The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 18:56:53   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Tamten świat 10
Tymczasem Akirin…
Kiedy Gahalan zsiadł z konia i ruszył przed siebie, książę wyminął go bez słowa i pocwałował do bram miasta.
- Jesteś pewien, że on sobie poradzi? – zapytał niepewnie Valris, spoglądając za siebie na ślepca.
- Oczywiście.
- Jesteś pewien? – spojrzał z powątpiewaniem jak ślepiec maca w koło swoim kosturem.
- Oczywiście – odparł Akirin z uśmiechem.
Valris tylko westchnął i nic już nie mówił.
Wjechali do miasta. Valris zastanawiał się co jego towarzysz zamierza. Akirin jechał przed siebie pewnie, jakby zmierzał do jakiegoś konkretnego celu. W końcu Valris zaspokoił swoją ciekawość.
Kiedy dojechali do głównego rynku, Akirin zsiadł z konia i mruknął:
- Dobra, trzeba by zarobić trochę kasy.
- Myślałem, że chcesz do tego wykorzystać Gahalana –z dumiał się Valris.
- Nie jego, tylko jego ślepotę – odparł spokojnie i zabrał się za rozkulbaczanie Semena. – Po prostu kazałem mu robić to, co w tym momencie najlepiej potrafi. Dzięki temu nie będzie smęcił, że do niczego się nie nadaje. Ale to nie znaczy, że ja z tego powodu mam się obijać. Jem tak samo jak on, więc też musze się zatroszczyć o to żebyśmy mieli co jeść. Jeśli potrafisz coś, co sprawi, że ludzie oddadzą ci swoje pieniądze, to też powinieneś to zrobić. Jeśli nie, to pilnuj tego: - położył obok rozmówcy siodło i resztę rynsztunku i odszedł. Valris patrzył na niego zdumiony, chyba będzie musiał zmienić zdanie o tym młodziku.
Tymczasem Akirin zaczął coś szeptać swojemu koniowi na ucho, na koniec uśmiechnął się i poklepał go po szyi, na co Semen parsknął i potrząsnął wesoło łbem. Nagle w ręku młodzieńca pojawiła się, nie wiadomo skąd, fujarka, a chwilę potem zaczął z niej wydobywać dźwięki maszerując wesoło przed siebie. Zanim zaczął maszerować jego koń, zabawnie podnosząc kopyta i potrząsając łbem. Ludzie w koło zaczęli im się ciekawie przyglądać. Tymczasem Akirin grał, a Semen tańczył wzbudzając wesołość gapiów. Na koniec Akirin gromkim głosem zawołał:
- Szanowni państwo, jeśli podobało wam się nasze małe przedstawienie, okażcie waszą wdzięczność złotymi momentami!
Ludzie w koło zaczęli klaskać i rzucać pod nogi Akirina monety. Kiedy skończyli, młodzieniec szybko je pozbierał i podszedł do Valrisa.
- Jak ci się podobało? – zapytał z uśmiechem, odbierając siodło.
- Cyrkowe sztuczki – prychnął zapytany. – Dobre dla pospolitego konia, a nie takiego z dobrej stajni.
- Oj, szczegół – mruknął Akirin. – Semen po prostu ma wesoły charakter. Jest bardzo bobrze wychowany, ale czasami lubi sobie pożartować, prawda? – poklepał konia po szyi, na co ten parsknął radośnie i potrząsnął łbem. – Dlatego też proszę, nie obrażaj jego pochodzenia, dobrze?
Valris nic nie odpowiedział.
- To co teraz robimy?
- Myślę, że poszukamy Gahalana. Ciekaw jestem ile udało mu się wyżebrać.
Ruszył z powrotem do bram miasta. Kiedy już tam doszedł, wsiadł na konia i z jego wysokości próbował wypatrzyć ślepca. Wypatrzył go siedzącego pod jednym z domów. Położył palec na ustach, nakazując Valrisowi zatrzymanie się, po czym podszedł cicho do żebraka. Bez słowa kucnął tuż przy nim i uważnie obserwował. A Gahalan przez cały czas zawodził płaczliwym głosem, potrząsając wyciągniętą przed siebie ręką:
- Ludzie, zlitujcie się nad biednym ślepcem! Rzućcie grosz, pozwólcie biednemu człowiekowi zjeść ciepły posiłek! Ludzie, zlitujcie się nad biednym ślepcem!
Przechodnie co rusz rzucali żebrzącemu pieniądze, które ten sprawnie odnajdywał i szybko chował. Po pewnej chwili podsunął rękę prawie pod sam nos Akirina i zajęczał:
- Panie, zlituj się nad biednym ślepcem! – a gdy książę nie zareagował, dodał cichym, złowrogim szeptem: - Dawaj kasę i spadaj. Psujesz mi reputację.
Akirin roześmiał się.
- Widzę, że wczułeś się w rolę.
- A co mi innego pozostało?
- Dużo wyżebrałeś?
- A nie liczyłem, ale było trochę złotych monet.
- Świetnie! – Akirin ucieszył się. – Myślę, że na dzisiaj już starczy. Chodź.
- Naprawdę? To świetnie. Dupa już mi ścierpła od tego siedzenia. Nie rozumiem dlaczego nikt nie pomyślał, żeby ulżyć biednemu ślepcowi jakąś poduszką…
Akirin znowu się zaśmiał i pomógł ślepcowi wstać, po czym podprowadził go do koni. Kiedy już na nie wsiedli, książę znowu poprowadził ich w sobie tylko znanym kierunku. Po krótkiej chwili zatrzymali się przed budynkiem nad którym wisiał szyld „Złamana podkowa”.
- Teraz przynajmniej możemy sobie pozwolić na zostawienie koni w stajni i wynajęcie komnaty w karczmie – powiedział Akirin. – Jak tu przyjechałem na zwiady, zdążyłem się wywiedzieć o cenach. Z tego co udało mi się zarobić powinno nam wystarczyć na stajnię, nocleg i jedzenie na dzisiejszą noc ,a potem zobaczymy. – opłacił stajnię, a potem poprowadził towarzyszy do gospody „Królewskie łoże”.
- Hm, zapachy są całkiem niezłe – mruknął Gahalan, kiedy przekroczyli próg.
- Widoki też – stwierdził Valris rozglądając się w koło. Zarówno meble, jak i goście mówili, że nie jest to gospoda w której zatrzymuje się byle kto. – Mam nadzieję, że nas stąd nie wyrzucą. Stęskniłem się za miękkim łóżkiem.
- Mięczak – prychną ślepiec, jednak Valris pozostawił to bez komentarza.
Akirin podszedł do szynku.
- Czego? – warknął karczmarz patrząc na niego krzywo. – Nie obsługujemy tu byle kogo.
Książę uważnie spojrzał na swój strój. No tak, niedobrana koszula, a na dodatek wszystko zakurzone i zużyte… Nie dziwi reakcja karczmarza. Bez słowa położył na ladzie pięć złotych monet, karczmarz błyskawicznie zmienił swoje nastawienie do szanownego pana. Chcą naprawić swój niewybaczalny błąd chciał oddać najlepszą komnatę jaką miał, posiadającą własną łazienkę i na dodatek własną służącą. Przez moment Akirinowi przez głowę przemknęło, że przyjemnie by było mieć własną służącą, lecz szybko pozbył się tej myśli. Po pierwsze, luksusy miał całe życie, wiec jak na razie mu starczy, a po drugie, nie należało marnotrawić cennej waluty. Nigdy nie wiadomo kiedy i ile będzie jej potrzeba. Po dyskusji z kłaniającym się w pas karczmarzem stanęło na tym, ze dostali zwykłą komnatę, ale za to dość przestronną i w miarę czystą. Niestety jej wada był iż nie posiadała łazienki, ale tym Akirin nie martwił się specjalnie. Zostawili swoje rzeczy komnacie i zamknąwszy ją na klucz, udali się na poszukiwanie publicznej łaźni. Na szczęście udało się ją znaleźć dość szybko. Tuż obok łaźni był sklep oferujący zapominalskim wszystko to co niezbędne w łaźni. Zakupili niezbędne rzeczy i weszli do łaźni. Kiedy Akirin płacił za wejście Gahalan stał znieruchomiały łapiąc wszelkie możliwe dźwięki, a twarz jego powoli rozciągała się w uśmiechu. W pewnym momencie ruszył przed siebie. Jednak nie uszedł daleko, gdy zderzył się z kimś dość wysokim i wyjątkowo szerokim.
- A ty dokąd? – zabrzmiało niezbyt przyjemne warknięcie.
- Ja? Do nieba? – uśmiechnął się szeroko.
- Won mi stąd! – wprawdzie głos był niski, jednakże to, co uderzyło ślepca w pierś było zdecydowanie miękkie i przyjemnie okrągłe. Zaskoczony uderzeniem Gahalan przewrócił się. – Podglądać się zachciało?!
- Jakby pani nie zauważyła, to on jest ślepy, wiec raczej ciężko mu podglądać – przybliżający się głos należał do Akirina.
- Myślisz młodziaku, że to pierwszy, który twierdzi, że jest ślepy, który chce tu wejść? Jazda na swoją stronę! – ogromna kobieta pilnująca wejścia do kobiecej części łaźni skrzyżowała ręce na piersiach i rzuciła im groźne spojrzenie.
Akirin bez słowa pomógł ślepcowi wstać i odeszli w stronę męskiej części łaźni.
- Jaka szkoda, miałem nadzieję, ze będę mógł sobie trochę chociaż pomacać – dowcipkował Gahalan.
Kiedy przeszli przez drzwi, znaleźli się w niewielkim przedsionku, który prowadził do kolejnego pomieszczenia, w którym za drobną opłatą zostawili pod opieką chłopca łaziebnego swoje rzeczy. Przeszli do kolejnego pomieszczenia. Był tu ogromny, niezbyt głęboki basen z licznymi kamiennymi stopniami na których porozkładali swoje rzeczy mężczyźni właśnie korzystający z łaźni.
- Straszny tu tłok – mruknął Valris.
- Jak ci zbyt ciasno, to zarób pieniądze na prywatną łazienkę – mruknął Akirin i powoli podprowadził ślepca do wody. Rozłożyli swoje rzeczy i rozsiedli się w wodzie.
Akirin przymknął oczy ignorując zupełnie ciekawskie spojrzenia rzucane w ich kierunku.
- Słuchaj, czemu oni wszyscy się tak na nas gapią? – mruknął szeptem Valris do Gahalana.
- Hm, bo ja wiem? Może dlatego, że nie widzieli dotąd nikogo tak przystojnego jak ja? – dowcipkował ślepiec.
- Ja mówię poważnie – warknął Valris.
Ślepiec westchnął.
- A skąd ja mam niby wiedzieć? Jak tak bardzo ci to przeszkadza, to się spytaj. Ja tam nie mam nic przeciwko, mam całkiem niezłe ciało. Niech patrzą i zazdroszczą. – I ułożył się wygodnie, tak żeby ewentualny podglądasz mógł zobaczyć jak hojnie obdarzyła go matka natura.
Valris tylko prychnął dziwnie i zaczął się myć. Kiedy skończył, wziął przykład z towarzyszy o rozłożył się wygodnie.
- Pomóc ci się umyć? – odezwał się w pewnym momencie Akirin.
- Plecy – odparł ślepiec i odwrócił się w stronę młodzieńca. Ten sprawnie oczyścił jego plecy z wszelkiego brudu, po czym zażądał tego samego od Gahalana.
Kiedy Akirin odwrócił się Valris zobaczył jego plecy i jego oczy rozszerzyły się z przerażenia.
Teraz rozumiał dlaczego inni użytkownicy łaźni tak się na nich dziwnie patrzyli. Zmieszany odwrócił wzrok. Żeby tylko się czymś zająć i nie myśleć o tym co zobaczył, zaczął się myć od nowa.
Po skończonej kąpieli wrócili do karczmy na posiłek. Gahalan był w wyjątkowo świetnym humorze i co rusz rzucał jakimiś dowcipami, na które Akirin odpowiadał śmiechem. Valris siedział dziwnie milczący i nieobecny. Po skończonym posiłku Valris z Gahalanem poszli do komnaty, a Akirin postanowił zajrzeć do Semena.
- Coś tak nagle umilkł? – zainteresował się ślepiec, kiedy siedzieli w komnacie.
- Widziałem jego plecy – odparł Valris cicho. – Ile on musiał przejść…
- Kiedy ja je ostatnio widziałem ociekały krwią niczym ścierwo na rzeźnickim haku. Te plecy to oznaka jego dumy.
- Jak to?
Gahalan opowiedział całą historię o ich pobycie w więzieniu.
- Nigdy mu tego nie powiedziałem i nie powiem, ale wtedy, gdy stanął przed nami po tej chłoście, nawet ja byłem pod wrażeniem. A musisz wiedzieć, że wtedy szanowałem tylko tych, którzy byli silniejsi ode mnie. Jednak ten dzieciak ma w sobie coś takiego, że nawet ja nie mogłem mu się oprzeć. Nie wiem czy to ta jego szlachecka krew…
- To on pochodzi ze szlacheckiego rodu? – zdumiał się Valris.
- Nie widać po nim, co nie? – Gahalan roześmiał się. – Nie zachowuje się jak większość szlachty. Do tej pory ani razu nie wykorzystał tego, że jest lepiej urodzony niż ja, czy ktokolwiek w tym więzieniu. Nie chce wyjawić z jakiego rodu pochodzi, ale widać, ze uczył go bardzo mądry człowiek. Ten dzieciak da sobie w życiu radę, dostosuje się do każdej sytuacji, nie to co ty.
- Słucham? – Valris zdumiał się.
- Chociaż nic nie powiedziałeś, ale nawet bez oczu widzę, ze jesteś paniczykiem ze szlacheckiego rodu, wychowywanym w złotej klatce. Nic dziwnego, że zgodziłeś się z nami podróżować. Sam byś sobie nie dał rady.
- Nieprawda! – wykrzyknął Valris podrywając się. – Zanim was spotkałem, podróżowałem sam!
- No pewnie, chowając się po krzakach i podglądając innych – zakpił ślepiec.
- Wkurzasz mnie!
Kiedy Akirin w końcu wrócił do komnaty zobaczył towarzyszy tarzających się po podłodze i okładających się nawzajem. Westchnął przeciągle i nic nie mówiąc położył się na swoim łóżku.
- A jemu co? – zapytał cicho Valris.
- Znaczy?
- No, położył się spać nic nie mówiąc.
- Nie mam bladego pojęcia – Gahalan wzruszył ramionami.
- No to idź go spytaj – Valris pchnął ślepca w stronę Akirina.
- A czemu niby ja? – obruszył się.
- Bo ty go znasz dłużej, będziesz wiedział o co możesz pytać a o co nie.
- No dobra – mruknął ślepiec i macając powoli w koło dotarł jakoś do łóżka księcia. Usiadł na brzegu i już chciał potrząsnąć jego ramieniem, gdy usłyszał miarowy i spokojny oddech.
- Nie do wiary – zdumiał się.
- Co jest?
- Zasnął.
- Tak po prostu? – zdumiał się Valris.
- Tak po prostu.
Valris roześmiał się.
- Dobry jest. Właściwie to niegłupi pomysł, też już pójdę spać.
- No to ja też – mruknął Gahalan.
Chwilę jeszcze przygotowywali się do snu, aż w końcu zgasili lampki oliwne, a komnatę wypełniły ich miarowe oddechy.
Pozostali w mieście jeszcze trzy dni. Na szczęście sztuczki pokazywane przez Akirina i Semena cieszyły się dużym powodzeniem, więc Gahalan nie musiał żebrać. Po trzech dniach, kiedy już doszli do wniosku, że znają już wszystkie atrakcje, jakie oferuje to miasto, postanowili ruszyć w dalszą drogę.
Akirin jechał przodem, grając na fujarce, a w pewnej odległości za nim pozostali, przez cały czas wesoło rozmawiając. Nagle dźwięk fujarki umilkł, a oni sami stanęli. Valris zaskoczony spojrzał w stronę Akirina i zbladł.
- Tylko nie to – wyszeptał zdenerwowany.
- Co jest? – zainteresował się Gahalan, a gdy nie otrzymał odpowiedzi, szturchną towarzysza w ramię i ponowił pytanie.
- Ban… dyci – odparł zapytany nerwowo przełykając ślinę. – Dużo bandytów.
- O, czyżby się szykowała zabawa? – Ślepiec wyraźnie się ucieszył. Młodzieniec tylko spojrzał na niego dziwnym wzrokiem.
Tymczasem Akirin schował fujarkę do cholewy buta i z zainteresowaniem patrzył na tych, którzy przeszkodzili im w podróży. Było ich pięciu, dobrze uzbrojonych i niezbyt miło wyglądających.
- Złaźcie z koni i oddawajcie cały swój dobytek, jeśli wam życie miłe.
Akirin posłusznie zsiadł z konia.
- Nie słyszałeś o co prosił kolega? – usłyszał nagle Valris i aż podskoczył ze zdenerwowania. – Złaź z konia i oddawaj sakiewkę.
- Już, już schodzę – odparł młodzieniec nerwowo i zsiadł, stając blisko konia.
- A pan sobie życzy specjalne zaproszenie? – zakpił kolejny zbójca i szturchnął ślepca w nogę.
- To ja też mam zsiąść? – zdziwił się Gahalan.
- I to już! – warknął bandyta wyciągając miecz zza paska.
- No dobrze, zsiadam, ale będę potrzebował pomocy. Jestem tylko biednym ślepcem – odparł i posłusznie wykonał polecenie. Jednak zrobił to tak nieszczęśliwie, że nogi mu się poplątały i poleciał tyłkiem na ziemie, co wzbudził śmiech stojących w pobliżu bandytów. – Może ktoś mi pomoże wstać? – jęknął macając w koło w poszukiwaniu swojego kostura.
Jeden z bandytów, chcąc się zabawić kosztem ślepca podał mu leżącą w pobliżu suchą gałąź.
- Och, dziękuję bardzo – ślepiec ucieszył się i zanim bandyci zdążyli zarechotać ubawieni dobrym dowcipem, zamachnął się gałęzią i walną dowcipnisia w twarz. Kiedy tamten leżał na ziemi szybko sięgnął po swój kostur, który leżał tuż przy końskich kopytach i zaczął nim w koło wymachiwać, udając zagubionego i nierozgarniętego ślepca, przez cały czas powtarzając „najmocniej przepraszam”. A to jednemu bandycie wsadził kijek, dość boleśnie miedzy nogi, a to drugiego, niby przez nieuwagę, walnął w bok, kolejnemu, przez przypadek, wytrącił broń z ręki, innego znokautował wybijając mu przy okazji przednie zęby… W pewnym momencie okazało się, że wokół niego jest dziwnie pusto. Ostrożnie macając wkoło przeszedł na stronę Valrisa.
- Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie oni się podziali? –zainteresował się.
Valris milczał patrząc ze zdziwieniem na Gahalana.
- Hej, jesteś ranny? Czemu nic nie mówisz? – morderca wyraźnie zaniepokoił się. – Żyjesz jeszcze?
- Żyję – wystękał. – Coś ty najlepszego zrobił?
- Ja? Ja nic nie zrobiłem – zdumiał się ślepiec.
- Powaliłeś ich wszystkich. Teraz na pewno nas zabiją. Dlaczego ja się zgodziłem z wami jechać? Ja nie chcę umierać!
- Nikt ci nie kazał, mięczaku – prychnął gniewnie Gahalan i macając w koło kosturem ruszył w stronę skąd dobiegały go odgłosy walki. – Akirin, mógłbyś zostawić chociaż jednego dla mnie! – krzyknął.
- To się przestań ślamazarzyć i chodź tu! – odkrzyknął młodzieniec wesoło odparowując atak dwóch bandytów na raz.
Niestety Gahalan nie zdążył się przyłączyć do walki, która dla Akirina była tylko i wyłącznie zabawą, gdyż nagle doleciał ich głos:
- Stać!
Przerwali walkę.
- A niech mnie – mruknął Akirin patrząc na wychodzących z lasu ludzi.
- Co się stało? – zainteresował się Gahalan.
- Nie wierzę własnym oczom! – książę wyraźnie się ucieszył. - Salres Kaseran i Bergan Kolowic.
- A niech mnie drzewo zgniecie, jeśli to nie nas znajomy młodzik! – odezwał się radośnie Bergan. – Co to robisz, młodzieńcze?
- A podróżuję sobie. A wy?
- Ano, jakoś trzeba żyć – odparł Bergan.
- Ty Salres też stałeś się bandytą?
- Tak się jakoś potoczyło – mruknął zapytany. – Widzę, że dalej trzymasz z tym mordercą?
- On już nie jest mordercą.
- Morderca zawsze zostanie mordercą – mruknął Salres. – A tamten wymuskany paniczyk, to kto?
- A spotkaliśmy go po drodze i jakoś tak razem podróżujemy, ale jest w porządku.
- Długo już jesteście w drodze? – zainteresował się Kolowic. – Może przenocujecie u nas?
- Czemu nie. I tak niedługo mieliśmy rozbić obóz. Valris! – krzyknął w stronę towarzysza, który stał trzymając konia za uzdę i nerwowo obserwował walkę. – Nie musisz się bać, to przyjaciele.
- Jakoś nie poprawiło mi to humoru – mruknął do siebie młodzienieć i podszedł bliżej.
- Zapraszają nas do swojego obozowiska.
- To miło z ich strony – bąknął niepewnie.
Salres i Bergan roześmiali się.
- Niestety musicie oddać cała broń i pozwolić zawiązać sobie oczy – powiedział Salres. – Wprawdzie lubimy cię, ale musimy dbać o własne bezpieczeństwo.
- Rozumiem – odparł Akirin oddając te nieliczne sztuki broni jaką posiadał i pozwalając założyć sobie jakiś worek na oczy.
- No co wy, zabierzecie biednemu ślepcowi jego laskę? – mruczał Gahalan oddając swój kostur.
- Właśnie widzieliśmy jak ten „biedny ślepiec” wymachuje tą swoją laską – mruknął jeden z bandytów zabierając kostur.
Kiedy już zabrali im cała broń i założyli worki na głowy, poprowadzili ich w głąb lasu. Po jakimś czasie w końcu doszli na miejsce. Kiedy zdjęli im worki z głów, zobaczyli niewielką polanę z rozstawionymi szałasami i palącymi się ogniskami. Bergan odszedł wydać ludziom odpowiednie rozkazy, natomiast Salres został z Akirinem.
- Widzę, że jesteście przywódcami – stwierdził z uznaniem Akirin.
- To Bergan jest, ja mu tylko pomagam.
- Ale jakoś widzę, nie przeszkadza ci to – książę spojrzał uważnie na rozmówcę.
- Nie narzekam. Człowiek, którym kiedyś byłem odszedł już dawno. Teraz nie mam nic do stracenia i jest mi bez różnicy jak zginę. A dzięki temu co teraz robimy będę mógł przed śmiercią może jeszcze wykończyć kilku drani, takich jak ci co zabili moją ukochaną Marinę, lub takich wieprzków jak ten burmistrz.
- Burmistrza to ty już raczej nie zabijesz – mruknął Gahalan. – Własne sadło go zabiło.
Salres spojrzał pytająco na Akirina.
- Jak dacie odpowiednio dużo jadła i napitku, to wam opowiem.
- Z tym to u nas nie ma problemu – odparł Salers, po czym zagwizdał, a kiedy przybiegł do niego jakiś młodzik, kazał przygotować odpowiedni posiłek.
Kiedy już wszystko było gotowe Akirin złapał ślepca pod rękę i troskliwie podprowadził do ognia. Za nimi szedł milczący i z niezbyt pewną miną Valris. Przez cały czas Akirin troskliwie „opiekował się” ślepcem, pilnując żeby trzymał prosto miskę z jadłem, żeby mu się nie wylało, podając wszystko i co chwila pytając, czy nic mu nie trzeba. Dziwiło to niepomiernie Gahalana, wszakże z niektórymi czynnościami sam sobie doskonale radził. Jednakże stwierdził, że skoro młodzieniec tak się zachowuje, to musi mieć w tym jakiś cel, a on nie będzie mu psuł szyków. Siedział wiec i udawał nieporadnego ślepca. Z rozmów prowadzonych podczas posiłku okazało się iż wielu z uciekinierów z więzienia przyłączyło się do zbójników razem z Salresem i Bergmanem. Usłyszawszy, że burmistrz nie żyje, zażądali opowieści. Akirin nie dał się długo prosić. Rozpoczął opowieść, a żeby była ciekawsza, ubarwiał ją odpowiednio. Przy okazji nie żałował sobie wina, którym raz po raz zwilżał gardło. Kiedy skończył opowieść, zaczął następną o tym jak im się podróżuje i co widzieli, przez cały czas zręcznie omijając te momenty, w których Gahalan był kimś więcej niż tylko biednym ślepcem. Jak można było się spodziewać, wszyscy uśmiali się kiedy opowiadał o sztuczkach swojego rumaka, a ze robił to bardzo barwnie, został wręcz zmuszony do pokazania ich. Wstał z wielkim trudem. Widać było, że wypił dużo wina. Na szczęście wypite wino nie przeszkodziło mu w pokazaniu sztuczek i mimo iż momentami fałszował na fujarce, to jednak zbójnicy byli zadowoleni. Na koniec Akirin i Semen ukłonili się dworsko i Akirin padł jak długi, po czym zachrapał. Widzowie jeszcze raz roześmieli się, po czym każdy zajął się swoimi sprawami, zupełnie ignorując śpiącego. Valris westchnął i podszedł do księcia. Z niemałym trudem podniósł go i zarzuciwszy rękę nałamię ruszył powoli.
- Przepraszam, gdzie mogę go położyć? – zapytał pierwszego z brzegu mężczyzny, lecz ten tylko cos burknął i odszedł.
- A zwal go gdzie ci się podoba, miejsca ci u nas dostatek – odparł inny i odszedł rechocząc ze śmiechu.
Valris westchnął. Akirin zaczynał już mu ciążyć, nie był przyzwyczajony do czegoś takiego. Odszeł jeszcze parę kroków i zwalił niezbyt delikatnie śpiącego na ziemię.
- Wybacz – powiedział dysząc ciężko – ale nie dałem już rady – po czym ułożył Akirina w miarę wygodnie pod drzewem.
Potem poszedł do Gahalana, który cały czas nerwowo siedział przy jednym z ognisk. Valris odniósł wrażenie, że niektórzy, siedzący w pobliżu bandyci pałają niezbyt miłymi uczuciami do ślepca. Złapał go pod ramię i pomógł wstać, po czym podprowadził do miejsca w którym spał Akirin.
- Dzięki – mruknął Gahalan, kiedy już usiadł na ziemi – niezbyt pewnie tam się czułem.
- Drobnostka. Ciekawe co teraz z nami będzie – westchnął młodzieniec.
- Z tobą to pewnie nic, Akirina nie tkną, a ja… pewnie poderżną mi gardło gdy będę spał.
- Jak to? – zdumiał się.
- Po tym co im zgotowałem w więzieniu, ja im się nie dziwię.
- I chcesz tak po prostu dać im się zabić?
- A kto tak powiedział? Ja tylko mówię co się może zdarzyć. Przydałoby się iść spać – zmienił temat. - Może byś tak przyniósł nasze rzeczy? No chyba, że masz zamiar spać na gołej ziemi.
Valris tylko coś mruknął i ruszył w stronę koni. Kiedy się do nich zbliżał, kilku bandytów wstało ze swoich miejsc i z groźnymi minami podeszło bliżej.
- No co? – zapytał nerwowo młodzieniec zerkając na trzymaną przez nich broń. – Chcę tylko wziąć nasze rzeczy, żeby nie spać na gołej ziemi – po czym rozkulbaczył konie i zabrał ile tylko mógł w stronę towarzyszy. Jeszcze dwa razy chodził zanim przeniósł wszystko. Rozłożył derki. Z niemałym trudem przeturlał na jedną z nich śpiącego Airina, pomógł ślepcowi położyć się w jego pobliżu, po czym sam zasnął w niewielkim oddaleniu od nich.










Komentarze
Floo dnia kwietnia 28 2012 20:13:00
Hmmmm.... obstawiam że Akirin traktował Gahalana jak takiego biedaka, na użytek właśnie ludzi, którzy chcieliby go zabić. Nie spodziewają się ze on umie się obronić. Wiem też że on całkowicie ufa Gahalanowi, i nie boi się przy nim spać... Ale aż mnie dziwi że tak sobie pofolgował żeby się upić do takiego stanu.... hmmmm węszę podstęp....
Justine123450 dnia kwietnia 28 2012 22:32:59
Kocham to opowiadanie i czytam co sobotę, i wybacz Wuwu, że nie pisałam wcześniej postów, nie miałam czasu, ale zawsze czytałam. smiley Ale się to wszystko fajnie potoczyło, ale teraz się boję do Gahalan może sobie nie poradzić...
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 100% [3 Gosw]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [adnych gosw]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum