The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 28 2024 20:15:12   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Przekleństwo krwi 3
„Nazys…” dusza wręcz szarpnęła się w Itralu na dźwięk, który cały czas pobrzmiewał w jego głowie, a krew, gdyby mogła krzyczeć, rozerwałaby jego ciało przerażającym wyciem. Oczyma wyobraźni mężczyzna ujrzał czarny płomień, jego ciemne języki chłodem mroziły jego serce. Wiły się wokół na wpół spalonego ciała, sycząc złowrogo. Itral odgonił ów obraz ze swojego umysłu, porażony jego realnością.
Mroźny wiatr przeczesał jego potargane włosy, wyciągając z otępienia, w jakie popadł przed chwilą. Chłód przeszył jego ciało na wskroś serią dreszczy. Zimny powiew przybył z mrocznego lasu, który ciągnął się w swym bezkresie przez położoną niżej dolinę. Na wzniesieniu, na którym obecnie znajdował się Itral, można było podziwiać drugie ramię pasma górskiego. Szczyty z białymi czapami pięły się dumnie ku górze, muskane nieśmiało promieniami słońca, spływającymi spomiędzy poszarpanych chmur. Roztaczający się u ich stóp dywan sennego lasu, przywodził na myśl zamarłą w wyczekiwaniu armię.
Itral pochylił się ostrożnie, opierając dłonie na lekko zgiętych kolanach. Ból ranił jego płuca po tak ciężkim biegu, który przez głęboki, miękki śnieg utrudniał go podwójnie. Duże jego ilości już wdarły się w buty mężczyzny. Ponownie się wyprostował, wiedząc, że każda zwłoka skraca jego szanse na przeżycie. Nawet, jeśli była ona cienka i znikoma, a on sam tak naprawdę w nią nie wierzył. Spojrzał obojętnie na rzeźbioną miękko ścianę skalistej góry, która po jego lewej stronie stała niestrudzenie od wieków, otulona białym puchem zimy. Stanowiła główną część pasa, który obejmował całą dolinę. Tutaj, u jej podnóża, zaspy stały się głębsze, gdyż najwidoczniej od pierwszych opadów żadna ludzka istota nie zapuszczała się w te rejony. Mimo to Itral odetchnął głęboko i ruszył, nie bacząc na opór, jaki stawiała mu lodowa połać. W pamięci wciąż miał chwilę, gdy zerwał się z miejsca, zostawiając brata wraz zresztą napastników. Nie potrafił wytłumaczyć tego, co się stało. Ciało samo rzuciło się do biegu. Masa głosów otaczała wtedy jego umysł, chwytając w stalowy ucisk i pchając do przodu, jak najdalej od istot, które z taką wiarą wołałyNarys. Zakasłał gwałtownie, ale nadal brnął przed siebie. Głosy, które zbudziły się w nim, kłębiły się w jego wnętrzu, pustosząc umysł i ciało.
Oddech urwał się w pół kroku, zablokowany narastającym bólem. Itral potknął się i runął w dół. Granica między wzniesieniem a jego spadkiem w dolinę okazała się być niższa niż się wydawało mężczyźnie. Przeturlał się parę metrów dalej, zanim zatrzymał się na dnie, gdzie powierzchnia była płaska i pokryta mniejszą ilością śniegu.
Itral leżał nieruchomo na brzuchu, nie mając sił się unieść. Zaatakowało go znużenie. Śnieg wypełniał mu usta, wdzierał się w oczy, masą igiełek wbijał w twarz. Ból pulsował w całym jego ciele, scalając się z nim w jedno. W końcu mężczyzna podparł się rękoma i uniósł się z trudem na kolana. Mokre włosy mocno przylgnęły do jego spoconej skóry na twarzy. Krew cienkim strumykiem spłynęła wolno ze spękanych warg po brodzie i pojedynczymi kroplami utworzyła wzór na śniegu między jego dłońmi. Szum wypełnił cały jego umysł, szarpnął ciałem, dźwigając na nogi. Obraz zafalował, nakładając się z innym, mającym zabarwienie przeszłości. Mężczyzna chrząknął i splunął, odpychając atakujące go fale magii.
Zamrugał oczami, rozglądając się dookoła z przejęciem. Znalazł się na wolnej przestrzeni, gdzie potężne Błękitne Góry górowały nad nim niczym milczący bogowie, dla których los młodzieńca nie był nic wart. Przed nim w pewnej odległości zaczynał się las, jednak dystans do niego wydał mu się niemożliwy do przejścia. Z trudem odwrócił się w stronę nacierających przeciwników, którzy ostrożnie schodzili w dół skarpy. Słyszał ich wycie i brzęk broni. Burząca się w nim krew oraz magia, której słodkawy posmak czuł na podniebieniu, spowalniały jego umysł. Był pewny, że bez ich wsparcia już dawno opadłby z sił i runął w biel śniegu. Pragnął śmierci z rąk wrogów, chociaż zdawał sobie sprawę, że choroba krwi, którą w sobie nosił, nie pozwoli mu na to. Wszystko w jednej chwili stanęło. Obraz zamazał się przed jego oczami, tworząc bliżej nieokreślony kształt. Aż krzyknął, gdy ostry chłód metalu spłynął wprost w jego otwartą dłoń. Wzrok nie pozwalał mu dostrzec broni, ale nie potrzebował tego. Pamiętał ją. Szerokość ostrza nie przekraczała jednego palca, garda za to znacznie szersza, ozdobiona była misterną wstęgą symboli z jednym osadzonym w niej kamieniem. Ostrze długie i przeraźliwie chłodne.
- Szept... - poruszył tylko ustami, wymawiając nadane kamieniowi imię.
Jak dawno zapomniany sen ujrzał własną matkę, trzymającą ów sztylet w szczupłych dłoniach. Aż zadrżał, gdy obraz wręcz wciągał go w siebie. W jednej chwili postać matki znalazł się przed nim, a broń, którą miała, ku jego przerażeniu pokrywała się kształtem ze sztyletem w jego własnej dłoni. Doszedł go głos kobiety, wymawiający z idealną precyzją jego imię. Nie to dane mu w krainie ojca, ale to, którym naznaczyły go same gwiazdy, gdy dotknęły łona matki. Wydźwięk kaleczył jego umysł jak miecz, wbijał się i dawał upust wcześniej ukrytym wspomnieniom.
Obraz przerzedził się i w końcu Itral mógł dostrzec grupę, która go ścigała. Śnieg utrudniał im dotarcie do niego na dół. Zmęczenie malowało się na ich twarzach, ale on czuł posmak nienawiści, złości i gniewu, które szczelnym murem otaczały całą czwórkę.
Ciało przeszył gwałtowny skurcz. Blask poraził oczy mężczyzny, gdy na ostrze trzymanego przez niego sztyletu padła biała poświata rzucana przez śnieg leżący na skałach. Itral na wpół bezwiednie przesunął cienkim ostrzem po swoich nadgarstkach. Patrzył na to i czuł radość pomieszaną z bólem, gdy nieskazitelnie czerwona krew spłynęła po skórze prawej dłoni. Nie opadła jednak na śnieg. Złapał ją wiatr i uniósł przejrzystą wstęgą nad głowami mężczyzn, którzy przystanęli na widok tego. Z drugiego nadgarstka krew upadła i jak tkanina rozdarła się na trzy części. Cienkie niteczki poczęły na nowo pleść niezwykły kształt, stając się po chwili ostrzami o poszarpanych i nierównych krawędziach. Lśniły krwistym blaskiem w porannym słońcu, a czuło się od nich ruch i pulsowanie, jak gdyby posiadały w sobie życie. Krew wrzała, co chwilę zmieniając ich formę. Spływała po niej, tworząc na śniegu niezwykłe wzory. Dłonie Itrala całkowicie spowiła szkarłatna płachta, zbierając się do wnętrza rąk, gdzie poprzez palce dawała początek niezwykłej broni.
Przeciwnicy niepewnie ruszyli w jego kierunku, a będąc wystarczająco blisko, poczęli go okrążać. Początkowa pewność i żądza mordu bijąca od nich, została zabarwiona strachem i wątpliwościami. Z bliska widok ostrzy poruszył ich i zburzył fundamenty odwagi. Pierwszy atak nastąpił w stronę postawnego wojownika z prawej strony. Nie spodziewał się najwidoczniej tak błyskawicznego ruchu, gdyż krwawe miecze pewnie wytrąciły mu dwa topory z rąk, co tylko przyspieszyło jego koniec. Ostrza wykonały następny nagły ruch, wbijając się w czaszkę zaatakowanego i rozłupując ją na kawałki. Fragmenty kości i mózgu uniosły się w chłodnym powietrzu. Rozerwał go ryk pozostałych, bitewny okrzyk, którym chcieli dodać sobie odwagi. Śmierć towarzysza rozjuszyła ich, ruszyli do ataku, ale krwawe ostrza zwinnie odbiły natarcie, odsuwając ich na bezpieczną odległość, z dala od swojego pana.
Oddech Itrala ustał, twarz zastygła jakby w oczekiwaniu na odpowiedni moment do ostatecznego ataku. Głos dobiegający z wewnątrz przyciągnął jego uwagę. Jego brzmienie, ton i przesiąknięte nim emocje rozpoznał od razu. Oczami umysłu skierował wzrok w tamtą stronę. Twarz matki wyrażała spokój, ale i całkowite oddanie. Obraz jej sylwetki nabrał wyrazistości. Odgłosy walki ucichły, tak samo zduszone jęki konających. Świat wokół mężczyzny utonął w ciemnościach. Chłód wiatru zaatakował jego drobne ciało. Stał znowu na szczycie wieży, poranne słońce jeszcze nie wstało, pozostawiając władzę nocy, która okrywała miasto peleryną milczenia i ciszy. Kamienie pod stopami parzyły, przedzierając się zimnem przez pięty i rozrywającym bólem paraliżując umysł. Chłopiec zacisnął jednak zęby i zdecydowanie spojrzał na matkę. Wzrok złotawych oczu spływał szorstko po jego dziecięcej twarzy, badał i przenikał szumiącą krew w jego żyłach.
Kobieta poruszyła się lekko, a wicher porwał jej ciemny, długi warkocz do tańca, każdy kosmyk rozdzielając i szarpiąc. Czerwień sukni podkreślała wąską talię. Srebrne guziki w kształcie małych łbów niedźwiedzi ciągnęły się rzędem od szyi do bioder. Niżej suknia opadała do samej ziemi, przeszywana haftem ze złotych i czarnych nici. Wśród kłębowiska znaków i motywów czaił się jeden, niezwykły. Ledwie dostrzegany w plątaninie kształtów stwór prężnie wypinał pierś, dumnie unosząc pysk z masą ostrych zębów. Ciało pokryte w niepełni pierzem, połyskiwało srebrzyście, a skrzydła imponująco górowały nad jego sylwetką, linią i kształtem piór nasuwając obrazy lotu. Barwami oczarowywał widza. Nagle złote ślepia przenikliwie spojrzały w stronę chłopca. Mimo prostoty oddania, stworzenie wydawało się tętnić życiem i tylko chwila dzieliła go od wzbicia się w karmazynowe niebo.
Strach otulił chłopca. Nie potrafił patrzeć w te dzikie, tajemnicze źrenice. Pragnienie podejścia do matki mieszało się z lękiem przed tą groźną istotą, która jej towarzyszyła.
- Przejdź... - Dłoń matki uniosła się i wyciągnęła w jego stronę. Rozkaz brzmiący w jej słowach bez jego woli poruszył dziecięcym ciałem. Itral zadrżał, a jego serce poczęło bić coraz szybciej, łzami wyrażając sprzeciw. Stwór na sukni potrząsnął łbem, wydobywając z siebie bezdźwięczny, ale przeszywający skowyt. - ... poświęcenie!
* * *
Odepchnął ciało, wyciągając ostrożnie ciemne ostrze z ostatniego z napastników. Krew szybko została wchłonięta przez metal, na chwilę rozbijając czerń i barwiąc ją szkarłatem. Zawiły wzór rozbłysnął, po czym na powrót stał się martwy i nieprzenikniony. Luai powiódł wzrokiem po trzech ciałach, leżących niedbale w połaci śniegu. Najwidoczniej tylko tylu liczyła ta grupa, która zeszła w stronę doliny, gdzie spadła lawina. Ślady nie zdradzały, aby ktoś jeszcze z nimi był. Przyglądając się im z bliska, upewnił się, skąd przybyli, ale nie potrafił zrozumieć, czemu tak bardzo oddalili się od swojej rodzimej krainy, przybywając aż tu. Jaki mieli cel w próbie schwytania niedźwiedzich synów? Wykrzywione twarze wyrażały wątpliwości i pragnienie powrotu na ojczyste ziemie. Czemu dopiero śmierć odkrywała przed nimi, iż decyzja, którą podjęli, była błędna?
Strażnik wsunął z powrotem miecz w pokrowiec na plecach, rozglądając się po okolicy. Cisza, która go otaczała, wręcz dudniła mu w uszach. Tu, na dnie doliny, gdzie góry oddały władzę lasom, śnieg układał się równymi warstwami. Jasne promienie słońca na chwilę przebiły się przez grubą materię granatowo-szarych chmur, rzucając złotawe pasma światła na śnieg, budząc go milionem migoczących kryształów i zapalając zimnym ogniem.
Luai spojrzał na pas sosnowego lasu. Ciemnozielona poświata padająca z koron drzew na ziemię chciwie łapała promienie. Długimi językami cieni, sunąc po iskrzącej się powierzchni śniegu zmierzała w stronę ciał zabitych. Ciemny strumień dosięgnął strażnika, chwytając go w paraliżujący uścisk. To gwałtowne spotkanie obudziło w nim poczucie niebezpieczeństwa. Wstrzymał oddech, ale nie poruszył się, nakazując duszy i emocjom spokój. Ciche szepty otarły się o mury jego umysłu, niedbale krusząc jego podstawy. Drobne uszkodzenie głęboko wstrząsnęło nim, ostrym promieniem przeszywając zakątki jego umysłu. Dali mu znak, że bariera stworzona przez niego nie stanowi dla nich przeszkody. Nie atakował, nie próbował też załatać pęknięcia, mimo że chłód spływający z niej przeszywał jego najgłębsze istnienie. Pozostał cichy i niewzruszony.
„Odejdź... przyjacielu.”
Wpatrywał się w las, ale to oczami umysłu wyczuwał nieznany ruch, aurę białej poświaty, która zapewne była tylko zasłoną, postawioną przed nim, i niczym więcej. Kryli się i robili to niedbale, co tylko przeraziło go o umiejętnościach, których mu nie zdradzali.
Odwrócił wzrok, odnajdując w duchu na tyle sił, aby się ruszyć. Wiedział, że świat kryje w swoich zakątkach wiele nieodkrytych i niebezpiecznych okruchów starodawnej magii albo jej skutków z dawnych wojen. Próba zgłębienia ich, przedarcia lub ataku w głąb nieznanego była skazana na niepowodzenie albo szaleństwo. Zadanie, które wyryto na papirusie jego życia było jedynym, któremu miał się poddać. Musi odnaleźć synów niedźwiedzich i ocalić przyszłego pana, któremu będzie służył. Taka była kolej losu.
Ciała napastników drgnęły, niczym w pośmiertnym skurczu. Szkarłatny śnieg gwałtownie zapadł się i wchłonął je, wydobywając przy tym dźwięk pękającego lodu. Luai zagłuszył w sobie kolejny zgrzyt, gdy białe ramiona połknęły ostatniego trupa. Chłód bijący ze szpary uszkodzonego muru jego umysłu zniknął. Wycofanie się obcego istnienia kompletnie nie zostało przez niego zauważone. Dziękował swej duszy za opanowanie i spokój. Ciało na powrót stawało się ciepłe, tak samo mur jego umysłu rozbłysnął, pulsując ogniem.
Słońce zniknęło, szybko pogrążając dolinę ponownie w szarości i chłodzie. Wiatr otarł się szorstko o twarz mężczyzny. Przywitał go z ulgą, ponieważ było to bardziej znane i pewne niż złotawy oddech z lasu.











Komentarze
naru dnia lutego 26 2012 03:52:07
kkohaku oczywcie kocham to opo o czym dobrze wiesz, i znam kolejne czesci, ale mam prosbe....czy pozniej moze byc wiecej akcji i dialogow? kocham twoje opisy, na prawde mocno tylko, iz fabula sie troszke wolno ciagnie ..a ja jestem taaaaaaaaka ciekawa ..btw Itral moja milosci smiley
kkohaku dnia lutego 26 2012 15:53:11
Haha naru kochana cóż ja mogę powiedzieć. Znając siebie, a zwłaszcza to co dzieje się przy moim pisaniu, trudno mi cokolwiek obiecać smiley Tu się pokrywają dwie rzeczy, moja fascynacja wchodzenia w opisy, a tym samym satysfakcja z tego, że taki opis jest, albo potrzeba przyspieszenia akcji, lecz z okrojeniem opisów. Jak na razie ciężko mi tak to zmniejszyć, abym ja była zadowolona w pełni i czytelnicy smiley
A tu przecież była akcja smiley Itral wszystkich wykosił ;D
Dobra idąc za Twoją prośbą, pisząc teraz 20 ogranicze moje szaleństwo w opisie xD
naru dnia lutego 26 2012 17:32:09
nie ograniczaj ich tylko dodaj wiecej dialogow smiley
Floo dnia lutego 27 2012 23:11:29
Zaraz... jak to znalazł ciała i nie było śladów żeby był z nimi ktoś jeszcze... to... gdzie jest ITRAL O.o?????
Och ale Magia Krwi... mmm bardzo mi się podoba to jak Itral się nią posługuję. Ta postać wciąż pozostaje dla mnie okryta mrokiem tajemnicy.... ma ktoś LATARKĘ!!!! Ja już bym chciała wszystko wiedzieć ... mimo że lubię odkrywać postacie ;]
Hm... chyba nie wytrzymam i pójdę czytać to co będzie dalej smiley
kkohaku dnia lutego 27 2012 23:34:35
Floo dziękuje smiley
I cieszę się, że Magia Krwi przypadła Ci do gustu, zwłaszcza, że może ona i fascynować i wydać się dziwna ;D Ale jak na razie moje obawy nie zostały potwierdzone ^__^
Itrala będzie ciężko odczytać, niestety sam na to nie pozwoli smiley Reszta tak samo haha xD

Czytaj i komentuje smiley
naru dnia lutego 28 2012 19:01:47
floo ja jestem na bierzaco i co? i guzik wiem, czekeam, czekam na kolene czesci i fakt Itral z nich wszystkich wydaje sie najbardziej nieodgadniony smiley tak kocham ta postac KOCHAM basta! btw mam taka cichutka nadzieje, iz bedzie chcial zemsty takiej malutkiej ;D
Demon Lionka dnia lutego 28 2012 22:52:04
Naru, tutaj się nie dało więcej dialogów smiley Itralowi brakłoby partnera do rozmawiania smiley Luaiowi też smiley
Mnie się opisy bardzo podobały i bardzo się cieszę, że w końcu są smiley Nie ma teraz białych plam przestrzennych, wiadomo, gdzie co się dzieje i na tle jakiej scenerii buszują bohaterowie smiley Tak trzymać smiley A dialogi na pewno są, ale w sytuacjach, gdzie postacie mają z kim rozmawiać smiley
Co do samej treści - bardzo podoba mi się sposób prowadzenia akcji smiley Przeskakujemy sobie i widzimy, kto co tam robi w danej chwili smiley Magia Krwi Itrala (po doprowadzeniu opisu do stanu zrozumiałości ;3) prezentuje się bardzo ciekawie i daje temu bohaterowi nowe możliwości fabularne :3 I czekam, żeby sprawdzić, co tam takiego delikatnie dało Luaiowi znać, żeby lepiej sobie poszedł ;3
I w ogóle jeśli jeszcze nie masz mnie dosyć, to możesz przesłać następny rozdział smiley Chyba, że masz - wtedy nie smiley Nic na siłę smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 100% [1 Gos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [adnych gosw]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum