ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Dziwna historia pewnego małżeństwa 1 |
Dementi: Superman, Smallville, Metropolis i inne tego typu elementy nie należą do mnie a odpowiednio do DC Comics i Warner Brothers. I do paru innych firm oraz osób, których nazw/nazwisk nie jestem w stanie sobie teraz przypomnieć.
Uwagi odautorskie: Poniższe "cudo" zaczęłam kiedyś pisać z okazji Prima Aprilis. Nie należy brać tego na poważnie i przysyłać mi e-maili o tym, jak mało realistyczna jest taka sytuacja. Można mi za to przysyłać maile o różnych innych rzeczach . Za wszystko, łącznie z urazami psychicznymi wynikłymi z lektury, z góry gorąco przepraszam, ale nie obiecuję poprawy.
Dedykowane: Wszystkim tym, którym wydaje się, że ja piszę tylko przygnębiające kawałki o życiu i śmierci.
"Dziwna historia pewnego małżeństwa"
Część 1 - "Niemiłe złego początki"
Wszystko zaczęło się dokładnie 27 marca, roku pańskiego 2011, gdzieś w okolicach godzin bardzo, ale to bardzo rannych. Tego dnia bowiem "Szmatławiec poranny" wydrukował, nie spodziewając się bynajmniej tak silnego odzewu, kolejny artykuł z cyklu "Znane i nieznane fakty na temat Supermana, czyli nasz ulubiony bohater w liczbach".
Jak każdy naczelny szanującego się brukowca, redaktor Robert Green wychodził z założenia, że nic się tak dobrze nie sprzedaje jak to, o czym już wszyscy słyszeli, z takiej to prostej przyczyny, że wszystkim wydaje się, że z gazety dowiedzą się na ten temat czegoś więcej. Obejmując stanowisko redaktora naczelnego, Robert Green przysiągł sobie solennie, że będzie ciężko i wytrwale pracował na to, by mieszkańcy Metropolis codziennie mogli zakupić gazetę, z której dowiedzą się, że wszystko już wiedzą. Na razie udawało mu się to w stu procentach. I nawet przynosiło spore zyski.
Gdy okazało się więc, że dnia 26 marca światowe agencje nie doniosły właściwie o niczym ciekawym (ponieważ podpisania umowy o rozbrojeniu kolejnych bomb atomowych w jakimś kraju o skomplikowanej nazwie absolutnie nie można było uznać za ciekawe, szczególnie odkąd król tego kraju wymógł wreszcie na swojej podobnej do Cindy Crowford żonie noszenie spódnic przyzwoitej długości), redaktor naczelny "Inkwizytora" zrobił to, co zwykle robił w takich przypadkach i zawołał:
- Rogers! Dwa akapity zapychacza o Supermanie na wczoraj! I niech ktoś wygrzebie z archiwum to zdjęcie Supermana z dziurą na tyłku!
Po czym z czystym sumieniem oddał się zajęciom mniej intelektualnym, spokojny o przyszłość swojego dziennika. W końcu nic nie sprzedawało się tak dobrze jak "Szmatławiec poranny" z Supermanem na okładce. Szczególnie z Supermanem, którego kostium doznał licznych uszczerbków w czasie walki z jakimiś czymś zielonym z czułkami. A już zupełnie w szczególności z Supermanem, którego kostium przerywał się akurat w okolicach zabójczo jędrnych pośladków. W takich chwilach Robert Green zastanawiał się całkiem poważnie nad przejściem do "Playgirl". Niewykorzystany potencjał tkwiący w tym rynku przyprawiał go o ból głowy.
Kto kupił "Inkwizytora" dnia 27 marca 2011 roku, a zrobiło to mniej więcej czternaście milionów trzysta sześćdziesiąt tysięcy mieszkańców Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej (o trzy miliony zafascynowanych pośladkami Supermana więcej czytelników niż zwykle), przeczytać mógł dość nawet interesująco wyglądającą notkę o tym, czego Superman dokonał dla mieszkańców Metropolis przez ostatnie trzy lata, o reszcie świata nie wspominając.
I na tym by się skończyło gdyby nie to, że traf chciał, że 27 marca zdarzyło się jeszcze mniej ciekawych rzeczy niż dnia poprzedniego (nawet pakty rozbrojeniowe zostały podpisane na dobre, a żona króla dostała zakaz wychodzenia z domu na czas nieokreślony). Źródłem dalszych problemów miał stać się niejaki George Black.
George Black, szef działu odpowiedzialnego za wiadomości w telewizji Chanel 666, który przypadkiem był dalekim kuzynem Roberta Greena i który bardzo przypadkiem ukończył ten sam kurs zarządzania, wyznawał jedną istotną zasadę, na której opierał całą swoją pracę i o której nie omieszkał przypominać wszystkiemu co się ruszało, a w szczególności temu, co miało czelność ruszać się w okolicach jego biura. A brzmiała ona tak :
- Zawsze są jakieś wiadomości. Muszą być, bo inaczej ludzie oglądaliby nasz program tylko wtedy, gdyby się działo coś naprawdę ważnego, a wtedy nasza stacja by zbankrutowała i wszyscy wylądowalibyśmy na bruku. Powtarzam więc raz jeszcze. Zawsze są jakieś wiadomości. A jak ich akurat nie ma, to już wasza w tym głowa, żeby wyglądało jakby były.
Nieszczęśliwą istotą, która dnia 27 marca dała się akurat złapać w okolicach biura szefa i która zmuszona była wysłuchać powyższej prawdy po raz setny, była niejaka Caroline Matthews, młoda, ambitna dziennikarka, która akurat tego dnia zaspała i nie zdążyła dobiec do swojego biurka nim szef ją zauważył. Ona też obarczona została zadaniem znalezienia jakiś mniej lub bardziej ciekawych informacji, które zapełnić by mogły ostatnie pięć minut dziennika.
Po odbyciu kilkudziesięciu rozmów telefonicznych i przeczytaniu jednego telegramu z miejscowości o nazwie Smallville, z którego dowiedziała się, że nawet tam ostatnio nic się nie wydarzyło, Caroline była już prawie gotowa się poddać, gdy wzrok jej padł na oprawioną w ramkę pierwszą stronę najnowszego wydania "Szmatławca porannego" (ramkę, specjalnie na tą okazję, zakupiła żona szefa). Wpatrując się bezmyślnie w stalowe pośladki ulubionego bohatera Metropolis (z pewnością ulubionego bohatera żeńskiej części mieszkańców tego miasta), Caroline Matthews westchnęła ciężko i zdecydowała, że najwyraźniej nie pozostało jej nic jak tylko przygotować kolejny materiał na temat Supermana. Cały problem polegał na tym, że o Supermanie trudno było powiedzieć coś nowego i Caroline sama nie wiedziała do końca jak ma zamiar do tego podejść, żeby nie wyglądało to tak, jakby skopiowała materiał z zeszłego miesiąca. Licząc na łut szczęścia, nagły atak inspiracji lub chociaż inwazję obcych z kosmosu, reporterka ruszyła, w towarzystwie całkowicie nieistotnego dla rozwoju akcji kamerzysty, na ulice Metropolis w celu przeprowadzenia zwyczajowej sondy.
Z kronikarskiego obowiązku wypadałoby zaznaczyć, że to był właśnie ostatni moment, w którym można by na tyle zmienić bieg wydarzeń, by to, co się miało zdarzyć, nigdy nie nastąpiło. Podkreślamy to w celu ułatwienia pracy ewentualnym podróżnikom w czasie i dla uniknięcia tłoku na liniach czasoprzestrzennych.
Dnia 27 marca 2011 roku, dokładnie o godzinie 11.52, Caroline Morgan znalazła żyłę złota. Oczywiście żyła złota była żyłą w sposób całkowicie metaforyczny i dla nie wprawionego oka laika wyglądała zaskakująco podobnie do bardzo zasuszonej starej kobiety o miłym uśmiechu i pełnych dobrych intencji oczach koloru szarego. Gdy Caroline właśnie zastanawiała się czy nieumiejętność znalezienia ciekawej wiadomości dyskwalifikuje ją automatycznie jako reporterkę, starsza pani wygłosiła swoją opinię na temat Supermana zainspirowaną przeczytanym rano "Szmatławcem porannym". Co było najciekawsze, nie dotyczyła ona tematu pośladków.
Starsza pani, która, nota bene, nazywała się Betty Abbott, oświadczyła, że bardzo martwi się o Supermana, ponieważ z tego co przeczytała w gazecie wynika, że pracuje on ponad siły i do tego w bardzo dziwnym wymiarze godzin. To wszystko, razem ze stresującym trybem życia i zastraszającym stanem jego garderoby (lajkra nie chroni dobrze przed wiatrami arktycznymi), budziło w dobrej kobiecie szczery niepokój. Powinien się ustatkować i ożenić z jakąś miłą dziewczyną, która by o niego zadbała, zakończyła starsza pani i w tym właśnie momencie Caroline Matthews doznała oświecenia i oczom jej wyobraźni ukazała się Wiadomość przez całkiem spore W.
Piętnaście minut później Caroline pytała już przechodniów o to jak zapatrują się na wyraźny pracoholizm i zaniedbanie Supermana. Większość pytanych chóralnie wyraziła poważne zaniepokojenie.
Monica, lat 34, oświadczyła, że widziała Supermana dwa dni wcześniej lecącego nocą koło jej domu i że na jej oko to on wyglądał na ogromnie wyczerpanego.
Richard, lat 39, powiedział, że też uważał kiedyś, ze jest super i potrafi ze wszystkim poradzić sobie samodzielnie, ale potem przeszedł zawał i omal nie umarł.
Charlotte, lat 25, zwróciła uwagę na możliwie nienajlepszy stan zdrowia Supermana, przytaczając słowa swojej sąsiadki, według której pośladki Supermana wyraźnie straciły na jędrności od zeszłego lata.
Lidia, lat 54, dodała, że nic tak nie pomaga w życiu jak liczna, kochająca rodzina.
Stuart, lat 62, dorzucił, że tak właśnie zaczyna się alkoholizm, od nadmiaru obowiązku i braku kogoś kto mógłby się tobą zaopiekować.
Te wypowiedzi i parę innych, wzbogacone o zdjęcia ukazujące Supermana zmaltretowanego, krwawiącego i generalnie raczej w wersji niekorzystnej, pojawiły się wieczorem w porze najwyższej oglądalności. Przeszło pół stanu Kansas oglądało nakręcone amatorską kamerą zdjęcia Supermana spoglądającego z tęsknotą w stronę rodziny bawiącej się w parku. A gdy głos Betty Abbott poinformował wszystkich z off-u, że to czego Supermanowi trzeba do szczęścia, to dobra dziewczyna, z trudem znaleźć by można choć jedną osobę, która nie czułaby, że w pełni zgadza się z tym stwierdzeniem.
Ponieważ 28 marca nie wybuchła trzecia wojna światowa, gazety i programy telewizyjne ochoczo i z czystym sumieniem zabrały się do wałkowania tematu Supermana i jego ewentualnego ożenku. Temat ten okazał się zdumiewająco nośny.
Zaczęło się od godziny 6.30 i programu "Wschód słońca na kofeinie", w którym popularna prezenterka przez przeszło półtorej godziny dyskutowała zawzięcie z zaproszonymi do studia losowo wybranymi Amerykankami w średnim wieku o tym, czy chciałyby mieć Supermana za zięcia. Mimo kilku punktów wywołujących spore kontrowersje (chodziło głównie o pochodzenie Supermana i o fakt, że nikt nie był pewien jak przedstawiałaby się kwestia ewentualnych wnuków), zgromadzone w studiu panie zgodnie uznały, że w obecnych czasach, gdy mężczyźni mają tyle nałogów i wad, żadna matka nie mogłaby sobie życzyć lepszego męża dla córki.
Mniej więcej w tym samym momencie, na innym kanale, w programie pt. "Wczesne śniadanko u Radka" Randy "Radek" Kowalsky i jego goście doszli właśnie do podobnego wniosku. Tylko w argumentacji kładziono nacisk na trochę inne kwestie. Superman uznany został za "równego gościa", którego nikt nie widział pijącego piwo w przydrożnym barze najprawdopodobniej tylko dla tego, że nikt jeszcze biedakowi nie wytłumaczył co to piwo. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent pytanych mężczyzn po czterdziestym roku życia zadeklarowało gotowość oddania Supermanowi córki za żonę i przedstawienia mu koncepcji używek wysokoprocentowych i rozkoszy płynącej z oglądania koszykówki z punktu widzenia wygodnego fotela.
Każdy chciał wyrazić swoje zdanie na temat planów matrymonialnych Supermana. W programie "W buszu i koło kompotu z suszu" znana dziennikarka i podróżniczka, Margaret Richardson, zadała wiele istotnych pytań na temat nieznanych szerszej publiczności zwyczajów godowych mieszkańców nieistniejącej już planety Krypton i przedstawiła wiele interesujących hipotez na temat tego, jak przybysz z kosmosu mógłby najefektywniej zasymilować się z ludzkim społeczeństwem. Prowadząca program "Gotowanie pod ekranem", Martha Stewart przedstawiła kilka wyjątkowo kalorycznych przepisów, którymi przyszła pani Superman mogłaby karmić swojego prowadzącego niezwykle intensywny tryb życia małżonka. Program o modzie i urodzie "Szafa jednodrzwiowa" zajął się kwestią ubrań jakie miałyby nosić kobiety na Kryptonie i przyciągnął sporą ilość widzów płci męskiej prezentując tuzin bosko zbudowanych modelek w lajkrze. A wieczorem w programie "Northon nie pyta, bo nie musi; i tak mu wszyscy wszystko mówią" dwóch znanych socjologów, w wyjątkowo szczery i brutalny, jak na telewizję, sposób, oświadczyło co następuje:
- Trzeba pamiętać, że Superman, a raczej Kal-El, nie jest człowiekiem i nie wiem praktycznie nic o jego życiu, ani o tym jak został wychowany. Wiemy, że przyjął nasze wartości za swoje i zdecydował się je chronić. Musimy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że najprawdopodobniej są to dla niego terminy dość abstrakcyjne, z samej tej przyczyny, że są mu z gruntu obce. Nie mamy gwarancji, że Superman rozumie je dokładnie tak jak my, ani, że się zwyczajnie nimi nie zmęczy i nie przyjmie jakiś nowych.
Socjolog numer dwa był jeszcze bardziej pragmatyczny:
- Spójrzmy na jego życie. Bez przerwy w biegu. Ratuje kogoś, łapie jakiegoś złodzieja, udaremnia jakieś przestępstwo. I wszystko to w imię prawdy, sprawiedliwości i amerykańskiego stylu życia. Zauważcie państwo, jak nierealne to zachowanie, jakby wyjęte z komiksu o jakimś super-bohaterze. Nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że Superman rzeczywiście zaczerpnął inspirację co do zachowania z jakiegoś komiksu. W każdym razie jest to sztuczny wzorzec i nieustanne kopiowanie go musi być nużące. Pamiętajmy, że Superman nie dostaje za swoją działalność żadnej nagrody. Ilu z nas byłoby w stanie działać w ten sposób bez żadnej gratyfikacji? I ile wytrzyma Superman, dla którego takie zachowanie jest z pewnością jeszcze mniej naturalne?
Argumenty obu specjalistów trafiły do przekonania opinii publicznej i w ten oto dziwny sposób ruszyła w ruch machina, która doprowadzić miała wkrótce do tego, że znalezienie żony dla Supermana stało się już nie tyle aktem dobrej woli ze strony Ziemian, ile niezbędnym krokiem ratującym świat przed zagładą. Bo nikt nie chciał zobaczyć jak Superman wyglądałby w wersji mniej altruistycznej, a bardziej egoistycznej.
29 marca prezydent wystąpił z apelem do narodu. Poprosił o cierpliwość i wyrozumiałość dla ich wersji E.T. i o przyjęcie go z otwartymi ramionami w ramy wielkiej amerykańskiej rodziny.
- Superman jest z nami od trzech lat - oświadczył prezydent - i niewątpliwie zawdzięczamy mu wiele, a mimo to nie otworzyliśmy przed nim drzwi naszych domów i serc. Najwyższy czas to zmienić. Pokażemy całemu światu, że w Ameryce nie ważna jest rasa, wiek czy planeta pochodzenia, ale to jakim się jest człowiekiem i udowodnimy, że żaden naród na świecie nie jest tak przyjazny i gościnny jak nasz.
Sprawa była więc jasna. W uproszczeniu można by ją przedstawić tak - Obowiązkiem każdego szanującego się amerykańskiego patrioty jest sprawienie by Superman czuł się u nas jak u siebie. Nie było to zdanie, które wywołać mogło jakąś pokaźną falę sprzeciwu. Obywatele Stanów Zjednoczonych przyjęli to wszystko ze spokojem, a przemyślawszy kwestię przy wieczornym piwie, zabrali się do dzieła z typowym dla nich zapałem.
Nim minął dzień, we wszystkich niemal amerykańskich domostwach królował jeden i ten sam temat. Która z kobiet powinna zostać to jedną, która zaszczepi w Supermanie dozgonną miłość do wszystkiego co amerykańskie.
Lois Lane spędziła ten dzień chichocząc niemal bez przerwy. Wieczorem jednak zdołała się opanować i zredagowała krótkie ogłoszenie, które jej uczynny znajomy zgodził się w ostatniej chwili wrzucić do porannego wydania "Daily Planet". Nawet świadomość, że jej szef prawdopodobnie każe ją utopić, pociąć na kawałki i zakopać pięć kilometrów pod dnem oceanu za robienie głupich kawałów na łamach poważnej gazety nie mogła zmącić jej dobrego nastroju. W końcu przepuszczenie takiej okazji byłoby wręcz zbrodnią. Coś takiego zdarza się przecież tylko raz w życiu.
30 Marca 2011 roku, na stronie 25 "Daily Planet", znalazło się duże i wyraźne ogłoszenie takiej treści.
Atrakcyjny ze stali pozna panią z zaletami
Wiek: młody (i piękny)
Wzrost: więcej niż 1,8 m, mniej niż wieżowiec
Oczy: niebieskie
Włosy: czarne
Rodzina: Brak (nie ma teściowej!)
Zawód: Bohater
Zarobki: Brak danych, ale raczej nie głoduje (a jaki potencjał do wykorzystania za odpowiednią zachętą...)
Wady: nieregularne godziny pracy, zawód wysokiego ryzyka, konieczność częstego zeskrobywania z jego ubrań pozostałości po zmutowanych istotach rządnych krwi niewinnych istot, możliwe anomalie natury anatomicznej wynikające z faktu, ze jest kosmitą (choć zbliżenia newralgicznych punktów na to nie wskazują)
Zalety: Mięśnie ze stali, pośladki ze snów, uczynny (nie odmówi wynoszenia śmieci), włada wieloma językami, prawdopodobnie bardzo wytrzymały także w sprawach natury intymnej, potrafi latać (oszczędność na biletach lotniczych)
Szuka: Miłej, rodzinnie nastawionej ziemianki gotowej zaakceptować jego odmienność, przywitać go na ziemi w imieniu narodu amerykańskiego, rodzić mu dzieci ze stali i stworzyć ciepły dom, w którym mógłby się relaksować w przerwach między ratowaniem świata. Wymagania co do wykształcenia, wyglądu fizycznego oraz stosunek do ewentualnych dzieci z poprzedniego małżeństwa nieznane.
Rozpętała się burza, która o dziwo nie wiele miała wspólnego z wybuchem wściekłości szefa Lois, ale za to dużo z kolorowym tygodnikami dla kobiet, które prześcigać się zaczęły w przedstawianiu rankingów kandydatek na "Superżonę".
Dwa dni później jedynymi osobami, które nie wiedziały jeszcze, że nowym hobby Metropolis jest swatanie kosmitów, byli: Mark Hildebrandt, polarnik przebywający akurat na biegunie północnym, Jadwiga Twardova, dziewięćdziesięcioletnia emigrantka z pewnego wschodnioeuropejskiego kraju, która nigdy nie przekonała się do wynalazku zwanego potocznie drukiem, i Clark Kent, ponieważ tak już w życiu jest, że osoby najbardziej zainteresowane tematem dowiadują się o wszystkim ostatnie.
c.d.n.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 21 2011 19:40:19
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
aranel (Brak e-maila) 23:04 05-01-2007
ee...? eeeeeee......? Po pierwsze: zatkało mnie. Po drugie: uśmiałam się jak nigdy. Po trzecie: Kiedy będzie ciąg dalszy?!?! I ciekawe jaki "plan" ma Luthor starszy...bo coś mi się wydaje,że będzie baaaaaaardzo ciekawie
Mosa (Brak e-maila) 14:35 10-08-2007
Popieram poprzedniczke/ka. Proszę o jak najszybszą kontynuacje poniewarz już zrzera mnie ciekawość co do dalszego romansu bohaterów. Mam szczerą nadzieję, że nie pozwolisz żeby ta ciekawość mnie zjadła całą. Pozdrowionka dla Ciebie i życze dobrej weny twórczej
(Brak e-maila) 09:08 29-08-2007
swietny fik, ale w oczekiwaniu na kolejna czesc zagladam na ta stronke juz pol roku chyba ;(
sayaa (sayaa@tlen.pl) 09:32 25-09-2007
Przepraszam wszystkich zainteresowanych za zwłokę. Zabiorę sie za następną (ostatnią, lub przedostatnią w sumie)część, jak tylko skończę swojego potterowego fika z piekła rodem. Czyli gdzieś do końca października powinno być na pewno. Wszystko przez to, że przyzwyczaiłam się do tego, że nikt tego fika nie czyta....
Mosa (Brak e-maila) 19:50 20-12-2007
Jest grudzień. Aktualki nie ma. To naprawde świetny fik ale kiedy beda dalsze części? Mam nadzieję że w nadchodzacej aktualce. <BR><BR>Prooooooooooooooszę!!!
Shiva (Brak e-maila) 17:53 29-12-2007
No nie, nie zgadzam się! Zazwyczaj uchodzę za osobę zrównoważoną, dość ekscentryczną o wyrazie twarzy wampira-werana na głodzie. Ale w zachowaniu jako takich pozorów nie pomaga tarzanie się ze śmiechu w ciemnych odmentach pod moim osobistym, trzymetrowym biórkiem. Bynajmniej! Jakkolwiek ten fik nie wpływa pozytywnie na moją(i nie tylko moją) psychikę poczytałabym sobie dalsze części *patszy sugestywnie i zabójczo* Dlatego przyłanczam się do próźb... Błagaaaaaaaam, pisz!!! |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|