艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Przekle艅stwo krwi 3 |
„Nazys…” dusza wr臋cz szarpn臋艂a si臋 w Itralu na d藕wi臋k, kt贸ry ca艂y czas pobrzmiewa艂 w jego g艂owie, a krew, gdyby mog艂a krzycze膰, rozerwa艂aby jego cia艂o przera偶aj膮cym wyciem. Oczyma wyobra藕ni m臋偶czyzna ujrza艂 czarny p艂omie艅, jego ciemne j臋zyki ch艂odem mrozi艂y jego serce. Wi艂y si臋 wok贸艂 na wp贸艂 spalonego cia艂a, sycz膮c z艂owrogo. Itral odgoni艂 贸w obraz ze swojego umys艂u, pora偶ony jego realno艣ci膮.
Mro藕ny wiatr przeczesa艂 jego potargane w艂osy, wyci膮gaj膮c z ot臋pienia, w jakie popad艂 przed chwil膮. Ch艂贸d przeszy艂 jego cia艂o na wskro艣 seri膮 dreszczy. Zimny powiew przyby艂 z mrocznego lasu, kt贸ry ci膮gn膮艂 si臋 w swym bezkresie przez po艂o偶on膮 ni偶ej dolin臋. Na wzniesieniu, na kt贸rym obecnie znajdowa艂 si臋 Itral, mo偶na by艂o podziwia膰 drugie rami臋 pasma g贸rskiego. Szczyty z bia艂ymi czapami pi臋艂y si臋 dumnie ku g贸rze, muskane nie艣mia艂o promieniami s艂o艅ca, sp艂ywaj膮cymi spomi臋dzy poszarpanych chmur. Roztaczaj膮cy si臋 u ich st贸p dywan sennego lasu, przywodzi艂 na my艣l zamar艂膮 w wyczekiwaniu armi臋.
Itral pochyli艂 si臋 ostro偶nie, opieraj膮c d艂onie na lekko zgi臋tych kolanach. B贸l rani艂 jego p艂uca po tak ci臋偶kim biegu, kt贸ry przez g艂臋boki, mi臋kki 艣nieg utrudnia艂 go podw贸jnie. Du偶e jego ilo艣ci ju偶 wdar艂y si臋 w buty m臋偶czyzny. Ponownie si臋 wyprostowa艂, wiedz膮c, 偶e ka偶da zw艂oka skraca jego szanse na prze偶ycie. Nawet, je艣li by艂a ona cienka i znikoma, a on sam tak naprawd臋 w ni膮 nie wierzy艂. Spojrza艂 oboj臋tnie na rze藕bion膮 mi臋kko 艣cian臋 skalistej g贸ry, kt贸ra po jego lewej stronie sta艂a niestrudzenie od wiek贸w, otulona bia艂ym puchem zimy. Stanowi艂a g艂贸wn膮 cz臋艣膰 pasa, kt贸ry obejmowa艂 ca艂膮 dolin臋. Tutaj, u jej podn贸偶a, zaspy sta艂y si臋 g艂臋bsze, gdy偶 najwidoczniej od pierwszych opad贸w 偶adna ludzka istota nie zapuszcza艂a si臋 w te rejony. Mimo to Itral odetchn膮艂 g艂臋boko i ruszy艂, nie bacz膮c na op贸r, jaki stawia艂a mu lodowa po艂a膰. W pami臋ci wci膮偶 mia艂 chwil臋, gdy zerwa艂 si臋 z miejsca, zostawiaj膮c brata wraz zreszt膮 napastnik贸w. Nie potrafi艂 wyt艂umaczy膰 tego, co si臋 sta艂o. Cia艂o samo rzuci艂o si臋 do biegu. Masa g艂os贸w otacza艂a wtedy jego umys艂, chwytaj膮c w stalowy ucisk i pchaj膮c do przodu, jak najdalej od istot, kt贸re z tak膮 wiar膮 wo艂a艂yNarys. Zakas艂a艂 gwa艂townie, ale nadal brn膮艂 przed siebie. G艂osy, kt贸re zbudzi艂y si臋 w nim, k艂臋bi艂y si臋 w jego wn臋trzu, pustosz膮c umys艂 i cia艂o.
Oddech urwa艂 si臋 w p贸艂 kroku, zablokowany narastaj膮cym b贸lem. Itral potkn膮艂 si臋 i run膮艂 w d贸艂. Granica mi臋dzy wzniesieniem a jego spadkiem w dolin臋 okaza艂a si臋 by膰 ni偶sza ni偶 si臋 wydawa艂o m臋偶czy藕nie. Przeturla艂 si臋 par臋 metr贸w dalej, zanim zatrzyma艂 si臋 na dnie, gdzie powierzchnia by艂a p艂aska i pokryta mniejsz膮 ilo艣ci膮 艣niegu.
Itral le偶a艂 nieruchomo na brzuchu, nie maj膮c si艂 si臋 unie艣膰. Zaatakowa艂o go znu偶enie. 艢nieg wype艂nia艂 mu usta, wdziera艂 si臋 w oczy, mas膮 igie艂ek wbija艂 w twarz. B贸l pulsowa艂 w ca艂ym jego ciele, scalaj膮c si臋 z nim w jedno. W ko艅cu m臋偶czyzna podpar艂 si臋 r臋koma i uni贸s艂 si臋 z trudem na kolana. Mokre w艂osy mocno przylgn臋艂y do jego spoconej sk贸ry na twarzy. Krew cienkim strumykiem sp艂yn臋艂a wolno ze sp臋kanych warg po brodzie i pojedynczymi kroplami utworzy艂a wz贸r na 艣niegu mi臋dzy jego d艂o艅mi. Szum wype艂ni艂 ca艂y jego umys艂, szarpn膮艂 cia艂em, d藕wigaj膮c na nogi. Obraz zafalowa艂, nak艂adaj膮c si臋 z innym, maj膮cym zabarwienie przesz艂o艣ci. M臋偶czyzna chrz膮kn膮艂 i splun膮艂, odpychaj膮c atakuj膮ce go fale magii.
Zamruga艂 oczami, rozgl膮daj膮c si臋 dooko艂a z przej臋ciem. Znalaz艂 si臋 na wolnej przestrzeni, gdzie pot臋偶ne B艂臋kitne G贸ry g贸rowa艂y nad nim niczym milcz膮cy bogowie, dla kt贸rych los m艂odzie艅ca nie by艂 nic wart. Przed nim w pewnej odleg艂o艣ci zaczyna艂 si臋 las, jednak dystans do niego wyda艂 mu si臋 niemo偶liwy do przej艣cia. Z trudem odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 nacieraj膮cych przeciwnik贸w, kt贸rzy ostro偶nie schodzili w d贸艂 skarpy. S艂ysza艂 ich wycie i brz臋k broni. Burz膮ca si臋 w nim krew oraz magia, kt贸rej s艂odkawy posmak czu艂 na podniebieniu, spowalnia艂y jego umys艂. By艂 pewny, 偶e bez ich wsparcia ju偶 dawno opad艂by z si艂 i run膮艂 w biel 艣niegu. Pragn膮艂 艣mierci z r膮k wrog贸w, chocia偶 zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e choroba krwi, kt贸r膮 w sobie nosi艂, nie pozwoli mu na to. Wszystko w jednej chwili stan臋艂o. Obraz zamaza艂 si臋 przed jego oczami, tworz膮c bli偶ej nieokre艣lony kszta艂t. A偶 krzykn膮艂, gdy ostry ch艂贸d metalu sp艂yn膮艂 wprost w jego otwart膮 d艂o艅. Wzrok nie pozwala艂 mu dostrzec broni, ale nie potrzebowa艂 tego. Pami臋ta艂 j膮. Szeroko艣膰 ostrza nie przekracza艂a jednego palca, garda za to znacznie szersza, ozdobiona by艂a mistern膮 wst臋g膮 symboli z jednym osadzonym w niej kamieniem. Ostrze d艂ugie i przera藕liwie ch艂odne.
- Szept... - poruszy艂 tylko ustami, wymawiaj膮c nadane kamieniowi imi臋.
Jak dawno zapomniany sen ujrza艂 w艂asn膮 matk臋, trzymaj膮c膮 贸w sztylet w szczup艂ych d艂oniach. A偶 zadr偶a艂, gdy obraz wr臋cz wci膮ga艂 go w siebie. W jednej chwili posta膰 matki znalaz艂 si臋 przed nim, a bro艅, kt贸r膮 mia艂a, ku jego przera偶eniu pokrywa艂a si臋 kszta艂tem ze sztyletem w jego w艂asnej d艂oni. Doszed艂 go g艂os kobiety, wymawiaj膮cy z idealn膮 precyzj膮 jego imi臋. Nie to dane mu w krainie ojca, ale to, kt贸rym naznaczy艂y go same gwiazdy, gdy dotkn臋艂y 艂ona matki. Wyd藕wi臋k kaleczy艂 jego umys艂 jak miecz, wbija艂 si臋 i dawa艂 upust wcze艣niej ukrytym wspomnieniom.
Obraz przerzedzi艂 si臋 i w ko艅cu Itral m贸g艂 dostrzec grup臋, kt贸ra go 艣ciga艂a. 艢nieg utrudnia艂 im dotarcie do niego na d贸艂. Zm臋czenie malowa艂o si臋 na ich twarzach, ale on czu艂 posmak nienawi艣ci, z艂o艣ci i gniewu, kt贸re szczelnym murem otacza艂y ca艂膮 czw贸rk臋.
Cia艂o przeszy艂 gwa艂towny skurcz. Blask porazi艂 oczy m臋偶czyzny, gdy na ostrze trzymanego przez niego sztyletu pad艂a bia艂a po艣wiata rzucana przez 艣nieg le偶膮cy na ska艂ach. Itral na wp贸艂 bezwiednie przesun膮艂 cienkim ostrzem po swoich nadgarstkach. Patrzy艂 na to i czu艂 rado艣膰 pomieszan膮 z b贸lem, gdy nieskazitelnie czerwona krew sp艂yn臋艂a po sk贸rze prawej d艂oni. Nie opad艂a jednak na 艣nieg. Z艂apa艂 j膮 wiatr i uni贸s艂 przejrzyst膮 wst臋g膮 nad g艂owami m臋偶czyzn, kt贸rzy przystan臋li na widok tego. Z drugiego nadgarstka krew upad艂a i jak tkanina rozdar艂a si臋 na trzy cz臋艣ci. Cienkie niteczki pocz臋艂y na nowo ple艣膰 niezwyk艂y kszta艂t, staj膮c si臋 po chwili ostrzami o poszarpanych i nier贸wnych kraw臋dziach. L艣ni艂y krwistym blaskiem w porannym s艂o艅cu, a czu艂o si臋 od nich ruch i pulsowanie, jak gdyby posiada艂y w sobie 偶ycie. Krew wrza艂a, co chwil臋 zmieniaj膮c ich form臋. Sp艂ywa艂a po niej, tworz膮c na 艣niegu niezwyk艂e wzory. D艂onie Itrala ca艂kowicie spowi艂a szkar艂atna p艂achta, zbieraj膮c si臋 do wn臋trza r膮k, gdzie poprzez palce dawa艂a pocz膮tek niezwyk艂ej broni.
Przeciwnicy niepewnie ruszyli w jego kierunku, a b臋d膮c wystarczaj膮co blisko, pocz臋li go okr膮偶a膰. Pocz膮tkowa pewno艣膰 i 偶膮dza mordu bij膮ca od nich, zosta艂a zabarwiona strachem i w膮tpliwo艣ciami. Z bliska widok ostrzy poruszy艂 ich i zburzy艂 fundamenty odwagi. Pierwszy atak nast膮pi艂 w stron臋 postawnego wojownika z prawej strony. Nie spodziewa艂 si臋 najwidoczniej tak b艂yskawicznego ruchu, gdy偶 krwawe miecze pewnie wytr膮ci艂y mu dwa topory z r膮k, co tylko przyspieszy艂o jego koniec. Ostrza wykona艂y nast臋pny nag艂y ruch, wbijaj膮c si臋 w czaszk臋 zaatakowanego i roz艂upuj膮c j膮 na kawa艂ki. Fragmenty ko艣ci i m贸zgu unios艂y si臋 w ch艂odnym powietrzu. Rozerwa艂 go ryk pozosta艂ych, bitewny okrzyk, kt贸rym chcieli doda膰 sobie odwagi. 艢mier膰 towarzysza rozjuszy艂a ich, ruszyli do ataku, ale krwawe ostrza zwinnie odbi艂y natarcie, odsuwaj膮c ich na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰, z dala od swojego pana.
Oddech Itrala usta艂, twarz zastyg艂a jakby w oczekiwaniu na odpowiedni moment do ostatecznego ataku. G艂os dobiegaj膮cy z wewn膮trz przyci膮gn膮艂 jego uwag臋. Jego brzmienie, ton i przesi膮kni臋te nim emocje rozpozna艂 od razu. Oczami umys艂u skierowa艂 wzrok w tamt膮 stron臋. Twarz matki wyra偶a艂a spok贸j, ale i ca艂kowite oddanie. Obraz jej sylwetki nabra艂 wyrazisto艣ci. Odg艂osy walki ucich艂y, tak samo zduszone j臋ki konaj膮cych. 艢wiat wok贸艂 m臋偶czyzny uton膮艂 w ciemno艣ciach. Ch艂贸d wiatru zaatakowa艂 jego drobne cia艂o. Sta艂 znowu na szczycie wie偶y, poranne s艂o艅ce jeszcze nie wsta艂o, pozostawiaj膮c w艂adz臋 nocy, kt贸ra okrywa艂a miasto peleryn膮 milczenia i ciszy. Kamienie pod stopami parzy艂y, przedzieraj膮c si臋 zimnem przez pi臋ty i rozrywaj膮cym b贸lem parali偶uj膮c umys艂. Ch艂opiec zacisn膮艂 jednak z臋by i zdecydowanie spojrza艂 na matk臋. Wzrok z艂otawych oczu sp艂ywa艂 szorstko po jego dzieci臋cej twarzy, bada艂 i przenika艂 szumi膮c膮 krew w jego 偶y艂ach.
Kobieta poruszy艂a si臋 lekko, a wicher porwa艂 jej ciemny, d艂ugi warkocz do ta艅ca, ka偶dy kosmyk rozdzielaj膮c i szarpi膮c. Czerwie艅 sukni podkre艣la艂a w膮sk膮 tali臋. Srebrne guziki w kszta艂cie ma艂ych 艂b贸w nied藕wiedzi ci膮gn臋艂y si臋 rz臋dem od szyi do bioder. Ni偶ej suknia opada艂a do samej ziemi, przeszywana haftem ze z艂otych i czarnych nici. W艣r贸d k艂臋bowiska znak贸w i motyw贸w czai艂 si臋 jeden, niezwyk艂y. Ledwie dostrzegany w pl膮taninie kszta艂t贸w stw贸r pr臋偶nie wypina艂 pier艣, dumnie unosz膮c pysk z mas膮 ostrych z臋b贸w. Cia艂o pokryte w niepe艂ni pierzem, po艂yskiwa艂o srebrzy艣cie, a skrzyd艂a imponuj膮co g贸rowa艂y nad jego sylwetk膮, lini膮 i kszta艂tem pi贸r nasuwaj膮c obrazy lotu. Barwami oczarowywa艂 widza. Nagle z艂ote 艣lepia przenikliwie spojrza艂y w stron臋 ch艂opca. Mimo prostoty oddania, stworzenie wydawa艂o si臋 t臋tni膰 偶yciem i tylko chwila dzieli艂a go od wzbicia si臋 w karmazynowe niebo.
Strach otuli艂 ch艂opca. Nie potrafi艂 patrze膰 w te dzikie, tajemnicze 藕renice. Pragnienie podej艣cia do matki miesza艂o si臋 z l臋kiem przed t膮 gro藕n膮 istot膮, kt贸ra jej towarzyszy艂a.
- Przejd藕... - D艂o艅 matki unios艂a si臋 i wyci膮gn臋艂a w jego stron臋. Rozkaz brzmi膮cy w jej s艂owach bez jego woli poruszy艂 dzieci臋cym cia艂em. Itral zadr偶a艂, a jego serce pocz臋艂o bi膰 coraz szybciej, 艂zami wyra偶aj膮c sprzeciw. Stw贸r na sukni potrz膮sn膮艂 艂bem, wydobywaj膮c z siebie bezd藕wi臋czny, ale przeszywaj膮cy skowyt. - ... po艣wi臋cenie!
* * *
Odepchn膮艂 cia艂o, wyci膮gaj膮c ostro偶nie ciemne ostrze z ostatniego z napastnik贸w. Krew szybko zosta艂a wch艂oni臋ta przez metal, na chwil臋 rozbijaj膮c czer艅 i barwi膮c j膮 szkar艂atem. Zawi艂y wz贸r rozb艂ysn膮艂, po czym na powr贸t sta艂 si臋 martwy i nieprzenikniony. Luai powi贸d艂 wzrokiem po trzech cia艂ach, le偶膮cych niedbale w po艂aci 艣niegu. Najwidoczniej tylko tylu liczy艂a ta grupa, kt贸ra zesz艂a w stron臋 doliny, gdzie spad艂a lawina. 艢lady nie zdradza艂y, aby kto艣 jeszcze z nimi by艂. Przygl膮daj膮c si臋 im z bliska, upewni艂 si臋, sk膮d przybyli, ale nie potrafi艂 zrozumie膰, czemu tak bardzo oddalili si臋 od swojej rodzimej krainy, przybywaj膮c a偶 tu. Jaki mieli cel w pr贸bie schwytania nied藕wiedzich syn贸w? Wykrzywione twarze wyra偶a艂y w膮tpliwo艣ci i pragnienie powrotu na ojczyste ziemie. Czemu dopiero 艣mier膰 odkrywa艂a przed nimi, i偶 decyzja, kt贸r膮 podj臋li, by艂a b艂臋dna?
Stra偶nik wsun膮艂 z powrotem miecz w pokrowiec na plecach, rozgl膮daj膮c si臋 po okolicy. Cisza, kt贸ra go otacza艂a, wr臋cz dudni艂a mu w uszach. Tu, na dnie doliny, gdzie g贸ry odda艂y w艂adz臋 lasom, 艣nieg uk艂ada艂 si臋 r贸wnymi warstwami. Jasne promienie s艂o艅ca na chwil臋 przebi艂y si臋 przez grub膮 materi臋 granatowo-szarych chmur, rzucaj膮c z艂otawe pasma 艣wiat艂a na 艣nieg, budz膮c go milionem migocz膮cych kryszta艂贸w i zapalaj膮c zimnym ogniem.
Luai spojrza艂 na pas sosnowego lasu. Ciemnozielona po艣wiata padaj膮ca z koron drzew na ziemi臋 chciwie 艂apa艂a promienie. D艂ugimi j臋zykami cieni, sun膮c po iskrz膮cej si臋 powierzchni 艣niegu zmierza艂a w stron臋 cia艂 zabitych. Ciemny strumie艅 dosi臋gn膮艂 stra偶nika, chwytaj膮c go w parali偶uj膮cy u艣cisk. To gwa艂towne spotkanie obudzi艂o w nim poczucie niebezpiecze艅stwa. Wstrzyma艂 oddech, ale nie poruszy艂 si臋, nakazuj膮c duszy i emocjom spok贸j. Ciche szepty otar艂y si臋 o mury jego umys艂u, niedbale krusz膮c jego podstawy. Drobne uszkodzenie g艂臋boko wstrz膮sn臋艂o nim, ostrym promieniem przeszywaj膮c zak膮tki jego umys艂u. Dali mu znak, 偶e bariera stworzona przez niego nie stanowi dla nich przeszkody. Nie atakowa艂, nie pr贸bowa艂 te偶 za艂ata膰 p臋kni臋cia, mimo 偶e ch艂贸d sp艂ywaj膮cy z niej przeszywa艂 jego najg艂臋bsze istnienie. Pozosta艂 cichy i niewzruszony.
„Odejd藕... przyjacielu.”
Wpatrywa艂 si臋 w las, ale to oczami umys艂u wyczuwa艂 nieznany ruch, aur臋 bia艂ej po艣wiaty, kt贸ra zapewne by艂a tylko zas艂on膮, postawion膮 przed nim, i niczym wi臋cej. Kryli si臋 i robili to niedbale, co tylko przerazi艂o go o umiej臋tno艣ciach, kt贸rych mu nie zdradzali.
Odwr贸ci艂 wzrok, odnajduj膮c w duchu na tyle si艂, aby si臋 ruszy膰. Wiedzia艂, 偶e 艣wiat kryje w swoich zak膮tkach wiele nieodkrytych i niebezpiecznych okruch贸w starodawnej magii albo jej skutk贸w z dawnych wojen. Pr贸ba zg艂臋bienia ich, przedarcia lub ataku w g艂膮b nieznanego by艂a skazana na niepowodzenie albo szale艅stwo. Zadanie, kt贸re wyryto na papirusie jego 偶ycia by艂o jedynym, kt贸remu mia艂 si臋 podda膰. Musi odnale藕膰 syn贸w nied藕wiedzich i ocali膰 przysz艂ego pana, kt贸remu b臋dzie s艂u偶y艂. Taka by艂a kolej losu.
Cia艂a napastnik贸w drgn臋艂y, niczym w po艣miertnym skurczu. Szkar艂atny 艣nieg gwa艂townie zapad艂 si臋 i wch艂on膮艂 je, wydobywaj膮c przy tym d藕wi臋k p臋kaj膮cego lodu. Luai zag艂uszy艂 w sobie kolejny zgrzyt, gdy bia艂e ramiona po艂kn臋艂y ostatniego trupa. Ch艂贸d bij膮cy ze szpary uszkodzonego muru jego umys艂u znikn膮艂. Wycofanie si臋 obcego istnienia kompletnie nie zosta艂o przez niego zauwa偶one. Dzi臋kowa艂 swej duszy za opanowanie i spok贸j. Cia艂o na powr贸t stawa艂o si臋 ciep艂e, tak samo mur jego umys艂u rozb艂ysn膮艂, pulsuj膮c ogniem.
S艂o艅ce znikn臋艂o, szybko pogr膮偶aj膮c dolin臋 ponownie w szaro艣ci i ch艂odzie. Wiatr otar艂 si臋 szorstko o twarz m臋偶czyzny. Przywita艂 go z ulg膮, poniewa偶 by艂o to bardziej znane i pewne ni偶 z艂otawy oddech z lasu.
|
|
Komentarze |
dnia lutego 26 2012 03:52:07
kkohaku oczywcie kocham to opo o czym dobrze wiesz, i znam kolejne czesci, ale mam prosbe....czy pozniej moze byc wiecej akcji i dialogow? kocham twoje opisy, na prawde mocno tylko, iz fabula sie troszke wolno ciagnie ..a ja jestem taaaaaaaaka ciekawa ..btw Itral moja milosci  |
dnia lutego 26 2012 15:53:11
Haha naru kochana c贸偶 ja mog臋 powiedzie膰. Znaj膮c siebie, a zw艂aszcza to co dzieje si臋 przy moim pisaniu, trudno mi cokolwiek obieca膰 Tu si臋 pokrywaj膮 dwie rzeczy, moja fascynacja wchodzenia w opisy, a tym samym satysfakcja z tego, 偶e taki opis jest, albo potrzeba przyspieszenia akcji, lecz z okrojeniem opis贸w. Jak na razie ci臋偶ko mi tak to zmniejszy膰, abym ja by艂a zadowolona w pe艂ni i czytelnicy
A tu przecie偶 by艂a akcja Itral wszystkich wykosi艂 ;D
Dobra id膮c za Twoj膮 pro艣b膮, pisz膮c teraz 20 ogranicze moje szale艅stwo w opisie xD |
dnia lutego 26 2012 17:32:09
nie ograniczaj ich tylko dodaj wiecej dialogow  |
dnia lutego 27 2012 23:11:29
Zaraz... jak to znalaz艂 cia艂a i nie by艂o 艣lad贸w 偶eby by艂 z nimi kto艣 jeszcze... to... gdzie jest ITRAL O.o?????
Och ale Magia Krwi... mmm bardzo mi si臋 podoba to jak Itral si臋 ni膮 pos艂uguj臋. Ta posta膰 wci膮偶 pozostaje dla mnie okryta mrokiem tajemnicy.... ma kto艣 LATARK臉!!!! Ja ju偶 bym chcia艂a wszystko wiedzie膰 ... mimo 偶e lubi臋 odkrywa膰 postacie ;]
Hm... chyba nie wytrzymam i p贸jd臋 czyta膰 to co b臋dzie dalej  |
dnia lutego 27 2012 23:34:35
Floo dzi臋kuje
I ciesz臋 si臋, 偶e Magia Krwi przypad艂a Ci do gustu, zw艂aszcza, 偶e mo偶e ona i fascynowa膰 i wyda膰 si臋 dziwna ;D Ale jak na razie moje obawy nie zosta艂y potwierdzone ^__^
Itrala b臋dzie ci臋偶ko odczyta膰, niestety sam na to nie pozwoli Reszta tak samo haha xD
Czytaj i komentuje  |
dnia lutego 28 2012 19:01:47
floo ja jestem na bierzaco i co? i guzik wiem, czekeam, czekam na kolene czesci i fakt Itral z nich wszystkich wydaje sie najbardziej nieodgadniony tak kocham ta postac KOCHAM basta! btw mam taka cichutka nadzieje, iz bedzie chcial zemsty takiej malutkiej ;D |
dnia lutego 28 2012 22:52:04
Naru, tutaj si臋 nie da艂o wi臋cej dialog贸w Itralowi brak艂oby partnera do rozmawiania Luaiowi te偶 
Mnie si臋 opisy bardzo podoba艂y i bardzo si臋 ciesz臋, 偶e w ko艅cu s膮 Nie ma teraz bia艂ych plam przestrzennych, wiadomo, gdzie co si臋 dzieje i na tle jakiej scenerii buszuj膮 bohaterowie Tak trzyma膰 A dialogi na pewno s膮, ale w sytuacjach, gdzie postacie maj膮 z kim rozmawia膰 
Co do samej tre艣ci - bardzo podoba mi si臋 spos贸b prowadzenia akcji Przeskakujemy sobie i widzimy, kto co tam robi w danej chwili Magia Krwi Itrala (po doprowadzeniu opisu do stanu zrozumia艂o艣ci ;3) prezentuje si臋 bardzo ciekawie i daje temu bohaterowi nowe mo偶liwo艣ci fabularne :3 I czekam, 偶eby sprawdzi膰, co tam takiego delikatnie da艂o Luaiowi zna膰, 偶eby lepiej sobie poszed艂 ;3
I w og贸le je艣li jeszcze nie masz mnie dosy膰, to mo偶esz przes艂a膰 nast臋pny rozdzia艂 Chyba, 偶e masz - wtedy nie Nic na si艂臋  |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|