The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 05:10:49   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Diablo epilog
Epilog



Mężczyzna przewrócił się na drugi bok z jękiem. Powoli podniósł powieki. Ktoś siedział na krześle obok łóżka. Powoli osoba ta podniosła głowę i spojrzała na niego niebieskimi oczyma. Przez chwilę wydawało mu się, że są smutne.
Obrócił głowę i powoli podniósł rękę przecierając oczy. Usłyszał znajomy głos.
- Jak się czujesz?
Grod uśmiechnął się.
- Jakbym właśnie powrócił z martwych.
Kaszlnął przewracając się na bok. Westchnął ciężko.
- Trochę dziwnie.
- Lek dopiero niedawno zaczął działać. Musisz jeszcze odpocząć.
- Lek?
Paladyn wskazał palcem małą buteleczkę stojącą na szafce. W środku nic nie zostało. Druid zmrużył oczy. Po chwili na jego twarzy pojawił się cień zaniepokojenia.
- Przecież to są znaki Zakonu. Skąd to masz?
- Zdobyłem od przyjaciół.
Mężczyzna pokręcił głową jednocześnie się prostując. Wyciągnął w jego stronę dłoń, lecz Paladyn poderwał się z miejsca i cofnął o parę kroków.
- Tisamonie, dlaczego kłamiesz?
Mężczyzna próbował wstać, lecz osunął się z jękiem z powrotem na prześcieradło. Spojrzał na Paladyna.
- Teraz ja chciałbym podziękować. Za tę wspaniałą podróż. Za towarzystwo. Za wszystko.
Uśmiechnął się delikatnie spoglądając przez okno. Słońce było już nisko. Ledwo co widoczne zza linii horyzontu.
- Chciałem ci się jakoś za to wszystko odpłacić.
Znów zerknął za okno. Podszedł powoli do drzwi i oparł się na nie. Spojrzał jeszcze raz na Druida.
- Odpoczywaj.
Pchnął je wychodząc na korytarz. Słyszał jeszcze jak mężczyzna krzyczy jego imię.
Boże, jak bardzo chciał tam wrócić. Do niego. Usiąść obok i wpatrywać się w jego twarz. Słuchać głupich żarcików. Czuć jego wzrok na sobie. Ten beznadziejny wzrok. Denerwujący i wkurzający, ukrywający się w tych cudownych, brązowych oczach.


Czekali na niego. Sześciu Paladynów z świętymi insygniami Zakonu na piersiach. Omiótł ich wzrokiem. Położył dłoń na poręczy i powoli szedł po schodach. Drewniane stopnie skrzypiały. Gdy koło nich stanął, chwycili go za ramiona i wyprowadzili z budynku. Na zewnątrz związali z tyłu sznurem ręce i zaczęli prowadzić przed siebie.
Mężczyzna wbił wzrok w kamienną drogę. Nawet nie myślał. Szczerze mówiąc nie miał o czym. Wiedział co go teraz będzie czekało. Dobrze pamiętał, że ścigający heretyków, mieli za zadanie schwytać ich żywych. Zawarł więc z nimi układ. Zostanie wtrącony do lochu w murach Zakonu i tam spędzi resztę życia. Wyklęty w zamian za fiolkę niezwykle cennej mikstury, którą tworzą jedynie mistrzowie Zacarum. Która jest w stanie wyleczyć wszystko. Zmazać każdą klątwę, przełamać najgorszy urok czy czar. Tak, to był dobry układ. Nikt nie chciał wylewu krwi.
Ocknął się dopiero jak stanęli. Przyjrzał się niezwykle wysokim wierzchowcom, które czekały już przygotowane do podróży. Przy pomocy jednego z mężczyzn, udało mu się niezdarnie wejść na konia.
Wpatrywał się w horyzont. Grzbiety wydm oświetlone były przez pomarańczowe promienie słońca. W pobliżu miasta można było się jeszcze natknąć na pojedyncze krzaki. Dalej była tylko pustka, która ciągnęła się przez wiele dni. Obrócił się gdy dostrzegł jakiś cień. Gdy jednak przeczesał wzrokiem dachy, niczego nie zauważył.
Mieli jechać nocą. Dla niego byłoby to samobójstwo, lecz Hammerowie nie obawiali się niczego. Byli uosobieniem niezłomnej wiary i potężnej siły, która nie ulegała nikomu.
Oparł związane dłonie o siodło gdy ruszyli.




- Pij.
Paladyn wbił wzrok w mężczyznę, którego twarz naznaczona była licznymi bliznami. Przysunął manierkę z wodą bliżej jego ust, ułatwiając picie.
Tisamon nie ukrywał przyjemności czując wilgoć w ustach. Przez ostatnie parę godzin wciąż jechali, bez wypoczynku. Dopiero gdy słońce zaczęło wschodzić, zrobili postój.
Zauważył znaki na piersi mężczyzny. Oznaczały rangę kapitańską.
Paladyn zakręcił kurek chowając przedmiot pod płaszczem i przysiadł się obok. Tisamon czekał na coś, lecz ten dłuższą chwilę się nie odzywał.
Spojrzał na pustynię. Kolor piasku przypominał teraz brązowy. Monotonna, cicha, bezdrożna. Drogi wyznaczone były przez ślady poprzednich karawan. Przez lata nikt nie używał dawnych szlaków. Trakty zostały zniszczone i wszystko co przypominało czasy pokoju.
Kątem oka znów dostrzegł jakiś cień. Wydawało mu się, że to zarys sylwetki. Lecz gdy spojrzał w tamtą stronę, znów niczego nie było.
Usłyszał obok siebie głos.
- Dlaczego?
Tisamon spojrzał na rozmówcę. Mężczyzna sięgnął palcami po kamień i zaczął go przewracać w dłoniach. Po chwili spojrzał na niego pytająco.
- Dla zemsty? Władzy? Pieniędzy? Co obiecał ci Diablo? Dlaczego zostawiłeś swoje powołanie i opuściłeś nas w walce? Dlaczego złamałeś rozkazy?
Więzień czuł w jego głosie ukrywany żal i wściekłość. Ciekawe czy sam zgłosił się na tą misję? Miał wrażenie, że pamiętał jego twarz z swojego oddziału. Tak. Jeden z nielicznych, który wtedy zostali walczyć.
Wbił wzrok w więzy na swoich nadgarstkach. Odezwał się cicho.
- Nic.
Kapitan zacisnął mocno palce w pięść.
- Nic? - jego głos wyraźnie drżał - Jak mogłeś...?
Tisamon wzruszył ramionami podnosząc głowę.
- Nie żałuję.
Hammer na te słowa zerwał się i wymierzył mu potężny cios. Gdy Paladyn przewrócił się, chwycił go za koszulę i znów uderzył. Mężczyzna czuł otępiający ból, gdy kapitan wymierzał kolejne ciosy. Raz za razem. Następny silniejszy od poprzedniego. Poczuł gorzki smak krwi w ustach.
Po dłuższej chwili rozległo się jakieś zamieszane i ktoś go odciągnął.
Znajomy czarnoskóry wojownik pochylił się nad nim. Po chwili wyprostował się i odszedł by po chwili wrócić z szmatką i wodą.
Tisamon przewrócił się na plecy wbijając wzrok w niebo. Czuł przyjemny chłód, gdy mężczyzna obmywał jego skórę.
Ah, widać jeszcze gwiazdy. Jeszcze całkiem nie znikły. Były piękne. Niczym tysiące diamentów, wyrzuconych na czarny całun. Zamknął oczy próbując sobie przypomnieć, jak wyglądał Zakon. Nie był tam od tak wielu lat.
Kochał to miejsce. Był jego jedynym domem jaki znał. Jedynym miejscem gdzie czuł się bezpieczny. Wierzył w mądrość mnichów i bez sprzeciwów wykonywał rozkazy. No, przynajmniej kiedyś.
Gdy Kościół osiągnął znaczącą pozycję na wschodzie, mnisi postanowili szerzyć wiarę w Akarat na cały świat, wysyłając z tą misją swoich Paladynów. Ci, który nie chcieli przyjąć nowej religii, zostali uznawani za opętanych lub skażonych złem. Ich zadaniem było wtedy zabicie ich.
Nie był przywódcą buntu. Przez dłuższy czas nawet próbował go powstrzymać. Zmieniła go jednak bezmyślna rzeź jednego z miast na wschodzie. Więcej się nie zastanawiał. Razem z resztą ruszył śladami Czarnego Wędrowca.
Potem dowiedzieli się, że zło opanowało już niemal wszystkie dawne miasta. Lut Gholein, Kurast a nawet Fortecy Pandemonium, siedziby legendarnego archanioła Tyraela. Potępione wojska szły dalej, do Góry Arreat, bronionej przez barbarzyńców. I jak się dowiedział, również ich krewniaków.
Nagle pojawił się w jego wyobraźni obraz Groda.
Podniósł natychmiast powieki oddychając szybciej.
Nie. Chyba wolałby zapomnieć. O tym co za sobą zostawił. Czego nie zdążył zrobić.
Pamiętać tylko, że ocalił komuś życie.
- Co one tu robią?
Hammer wpatrywał się z szeroko otartymi oczyma prze siebie.
Tisamon odwrócił głowę. Kilka metrów od nich stał kapitan, wyraźnie z czegoś niezadowolony. Spoglądał z góry na dwie postacie. Dwie kobiety. A jedna...
Szept wyrwał mu się z ust.
- Sójeczka?
Powoli podniósł się siadając. Te same włosy, te same zdobienia. Te same ubrania.
Ale to nie mogła być ona.
Czarodziejki Zann Esu.
Kapitan słuchał ich wyraźnie wzburzony. Próbował protestować, machał rękami a jego głos słyszalny był nawet tutaj. Czarodziejki jednak spokojnie dokończyły rozmowę i wyciągnęły swoje różdżki. Paladyn poczuł znajomą moc, która jednak wydawał się bardziej... dojrzała.
Jedna z kobiet odwróciła się posyłając mu uśmiech i po chwili obie zniknęły.
Gdy to zrobiły, powietrze przeszył wściekły krzyk. Tisamon spojrzał na Kapitana, który ruszył w jego stronę z wyciągniętym mieczem. Opatrujący go Paladyn wstał, próbując go zatrzymać, lecz agresor podniósł broń, zatrzymując ostrze obok jego szyi. Gdy Hammer się cofnął, kapitan zwrócił się w stronę Tisamona.
- Trzeba cię trącić do lochu, aż zgnijesz! Nie zmieniła by to wiadomość, że zabiłeś samego Diablo. Zdezerterowałeś!
Kapitan nie ruszał się przez dłuższą chwilę wbijając wzrok w więźnia. Sięgnął do pasa, do którego dołączone były takie same sakiewki jakie miał Tisamon. Otworzył jedną i coś z niej z ociąganiem wyciągnął.
- Masz szczęście. Wielkie szczęście.
Jego głos drgał. Tisamon spiął się mimowolnie. Nagle kapitan rzucił mu pod nogi jakiś kawałek metalu z znajomymi zdobieniami.
- Czarodziejki z Zann Esu są od dawna sprzymierzeńcami Zakonu Zakarum. Nikt nie chce pogorszenia z nimi sojuszu, zwłaszcza teraz.
Hammer przekręcił głowę, powoli kucając przed nim. Jego miecz znalazł się niebezpiecznie blisko piersi więźnia.
- Kazano mi cię wypuścić. Zrobię to, a co się z tobą stanie na tym zapomnianym przez Boga miejscu, to twoja sprawa.
Sprawnie przeciął więzy na nadgarstkach mężczyzny i wstał.
Odwrócił się w stronę reszty i podniósł rękę, dając im znać, aby się zbierali. Mężczyźni zaczęli poprawiać łuki i bagaże przytwierdzone do siodeł. Kapitan rzuci mu jeszcze krótkie spojrzenie i szybkim krokiem podszedł do reszty. Tisamon wstał przyglądając się jak wsiada zręcznym ruchem na konia.
Położył się na plecach masując obolałą szczękę.
Został sam więc? Rozejrzał się, lecz wszędzie tylko piasek. Jeźdźcy oddalali się szybko w nieznanym mu kierunku. Odchylił głowę do tyłu. Słońce coraz mocniej grzało. W dzień i tak miał większe szanse niż w nocy. Odruchowo dotknął pasa, mimo że wiedział, że nie ma tam broni. Do Lut Gholein jest dzień drogi, lecz koniem. Na piechotę zajmie mu to co najmniej dwa lub nawet trzy. Nie miał wody ani prowiantu.
Wstał powoli otrzepując spodnie. Odwrócił się w stronę śladów, które ich tu przywiodły. Czy miał jednak lepsze wyjście niż iść przed siebie?
- Witaj, Święty.
Paladyn stanął gwałtownie gdy usłyszał ten głos. Tak bardzo znajomy.
Odwrócił się powoli zasłaniając twarz przed słońcem. Przed nim stała Zabójczyni z założonymi na piersi rękami. Patrzyła na niego z widoczną ulgą w oczach. Więc to jednak ją widział. Przez ten cały czas obserwowała go.
Powoli przeniósł wzrok na postać stojącą obok i poczuł jak serce zaczyna mu szybciej bić. Chciał coś powiedzieć, lecz słowa nie mogły przejść przez zaciśnięte gardło. Gdy się uśmiechnął, mężczyzna ruszył szybkim krokiem w jego stronę. Paladyn cofnął się mimowolnie widząc złość na jego twarzy. Zatrzymał się tak blisko, że czuł jego oddech na skórze.
- Zostawiłeś mnie - syknął
Podniósł rękę i delikatnie przejechał palcem po policzku. Nagle chwycił Tisamona mocno za brodę i pociągnął w swoją stronę,
- Już cię nie wypuszczę, Święty.
Zanim zdołał zareagować, Grod pocałował go mocno w usta.





Koniec!













 


Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum