The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 11:37:28   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Zaparz mi herbatę 18
Rozdział ósmy - Obietnice, których nie chciałbym spełnić.


Myślenie i analizowanie nigdy nie było mocną stroną Roberta i chłopakowi to nawet nie przeszkadzało. Nie przepadał za Łukaszem i Sebastianem, bo zupełnie nie potrafił pojąć, jak facet może spać z facetem, jednak mimo to nic w związku z tym nie robił. Rzucanie uszczypliwych tekstów nie było w jego stylu, a przynajmniej robienie tego zbyt często. Poza tym nie chciał podpaść Anecie. Ona ich lubiła, czego Robert nie potrafił zrozumieć. Ale też nie musiał się z nią zgadzać we wszystkim. Nie miał problemu z jej znajomymi, zwłaszcza że z oczywistych względów żaden jej nie podrywał, chociaż nie przepadał, kiedy Aneta chciała go w to wszystko wciągnąć. Jak na przykład w Sylwestra.
– Uważam, że jednak powinniśmy tam iść – uznała na kilka dni przed imprezą. – Tam musi być chociaż jedna dziewczyna, bo jak się w jednym pomieszczeniu znajdzie piątka facetów, w tym dwóch, którzy po pijanemu mogą zechcieć się niepostrzeżenie pocałować, to skończy się jako jedno wielkie pole bitwy – oceniła. – Jeśli jesteśmy ich przyjaciółmi, musimy pomóc.
– Ja się tam nigdy nie deklarowałem – wtrącił ostrożnie Robert. Co jak co, ale on ich przyjacielem na pewno nie był a i nie miał nawet takich ambicji.
– Jak chcesz – fuknęła blondynka i Robert już wiedział, że na jego niewidzialnej liście wykwitł ogromny minus i raczej prędko nie zniknie. Chłopak nie lubił, kiedy jego dziewczyna była wkurzona.
– Okej, w porządku, co tylko chcesz. – Robert podniósł przed siebie ręce w geście „poddaję się". Z doświadczenia wiedział, że to jedyny sposób, by nie wywołać długotrwałej kłótni.
– Świetnie. Uwielbiam cię!
Robert oczywiście wiedział, że znowu go ustawiała jak chciała. No ale przynajmniej dostał buziaka na pocieszenie.
*
– O, jednak jesteście – zdumiał się Łukasz, widząc u Sebastiana Anetę i Roberta. – Przemek, Dominik, Oskar, a to Aneta, Robert i Sebastian. – Chłopak szybko przestawił sobie towarzystwo, wskazując wszystkich po kolei dłonią.
Robert pomyślał, że chyba nie tylko Łukasz jest w tej rodzinie gejem, a przynajmniej takie właśnie odnosił wrażenie, patrząc na Oskara. Jaki normalny chłopak nosi rurki? No, muzykom można to akurat wybaczyć, ale tak na co dzień? I jeszcze takie jaskrawe? Robert nie włożyłby spodni w kolorze trawiasto zielonym choćby miało go to kosztować życie. Chyba, że w jakimś kabarecie, ale na pewno nie na co dzień. Wąskie spodnie podkreślały szczupłe ciało Oskara. Całe szczęście, że nie miał do tego obcisłej koszuli, bo Robert chyba nie wytrzymałby tego natężenia homoseksualizmu w jednym pomieszczeniu. Czerwony T-shirt z czarnym nadrukiem jakoś dało się znieść. Robert zaczął naprawdę doceniać fakt, że zarówno Łukasz jak i Sebastian na pierwszy rzut oka zupełnie nie wyróżniają się z tłumu. A przynajmniej nie swoim ubiorem.
– Hej. – Oskar przywitał się z każdym po kolei z nieśmiałym uśmiechem. Dziwne. Z tego, co Łukasz raz po raz wspominał, Oskar raczej nie należał do ludzi, którzy chodzą ze spuszczonymi oczami.
– Cześć! – Dominik był weselszy, ale paradoksalnie wcale nie przypadł Robertowi bardziej do gustu. Spojrzenie, jakim obdarzył Anetę, mierząc ją od stóp do głów, szybko zniechęciło do niego jej chłopaka. Zerknął więc na Dominika z wyuczoną miną „ona jest moja i łapy precz!”. Żeby nie było wątpliwości, Robert objął Anetę ramieniem.
– Siema. – Przemek wydawał się być spoko. Ot, po prostu. Nie krzywił się, nie taksował Anety żarłocznie wzrokiem, a po prostu uśmiechnął się serdecznie do obojga i uścisnął im ręce.


Kuzyni Łukasza przyjęli Sebastiana podobnie. Ot, człowiek, znajomy ich kuzyna, posiedzą u niego, pogadają, pośmieją się, będzie fajna zabawa, a potem wyjdą i tyle go widzieli. Może jeszcze los ich kiedyś ze sobą zetknie i będą mieli kompana do picia. Nie więcej.
Oczywiście wszyscy trzej się cholernie w tym osądzie pomylili.


Aneta czasami mówiła, że Robert jest człowiekiem bardzo prostym. Robertowi zaś zupełnie to nie przeszkadzało, ponieważ nigdy nie miał aspiracji do bycia kimś skomplikowanym. Złożonej osobowości nie uważał za zaletę. Jeśli mówił „tak” to miał na myśli „tak” i nie uznawał sytuacji, w jakiej miałoby być na odwrót. Po co sobie komplikować życie?
Cieszył się, że ma Anetę. On sam nie rozumiał wielu rzeczy, więc jego dziewczyna pomagała się mu odnaleźć w gąszczu niezrozumiałych ludzkich zachowań. Czasami uważał, że Aneta przesadza. Dziewczyna lubiła reagować bardzo emocjonalnie. Robert starał się ją wtedy hamować.
Funkcjonowali jak dobrze naoliwiona maszyna (przynajmniej według Roberta, bo Aneta wolała używać bardziej romantycznych metafor). Chodzili ze sobą od gimnazjum i zdążyli się już do siebie przyzwyczaić. Kłócili się średnio co miesiąc – nietrudno dociec dlaczego – ale godzenie się nigdy nie trwało długo.
Ich rodzice dowiedzieli się niemalże od razu o ich związku, więc Robert nie umiał ocenić, czy ukrywanie się byłoby uciążliwe. Z pewnością nie łatwe. Nie wgłębiając się w wywody emocjonalne, Robert po prostu nie chciałby się kryć ze swoim uczuciem. W końcu to tak, jakby wstydził się Anety!
Czasami rozmyślał nad związkiem Łukasza i Sebastiana. Ich sytuacja była tak niecodzienna, że Robert wręcz nie mógł się powstrzymać. Nigdy wcześniej nie myślał o homoseksualizmie, bo po co? Nawet jeśli gdzieś ktoś coś wspomniał, to jednak nie były to zbyt pochlebne opinie. Tym razem jednak nie dało się nie myśleć, bo przecież wszystko działo się praktycznie przed jego nosem. Opinii o „normalnym” Sebastianie nie zdążył sobie nigdy wyrobić, bo chłopak wyjątkowo szybko zdecydował się na coming out. „Normalnego” Łukasza Robert znał jednak dużo wcześniej. Normalnego, czyli kiedy jeszcze nie wiedział, że Łukasz również gra w innej lidze.
Robert musiał obiektywnie przyznać, że nie widział kompletnie żadnej różnicy w Łukaszu „przed” i „po”. A przynajmniej nie takiej rzucającej się w oczy. Łukasz wciąż nie wyróżniał się ubiorem ani zachowaniem, wiecznie chodził z nosem w szkicowniku, nadal był nieco nieśmiały. Chociaż, jak się nad tym zastanowić, to ostatnie się akurat zmieniło dość znacząco. Łukasz był zdecydowanie bardziej wesoły i otwarty, niż kiedy go Robert poznał. Uśmiechnięty, wyluzowany, pewny siebie – aż miło było z nim usiąść i pogadać, bo zawsze się człowiekowi przy nim poprawiał humor. Tak jak i przy Sebastianie. A najbardziej to przy nich obu.
Byli w porządku. Kiedy Robertowi zdarzało się zapominać o tym, że oni są razem, to naprawdę bardzo miło spędzał z nimi czas. Uśmiechnięci, pełni energii – w takim towarzystwie można było odnaleźć chęć do życia.
Stanęło na tym, że Robert wciąż nie trawił homoseksualistów. Po prostu na tę dwójkę przymykał oko.


– Robert, żyjesz? – Jakaś ręka pojawiła się przed nosem chłopaka i zaczęła wykonywać ruch drgający w fizycznym rozumieniu tego pojęcia. Chłopak zamrugał oczami.
– Zamyśliłem się – wyjaśnił wolno.
Aneta zaśmiała się życzliwie.
– To dobrze o tobie świadczy! Sebastian pytał, czy chcesz grać?
– W co?
– Skąd mam wiedzieć? Pewnie w jakąś grę! – odparła Aneta, nie przejmując się zupełnie faktem, że jej odpowiedź zupełnie nic Robertowi nie dała. Chłopak się więc musiał sam pofatygować i spytać, o co konkretnie chodzi.
Sylwester mijał w miłej i spokojnej atmosferze, a przynajmniej tak się zdawało Robertowi. Nie podobało mu się co prawda spojrzenie, jakim obdarzał Anetę Dominik, jednak poza tym wszystko było w porządku. Na początku atmosfera była nieco drętwa, ale przy drugim piwie wszyscy już byli rozluźnieni, więc i jakoś milej płynął czas.
Siedzieli na parterze, w dużym pokoju. Kuchnię odwiedzano raz po raz, żeby sięgnąć po coś do jedzenia. Ewentualnie też po to, żeby zamienić z kimś słówko na osobności.
– Jeśli Dominik nie przestanie się na ciebie gapić, to mu wpieprzę – oznajmił Robert, kiedy wraz z Anetą poszedł po picie.
– To nie o mnie tu chodzi. – Aneta machnęła lekceważąco ręką.
– Że co proszę? – Robert zdumiał się szczerze, bo według niego jeśli ktoś się na Anetę gapił, to raczej nie chodziło o nikogo innego. Jak się okazało, dziewczyna miała jednak inną teorię.
– Dominik chce wnerwić Przemka – wyjaśniła cierpliwie.
– A jak to się ma do gapienia się na twój dekolt? – warknął Robert z irytacją.
– Nie mam bladego pojęcia, ale na pewno chodzi o coś między nimi – odparła blondynka.
– To świetnie, bardzo mi tym pomogłaś – prychnął chłopak. – Więc jak? Mam w takim razie wpieprzyć im obu? Nie ma sprawy! – Brunet rozłożył ręce.
– Nie! Trzeba się dowiedzieć, o co chodzi! – Aneta wywróciła oczami, a po jej wypowiedzi chłopak niemalże zrobił to samo. Czyżby jego dziewczynie znów się uaktywniła ochota na zabawę w małych agentów? No naprawdę! Dałaby sobie już spokój z tą wszechobecną psychoanalizą.
– I co zamierzasz zrobić? – zapytał zrezygnowany Robert.
Blondynka uśmiechnęła się tajemniczo.
– Nic. Tylko stać tu i podsłuchiwać – zaśmiała się cicho, podchodząc chyłkiem do drzwi.
*
– Co im jest? – zapytał zdumiony Sebastian, kiedy wraz z Łukaszem poszli na moment na górę, żeby zobaczyć cóż znowu zdewastował Mruczek.
– Nie mam pojęcia – odparł szczerze Łukasz. – Ale cała trójka wygląda, jakby mieli się zaraz na siebie rzucić z pięściami – mruknął.
– Oskar na Dominika, Przemek też na Dominika, a Dominik na ich obydwu. Pokłócili się wcześniej?
– No Przemek z Dominikiem to mogli, bo przecież razem mieszkają, ale Oskar? Wiedziałbym przecież.
– Przemek i Dominik to bracia, tak? – upewnił się Sebastian.
– Tak, tak. Więc oni mogą się kłócić dwadzieścia cztery na siedem. Ale ostatni raz jak się we czwórkę spotkaliśmy to między Dominikiem i Oskarem było w porządku… chyba – westchnął Łukasz. – Szczerze, nie mam pojęcia o co chodzi – przyznał.
Sebastian chrząknął cicho, zastanawiając się, jak ubrać w słowa swoje myśli.
– A Oskar to tak zawsze? – zapytał wreszcie prosto z mostu.
– Hm… – Łukasz w pierwszej chwili nie wiedział jak zareagować. – Chodzi o jego ubiór?
Sebastian kiwnął enigmatycznie głową.
– No, ma już tak od dłuższego czasu – odparł Łukasz.
– Może o to chodzi? – zasugerował Sebastian. – Rurki, kolorowe pasemka we włosach, grzywka na bok. Widać, że paznokcie też miał pomalowane, ale niedawno zmył. I nie zdziwiłbym się, gdyby miał w kosmetyczce kredkę do oczu… – wymieniał długowłosy. – Gdybym go spotkał na jakiejś imprezie, od razu bym myślał, że jest gejem – dodał.
Łukasz skrzywił się, ale nie zaprzeczył. Nie było jak. Jego kuzyn naprawdę obleciał wszystkie subkultury po kolei i ostatnio stanął na niezdefiniowanym, emo-gotho-metroseksualnym czymś. Przestał się co prawda deklarować jako gej, jednak nadal lubił się wyróżniać. I nie wszystkim się to podobało.
– Nie mam pojęcia, być może masz rację – odparł z dystansem Łukasz. – Coś czuję, że już niedługo będzie wielkie BUM między nimi i się dowiemy, o co chodzi.
– Przy nas na pewno nie zaczną się kłócić… – zauważył Sebastian.
– Aneta i Robert też wyszli – spostrzegł Łukasz, ze schodów zerkając na wejście do kuchni.
– Podsłuchujemy? – zapytał od razu Sebastian.
– No ba!
*
Kiedy w pokoju zostały tylko trzy osoby, Przemek od razu odrzucił joystick na poduszkę i zwrócił się wściekle do brata:
– Pohamuj się człowieku, no kurwa! Ty myślisz, że to nie widać, jak się na nią gapisz?!
– A co, zazdrościsz mi? – zaśmiał się Dominik, zupełnie olewając brata.
– Wal się! – warknął Przemek. Powiedzieć, że był na Dominik zły, to mało. Był wręcz wściekły. – Jesteś obrzydliwy!
Tym razem pucułowaty chłopak nie puścił uwagi mimo uszu.
– Nie masz prawa mnie oceniać, panie święty! – krzyknął rozeźlony. – Moja sprawa z kim chodzę i na kogo się gapię!
– Gówno prawda! To też moja sprawa, jeśli mój brat ma czelność umawiać się z dwoma dziewczynami jednocześnie! A każdą inną jeszcze pożera wzrokiem! Wstydu nie masz! – wykrzyczał Przemek. Nerwy miał napięte jak struny od czasu, kiedy się o wszystkim dowiedział, ale aż do tego momentu nie pozwolił sobie na otwarte wyrażenie swoich uczuć.
– Och, wydało się! – zaśmiał się Oskar wrednie, zerkając w stronę Dominika. – Ktoś tu nie umie się hamować…! – zanucił bynajmniej nie wesoło.
– Nawet się nie odzywaj! – zgasił go prędko Dominik. – Jesteś ostatnią osobą, która może mi prawić morały!
– Dlaczego? JA jestem na tyle przyzwoity, że nie zniżyłbym się do oszukiwania ludzi, na których mi ponoć zależy!
– Nie ponoć, tylko naprawdę! – syknął blondyn. – I nie używaj słowa „przyzwoity”, bo w twoich ustach brzmi to jak obelga!
– Czym moje usta się różnią od twoich?! Przynajmniej potrafię szanować ludzi! – krzyknął Oskar, zaciskając gniewnie pieści.
– Może tym, że jest na nich błyszczyk?! – prychnął Dominik. – I, proszę cię, daruj sobie wywody o szacunku, bo to, jak się ubierasz, kompletnie przeczy definicji tego słowa.
– Dominik, ja cię proszę…! – wtrącił groźnie Przemek, ale Oskar odezwał się mimo wszystko.
– Że co proszę? A co ty masz do mojego ubioru?! W przeciwieństwie do ciebie, ja się chociaż znam na modzie i odróżniam bluzkę od worka na kartofle!
– Ta, jasne! A ta wiedza przydaje ci się do tego, że bez problemu możesz się ubrać jak męska dziwka! Patrz, i chyba nawet ci się to podoba! Taki był twój zamiar? – kpił blondyn. – Za małe portki eksponują twój tyłek, więc może jakiś pedał na to poleci, co?
– Dziewczynom też się to podoba, więc nie zamierzam nic w sobie zmieniać – prychnął Oskar.
– O, więc już przestałeś lecieć na chłopców? – udał zdumienie Dominik. – Ale zastanów się, czy na pewno tak od razu chcesz wracać do dziewczyn? Nie lepiej poeksperymentować najpierw z pieskami, kotkami? Albo może mamy się zrzucać na operację zmiany płci? Sukienki ci kupować?
Oskar bez słowa rzucił się na swojego kuzyna z pięściami. Dominik już był na to przygotowany. Przemek w ostatniej chwili się między nich rzucił, odsuwając ich od siebie na długość wyciągniętych ramion.
– Nie no, kurwa, spokój! Zachowujcie się, do cholery jasnej, nie jesteśmy u siebie! – Przemek miał tę przewagę, że był od nich silniejszy, więc jakoś dawał sobie radę z trzymaniem ich na dystans.
– Sam słyszałeś, że skurwiel zaczął! – krzyknął na swoją obronę Oskar.
– Bo aż się o to prosisz! – odparował Dominik.
Przemkowi puściły nerwy.
– Uspokój się, bo ciebie już się normalnie słuchać nie da! – warknął w stronę swojego brata. – Wygadujesz tyle obrzydliwych rzeczy, że aż uszy puchną! Nie wiem, jak ci to w ogóle może przez gardło przechodzić! – Chłopak był co najmniej zdegustowany. – Żeby to chociaż śmieszne było, ale nie! Mnie to już po prostu brzydzi!
– Ja tylko mówię, jak jest – prychnął Dominik.
Przemek prawie go za to uderzył.
– A ja ci mówię, żebyś przestał chrzanić o pedałach, transach, zoofilach i innych pojebańcach, bo się kurwa wszyscy razem wychowywaliśmy i dorastaliśmy w normalnych rodzinach! I ty bardzo, cholera, dobrze wiesz, że żaden z nas dupska nikomu nie daje, więc przestań rzucać tymi bzdurnymi żartami, bo nikt z nas nie ma ochoty słuchać o takich zboczeniach! Lepiej się zajmij własnym życiem uczuciowym, bo chyba ci się rozleciało, co? – krzyknął na całe gardło, bo inaczej to już chyba do jego brata nie można było dotrzeć.
Przemek już od pewnego czasu nie wytrzymywał z własnym bratem. Zaczęło się w chwili, gdy dowiedział się, że Dominik ma dwie dziewczyny. Jednocześnie. I że nic nie zamierza w związku z tym zrobić, bo taki stan rzeczy mu jak najbardziej odpowiada.
Chłopak kompletnie nie rozumiał takiego postępowania. Jak można kogoś tak chamsko oszukiwać? Ale Dominik nic sobie z jego słów nie robił i nadal żył w swoim utopijnym światku, skacząc od jednej ładnej dziewczyny do drugiej. Przemek od dłuższego czasu miał ochotę mu za to wpieprzyć. I to porządnie.
– Rodzice wychowali nas na porządnych ludzi. – Mówił to, w co wierzył. Nic jednak nie docierało.
– Nie mieszaj się do mojego życia, to ja nie będę do twojego. – Dominik potrafił w ten sposób uciąć wszelkie rozmowy.
Nic dziwnego, że Przemek w końcu nie wytrzymał.


Aneta wciągnęła Roberta za sobą do pokoju, tym samym kończąc kłótnię. Oskar, Przemek i Dominik nie zamierzali wywlekać swoich spraw na światło dzienne. Tylko w tej jednej chwili puściły im nerwy. Przemek podejrzewał, że i tak ich krzyki było słychać w całym domu, ale to jeszcze nie powód, by kłócili się również bezpośrednio przy świadkach.
*
– Łukasz, ty płaczesz?
Na schodach oczywiście cała kłótnia również była doskonale słyszalna. Sebastian rozumiał z tego wszystkiego raczej niewiele, aczkolwiek kwintesencję wyłapał. Co prawda może dla Przemka te słowa wcale nie stanowiły meritum, jednak na Łukaszu odbiły się bardziej, niż jego nieświadomy kuzyn mógłby przypuszczać.
– Nie. – Faktycznie, chłopakowi łzy z oczu nie leciały, jednak to chyba stanowiło jedyną różnicę, ponieważ drżał w ramionach Sebastiana i chował twarz w jego szyję.
Oczywiście nie stali już na schodach, bo Łukasz od razu zerwał się i poleciał na górę, byle tylko być dalej od swoich kuzynów. Sebastian pobiegł za nim, zamykając drzwi do swojego pokoju, żeby nikt im nie przeszkadzał.
Łukasz go potrzebował.
– Uspokój się, to tylko głupie gadanie. – Sebastian sam nie wiedział, co mówi, skupiał się jedynie na przyciskaniu do siebie roztrzęsionego bruneta. Jedną ręką obejmował jego plecy, a drugą odruchowo położył na głowie chłopaka, przeczesując palcami jego krótkie, brązowe włosy. – Przemkowi na pewno nie o to chodziło. Nie pomyślał.
– Gówno prawda! – załkał Łukasz gorzko. – Powiedział, bo tak uważa.
– Ale nie ma pojęcia, o czym mówi!
– Co z tego? – prychnął Łukasz. – Ważne, że powiedział i że w to wierzy!
Sebastian nie potrafił wynajdować coraz to nowych argumentów, patrząc na smutną twarz swojego chłopaka. Pierwszy raz widział go w takim stanie. Jakby ktoś mu wydarł serce i zostawił mu pustkę między żebrami.
– Wiesz, że to bzdura – odparł wreszcie, zbliżając twarz do szyi Łukasza. Przytulając go w ten sposób, miał wrażenie, że są bliżej siebie, choć tak naprawdę bliżej się już nie dało.
– Ale oni sądzą, że to prawda – odparł gorzko chłopak. Nadal drżał, jak gdyby jego wnętrze zalewało się łzami, choć pozostawiając oczy suche.
Sebastian zaciskał pięści. Cudem tylko hamował się, żeby nie zejść i nie obić Przemkowi twarzy za te wszystkie słowa, które wypowiedział. Nieważne, że chodziło mu o coś zupełnie innego. Nieważne, że rozmowa miała inny cel. Ważne, że mimo to powiedział rzeczy, które wdarły się do serca Łukasza i pozostawiły na nim tlące się, ogniste rany.
– Są idiotami – skwitował ze złością Sebastian. Bo w jego mniemaniu tylko idioci mogą się w taki sposób wypowiedzieć o kimś, o kim nie mają zielonego pojęcia. Kim oni są, by ich oceniać? By nazywać „zboczeńcami”? By robić psychoanalizę na podstawie idiotycznych, nieprawdziwych przesłanek?
– To moja rodzina. – I chyba ten fakt bolał Łukasza najbardziej. Te same słowa słyszał już wielokrotnie, ale nie z ust ludzi, na których mu zależało.
– Co wcale nie znaczy, że mają rację – sprostował Sebastian.
– Kocham ich. Nie chcę, żeby mówili o mnie… tak. – Łukasz wygniótł Sebastianowi koszulkę na wszystkie możliwe sposoby, przytulając się do niego coraz ciaśniej i ciaśniej. Jakby Sebastian był już jego jedyną ostoją.
– Skoro są twoją rodziną, to nie powinno mieć dla nich znaczenia z kim się umawiasz na randki – prychnął długowłosy.
Łukasz spojrzał na niego gniewnie.
– Powinno, nie powinno! I co z tego?! Myślisz, że to takie proste? Że stanę w progu, przedstawię im ciebie i rzucę: „skoro mnie kochacie to nie powinniście mieć nic przeciwko”? I co, myślisz, że ot tak przestaną się patrzeć na mnie krzywo?! Kurwa, na jakim świecie ty żyjesz?!
Sebastian zacisnął usta i w pierwszej chwili nic nie odpowiedział. Jeśli Łukasz chce się na nim wyżyć, to proszę bardzo. Zamierzał być grzecznym workiem treningowym.
Łukasz jednak nie dodał nic więcej. Patrzył tylko zawzięcie na swojego chłopaka. Gniew powoli znikał z jego spojrzenia, za to przedzierać się zaczął zwyczajny smutek. Sebastian naprawdę nienawidził tego wyrazu twarzy. Ściskał go za serce.
Do długowłosego powoli zaczęło docierać, że może w gniewie Łukasza było też trochę jego winy.
– Przepraszam. Nie powinienem był tak mówić. Rodzina jest dla ciebie czymś trochę innym niż dla mnie – westchnął wreszcie ze skruchą. On miał przecież tylko matkę i nigdy nie musiał się martwić o akceptację. Nie miało dla niego znaczenia, czy babcia z dziadkiem tolerują go czy też nie, bo nie był z nimi emocjonalnie związany prawie wcale. Oczywiście miło by było, ale jednak jego relacje z rodziną a relacje Łukasza to całkowicie różne sprawy.
Spojrzenie krótkowłosego złagodniało.
– Ja też przepraszam. Nie powinienem był się tak na ciebie rzucać. Chciałeś dobrze – mruknął Łukasz, przytulając chłopaka krótko na zgodę.
Sebastian jednak wyczuł, że brunet wcale nie jest jeszcze spokojny. Emocje wciąż buzowały mu pod skórą, po prostu starał się je maskować.
Sebastian pomyślał, że Łukasz ma ostatnio wiele spraw do ukrycia. Zbyt wiele jak na jednego siedemnastolatka.
*
Sylwester jakoś dobiegł końca, ale Sebastian naprawdę nie był w stanie powiedzieć, jakim cudem obyło się bez ofiar w ludziach. Dziwnym trafem atmosfera po wielkiej kłótni Przemka z Dominikiem oczyściła się, choć tylko powierzchownie. Sebastian nie miał pojęcia, jak to się dalej potoczy między kuzynami Łukasza, jednak sam Łukasz odczuł to bardzo mocno i brunet wiedział, że skutki będą długotrwałe.
Nie mylił się, rzecz jasna. Po powrocie do szkoły Łukasz chodził smętny i nachmurzony. Rysował więcej niż zwykle, a to odbijało się na częstotliwości spotkań pozaszkolnych z Sebastianem.
W pierwszym tygodniu po przerwie świątecznej chłopak narysował prace na wszystkie aktualne konkursowe tematy, a mimo to wciąż chciał więcej.
– Nie masz jeszcze czegoś? – dopytywał Agnieszkę.
– Co ci się stało, że masz taki zapał do pracy? – zapytała zdumiona kobieta, choć niewątpliwie zadowolona z takiej postawy.
– Przed świętami mało rysowałem. Chcę nadrobić – wyjaśnił. Jasne, w grudniu szalał z Sebastianem. Umawiali się tak często, że matka Łukasza chodziła zdenerwowana i zarzucała synowi, że zaraz zapomni jak wygląda jego własny dom.
Po Sylwestrze było wręcz przeciwnie. Łukasz siedział popołudniami w pokoju, rysując i czasem się nawet ucząc.
Sebastian czuł się kompletnie odcięty od swojego chłopaka.
*
Długa przerwa idealnie nadawała się na krótką, acz poważną rozmowę. Sebastian nie był zbyt cierpliwym człowiekiem, dlatego już w drugim tygodniu szkoły dorwał swojego chłopaka podczas dwudziestominutówki i oznajmił, że nie pozwoli mu się spławić, dopóki ze sobą szczerze nie porozmawiają.
– Odsuwasz mnie od siebie – stwierdził, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– Nieprawda. – Wzrok błądzący po podłodze pokazywał, że Łukasz sam nie wierzył w swoje słowa.
– Bujać to my, a nie nas – odparł Sebastian. Nie zamierzał patrzyć bezczynnie na to, jak ich związek z dnia na dzień rozpada się coraz bardziej.
– Daj spokój, nic się nie dzieje – westchnął Łukasz.
– Nie, skądże znowu. Po prostu odczułeś potrzebę zamknięcia się na cztery spusty w domu, ładowarkę od telefonu zjadła ci mysz, więc nie możesz odpisywać na moje SMS-y ani odbierać telefonu, a kabel od komputera kosmici przelewitowali na Marsa. Dlaczego ja na to nie wpadłem? – prychnął Sebastian, uruchamiając tryb „sarkazm”.
– Po prostu potrzebuję trochę czasu dla siebie! – warknął Łukasz bezsilnie, wobec oczywistych zarzutów swojego chłopaka.
Sebastian spuścił na moment głowę i wziął głęboki oddech. Wreszcie spojrzał Łukaszowi prosto w oczy.
– To nie mogłeś mi po prostu o tym powiedzieć? – westchnął łagodnie. – „Seba, muszę przemyśleć parę rzeczy, pozwól mi się zamknąć w sobie na jakiś czas. Jak wyjdę, to dam ci znać” – zaproponował.
Łukasz uśmiechnął się wreszcie, choć bardzo lekko, jedynie kącikiem ust.
– Seba, muszę przemyśleć parę rzeczy, pozwól mi się zamknąć w sobie na jakiś czas. Jak wyjdę, to dam ci znać – powtórzył. To dziwne, ale humor mu się trochę poprawił, kiedy wydusił z siebie te słowa. Nie chciał być nie w porządku wobec Sebastiana, ale wcześniej nie wiedział, co mu powiedzieć, więc po prostu wybrał taktykę uników. Mógł jednak przewidzieć, że ta strategia nie podziała na Sebastiana zbyt długo.
– Chodzi o Sylwestra, prawda? – westchnął długowłosy, siadając na parapecie swobodnie. Wreszcie udało mu się porozmawiać z Łukaszem i czuł się już nieco lepiej niż przez ostatnie dni. Lepiej wiedzieć, że nie jest dobrze, niż nie wiedzieć nic.
– Tak – przyznał Łukasz smętnie. – Ale nie chcę o tym gadać, okej? – mruknął.
– Okej – westchnął Sebastian. Nie zamierzał naciskać. Sukcesem już był fakt, że Łukasz mu w ogóle powiedział, co go trapi. No, może niezupełnie powiedział, raczej dał z siebie wydusić, ale i tak grunt, że Sebastian coś wiedział. – Ale nie rób mi tak więcej, dobra? – dodał po chwili długowłosy.
– Jak? – zdziwił się Łukasz.
– Kiedy masz jakiś problem, możesz mi o tym powiedzieć, wiesz? – wyjaśnił Sebastian. Miał ochotę przytulić krótkowłosego, lecz z oczywistych względów nie mógł tego zrobić. Niech szlag trafi tych wszystkich ludzi pałętających się po korytarzach. – Nie musisz ze wszystkim się borykać sam – ciągnął dalej. – Masz teraz mnie. Jestem twoim chłopakiem i to... no wiesz, znaczy, że jeśli coś cię trapi, to możesz zawsze mi powiedzieć i pogłówkujemy nad tym razem. Co dwie głowy to nie jedna. W końcu związek jest nie tylko po to, żeby tarzać się po podłodze w mieszkaniu, kiedy rodziców nie ma, ale też po to, żeby mieć tą drugą osobę kiedy jest źle… Łukasz, proszę, nie patrz się na mnie z taką głupią miną… – jęknął na zakończenie Sebastian, speszony do granic możliwości. Przecież nie codziennie trzeba wygłaszać takie mowy, prawda?
– Nie wiedziałem, że z ciebie jest taki natchniony mówca – zaśmiał się łagodnie Łukasz.
– Nie żartuj sobie – westchnął Sebastian. – Mówiłem poważnie. Przez ostatni tydzień miałem same najgorsze myśli, łącznie z tą, że chcesz ze mną zerwać – przyznał, ściszając głos przy ostatnim słowie, jakby bał się je w ogóle wymawiać.
W Łukaszu coś drgnęło, kiedy to usłyszał. Aż nie wiedział co powiedzieć, więc patrzył na swojego chłopaka, sortując własne myśli.
– Ale nie chcesz ze mną zerwać, prawda? – odezwał się Sebastian słabo, widząc baczne spojrzenie Łukasza.
– Nie – odparł szybko krótkowłosy. Było mu wstyd, ponieważ w ostatnich dniach naprawdę przeszło mu to przez myśl, ale kiedy Sebastian zapytał go wprost, Łukasz nie wahał się ani przez moment.
Sebastian dojrzał jednak tę nutę niepewności w jego oczach. Zabolało.
– Obiecaj mi – wydusił przez zaciśnięte gardło – że jeśli kiedyś zdecydujesz się zerwać, to przyjdziesz i mi o tym powiesz prosto w oczy. Że nie dowiem się przez Gadu-Gadu albo przez Facebooka, albo jeszcze lepiej: przez jakąś twoją dziewczynę. Po prostu masz stanąć przede mną i mi powiedzieć, rozumiesz? – Pięści Sebastiana nie mogły by być już bardziej zaciśnięte na parapecie, na którym chłopak siedział. Miał wrażenie, że na tym kamieniu zaraz powstaną odciski jego palców.
– Nie wyobrażam sobie, że mógłbym zrobić to inaczej – wyznał Łukasz.
– Ale obiecujesz? – Sebastian musiał to usłyszeć.
– Obiecuję. Masz moje słowo.
Sebastian znał mnóstwo innych, przyjemniejszych rzeczy, które mogliby sobie przysiąc. Dlaczego stanęło akurat na tym?








 


Komentarze
naru dnia wrzenia 08 2012 13:28:21
przyznam , iz bardzo podoba mi sie to opowiadanie smiley..nie moge sie doczekac , az w koncu powroci trzeci tom smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 100% [1 Gos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [adnych gosw]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum