The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 21 2024 19:09:06   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Szach mat 29
***

Sanus z bijącym sercem szedł przez nieznane mu korytarze. Na szczęście nie spotkał po drodze żadnego służącego, a gdy słyszał kogoś, za każdym razem udawało mu się bezpiecznie ukryć, albo uciec w inny korytarz. Nasłuchując uważnie i ostrożnie wyglądając przez mijane okna udało mu się namierzyć wyjście z pałacyku. Z coraz bardziej bijącym sercem powoli przybliżał się do celu. Kiedy dotarł do wrót wejściowych, jego serce waliło jak oszalałe. Przystanął na chwilę żeby uspokoić się na tyle, żeby nie było widać po nim zdenerwowania. W końcu otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Ukrywając się za równymi naturalnymi zasłonami typu wóz z sianem, koń czy sterta beczek z winem, powoli przesuwał się w stronę bramy, starając się jak najmniej rzucać w oczy kręcącym wokół służącym. Niestety ostatnie sto metrów jakie miał do przebycia było całkiem odsłonięte. Sanus był przerażony, bał się, że komuś przyjdzie do głowy zatrzymać go, a on nie będzie w stanie się obronić. Nie wiadomo jak długo by się nad tym zastanawiał chowając się za wozem z sianem, gdyby nagle nie przypomniał sobie o ogłuszonym służącym. Nie wiadomo ile czasu minie zanim on się ocknie. A wtedy cały wysiłek Sanusa może pójść na marne. Nerwowo przełknął ślinę, parę razy odetchnął głęboko i wyprostowawszy się ruszył niedbałym krokiem w stronę bramy. Widział jak niektórzy służący patrzą się na niego dziwnie, ale zachowując kamienną twarz szedł cały czas przed siebie. W końcu przeszedł przez bramę nie zatrzymywany przez nikogo. Jeszcze przez jakiś czas szedł niedbałym krokiem aż w końcu doszedł do linii lasu. Widząc, że nikt go nie goni, oparł się o najbliższe drzewo i zamknął oczy. Bijące jak oszalałe serce odebrało mu na chwilę wszystkie zmysły, a nogi nie były w stanie utrzymać ciężaru ciała. Osunął się po pniu drzewa a z jego ust wymknął się szloch. Wolny! Nareszcie. Nie wiadomo jak długo by tak siedział, gdyby nagle nie usłyszał zbliżających się podróżnych. Z przerażeniem schował się za drzewem i ostrożnie wychylił się wypatrując podróżnych. podróżnych kiedy w końcu ich zobaczył, jego oczy rozszerzyły się z przerażenia.
- Co on tu robi? Przecież miał wrócić dopiero wieczorem – wyszeptał przerażony widząc na jednym z koni swojego porywacza, hrabiego Manastri.
Wstrzymując oddech poczekał aż jeźdźcy znikną za bramami miasta, potem rzucił się biegiem w głąb lasu. Nie wiedział w którą stronę musi się kierować, biegł na oślep, aby jak najdalej. Miał nadzieję, że da radę dotrzeć do najbliższego miasta. Nie wiedział jak długo biegł i ile udało mu się oddalić od miejsca w którym był przetrzymywany. Niestety nie udało mu się. Kiedy serce waliło mu jak oszalałe od wysiłku, usłyszał odgłosy świadczące o tym iż ktoś za nim podąża konno, kierując się tropem wskazywanym przez psy. Przeraził się i starał się przyspieszyć, lecz zmęczone biegiem nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Biegł coraz wolniej i wolniej, aż w końcu opadł bez siły łapczywie łapiąc powietrze. Wtedy dopadał go jeden z psów i zaczął szarpać za rękaw. Na szczęście nie zdążył wyrządzić mu żadnej krzywdy, gdyż ktoś odciągnął go. Sanus spojrzał na swojego wybawcę i przeraził się, to był hrabia Manastri.
- No proszę, nie sądziłem, że stać cię na coś takiego – odezwał się hrabia Manastri podnosząc głowę Sanusa za podbródek. – Coraz bardziej mi się podobasz – mruknął i nachylił się, żeby pocałować Sanusa, jednak ten nagle zebrał resztki sił jakie mu zostały, kopnął agresora w krocze i gdy tamten zwijał się z bólu, poderwał się do biegu. Zdążył przebiec parę kroków, gdy hrabia pokonawszy ból puścił się za nim biegiem. Zmęczone nogi Sanusa znowu odmówiły posłuszeństwa i doradca upadł ciężko dysząc. Hrabia Manastri doskoczył do niego i odwrócił na plecy. Zanim Sanus zdążył zareagować uderzył go mocno otwartą dłonią w twarz.
- Zaczynam tracić cierpliwość – warknął. – Skoro nie chcesz po dobroci, zmuszę cię siłą, żebyś był mój.
- Nigdy nie będę twój! Należę tylko do Lantara!
- Jesteś głupi, on już o tobie zapomniał!
- Nigdy o mnie nie zapomni! – krzyknął Sanus z przejęciem. – Przybędzie i uratuje mnie!
- A ja mu w tym pomogę – usłyszeli nagle czyjś spokojny głos. Podnieśli głowy i zastygli w zdumieniu. Przed nimi stał król we własnej osobie!

***

Galopowali już jakiś czas kierując się na posiadłość hrabiego Manastri, gdy nagle Konas podjechał do króla i powiedział:
- Wasza wysokość, jeśli mogę coś zasugerować…
- Tak? – król zatrzymał się i spojrzał uważnie na medyka. Za nim bez słowa stanęli pozostali jeźdźcy.
- Czy wasza wysokość ufa mi?
- Dobrze wiesz Konas, że tak – odparł król ze zdziwieniem.
- W takim razie sugerowałbym zostawić tu konie i iść cicho w tamtym kierunku – wskazał las.
- Jesteś pewien.
- Oczywiście, wasza wysokość.
Akirin bez słowa nakazał żołnierzom zsiąść i iść cicho za nim.
- Ja zaczekam tutaj, wasza wysokość – powiedział medyk zsiadając również z konia. – Tam raczej bym przeszkadzał.
- Oczywiście, oczywiście – odparł Akirin.
Ruszył cicho przed siebie. Po parunastu metrach usłyszał jakieś dziwne odgłosy. Nakazał żołnierzom zwiększoną ostrożność. Poruszali się dalej. W pewnym momencie zobaczyli jak ktoś porusza się między drzewami przybliżając się do nich. Szybko i sprawnie schowali się czekając na rozwój wypadków. Kiedy zobaczyli kim są ci ludzie Lantar chciał rzucić się na pomoc ukochanemu, ale stanowczy chwyt Akirina uniemożliwił mu to. I widzieli jak Sanus upada, a hrabia Manastri staje się agresywny.
- Zaczynam tracić cierpliwość – warknął hrabia. – Skoro nie chcesz po dobroci, zmuszę cię siłą, żebyś był mój.
- Nigdy nie będę twój! Należę tylko do Lantara!
- Jesteś głupi, on już o tobie zapomniał!
- Nigdy o mnie nie zapomni! – krzyknął Sanus z przejęciem. – Przybędzie i uratuje mnie!
- A ja mu w tym pomogę – Akirin postanowił się w końcu ujawnić. Podniósł się i przybrawszy najgroźniejsza minę spojrzał na agresora. I widział na jego twarzy zdumienie pomieszane z przerażeniem.
- Sanus! – Lantar rzucił się i objął ukochanego.
- Wiedziałem. Wiedziałem, że przybędziesz i mnie uratujesz – Sanus rozpłakał się i wtulił mocno w żołnierza.
- Wybacz, że tak długo to trwało. Już nigdy cię nie zostawię samego - odparł Lantar, a z jego oczu pociekły łzy.
Akirin z czułością patrzył na tą scenę. Korzystając z jego nieuwagi hrabia Manastri chciał się oddalić, lecz stojący wokół niego żołnierze z królewskiej straży przybocznej uniemożliwili mu to.
- To co zrobiliście, hrabio, to czyn niewybaczalny – odezwał się twardo Akirin. – Podnieśliście rękę na królewskiego przyjaciela, a to jest równoznaczne z podniesieniem ręki na króla. A za to jedyną karą jest śmierć. Jesteś na to gotowy?
Hrabia Manastri nic nie odpowiedział. Akirin skinął głową i najbliżej stojący żołnierze chwycili hrabiego pod ramiona. Nagle do nóg króla rzucił się jakiś człowiek. Żołnierze ruszyli się, chcąc chronić króla, lecz ten powstrzymał ich ruchem ręki.
- Litości wasza wysokość! – wykrzyknął dramatycznie człowiek. – Proszę nie karać mojego pana śmiercią!
- Kim jesteś? – zapytał Akirin.
- Nazywam się Haralen Korosint, wasza wysokość. Jestem służącym jego miłości hrabiego von Manastri.
- Jakim prawem ośmielasz się wysuwać twoją prośbę? – głos króla był twardy, lecz bez grama złości.
- Prawem miłości, wasza wysokość – odparł Haralen nie podnosząc głowy. – Kocham mojego pana nad życie i gotów jestem oddać za niego życie. Dlatego też proszę, waszą wysokość, żeby zamiast niego ukarać mnie.
Król przez chwilę patrzył w milczeniu na służącego, w końcu odezwał się:
- Chodź ze mną – i odszedł na stronę, a służący ze spuszczoną głową ruszył za nim. Odeszli na tyle daleko, że nikt nie mógł słyszeć o czym rozmawiają.
Tymczasem Lantar i Sanus zupełnie nie zwracali uwagę na otaczających ich ludzi.
- Wybacz mi kochanie – wystękał zapłakanym, łamiącym się głosem Sanus. – Cokolwiek ci zrobiłem, wybacz. Nie chcę żebyś się dłużej na mnie gniewał.
- Nie, to ja powinienem cię prosić o wybaczenie – powiedział Lantar przytulając ukochanego do piersi. – Byłem głupi. Głupi i cholernie zazdrosny. Dlatego zachowywałem się jak idiota.
- Zazdrosny? - Sanus popatrzył zdumiony na małżonka.
- O niego – mruknął zawstydzony żołnierz wskazując głową na hrabiego Manastri. – Tak bardzo go wychwalałeś, że pomyślałem, że już mnie nie kochasz i wolisz tego fircyka.
- No wiesz! Jak mogłeś cos takiego pomyśleć?! – Oburzony Sanus odsunął się od ukochanego i popatrzył na niego groźnym wzrokiem. – Nie pomyślałeś, że po prostu podobało mi się to co on opowiadał? Zawsze lubiłem różne opowieści, a sposób w jaki on opowiadał był miły dla ucha, no i te wszystkie nieznane dla mnie ciekawostki… To wszystko.
- To samo powiedział Akirin – mruknął zawstydzony Lantar. – Wybacz, byłem głupi. Ale nic na to nie poradzę. Tak strasznie cię kocham, że szaleje kiedy nie ma cię w pobliżu, albo jakiś inny facet zajmuje twoją uwagę na dłużej.
- Ja ciebie też kocham zazdrośniku – odparł z czułością Sanus. – I nigdy mi przez głowę nie przeszło zostawiać cię dla innego. Dlatego też proszę, nie rób więcej takich głupot.
- Nie będę, obiecuję – odparł Lantar i pocałował Sanusa w usta.
W tym momencie wrócił król, a za nim służący hrabiego Manastri ze spuszczoną głową.
- Macie sporo szczęścia hrabio – powiedział król do więźnia. – Ten człowiek naprawdę was kocha i udało mu się mnie przekonać żebym nie odbierał wam życia.
- Nie możesz… - zaczął oburzony Lantar, lecz Akirin przerwał mu surowym głosem:
- Zamilcz, zanim powiesz coś co wystawi na szwank naszą przyjaźń. – Widząc, że Lantar nie zamierza już więcej odzywać się, odwrócił się z powrotem go więźnia i kontynuował: - Jednakże wasz postępek nie może zostać bez kary, dlatego też skazuję was na wieczne wygnanie. Macie miesiąc czasu na spieniężenie waszych dóbr i wyniesienie się z mojego kraju. Zezwalam wam zabrać ze sobą co tylko chcecie z waszej własności, jak również tych służących którzy dobrowolnie zechcą z wami pójść. Moi żołnierze przypilnują żebyście wykonali moje polecenie, a jeśli przekroczycie wyznaczony przeze mnie termin choćby o klepsydrę, przywrócona zostanie moja pierwotna kara jaką dla was przygotowałem hrabio. Czy to jasne?
- Tak, wasza wysokość – odparł cicho i pokornie hrabia.
- To dobrze. Kapitanie – Akirin zwrócił się do jednego z żołnierzy – rozbijecie obóz w posiadłości hrabiego Von Manastri i dopilnujecie żeby wykonał moje polecenie.
- Jak wasza wysokość każe – żołnierz skłonił się i skinął ręką na pozostałych żołnierzy, na co tamci otoczyli hrabiego oraz jego człowieka i zmusili do ruszenia się.
- Wracajmy do domu – powiedział Akirin z uśmiechem. – Kirim już pewnie od zmysłów odchodzi. I dzieci też się ucieszą widząc obydwoje rodziców.
- Dzieci? Nasze dzieci? –zaniepokoił się Sanus. – Gdzie one są?
- Uspokój się, kochanie – powiedział szybko Lantar widząc rosnący niepokój ukochanego – są pod dobrą opieką. Najlepszą.
- Chodźmy – powiedział Akirin i ruszył w stronę z której przybyli.
Lantar wziął Sanusa na ręce i ruszył za przyjacielem. Wkrótce doszli do miejsca w którym czekał na nich Konas oraz żołnierz pilnujący koni. Po krótkiej dyspozycji ze strony władcy, żołnierz zebrał wszystkie konie i ruszył w stronę posiadłości hrabiego von Manastri.
- Teraz twoja kolej Konas – powiedział król do medyka.
Lantar bez słowa położył ukochanego na ziemi i odsunął się umożliwiając medykowi zajęcie się nim. Po krótkim badaniu medyk odezwał się:
- Oprócz rany na ramieniu, prawdopodobnie od psich kłów oraz ogólnego zmęczenia i zszarganych nerwów, nie widzę żadnych więcej ran, wasza wysokość.
- Jakie są wobec tego zalecenia medyka?
- Zalecam bezwzględny odpoczynek przez kilka najbliższych dni. A to oznacza żadnych podróży.
- No cóż, wychodzi na to, że przez kilka dni będziecie musieli zostać moimi gośćmi – Akirin uśmiechnął się wyraźnei zadowolony.
- Mnie to nie przeszkadza – odezwał się Lantar.
- Skoro moje najcenniejsze skarby zostają pod opieką jego wysokości, to ja nie mam nic przeciwko – odparł Sanus.
- W takim razie chodźmy. Nie mogę się już doczekać kiedy wezmę Kirima w ramiona – powiedział Akirin wsiadając na konia, na co Lantar zaśmiał się.
Żołnierz ostrożnie posadził ukochanego bokiem na swoim koniu i powoli ruszył w stronę zamku.
- Pamiętasz kiedy ostatnio tak jechaliśmy? – zachichotał Sanus opierając się o szeroką pierś ukochanego.
- Pamiętam – odparł żołnierz uśmiechając się. – W to feralne polowanie, na którym koń znowu cię zrzucił.
- Wcale nie było takie feralne. Gdyby ten koń mnie nie zrzucił, a ja nie złamałbym tej nogi, to nigdy byśmy się nie spotkali. Więc w sumie wszystko dobrze się skończyło.
- To prawda – Lantar uśmiechnął się i pocałował ukochanego w skroń.
Kilka następnych dni Lantar i Sanus, pod pretekstem rekonwalescencji tego drugiego po przeżytych wydarzeniach, odpoczywali w pałacu pod czujnym okiem zarówno królewskiego medyka, jak i samego króla. W tym czasie wyjaśnili sobie wszelkie nieporozumienia i ponownie złożyli przysięgę wierności, co usatysfakcjonowało króla na tyle, że, gdy w końcu postanowili wrócić do domu, ten wcisnął w rękę Lantara niewielką buteleczkę i uśmiechnął się szatańsko. Lantar spojrzał na niego ze zdziwieniem, dobrze wiedział jaka jest zawartość tej buteleczki.

***

- Tato, boję się – wystękał młody chłopak mocując się z odświętną szatą, która miał na sobie.
- Nie potrzebnie, wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się Sanus. – Zdradzę ci pewien sekret.
- Jaki? – zainteresował się młodzieniec.
- Ja też się bałem, kiedy brałem ślub z Lantarem. Byłem tak szczęśliwy, że miałem wrażenie, że to wszystko jest snem, który zaraz się skończy.
- Na szczęście nie było.
- Wręcz przeciwnie – Sanus uśmiechnął się ciepło. – To cały czas jest sen. Tylko, że teraz już wiem, że ten sen nigdy się nie skończy. Twoje życie też będzie snem i tylko od ciebie zależy czy skończy się on, czy będzie trwał wiecznie. Ale chyba o to nie powinniśmy się martwić, prawda? Wszakże żenisz się z kobietą, która odwzajemnia twoje uczucia, prawda?
- Masz rację tato – młodzieniec uśmiechnął się. – Kocham księżniczkę Anaję nad życie, a ona kocha mnie.
- I to powinno ci wystarczyć, Akirin. Więc nie denerwuj się tak, tylko ciesz się swoim szczęściem. Nie chcesz chyba żeby Kalinis i Linerve zobaczyły, że ich wspaniały i odważny brat czegoś się boi?
- Niedoczekanie! – wykrzyknął z zapałem Akirin. – Te diablice nigdy nie zobaczą żadnej mojej słabości!
Sanus tylko uśmiechnął się.
- W takim razie chodźmy już, nie możemy pozwolić, żeby księżniczka czekała, prawda?
- Masz rację, tato.
- Pięknie wygląda nasz syn, nie uważasz? – wyszeptał Sanus do Lantara, kiedy młodzieniec wraz z narzeczoną wypowiadali przysięgę przed mistrzem ceremonii.
- Masz rację, kochanie – Lantar uśmiechnął się czule. – Pomyśleć, że jeszcze tak niedawno zmienialiśmy mu pieluchy.
- Te dwadzieścia lat minęło tak szybko – westchnął Sanus. – Ale niczego nie żałuję. Mamy trójkę wspaniałych dzieci…
- …które niedługo nas opuszczą – wtrącił się Lantar. – Kalinis już coś przebąkuje o ślubie z hrabią Sternick, a Linerve nie może się opędzić od adoratorów, więc tylko kwestią czasu będzie, kiedy to ona będzie tu stała.
- A wiesz, co to oznacza? – zapytał Sanus badawczo spoglądając na małżonka.
- Co takiego?
- Że będziemy teraz mieli więcej czasu tylko dla siebie.
Lantar uśmiechnął się szeroko.
- Prawdziwy świntuch z ciebie, wiesz?
- Hej, bądźcie cicho – usłyszeli nagle szept siedzącego obok Akirina.
- Wybacz – mruknął Lantar. – Ale kiedy Sanus jest tak blisko mnie, mogę myśleć tylko o jednym.
Akirin roześmiał się cicho.
- Chociaż w ten jeden dzień mógłbyś pomyśleć o swoim synu, ty zboczuchu – dodał żartobliwie.
- Nic na to nie poradzę, ale Sanus z wiekiem staje się coraz ładniejszy i coraz bardziej seksowny.
W końcu ceremonia skończyła się. Zgodnie z tradycją pierwszy taniec należał do Akirina, który najpierw pokręcił się z młodym Akirinem, a później z własną córką.
A kiedy zabawa rozkręciła się, Lantar i Sanus po cichu wymknęli się z przyjęcia i zamknęli w sypialni, przez całą noc potwierdzając łączące ich uczucie.


KONIEC



Miało powstać jeszcze jedno opowiadanie z bohaterami "innego świata", ale nie wiem czy jest sens je pisać. Coraz mniej osób czyta to co piszę...










 


Komentarze
Matsuyuki dnia lutego 04 2012 19:06:00
Wuwu, uwielbiam twoje opowiadania ^^
Piszesz bardzo ciekawie, no i przyjemnie się czyta smiley
A postacie mmmm...cud miód i żelki ;D
I napisz to opowiadanie z bohaterami "Innego świata",prrrroooosszzzzeeee *robi słodkie oczka* :3

PS.Czekam na kolejne opowiadanie twojego autorstwa ^^
Floo dnia lutego 04 2012 20:14:05
Ojeeeej oni są kochani *O*
HA nawet nie wiesz jak ja się cieszę że Akirin wziął ślub z księżniczką smiley. Jeszcze niech Soln weźmie ślub... z.... hmmm nie wiem... O wiem, z synem De la Feyne!! Och ja lubię łączyć ludzi w pary. Gdyby Konas nie był takim urodzonym genialnym singlem to jego też bym chciała wyswatać... no ale cóż smiley.

WuWu moja droga. Ty nie możesz przestać pisać! Czytelniczka (na pewno nie jedna) ci nie pozwala i tyle!! Proszę proszę proszę!! A jak nic nie da proszenie to znajdę cię i zrobię ci straszną rzecz... jeszcze nie wiem co to będzie ale będzie straszne... Straszniejsze od potworów pod łóżkiem wiec nie masz wyboru smiley!!

No to czekam na następne opowiadanie *zaciera łapki*
wuwu dnia lutego 04 2012 21:10:25
Matsuyuki, dzięki za przywrócenie mi wiary w czytelników. Zabieram się do pisania smiley

A tobie, Floo dziękuję, że jesteś cały czas smiley
Hally dnia lutego 04 2012 23:31:26
Rozdział był świetny xD Podobało mi się zakończenie, księżniczka wzięła ślub a Aikirinem, zabrakło mi tylko wzmianki o Solanie, ale co tam mam nadzieję że powstanie o nim kolejne opowiadanie xD I zgadzam się w 100% z Floo, na pewno masz dużo czytelniczek jednak nie każdy ma konto i możliwość komentowania. Ja sama nie pisałam komentarzy z lenistwa więc proszę! WYBACZ MI smiley Czekam na kolejne opowiadanie, według tego co mówiłaś po Innym świecie miało być jeszcze jedno z tymi bohaterami więc czekam na to smiley
wuwu dnia lutego 05 2012 11:55:46
Muszę was rozczarować, ale Solan ożeni się z jakąś ksieżniczką. A co do kolejengo opowiadania, to zdradzę, ze jeszcze raz spotkacie Akirina (tego pierwszego)
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 100% [3 Gosw]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [adnych gosw]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum