz? – upewnił się Sebastian, jakby niedowierzał własnym uszom.
– Tak. Ja nie mam nic przeciwko. Pamiętaj jednak, że to jeszcze zależy od Łukasza. Idź i z nim porozmawiaj – dodała kobieta poważnym tonem.
– Jasne, mamuś – odparł Sebastian z szerokim uśmiechem, zgarniając wreszcie tę kurtkę z przedpokoju. – Pogadam z nim dzisiaj wieczorem. To do zobaczenia potem!
– I baw się dobrze! – powtórzyła jeszcze Dorota, kręcąc głową z lekkim uśmiechem. Może wszystko miało się ułożyć.
*

Sebastian miał porozmawiać z Łukaszem tego wieczoru, jednak gdy tylko dotarł na miejsce i zobaczył ludzi z własnej klasy, wiedział już, że nie będzie to możliwe. Nie zamierzał odciągać Łukasza na stronę wtedy, gdy wszyscy razem będą się bawić i szaleć, więc ta rozmowa musiała poczekać.
Sebastian z pewnością bawiłby się o wiele lepiej, gdyby nie zastanawiał się cięgle jak zareaguje Łukasz na jego nowiny. Do północy wypił właściwie jedynie dwa piwa, ponieważ raz po raz zagłębiał się w swoje myśli tak bardzo, że zapominał, gdzie się w ogóle znajduje.
Łukasz od razu spostrzegł nietypowe zachowanie swojego chłopaka – było nie było, Łukasz momentalnie potrafił wyczuć nawet najmniejszą zmianę nastroju u Sebastiana – jednak stwierdził, że gdy Sebastian będzie gotowy, sam do niego przyjdzie. Łukasz miał powiem wrażenie, że rozkojarzenie Sebastiana jest ściśle związane z nim samym.
Nie mylił się.
Koło godziny pierwszej w nocy część osób była już w stanie co najmniej nietrzeźwym. Świętowali koniec matur, więc też nikt sobie alkoholu nie żałował, bo niby z jakiej racji? Łukasz jednak sączył dopiero trzecie lub czwarte piwo, ponieważ tliła się w nim cicha nadzieja, że razem z Sebastianem odłączą się jeszcze od reszty i spędzą jeszcze trochę czasu we własnym towarzystwie. Nie chciał być wtedy zbyt pijany. Gdyby było im mało, zawsze jeszcze we dwójkę mogli sobie podnieść promile we krwi.
Zupełnie, jakbym mu czytał w myślach, uznał Łukasz, kiedy Sebastian w pewnym momencie podszedł do niego i zaproponował wspólny spacer po mieście. Chłopak od razu się zgodził. Skinął paru osobom na pożegnanie, chwycił swoją torbę i wyszedł za Sebastianem.
Momentalnie uderzyło w niego chłodne, świeże powietrze. Łukasz nawet nie zdawał sobie sprawy, jak tam w środku – w domu jego znajomych, było duszno.


– Idziemy w jakieś konkretne miejsce, czy tak się tylko poszwędamy? – zapytał Sebastiana, wpatrując się w gwiazdy ponad swoją głową.
– Możemy iść, gdzie tylko chcesz – odparł. – Tak w gruncie rzeczy to chciałem po prostu z tobą porozmawiać – wyjaśnił Sebastian.
– Okej. – Zdążyli się już oddalić od miejsca imprezy i dojść do pobliskiego parku, więc Łukasz obrał sobie za cel jedną z ławek i usiadł na niej, gestem zapraszając Sebastiana obok siebie. – Tu nikt nie będzie nam przeszkadzał. Możemy spokojnie pogadać. Rozumiem, że coś konkretnego chodzi ci po głowie. Mylę się?
Sebastian opadł na ławkę z cichym westchnieniem.
– Nie, masz rację. To całkiem konkretna sprawa. – Sebastian wziął głęboki oddech. – Skończyły się matury, więc…
– O nie – przerwał mu z niezadowoleniem Łukasz. – Chcesz rozmawiać o przyszłości, prawda?
– Wiem, że za tym nie przepadasz, ale kiedyś chyba trzeba, prawda?
– Kiedyś może i trzeba, ale dlaczego właśnie teraz? – zaprotestował Łukasz. – Jest taka ładna noc. Możemy połazić sobie tu jeszcze trochę, pogapić się w gwiazdy, pośmiać się z czegoś. Dlaczego zamiast tego musimy poruszać temat przyszłości? – jęknął z niezadowoleniem.
Sebastian westchnął po raz któryś z kolei, przeczesując palcami swoje włosy.
– Bo to ważne – odparł po prostu. – Łukasz, o jakich studiach ty tak naprawdę myślisz? I gdzie? – zapytał poważnie.
– Nie wiem, okej?! – warknął w odpowiedzi chłopak, zaciskając dłonie na oparciu ławki. – Nie mam bladego ani zielonego pojęcia! Żadnego! Coś sobie w tym Szczecinie wybiorę wreszcie! Co to ma za znaczenie?
– W Szczecinie…? – Sebastianowi coś ciężkiego osiadło na sercu. – Dlaczego w Szczecinie?
– O co chodzi? – zdumiał się nagle Łukasz, widząc smętny nastrój swojego chłopaka. – Masz jakąś inną propozycję?
– Babcia zostawiła mi i mamie w spadku dom pod Poznaniem – wypalił Sebastian. – I ja będę chciał do Poznania iść na studia. Moja mama chce tam też założyć firmę i… No wiesz. Pewnie sprzedamy ten dom w Szczecinie…
Łukasz nie potrafił ukryć smutku i rozczarowania, które nagle go wypełniły.
– Czyli… – zawahał się. – Czyli ja zostanę w Szczecinie, a ty wyjedziesz do Poznania…?
– Nie – zaprzeczył szybko Sebastian. – Znaczy… niekoniecznie – sprostował. – Przecież też możesz iść na studia do Poznania.
– Moi rodzice nigdy się na to nie zgodzą – westchnął Łukasz. – Nie mamy tyle forsy. Musieliby mi płacić za mieszkanie, za wyżywienie… no wiesz, za wszystko.
– No ale właśnie w tym rzecz! – przerwał mu Sebastian. – Mógłbyś zamieszkać z nami!
– Z… z wami? – zdziwił się Łukasz.
– No tak! Przecież ta chata jest wielka, sam pamiętasz. Nie byłoby najmniejszego problemu. I moja mama się też już zgodziła. Co o tym myślisz? – Sebastian aż kipiał z nadmiaru pozytywnej energii.
Łukasz jednak wręcz przeciwnie. Podszedł do tego całego pomysłu z dystansem.
– No nie wiem – mruknął. – Znaczy nie zrozum mnie źle. Ja bym naprawdę chętnie zamieszkał z tobą… Ale moi rodzice nigdy się na to nie zgodzą.
Łukasz, widząc minę Sebastiana, pomyślał, że gdyby ten był psem, to właśnie oklapłyby mu uszy.
– Ale no… dlaczego? – jęknął z rezygnacją.
– Słuchaj, zapytam ich, okej? – powiedział wreszcie Łukasz z cichym westchnieniem. – Porozmawiam z nimi, spróbuję coś wyjaśnić. Po prostu nie sądzę, żeby… Ech. Nie rób sobie wielkich nadziei, dobrze?
Sebastian zacisnął dłonie w pięści i przez moment nic nie mówił, a jedynie zaciskał zęby. Wreszcie jednak fuknął:
– Jasne. Świetnie. Super.
Łukasz splótł dłonie na klatce piersiowej i zmarszczył brwi.
– Hej, nie musisz się na mnie od razu wściekać, wiesz? – prychnął. – Nie moja wina, że jest tak, a nie inaczej!
Sebastian przez moment próbował trzymać język za zębami, ale po kilku sekundach stwierdził, że już dłużej to nie ma sensu.
– Mógłbyś się wreszcie wziąć w garść, wiesz? – warknął, czując, że powoli puszczają mu nerwy. – Już mnie szlag trafia od tego twojego niezdecydowania. Nic innego ostatnio nie słyszę, tylko to ciągłe „nie wiem” i „nie wiem”! Nikt za ciebie żadnej decyzji nie podejmie, do jasnej cholery! Nie jesteś już dzieckiem! – krzyknął. – Ale ty się wiecznie oglądasz na wszystkich w koło! Nie potrafisz myśleć samodzielnie?! Wiecznie latasz albo do mnie, albo do Agnieszki, albo do swoich rodziców! Przecież to można oszaleć! Weź choć raz siądź na tyłku i po prostu pomyśl! Pomyśl o wszystkim! O tym, czego chcesz od innych, czego chcesz od siebie i czego, do diabła, chcesz od własnego życia! I mógłbyś wreszcie przestać się oglądać na swoich rodziców! Jesteś dorosły, do diaska! Podejmuj własne decyzje!
Sebastian sam nie wiedział, skąd mu się to wszystko wzięło. Był za to pewien jednego – kumulowało się to w nim już od jakiegoś czasu.
Przez moment między nim a Łukaszem panowała cisza. Przewał ją ten drugi.
– Skończyłeś? – Jego głos był cichy, szorstki i nieprzyjemny. – Bo jeśli tak, to pozwól, że podziękuję za tak malownicze zakończenie mojego dnia i wrócę już do siebie. – Łukasz odwrócił się na pięcie, zgarnął z ławki swoją torbę i szybkim krokiem oddalił się od Sebastiana. Przez cały ten czas nie przestawał zaciskać pięści ze złości. Miał na końcu języka wiele słów, którymi mógłby poczęstować Sebastiana, ale uznał, że lepiej tego nie robić. Nie chciał wywoływać jeszcze większej kłótni.
Był zły, wręcz wściekły na swojego chłopaka, jednak to nie było wszystko, co w tamtej chwili odczuwał. Gdzieś głęboko, na dnie serca, pod tą całą złością, czuł ból tak mocny, że nawet nie chciał o tym myśleć.
Słowa, które wypowiedział Sebastian, zraniły go. Łukasz miał wrażenie, że nawet on sam jeszcze nie wie, jak mocno.


Sebastian jeszcze przez kilka minut patrzył w miejsce, gdzie powoli zniknęła sylwetka Łukasza. Sam nie był pewien, co się właściwie stało. Jedyne, co mu przychodziło do głowy, to że nie było to nic dobrego.
– Nosz kurwa! – krzyknął pod wpływem negatywnych emocji, które nagle się w nim skumulowały i uderzył pięścią w ławkę. Drewno zatrzeszczało, lecz nie pękło. Jednak pozostanie ślad.
I na ręce, i na ławce.
*

Następnego dnia Łukasz nie odezwał się do Sebastiana ani słowem. SMSem ani żadną wiadomością internetową też nie – po prostu się od tego wszystkiego odłączył. Sebastian co prawda próbował zadzwonić dwa razy, ale kiedy Łukasz odrzucił oba połączenia tuż po pierwszym sygnale, Sebastian dał sobie spokój.
Łukasz potrzebował tego dnia w zupełności dla siebie. Nie zrobił co prawda niczego konkretnego, jedynie przewracał się z boku na bok i wpatrywał w sufit, myśląc intensywnie nad wszystkim. I nie, tego dnia wręcz nie chciał słyszeć o Sebastianie, a już tym bardziej z nim rozmawiać. Po prostu miał tego wszystkiego serdecznie dość.
Jego myśli jednak wciąż krążyły wokół spraw związanych ze studiami, a co za tym idzie, również związanych z Poznaniem. Łukasz, choć na samą myśl krew mu zaczynała szybciej krążyć w żyłach, z niechęcią przyznawał, że może Sebastian miał odrobinę słuszności w tym, co mu wykrzyczał. Oczywiście sposób, w jaki zostało to wszystko przekazane, pozostawiał wiele do życzenia, jednak Łukasz faktycznie dochodził do wniosku, że ma problem z podejmowaniem decyzji. Czasami udawało mu się odłożyć odpowiedzialność na boczny tor, jednak tym razem to nie było możliwe. Musiał się, jak to Sebastian określił, wziąć w garść. I tyle.
Łukasz pod wieczór doszedł do wniosku, że czas na poważną rozmowę z rodzicami. Zamierzał im przedstawić propozycję Doroty i Sebastiana.
Uznał, że kolacja to idealny moment, by załatwić tę sprawę.


– Co jest, Łukasz? Nie jesteś głodny? – zapytała Urszula, gdy Łukasz dość szybko odstawił talerz z jedzeniem i zajął się jedynie powolnym dopijaniem herbaty.
– Nie, już się najadłem, naprawdę – zapewnił szybko chłopak. – Po prostu chciałem z wami porozmawiać.
– Nie musisz się z tym tak czaić – zaśmiał się Bartosz. – Chodzi o coś poważnego, czy to kolejny odcinek słuchowiska pod tytułem „nie wiem, na jakie mam iść studia”?
Łukasz jęknął pod nosem i przejechał teatralnie dłonią po twarzy.
– No kurde, nawet wy się już ze mnie nabijacie! – prychnął.
– Kto się z ciebie nabija? My się z ciebie nabijamy? – zapytała z przejęciem Urszula. – Ależ Łukasz, my nigdy byśmy tego nie zrobili! Nabijać się z ciebie? No skądże znowu! – oznajmiła poważnie. A przynajmniej poważnie miało być w założeniu, bo w rzeczywistości efekt nieco zepsuł jej śmiech pod sam koniec. Chwilę później dołączył do niej Bartosz, parskając pod nosem.
– No, może jednak troszeczkę – zaśmiał się już otwarcie mężczyzna.
– Świetnie – mruknął z przekąsem Łukasz. – Śmiejcie się ze swojego niezdecydowanego syna, proszę was bardzo!
– Och, no dobrze, już dobrze. – Urszula pokręciła głową i szturchnięciem w bok uspokoiła swojego męża. – Możesz mówić, nasz niezdecydowany synu – dodała z szerokim uśmiechem.
Łukasz westchnął i wypił łyk swojej herbaty. Zobaczył, że rodzice naprawdę zerkają na niego wyczekująco, więc zaczął wreszcie.
– Zastanawiam się, co byście powiedzieli, gdybym chciał iść na studia do Poznania – zaczął spokojnie.
– Czy już przypadkiem nie prowadziliśmy tej rozmowy? – wszedł mu w słowo ojciec, już nieco bardziej na poważnie. – Przecież wiesz, że nas na to po prostu nie stać. Coś się tak uparł na ten Poznań? Nie możesz studiować normalnie, w Szczecinie?
– No ja wiem, że koszty wynajmu mieszkania i tak dalej – westchnął Łukasz, czując, że właśnie wchodził w tą cięższą część rozmowy. – Ale właśnie chodzi o to, że mój – uważaj na słowa – przyjaciel, Sebastian, ma tam dom. I powiedział, że mógłbym tam z nim zamieszkać. Wiecie, to też dla niego byłoby ułatwienie, dzielilibyśmy koszty wody, prądu i gazu na pół. Jego mama też nie ma nic przeciwko i…
– To jego mama też tam będzie mieszkać? – wtrąciła się Urszula.
Mogłeś się, kretynie jeden, zamknąć i nie wspominać o Dorocie!, zganił się Łukasz w myślach i westchnął głęboko.
– Tak, ale jak już wspominałem, naprawdę nie ma nic przeciwko. Właściwie sama zaproponowała, żebym…
– Nie zgodzę się, żebyś mieszkał u obcych ludzi w domu – przerwał mu stanowczo ojciec. – Gdybyś chciał się usamodzielnić, wynająć z przyjacielem kawalerkę, to już co innego, choć na to też póki co nie mamy pieniędzy. Ale mieszkanie u innych ludzi w domu, kiedy masz własny? Nie wstyd ci?
– A tak poza tym, po co ci ten cały Poznań? – wtrąciła Urszula, chcąc trochę załagodzić sytuację. – Chodzi o jakiś kierunek studiów, którego tutaj nie ma? Bo ja naprawdę nie rozumiem. Łukasz, wyjaśnij mi.
Ale Łukasz nie umiał wyjaśnić, więc milczał. Urszula postanowiła więc zgadywać.
– Słuchaj, a może… – zaczęła i Łukaszowi przeszły ciarki po plecach, sam nie wiedział dlaczego. – Czy chodzi o jakąś dziewczynę? – Nagle Urszula zwróciła się do męża. – Kochanie, to może być to! Może naprawdę się zakochał i chce jechać do tego Poznania na łeb i szyję?
Łukasz szybko wziął łyk herbaty, żeby przypadkiem nie zacząć zgrzytać zębami. Jednocześnie miał wrażenie, że wewnętrzne części dłoni zaczęły mu się pocić, a i serce niebezpiecznie przyspieszyło swe uderzenia. Jego mama była szalenie bliska prawdy i Łukasz nie do końca wiedział czemu, ale przeraziło go to tak, jak jeszcze nic wcześniej. Spanikował. Jego świat się zachwiał i chłopak w ułamku sekundy postanowił zrobić wszystko, by to odkręcić.
– Mamo, daj spokój – jęknął, kręcąc głową z lekkim uśmiechem. Nie miał pojęcia, jakim cudem udało mu się ten uśmiech wyprodukować, ale uznał, że rola, w którą właśnie wszedł, była godna Oscara. – Naprawdę myślisz, że bym ci nie powiedział o swojej dziewczynie, gdybym jakąś miał?
Kłamca! Łukasz miał ochotę napluć sobie w twarz. Ale brnął w to wszystko dalej.
– Po prostu mnóstwo moich znajomych idzie na studia do Poznania. Pomyślałem, że może… – Był tak dobrym aktorem, że nawet sfałszował zakłopotanie. – Miałbym tam od razu całą paczkę ludzi, których znam, przyjaciół i znajomych… Po prostu boję się, że kiedy oni wszyscy wyjadą, to ja zostanę tutaj sam. Wiecie, że nowe znajomości zawsze ciężko mi przychodzą…
O tak, rodzice Łukasza zdecydowanie pamiętali czasy, kiedy jeszcze był cichym dzieckiem, stojącym wiecznie na uboczu. Chłopak był świadom faktu, że bardzo nie chcieli, by te chwile powróciły. Co tu dużo ukrywać, samotność nie była miłym doświadczeniem. Łukasz był na siebie cholernie zły, że używał tych wspomnień, by odciągnąć uwagę rodziców od tematu, który powoli zbliżał się do jego życia uczuciowego. Chłopa naprawdę nie chciał przekraczać tej granicy. Jeszcze nie.
Urszula zaskoczyła swojego syna, gdyż wstała i go do siebie przytuliła.
– Dlaczego od razu tego nie powiedziałeś? – westchnęła, targając mu lekko włosy. Łukasz momentalnie uspokoił się, choć niewiele to miało wspólnego z gestem jego matki. Po prostu ucieszył się w głębi duszy, że jego sekret jest bezpieczny. – Przecież mogłeś nam wyjaśnić, czego się boisz. Zrozumielibyśmy – odparła, ale po chwili dodała z cichym westchnieniem. – Jednak ty też musisz zrozumieć, że wysłanie cię na studia do innego miasta po prostu przekracza nasze możliwości finansowe. A ty… przecież tak bardzo zmieniłeś się w liceum. Otworzyłeś się na ludzi. Jestem święcie przekonana, że nie będziesz mieć już problemu, by znaleźć nowych przyjaciół w Szczecinie, na studiach. A przecież nikt ci też nie każe zrywać starych kontaktów. Macie przecież ten cały Internet, prawda?
Jasne, pomyślał z przekąsem Łukasz, bo ja nie marzę o niczym innym, jak o związku na odległość.
– Mamo, ale to przecież nie musiałoby być w całości na waszych barkach. – Chłopak spróbował się chwycić ostatniej deski ratunku. – Mógłbym pracować. To by was odciążyło.
Bartosz pokręcił głową, włączając się z powrotem do rozmowy.
– Dziecko, w czasie studiów, to ty masz się uczyć – powiedział stanowczo. – Jak będziesz i pracował, i studiował, to ty ani nie zarobisz porządnie, ani się nie nauczysz porządnie. Dobrze wiesz, jak to jest, kiedy się robi dziesięć rzeczy jednocześnie.
– Poza tym gdzie ty dzisiaj dostaniesz pracę, Łukasz – wtrąciła się Urszula. – Przecież oglądasz wiadomości, dobrze wiesz, jak jest. Bezrobocie rośnie, ludzie po studiach inżynierskich nie mają pracy, a ty chcesz zaraz po liceum dostać? Nie ma się co łudzić. Skoro możesz u nas mieszkać i możemy cię utrzymać, to ty z tego korzystaj, póki możesz – uznała stanowczo. – Nie zgadzam się na ten cały Poznań, nie ma mowy – dodała. – Pójdziesz gdzieś tutaj na uczelnię, wybierzesz sobie kierunek, jaki będziesz chciał i póki go nie skończysz, będziesz mieszkał z nami. Chociaż… w sumie będziemy mogli rozważyć wynajęcie ci jakiejś kawalerki, ale to na twoim trzecim roku, nie prędzej – dodała, zerkając na męża. Bartosz zamyślił się na moment, po czym skinął lekko głową. Urszula zwróciła się z powrotem w stronę Łukasza. – A o znajomych to ty się naprawdę nie musisz martwić. Jesteś miły, sympatyczny i inteligentny. W trymiga się zaprzyjaźnisz z ludźmi z uczelni, o to się nie bój. I dziewczynę sobie na pewno też znajdziesz. Jesteś przystojny i rozsądny, a ja nie wiem, czego więcej może teraz dziewczyna oczekiwać. Nie zajmuj sobie głowy tymi obawami. Naprawdę nie ma powodu, możesz mi wierzyć.
– Tak, pewnie masz rację, mamo. – Słowa same wypłynęły mu z ust. Wręcz nie zdążył ich zatrzymać. – Chyba jestem bardziej zmęczony, niż mi się wydawało. Pójdę już spać. Dzięki za rozmowę, naprawdę bardzo mi pomogła.


Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo! I te wszystkie kłamstwa kłamstwo kłamstwem poganiało!
Urszula była szczęśliwa, że rozwiała wątpliwości syna i że wreszcie odbyli szczerą rozmowę. Bartosz był szczęśliwy, że wybił mu z głowy studiowanie z Poznaniu.
Łukasz za to wziął szybki prysznic, wrócił do swojego pokoju, rzucił się na łóżko i zaczął płakać. Zacisnął zęby na kołdrze, żeby jego szlochania nie było słychać przez ściany. Psychicznie nie wytrzymałby kolejnej rudny pytań.
Całe jego życie było takie popieprzone! Ostatnie dwa lata zbudował wokół kłamstwa i wiedział, że mógłby to odkręcić jednym lub dwoma zdaniami. Zdawał sobie też jednak sprawę, jak wiele osób by tym skrzywdził.
Ojciec pewnie nie chciałby tego nawet przyjąć do wiadomości. Krzyczałby, wrzeszczał. Chciałby go naprostować wszystkimi środkami, jakie byłyby dostępne.
A matka… Matka to by się najpewniej po prostu załamała. A Łukasz kochał swoją mamę. Nie chciał jej krzywdzić. Nie chciał, by sobie wyrzucała, że źle wychowała syna. Nie chciał, by uważała, że to jej wina. Nie chciał, by płakała, a wiedział, że byłoby to nieuniknione, gdyby zdecydował się powiedzieć im prawdę. Gdyby przerwał matce wpół słowa i wyjaśnił, że tak, to wszystko dlatego, że się zakochał i postanowił sobie ułożyć życie… Z facetem.
To wszystko było jakąś cholerną abstrakcją.
Łukasz nie mógł tak dłużej żyć. Nie chciał więcej kłamać rodzonej matce prosto w oczy. Nie chciał więcej prowadzić podwójnego życia, udawać, że spotyka się ze znajomymi, kiedy w rzeczywistości szedł z Sebastianem na kawę, herbatę – na randkę, w każdym tego słowa znaczeniu.
Sebastian… Na samą myśl o nim, Łukaszowi robiło się cieplej na sercu. Mimo to, gdzieś w głębi duszy, odczuwał również ból.
Łukasz zaczynał rozumieć, że chcąc wyjechać z Sebastianem do Poznania, musiałby uderzyć pięścią w stół, spakować manatki, stać się głuchym na słowa rodziców i całkowicie się od nich odciąć, przynajmniej finansowo. Musiałby wyjść z domu, nie będąc wcale pewnym, czy kiedykolwiek tam wróci. Musiałby się przygotować na to, że pewnego dnia rodzice wpadliby do domu jego i Sebastiana, oczekując wyjaśnień, a on musiałby stanąć przed nimi, spojrzeć im prosto w oczy i opowiedzieć całą historię od A do Z. Musiałby wysłuchiwać szlochu matki, a co gorsza, musiałby też stawić czoła ojcu. Musiałby spojrzeć na mężczyznę, który go wychował, z pewnością człowieka, który wie, czego chce od życia i który nie potrzebuje już ani jego pieniędzy, ani aprobaty. Łukasz musiałby spojrzeć na swojego ojca jako człowiek zupełnie już od niego niezależny.
Chłopak był pewien, że kiedyś nadejdzie moment, w którym będzie w stanie to zrobić, ale był również pewien, że do tego czasu jest jeszcze bardzo daleko.
Nie potrafiłby tego wszystkiego zrobić w tamtym momencie. Nawet myślenie o takim wyczynie przyprawiało go o mdłości.
Łukasz pomyślał o Sebastianie – o tym Sebastianie, który tak szalenie się cieszył na wizję zamieszkania razem z nim w Poznaniu. O Sebastianie, który przez ponad dwa ostatnie lata zmienił go nie do poznania. O Sebastianie, który wywrócił jego świat do góry nogami, który pomógł mu otworzyć się na innych i który go wspierał za każdym razem, kiedy tego potrzebował.
Łukasz pomyślał, że Sebastian zasługuje na to samo. Zasługuje na człowieka, który by odważnie przy nim stał, a nie kulił się w sobie za każdym razem, gdy padnie jakikolwiek cień podejrzenia odnośnie jego orientacji seksualnej. Zasługuje na człowieka, który by dokładnie wiedział, czego chce i który by bez względu na wszystko stawiał Sebastiana na pierwszym miejscu w swoim życiu. Sebastian nie zasługiwał na to, by grać drugie skrzypce. Sebastian zasługiwał na człowieka odważnego, pewnego siebie i zaradnego.
Łukasz próbował wymyślać różne warianty, jednak za każdym razem jeden wniosek przebijał się ponad wszystkie inne. On – Łukasz – po prostu nie był tym człowiekiem. Sebastian powinien mieć przy sobie kogoś, kto powiedziałby swoim rodzicom o tym, że jest gejem. Sebastian nie powinien przychodzić do domu swojego chłopaka, który przedstawia go jako przyjaciela.
Łukasz nie potrafił tego wszystkiego zrobić. Na samym początku, kiedy ich związek dopiero się zaczynał, Łukasza rozpierała pozytywna energia. Miał wrażenie, że może zrobić wszystko i powiedzieć wszystko. Po dwóch latach już tak nie było. Sprawa stała się poważna. To już dawno przestał być żart. Łukasz przestał być naiwny. Poznał wielu ludzi, usłyszał wiele historii. Zrozumiał, z czym mógłby się wiązać coming out i, nie ukrywajmy, bał się tego. Bał się płaczu, wrzasków, kłótni, przygniatającego poczucia winy i odrzucenia widocznego w oczach jego rodziny. Po dwóch latach słowa „jestem gejem” nie przechodziły mu przez gardło tak lekko, ponieważ się z nimi identyfikował. Wiedział dokładnie jak wielką lawinę skomplikowanych powiązań sprowadziłyby na niego te dwa wyrazy. Domyślał się skutków. To dla niego nie były już zwykłe, puste słowa. To była cała jego przeszłość, teraźniejszość i, co najważniejsze, cała jego przyszłość.
Łukasz już jakiś czas temu zrozumiał, że po prostu nie jest w stanie powiedzieć tego swojej rodzinie. I nie sądził też, by w najbliższej przyszłości ta sytuacja uległa zmianie. Nie umiał tego zrobić. Nie potrafił. I nie chciał.


Sebastian nie zasługiwał na takiego tchórza jak on.
*

Minął niemalże cały tydzień, nim Sebastian zdołał się umówić z Łukaszem na spotkanie. Dzień rozpoczął się ładnie. Słońce wychodziło zza chmur i grzało tak mocno, że można było odnieść wrażenie, że to Włochy, a nie Polska. Wrażenie jak najbardziej mylne, rzecz jasna.
Łukasz wyszedł z domu w dżinsach i koszulce z krótkim rękawem. Wtedy jeszcze wyglądało tak, jakby piękna pogoda miała się utrzymać co najmniej przez cały dzień. Niemniej jednak kiedy chłopak wyszedł z tramwaju i zaczął kierować się w stronę bulwaru, spostrzegł, że niebo zaczynały zasnuwać chmury, przysłaniając słońce. Okazało się, że bez gorących promieni, wcale nie było tak ciepło na zewnątrz, jak mogłoby się wydawać.
Na deptaku, w umówionym wcześniej miejscu, dostrzegł czekającego Sebastiana. Podmuch chłodnego powietrza przyprawił Łukasza o gęsią skórkę, jednak chłopak się nawet cieszył z tego faktu. Dzięki temu skupiał się na zimnie, a nie na tych wszystkich myślach, które już od kilku dni bombardowały jego głowę.
Łukasz pamiętał, co ostatnim razem wytknął mu Sebastian. Niezdecydowanie. I chłopak doszedł do wniosku, że Sebastian miał wtedy rację. To niezdecydowanie było przyczyną wielu jego problemów. Przez swoje niezdecydowanie Łukasz krzywdził swoich bliskich.
Przez kilka ostatnich dni Łukasz myślał nad wszystkim tak intensywnie, osiągając wrażenie, że zaraz coś rozsadzi mu czaszkę od środka. Jednak nie żałował tych godzin poświęconych rozważaniom. Zrozumiał dzięki temu, co należy zrobić. Nie miał pewności, czy zadecydował odpowiednio, jednak ta decyzja wydała mu się najbardziej słuszną, jaką mógł w tym czasie podjąć.
Musiał powiedzieć o tym Sebastianowi.


– Łukasz, a tobie to nie za gorąco? – Sebastian pokręcił głową z dezaprobatą, widząc Łukasza, obejmującego dłońmi swoje ramiona. Sam miał na sobie rozpinaną bluzę z kapturem, dzięki czemu nie straszny był mu chłodny wiatr.
– Jak wychodziłem z domu, było jeszcze ciepło – mruknął sucho chłopak, rozcierając sobie ramiona.
Sebastian miał szczerą nadzieję, że Łukasz rzuci mu jakąś ciętą, humorystyczną ripostę, jak zwykle, jednak najwyraźniej się przeliczył. Łukasz wyglądał na poważnie zamyślonego i nie był skory do żartów.
Sebastian westchnął cicho i zdjął swoją bluzę z ramion.
– Masz, ogrzej się – powiedział, podając ją swojemu chłopakowi.
– Nie, daj spokój – burknął Łukasz. – Zakładaj ją z powrotem, bo zmarzniesz.
– Nie zmarznę, idziemy do kawiarni, napijemy się czegoś ciepłego. A ty się wkładaj i nie marudź. Jeszcze się rozchorujesz. – Sebastian zarzucił mu bluzę na barki, nie przyjmując zwrotu.
Łukasz opatulił się nią, widząc już, że nie wygra ze swoim upartym chłopakiem. Ten gest był miły. Tak miły, że Łukaszowi znów zrobiło się cholernie przykro.
Sebastian był za dobry.
– Łukasz, co ci jest? – Jeszcze nim weszli do kawiarni, Sebastian posłał Łukaszowi zaniepokojone spojrzenie. Jego chłopak wyglądał na zmartwionego, albo nawet i kryło się za tym coś więcej. Wory pod oczami wskazywały, że miał trudności ze spaniem w ostatnich dniach. – Jeśli chodzi o tę naszą ostatnią… rozmowę… – zaczął niepewnie Sebastian, kiedy wreszcie odnaleźli odpowiednio oddalony od wejścia stolik i rozsiedli się przy nim. – Chciałem cię przeprosić. Byłem niesprawiedliwy i głupi po prostu. Nie powinienem tak na ciebie krzyczeć. W ogóle zapomnij, co wtedy mówiłem. To jakieś bzdury. Naprawdę, przepraszam cię za ten… cokolwiek to było.
Łukasz unikał patrzenia mu w oczy i był przeraźliwie markotny. Sebastian miał nadzieję, że uda mu się szybko naprostować sytuację, jakkolwiek zła by ona nie była.
– Nie musisz przepraszać – odparł jednak Łukasz, ku zdumieniu drugiego z chłopaków. – Ja… przemyślałem to sobie. Miałeś rację. Nie potrafię podejmować decyzji. Nie umiem dostrzec odpowiedniego momentu, by dokonać wyboru. Wszystko wiecznie przeciągam, robię uniki, zatajam fakty i ukrywam je. Miałeś rację, naprawdę.
Sebastian nie miał pojęcia, jak się zachować, co odpowiedzieć, w jaki sposób zareagować. Czuł, że Łukasz do czegoś zmierza. Intuicja podpowiadała Sebastianowi, że powinien to wszystko przerwać, jednak nie posłuchał jej. Pozwolił Łukaszowi kontynuować.
– I ja to wszystko przemyślałem. – Łukasz wyglądał na bardzo zmartwionego, zestresowanego i zdenerwowanego zarazem. Palce jego dłoni raz bębniły w blat stołu, raz splatały się ze sobą i plątały, rozplątywały i tak w koło. Sebastian zaczynał czuć strach, że to wszystko nie będzie mieć dobrego zakończenia.
– Sebastian, ja nie mogę tak dłużej żyć – wydusił wreszcie Łukasz drżącym głosem. – Pytałem rodziców, co sądzą o Poznaniu. Nie zgadzają się. Nigdy się na to nie zgodzą, przynajmniej póki nie powiem im, o co tak naprawdę chodzi. A chodzi o ciebie. Ale tego im nie powiem. Myślałem o tym… Ale nie mogę. Po prostu nie mogę.
Sebastian słyszał, że każde kolejne słowo sprawia Łukaszowi coraz większą trudność. On sam również odczuł to niemal fizycznie, jakby ktoś wziął młot i uderzył go prosto w serce. Podświadomie wiedział już, do czego to wszystko zmierza, ale był tak przerażony, że nie umiał w żaden sposób zareagować, przerwać Łukaszowi, powstrzymać go. Spojrzał mu jedynie prosto w oczy i dopiero wtedy dojrzał łzy spływające coraz obficiej po policzkach chłopaka. A Łukasz nawet nie próbował ich ocierać. Jedynie z całej siły objął lewą dłonią swą prawą dłoń, zaciśniętą w pięść, i kontynuował głosem, który drżał jeszcze mocniej niż chwilę temu.
– Nie umiem im tego powiedzieć, Sebastian. Wiem, że powinienem. Wiem, że zasługujesz na to, bym powiedział moim rodzicom, ale ja po prostu, cholera, nie potrafię. Ja bym ich tym skrzywdził. Rozsypał bym im życie w drobny mak, a ja tego nie chcę, rozumiesz? Nie chcę im tego zrobić – powiedział z naciskiem. – Nigdy nie będę chciał.
Sebastian w tym momencie po prostu musiał mu już przerwać.
– Łukasz, ja wiem, że związek na odległość to trudna sprawa, ale przecież Poznań nie jest tak daleko od Szczecina. Możemy się naprawdę często spotykać. A jeśli chodzi o twoich rodziców, to przecież jest jeszcze czas. Nie musisz im teraz niczego mówić. Spokojnie. – Sebastian nie był pewien, czy mówi to do swojego chłopaka, czy też po prostu próbuje uspokoić samego siebie.
– Nie – przerwał mu stanowczo Łukasz. – Nie mów tak. Nie rozumiesz, co właśnie powiedziałem? Ja nie potrzebuję czasu. Ja po prostu zdecydowałem, że im nie powiem. Nigdy. Nie chcę, by się ode mnie odwrócili. Nie jestem tak silny jak ty. Ja sobie sam nie poradzę. Potrzebuję ich – wyrzucił z siebie chłopak. – A ty… Ty powinieneś mieć przy sobie kogoś odważniejszego, niż ja. Zasługujesz na chłopaka, który będzie w stanie stanąć w centrum miasta i wykrzyczeć „kocham cię” na całe gardło, nie oglądając się na innych. Ja nigdy nie będę umiał tego zrobić. Znasz mnie przecież. Jestem niepewny, nieporadny, zamknięty w sobie i wiecznie oglądam się na innych. To się nie zmieni.
– Gadasz bzdury, Łukasz! – wykrzyknął Sebastian, nim zdążył to przemyśleć. – Jesteś inteligentny, zdolny i masz otwarty umysł. Słuchasz innych i cały czas się dzięki temu rozwijasz! Dlaczego się chcesz wycofać? Dlaczego wracasz do tego, jaki byłeś kiedyś?!
Łzy na policzkach Łukasza zdążyły już wyschnąć, ale jego oczy pozostały przerażająco puste. Chłopak jeszcze mocniej splótł swoje palce, jakby w ten sposób chciał wyładować część swoich emocji. Nie przynosiło to zbyt obiecujących skutków.
– Nie wracam, Sebastian. Ja taki po prostu jestem i zawsze byłem. Cała reszta to była jakaś mrzonka, marzenie. Ktoś, kim chciałem być, ale kim nigdy nie będę. Życie, jakie chciałbym wieść. Ale to niemożliwe. Nie dla mnie. Ale ty możesz to osiągnąć. Możesz tak żyć i powiem więcej. Powinieneś. Zasługujesz na to, by być z człowiekiem, który nie będzie bał się przedstawić cię swojej rodzinie. Jedź do Poznania, Sebastian, idź na wymarzone studia, baw się, imprezuj, znajdź sobie chłopaka, który będzie ciebie wart.
– O czym ty w ogóle mówisz, Łukasz?! – przerwał mu Sebastian, ale chłopak nie zareagował na to wtrącenie. Zamiast tego, kontynuował.
– Jedno ci jednak muszę przyznać. Potrafię brać sobie rady do serca. Powiedziałeś, że muszę się nauczyć podejmować decyzje. Miałeś rację. Uciekając od robienia tego, krzywdziłem bliskich sobie ludzi. Czas z tym skończyć. Wiem już, że nie mogę dalej okłamywać swojej rodziny, mówiąc im, że nikogo nie mam, ani też nie mogę okłamywać ciebie, budując wrażenie, że kiedykolwiek im o nas powiem. To koniec, Sebastian. Koniec z nami. Tak będzie lepiej dla wszystkich. I tak będzie lepiej dla ciebie.
Cisza, która się między nimi przedłużała, nie należała do najprzyjemniejszych. Żaden z nich nie ruszył się z miejsca nawet o milimetr, jednak odległość między nimi powiększała się w zdumiewającym tempie. Oddalali się od siebie o lata świetlne, a to wszystko w jednym mgnieniu oka. Sebastian nie potrafił wytrzymać tego ani chwili dłużej.
– Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! – Chłopak sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Jego umysł wypełniało tyle sprzecznych emocji, że nie umiał tego pojąć ani utrzymać się w ryzach. Złość, niedowierzanie, smutek, przerażenie, szok, wściekłość. Te i mnóstwo innych. Nie kontrolował już dłużej słów, które ślina mu niosła na język. – Jak możesz patrzeć mi prosto w oczy, mówiąc takie rzeczy?! Jak możesz tak po prostu obwieszczać koniec tego wszystkiego?! Jakby to nic nigdy nie znaczyło! Jakby ten cały czas, który spędziliśmy razem… te dwa lata… jakby tego nie było!
– Zapomnij o tym – przerwał mu Łukasz. – Tak będzie najlepiej.
– Zapomnij?! Może ty będziesz mógł zapomnieć! Może w ogóle ty już zapomniałeś, co?! – Sebastian nie miał pojęcia, w którym momencie wstał ze swojego krzesła i znalazł się przed Łukaszem, chwytając przód jego koszulki i potrząsając nim mocno. – A może od samego początku wiedziałeś, że tak się to skończy! Może nigdy nie chciałeś jechać ze mną do Poznania! Bo po co, prawda?! Musiałbyś wtedy zacząć myśleć samodzielnie, a ty tego nie umiesz! Biedny, mały Łukasz! Źli ludzie chcą go zmusić do podejmowania decyzji! – Sebastian nawet nie zauważył, kiedy jego ton stał się niemalże szyderczy. Gorzki.
– Podjąłem decyzję! – przerwał mu Łukasz gwałtownie. – Nie moja wina, że ci się ona nie podoba! I nie moja wina, że sobie ubzdurałeś, że jak podejmę decyzję, to będzie ona taka, jaką sobie wcześniej zaplanowałeś! Nigdy nie chciałeś, bym myślał samodzielnie! Zależy ci tylko na tym, bym myślał tak samo jak ty! Ale to moje życie i moje decyzje i to ja będę ponosił za nie odpowiedzialność, nikt inny! Chciałeś, bym szedł swoją własną drogą, więc nią idę. Założyłeś jednak, że to będzie droga, którą i ty kroczysz. Myliłeś się.
– Wiesz co, może i masz rację – warknął Sebastian szorstko. – Może próbowałem narzucić ci swoje własne zdanie, ale wiesz czemu? Bo najwidoczniej tobie myślenie po prostu nie wychodzi! Wystarczy popatrzeć! Zabrałeś się za podejmowanie decyzji i co? Od razu kicha! Dam sobie rękę odciąć, że przylecisz do mnie z płaczem, jak tylko trafią cię te wszystkie nieprzewidziane konsekwencje! Zgnijesz w życiu, którego nie chcesz, z osobą, której nie kochasz, w pracy, której nienawidzisz i to wszystko na garnuszku swoich rodziców! Chcesz tego?! To i niech tak będzie! Twoja decyzja, o wielki mędrcu! Ale kiedy zrozumiesz wreszcie, w co się wpakowałeś, nie przychodź wtedy do mnie, bo ja, w przeciwieństwie do ciebie, będę wiódł życie, jakie będę chciał! Będę ubóstwiał swoją robotę i znajdę sobie osobę, za którą nie będzie trzeba myśleć, bo sama sobie poradzi z poukładaniem własnego życia! W przeciwieństwie do ciebie!
– Widzisz? – odezwał się głucho Łukasz, wbijając wzrok w stół przed sobą. – Więc doszliśmy do takich samych wniosków. Jedź do Poznania, idź na studia i znajdź osobę, która będzie na ciebie zasługiwać. Bądź szczęśliwy. Żyj. Beze mnie. Ja nie jestem na tyle odważny, by o to wszystko zawalczyć.
Sebastian już jakiś czas temu puścił koszulkę Łukasza. Stał więc tylko przed nim i słuchał. Kiedy Łukasz skończył, Sebastianowi przez myśl przeleciały różne warianty odpowiedzi na jego słowa. Od uderzenia go w twarz, po wyjście z kawiarni. Wybrał wersję pośrednią.
Uderzył pięścią w stół, starając się pohamować swoje emocje. Zacisnął zęby, a gdy po kilku sekundach otworzył usta, wydobyło się z nich tylko gorzkie warknięcie.
– Świetnie, Łukasz. No skoro ty tak sądzisz, to pewnie jest prawda.


I to były jego ostatnie słowa. W następnej chwili wyszedł z kawiarni, nie patrząc już nawet na twarz swojego chłopaka.
Swojego byłego chłopaka.


KONIEC TOMU DRUGIEGO











Komentarze
naru dnia listopada 04 2012 17:39:29
Jejku to, juz jest ten koniec ehhh , ale za to zbilazmy sie wielkimi krokami do tomu 3 smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum