The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 08:01:04   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Tango 2
Część druga - Le matin (Poranek)

***

- Shinya...
Miękki głos, wołający jego imię... Rozejrzał się, ale nikogo nie dostrzegł. Otaczała go jakaś mgła, niczego wokół siebie nie widział.Kto to? Proszę, odpowiedz... Nagle odwrócił się gwałtownie, w głowie poczuł dotkliwy ból. Co się ze mną dzieje? Moja głowa... Tak bardzo boli! Pomocy!
- Shinya... Shin...ya!... Shinya! OBUDŹ SIĘ!
Otworzył szeroko oczy, słysząc krzyk tuż przy uchu. Spróbował się podnieść, ale w głowie wciąż mu wirowało.
- Auć! Moja głowa!
Gdzie ja jestem? Ten głos wcześniej, brzmiał jakoś znajomo...
- To pewnie skutek uboczny ostatniej nocy. Shinya, już w porządku?
Perkusista podniósł wzrok i zobaczył Kaoru, stojącego obok łóżka z założonymi rękami. Wygladał groźnie. Shinya zmusil ciało do siadu, jednak nie patrzył w górę, bał się gniewu starszego mężczyzny.
- Shinya, dobrze się czujesz? - Kaoru usiadł przy nim na łóżku, nie wygladał już groźnie. Teraz wyglądał wręcz na zmartwionego. Shinya rozejrzał się po pomieszczeniu i zdał sobie sprawę, że to nie jego dom. Odwrócił się w stronę Kaoru i spojrzał na niego pytajaco. Ten uśmiechnął się, domyślając się, o co chodzi.
- Witam w moich skromnych progach, konkretnie w moim pokoju. - Uśmiechnął się szeroko. Po chwili jednak jego policzki pokrył lekki rumieniec na widok Shinyi, który uparcie wodził wzrokiem po stercie rupieci w rogu. - Ekhem, nie wyglada jak twój pokój, ale lepsze to niż nic.
Nie miał kiedy posprzątać. Była 3 nad ranem, gdy tu przyjechali. Poza tym, to przecież tylko Shinya. A było z nim wtedy tak źle, że musieli wezwać taksówkę.
- Jak się tu znalazłem? - Shinya był zdumiony. Nigdy wczesniej nie był w domu Kaoru. A teraz - jest w jego pokoju, leży w jego łóżku...
Nagle jego oczy się rozszerzyły. Szybko spojrzał w dół. Odetchnął. Uff, jestem ubrany!
Kaoru dostrzegł zmianę na jego twarzy. Zmarszczył brwi i przygryzł wargę.
- To nie tak, jak myślisz, Shinya.
Perkusista oblał się rumieńcem, zażenowany.
- Przepraszam... Samo przyszło mi do głowy...
W tym momencie poczuł, że jednak coś się ostatniej nocy wydarzyło. Potarł palcami skroń, starajac się przywołać jakieś wspomnienia. Chwycił rękę Kaoru, który siedział tuż przy nim. Widział jakieś miejsce, ale wszystko było takie niewyraźne...
- Toaleta... - wymamrotał.
Kaoru aż podskoczył.
- Pamiętasz?!
- Huh?
Fioletowowłosy wpatrywał się głęboko w jego oczy, mając nadzieję, że Shinya przypomni sobie, co się wydarzyło, bo on sam nie wiedział! Odwrócił głowę z poczuciem winy. Pamiętał, że zabrał Shinyę do siebie. Przypominał sobie własciwie wszystko, tylko nie to, co stało się w toalecie. Wiem, że widziałem tam Shinyę... Ale dlaczego? Jak? Nie pamiętam! Nie wiem nawet, co stało się z Toshiyą, Kyo i Die'em! Kaoru poczuł nagle dłoń, kurczowo zaciskającą się na jego własnej. Uniósł wzrok, by zobaczyć, że twarz blondyna staje się coraz bledsza. Oczy miał pełne łez, wyglądał, jakby nie mógł oddychać. Jego ciałem wstrząsały dreszcze. Kaoru uniósł brwi, nigdy wczesniej nie widział Shinyi w takim stanie!
- Shinya? Co się dzieje? - Był poważnie zmartwiony. Czyżby to ten alkohol ostatniej nocy?
- To...aleta..., Kaoru... - Perkusista spojrzał na niego, łzy spływały mu po policzkach. Puścił jego rękę i oparł czoło na dłoniach.

"Powiedz moje imię... Shin-chan..."

- Co..? - Shinya wciąż słyszał czyjś szept.

"Wypowiedz moje imię, mój śliczny... albo tego nie zrobię..."

Shinya potrząsał głową; chwycił w garść kilka pasm swoich włosów i szarpał je jak szaleniec. Wciąż słyszał ten głos w swojej głowie, powracający jak echo. Słyszał go, gdy zamknął oczy, gdy je otworzył i spojrzał na Kaoru, nawet gdy patrzył na tę stertę w rogu pokoju. Coraz gwałtowniej potrząsał głową, nie zwracając uwagi na zaszokowanego Kaoru. Zagryzł dolną wargę, oczy rozszerzyły mu się, gdy ten głos przybierał na sile... i brzmiał tak bardzo uwodzicielsko...

"Powiedz moje imię... tak... właśnie tak..."

Zaczął cicho łkać. Zamknął oczy, pod powiekami mógł zobaczyć niewyraźny obraz. Był ciemnej toalecie, ktoś trzymał go w ramionach. Ktoś, kto dotykał go ciepłymi dłońmi, gładził jego twarz, całował go z taką pasją... Wciąż czuł obolałe wargi i język. Nagle usłyszał jęk, cichy i miękki, brzmiący bardzo znajomo... Stawał się głośniejszy i głośniejszy...
Shinya otworzył oczy, teraz mógł zobaczyć to wyraźnie w swoim umyśle. I znów poczuć, jak mocno przygryzał własny język i ile... przyjemności... doznał ostatniej nocy. Ktokolwiek to był, był zupełnie świadom, co robi Shinyi.

"Powiedz moje imię..."

Serce perkusisty przepełniała złość i zawstydzenie. Podobało mu się, cokolwiek to było i z kimkolwiek to robił, nic go nie obchodziło... ostatniej nocy. Ale teraz bardzo go obchodziło, a to, że nie wiedział, kim była ta osoba, tak bardzo bolało... Zaczął płakać.
- Shinya? - Głos Kaoru drżał. Nie wiedział, co się wtedy wydarzyło, nie wiedział, co zrobić teraz. Pamiętał, że znalazł Shinyę w łazience, w pomiętym ubraniu. Zastanawiał się wtedy, czy coś złego mu się nie stało... został zgwałcony albo... uwiedzony? Teraz Shinya był w jego pokoju, płakał, z pewnością już wiedział, co się wydarzyło. Powinienem go o to zapytać? Albo po prostu...
Nagle, przerywając łkanie, perkusista odezwał się.
- Gdzie mnie... znalazłeś? Wczoraj. - Jego oczy były zamknięte. Nie był w stanie spojrzeć na Kaoru.
Ten z kolei bał się odpowiedzieć... Ale musiał to zrobić.
- W toalecie. - Odrzekł cicho.
Shinya otworzył oczy. Zamarł, wpatrując się przez łzy w oczy starszego mężczyzny. To była prawda... Kaoru tam był!
Gitarzysta uniósł dłoń i dotknął mokrego od łez policzka blondyna.
- Shinya..?
Ten spojrzał w dół.
- Był tam ktoś jeszcze? - zapytał, usiłując mówić spokojnym głosem.
- Nie... - Słowo wypowiedziane tak miękko, ale dla Shinyi było jak cios, atakujący jego uszy i serce.
- Oh... - Jęknął. Potrząsnął głową. Nie! Nie! Jak to się mogło stać? I czemu właśnie mnie?!
Kaoru przysunął się bliżej do perkusisty, dłońmi nakrył jego ręce w geście pocieszenia. Widać było, że sam się martwi, ale próbował odsunąć od siebie złe myśli.
- Shinya... Może to wcale nie to, co myślisz... Może to się wcale nie stało... - Starał się pocieszyć przyjaciela, próbował się uśmiechnąć, by dodać mu otuchy, ale przestał, widząc jego spojrzenie.
- Naprawdę? Co się nie stało, Kaoru? Co masz na mysli, mówiąc "to"?! - Wykrzyczał perkusista. Łzy spływały mu po policzkach, wzrok wbijał się w źrenice starszego mężczyzny.
Kaoru milczał. Nie potrafił odpowiedzieć. Zresztą, co miałby powiedzieć? Nie mógł zaprzeczyć temu, co było oczywiste dla nich obu. Shinya wyswobodził swoje dłonie z uścisku, wzdychając ciężko.
- Chciałbym tylko wiedzieć, kto to był... - Wyszeptał.
Nagle Kaoru wstał i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę drzwi. Kładąc rękę na klamce odwrócił się w stronę perkusisty, wciąż siedzącego na jego łóżku.
- Shinya, odpocznij teraz. Dowiem się, co się stało... Ale nie martw się, nikomu nie powiem.
Zobaczył, że blondyn patrzy nań z niedowierzaniem. Uśmiechnął się gorzko na ten widok i dodał.
- Zaufaj mi.
Po czym zamknął drzwi, zostawiając Shinyę samego, pogrążonego w płaczu.

"Dobry chłopiec, Shin-chan... Powiedz to jeszcze raz... Jeszcze...
I jeszcze raz...
Pójdźmy w tango..."
*
Szedł wolno zacienioną częścią parkingu; w oddali słońce świeciło już jasno. Kaoru nie mógł przestać myśleć, przypominać sobie. Wiedziałem o czymś... Wiedziałem... Coś wtedy widziałem! Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć?! Nie przestawał się zastanawiać, tak bardzo pragnął pomóc Shinyi. Był tym tak przybity. To nie były przyjemne urodziny... Biedny Shinya... Gdybym tylko wiedział, kto to był, mógłbym... w końcu, prezent urodzinowy...

"To urodziny Shinyi..."
Kaoru nagle przystanął.

"Nie wiedziałeś?! Kończy 21 lat!"
Zamarł.

"-On- chciał, żebym obchodził je dzisiaj! I to w tej chwili!"
Kaoru ruszył biegiem do swojego samochodu.
Widziałem Die'a wychodzącego z toalety! Czemu ja jestem taki głupi?! Wygladał dziwnie ostatniej nocy! Też był jakiś nieswój. To musial być on! Zabiję go!!
*
Słońce go torturowało. Leżał na ziemi, nago, i czuł, że płonie. Było tak gorąco, nie mógł otworzyć oczu. Próbował krzyczeć, ale nie udawało mu się. Całe jego ciało pokryte było potem. Umieram, pomyślał. Spróbował otworzyć oczy, ignorując światło. Gdy wreszcie się udało, Toshiya odkrył, że leży na łóżku, dokładnie na naprzeciwko okna. Słońce świeciło prosto na niego. Rozejrzał się. Oh! To był tylko sen! Nie umieram! Poczuł ulgę, że jest w pomieszczeniu, a nie na otwartej przestrzeni. A konkretnie to jest w całkiem miło wyglądającym pokoju. I leży w wielgachnym łóżku, i na szczęście nie jest...
Toshiya spojrzał w dół na własne ciało. Było wilgotne od potu. Koc był dość gruby, widocznie wczoraj w nocy było zimno. Podniósł okrycie, spojrzał i ... I wcale nie poczuł ulgi, wcale a wcale... Był - nagi! Nie półnagi - całkowicie nagi, od stóp do głów!
Co się stało ostatniej nocy?
Spróbował się zastanowić. Pamiętał odrzucenie przez Kaoru i własną zazdrość na widok Shinyi w ramionach gitarzysty. I to wszystko, potem film mu się urwał.
Powoli podniósł się do siadu, myśląc, że to przecież nie koniec świata. Rozejrzał się po pokoju. Jestem pewien, że już tu kiedyś byłem!
Nagle łóżko poruszyło się lekko, ktoś tu jeszcze był, uh-oh!
- Hn... ale tu gorąco! Co, do diabła, stało się z klimatyzacją?
Toshiya patrzył, jak ta osoba wstaje, długie włosy... co?!

Die usiadł, nie zdając sobie sprawy, że poza nim w pokoju jest ktoś jeszcze. Odsunął przykrycie, siedział na łóżku zupełnie nagi. Nagle usłyszał krzyk. Koc poruszył sie, wracając do poprzedniego ułożenia. Zaskoczony gitarzysta odwrócił się. Jego oczom ukazał się Toshiya, gapiący się na niego wielkimi oczami, dokładnie okryty kocem. Die mrugnął kilka razy, patrząc w dół na siebie i na Toshiyę. Po czym ziewnął głośno, ignorując spojrzenie basisty.
- Toshiya, tu jest gorąco! - powiedział wolno, patrząc spod półprzymknietych powiek.
- ... - Toshiya patrzył w dół.
- Nie jestem nigdzie ranny. A ty? - Zapytał Die. Jego głos brzmiał jak zwykle.
Toshiya był zdumiony; właciwie to był zaszokowany. Die wydawał się w ogóle nie przejmować zaistniałą sytuacją, że to był pierwszy raz, kiedy oni... jeśli rzeczywiscie to zrobili! Czy może to jest sposób, w jaki zawsze traktuje tych "na jedną noc"?
Die wstał z łóżka i przeciągnął się beztrosko. Toshiya zrobił wielkie oczy. Co to ma być?! Przeciez ja wciąż tutaj jestem! Nie obchodzi go to?!!! Jest kompletnie nagi! Jednak nie mógł nic poradzić, że gapi się na gitarzystę. Właściwie... nie jest źle. Nie będę żałował, jeśli -to- się rzeczywiscie stało.
- Więc? Toshiya! Zrobiłem ci krzywdę? - Die spojrzał na basistę, który podciągnął okrycie wyżej. Uśmiechnął się na widok jego rumieńca.
- Chyba nie... Nie pamiętam. - Toshiya starał się powiedzieć to normalnym tonem, ale niezbyt mu sie to udało. Takie jednonocne przygody nie były dla niego niczym nowym i zwykle nie miał nic przeciwko... Ale teraz... coś sie pojawiło. Uczucie, że zrobił coś niewłaściwego; poczucie żalu. Coś było nie tak; coś było zdecydowanie nie tak...
- Czy to coś ci przypomina? - Die wskazał na podłogę. Leżała tam koszulka Toshiyi, wymięta i najwyraźniej rzucona w pośpiechu. Przy niej - koszula Die'a. Toshiya otoczył kolana ramionami, patrząc na swoje dżinsy, rozwleczone niedaleko łóżka.
Die rozgladał się wokoło, ale nie mógł znaleźć swoich gaci. Mrugnął do Toshiyi.
- Musiała być niezła orgia, nie?
Basista oblał się rumieńcem. Die otworzył szafkę i wyjął z niej ręcznik.
- Pamiętam, że Kyo też był tu z nami. Jak myślisz, gdzie jest teraz? Pewnie gdzieś leży na dworze, ne? - Die okręcił sobie ręcznik wokół bioder. Poszedł w stronę łazienki, ale gdy się na moment odwrócił, zobaczył minę Toshiyi. Niecierpliwie ruszył w jego stronę. Basista krzyknął, gdy czerwonowłosy dopadł łóżka i zaczął ciągnąć za koc.
- Die?! - Jego rumieniec pogłębił się.
- Co? Przestań z tą miną Jestem-taki-biedny-i-skrzywdzony! Znam cię, Toshiya! Przecież tak naprawdę cię to nie obchodzi, prawda?! - Die szczerzył się wrednie, próbując ściągnąć okrycie z usiłującego ukryć swą nagość basisty. Ten krzyczał tak głośno, jak tylko mógł, ale to nie powstrzymywało Die'a.
- Zrobiliśmy to, no nie? Więc czemu jesteś taki nieśmiały?! - Drażnił się coraz bardziej. Koc był już prawie w strzępach, ale żaden nie zwracał na to uwagi. Toshiya użył całej swojej siły, by odepchnąć czerwonowłosego, ale znów mu się nie udało. Ten zaczął się śmiać, gdy zdesperowany basista postanowił użyć nóg, kopiac "agresora" gdzie się dało.
- Spadaj!!! Odwal się! Nawet jeśli rzeczywiście to zrobiliśmy, to co z tego?! Mam chyba prawo czuć się zażenowany, nie?! Odwal... się...
Nagle Toshiya zauważył postać, stojacą na progu otwartych drzwi. Die, odwrócony tyłem, niczego nie widział. Pociągnął koc jeszcze raz, lecz gdy podniósł wzrok, zorientował się, że ktoś obcy pojawił się w pokoju. Toshiya zbladł jak ściana, z jego ust nie wydobyło się żadne słowo.
*
Kaoru właśnie wszedł do mieszkania Die'a. Pukał kilkakrotnie, ale nikt nie odpowiadał. Pociągnął za klamkę i okazało się, że drzwi nie były zamkniete. Wszedł prosto do salonu i zobaczył Kyo, leżącego na kanapie. Chciał go obudzić, ale wokalista już nie spał. Kaoru zapytał o Die'a, a Kyo wskazał mu jego sypialnię. Czym prędzej zwrócił się we wskazanym kierunku, ale już daleka mógł słyszeć dobiegające zza drzwi głosy. Ktoś krzyczał. Ten głos brzmiał znajomo, ale Kaoru nie był pewien, do kogo należy. Zaniepokojony, otworzył drzwi...
*
Die odwrócił się. Toshiya znieruchomiał. Kaoru stał w drzwiach i patrzył na nich. Czerwonowłosy był nagi, półnagi, jeśli liczyć ręcznik wokół bioder, klęczał na łóżku. Kaoru nie musiał widzieć jego twarzy, by wiedzieć, kto to. Wystarczały krwistoczerwone włosy, opadające swobodną gęstwiną na plecy. Toshiya siedział obok niego, koc zakrywał mu tylko dolną połowę ciała i było oczywiste, że pod spodem jest całkiem nagi. Widok ten ugodził Kaoru niczym cios sztyletem. Prawie słyszał, jak jego serce rozpada się na drobne kawałeczki.
- Kaoru... - Toshiya wypowiedział to tak miękko, tak słabym głosem, że fioletowowłosy już gotów był podejść do niego, przytulić i ukoić jego ból. Ale teraz było inaczej. Tym razem to on sam został zraniony, on potrzebował pocieszenia, nie Toshiya. A ten którego kochał, o którego się troszczył, był teraz w łóżku z... z kimś innym. Myślał, że ma jakieś szanse. Miał nadzieję...
- Hej, Kaoru, nie słyszałeś o tym, że powinno się pukać? - Die podniósł się szybko, przytrzymując ręcznik. Toshiya patrzył wciąż na Kaoru, nie mógł wydobyć z siebie głosu. Zresztą, co mógłby powiedzieć? Fioletowowłosy nie był jego kochankiem, ani nikim takim... Kaoru mnie nie lubi... Jeśli zacząłbym wyjaśniać... Nie obchodziłoby go to! Prawda?! Przygryzł wargę, teraz już wiedział, co było nie tak. Po prostu nie chciał, by Kaoru wiedział...
- Toshiya jest taki nieśmiały, zupełnie bez powodu. - Die zebrał ubrania basisty z podłogi i rzucił je w jego kierunku. - Nie powinieneś, skoro naprawdę to zrobiliśmy; prawda, Kaoru? - Zwrócił się w jego stronę. - Jeśli przespałbyś się z kimś, tak na jeden raz, wstydziłbyś się go, ktokolwiek by to był? - Die'owi usta się nie zamykały, gdy zmierzał do łazienki. Toshiya zamknął oczy i zagryzł dolną wargę. Die, zamknij się! Ten przystanął w drzwiach.
- Hej, Toshiya. Jeśli masz ochotę się przyłączyć, nie krępuj się. - Mrugnął do niego. Zamknął cicho drzwi łazienki. Po kilku chwilach dało się słyszeć odgłos lejącej się wody i towarzyszące temu nucenie. Die najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, w centrum jakich dramatów się znalazł. Nie wiedział o poczuciu winy Toshiyi i złamanym sercu Kaoru.
Basista nadal siedział na łóżku. Kaoru patrzył na niego wściekle. "Tak na jeden raz"?! Nie mogę w to uwierzyć... Nagle odwrócił się i wyszedł; zamknął za sobą drzwi. Toshiya odetchnął ciężko. Nawet się do mnie nie odezwał! Może i jest już za późno, ale jego wcale to nie obchodzi, czyż nie? On mnie wcale nie lubi! Toshiya zaczął cicho płakać, uderzał zaciśnietą pięścią w koc w bezsilnej złości na swoją głupotę. Jest już za późno, by powiedzieć Kaoru, jak bardzo go kocha. Zdał sobie z tego sprawę dopiero teraz... gdy zobaczył go stojącego w drzwiach, gdy on widział jego z Die'em!

Za późno.


To be continued...













Komentarze
mordeczka dnia padziernika 19 2011 12:29:17
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

kethry (kethry@interia.pl) 01:46 17-08-2004
kolejny fik przeczytany z duza przyjemnoscia, mimo braku milosci do Dega smiley wiecej! smiley
Fu (fu_chan@interia.pl) 13:48 17-08-2004
Taaa smiley brak miłości ale pewna doza sympatii, zwłaszcza do ślicznego perkusisty smiley)) Dobre tłumaczenie. Kcem wiecej smiley
Emi (Emi_Yume@interia.pl) 19:17 17-08-2004
Rany Boskie, dopiero przed chwilą zauważyłam, że Nami dosztukowała te obiecane \"Komentarze\". Ale się wystraszyłam, uff. Dzięki, żona i dzięki, Fu, jesteście kochane.
_vocalist_ (zireael1@tlen.pl) 10:10 19-09-2004
Niby denerwuje mnie to wszystko, bo takie poplątane ale tak własnie lubie najbardziej smiley Proszę do dokładke smiley
orestes (hakuei@op.pl) 21:25 17-11-2004
prosze o więcej..błagam, NIE..JA ŻĄDAM! chcem kontynuacji..pliss. mnie pożre jak sie nie dowiem co z moim ukochanym paringiem KaoruxToshiya. prosze, prosze,prosze
nekus (Brak e-maila) 08:24 14-06-2005
ja teżpoporosze o dalsza czesc tego ciuda ^_____^
niech ktos coś dopisze smiley
(Brak e-maila) 01:50 03-03-2007
Szkoda że nie zapowiada się nic dalej... bo ostatnie komentarza sprzed dwóch lat s... a taki fajny tekst
H-chan (Brak e-maila) 11:39 02-05-2008
taaa... też tak mysle, ale minął kolejny rok _------_ czyli nic z tego... szkloda tylko, ze Kyo zachowuje sie tu tak... nie Kyojowato XD
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum