ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Kocia miłość 2 |
Któregoś dnia pan przyprowadził do domu drugiego człowieka. Też samca. Skąd wiem, że to samiec? Bo dobrze wiem jak wygląda ludzka samica i to na pewno nie była ludzka samica. Nie spodobał mi się ten samiec, pachniał tak dziwnie, no i przez niego mój pan nie chciał się ze mną bawić. Tylko z nim. Razem jedli, czasami razem spali i bardzo często się parzyli. Nigdy nie mogłem zrozumieć jak dwa samce mogą się parzyć. Myślałem, ze to tylko Czarny był taki dziwny, ale okazało się, ze mój pan też. I wcale mi się to nie podobało, bo przez tego samca mój pan już nie miał dla mnie czasu. Już się ze mną nie bawił tylko z nim. Już się do mnie nie uśmiechał, tylko do niego. Już nie dawał mi tego dobrego mięska, tylko jemu. Nienawidziłem tego samca. Tak bardzo go nienawidziłem, ze za każdym razem jak przychodził to sikałem mu do butów. Miałem nadzieję, że to go zniechęci i przestanie przychodzić. Niestety okazało się, że to nie pomogło. Któregoś razu ten brzydko pachnący zły ludzki samiec wprowadził się do mojego pana. No i wtedy zaczęła się nasza wojna. Jak tylko mój pan nie widział ten samiec bił mnie i kopał. Ja też nie byłem mu dłużny: sikałem mu do butów i na wszystkie jego rzeczy, jakie tylko wpadły w moje włochate łapki. Mój pan był na mnie o to zły i częściej bił mnie ścierką. Próbowałem mu wszystko wytłumaczyć, ale jak zwykle mnie nie rozumiał. Więc trwaliśmy w tej dziwnej sytuacji: mój pan był na mnie zły, zły samiec bił mnie, a ja obsikiwałem wszystkie jego rzeczy, chociaż ostatnimi czasy było mi coraz trudniej. Samiec wycwanił się i zaczął wszystko chować w sypialni, gdzie nie miałem jak wejść. Na początku pan mnie tam wpuszczał, ale przestał kiedy nasikałem na łóżko. I nie pomogły moje tłumaczenia, że nasikałem tylko tam gdzie spał ten zły samiec. Pan zamknął drzwi i już nie mogłem wylegiwać się tam gdzie było najlepiej czuć zapach mojego pana. Byłem nieszczęśliwy i zły na tego ohydnego samca. Po pewnym czasie mój pan też zaczął być na niego zły. Nie wiem dlaczego, ale faktem jest, że coraz częściej na niego krzyczał, a samiec na mojego pana. Coraz częściej po takich kłótniach długo nic do siebie nie mówili. Lubiłem to najbardziej, bo wtedy mój pan bawił się ze mną jak dawniej.
Oprócz tego złego samca do mojego pana przychodzili też inni ludzie. Niektórych nawet lubiłem. Przynosili mi różne smakołyki i nawet całkiem przyjemnie pachnieli. A niektórych nie cierpiałem. Jak na przykład tej samicy, która przychodziła z tym dziwnym małym psem, zwanym przez ludzi ratlerek. Śmierdziała obrzydliwie. Pierwszy raz kiedy przyszła pozwolili nam się obwąchać. Ten cholerny pies zaczął na mnie szczekać, a właściwie piszczeć tak jazgotliwie, że aż uciekłem. Bałem się, że jak dłużej tam zostanę to zupełnie ogłuchnę. Uciekając słyszałem jak mój pan i ta samica śmieją się ze mnie. Było mi przykro z tego powodu. Tak bardzo, że przesiedziałem cały dzień w szafie, chociaż strasznie mi się chciało jeść i chociaż słyszałem jak mój pan mnie woła. Ale byłem twardy i wyszedłem z ukrycia dopiero następnego dnia. Oczywiście dałem do zrozumienia mojemu panu, że się na niego gniewam. Zrozumiał bardzo szybko i zaraz zaczął mnie przepraszać, a żeby już mnie całkiem udobruchać dał mi świeżego mięska, tego, które lubię najbardziej. Ta samica przychodziła jeszcze kilka razy i za każdym razem przynosiła ze sobą tego wrednego kundla. Jednak wtedy już się nie dałem. Za pierwszym razem zaskoczył mnie, ale później byłem już przygotowany. Nie byłem już tym małym kociakiem, który został zabrany od matki, więc jak tylko następnego razu znowu przyszli, to pokazałem mu kto tu rządzi. Chociaż pewnie z innym kotem bym sobie nie poradził, ale ten kundel okazał się totalnym mięczakiem. Był mocny tylko w gębie. Więc sprałem go, że z piskiem uciekł do swojej pani. Ta oczywiście zaczęła na mnie wrzeszczeć. Miała zupełnie tak samo jazgotliwy głos jak jej pies. Wrzeszczała coś o kocie mordercy, który chciał zabić jej biednego Pimpusia. Aż się uśmiałem. To wymyśliła imię. Jakbym ja miał takie, to chyba sam bym się pozbawił życia, żeby uniknąć wstydu. W każdym razie nawrzeszczała na mnie, a później na mojego pana. Wrzaski na mnie jeszcze mogłem znieść, ale na mojego pana nie pozwolę podnosić głosu! Skoczyłem więc i przejechałem pazurami po jej nodze, niech sobie nie myśli! Podniosła jeszcze większy wrzask, a do tego dołączyła się ta podróba psa. Postanowiłem więc wynieść się i schować gdzieś gdzie nie będzie słychać tego jazgotu. Jednak zanim to zrobiłem nasikałem jej do butów. Z pełną premedytacją, do ostatniej kropelki. Po tym incydencie samica przestała przychodzić. No i dobrze. Przynajmniej nie będzie zmuszać mojego pana do zabaw. Widziałem jak się z nim bawi i wcale mi się to nie podobało. Potem jeszcze były inne samice. Jedne miłe, inne nie, ale nie zawracałem sobie nimi zbytnio głowy. Pojawiały się i szybko znikały. Wprawdzie bawiły się z moim panem i parzyły, ale zazwyczaj krótko i tylko parę razy. W pewnym momencie pojawił się ten zły samiec. On niestety został na dłużej. Ale w końcu też się wyniósł.
Od jakiegoś czasu widziałem, że mój pan już nie parzy się z tym samcem tak często jak kiedyś, więcej czasu poświęcał na zabawy ze mną. Samiec musiał być o to strasznie zazdrosny, bo stał się dla mnie jeszcze bardziej niemiły niż przedtem. Jednego razu nawet mnie chciał zabić. Tego dnia był dla mnie wyjątkowo miły, dał mi nawet świeżego mięska. I to mnie zgubiło. Zazwyczaj uciekałem przed nim, ale wtedy zapach mięska był tak silny, że zupełnie przytłumił mój instynkt samozachowawczy, no i ten wredny samiec złapał mnie. Wyrywałem się i drapałem, ale to nic nie dało. Złapał mnie za kark, przez co nie mogłem go w ogóle dosięgnąć, i zamknął mnie w lodówce. Wołałem najgłośniej jak tylko mogłem, żeby mnie wypuścił, drapałem w drzwi, ale to nic nie dało. Byłem przerażony, było mi zimno, coraz zimniej. W pewnym momencie nawet futerko nie pomagało. W tamtej chwili pomyślałem, że przyjdzie mi umrzeć. Leżałem więc nieruchomo i czekałem na śmierć. I znowu mój pan mnie uratował. Kiedy już się pogodziłem ze śmiercią nagle otworzyły się drzwi lodówki i zobaczyłem mojego pana. W pierwszej chwili myślałem, że to przywidzenie, no wiecie, takie co się pojawia tuż przed śmiercią. Ale okazało się, że to nie jest przywidzenie. Mój pan wziął mnie na ręce i przytulił mocno. Potem zawinął mnie w jakiś cieplutki kocyk i znowu przytulił. Przez cały ten czas strasznie krzyczał na tego złego samca. Tamten oczywiście też krzyczał na mojego pana. Pan krzyczał, że tamten złośliwie chciał mu zabić kota, a samiec odkrzykiwał, że pewnie sam musiałem wskoczyć do lodówki kiedy on coś z niej wyciągał. Ale łgał. Bałem się, że mój pan mu uwierzy. Na szczęście nie uwierzył i jeszcze tego samego dnia samiec zabrał wszystkie swoje rzeczy i wyniósł się na zawsze. A ja dostałem dużo świeżego mięska. I znowu byliśmy sami: ja i mój pan. I było cudownie i spokojnie. Jednak po pewnym czasie zauważyłem, ze mój pan jest strasznie smutny i kiedy się ze mną bawi to już się tak nie uśmiecha jak dawniej. Pytałem się go co się stało, ale oczywiście mnie nigdy nie rozumiał. Czasami sam mi opowiadał. Zrozumiałem wtedy, że jest samotny. Nie mogłem tego zrozumieć, przecież ma mnie, więc nie jest samotny. Próbowałem go jakoś pocieszyć, ale nic to nie pomagało. Coraz częściej widziałem jak mój pan chodzi smutny. Coraz częściej widziałem jak mój pan płacze. I coraz częściej widziałem jak mój pan sam bawi się tym swoim dziwnym dużym palcem. A może to taki dziwny krótki ogonek? Nie wiem. Wiem natomiast, że bardzo go lubiły wszystkie samice i ten zły, brzydko pachnący samiec. Wszyscy oni lubili się bawić tym dziwnym ogonkiem mojego pana. I mój pan też lubił jak oni się nim bawili. Mruczał wtedy zupełnie tak samo jak ja gdy jestem z czegoś zadowolony. Kiedyś chciałem się przyłączyć do zabawy, ale tylko mnie wygonili z sypialni. I byli strasznie źli, dlatego już nigdy nie próbowałem, a jedynie patrzyłem jak się bawią. I widziałem jak mój pan tego swojego ogonka w czasie parzenia się z tymi samicami gdzieś wsadza i to im sprawia przyjemność. Mojemu panu też to sprawiało przyjemność. I jeszcze wtedy jak wszyscy lizali ten ogonek. Dlaczego ci ludzie mogą, a ja nie? Przecież potrafię lizać! Siedziałem więc i obserwowałem sobie, że ten ogonek mojego pana to chyba jednak nie jest ogonek. Po pierwsze był strasznie króciutki. Po drugie był z przodu, a nie z tyłu. A kiedy nie było już tego złego samca, ani żadnej samicy, to mój pan bawił się sam z tym swoim ogonkiem. Ale tylko bawił się, nie lizał go. Wtedy przypomniałem sobie jak widziałem inne parzące się koty, no i jak Czarny parzył się ze mną. Pamiętam, że wtedy wkładał w moją pupę swojego siusiaka i robił to co inne koty robiły z samicami. Mój pan zachowywał się zupełnie tak samo. Więc może ten jego ogonek to tak naprawdę taki jego siusiaczek, który służy do parzenia się? Chociaż z daleka wyglądał zupełnie inaczej niż mój. Postanowiłem to dokładnie sprawdzić. Którejś nocy, gdy mój pan spał, wśliznąłem się do sypialni. Od kiedy tego złego samca już nie było, mój pan znowu wpuszczał mnie do sypialni. Wskoczyłem na łóżko. Miałem szczęście. Mój pan nie przykrywał się tym swoim kocykiem, który leżał na łóżku i nie miał na sobie żadnego materiału, ani tego nazywanego bielizna, ani tego zwanego piżama. Tak w ogóle nie rozumiem dlaczego ludzie zakładają te dziwne materiały kiedy idą spać. My, koty nie potrzebujemy żadnych. Wracając do tematu, wskoczyłem na łóżko i cicho podszedłem do mojego pana. Leżał tak, że ten dziwny ogonek widziałem w całej okazałości. I wyglądał zupełnie inaczej, był jakiś taki strasznie malutki. Powąchałem go. Pachniał moim panem. Pacnąłem go łapką, ale w ogóle nie zareagował. Wiec go polizałem. Smakował moim panem. Ponieważ nic się nie działo, więc polizałem go jeszcze raz. Miałem wtedy wrażenie, że jakby trochę urósł. Polizałem więc jeszcze więcej. Wtedy byłem już pewny: urósł! Muszę go więc polizać jeszcze bardziej, wtedy urośnie jeszcze większy i będę się mógł z nim pobawić. Lizałem więc i lizałem a on rósł i rósł, aż w końcu podniósł się i wyprężył. No nareszcie! Zacząłem bić go łapkami, a on uciekał i wracał z powrotem. Próbowałem go znowu polizać, ale uciekał mi. Złapałam go więc obiema łapkami, powaliłem i zacząłem lizać. Zauważyłem, że ta moja zabawa chyba podoba się mojemu panu, bo nagle zaczął wydawać dziwne dźwięki, podobne do tych, które wydawał wtedy gdy się parzył z tymi samicami, więc bawiłem się dalej. Zresztą mnie też ta zabawa sprawiała przyjemność. Bawiłem się więc i bawiłem, a mój pan wydawał coraz głośniejsze dźwięki. Na szczęście nie obudził się. W pewnym momencie z ogonka mojego pana wystrzeliła jakaś dziwna woda, a mój pan przestał wydawać dźwięki i znieruchomiał. Tak się tego przestraszyłem, że aż schowałem się pod łóżko. Po chwili ostrożnie wyjrzałem, ale chyba wszystko było w porządku. Wróciłem więc do zabawy, ale ogonek już nie chciał się ze mną bawić. Byłem zawiedziony. Postanowiłem wtedy sprawdzić co to za dziwna woda wyleciała z ogonka mojego pana. Ostrożnie ją polizałem. Smakowała dziwnie, ale nie była taka zła. Wylizałem więc ją całą. Była praktycznie na całym brzuchu mojego pana, więc trochę mi to zajęło. Kiedy skończyłem byłem tak zmęczony, że się położyłem. Położyłem się na brzuchu mojego pana, obok jego ogonka, bo pomyślałem, że jak sobie odpocznie to może znowu się ze mną pobawi. Trochę czasu to zajęło, ale w końcu udało się. Tym razem bawił się ze mną trochę dłużej, jednak na końcu znowu wypuścił z siebie tą dziwną wodę. Widocznie on zna tylko jeden rodzaj zabawy. Ale mnie to nie przeszkadza. Jeżeli mojemu panu te zabawy sprawiają przyjemność, to mogę się bawić cały czas w tą samą zabawę. Więc bawiłem się. Za każdym razem jak poszedł spać. Chociaż nie zawsze mi się udawało, bo czasami pan przykrywał się tym swoim kocykiem, który był strasznie duży i ciężki i nawet jeżeli udało mi się przez niego przedrzeć do ogonka mojego pana, to ogonek nie chciał się bawić bo było zbyt mało miejsca. Ale w sumie nie było tak źle, bo zazwyczaj kocyk leżał obok, więc mogłem się bawić. Niestety szybko skończyły się te zabawy. Któregoś razy, gdy byłem zajęty wylizywaniem tej dziwnej wody, która wyciekła z ogonka mojego pana, on się obudził i, zobaczywszy co robię, strasznie na mnie nakrzyczał. Był zły przez dwa dni, no i przestał mnie wpuszczać do sypialni. Prosiłem go wtedy, żeby mnie wpuścił, obiecywałem, że będę grzeczny, ale on mnie nie słuchał. Nawet nie chciał mnie głaskać. Po pewnym czasie chyba przestał się gniewać, bo znowu mnie głaskał, nosił na rękach i dawał świeże mięsko. Ale do sypialni już mnie nie wpuścił.
W końcu przyszedł ten dzień na który ludzie mówią „Boże Narodzenie”. Wtedy po raz pierwszy spróbowałem rybki. Była strasznie pyszna. Nie wiem co jest lepsze: mięsko czy rybka. Nie ważne. Mam nadzieję, że mój pan będzie mi dawał teraz więcej rybki. Wtedy też w naszym domu pojawiło się to dziwne drzewo. Wiedziałem, że to jest drzewo, bo podobne rosło niedaleko domu mojej poprzedniej właścicielki i mogłem na nie patrzeć przez okno. Tylko że to wyglądało trochę inaczej. Nie podobało mi się. Mojemu panu chyba też, bo nagle zaczął zawieszać na nim różne dziwne rzeczy. Niektóre z nich były bardzo fajne, takie okrągłe jak moje piłeczki, ale strasznie kruche. Pobawiłem się nimi parę razy i już się zniszczyły. Pan wtedy na mnie nakrzyczał. No i były tez te dziwne światła, które pan zawieszał na tym drzewie. Nie wiem po co mu tyle tych świateł. W każdym razie w końcu przestał zakładać te dziwne rzeczy na drzewo, zresztą nie miał już miejsca. Kiedy skończył poszedł sobie, a ja mogłem przyjrzeć się temu drzewu dokładniej. Żeby mieć lepszy widok postanowiłem wspiąć się na jego szczyt. Z góry wszystko zawsze lepiej wygląda. Niestety nie udało mi się. Wspiąłem się tylko odrobinę, gdy nagle poczułem, że lecę na dół, a drzewo wraz ze mną. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić leżałem przygnieciony przez to drzewo i nie mogłem się ruszyć. Zacząłem przeraźliwie krzyczeć i wzywać mojego pana na pomoc. Chyba po raz pierwszy mnie zrozumiał, bo przybiegł, zdjął ze mnie to okropne drzewo i przytulił mocno. Byłem strasznie szczęśliwy i zupełnie zapomniałem, że mogłem zginąć pod tym dziwnym drzewem. Jednak moja radość nie trwała zbyt długo, bo mój pan nagle klepnął mnie w tyłek. Nie było to zbyt mocne, ale robił tak zawsze, gdy coś przeskrobałem. Powiedział wtedy, że nie mogę ruszać choinki, bo potłukę bombki i zrobię sobie krzywdę. Nie wiem co to jest „bombki”, ale zrozumiałem, że „choinka” to imię tego dziwnego drzewa. A ponieważ nie chciałem się skrzywdzić, więc później unikałem choinki, która pojawiała się w naszym domu jeszcze kilka razy. I za każdym razem jak się pojawiała to dostawałem jakąś nową zabawkę. Jednak najbardziej zapamiętałem ten pierwszy raz, kiedy choinka pojawiła się w naszym domu. Wtedy już nie było z nami tego złego samca i mój pan chodził nieco smutny. Kiedy już zjedliśmy kolację, oczywiście pan swoją, a ja swoją, wtedy pan przytulił mnie mocno i powiedział:
- Kocham cię Kamil. Tylko ty mi zostałeś – i z oczu popłynęła mu woda. Jakiś czas potem zorientowałem się, że ta woda nazywa się „łzy” i wypływa wtedy, kiedy ludzie są bardzo smutni. Wtedy tego nie wiedziałem, ale czułem, że muszę jakoś pocieszyć mojego pana. Tylko jak? Zacząłem go lizać po twarzy. Pamiętałem, że zawsze jak to robiłem, to śmiał się. Może teraz też będzie się śmiał? Niestety nie śmiał się tak, jak zawsze, chociaż uśmiechnął się trochę.
- Wiesz, chciałbym żebyś był człowiekiem – szepnął mój pan i pocałował mnie w pyszczek.
To były słowa, które całkowicie odmieniły moje życie. To znaczy na początku nic się nie działo. Dzień minął spokojnie. Siedzieliśmy i oglądaliśmy telewizor, ja najadłem się dużo pysznego mięska i pysznej rybki i dostałem nową zabawkę, a mój pan… Też chyba był zadowolony, bo siedział i uśmiechał się przez cały czas. W końcu poszliśmy spać. I nawet pan pozwolił mi spać obok siebie w sypialni. Byłem strasznie szczęśliwy. Przytuliłem się do mojego pana i zasnąłem czując jego zapach. Kiedy się obudziłem zrozumiałem, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałem co. Rozejrzałem się w koło i przeraziłem się. Mój pan był taki mały! Co jest grane? I dlaczego jest mi tak zimno? Chciałem wejść pod ten kocyk, którym mój pan zawsze się przykrywa i zobaczyłem coś co mnie przeraziło. Mój pan miał cztery ludzkie łapki! Nie, to nie mój pan miał cztery łapki , tylko ja zamiast moich ładnych kocich łapek miałem ludzkie łapki, zupełnie taki jak mój pan: długie i bez futerka. A na końcu tych łapek… Jejku, dlaczego jak wyglądam tak jak mój pan?! I gdzie moje śliczniutkie futerko?! Gdzie moje śliczne wąsiki?! Co się dzieje? Tak się przestraszyłem, że aż wyskoczyłem z łóżka. No i przewróciłem się. Nie mogłem chodzić! Te ludzkie łapki w ogóle nie nadawały się do chodzenia. Na szczęście mój pan się nie obudził. I całe szczęście. Bo jak bym mu wytłumaczył, że dlaczego wyglądam tak samo jak on, że zamiast moich kocich łapek mam ludzkie łapki, a mój pyszczek nie jest już moim pyszczkiem?! Przerażony zwinąłem się w kłębek. To znaczy chciałem, ale nie mogłem. Leżałem więc i cichutko płakałem. Nie chciałem obudzić mojego pana, bo jeszcze by się mnie przestraszył i wyrzucił z domu, a tego nie chciałem. Zupełnie nie wiedziałem co robić. Serce waliło mi jak oszalałe. Kiedy już się trochę uspokoiło postanowiłem obejrzeć te moje nowe dziwne ludzkie łapki. I stwierdziłem, że są okropne, strasznie sztywne i nie wysuwają się z nich pazurki. A najbardziej nie podobały mi się te części łapek zwane palcami. Ja nie rozumiem jak mój pan może się nimi posługiwać. Każdy z nich robi co mu się żywnie podobna, chociaż te tylne łapki są mniej ruchliwe, a palce są śmiesznie małe. No, przynajmniej z nimi nie będę miał problemów. Teraz muszę opanować te pozostałe. Popatrzyłem na nie groźnie, tak mi się przynajmniej wydawało, i powiedziałem:
- Hej, wy! Macie mnie słuchać! Bo jak nie to się z wami policzę!
No i wyobraźcie sobie, chyba mnie posłuchały, bo leżały spokojnie. No i dobrze. Później będę musiał sprawdzić, co one mogą robić. Teraz muszę obejrzeć resztę mojego ludzkiego ciała i sprawdzić czy będzie się mnie słuchało, czy nie. Pierwsze co odkryłem to był ogonek! Tak i sam malutki jak u mojego pana. Ale super! Będę miał się z kim bawić! Chciałem go polizać, ale okazało się, że nie mogę. Dlaczego? Wychodzi na to, że te ludzkie ciała nie są takie gibkie jak nasze kocie. Teraz rozumiem dlaczego mój pan nie mógł sam lizać swojego ogonka, tylko musiały to robić te wszystkie samice i ten zły samiec. No dobra, powiedzmy, że mniej więcej obejrzałem swoje ludzkie ciało. Teraz trzeba by jakoś zapanować nad nim. Spróbowałem poruszyć łapkami i wyobraźcie sobie, udało mi się! Chociaż są strasznie oporne, ale jakoś się mnie słuchają. Skoro tak to trzeba by spróbować poruszać się. No i na tym skończyło się moje szczęście. To znaczy jakoś się poruszałem, ale to było strasznie niewygodne i męczące. Przeszedłem kilka kroków i strasznie się zmęczyłem. I co ja mam tera zrobić? Siedziałem i zastanawiałem się. Nagle dotarła do mnie jedna rzecz: przecież mój pan nie chodzi na czterech łapach, tak jak ja, tylko na dwóch! Dlaczego ja wcześniej o tym nie pomyślałem?! Próbowałem stanąć na łapkach tak jak mój pan, ale mi się nie udawało, cały czas się przewracałem. Aż dziw, że mój pan się nie obudził. Nie mogłem tego tak zostawić. Podczołgałem się do łóżka i opierając się o nie jakoś udało mi się wstać. Jak mój pan może używać tych łapek w ten sposób, przecież to się nie da! Wprawdzie udało mi się stanąć zupełnie tak jak mój pan, ale cały się trząsłem i miałem wrażenie, ze zaraz się przewrócę. Ostrożnie spróbowałem przesunąć jedną łapkę. Udało się! teraz druga… i znowu pierwsza… Chyba już załapałem o co chodzi. Nagle mój pan zaczął się budzić. Tak się przestraszyłem, że aż upadłem. Przerażony nie wiedziałem co robić. Uciekłem z sypialni podpierając się wszystkimi czterema łapkami. Pobiegłem do salonu. Tak mój pan nazywa ten pokój w którym stoi telewizor i jest balkon. Balkon to bardzo fajna sprawa. Mój pan czasami pozwalał mi na niego wychodzić. Mogłem wtedy patrzeć na to co się dzieje poza naszym domem. A działo się bardzo dużo. Tyle ludzi się kręciło, tyle kotów i psów. Z niektórymi z nich czasami mogłem sobie pogadać. To znaczy z kotami. Bo z psami to nigdy nie dało rady. Za każdym razem jak mnie widziały to odgrażały się, że jak tylko mnie dorwą to pożałuję. Ale nie, aż tak głupi nie byłem. Miałbym wyjść na dwór, gdzie mogę stracić życie? Nie ma mowy. Wolę siedzieć tu, w przytulnym i ciepłym domku z moim kochanym panem, który mnie rozpieszcza i daje smaczne mięsko. Więc za każdym razem jak taki pies do mnie warczał to tylko uśmiechałem się z politowaniem i odwracałem do niego tyłem. Bardzo lubiłem wychodzić na balkon. Wiec pobiegłem do salonu. Byłem strasznie przerażony i nie wiedziałem co robić. Zobaczyłem, że drzwi na balkon są otwarte. Nie zastanawiając się wybiegłem na balkon i zanim się spostrzegłem już byłem na zewnątrz. Sam nie wiem jak to się stało. Pamiętam tylko, że nagle leżałem na ziemi a wszystko mnie bolało. Dlaczego? Przecież zawsze jak spadałem to lądowałem na łapkach i wszystko było w porządku. A teraz bolały mnie łapki, pupka i plecki i wszystko razem. A w dodatku było mi zimno. Byłem skołowany i nie wiedziałem co robić.
CDN
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 23 2011 09:42:37
Ciekawe czy szybko Kamila Pan jego odnajdzie oraz jak zareaguje na jego przemianę. Rozdział jest naprawdę cudowny ma się wrażenie gdy się czyta go, że utożsamia się z Kamilem. |
dnia padziernika 23 2011 11:28:30
...Już uwielbiam te opowiadanie! Trzeba było więcej napisać. :] Mam nadzieję, że jakoś pan Kamila zauważy, ze coś jest nie tak. xD Boję się co możesz wymyślić dalej. |
dnia padziernika 23 2011 15:38:41
Justine, ja też się boję
Lajla, nie mogę powiedzieć czy pan znajdzie Kamila, bo to by zepsuło całą niespodziankę. |
dnia padziernika 23 2011 19:57:13
Haha! Pisz szybko! |
dnia padziernika 23 2011 20:17:17
Dobrze mu tak! Niech ten wredny samiec spada na kaktusa!!
Opowiadanie urzekło mnie całkowicie i już się nie mogę doczekać co będzie dalej. Niech Pan szuka Kamila i go ratuje on tam biedny zamarznie @_@ Swoja drogą facet ma dosłownie kamienny sen... albo Kamil jest taki delikatny jak się bawi bo ja się budzę zawsze jak kot zaczyna mnie udeptywać XD
Już sie nie mogę doczekać kolejnego rozdziału! Kamil złapał mnie w swoje łapki i nie mogę sie oderwać |
dnia padziernika 23 2011 21:19:46
Bardzo mi się podobało. Kamil jest super, a jego pan jeszcze lepszy.Rozbawiło mnie to, że nazywał penisa swojego pana ogonkiem.
Mam nadzieję, że pan znajdzie kamila i wszystko się cudnie zakończy. |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|