The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:18:17   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Bo piekło niebem nie jest 2
2


Budzi mnie potrząśnięcie. Rozchylam powieki i już otwieram usta, żeby ryknąć na Pożogę, ale to nie on. Któryś z niższych służących, zgięty w pół w pokornym ukłonie, mamrocze coś pod nosem. Nie słucham. Wiem o co chodzi. Odprawiam go ruchem ręki i czekam chwilę aż drzwi się za nim zatrzasną.
- Mogli by mi we śnie poderżnąć gardło, dzięki za pilnowanie - warczę na ogara. Strzyże uszami, ale nie chce mu się otworzyć nawet jednego oka. Nie znoszę go. W sypialni jest ciemno, mrok rozjaśnia tylko delikatny poblask błękitnych kryształów. Wychodzę z łóżka. Przez poręcz rzeźbionego fotela ktoś przewiesił mój odświętny strój. Uśmiecham się lekko do siebie - nie mam zamiaru go wkładać. Przechodzę do drugiej komnaty i pstryknięciem palców rozpalam świece w dwóch mosiężnych kandelabrach - tylko tyle mocy pozostało mi z największej bitwy ostatniej wojny. Nie dopuszczam do siebie wspomnień. Z masywnej drewnianej komody wyciągam mundur - nie galowy - zwyczajny, czarny, bez obszyć. Zakładam. Teraz tylko dwa białe paski na lewym ramieniu zdradzają, że jestem kapitanem. Sięgam po szarfę. Rada cofnęła mi przywilej noszenia jej po tej samej bitwie, w której straciłem moc. Tyle, że ja nadal jestem adeptem - tylko talent musiał ustąpić miejsca umiejętnościom. Nie zakładam szkarłatnej wstęgi jak zawsze, przewiązuję się nią w pasie. Czerwień ostro odcina się od jednolitej czerni munduru. Uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze. Jestem gotowy.
Pożoga czeka już na mnie pod drzwiami. Korytarze przedpiekla są puste, chociaż zwykle, nawet o tej godzinie bywa tłoczno. Okute zelówki dudnią głucho na marmurowej posadzce, echo moich kroków niesie się daleko, Pożoga sunie koło mnie bezszelestnie.
- Zachowuj się tylko - mruczę.
Mam nadzieję, że pojedynczy ruch ogona jest zgodą. Korytarz ciągnie się całymi kilometrami, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Nie żebym się denerwował. Zatrzymuje się wreszcie przed potężnymi, gładkimi drzwiami prowadzącymi do Wielkiej Sali. Biorę głęboki wdech i napieram na nie rękami. Ustępują bezszelestnie, choć z trudem. Staję wobec całej społeczności piekielnej.
Pomieszczenie tonie w półmroku. Może i lepiej, że nie widzę wszystkich. Bursztynowe światło wyłuskuje z szarości tylko pierwsze rzędy, ustawione po obu stronach długiego czerwonego dywanu. Gdy wchodzę wszystkie szmery milkną. Wszystkie oczy zwracają się na mnie. Gidion, mój adiutant ostrym szczeknięciem daje baczność. Przez salę przetacza się huk setek uderzających o posadzkę butów. Ósma plaga, stojąca przy samych drzwiach, pręży się w regulaminowej pozycji i czeka, aż postąpię krok. Z zadowoleniem zauważam, że żaden z moich żołnierzy nie włożył galowego munduru i legion tworzy regularną plamę czerni. Gidion melduje - Ósma Plaga, Szarańcza, Stan osiemdziesiąt plus jeden. Zgodny. Zwracam się w jego stronę i salutuję. A potem wyciągam dłoń i potrząsam jego ręką. Odwzajemniam uśmiech. Ponownie staję twarzą ku Sali. Daję spocznij tak, by tylko Szarańcza mnie słyszała. Rozluźniają się. Drzewce długich włóczni uderzają o posadzkę idealnie równo. Dziękuję im cicho. Ruszam powoli. Każdy mój krok odmierzany jest hukiem - Szarańcza wita swojego generała. Mijam czterdzieści par i zatrzymuję się przed dowódcą Czwartej Plagi - Abiramem. Cały aż błyszczy od medali i odznaczeń. Na honorowym miejscu, na sercu, przypiął ogromną srebrną muchę - godło swojego legionu. Salutuje, ale bez uśmiechu. Odpowiadam tym samym. Wiem skąd u niego ta kwaśna mina. Mógłbym być jego synem. Ba! Wnukiem nawet. Nie w smak mu mój awans. Nic na to nie poradzę. Przechodzę pomiędzy sztywno wyprężonymi żołnierzami i staję twarzą twarz z Rieene. Z trudem zachowuje powagę salutując. Ja również mam kłopoty z zapanowaniem nad twarzą. Jego Plaga też nie włożyła galowych mundurów - głęboka zieleń tworzy drugą ciemną plamę w szpalerze. Potrząsam ręką Rieene i chcę ruszać dalej, ale szczęk wyciąganych z pochew mieczy osadza mnie w miejscu. Słyszę warkot Pożogi i powstrzymuję go od ataku, wiem co robią Ciemności. Po sekundzie rękojeści mieczy uderzają w tarcze. Dziękuję im skinieniem głowy i ruszam dalej, dopasowując krok do rytmu uderzeń. Kolejnych pięć plag wita mnie sztywnym milczeniem, mam wrażenie że idę tak kilka godzin. Pod samym podwyższeniem czeka na mnie szeroko roześmiany Haggai w ciemnym popielu Siódmej Plagi - Gradu.
- Gotują się z wściekłości - mówi niemal nie poruszając wargami podczas salutu
- Trudno - salutuję i wyciągam do niego rękę. - Dzięki - wskazuję ruchem głowy jego żołnierzy w popielatych polowych mundurach
- Masz moje poparcie...
Tuż przy schodach, w mieniącym się różnokolorowo płaszczu czeka Shamgar. Jestem zdziwiony że przyszedł. Salutuję sztywno. Dłuższą chwilę trwa w bezruchu a potem krótko oddaje salut. Nie potrafię nic wyczytać z przerażających czarnych oczu mężczyzny.
Gdy wchodzę na podwyższenie huk milknie. Pożoga zostaje na dole, na końcu czerwonego dywanu tuż przy Shamgarze i udaje grzecznego piekielnego ogara. Patriarcha Eser Ha-Makot wstaje i wyciąga starczą, pomarszczona dłoń w moją stronę.
- Jak śmiesz przychodzić tu w szarfie?! - mówi tak cicho, że tylko ja go słyszę. Jego wzrok ciska pioruny.
- Rób co masz robić i kończ z tą farsą - cedzę zimno ściskając jego dłoń na użytek tłumu
- Zapłacisz mi za to Malkiarze.
- Wątpię - uśmiecham się złośliwie.
Reszta ceremonii przebiega szybko. Moje dwie białe belki zmieniają się w jedną czarną, niknącą na tle czarnego munduru. Na sercu patriarcha przypina mi srebrną broszę - stylizowaną szarańczę - Godło Ósmej Plagi, następnie w uniesionych rękach pokazuje zebranym misterny, srebrny łańcuch z potrójnych ogniw - symbol sojuszu z radą Eser Ha-Makot. Sala milknie. W ciszy rozlega się dudnienie - Szarańcza znów uderza włóczniami o posadzkę, po sekundzie przyłącza się Ciemność z metalicznym chrzęstem mieczy. Nowy ton sprawia, że na chwilę odwracam wzrok od łańcucha - to Grad. Osiemdziesięciu żołnierzy Haggai uderza rękojeściami mieczy w stalowe napierśniki.
- Co sądzisz o tym, Yefecie? - zwracam się z uśmiechem do patriarchy - Szarańcza zrywa sojusz!
Wyjmuję łańcuch z nieruchomych dłoni i ciskam go pod nogi mężczyzny. Na Sali wybucha wrzawa. Straż rady chwyta za miecze, ale Pożoga jednym susem wskakuje na podwyższenie i staje między mną a nimi. Jestem w większym szoku niż oni. Ogar przyczaja się nisko na przednich łapach, obnażając ostre zęby. W jego oczach widać niemą groźbę "Jeszcze krok, a zginiesz". Patriarcha opuszcza ręce. Jego palce na przemian zaciskają się w pięści i rozluźniają. Coś z metalicznym dźwiękiem ląduje pod jego stopami.
- Ciemność zrywa sojusz - słyszę za sobą miękki głos Rieene
- Grad zrywa sojusz - srebrny łańcuch Haggai spada obok dwóch poprzednich
- Mucha zrywa sojusz - Abiram ciska swoim łańcuchem
- Krew. Żaba. Komar. Pomór. Epidemia.
Łańcuchy dźwięczą przy zetknięciu z posadzką. Patriarcha blednie i czerwienieje. I znowu blednie.
- Cień anioła śmierci zrywa sojusz - lodowaty głos sprawia, że włosy na karku stają mi dęba. Ostatni, dziesiąty łańcuch opada na pozostałe. - Gratuluję odwagi, Malkiarze - ręka Shamgara przez sekundę spoczywa na moim ramieniu. Gwar na Sali staje się ogłuszający. Rada wstaje i wychodzi tylnymi drzwiami, odprowadzana przez swoją straż. Wybucha szaleństwo.

- Do dna! Do dna! Do dna!! - krzyczę wraz z resztą żołnierzy, kiedy Gidion przechyla do ust kolejną, kolejną szklanicę. Mucha siedzący naprzeciw niego ma wyraźnie dosyć. Uderzam miarowo kuflem w stół. Czerwone stróżki spływają im po brodach na mundury. Zaśmiewam się do łez, kiedy Mucha osuwa się pod stół. Gidion po sekundzie robi to samo. Chyba za chwilę, za chwilę dołączę do nich. Ktoś chwyta mnie za ramię i stawia na nogi. Pozwalam wyprowadzić się z gwarnej Wielkiej Sali i powieść opustoszałymi korytarzami. Zdaję sobie sprawę że to Rieene mnie prowadzi i od razu przestaję się martwić. W końcu jesteśmy dobrymi, dobrymi przyjaciółmi od wielu, wielu lat! Nie podejrzewam nic, kiedy wprowadza mnie do komnaty łaziebnej swoich kwater. Zanurzenie głowy pod obrzydliwie lodowatą wodą sprawia, że błyskawicznie rewiduję swoje poglądy na przyjaźń z generałem Dziewiątej Plagi. Prychając próbuje pozbyć się cieczy z ust i nosa
- Rieene, Ty choler.... - moja głowa ponownie trafia pod wodę. Szarpię się wściekle, ale ze średnimi rezultatami. W końcu Rieene mnie puszcza i odsuwa się przezornie o kilka kroków.
- Generał nie powinien pić ze swoimi żołnierzami, Malkiarze - zwraca mi uwagę rozbawionym tonem - A już na pewno nie spoić się do takiego stanu.
Częstuję go bogatą wiązanką wymyślnych obelg, wśród których "skurwysyn" jest jedną z łagodniejszych. Uspokajam się trochę, po czym już dobrowolnie wkładam głowę do cebra.
- Lepiej? - pyta podając mi ręcznik, wciąż z tym samym kpiącym uśmiechem na ustach
- Trochę - stwierdzam zgodnie z prawdą - Cholera, gdzie jest mój mundur? - uświadamiam sobie, że straciłem czarną bluzę i mam na sobie tylko niedokładnie upchniętą w bryczesy spodnią koszulę. Szarfa, którą przewiązałem się w talii teraz smętnie zwisa mi na biodrach.
- Nie mam pojęcia, ale był najwyższy czas cię stamtąd zabrać.
- Od kiedy bawisz się w mojego ojca? - wykręcam włosy i energicznie osuszam je ręcznikiem
- Odkąd tego potrzebujesz.
Rzucam ręcznik na podłogę i mijając Rieene w drzwiach przechodzę do jego salonu. Dawno tu nie byłem, ze dwa lata - rozglądam się po pomieszczeniu, ale od mojej ostatniej wizyty niewiele się zmieniło. Okna zasłonięte są ciężkimi, brokatowymi kotarami, światło sączy się tylko z czterech parujących, kryształowych lamp, umieszczonych w czterech narożnikach. Siadam na szezlongu o rzeźbionych nogach wyobrażających lwie łapy.
- Więc, po co mnie tu przyprowadziłeś? - pytam
- Bo dzisiaj jest ważny dzień dla Plag. A ja go zamierzam uczcić. Z tobą.
- Ze mną? - unoszę brwi pytająco - A niby w jaki sposób?
- Mam zamiar się z tobą przespać - oznajmia bez ogródek, a ja wybucham śmiechem
- No to chyba najgłupszy z twoich pomysłów, Rieene.
- Tak uważasz? - uśmiecha się, podchodząc do kryształowego barku. Nalewa sobie porcję przejrzystego, bursztynowego płynu do szerokiej szklanki, jednak gdy wyciągam do niego dłoń kręci głową, na znak że mnie już wystarczy.
- Tak uważam - wzdycham wzruszając ramionami.
- Zobaczmy - upija łyk - Jesteś gorący. I pijany - unosi szklankę w toaście - A ja jestem napalony. Podaj mi choć jeden powód, dla którego miałbym zrezygnować...
Intuicja podpowiada mi, że to, że jestem pijany jest właśnie tym powodem, ale usta milczą.
- No właśnie - kwituje moje milczenie. - Tam jest sypialnia - Brodą wskazuje drzwi na ścianie przeciwległej do wejścia.
- Nie znałem cię od tej strony Rieene - ponownie wybucham śmiechem, ale wstaję i ruszam we wskazanym kierunku
- Od wielu stron mnie nie znasz, Malkiarze...

Nigdy dotąd nie byłem w jego sypialni. Komnata nie ma okien, mrok rozjaśniają tylko błękitne kryształy, rzucające na czarną jedwabna pościel szmaragdowe refleksy. Łóżko jest niskie, okrągłe i bardzo duże. Staję tyłem do niego i rozkładając szeroko ramiona pozwalam zadziałać grawitacji. Jedwab natychmiast przykleja się do wilgotnej skóry.
- Więc? - unoszę się na łokciach
Rieene zamyka za sobą drzwi i szybkim krokiem podchodzi do łóżka. W oczach ma taki błysk, że przez sekundę się go boję. Przyklęka obok mnie i pochylając się, sięga moich ust. Jego wargi są gorące, szorstkie i smakują drogim alkoholem. Całuje mnie niecierpliwie, gwałtownie, a jego ręce już błądzą w okolicach paska moich spodni. Nie pomagam mu, po prostu pozwalam się całować i rozbierać, ciekawi mnie co z tego wyjdzie. W końcu udaje mu się rozpiąć skomplikowaną klamrę. Odrywa się od moich ust, ściąga mi buty, spodnie i bieliznę. Leżę teraz na łóżku nagi. Jedyne co mam na sobie to cienki jak nitka złoty łańcuszek na szyi. Mało zasłania. Rieene przygniata mnie sobą do pościeli, kolanami rozpychając mi nogi. Szorstki materiał jego munduru drażni wrażliwą skórę wnętrz ud. Całuje mnie, a jego usta są tak gorące, że niemal parzą. Chcę objąć go za szyje, ale odtrąca moje ręce. Jego wargi zsuwają się z moich na szyję, obojczyk, ramię. Jego dłonie, wpychają się między nasze biodra i manipulują przy zapięciu jego spodni.
- Nie spiesz się tak - śmieję się, ale zasłania mi usta dłonią. Posłusznie zamilkłam, ale nie mogę przestać chichotać. W końcu czuję na skórze sztywne gorąco. Faktycznie jest napalony. Jego nastrój zaczyna mi się udzielać. Dawno z nikim nie spałem. Rieene wsuwa rękę pod moje plecy i gwałtownie odwraca mnie na brzuch. Wspinam się na kolana, wolę taka pozycję. Na podłodze koło łóżka stoi płytka złota czarka. Zanurza w niej rękę. Ujmuje swój członek i pokrywa go błyszczącym oleistym płynem, to miło z jego strony że dba o mój komfort. W końcu rozchyla mi dłońmi pośladki i napiera na mnie. Czuję jak wślizguje się do środka centymetr, po centymetrze. Wrażenie rozpierania jest niesamowicie przyjemne, nie panuję nad jękiem, który wydobywa się z mojego gardła. Rieene cofa się i wchodzi we mnie ponownie, przyzwyczajam się do jego obecności. Jedną ręką obejmuje mnie w pasie, drugą zaciska na moim podnieceniu, twarz wciska między moje łopatki. I rusza się. Szybko, gwałtownie. Po chwili łapię rytm i wychodzę biodrami naprzeciw pchnięć. Jego ręka ślizga się po moim członku, sprawiając że serce wali mi jak oszalałe, krew tętni w skroniach, a oddech przyspiesza gwałtownie. Dochodzę szybko, wciskając twarz w prześcieradło, żeby stłumić jęk. jemu nie zajmuje to dużo więcej czasu. Gwałtowniejsze pchnięcie, mocne drgnięcie bioder i opada na moje plecy, dysząc ciężko, wciskając mnie w jedwabną pościel. Po ramionach spływa mi pot, włosy na karku mam zupełnie mokre, próbuję wyrównać oddech, na razie nieskutecznie.
- Cholera... - Rieene stacza się ze mnie i ląduje na plecach, rozkładając szeroko ręce - To było... zajebiste...
- Dziękuję - śmieję się. Całkowicie podzielam jego zdanie.
- Powiedz mi, jakim cudem dałeś się zerżnąć dopiero teraz, co?
- Nigdy nie proponowałeś - wzruszam ramionami i obaj wybuchamy śmiechem
- A tak serio, myślałem, że się nie zgodzisz... przewraca się na bok i opiera głowę na łokciu, przyglądając mi się spod przymrużonych powiek.
- Podaj mi choć jeden powód, dla którego miałbym się nie zgodzić - pokazuję mu język i znowu wybuchamy śmiechem.
- Głupek! - całuje mnie w policzek i siada na łóżku. - Więc, panie generale - parodiuje salut - Dziękuję za stosunkowo udany wieczór
- Nie, to ja dziękuje, panie generale... - Sięgam po spodnie i naciągam je na wciąż wilgotną od potu skórę. Byle jak wzuwam buty i ruszam w stronę drzwi. - Mam dzisiaj ciężki dzień, dobranoc Rieene.
- Dobranoc panie generale...
Śmiejąc się ruszam pustym korytarzem w stronę przejścia do Ósmego przedpiekla.















Komentarze
Aquarius dnia padziernika 10 2011 19:48:53
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Malina (Brak e-maila) 22:21 11-03-2008
BOSKIE!!!
Malina (Brak e-maila) 22:22 11-03-2008
;]
Czerwona (Brak e-maila) 16:23 13-03-2008
Naprawdę boskie, bardzo dobrze napisane, a fabuła też niezła.
Brakuję mi tylko w Twoim świecie kogoś typowo heteroseksualnego, bo na razie wszyscy chcą przerżnąć głównego bohatera, co nawet w fantasy jest nierealnesmiley)

Masz plus za nawiązanie do Biblii, które daję nadzieję, na ciekawą akcje. I za postaci, które można polubić za ich charakter, ale też za to, że sąsmiley)

Czekam na kolejne część. Pozdrawiam
Panna C.
Malina (Brak e-maila) 23:39 14-06-2008
Czy ja moge wiedziec kiedy wreszcie pojawia sie nowe czesci??? cierpie tu czekajac... ;[
dada (Brak e-maila) 11:37 01-08-2008
FANTASTYCZNE!!!
Gratuluję twórczego podejścia do mojego ukochanego tematu i znakomitego warsztatu! Już się cieszę na ciąg dalszy... smiley
kropka (Brak e-maila) 16:32 05-08-2008
Opowiadanie bardzo wciągające, ciekawa jestem co też wymyśli Malkiar smiley Mam nadzieję, że kolejna część niebawem się pojawi. Życzę weny!
Haru-chan (Brak e-maila) 18:57 01-09-2008
Ładny styl pisania, humor który do mnie trafia, opo z fabułą, piekne nawiązania. Tylko co dalej? Gdzie następne części? Będę śledził ukazywanie się ich tutaj. Masz może jeszcze jakieś swoje opowiadania? Wrzucaj je, nie daj się prosić!
Tanhtalb (Brak e-maila) 23:35 24-12-2008
Jak zawsze świetny styl i potoczysta narracja. Wreszcie doczekałam się kolejnej częścismiley
Mika (Brak e-maila) 15:59 17-03-2009
Hop hop ja chce więcej .
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum