艢CIANA S艁AWY | Tutaj b臋d膮 umieszczane odnosniki do stron, na kt贸rych znalaz艂y si臋 recenzje wydanych przez nas ksi膮偶ek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez nasz膮 stron臋. W celu zobaczenia szczeg贸艂贸w nale偶y klikn膮膰 w dany banner


|
|
Witamy |
Strona ta po艣wi臋cona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazuj膮cemu relacje homoseksualne pomi臋dzy m臋偶czyznami. Je艣li jeste艣 zagorza艂ym przeciwnikiem lub w jaki艣 spos贸b nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opu艣膰 t臋 witryn臋 - reszt臋 naszych Go艣ci serdecznie zapraszamy
|
Dzieci boga granic 2 |
2.
Szaman opiera艂 si臋 o rusztowanie tu偶 przy wej艣ciu do jurty. By艂 dosy膰 m艂ody i smuk艂y jak na orka – ale niew膮tpliwie by艂 orkiem, jednym z tych, kt贸rych nazywano alvablotet, „elfi膮 krwi膮”. Legendy m贸wi艂y, 偶e przed wieloma wiekami wszystkie rasy 艣wiata mog艂y swobodnie krzy偶owa膰 si臋 mi臋dzy sob膮, co wywo艂a艂o gniew bog贸w. Odt膮d kl膮twa spoczywa艂a na wszystkich dzieciach mieszanej krwi, kt贸re, je艣li nie rodzi艂y si臋 martwe, rzadko kiedy do偶ywa艂y doros艂o艣ci, a nawet wtedy pozostawa艂y bezp艂odne. Niemniej jednak istnia艂y istoty, w kt贸rych rysach mo偶na by艂o odczyta膰 odleg艂e podobie艅stwo do innego gatunku, i alvablotet byli jednym z takich szczep贸w. Smuklejsi ni偶 zwykli orkowie, o delikatniejszych rysach, w臋偶szych nosach, bardziej wyd艂u偶onych uszach. Nadal niscy i szarosk贸rzy, miewali jednak w艂osy brunatne lub rdzawe, jak elfowie zwani le艣nymi. Szaman nie nale偶a艂 do wyj膮tk贸w: rude warkoczyki sp艂ywa艂y mu na plecy i ramiona. Mia艂 te偶 dwie cechy zdecydowanie nie kojarz膮ce si臋 z elfami: nad wyraz, nawet jak na orka, wydatne dolne k艂y, oraz intensywnie szar膮 sk贸r臋, jakby matka natura postanowi艂a zr贸wnowa偶y膰 nietypowo艣膰 jego budowy i rys贸w.
Jego policzki zdobi艂y zygzakowate blizny, znak plemienia Zrodzonych Z B艂yskawicy. Odziany by艂 w d艂ug膮, haftowan膮 szat臋 i sk贸rzan膮 kamizel臋, obszyt膮 fr臋dzlami. Pali艂 fajk臋 o d艂ugim cybuchu.
Kekhart zeskoczy艂 z konia i przeprowadzi艂 oba wierzchowce przez bram臋. Szaman nie ruszy艂 si臋 nawet, je艣li nie liczy膰 wydmuchania w powietrze kilku k贸艂ek z dymu, cho膰 jego oczy bacznie przygl膮da艂y si臋 przybyszom.
– Witaj – odezwa艂 si臋 Kekhart. – M贸j przyjaciel jest ranny – wskaza艂 na drugiego konia.
– Widz臋 – rzek艂 alvablotet. M贸wi艂 wolno, wolno si臋 porusza艂. Nie 艣pieszy艂o mu si臋 szczeg贸lnie.
– Jestem z plemienia Przyci臋tych Uszu – Zrodzeni Z Burzy i Przyci臋te Uszy byli sojusznikami. – Kekhart mi na imi臋. Syn Uzoga. M贸j przyjaciel to Vardan, syn naszego chana, Nargyala. Prosz臋, potrzebujemy pomocy.
– Bez paniki – odpowiedzia艂 szaman, podchodz膮c i patrz膮c na zn贸w nieprzytomnego Vardana. – Tak. Widz臋. Pom贸偶 mi.
Wsp贸lnymi si艂ami 艣ci膮gn臋li rannego m艂odzie艅ca z konia i zanie艣li go do jurty.
Wn臋trze schronienia pachnia艂o zio艂ami i kumysem, Kekhart wyczu艂 te偶 wo艅 mi臋sa. Teraz zorientowa艂 si臋, 偶e od dawna nie mia艂 nic w ustach i z ochot膮 zjad艂by co艣, cho膰by i surow膮 baranin臋, kt贸r膮 wyczuwa艂. Nie odwa偶y艂 si臋 jednak prosi膰 szamana, zw艂aszcza p贸ki stan Vardana nie by艂 pewny.
Po艂o偶yli ch艂opaka na brzuchu, szaman za艣 rozci膮艂 mu kaftan na plecach, ods艂aniaj膮c miejsce, gdzie wbi艂a si臋 strza艂a.
– Nie wyci膮gn臋 jej – oznajmi艂 – trzeba b臋dzie przepchn膮膰. Posad藕 go, Kekharcie, synu Uzoga, i trzymaj mocno.
Sprawnym ruchem alvablotet od艂ama艂 upierzony koniec strza艂y i przepchn膮艂 drzewce na wylot, przez bark i pier艣 Vardana. To zn贸w wybudzi艂o ch艂opaka z omdlenia: wyda艂 z siebie potworny wrzask b贸lu, nim zn贸w osun膮艂 si臋 w otch艂a艅, z szoku i pot臋偶nego up艂ywu krwi.
Szaman przytrzyma艂 go.
– We艂na – wskaza艂 na jeden ze stoj膮cych w jurcie kufr贸w. – kilka k艂臋bk贸w, szybko. Bo si臋 wykrwawi.
Kekhart wykona艂 polecenie bez wahania – pierwsze z wielu. Szaman wydawa艂 si臋 dzia艂a膰 powolnie, ale metodycznie, ka偶da czynno艣膰 mia艂a sw贸j porz膮dek, sw贸j czas, sw贸j cel. Vardan le偶a艂 na pos艂aniu, a jego przyjaciel pomaga艂 tamowa膰 krew, potem poi膰 go u艣mierzaj膮cym b贸l naparem, potem zmienia膰 opatrunek na nas膮czony zio艂ami. Krok po kroku, bez szemrania wykonywa艂 polecenia, jakby by艂 uczniem tego alvablotet. Alvablotet za艣 by艂 cierpliwy niczym same Niebiosa.
W ko艅cu Vardan spa艂 g艂臋boko, u艣piony zio艂ami, Kekhart za艣 wraz z szamanem opu艣cili jurt臋.
Zapad艂a noc, chmury jednak nie ods艂oni艂y gwiazd. By艂o zimno. M艂odzieniec owin膮艂 si臋 w艂asn膮 poszarpana kamizel膮.
– Mam ciep艂y kaftan – zaoferowa艂 szaman.
– Nie.
– Ach, wojownik? Twardy wojownik? – w g艂osie m臋偶czyzny pobrzmiewa艂y dziwne nuty. I ton tego g艂osu by艂 dziwny, jego barwa… wysoki, do艣膰 wysoki g艂os. Niby pasowa艂 do delikatnych, elfich cech, a jednak…
– Zabi艂em dw贸ch ludzi. W bitwie i w pojedynku.
– Ach – szaman skin膮艂 g艂ow膮. – Jeste艣 ju偶 m臋偶czyzn膮. A ja mia艂em ci臋 za dziecko. Prosz臋 – wyci膮gn膮艂 kubek wype艂niony kumysem. – Napij si臋.
Kekhart przyj膮艂 nap贸j z wdzi臋czno艣ci膮. Sfermentowane ko艅skie mleko na pusty 偶o艂膮dek to nie najlepszy pomys艂, ale teraz wszystko, co wype艂ni艂oby mu usta by艂o dobre. Wypi艂 kumys duszkiem, krztusz膮c si臋.
– Jestem Takhir – przedstawi艂 si臋 alvablotet. – Ze Zrodzonych Z B艂yskawicy. A ty powiniene艣 powiedzie膰, 偶e czego艣 potrzebujesz, Kekharcie synu Uzoga. A偶 tak si臋 l臋kasz Czarnego Szamana?
M艂odzieniec pokr臋ci艂 g艂ow膮. No tak, powinien by艂 si臋 zorientowa膰, 偶e osoba mieszkaj膮ca na odludziu b臋dzie Czarnym Szamanem, tym, kt贸ry specjalizuje si臋 we wzywaniu duch贸w podziemi, w nekromancji, zabijaniu… Czarni Szamani wywo艂ywali l臋k i nie pozwalano im towarzyszy膰 plemieniu, zwykle chodzili wi臋c w艂asnymi drogami, 艣wiadcz膮c swoje us艂ugi ka偶demu, kto o nie poprosi艂. Zazwyczaj nie odprawiali ceremonii, nie znaczyli 艣wie偶o inicjowanych wojownik贸w, nie pomagali przy ci臋偶kich porodach, ani ludzkich, ani zwierz臋cych. Ale gdy nadchodzi艂a naprawd臋 wielka wojna, plemion przychodzi艂y do Czarnego Szamana, sk艂ada艂y mu bogate dary i prosi艂y, by wezwa艂 gniewne duchy. I Czarny Szaman szed艂 wraz z wojownikami, bij膮c w b臋ben i 艣piewaj膮c, sprowadzaj膮c nieszcz臋艣cia na wroga.
Lecz Czarnych Szaman贸w by艂o zawsze niewielu, niewielu bowiem mia艂o odwag臋 p臋dzi膰 tak samotne 偶ycie. Ludy step贸w zawsze trzyma艂y si臋 razem, rodzina i plemi臋 by艂o wszystkim. Czarni Szamani i 艢wi臋te Kobiety tracili r贸d i plemi臋. Mogli do nich powr贸ci膰, lecz zawsze stali na kraw臋dzi.
Kekhart si臋 nie ba艂.
– Raczej ci臋 szanuj臋 – Sk艂oni艂 g艂ow膮. – I nie chc臋 czyni膰 nic wbrew twej woli.
– Moj膮 wol膮 jest teraz zadba膰 o was – powiedzia艂 Takhir, k艂ad膮c m艂odzie艅cowi d艂o艅 na plecach. – Wi臋c, Kekharcie synu Uzoga, m贸w, jakie masz potrzeby.
– Musz臋 co艣 zje艣膰 – przyzna艂 m艂ody ork.
Szaman nie cofn膮艂 r臋ki, popchn膮艂 tylko Kekharta, nak艂aniaj膮c go do wstania.
– Wi臋c chod藕 – rzek艂. – Dobrze si臋 sk艂ada, dosta艂em w艂a艣nie t艂ust膮 owc臋, starczy dla nas obu i dla twego przyjaciela, gdy si臋 zbudzi.
Wewn膮trz jurty roz艂o偶yli na kracie nad paleniskiem kilka p艂at贸w mi臋sa i ca艂y 艂eb, odarty ze sk贸ry. Mi臋so piek艂o si臋 kr贸tko i pr臋dko Kekhart dosta艂 je na mosi臋偶nym talerzu, krwiste jeszcze w 艣rodku. Poch艂ania艂 je wielkimi k臋sami, nigdy jeszcze opieczona z zewn膮trz, mi臋sista od krwi baranina nie smakowa艂a mu tak bardzo.
Takhir jad艂 odrywaj膮c ma艂e k臋sy i dopiero bior膮c je do ust, kobiecym sposobem. Gdyby nie by艂 Czarnym Szamanem wywo艂ywa艂by 艣miech. Teraz, gdy m艂ody ork uspokoi艂 si臋 nieco, zacz膮艂 zauwa偶a膰 sporo tego typu cech w zachowaniu gospodarza. Ton g艂osu, ruchy: wojownik nie zachowywa艂 si臋 w ten spos贸b. Bia艂ym Szamanom – zdarza艂o si臋 podobno. Czarni Szamani zawsze byli inni.
– Obserwujesz mnie – zauwa偶y艂 Takhir.
Siedzieli ze skrzy偶owanymi nogami na macie w pobli偶u paleniska, przy niskim stoliku, na kt贸rym ustawiono dzban z kumysem i kubki.
– Go艣ciem szamana dot膮d nie by艂em. Ani nie widzia艂em alvablotet z tak bliska.
Szaman za艣mia艂 si臋 wysokim, niemal 艣piewnym g艂osem.
– Wi臋c patrz do woli, synu Uzoga, ale opowiedz mi, co sprawi艂o 偶e ty, i syn twego chana trafili艣cie do mojej samotni tu偶 po waszej pierwszej walce?
Kekhart prze艂kn膮艂 kolejny k臋s mi臋sa, popi艂 kumysem, od kt贸rego zaczyna艂o mu ju偶 si臋 kr臋ci膰 w g艂owie i zacz膮艂 opowiada膰. Takhir s艂ucha艂 cierpliwie, opar艂szy podbr贸dek na d艂oni , kiwa艂 co chwil臋 g艂ow膮.
– Mia艂e艣 wielki dylemat – stwierdzi艂 w ko艅cu, wstaj膮c i podchodz膮c do paleniska. D藕gn膮艂 no偶em w oko owcy, sprawdzaj膮c, czy galaretowata ma藕 艣ci臋艂a si臋 ju偶 dostatecznie. – Ale wybra艂e艣 lojalno艣膰 wobec przyjaciela. Niech duchu sprawi膮, by sta艂 si臋 jej godzien, bo smutno patrze膰, jak ryzykujesz 偶yciem dla kogo艣 tak niegodnego i smutno patrze膰 pewno na jego ojca. Chcesz oko, czy masz mo偶e ochot臋 na m贸zg?
– Oko – zadecydowa艂 Kekhart, bior膮c n贸偶 by nabi膰 na艅 przysmak, kt贸rego niecz臋sto mia艂 okazj臋 skosztowa膰.
Takhir wzi膮艂 drugie z oczu, najwyra藕niej sam gustuj膮c w tej potrawie. 呕eby je zje艣膰 wyci膮gn膮艂 ma艂膮, srebrn膮 艂y偶eczk臋, przedmiot, kt贸rego m贸g艂by u偶ywa膰 jaki艣 cz艂owiek z odleg艂ego zachodu, a nie koczownik ze stepu. Kekhart mia艂 ochot臋 za艣mia膰 si臋, ale nie starczy艂o mu odwagi.
– C贸偶 – kontynuowa艂 szaman. – i tak jeste艣cie u mnie.
– Jutro wyrusz臋 szuka膰 naszego plemienia, dam zna膰, przyjad膮 po Vardana.
Takhir machn膮艂 d艂oni膮, w kt贸rej trzyma艂 t臋 zabawn膮 srebrn膮 艂y偶eczk臋.
– Niepotrzebnie – powiedzia艂. – wezw臋 duchy, powiadomi臋 waszego szamana. Ty zosta艅 ze mn膮, odpoczywaj.
M艂ody ork prze艂kn膮艂 艣lin臋. Nie godzi艂o si臋 odmawia膰 propozycji szamana, zw艂aszcza Czarnego, lecz nie mia艂 ch臋ci na sp臋dzenie nocy w jego jurcie, nie bez potrzeby.
Z drugiej strony, m贸g艂by czuwa膰 przy Vardanie i upewni膰 si臋, 偶e legendy o Czarnych Szamanach pij膮cych krew powierzonych im rannych by艂y jedynie legendami…
Takhir zdawa艂 si臋 czyta膰 mu w my艣lach.
– Poza tym, gdybym chcia艂 wypi膰 krew kt贸rego艣 z was, po艣wi臋ci艂by艣 si臋 za przyjaciela, czy偶 nie? Ty jeste艣 silny i odwa偶ny, twoja musi by膰 smaczniejsza. Ach, 偶artowa艂em – za艣mia艂 si臋. – Jeste艣 jeszcze g艂odny? M贸zg ju偶 upieczony, lepiej zje艣膰 go, p贸ki ciep艂y.
Kekhart rzuci艂 si臋 na roz艂upan膮 owcz膮 czaszk臋 jak wyg艂odnia艂y wilk, szaman tymczasem zawiesi艂 nad ogniem kocio艂, do kt贸rego wrzuci艂 kilka skrawk贸w mi臋sa i ko艣ci.
– Kiedy tw贸j przyjaciel zbudzi si臋 jutro, b臋dzie m贸g艂 zje艣膰 nieco roso艂u – poinformowa艂. – A ty nie pij ju偶 kumysu, synu Uzoga – doda艂, odsuwaj膮c od m艂odzie艅ca dzban – upijesz si臋 na swojej uczcie, nie wcze艣niej.
T臋 noc Kekhart sp臋dzi艂 wci艣ni臋ty mi臋dzy rannego Vardana a Takhira. Nie spa艂 spokojnie: l臋k i tabu zwi膮zane z Czarnym Szamanem nie pozwala艂y mu na to. 呕a艂owa艂, 偶e jego przyjaciel pozostaje pod wp艂ywem odurzaj膮cych zi贸艂 i nie wie, gdzie jest.
W tym p贸艂 艣nie widzia艂, jak Takhir, przekonany, 偶e obaj go艣cie 艣pi膮, wstaje i siada ze skrzy偶owanymi nogami w p贸艂nocnej cz臋艣ci jurty, przy kapliczce.
Szaman zamkn膮艂 oczy, odchyli艂 w ty艂 g艂ow臋, d艂onie opar艂 na kolanach. Z jego ust wydoby艂o si臋 ciche, 艣piewne mamrotanie, cia艂o pocz臋艂o ko艂ysa膰 si臋 w prz贸d i w ty艂. Przez moment Kekhartowi zdawa艂o si臋, 偶e widzi linie 艣wiat艂a obiegaj膮ce sylwetk臋 alvablotet, ale mo偶e to by艂 tylko sen?
***
Gdy si臋 zbudzi艂, Takhir nie spa艂 ju偶 – by艂 na zewn膮trz i gwi偶d偶膮c jak膮艣 melodi臋 oporz膮dza艂 konie. Tym razem nie mia艂 na sobie szaty, a lu藕ne spodnie z mi臋kkiej sk贸ry. Taki str贸j pokazywa艂, 偶e mimo nieorczej prawie smuk艂o艣ci, nie nale偶a艂 do s艂abeuszy: klatk臋 piersiow膮 mia艂 szerok膮 i dobrze umi臋艣nion膮. Wida膰 by艂o te偶 wszystkie tatua偶e i blizny, kt贸re j膮 pokrywa艂y, wiele z nich 艣wiadczy艂o o przebytych bolesnych rytua艂ach.
Duchy nigdy nie by艂y 艂agodne dla tych, kt贸rym przeznaczone by艂o zosta膰 Czarnymi Szamanami. Nie byli te偶 艂agodni szamani-nauczyciele. Zdarza艂o si臋, 偶e kandydat na czarownika nie prze偶ywa艂 w艂asnej inicjacji, inni wychodzili z niej okaleczeni: cz臋sto kulawi, bez uszu, nosa czy genitali贸w.
Takhir porusza艂 si臋 sprawnie, 偶adna z blizn nie wp艂ywa艂a na jego funkcjonowanie, przynajmniej 偶adna, kt贸r膮 mo偶na by艂o dostrzec.
– Wsta艂e艣, synu Uzoga – stwierdzi艂, nie odwracaj膮c si臋 nawet, gdy Kekhart stan膮艂 w wej艣ciu do jurty. – A tw贸j przyjaciel?
– 艢pi. Wygl膮da dobrze… na moje oko.
– B臋dzie s艂aby jeszcze przez jaki艣 czas, p贸ki nie wr贸ci mu stracona krew. Ale jeszcze dzi艣 przyjad膮 wasi wojownicy, rozmawia艂em w nocy z szamanem waszego plemienia. Najbli偶sz膮 noc sp臋dzisz ju偶 we w艂asnej jurcie.
– Dzi臋kuj臋 – m艂odzieniec sk艂oni艂 si臋. – wynagrodzimy ci twoj膮 pomoc.
– Nie w膮tpi臋. I gdyby艣cie tego nie uczynili, duchy ukara艂yby was za zniewa偶enie mnie. Tw贸j ko艅 jest wyczyszczony i napojony, synu Uzoga – rzek艂, podchodz膮c i chwytaj膮c zawieszon膮 na p艂ocie kamizel臋 z fr臋dzlami. – Pi臋kne zwierz臋, kolejna warto艣ciowa rzecz, jak膮 wynios艂e艣 z tej przygody. Pilnuj go jak 藕renicy oka. Ach, i nie m贸w swoim, jak syn chana zosta艂 ranny. Nie wr贸偶臋 powodzenia wojnie Przyci臋tych Uszu z Nagimi Czaszkami.
– Ich chan nie z艂ama艂 danej mi obietnicy – mrukn膮艂 Kekhart niech臋tnie. – Je艣li Nargyal przyjmie ofert臋 sojuszu, mnie nic do tego.
Vardan by艂 o wiele mniej zapalony do pomys艂u zawarcia pokoju z Nagimi Czaszkami.
– Pr贸bowali mnie zabi膰 – rzek艂, wyra藕nie oburzony.
– Celowali tak, by艣 mia艂 szans臋 prze偶y膰 – odparowa艂 Kekhart. – Dali ci nauczk臋, wystawili mnie na pr贸b臋. Wybra艂em twoje 偶ycie, masz wzgl臋dem mnie d艂ug krwi.
– Dobrze si臋 to nie sko艅czy – mrukn膮艂 niech臋tnie syn chana.
Kekhart pomy艣la艂, 偶e mo偶e powinien pozwoli膰 mu umrze膰. Niewdzi臋czny tch贸rz, ceni膮cy w艂asne 偶ycie wi臋cej, ni偶 w rzeczywisto艣ci by艂o warte.
– Jak wojn臋 b臋dziesz wywo艂ywa艂, to owszem – powiedzia艂 szorstko. – Ale pomy艣l o w艂asnym honorze. Teraz masz go mniej, ni偶 ochwacona koby艂a. Wi臋c sied藕 cicho i pr贸buj inaczej go odzyska膰.
Vardan siedzia艂 cicho – tego dnia nie wyrzek艂 ju偶 ani s艂owa. Czarny Szaman, alvablotet, lepszym by艂 rozm贸wc膮 od niego. Mo偶e i zachowywa艂 si臋 w spos贸b, kt贸ry nie przystoi wojownikowi, ale do艣膰 mia艂 cierpliwo艣ci i m膮dro艣ci, a przy tym wyra藕nie radowa艂 go kontakt z innymi rozumnymi istotami, d艂u偶szy ni偶 zazwyczaj. Zwykle przybywano do Czarnych Szaman贸w z konkretnym zleceniem i umykano przed nimi tak pr臋dko, jak mo偶liwe. Nawet i stosunki z kobietami mieli nekromanci rzadko, zazwyczaj w ramach zap艂aty zleceniodawca udost臋pnia艂 im na noc niewolnic臋. Zreszt膮 wielu szaman贸w, tak偶e i Bia艂ych, zawiera艂o ma艂偶e艅stwa z poddanymi sobie duchami, cz臋sto preferuj膮c je nad zbli偶enia z cielesnymi istotami.
Wida膰 jednak siedzenie przed jurt膮 w towarzystwie kogo艣 z w艂asnego rodzaju sprawia艂o Takhirowi wielk膮 rado艣膰. Pali艂 sw膮 d艂ug膮 fajk臋 i wypytywa艂 o 偶ycie plemienia Przyci臋tych Uszu, o wie艣ci z letnich pastwisk i ostatnie wydarzenia w艣r贸d Zrodzonych Z B艂yskawicy.
W ko艅cu nadjechali wojownicy wys艂ani przez Nargyala po syna. Towarzyszy艂 im Ulugh, szaman plemienia – pok艂oni艂 si臋 przed alvablotet, ten za艣 odpowiedzia艂 mu r贸wnie g艂臋bokim uk艂onem, tym bardziej zadowolonym, i偶 przywieziono mu dary godne zaiste zap艂aty za ocalenie syna chana.
– Jed藕 z nami – zaoferowa艂 szaman Przyci臋tych Uszu. – Za dwa dni odb臋dzie si臋 uroczysto艣膰 na cze艣膰 tych dw贸ch m艂odzie艅c贸w i kobiety, kt贸ra wraz z nimi sta艂a si臋 wojowniczk膮.
Takhir u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, prezentuj膮c nie tylko d艂ugie dolne k艂y, lecz i reszt臋 doskonale utrzymanych z臋b贸w.
– Z ch臋ci膮 skorzystam, je艣li taka jest wola waszego chana. Ceni臋 wci膮偶 wi臋zy zawarte mi臋dzy moim plemieniem a Przyci臋tymi Uszami.
Tak wi臋c ruszyli, wsadziwszy Vardana na sprowadzony z obozowiska Przyci臋tych Uszu w贸z. Takhir jecha艂 za nimi, lub raczej obok nich – to pop臋dza艂 konia, wyprzedzaj膮c pozosta艂ych, to zawraca艂 go, okr膮偶aj膮c grup臋. Zachowywa艂 si臋 nieco jak niesforny m艂odzieniec, ciesz膮cy si臋 ze 艣wie偶o otrzymanego przywileju. Tak mog艂aby si臋 cieszy膰 Hurik, pewnie tak wraca艂aby do obozowiska, gdyby nie atak Nagich Czaszek. Nikt nie mia艂 mu tego za z艂e – szamanom uchodzi艂o niezmiernie wiele, zw艂aszcza, je艣li parali si臋 nekromancj膮.
Nargyal, nie艣wiadomy tego, co wydarzy艂o si臋 naprawd臋, uradowa艂 si臋 z powrotu syna. Podobnie Uzog – u艣ciska艂 Kekharta mocno, tak, jak mo偶na obj膮膰 prawdziwego wojownika. W jego oczach m艂odzieniec widzia艂 dum臋. Wie艣膰 o prawdopodobnym rozejmie z Nagimi Czaszkami r贸wnie偶 nale偶a艂a do pomy艣lnych, zw艂aszcza, 偶e plemi臋 ju偶 chcia艂o zwo艂ywa膰 sojusznik贸w i rozpocz膮膰 wi臋ksz膮 wojn臋. Ucieszy艂a si臋 zw艂aszcza matka Kekharta, Sevda, kt贸ra od dnia, w kt贸rym zosta艂a uprowadzona, nie widzia艂a nikogo ze swojej krwi.
Uczta na cze艣膰 inicjowanych zapowiada艂a si臋 na wi臋ksze wydarzenie, ni偶 pierwotnie my艣lano. Ju偶 przewidywano, 偶e wkr贸tce po stepie roznios膮 si臋 pie艣ni o bohaterstwie m艂odzie艅ca, kt贸ry w dniu swej pierwszej walki ocali艂 syna wodza.
Dwa dni przygotowywano si臋 do 艣wi臋towania. Zabito wiele kr贸w, owiec i k贸z, wyci膮gni臋to zapasy nie tylko kumysu, lecz i wina i piwa, 艂up贸w z dawnych wypraw. Wyci臋to wiele krzew贸w i niewielkich drzew, by rozpali膰 olbrzymie ognisko. Ci, kt贸rzy znali si臋 na muzyce wyci膮gn臋li instrumenty. Kobiety otwar艂y kufry z najlepszymi szatami, 艣miej膮c si臋 i 偶artuj膮c pozaplata艂y w艂osy w wymy艣lne fryzury. Te m艂odsze, nie oddane jeszcze nikomu, liczy艂y, i偶 przyci膮gn膮 wzrok wojownik贸w ze swego lub innego plemienia. Wszystkie za艣 zastanawia艂y si臋, jak post膮pi teraz Hurik: jej zachowanie podczas uczty mog艂o zdeterminowa膰, czy zostanie 艢wi臋t膮 Kobiet膮, czy pozostanie w艣r贸d Przyci臋tych Uszu.
W ko艅cu przybyli go艣cie. Olbrzymi chan Nagich Czaszek na ledwo d藕wigaj膮cym go koniu, jego przyboczny i szamanka, jego synowie, g艂贸wna 偶ona i siostra wraz z obiecan膮 Kekhartowi c贸rk膮. Witali si臋 z nowymi sojusznikami wylewnie, nawet i z Vardanem: dotrzymali kolejnej obietnicy, syn Nargyala prze偶y艂, co oznacza艂o, 偶e duchy postanowi艂y da膰 mu szans臋. Zas艂ugiwa艂 wi臋c na uhonorowanie.
O zachodzie s艂o艅ca wszyscy zebrali si臋 przy rozpalonym ognisku. Hurik, Kekhart i os艂abiony, ale staraj膮cy si臋 nadrabia膰 min膮 Vardan kl臋czeli mi臋dzy plemieniem i go艣膰mi, a ogniem, na wyprawionej, malowanej sk贸rze. Odziano ich w te same szaty, kt贸re mieli na sobie podczas wprawy: zakrwawione, potargane, umazane krwi膮 i py艂em. Przed nimi sta艂o troje szaman贸w: Ulugh, Aysel i Takhir. To szaman plemienia mia艂 wykona膰 oznaczenia, go艣cie asystowali mu.
– Dzi艣 艣wi臋tujemy doj艣cie do wieku doros艂ego przez t臋 tr贸jk臋 – og艂osi艂 szaman. – Walczyli dzielnie, zabili i skosztowali krwi. Stan臋li przed nami w stroju splamionym krwi膮, z krwi膮 na d艂oniach, krwi膮 na ustach. Przyj臋li drog臋 wojownik贸w, kt贸r膮 b臋d膮 pod膮偶a膰 od dzisiaj. Niech Niebiosa i Matka Ziemia b臋d膮 艣wiadkami, niech duchy i przodkowie b臋d膮 艣wiadkami, niech prowadz膮 na tej drodze do chwa艂y.
Hurik by艂a pierwsza – zawsze musia艂a by膰 pierwsza. W dzieci艅stwie pierwsza wdrapywa艂a si臋 na drzewa i ska艂y, pierwsza przesta艂a spada膰 z konia, wygrywa艂a wszystkie gonitwy, pierwsza musia艂a zoczy膰 kr贸lika czy lisa. Aysel zbli偶y艂a si臋 do niej, podaj膮c kubek z kumysem zaprawionym zio艂ami. Dziewczyna zadr偶a艂a, odbieraj膮c naczynie z d艂oni 艢wi臋tej Kobiety, wypi艂a duszkiem. Wtedy przyst膮pili dwaj pozostali szamani.
Takhir chwyci艂 ucho dziewczyny, Ulugh przesun膮艂 no偶em nad p艂omieniami i wprawnym ci臋ciem odci膮艂 po艂ow臋 ma艂偶owiny i natychmiast opali艂 ran臋 rozgrzanym 偶elazem. Dziewczyna napi臋艂a wszystkie mi臋艣nie, zagryz艂a z臋by. Gdy operacj臋 powt贸rzono na drugim uchu, z jej oczu pociek艂y 艂zy, nie pisn臋艂a jednak nawet.
Teraz Kekhart dosta艂 nap贸j, kt贸ry mia艂 u艣mierza膰 b贸l. Ostro-gorzki, pali艂 j臋zyk, ale m艂odzieniec nie mia艂 czasu si臋 nad tym zastanawia膰. Takhir kl臋cza艂 przy nim, odci膮gaj膮c p艂atek ucha, Ulugh cia艂. Rozgrzane ostrze piek艂o, cuchn臋艂a krew i przypalone cia艂o. W ustach m艂ody ork poczu艂 smak krwi z przegryzionego j臋zyka. 艁zy pociek艂y po policzkach, nim zd膮偶y艂 je powstrzyma膰.
Vardan zemdla艂 podczas procesu. Kiedy indziej by艂aby to oznaka ha艅by, tym razem wiedziano, 偶e syn chana wci膮偶 jeszcze jest s艂aby po odniesionej ranie. Przynajmniej nie szarpa艂 si臋 i nie krzycza艂 i je艣li jego zaj臋cza natura kaza艂a mu ba膰 si臋 okaleczenia, nie okaza艂 tego. Duchy by艂y dla艅 艂askawe, poma艂u zmieniaj膮c go w prawdziwego m臋偶czyzn臋.
Ulugh wsta艂, unosz膮c n贸偶, wrzucaj膮c do ognia obci臋te kawa艂ki cia艂a.
– Oto nale偶膮 od dzi艣 do plemienia Przyci臋tych Uszu, Vardan, syn Nargyala, Kekhart, syn Uzoga i Hurik, c贸rka Vard偶y!
Rozleg艂y si臋 gromkie okrzyki na cze艣膰 nowych cz艂onk贸w plemienia. Ca艂a tr贸jka wsta艂a, szcz臋艣liwa, nawet ledwo co oprzytomnia艂y Vardan wygl膮da艂 inaczej.
Ognisko p艂on臋艂o jasno, na plac wytoczono beczki wina i piwa, nad ogniskami zawieszono ro偶ny ze zwierz臋tami. Rozbrzmia艂a muzyka: rozpocz臋艂o si臋 w艂a艣ciwe 艣wi臋to
Kekhart ani si臋 obejrza艂, jak ju偶 sta艂 pomi臋dzy swym ojcem, a wodzem Nagich Czaszek, w d艂oni mia艂 kubek wype艂niony winem, a ojciec jego matki poklepywa艂 go po plecach, szczerz膮c z臋by z zadowoleniem.
– Twoja krew, wilku stepowy, silna krew. Nie 偶a艂uj臋, 偶e ciebie nie dogna艂em. Nie by艂o by takiego m艂odego wilka, jak ten w艣r贸d nas! Za jego zdrowie, za zdrowie twego rodu i twojej krwi. Uzogu!
Wznie艣li kielichy, wypili. Pierwszy raz w 偶yciu Kekhart mia艂 w ustach wino. Smakowa艂o dziwnie, s艂odkawo, mocniejsze od kumysu. Tym mo偶na by 艂atwo si臋 upi膰.
– A to c贸rka mojej siostry, Kekharcie, oto Diyar – w贸dz Nagich Czaszek zaprezentowa艂 dziewczyn臋. By艂a mniej wi臋cej w wieku Kekharta, do艣膰 wysoka, z drobnymi piersiami, ledwo rysuj膮cymi si臋 pod p艂贸cienn膮 tunik膮, lecz z roz艂o偶ystymi biodrami. Nie wygolono jej ca艂ej g艂owy, pozostawiono grzywk臋 nad czo艂em i spod tej grzywki wygl膮da艂y oczy: du偶e, ciemne i bardzo pi臋kne. Diyar u艣miechn臋艂a si臋. Mia艂a ma艂e z臋by, ale dolne k艂y pokryte p艂atkami z艂ota.
Kekhart przygl膮da艂 jej si臋 oboj臋tnie. W sumie, kiedy艣 czeka go wzi臋cie sobie kobiety – czemu i nie Diyar. Je艣li mu j膮 dawano, u艂atwiono spraw臋. Nie wyobra偶a艂 sobie siebie staraj膮cego si臋 o wzgl臋dy jakiego艣 dziewcz臋cia i przera偶a艂a go my艣l, 偶e teraz kobiety zaczn膮 stara膰 si臋 o niego.
Gorzej, 偶e nie bardzo wiedzia艂, o czym mia艂by z Diyar rozmawia膰. Hurik to co innego, Hurik by艂a wojowniczk膮… Niby ka偶da kobieta na stepie jest poniek膮d wojowniczk膮, ale jak rozmawia膰 z w艂asn膮 przysz艂膮 偶on膮? Pr臋dko wymkn膮艂 si臋 spomi臋dzy dziewczyny i jej stryja i uciek艂 poza okr膮g blasku ognia.
Cieszy艂 si臋 i osi膮gni臋ciami, i zabaw膮, potrzebowa艂 jednak chyba oddechu, zw艂aszcza, 偶e wino zacz臋艂o ju偶 uderza膰 do g艂owy i pojawi艂y si臋 dziwne my艣li.
Przysiad艂 na pustej beczce, kt贸r膮 wyniesiono poza placyk, zaczerpn膮艂 ch艂odnego, nocnego powietrza. Czu艂 zapach dymu, potu, zwierz膮t i pieczonego mi臋sa.
Us艂ysza艂 czyje艣 kroki – wysoka sylwetka oderwa艂a si臋 od 艣wi臋tuj膮cych i zmierza艂a w jego stron臋. Bez trudu rozpozna艂 w niej Czarnego Szamana.
– C贸偶 to, synu Uzoga, umykasz?
– Patrz臋 z zewn膮trz.
Takhir przysiad艂 na beczce obok m艂odzie艅ca.
– Och. A przecie偶 jeste艣 od teraz cz臋艣ci膮 plemienia – wyci膮gn膮艂 d艂o艅 i chwyci艂 za okaleczone, obola艂e ucho Kekharta. – Po co wychodzi膰 na zewn膮trz, kiedy jest si臋 wewn膮trz? To zadanie szamana, nie twoje, Kekharcie. A ja nie widz臋, by duchy sugerowa艂y, 偶e ci臋 wybra艂y.
– Czuj臋 si臋 dziwnie – przyzna艂 m艂ody ork.
– To nie czuj si臋 dziwnie. W twoim plemieniu i twoim rodzie dla tych, kt贸rzy si臋 dziwnie czuj膮 nie ma miejsca. Albo b臋dziesz nale偶a艂, albo zostaniesz wyrzutkiem. Masz nale偶e膰. Nie oddalaj si臋, nie wykraczaj poza, nie..
Przerwa艂 mu dono艣ny krzyk, dochodz膮cy gdzie艣 z boku, z granic kr臋gu 艣wiat艂a. Zaalarmowani, pobiegli w tamt膮 stron臋 – nie oni jedni. Pr臋dko utworzy艂o si臋 zbiegowisko wok贸艂 dw贸ch os贸b.
Jedn膮 z nich by艂a Hurik. Jej tunik臋 rozerwano, tak, 偶e wida膰 by艂o kszta艂tne piersi dziewczyny. Warcza艂a, szczerz膮c z臋by – na m艂odego wojownika z Nagich Czaszek, kt贸ry le偶a艂 na ziemi, trzymaj膮c si臋 za krocze. Jego twarz przecina艂y krwawe 艣lady po paznokciach.
– Nikt nie wa偶y si臋 mnie dotkn膮膰! – wrzasn臋艂a Hurik. – Od dzi艣 dnia nie tknie mnie 偶aden m臋偶czyzna, a je艣li to uczyni, niech moja ha艅ba spadnie na niego i na jego nasienie! Jestem Hurik, c贸rka Vard偶y z Przyci臋tych Uszu i 艣lubuj臋 na Tindre, c贸rk臋 matki Ziemi, 偶e nie dam si臋 tkn膮膰 偶adnemu m臋偶czy藕nie, nie tkn臋 cz贸艂enka tkackiego ani wrzeciona, ani nie wezm臋 do ust gotowanego pokarmu, p贸ki nie sp臋dz臋 pi臋ciu lat w stepie, w艣r贸d wojowniczek Tindre!
– 艢wi臋ta Kobieta! – krzykn膮艂 kto艣 w t艂umie.
Zaraz kolejne g艂osy do艂膮czy艂y do niego, okrzyki na cze艣膰 Hurik, kt贸ra postanowi艂a wkroczy膰 na drog臋 do chwa艂y.
– Oto jest spos贸b wyj艣cia poza – rzek艂 Takhir, nachylaj膮c g艂ow臋 tak, by m贸wi膰 do ucha Kekharta. – Poza obowi膮zki przynale偶ne kobiecie, poza obowi膮zek oddania si臋 temu, kt贸ry po ni膮 si臋gnie. Je艣li opuszczasz plemi臋, r贸b to w spos贸b, kt贸ry przyniesie mu chwa艂臋, synu Uzoga.
– Nie m贸wi艂em, 偶e chc臋 opu艣ci膰 plemi臋.
– Ale opuszczasz tych, kt贸rzy 艣wi臋tuj膮 na twoj膮 cze艣膰.
– Po prostu musz臋 co艣 przemy艣le膰.
– C贸偶 takiego?
– W贸dz Nagich Czaszek oddaje mi c贸rk臋 swej siostry.
Alvablotet wyszczerzy艂 z臋by w u艣miechu.
– To zaszczyt. Wspania艂a partia. Pi臋kna kobieta.
– Powinienem… – Kekhart prawie ugryz艂 si臋 w j臋zyk. M贸wienie pewnych rzeczy nie by艂o bezpieczne, ale z drugiej strony wypi艂 ju偶 do艣膰 wina… a Czarni Szamani nie byli znani z d艂ugich j臋zyk贸w. – Powinienem teraz wzi膮膰 j膮 na stron臋 i posi膮艣膰. Ona nie jest jak Hurik. Ona chce tego. A ja nie wiem. Nie czuj臋. Nie czuj臋 potrzeby.
Takhir zamy艣li艂 si臋.
– To jest problem – zgodzi艂 si臋. – Spory. I widz臋 to wykroczenie poza. Niedobrze, synu Uzoga, niedobrze. Nie czujesz potrzeby kobiety… a czego innego?
– A czy ty to zrozumiesz? Jeste艣 eunuchem!
Czarny Szaman za艣mia艂 si臋 g艂o艣no.
– S膮dzisz, 偶e nie jestem m臋偶czyzn膮? C贸偶, niewiele brakowa艂o, tyle ci powiem. Ale zachowa艂em moj膮 m臋sko艣膰, cho膰 nie nienaruszon膮… Uczyniono mnie czym艣 pomi臋dzy, i m臋偶czyzn膮, i kobiet膮, je艣li chcesz wiedzie膰. Jednym i drugim. Ani jednym ani drugim.
Kekharta zatka艂o. Nie umia艂 sobie wyobrazi膰, jak mog艂oby to wygl膮da膰 – cho膰 dostrzega艂, 偶e Takhir nie do ko艅ca zachowuje si臋 jak m臋偶czyzna, pr贸ba wyobra偶enia sobie fizycznych szczeg贸艂贸w ko艅czy艂a si臋 zawrotami g艂owy.
– Jak… to…?
– Och, Kekharcie, nie b臋d臋 ci臋 zam臋cza艂 szczeg贸艂ami, kt贸rych nie chcesz zna膰. To ty jeste艣 teraz problemem, ty i twoja niech臋膰 do zbli偶enia z kobiet膮… Oby min臋艂a, bo je艣li nie… – pokr臋ci艂 g艂ow膮. – Dam ci rad臋, upij si臋. Upij si臋 teraz, za艣nij. W贸dz Nagich Czaszek nie b臋dzie mia艂 ci za z艂e. Do nast臋pnego spotkania z twoj膮 narzeczon膮 b臋dziesz mia艂 wiele czasu do namys艂u.
C.D.N
Uwaga kulturoznawcza: Nie wiem do ko艅ca, jak to jest z tymi owczymi oczyma w Mongolii, bo s艂ysza艂am te偶 wersje, 偶e to 艣ciema do straszenia turyst贸w. No ale to akurat m贸j w艂asny 艣wiat :)
Uwaga do czytelnik贸w: Dzi臋ki za komentarze :) Tekst jest napisany du偶o do przodu, wi臋c kwesti膮 jest tylko wrzucanie go. Prosz臋 o wsparcie w tym zadaniu :)
|
|
Komentarze |
dnia listopada 26 2011 19:51:47
Z ka偶dym kolejnym rozdzia艂em opowiadanie jest fenomenalne. Jednak zaciekawi mnie jak post膮pi Kekhart w sprawie nocy po艣lubnej czy p贸jdzie za rad膮 Czarnym Szamanem. U艣mia艂am si臋 gdy Kekhart t艂umaczy艂, 偶e jest enuchem. |
dnia listopada 26 2011 19:55:08
Przyznam si臋 troch臋 mnie roz艣mieszy艂 argument, 偶e Kekhart jest eunuchem. Biedny ma dylemat jak posi膮艣膰 kobiet臋 kt贸ra go nie poci膮ga. Wyczekuje z niecierpliwo艣ci膮 kolejnego rozdzia艂u.
Pozdrawiam i 偶ycz臋 weny |
dnia listopada 26 2011 20:00:27
Nie, to Kekhart podejrzewa Takhira o bycie kastratem, bo wie, 偶e to si臋 zdarza Czarnym Szamanom 
Dzi臋kuj臋 pi臋knie  |
dnia listopada 26 2011 20:10:24
Ogromnie, ogromnie podoba mi si臋 j臋zyk tej historii, to taka og贸lna uwaga. A teraz szczeg贸艂owe:
Kl膮twa bog贸w rzucona na plemiona od razu przypomnia艂a mi wie偶臋 Babel, a tak偶e (i to wcze艣niej) rozpo艂owienie ludzi przez Zeusa, o kt贸rym to rozpo艂owieniu opowiada艂 w "Uczcie" Platona Arystofanes. Pi臋kny mit o kl膮twie.
Podoba艂 mi si臋 ten spok贸j szamana r11; czu膰 by艂o, 偶e to cz艂owiek, kt贸ry przebywa w odosobnieniu, w oddaleniu, w innych warunkach i w inny spos贸b, w innym up艂ywie czasu. W og贸le kwestia Innego uj臋艂a mnie w tym rozdziale. Czarni Szamani i 艢wi臋te Kobiety jako grupy 偶yj膮ce poza "normalno艣ci膮" ogromnie fascynuj膮.
Spotkanie Kekharta z szamanem by艂o wyj膮tkowo ciekawe, w艂a艣nie przez to ogl膮danie Innego przez Kekharta, przez to zderzenie si臋 dw贸ch odmiennych 艣wiat贸w, kt贸re w wyj膮tkowych wypadkach wsp贸艂dzia艂aj膮 ze sob膮, ale na co dzie艅 偶yj膮 osobno r11; z poszanowaniem swoich granic i odmienno艣ci, ale nie bez obaw i fa艂szywych mniema艅, zw艂aszcza z plemiennej strony.
Ten przes膮d o piciu przez szaman贸w krwi rannych przypomnia艂 mi przes膮dy powtarzane w Polsce w XIX wieku o 呕ydach, kt贸rzy robi膮 mace z krwi chrze艣cija艅skich dzieci. Przera偶aj膮ce, co potrafi wytworzy膰 nieznajomo艣膰 i obawa przed tym, co odmienne.
Uwaga o m臋skim i kobiecym stylu jedzenia jest interesuj膮ca r11; a co wi臋cej, od razu zacz臋艂am si臋 zastanawia膰, pod jakimi jeszcze wzgl臋dami szamani mog膮 si臋 wy艂amywa膰 z tego, co przyj臋te i czy r11; oraz jak r11; rzutuje to na ich seksualno艣膰, czy wolno im przekracza膰 r11; i zn贸w, na ile r11; plemienne bariery dotycz膮ce seksu? Swoist膮 odpowied藕 dosta艂am na to przy uwadze o ma艂偶e艅stwach z duchami, jakie mog膮 zawiera膰 szamani, a dalej r11; cho膰 mo偶e bardziej po艣rednio r11; przy uwadze o domniemanym byciu eunuchem i, szczeg贸lnie, przy tym "pomi臋dzyp艂ciowym" stanie, jaki sta艂 si臋 udzia艂em Takhira.
Rytua艂 przyj臋cia wojownik贸w do wsp贸lnoty by艂 i przera偶aj膮cy w swym okrucie艅stwie, i zachwycaj膮cy. I jeszcze uderzy艂o mnie, jak mocno moment przyj臋cia do plemienia naznacza cz艂onka tego偶 plemienia r11; z przyci臋tymi uszami od razu jestem przypisana do danej grupy i nie mam mo偶liwo艣ci tego ukry膰. Na pewnym poziomie to wr臋cz przera偶aj膮ce.
A skoro o rytua艂ach mowa, inicjacja szama艅ska te偶 jest poruszaj膮ca. I jakim niesamowitym tekstem kultury staje si臋 cia艂o: i wojownika, i szamana!
Podoba艂o mi si臋 uhonorowanie prze偶ycia Vardana. Lubi臋 te wtr膮cenia dotycz膮ce wierze艅, chc臋 ich wi臋cej, jeszcze wi臋cej plemiennej mitologii!
Decyzja Hurik to co艣 wspania艂ego r11; oby Tindre czuwa艂a nad jej drog膮 jako 艢wi臋tej Kobiety.
Te ambiwalentne uczucia Kekharta wzgl臋dem Hurik, Diyar i w og贸le konieczno艣ci膮 wst膮pienia w jaki艣 zwi膮zek s膮 interesuj膮ce same w sobie, ale jeszcze bardziej interesuj膮ce, gdy patrze膰 na nie pod k膮tem plemienia: jak bardzo nie ma jednak w nich miejsca na Innego, a je艣li nawet jest, to i drogi do bycia Innym s膮 ograniczone.
Takhir wywo艂uje u mnie du偶膮 sympati臋, szacunek i zainteresowanie; Hurik mnie fascynuje i zachwyca; Kekhart coraz bardziej ciekawi i Vardan r贸wnie偶. Nagle ci dwaj ostatni znale藕li si臋 w podobnym punkcie: obaj pod jakim艣 wzgl臋dem niedopasowani. Vardan pewnie ju偶 si臋 jako艣 zd膮偶y艂 oswoi膰 ze swoim niedopasowaniem, a przynajmniej nie jest to dla niego taka nowo艣膰; ale dla Kekharta mo偶liwo艣膰 znalezienia si臋 "na zewn膮trz" wydaje si臋 wr臋cz szokuj膮ca.
I pozostaje mi tylko cieszy膰 si臋, 偶e w tym krytycznym momencie Kekhart spotka艂 kogo艣, komu przynajmniej mo偶e powiedzie膰 co艣 tak niestosownego. To, 偶e Takhir daje mu jak膮艣 rad臋, to swoj膮 drog膮, ale my艣l臋, 偶e ju偶 sama mo偶liwo艣膰 wypowiedzenia czego艣 tak wr臋cz niewypowiadalnego stanowi, cho膰by minimaln膮, ulg臋 dla Kekharta. |
dnia listopada 26 2011 20:16:14
Ome, ostatnio siedz臋 du偶o w antropologii cia艂a, wi臋c ma to wp艂yw na to co pisz臋 i na to, jakie rzeczy zauwa偶am w 艣wiecie dooko艂a mnie, w zachowaniach ludzi, kt贸re z pozoru wydaj膮 si臋 oczywiste. Wi臋c sobie to na艂o偶y艂am na szamanizm i androgyni臋, kt贸re mnie fascynowa艂y wcze艣niej i powsta艂 Takhir 
A Inno艣膰 i to, jak radzi sobie z ni膮 ta czy inna kultura, co i jak mo偶e by膰 przyj臋te, co zostaje bezwzgl臋dnie odrzucane, kto sobie na inno艣膰 mo偶e pozwoli膰, a kto nie - to motyw przewodni tego tekstu i jeden z motyw贸w ca艂ego tego 艣wiata. |
dnia listopada 26 2011 20:32:07
W艂a艣nie widz臋, 偶e zajmowanie si臋 tymi kwestiami na studiach daje wspania艂e efekty w tekstach A co do Inno艣ci - no, to tylko si臋 ciesz臋 jak szalona i nie mog臋 si臋 doczeka膰 kolejnych rozdzia艂贸w. |
dnia listopada 26 2011 20:38:20
Jestem chodz膮cym dowodem, 偶e religioznawstwo ma jednak zastosowania praktyczne  |
dnia listopada 26 2011 20:56:05
Ja tam w to nigdy nie w膮tpi艂am, ale mo偶e dlatego, 偶e te偶 nale偶臋 do nikomu niepotrzebnych humanist贸w  |
dnia listopada 26 2011 22:10:57
Tak, ten rozdzia艂 zaciekawi艂 mnie bardziej od poprzedniego. Kekhart wydaje mi si臋 szczeg贸lnie interesuj膮cy, poprzez pewne takie... niedom贸wienia. Nie mamy wgl膮du do my艣li m艂odzie艅ca, przez co staje si臋 do艣膰 tajemniczy. Ale ta jego si艂a i surowo艣膰 to taka troch臋 zas艂ona. My艣l臋, 偶e w g艂臋bi duszy Kekhart czuje si臋 nieco zagubiony, niepewny czego tak naprawd臋 poszukuje, co powinien wybra膰. Jest inteligentny i samodzielny, nie ulega wp艂ywom doros艂ych i przypuszczam, 偶e mo偶e by膰 mu trudno :/ . Spodziewam si臋, 偶e 3 rozdzia艂 b臋dzie do艣膰 znacz膮cy  |
dnia listopada 26 2011 22:20:52
Zaiste, trzeci rozdzia艂 b臋dzie pewnym prze艂omem i nie b臋dzie to prze艂om 艂atwy  |
dnia listopada 27 2011 23:24:46
Dobra, nigdy nie do r贸wnam Ome... i nie b臋d臋 pr贸bowa膰 bo si臋 zagmatwam, wi臋c kr贸tko.
Kocham to opowiadanie, Kekhart jest po prostu super, uwielbiam jego posta膰. Ale Czarnego Szamana te偶 lubi臋 i ciesz臋 si臋 偶e jednak unikn膮艂 kastracji XD.
Niestety pewien niedobry admin, nie boi si臋 kastracji i sk膮po sypie rozdzia艂ami... tak po jednym ;/ Ju偶 nie mog臋 si臋 doczeka膰 nast臋pnego rozdzia艂u. I ca艂y czas zastanawiam si臋 / mam nadziej臋 偶e Vardan b臋dzie jak膮艣 cz臋艣ci膮 tych jego rozterek...
An mo偶e tobie jako艣 uda si臋 wp艂yn膮膰 na to niedobre stworzenie zwane adminem Aquariusem, 偶eby nie by艂 taki sk膮py i dal nast臋pnym razem chocia偶 dwa rozdzia艂y tego opowiadania... je si臋 czyta stanowczo za szybko... i za bardzo wci膮ga  |
dnia listopada 28 2011 10:05:12
Dzi臋kuj臋, Floo 
Aquarius nie ma nic do gadania, ja mu posy艂am po jednym rozdziale Sama preferuj臋 dawkowanie, bo gdybym si臋 zaci臋艂a z pisaniem, mog艂oby okaza膰 si臋, 偶e nagle zostan臋 z niczym.
Vardan ma swoj膮 rol臋 do odegrania, cho膰 nie wiem, czy tak膮, jakiej si臋 spodziewasz  |
dnia listopada 28 2011 12:40:12
OOOOO ja ju偶 chce wszystko wiedzie膰 
Szczerze m贸wi膮c to ja jako艣 tak od pocz膮tku my艣la艂am 偶e Vardan nadawa艂 by si臋 na szamana ale chyba nic z tego..
No ja nic nie poradz臋 na to 偶e jak mnie co艣 a偶 tak wci膮gnie to mi si臋 czyta jednym tchem i ci膮gle mi ma艂o XD A to w dodatku sam pocz膮tek i ja ju偶 bym chcia艂a wiedzie膰 co dalej....aaa ja chyba powinnam rzuci膰 czytanie ale to si臋 tak nie da XD
No nic ide si臋 zawin膮膰 w kokon 偶eby jako艣 przewegetowa膰 do soboty |
dnia listopada 28 2011 15:42:09
Floo, ksi膮偶ki zazwyczaj czyta si臋 jednym tchem, ale moje do艣wiadczenie z publikowaniem tekst贸w w sieci pokazuje, 偶e wi臋kszo艣膰 czytelnik贸w widz膮c wiele literek wpada w panik臋. No i dawkowanie jest wygodniejsze dla autora, kiedy nie ma ca艂o艣ci napisanej  |
dnia listopada 28 2011 23:32:57
Przeczyta艂am, chocia偶 dobrze by by艂o, gdyby Aquariusowi uda艂o si臋 zrobi膰 co艣 z czcionk膮, bo jest za ma艂a, za bia艂a i oczy wo艂aj膮 o pomst臋 do niebios 
Opowiadanie ogromnie mi si臋 podoba i m贸wi臋 to w pe艂nym tego s艂owa znaczeniu A ja jestem naprawd臋 wybredne bydl臋, ca艂y czas wybrzydzam i wymy艣lam, i mnie si臋 ma艂o co podoba A "Dzieci" podobaj膮 mi si臋 bardzo, bardzo i b臋d臋 grzecznie czeka艂a na kolejne cz臋艣ci 
Moim faworytem i ulubie艅cem jest Takhir i szczerze w膮tpi臋, by mia艂o to ulec zmianie ;3 To super, 偶e tak bardzo wida膰 w nim inno艣膰, wyobcowanie. To, 偶e mieszka na odludziu, ale jednocze艣nie to, 偶e t臋skni za plemieniem i chocia偶by kr贸tkim poprzebywaniem w towarzystwie.
Decyzj臋 Hurik zd膮偶y艂am przewidzie膰 A Vardan interesuje mnie pod k膮tem przygl膮dania si臋 jak ten biedny ork - wyra藕nie nie na miejscu, i wyra藕nie niekoniecznie szcz臋艣liwy z powodu losu, jaki wedle tradycji powinien by膰 jego udzia艂em - b臋dzie sobie radzi艂 z kolejnymi stawianymi wobec niego wymaganiami ;3
Nie chc臋 si臋 za du偶o rozpisywa膰, Ome i tak nie przebij臋, a w razie jakich艣 innych odczu膰 w艂asnych nie omieszkam dopisa膰  |
dnia listopada 29 2011 08:27:55
O losie, chyba za dobrze rozpisuj臋 postaci poboczne, bo oczekuje si臋 od nich wi臋cej, ni偶 im zaplanowa艂am... Vardana wiele nie b臋dzie, nied艂ugo zejdzie na plan dalszy, pojawi si臋 troch臋, ale... a偶 cholera, tak to jest, wprowadzisz kogo艣 w pierwszym rozdziale, ju偶 my艣l膮, 偶e to jeden z g艂贸wnych bohater贸w... |
dnia listopada 29 2011 15:38:32
Wiesz, An, to na og贸艂 tak jest, 偶e postaci poboczne, drugo-, trzecio- i wszystko-inno-planowe wydaj膮 si臋 ciekawsze i atrakcyjniejsze ;3 Nie wiem, z czego to wynika, ale g艂贸wni bohaterowie cz臋sto nawet nie maj膮 szans w rywalizacji o sympati臋 czytelnika z postaciami pobocznymi  |
dnia listopada 29 2011 18:27:06
Je艣li g艂贸wny bohater jest ofiar膮 losu, z kt贸r膮 czytelnik w zamy艣le autora mia艂 si臋 uto偶samia膰, to si臋 nie dziwi臋 XD
Cho膰 ja mog艂abym wymieni膰 wiele dzie艂, w kt贸rych to w艂a艣nie g艂贸wny bohater najbardziej mi si臋 spodoba艂... Ale postaci poboczne zazwyczaj kryj膮 w sobie jak膮艣 tajemnic臋, kt贸r膮 czytelnik chce rozwik艂a膰, wi臋c si臋 nie dziwi臋 Dobre postaci poboczne to klucz do sukcesu.
Ja si臋 jednak boj臋 troch臋 czego innego: 偶e zn贸w doprowadz膮 do sytuacji, gdy czytelnik si臋 w g膮szczu postaci pobocznych pogubi. |
dnia grudnia 02 2011 22:06:28
Na sam pocz膮tek: Takhir. Tak jak Hurik ja艣nia艂a w poprzednim rozdziale, tak szaman zdominowa艂 ten. Wspania艂a kreacja. Podoba mi si臋 jego spok贸j ducha, brak po艣piechu, troch臋 pob艂a偶liwy stosunek do m艂odego wojownika. Intryguj膮ca inno艣膰 i pod wzgl臋dem 艣cie偶ki 偶yciowej, i z uwagi na fizyczno艣膰.
Kekhart niewiele mu ust臋puje. Po tym rozdziale zacz臋艂am bardziej ceni膰 jego wybory i lojalno艣膰 ukazan膮 w poprzedniej cz臋艣ci. Nawet to, 偶e na sugesti臋 szamana, by nie wyjawia艂 do ko艅ca okoliczno艣ci, w jakich Vardan odni贸s艂 ran臋, przyj膮艂 to jako co艣 oczywistego - nie jego sprawa, a przecie偶 w spo艂eczno艣ci tak silnie zwi膮zanej z kultem silnej jednostki m贸g艂by sporo namiesza膰 nawet drobn膮 wzmiank膮. Kekhart wyra藕nie nabiera z ka偶dym kolejnym fragmentem, gdzie wyst臋puje, wielowymiarowo艣ci. A po ko艅cz膮cej rozdzia艂 rozmowie z Takhirem jeszcze dok艂adniej wida膰, 偶e wyr贸偶nia si臋 spo艣r贸d swoich wsp贸艂plemie艅c贸w.
Vardana r贸wnie偶 lubi臋 bardziej ni偶 po pierwszej cz臋艣ci. Niby w oczach innych jest godny pogardy, ale te偶 stara si臋 w jaki艣 spos贸b sprosta膰 oczekiwaniom, jakie nak艂ada na niego i urodzenie, i twarda rzeczywisto艣膰 step贸w. Na razie jest mi go 偶al. Mo偶e p贸藕niej si臋 to zmieni, zobaczymy, co przynios膮 kolejne ods艂ony. Jedno jest pewne: bohater贸w drugoplanowych to Ty, An, po macoszemu nie traktujesz. I to si臋 chwali (nawet je艣li ma to grozi膰 rozrostem i samowolk膮 tych偶e w opowie艣ci )
Akcja w tym rozdziale nie gna ju偶 tak na z艂amanie karku, chocia偶 nadal brakuje mi troch臋 "lania wody". Wzmianki kulturowe, wierzeniowe to istne pere艂ki. Podobnie rytua艂 oznaczenia i przyj臋cia do Plemienia, chocia偶 tutaj brakowa艂o mi troch臋 t艂a. Ca艂kowicie za to straci艂o si臋 przybycie wa偶nych go艣ci, sojusznik贸w, jakby nie patrze膰 - rodziny, i to do tej pory w jaki艣 spos贸b por贸偶nionej. Ot, przybyli sobie, przywie藕li narzeczon膮. Wypatruj臋 ugadywania si臋 wojownik贸w na temat planowanej wojny, wsp贸lnego bitewnego pola. Wszak podobno dla walki 偶yj膮 orkowie.
I co艣 jeszcze, o czym zapomnia艂am wspomnie膰 w komentarzu do poprzedniego rozdzia艂u, a co ju偶 tam zwr贸ci艂o moj膮 uwag臋: styl wypowiedzi ork贸w. Poprzestawiany szyk, ta drobna inno艣膰 w wymowie bardzo trafi艂a mi do gustu.
Nie musz臋 pisa膰, 偶e czekam na wi臋cej? Na wszelki wypadek: czekam! |
dnia maja 08 2016 14:03:50
Sprawa z oczami owcy jest super, jak ca艂y 艣wiat. Masz niesamowit膮 fantazj臋 i musia艂a艣 si臋 nie藕le oczyta膰, 偶eby powsta艂a taka inspiracja. Jestem fank膮 i czytam dalej Gratulacje! |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, 縠by m骳 dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym U縴tkownikiem? Kilknij TUTAJ 縠by si zarejestrowa.
Zapomniane has硂? Wy渓emy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze sta艂e, cykliczne projekty

|
Tu jeste艣my | Bannery do miejsc, w kt贸rych mo偶na nas te偶 znale藕膰

|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|