The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 20 2024 01:37:51   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Saga o poświęceniu 3
Rozdział Trzeci: Kłótnie z Tiarą Przydziału

Harry słuchał rozlegających się wokół niego pełnych zachwytu westchnięć, kiedy łódka pierwszorocznych przemierzała jezioro, kierując się w stronę Hogwartu. On też był zajęty badaniem zamku i musiał przyznać, że witano ich pięknym blaskiem rozpraszającym ciemności, które już wokół zapadły. Harry podejrzewał jednak, że wyglądał innych szczegółów niż reszta studentów. Oni wzdychali na widok okien i zaczarowanego sufitu w Wielkiej Sali, kiedy już do niej dotarli, oraz strzelistych wieżyczek, które w osobliwych miejscach przecinały horyzont. Harry oceniał grubość murów, szerokość okien i trzeszczący, błyszczący dym zaklęć, które widział dzięki treningowi. Pod tym kątem Hogwart wyglądał, jakby stał w ogniu, choć płomień nie pożerał kamienia, a powoli i nieprzerwanie piął się na sam jego szczyt, zmieniając po drodze kolory. Harry był pewien, że szkoły broni jeszcze wiele innych zaklęć, których nie jest w stanie zobaczyć. Jedne starsze, drugie młodsze, niektóre pewnie nałożone jeszcze przez samych założycieli.
Ale czy one wystarczą? Czy w tych murach Connor będzie bezpieczny, jeśli śmierciożercy przypuszczą atak? Albo sam Voldemort? Co, jeśli zdarzy się jakiś wypadek i świat zostanie pozbawiony Chłopca, Który Przeżył, zanim ten dostanie szansę zadania ostatecznego ciosu?
Zasępiony Harry nie zauważył, że łódka się już zatrzymała, póki Connor go nie szturchnął, dając znać, że czas zejść na brzeg. Wysiadł, ale to trening trzymał go blisko brata, nie uwaga czy wyczekiwanie. Wiedział o wszystkich tematach poruszonych w przemowie, którą ktoś - z tego, co słyszał, była to wicedyrektorka McGonagall, przyszła głowa jego domu - próbował wbić uczniom do głów. Wiedział o Tiarze Przydziału i duchach wędrujących przez pokój gościnny, a także o mieszaninie narastającego oczekiwania i nerwów, rozpraszającej jego uwagę, którą starał się poświęcić zaklęciom wewnątrz zamku.
Nie był jeszcze pewien, na ile może ufać Hogwartowi. Póki tego nie ustali, będzie miał go na oku.
- Chyba się nie boisz, co?
Harry zamrugał i odwrócił się, jak tylko się upewnił, że pytanie zostało skierowane do niego. Nie wiedział, co wywnioskować z tonu, póki nie zauważył stojącego obok Malfoya, który patrzył na niego intensywnie. Czy Malfoy się droczył? Zadał poważne pytanie? Pytał z podziwem? Jego oczy i głos nie dawały żadnej podpowiedzi. Harry poczuł ulgę. Wolałby nie widzieć zbyt gładkiego nawiązania przyjaźni między Connorem a potencjalnie przyszłym śmierciożercą.
- Nie - odpowiedział, po czym zwrócił się z powrotem do drzwi.
Ruszyli przed siebie, co powstrzymało Malfoya od zadawania mu kolejnych pytań. McGonagall przeprowadziła ich pod zaczarowanym sufitem, ponad kamienną podłogą, pomiędzy zaciekawionymi spojrzeniami zarówno profesorów, jak i studentów. Harry słyszał niekończące się westchnięcia, nawet kiedy Tiara zaczęła śpiewać, i zastanawiał się, co tak wszystkich zachwyca. Jedynym oszałamiającym, a przez to interesującym zjawiskiem były linie zaklęć, które tańczyły w dół z sufitu i owijały się niczym trujący bluszcz wokół stołów uczniów. Znał tylko jedno czy dwa z nich, a i one były używane tylko do uspokajania myśli, które mogłyby zaowocować wymianą morderczych zaklęć. Będzie musiał nauczyć się pozostałych.
- Abbott, Hanna!
Harry patrzył, jak dziewczynka drepcze przed siebie, wkłada Tiarę na głowę i zostaje przydzielona do Hufflepuffu. Pokiwał głową. Tiara Przydziału działała dokładnie tak, jak mówili mu rodzice, nie stanowiła więc żadnego zagrożenia. Przechylił się lekko, patrząc na zielone ślady powstałego z zaklęcia węża, owiniętego wokół stołu Ślizgonów. Zastanawiał się, jak ono mogło działać. Jego cechy były charakterystyczne dla zaklęć defensywnych, ale ostre boki sugerowały użycie ofensywne.
Zwrócił swoją uwagę z powrotem na Przydział tylko dlatego, że pomiędzy "Granger Hermiona!" i ogłoszeniem Tiary minęło już naprawdę dużo czasu. Harry pochylił się do przodu zaciekawiony i zobaczył, jak dziewczynka siedzi twardo na stołku, wciąż mając na głowie Tiarę. Słyszał ciche mamrotanie i pomyślał, że pewnie się z nią wykłóca.
- GRYFFINDOR! - krzyknęła Tiara.
Granger odłożyła ją z powrotem na stołek i oddreptała na bok, bardzo z siebie zadowolona. Harry ukrył swój uśmiech. Więc będzie w domu Connora. Miał nadzieję, że się zaprzyjaźnią. Ktoś tak zdeterminowany mógł być dobrym sprzymierzeńcem. Nie kojarzył jej nazwiska z żadną czarodziejską rodziną, co znaczyło, że urodziła się wśród Mugoli, a to dawało jej jeszcze więcej powodów niż innym, by stanąć po stronie Connora.
Zwrócił też uwagę, kiedy wywołano znane mu nazwisko, i był niezwykle rad, kiedy Neville Longbottom został przydzielony do Gryffindoru. Lily opowiedziała mu ponurą historię o tym, jak rodzice Neville'a zwariowali po nieustannych Cruciatusach rzucanych przez Lestrange'ów. Harry miał nadzieję, że ich odwaga przeszła na syna. Wyglądało na to, że owszem.
Malfoy trafił do Slytherinu. Harry wcale nie był zaskoczony. Nie rozumiał natomiast, czemu Malfoy postanowił rzucić zarozumiały uśmieszek w jego kierunku, kiedy zmierzał w stronę stołu Slytherinu, ani czemu nie spuszczał go z oka, póki Harry nie skrzywił się i odwrócił.
Wreszcie nadszedł wyczekiwany moment.
- Potter, Connor!
Szepty zaczęły się niemal natychmiast. Harry zauważył, że jego brat się zarumienił i nieco potknął w drodze do Tiary, jakby tego wszystkiego nie oczekiwał. Oczywiście, że oczekiwał, ale co innego sobie coś wyobrażać, a co innego usłyszeć, pomyślał Harry z sercem do bólu przepełnionym sympatią.
Na szczęście Connor dotarł do stołka mimo rozlegających się wkoło głosów.
- To naprawdę on?
- Ten Connor Potter?
- Widzicie jego bliznę?
- Sam nie wiem, myślałem, że będzie większy...
Connor włożył Tiarę na głowę i zamknął oczy. Harry widział, jak wargi brata poruszają się i dobrze wiedział, w jaki sposób próbował się uspokoić. Po chwili zamarł, a Harry wiedział, że Tiara przemawia do jego głowy.
Trwało to bardzo krótko, tak jak Harry sądził, ale przez ten moment Harry czuł się, jakby ostre pazury wędrowały wzdłuż jego kręgosłupa, powodując dreszcze.
- GRYFFINDOR!
Wrzawa wybuchła w Sali - wiwaty ze stołu Gryffindoru, krzyki pełne ulgi ze wszystkich innych, wyłączając Slytherin. Harry pokiwał głową, kiedy Connor zdjął Tiarę z głowy, szczerząc się. Oczywiście, że był z gruntu dobry. Przecież miał pokonać Voldemorta, prawda?
Ale miło było usłyszeć, że przeczucia rodziny były bezbłędne, pomyślał Harry.
Connor usadowił się przy stole Gryffindoru, po czym obrócił się i wyszczerzył do swojego bliźniaka. Harry uśmiechnął się do niego i ruszył przed siebie, kiedy McGonagall wywołała jego imię.
Tiara osiadła mu na uszach i zachichotała mu w głowie.
Wydaje ci się, że wiesz już, do jakiego domu pójdziesz, co?
Tak mi się wydaje, odparł spokojnie Harry. Jego matka mówiła mu, że mógł myśleć, a Tiara i tak go usłyszy. To była cenna rada, bo jego wrogowie mogliby coś zyskać, gdyby usłyszeli prywatne myśli Harry'ego, gdyby musiał wypowiedzieć je na głos. Pójdę do Gryffindoru, żeby ochronić mojego brata.
Ty chcesz trafić do Gryffindoru, poprawiła go Tiara. Co nie znaczy, że nie pasowałbyś lepiej do innego domu.
Harry doznał dziwnego i nieprzyjemnego uczucia, jakby cały najeżony kolcami pokój kręcił się wokół niego, zupełnie jakby Tiara na chwilę przełożyła jego zmysł wzroku do innej części mózgu, kiedy penetrowała jego wspomnienia.
Nikt nie może podważyć twojej lojalności, powiedziała wreszcie. Albo odwagi - ile dzieci byłoby gotowych umrzeć za własnego brata w wieku jedenastu lat?
Z jakiegoś powodu zabrzmiało to smutno, ale Harry nie miał okazji zapytać o to Tiary.
Albo twojej inteligencji, skoro już o tym mowa. W tak młodym wieku znasz już tyle zaklęć. Ale co trzyma cię w kupie, panie Potter, to twoja przebiegłość, twoja troska, twoja zdolność do ukrywania tego, kim naprawdę jesteś, i twoja determinacja w drodze do celu. Myślę, że kryjesz się lepiej, niż większość ludzi kiedykolwiek zdoła się tego nauczyć, dodała ponuro.
Harry'ego nie obchodziło ostanie zdanie, myślami zmierzał już do kolejnego.
Ale chyba nie chcesz mnie umieścić w...
- SLYTHERIN! - krzyknęła radośnie Tiara.
Przez chwilę Harry czuł straszną potrzebę wykłócenia się o to. Miał trafić do Gryffindoru, tam przecież należał, tam przecież planowali, że trafi. I jak miał teraz chronić swojego brata, skoro nie będzie go widział przez większą część dnia? Tiara wiedziała o tym wszystkim, a mimo to umieściła go w innym domu. Harry chciał wrzeszczeć i krzyczeć. Pierwszy raz od lat miał ochotę nawet zapłakać.
Ale szybko zdusił w sobie ten impuls i wcisnął go do małego, sekretnego pudełka swoich prywatnych myśli. Nie, nie będzie protestował. To by zwróciło na niego uwagę. Poza tym nawet z tej sytuacji można wyciągnąć korzyści. Będzie miał dostęp do dzieci, które mają największe szanse na przynależność do przeciwnej strony. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie w stanie udawać, iż jest jednym z nich, ale być może zwykła bliskość i znajomość sprawi, że zrobią się w jego pobliżu nieostrożni.
Zdjął Tiarę i zobaczył, że na sali zapadła martwa cisza, tak jak oczekiwał. Harry zmusił się do zachowania spokoju i skierował się w stronę stołu Ślizgonów. Podejdzie tam, milczenie się przeciągnie, a potem wrócą do przydzielania. Miał gorącą nadzieję, że wszyscy uznają to za coś nieznacznego. W końcu inni uczniowie czekali dalej na przydział. Jeśli Connor...
I wtedy przełamano ciszę.
Harry patrzył, jak Draco Malfoy wstaje i zaczyna klaskać. Robił to tak nonszalancko, jakby takie sytuacje przydarzały mu się codziennie, i nie spuszczał oczu z Harry'ego, jak gdyby nie obchodziło go, jak bardzo zwraca teraz na siebie uwagę. Kilku innych Ślizgonów poderwało się i przyłączyło, ale Harry był odprowadzany głównie pod ostrzałem tej jednej pary klaszczących dłoni, przez które całe to żałosne przedstawienie zapadało wszystkim w pamięć bardziej niż powinno.
I wtedy Malfoy miał jeszcze czelność przesunąć chłopca, który siedział obok niego, i wskazać puste miejsce obok siebie. Harry zajął je, cały czerwony ze wstydu, bo podejrzewał, że gdyby próbował go unikać, to Malfoy zrobiłby coś jeszcze bardziej dramatycznego i niedorzecznego w imię... czego?
- Tak cię bawi wystawianie mnie na pośmiewisko? - syknął do niego.
Usłyszał, że sortowanie wreszcie zostało wznowione. Czuł również na sobie wzrok brata dochodzący od strony stołu Gryfonów. Nie sądził, że ma odwagę spojrzeć Connorowi w oczy już teraz, więc musiało mu wystarczyć łypanie spode łba na Malfoya, który z kolei oparł się wygodnie i uśmiechał do niego leniwie.
- Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wprawiam cię w zakłopotanie - wycedził Malfoy. - Po prostu witałem świeżo wybranego Ślizgona. Wygląda na to, że twoje niewyszukane maniery nie obejmują przyjaznego powitania? Szkoda. Najwyraźniej nie jesteś człowiekiem, za jakiego cię brałem.
Uśmiechnął się szeroko i bezczelnie, czekając na reakcję Harry'ego. Ten wyczuwał wyraźnie przynętę, ale nie miał innego wyjścia, niż powiedzieć coś, co zadowoli Malfoya. Odetchnął głęboko i zdobył się na wymuszony uśmiech.
- Wybacz. Źle cię zrozumiałem. Myślałem, że zostanę przydzielony do Gryffindoru jak mój brat.
Malfoy pochylił się w jego stronę, sugerując poufałość, której jeszcze między nimi nie było.
- Bliźniaki często się różnią między sobą - wyszeptał. - Przynajmniej ja tak zawsze uważałem. Do tego już od spotkania w pociągu wiedziałem, że trafisz do Slytherinu.
Harry odwrócił wzrok i przełknął ślinę.
Szlag. Co zrobiłem nie tak?, pomyślał nieszczęśliwy. Co jest we mnie takiego... Ślizgońskiego, że może to zobaczyć obcy mi człowiek? Czemu nikt w domu o tym nie wspomniał?
Wciąż nie miał ochoty podnosić wzroku, nawet gdy Ron Weasley został przydzielony do Gryffindoru, więc zerknął w stronę stołu, za którym zasiadali profesorowie. Kiwnął ponuro głową, kiedy zobaczył, że, zgodnie z jego oczekiwaniami, przygląda mu się Severus Snape, głowa domu Slytherina. Ojciec powiedział Harry'emu o szkolnej rywalizacji między Huncwotami i Snapem, kiedy jeszcze chodzili do Hogwartu, ale wspomniał także o długu czarodzieja, który Snape był winny Jamesowi, oraz o tym, że ten nieprzyjemny, sarkastyczny i krytykujący wszystkich człowiek był członkiem Zakonu Feniksa. Snape pomoże chronić Connora, ale raczej nie ułatwi mu życia. Nie wyglądał też na zadowolonego z faktu, że ma w swoim domu Pottera.
Harry gwałtownie syknął. Bolała go głowa. Podniósł rękę i potarł bliznę, po czym zamrugał, gdy opuścił dłoń i zobaczył, że jest cała we krwi. Zaskoczony, schował ją pod stół.
Oczywiście Malfoy spróbował go złapać za nadgarstek.
- Pokaż.
- Nie! - powiedział Harry, wyrywając się.
Był zakłopotany i zagubiony. Potrzebował choć odrobiny domowej atmosfery, więc podniósł wreszcie wzrok i spojrzał przez salę na stół Gryfonów, gdzie sam powinien być, gdzie Connor i Ron siedzieli ramię w ramię.
Connor patrzył na niego, zupełnie jakby nie przestał od chwili przydzielenia Harry'ego. Miał wielkie oczy i nie przestawał kręcić głową. Harry wzdrygnął się i odwrócił z powrotem. Po raz pierwszy w życiu zobaczył na twarzy brata oskarżenie o zdradę.
Odetchnął głęboko, ignorując przemowę dyrektora Dumbledore'a i jedzenie, które się pojawiło, przynajmniej do chwili, w której Malfoy nie pochylił się ze słowami:
- Wszyscy stwierdzą, że się dąsasz, jeśli czegoś nie zjesz, wiesz?
Nie mogę sobie na to pozwolić, pomyślał Harry. Nie mogę ściągać na siebie uwagi. Jeśli ludzie zaczną za dużo o mnie myśleć, to Connor nie dostanie całej potrzebnej mu uwagi. Muszę się opanować.
Przypomniał sobie słowa matki. "Jesteś błyskawicą. Uderzasz szybko i mocno i nie pozostawiasz po sobie żadnych śladów. Connor jest sercem. Chroń jego niewinność, Harry. Upewnij się, że do samego końca pozostanie czysty i bez skaz."
Harry pozwolił sobie na jeszcze jeden niespokojny, głęboki wdech, po czym zaczął jeść. Mógł to zrobić. To było tylko kolejne wyzwanie, które musiał podjąć jako obrońca Connora. Nikt nigdy nie mówił, że to będzie łatwe. Harry trenował, narzucając sobie kolejne wyzwania i radząc sobie z nimi, póki nie zniknęły. Z tym też sobie poradzi.
- Soku z dyni, Harry?
Malfoy zwrócił się do niego po imieniu? To było coś nowego. Ale zdołał kiwnąć głową, uśmiechnąć się i nawet odpowiedzieć:
- Dziękuję, Draco.
Draco nalał mu soku. Harry nie próbował już zerkać w stronę stołu Gryfonów. Wyjaśni Connorowi, że samo przydzielenie go do domu Slytherina nie znaczy, że zmieniły się jego cele życiowe, ale zrobi to jutro, jak nie będzie wokół tylu ludzi.




Draco nie był głupi. Widział krew wypływającą z blizny Harry'ego. Nie przeoczył paniki, jaka pojawiła się na jego twarzy, gdy Tiara ogłosiła jego przydział do Slytherinu, ani sposobu, w jaki patrzyli na niego brat, Snape i Weasley - jakby wyrosła mu druga głowa.
Dracona to nie obchodziło. Oczekiwanie osładzało mu każdy kęs posiłku i każdy wykonany ruch, zwłaszcza teraz, kiedy wreszcie sprawił sobie odpowiednio potężne tarcze, które chroniły go przed czystą mocą Harry'ego. Z opowieści ojca wiedział, czego oczekiwać po Hogwarcie i znał standardy, które powinien spełniać jako Malfoy. Wiedział, że Chłopiec, Który Przeżył również idzie do Hogwartu i, biorąc wszystko pod uwagę, wcale nie będzie zaskoczony, jeśli ten przeklęty, gryfoński gnojek skończy jako jego zaciekły wróg. Spodziewał się, że przez jakiś czas Hogwart będzie go bawił, ale na dłuższą metę oczekiwał śmiertelnej nudy.
Nikt nie wspomniał mu o Harrym. Z tego, co Draco wiedział, jego ojciec nie uznawał nawet istnienia drugiego bliźniaka jako czegoś godnego uwagi.
Ale jest, pomyślał, nalewając soku z dyni, by mieć wymówkę do dalszej obserwacji Harry'ego. Jest potężny i zachowuje się, jakby nie zdawał sobie z tego sprawy. Z całą pewnością nie spodziewał się trafić do Slytherinu, co znaczy, że sam siebie za dobrze nie zna. Jestem o krok do przodu przed Harrym, Potterem i chyba nawet przed Snape’em. Nie wiem, jak to się dalej potoczy, ale zapowiada się niezły ubaw










Komentarze
naru dnia wrzenia 22 2012 20:06:52
boskie...dawno nie czytalam az tak dobrego ficka smiley ciekawe, ciekawe smiley
kkohaku dnia wrzenia 28 2012 01:50:11
Rzadko czytam ficki, ale ten jest napisany ciekawie i wciąga smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 50% [1 Gos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 50% [1 Gos]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum