The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 20 2024 08:30:49   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Gówniarz 13
Zegar wybijał właśnie północ. Wszyscy domownicy siedzieli w kuchni. Babcia, w podomce narzuconej na koszulę nocną, opatrywała pokancerowaną twarz Jaśka, dziadek z nieodgadnioną miną pykał swoją ulubioną fajkę, Gabriel pocieszał płaczącą Gabrielę, a Michał siedział i wcinał lody.
- No to może ktoś mi w końcu powie, co się właściwie stało? – odezwał się w końcu dziadek.
- Wszystko przez tego cholernego gówniarza - odparł Jasiek i syknął gdy woda utleniona zaszczypała zbyt mocno. – Niech no tylko go dorwę, to nogi z dupy powyrywam – warknął i rzucił się w stronę brata, lecz został skutecznie powstrzymany przez babcię, która pchnęła go z powrotem na krzesło i mruknęła:
- Siedź spokojnie.
A Michał w ogóle nie zwracał uwagi na brata, zajęty opróżnianiem pudełka z lodami.
-Więc, jak to w końcu było? – dziadek przypomniał o sobie.
- Jak było, zwyczajnie było – syknął Jasiek. – Uważaj babciu, to boli.
- To się nie kręć – odparła zimno kobieta nie przestając obmywać ran wnuka.
- Bawiliśmy się spokojnie, gdy nagle ten gówniarz walnął jakiegoś gościa. A potem zwyczajnie się uchylił i zamiast niego oberwałem ja. Odruchowo obroniłem się, więc rzuciło się na mnie kilku kumpli tamtego i zanim się obejrzałem, wszyscy się prali, każdy z każdym. A ten gówniarz tylko stał pod ścianą i szczerzył się jak idiota, z zadowolenia.
- Po pierwsze, wcale się nie uchyliłem – odezwał się Michał – a po drugie, wcale się nie szczerzyłem jak idiota.
- Nie wkurwiaj mnie gówniarzu! – krzyknął Jasiek. – Już i tak masz przerąbane za ten numer. Ałć, babciu, proszę cię, bądź bardziej delikatna.
- To siedź spokojnie.
- Michał, dlaczego uderzyłeś tego kogoś? – dziadek odwrócił się do drugiego wnuka.
- Ten pijany palant szarpał Gabrielę – odpowiedział Michał nie przestając jeść lodów. – Przecież nie mogłem pozwolić, żeby coś się stało dziewczynie, która ze mną przyszła, no nie?
Nagle wstał, wszedł na krzesło, na którym siedział, podniósł do góry łyżeczkę, wypiął dumnie pierś i patetycznym głosem powiedział:
- Ja, sir Michalus Jarockalus, herbu łyżeczka do lodów, ślubuję bronić czci nadobnych i cnotliwych niewiast dopóki sił mi starczy. Zmiażdżę każdego, kto tknie chodźmy paluszek którejkolwiek z niewiast, zetrę przeciwników w proch. Niech wiedzą, iż nie zadziera się z sir Michalusem Jarockalusem herbu łyżeczka do lodów. Howgh – potrząsnął dumnie głową i walnął się w pierś aż zadudniło. Zszedł z krzesła i wrócił do jedzenia lodów.
- No dobra, to powiedzmy, że miałeś uzasadniony powód, żeby zacząć bójkę – stwierdził dziadek. – Ale dlaczego później się uchyliłeś pozwalając, żeby twój brat oberwał za ciebie?
- Wcale się nie uchyliłem. Walnąłem gościa, że aż usłyszałem jak zadzwoniło, a że był nachlany i ciężki, to poleciał do tyłu i leciał i leciał i leciał i leciał…
- Może trochę przyspiesz akcję – mruknął dziadek.
- No więc facet leciał, a mnie się nie chciało na niego czekać, wiec chciałem odejść, ale okazało się, że rozwiązały mi się obie sznurówki. Więc schyliłem się żeby je zawiązać, a jak już się podniosłem, to Jasiek bił się z jakimiś gośćmi. Chciałem mu pomóc, ale przyskoczył do mnie ten pijak. W końcu udało mu się pokonać siłę grawitacji i wrócić do pionu. No to mu znowu przywaliłem, ale niezbyt mocno, bo Gabriela mnie rozproszyła szarpiąc za rękę i mówiąc, że zerwała się jej ulubiona bransoletka i żebym pomógł jej szukać. No to się schyliłem i w tym czasie pijak odzyskał ostrość widzenia po moim uderzeniu i zamachnął się, no ale jak ja się schyliłem, to on z rozpędu wpadł na tych gości, którzy bili się z Jaśkiem. A że był szeroki niczym szafa gdańska, to wszyscy polecieli do tyłu i wpadli na jakiś innych gości. No i tamci też się zdenerwowali i zaczęli się bić. Ja przez cały czas byłem grzeczny i szukałem tej bransoletki, a Gabriel mi pomagał. Ale oświadczam wszystkim, że to było ostatni raz. Oni się tam wszyscy fajnie bawili, a ja musiałem zasuwać na kolanach, z nosem przy podłodze i w dodatku musiałem jeszcze skopać paru gości, którzy nie chcieli sie przesunąć czy nawet podnieść do góry nogi, żebym mógł sprawdzić, czy przypadkiem nie stanęli na tej nieszczęsnej bransoletce. Wiesz dziadku jakie to frustrujące? – zapytał z niezadowoleniem. – Tłumaczysz takiemu, prosisz go grzecznie, mówisz do niego jak do inteligentnego człowieka, wierząc, że nie jest taki ćwok potwierdzeniem teorii ewolucji Darwina, a jedyne co w zamian słyszysz to niecenzuralna wiązanka. No to musiałem im pokazać co o tym myślę. Całe szczęście, że założyłem trapery z usztywniana kostką, bo bym sobie nogę zwichnął. Niektórzy byli tak tępi, że musiałem powtarzać po kilka razy.
- Michaś – odezwała się babcia z wyrzutem.
- W każdym razie w końcu znalazłem tą bransoletkę. Okazało się, że jest cała, tylko zapięcie się zepsuło i w ferworze zabawy po prostu się odpięła. No a potem okazało się, że muszę ochraniać Gabriela i Gabi.
- Gabriela? – zdziwił się dziadek. – To on nie potrafi bić się sam za siebie?
- Pewnie potrafi, nie wiem – Michał wzruszył ramionami. – Przecież nie mogłem pozwolić żeby na moich oczach pobito naszego gościa. Jakby to wyglądało, co? – spojrzał na dziadka, a nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi ciągnął dalej: - A że ciężko było by mi ich obronić gdyby się na nas wszyscy nagle rzucili, to stałem i czekałem aż nadarzy się okazja, żebyśmy mogli stamtąd bezpiecznie wyjść. Jak już ich wyprowadziłem bezpiecznie, to chciałem tam wrócić, ale Gabi zaczęła ryczeć, że Jaśkowi zrobią krzywdę, więc wróciłem po niego. Paru idiotów stało mi na drodze, ale mój urok osobisty…
- chyba trapery i pięści – wtrącił się opatrzony już Jasiek.
- … przekonał ich, że powinni mnie przepuścić. A że Jasiek był lekko zwichrowany, to musiałem go przytachać do domu i ominęła mnie cała zabawa – powiedział naburmuszony. - Chociaż chwileczkę! – ożywił się. – Może oni jeszcze tam się biją? Jak się uda, to zdążę jeszcze paru sprać! – i rzucił się w stronę drzwi, lecz stanowczy głos dziadka zatrzymał go w miejscu.
- Nigdzie nie pójdziesz! Siadaj na dupie i siedź! Zrozumiałeś?!
- No dobra – bąknął niewyraźnie i usiadł wracając do niedokończonych lodów.
- A ty przestań już ryczeć – zwrócił się dziadek do chlipiącej wciąż dziewczyny.
- Bo to wszystko to moja winaaaaa! – Gabi rozryczała się.
- Przestań bredzić – warknął Michał. – Niby z której strony to twoja wina? Jego za sam wygląd powinno się prać i tylko patrzeć czy równo puchnie.
- Cicho bądź – syknął dziadek. – Nie z tobą teraz rozmawiam. Więc? – spojrzał wyczekująco na dziewczynę. – Dlaczego uważasz, że to twoja wina? I w ogóle kto to był?
- Manieeeeek! – dziewczyna rozryczała się jeszcze bardziej.
- Ten od Sitków? – zainteresowała się babcia, a gdy dziewczyna skinęła potwierdzająco głową, dodała zdumiona: - a cóż on takiego chciał od ciebie?
- A bo on ubzdurał sobie, że zostanę jego żoną – Gabi przez cały czas pociągała nosem. – On myśli, że skoro jego starzy mają nie wiadomo ile ziemi i kasy, to już wszystko może. A on jest zwyczajny cham i burak. Dzisiaj chciał ze mną tańczyć. Odmówiłam, bo na dodatek jeszcze był już nieźle podpity. Ale on się uparł i zaczął mnie szarpać i wtedy Michał mi pomógł.
- No to przynajmniej w jednej kwestii jesteś rozgrzeszony – stwierdziła babcia. - Jego faktycznie za sam wygląd powinno się sprać.
- Matka! – dziadek spojrzał z wyrzutem na małżonkę.
- No co? - obruszyła się kobieta. – Mówię co myślę. Nie rozumiem jak taka piękna kobieta jak Jadźka Sitkowa mogła urodzić takiego paskudę jak jej Maniek. Całe szczęście, że nie udało nam się jej spiknąć z naszym Markiem, bo pewnie by nas pokarało tym paskudą Mańkiem, a tak mamy piątkę wspaniałych wnuków.
- O, to wy chcieliście ohajtać ojca z jakąś babką? – zainteresował się Michał.
- Matka chciała – mruknął dziadek. – Ubzdurała sobie, że jak chłopak ożeni się z najładniejszą dziewczyną we wsi, to i jego dzieci będą najładniejsze. Odbiło jej wtedy zupełnie na tym punkcie. Na szczęście Marek był stanowczy i ożenił się z dziewczyną, którą sam sobie wybrał.
- Też byś tak się zachowywał jakby ci kumple przy kuflu nie gadali o niczym innym niż tylko o swoich „przepięknych” i „przecudownych” wnukach – warknęła babcia. – Miałam już dość słuchania tej cholernej Malinowskiej. Jakby nasze wnuki się urodziły, to bym w końcu mogła zetrzeć jej z gęby ten wredny uśmieszek wyższości!
- To trzeba było jej powiedzieć, że ma się zamknąć!
- Zaraz się zacznie – mruknął Michał do Gabriela.
- Co takiego?
- Babcia z dziadkiem jak się kłócą, to lepsze niż kino – chłopak wyszczerzył się. – Szkoda, że nie mam popcornu.
Niestety widowisko nie trwało zbyt długo, gdyż Jasiek, bojąc się, że staruszkowie zapędzą się tak daleko swojej wymianie zdań, że aż pobudzą wszystkich turystów, uspokoił ich i wszyscy rozeszli się spać.
- Mam nadzieję, że twoi dziadkowie się szybko pogodzą - powiedział Gabriel, kiedy już leżeli w łóżkach.
- Spoko, zanim dojdą do łóżka, to będą się obściskiwać i nawzajem przepraszać. Dobra, trzeba iść spać, bo jutro czeka nas robota. Dobranoc.
- Dobranoc.
Zasypiając Gabriel przypomniał sobie bójkę, która wybuchła na zabawie. I przypomniał sobie Michała, który wyszczerzony od ucha do ucha prał wszystkich w koło pod pretekstem szukania bransoletki. I przeraził się. Wyglądało jakby dobrze się bawił, a kiedy się dokładniej popatrzyło na niego, to miało się wrażenie jakby gówniarz z bicia zrobił sztukę, jakby tchnął w nią życie. Jego ruchy były płynne jakby płynął w tańcu i precyzyjne niczym ręce zegarmistrza. Myślał, że już trochę zdążył poznać tego gówniarza, a tu się okazuje, że cały czas go czymś zaskakuje. Jak magik, który wyciąga z kapelusza królika. Nigdy nie wiesz co będzie następne. Zapalił lampkę stojącą przy łóżku i spojrzał w stronę łóżka Michała. Spał. Gabriel wstał i po cichu podszedł bliżej. I zdumiał się. Gówniarz nawet w czasie snu uśmiechał się głupkowato. Ciekawe co mu się śni? Może ta bójka w remizie? Wrócił do łóżka i zgasił lampkę. Chwilę potem już spał.
Budzik zadzwonił. Michał poderwał się jak oparzony i na wpół przytomny zaczął macać nocną szafkę, aż w końcu uciszył źródło hałasu. Jakiś czas siedział nieruchomo z zamkniętymi oczami aż w końcu powoli podniósł powieki. Przez chwilę mrugał oczami, a na koniec potężnie ziewnął. Przestraszony spojrzał w stronę łóżka Gabriela. Na szczęście tamten spał. Odetchnął z ulgą. Wziął ręcznik i na wpół przytomny poczłapał do łazienki. Dziesięć minut później wrócił do pokoju z ręcznikiem na mokrych włosach. Podszedł do łóżka Gabriela i ostrożnie pogłaskał go po policzku. Postanowił nie budzić go, niech sobie jeszcze pośpi. Niech sen, który wywołał uśmiech na jego twarzy, trwa jak najdłużej. Po cichu wyszedł z pokoju, potem z domu i zabrał się za oporządzanie zwierząt.
Gabriel obudził się. Przez chwilę leżał z otwartymi oczami, wpatrując się w sufit i delektując resztką uciekającego szybko snu. Nie pamiętał co mu się śniło, a jedynie fakt, że było to coś przyjemnego. Uśmiechnął się.
- Wyspałeś się już? – usłyszał nagle. Przekręcił głowę i zobaczył Michała siedzącego na łóżku i wsuwającego lody. – Jeżeli tak, to zjedz szybko śniadanie i idziemy na żniwa.
Gabriel poderwał się do pozycji siedzącej.
- A zwierzęta?
- Spoko, już się nimi zająłem – machnął uspokajająco ręką.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś, żebym ci pomógł? – w głosie Gabriela słychać było wyrzut.
- Nie chciałem ci przerywać tak miłego snu.
- A skąd wiesz, że był miły? – zdziwił się.
- Jakby nie był miły, to byś się tak nie uśmiechał.
- Uśmiechałem się?
Michał pokiwał twierdząco głową, co wyglądało dosyć dziwacznie wziąwszy pod uwagę łyżeczkę, którą właśnie wkładał do ust.
- A swoją drogą ciekawe, co ci się śniło…
- Nie pamiętam – mruknął zakłopotany.
- No trudno, może następnym razem zapamiętasz. A teraz szybciutko pod prysznic, na śniadanko i zasuwamy do roboty
- Ay, ay, sir! – krzyknął Gabriel salutując, złapał ręcznik i popędził do łazienki.
Michał uśmiechnął się, odłożył pudełko po lodach na nocną szafkę i wyszedł z pokoju.
Gabriel umył się błyskawicznie i zignorowawszy całkowicie jednodniowy zarost zbiegł do kuchni na śniadanie. Pochłonął je w rekordowym tempie, mimo ostrzeżeń babci, iż może się udławić. Na szczęście nic takiego się nie stało, więc podziękował za posiłek i wybiegł przed dom. A tam już stali dziadek i Michał z kosami przerzuconymi przez ramię i Gabriela z parą wielkich drewnianych grabi.
- Już jestem gotowy.
- To fajnie – Gabriela uśmiechnęła się i podała mu grabie. – To będzie twoje narzędzie pracy.
- Idziemy – mruknął dziadek i ruszył w stronę furtki.
Kiedy doszli na miejsce okazało się, że czeka na nich trzech starszych mężczyzn z kosami oraz dwie starsze kobiety.
- To takie ich kółko wzajemnej adoracji – mruknął Michał do Gabriela. – Oni tak samo jak dziadek uznają tylko kosy. Ale mnie to nie przeszkadza. No i turyści mają radochę pstrykając zdjęcia.
- To turyści będą nas obserwować?
- Nie mam bladego pojęcia – Michał wzruszył ramionami. – Zawsze znajdzie się jakiś co nie widział żniw i będzie robił zdjęcia.
- Dobra, zabieramy się do roboty! – zakrzyknął dziadek.
- Wybacz, ale to było do mnie – Michał wyszczerzył się, zdjął koszulę, rzucił ją na ziemię i odszedł.
Gabriel patrzył uważnie, jak gówniarz staje w jednej linii z pozostałymi kosiarzami, wyjmuje osełkę z kieszeni i ostrzy kosę, a potem rusza. I chociaż był niższy od pozostałych, to jednak dorównywał im tempem, a Gabriel patrzył na niego zafascynowany. To był kolejny raz gdy ten gówniarz zaskakiwał go. Skupiony na tym co robił, a na twarzy błąkał mu się delikatny uśmiech, jakby sprawiało mu to przyjemność. No i te mięśnie… Gabriel widział go już bez koszulki, gdy chodzili nad wodę, lecz to było nic w porównaniu z tym co widział teraz. Mięśnie pracowały pod skórą niczym małe fabryki, napinając się i kurcząc na przemian, a słońce ślizgało się po nich niczym woda po kamieniu, odbijając się od skóry, jakby przeglądało się w tafli jeziora. Pewnie posmarował się kremem, pomyślał Gabriel. Michał myślał zapewne o ochronie skóry, a Gabriel o tym jak cholernie seksownie wygląda teraz ten gówniarz. Gówniarz? Czy aby na pewno jeszcze gówniarz?
- Hej! Nie stój jak kołek – głos Gabrieli przerwał jego rozmyślania. – Teraz nasza kolej. - Spojrzał na nią zaskoczony. – Musimy teraz zebrać to co oni skosili.
- A, racja – w końcu ocknął się. - To co mam robić?
- Tak jak one – dziewczyna wskazała na kobiety, które zdążyły już wysforować się do przodu. – Najpierw zgarniasz trochę zboża na kupkę, potem bierzesz kilka kłosów i skręcasz powrósło. – Gabi jednocześnie tłumaczyła i pokazywała jak co trzeba robić. – Potem tym powrósłem związujesz snopek. A jak się uzbiera kilka snopków, to stawiamy je razem w mendel. Rozumiesz?
- Rozumiem – pokiwał twierdząco głową.
- No to bierzemy się do roboty. Musimy je dogonić – wskazała brodą oddalające się wciąż kobiety.
Zabrali się za robienie snopków. Gabrielowi z początku szło to trochę niemrawo, przez co został w tyle, ale po paru związanych snopkach złapał rytm i powoli zaczął doganiać Gabrielę. Co jakiś czas przystawał, żeby rozprostować plecy i popatrzeć na gówniarza, a właściwie jego plecy. I za każdym razem nie miał siły by oderwać od nich wzrok. Nie rozumiał tego. Właściwie to nawet nie chciał rozumieć. Chciał się cieszyć tym wszystkim co go ostatnio spotyka. Wakacje na Mazurach, miłe towarzystwo dziadków Michała, nowe znajomości, nowe doświadczenia. No i oczywiście ten nieobliczalny gówniarz. Już nawet zdążył się trochę przyzwyczaić do jego wyskoków, chociaż przez cały czas obawiał się go jeszcze. On był nieobliczalny, ale Gabriel ze zdziwieniem stwierdził, że to mu się coraz bardziej w tym gówniarzu podoba. Uśmiechnął się czule patrząc na plecy Michała i wrócił do pracy.
W końcu całe zboże stało w snopkach.
- No dobra, to teraz idziemy do starej Karolkowej – stwierdził dziadek i ruszył przed siebie, nie czekając na resztę .
- Stara Karolkowa dwa lata temu straciła męża – objaśniał Michał Gabrielowi, kiedy już posłusznie szli za dziadkiem – a syn wieki temu wyjechał w świat i w ogóle nie interesuje się rodzicami. Od tego czasu dziadkowie jej pomagają. Podobno dziadek kiedyś do niej uderzał, ale dostał kosza - zachichotał. – Mimo to cały czas ma do niej sentyment.
Kiedy już uporali się ze zbożem, wrócili do domu na posiłek. Resztę dnia młodzi spędzili nad wodą.
Kolejne trzy dni spędzili na polach tych mężczyzn, którzy pomagali im w żniwach, a kiedy całe zboże zostało już zżęte dziadek wraz z pozostałymi „kosiarzami” i Michałem wzięli się za młócenie zboże cepami. I jak codziennie podczas ich pracy na polu zawsze znalazł się jakiś turysta pstrykający zdjęcia, tak podczas młócenia byli przez nich dosłownie oblężeni.
Gabriel nie brał w tym udziału. Na początku spróbował, ale szybko się zmęczył, więc później już tylko siedział w pobliżu i patrzył z podziwem na tych staruszków zapamiętale machających kijami. Kiedy ich zobaczył po raz pierwszy, pomyślał, że nic dziwnego, że wolą ścinać zboże kosą, skoro wyglądają jak dinozaury, których okres świetności przypadał na czasy, w których posługiwano się tylko kosą. Jednak szybko zmienił o nich zdanie, kiedy sam spróbował wymłócić zboże. On dyszał niczym miech kowalski po dwudziestu minutach, a staruszkowie wyglądali jakby dopiero się rozkręcali. Pomarszczone twarze, stara skóra, a pod spodem stalowe mięśnie. Jeszcze większy podziw wzbudzał w nim Michał. Nie dość, że dotrzymywał tempa starszym, to jeszcze cały czas gadał i gadał. Jego płuca były nie do zdarcia. Gabriel był nim zauroczony tak bardzo, że nie zdając sobie sprawy obiektyw aparatu kierował tylko na niego, mimo iż na początku robił zdjęcia jak każdy turysta: wszystkim młócącym i ze wszystkich możliwych stron.
A gdy nadszedł wieczór, leżąc już w łóżku Gabriel przeglądał na aparacie zdjęcia które zrobił, a z każdym zdjęciem Michała uśmiechał się coraz bardziej. A kiedy doszedł do końca, wrócił i obejrzał je wszystkie jeszcze raz, przelatując szybko przez te na których nie było Michała i zatrzymując się dłużej na tych na których widać było jego twarz. A później jeszcze raz przeleciał je wszystkie od początku. W końcu stwierdził, że już wystarczy i poszedł spać.
Kiedy rano otworzył oczy zobaczył wpatrujące się w niego błękitne oczy. To Michał opierał się brodą o brzeg jego łóżka i intensywnie się w niego wpatrywał.
- Cześć – odezwał się leniwie Gabriel, uśmiechając się jednocześnie.
- Cześć – odpowiedział Michał, a jego oczach zaświeciły wesołe ogniki.
Nagle Michał przesunął się do przodu i delikatnie pocałował Gabriela w usta, a potem wrócił do poprzedniej pozycji.



CDN











Komentarze
xAmorphous dnia listopada 19 2011 12:54:11
Uwielbiam ten odcinek.Końcówka jest świetna ^^
Mam nadzieję, że Gabriel nie wróci do Jaśka. Czekam z niecierpliwością na nowy odcinek <;
Lajla dnia listopada 19 2011 13:41:52
Gabriel zauroczony Michasiem i ten pocałunek na końcu wymiata. Ciekawe jak zareaguje Gabryś na ten krótki kiss. Ale dostało się Jaśkowi już wytęsknieniem czekam na kolejny rozdział.
Floo dnia listopada 19 2011 16:41:42
Buahahahahahhahahahahahahaaaaaaaaaaaa!!!!!!!
Dzieki Aquoś smiley zrobiłeś mi super prezent na urodziny smiley
Najpierw pobity Jasiek, potem Gabriel nie mogący oderwać oczu od Michała a na "wielki koniec" jeszcze Gabriel dostający buziaka od Michałaaaaa smiley.... jestem zazdrosna tez chce smiley.
Rany ja już chcę następny rozdział, a tu trzeba jeszcze tyyyyyle czekać. Oby ten tydzień szybko minął XD
Justine123450 dnia listopada 19 2011 18:57:55
HA! WIEDZIAŁAM! smiley w końcu! smiley niech Gabi odda mu pocałunek! smiley Brak mi słów,a niech Jasiek spada na drzewo, o! smiley
wuwu dnia listopada 20 2011 11:45:38
Macie wszyscy rację, Jasiek to gad, któremu słusznie się dostało . Szkoda tylko. że autor nie rozwinąl trochę bardziej tego wątku. Pcczytała bym z czystym sadyzmem.
A tak wogóle to mi sie podobało to "sir Michalus Jarockalus, herbu łyżeczka do lodow". To było dobre smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

wietne! wietne! 100% [4 Gosw]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [adnych gosw]
Dobre Dobre 0% [adnych gosw]
Przecitne Przecitne 0% [adnych gosw]
Sabe Sabe 0% [adnych gosw]
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum