The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 24 2024 09:02:28   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Waiting for new life prolog
Nienawidził ich .... Szczerze, mocno i do tego stopnia, że zaczynało go mdlić każdego ranka, gdy wychodził na ulice Berlina . Jedyne skojarzenia, jakie przychodziły mu do głowy to pustka, żal i ciągły niepokój . Jedyne uczucia, jakie żywił do tego miejsca .
- I znów to samo . - podsumował znużony Elric idąc wzdłuż rzędu kamienic .

Wszedł do niewielkiego mieszkania, trzymając w dłoni niewielką siatkę z zakupami i rozejrzał się powoli .
- Alphonse ! Jesteś ?! - krzyknął Blondwłosy chłopak, wypatrując przyjaciela . - Ach, to tak. - westchnął czytając kartkę, którą znalazł na stole . - Znowu został na noc w fabryce . - Ed rozejrzał się po pokoju i zawlókł się w stronę swojego pokoju . Ciężko legł na łóżko i zaczął wpatrywać się w sufit . Ta sama pustka, która ogarniała go każdego dnia, gdy przypominał sobie, gdzie się znajduje . Zaczął przypominać sobie przypadkowe zdarzenia, miejsca i twarze o których marzył - wtedy często myślał, czemu jego życie musi być tak ciężkie , pełne niedokończonych odpowiedzi, intryg i rozczarowań . Uświadomił sobie, jak bardzo był głupi myśląc w taki sposób . Teraz tęsknił za tymi chwilami, gdy wraz ze swoim okaleczonym bratem tułał się bez końca w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące ich pytania i wypełnianiem rozkazów tego sarkastycznego, czarnowłosego egocentryka, jakim było jego przełożony . - Zabawne, nigdy wcześniej bym nie pomyślał, że tęskniłbym za TYM WSZYSTKIM . - poczuł, jak po jego policzku stacza się łza i nie wiedzieć kiedy zmorzyło go zmęczenie i zapadł w sen ...
W oddali słyszał czyjś kojący, niski i delikatny głos .... Spróbował otworzyć oczy - zamrugał kilka razy, ale wciąż widział jak przez mgłę . Po paru sekundach zaczął wyłapywać słowa ...
- Eliric !! Edward, słyszysz mnie ?! - dziwne . Głos wydawał się Edowi dziwnie znajomy .
- Nii - san !!!!! - poczuł, że ktoś zaczyna potrząsać go za ramiona . Zaraz, chwileczkę ... "nii-san "??? Wzrok Eda zaczynał powoli dochodzić do siebie - kształty zaczynały się klarować .
- A...Al. ?? Mus..tang . - wymamrotał Ed, czując, jakby nie mógł się ocknąć po oberwaniu w głowę czymś twardym .
- Nii-san ! Ty żyjesz !!! - chłopak wciąż tarmosił leżącego na ziemi blondyna, który wciąż nie mógł skojarzyć, co się wokół niego dzieje .
- Boże kochany - naprawdę mu się udało !!!! - Ed odwrócił głowę w stronę, z której dobiegł go kobiecy głos .
- Riza ? Al., Mustang ... co... co się... - wymamrotał nieprzytomnie, zaciskając powieki.
Sen ... miewał je niemalże każdej nocy . Z jednej strony uwielbiał oglądać te znajome twarze, ale jednocześnie im bardziej się ucieszył, tym trudniej było pogodzić się z faktem, że sen dobiegł końca ....
- Ed ?! - Riza potrząsnęła go delikatnie i przyłożyła mu rękę do czoła . - myślę, że nic mu się nie stało .
- Znów ten sam sen . - szepnął Ed i leniwie ogarnął wzrokiem ludzi obecnych wokół niego . Zauważył też, że było tam znacznie więcej osób w mundurach . Skojarzyło mu się to z jakąś akcją . Nie miał pojęcia, co się dzieje, ale czuł, że ktoś sprawdza mu puls. Zauważył także, że ma na sobie ubrania, w których zasnął .... z jedną różnicą - były kompletnie potargane i ledwo zakrywały niektóre części jego ciała . Chciał się poruszyć, ale udało mu się tylko wykonać jakiś spazmatyczny ruch, jakby dostał jakiegoś ataku .
- Musimy natychmiast odtransportować go do szpitala ! - krzyknął Mustang do zgromadzonych wokół żołnierzy i wziął nieprzytomnego chłopaka na ręce .
- Panie podgenerale teraz my się nim zajmiemy. - odrzekł mu jeden ze zgromadzonych i wziął od Mustanga nieprzytomnego chłopaka .
Mustang skierował się powoli w stronę drugiego z braci z lodowatym wyrazem twarzy ....
- Wiesz, że to co zrobiłeś to jawne naruszenie tabu i jest surowo karane ? - zwrócił się do chłopaka, który siedział na ziemi i patrzył, jak wojskowi wynoszą jego brata z podziemia, w którym obecnie się znajdowali .
- Tak ... - odparł roztrzęsionym głosem chłopak i spojrzał na mężczyznę rozszerzonymi z szoku oczami .
- Dobra robota . - odparł Mustang i szczerze uśmiechnął się do chłopaka. Po policzkach Al'a suto popłynęły łzy .


Ten sen wydawał się Edwardowi nadzwyczaj dziwny . Zwykle widywał w swej podświadomości łąki i pola otaczające skromną wioskę, z której pochodził ,nieraz Ishvar, Central City, czy czasem nawet Sztab Wojska, w którym przyszło mu niegdyś pracować pod dowództwem sarkastycznego Colonela, ale takiego obrotu spraw jeszcze nigdy . Nie miał pojęcia co to mogło oznaczać, ale postanowił, że musi wstać . Otworzył oczy i zobaczył biel sufitu. Taką jak co dzień .
- Więc to jednak był sen ? - pomyślał i skrzywił się lekko. Postanowił się podnieść, ale ku jego zdziwieniu nie mógł tego zrobić - podniósł się tylko do pozycji półsiedzącej i opadł z powrotem na poduszkę . Ale coś się jednak nie zgadzało - czuł ukłucie w lewej ręce . Spojrzał w tę stronę i ku jego zaskoczeniu stwierdził, że ma podłączoną kroplówkę i leży w śnieżnobiałej koszulki, w jakimś szpitalnym łóżku .
- Co do ... - zaczął, ale słowa uwięzły mu w gardle, gdy odwrócił głowę i ujrzał siedzących pod oknem Al'a, Mustanga, Rizę i Winry .
- A więc jednak się ocknąłeś . Oszczędziłeś nam kłopotu z zamawianiem nekrologu . - uśmiechnął się pod nosem Mustang . - jedna rzecz najbardziej zdziwiła Eda . Nie był to sarkastyczny uśmieszek, jaki zapamiętał na twarzy swojego ówczesnego przełożonego, tylko ciepły, delikatny uśmiech i coś, jakby na kształt szczerej radości .
- Ed , więc jednak żyjesz . Tak się cieszę ... - Al rzucił się na szyję bratu, który wciąż był zbyt zszokowany, by zrobić cokolwiek . Winry poszła w jego ślady .
- Może mi ktoś w końcu powiedzieć, co tu się dzieje ? - Ed zwrócił się do pozostałej dwójki stojącej nieco dalej od jego łóżka .
- Ed ty ... - zaczęła Riza, lecz Roy przerwał jej gestem dłoni i sam kontynuował .
- Fullmetal, jak już zapewne zauważyłeś, znów jesteś wśród nas . - uśmiechnął się ciepło brunet - wygląda na to, że Alowi udało się sprowadzić cię z powrotem . - w tym miejscu Roy zbliżył się wolno do Eda i podał mu lewą dłoń - Witaj . - uśmiechnął się ciepło i tym razem Ed także wyciągnął dłoń do Roya, ten natomiast schylił się i także go przytulił a Riza poszła w jego ślady . - Witaj z powrotem.
- A ... dzięki . - W tym momencie po policzkach Eda spłynęły łzy i pomyślał, że jeżeli to jednak jest tylko sen to woli raczej umrzeć, niż się teraz obudzić i przerwać to piękne marzenie .....


Po kilku badaniach lekarze stwierdzili, że chłopak nie odniósł jakiś poważnych obrażeń i jest jedynie wycieńczony i ma lekką anemię (co zdziwiło resztę Bohaterów - na stwierdzenie, że powinien jeść więcej nabiału zareagował nad wyraz spokojnie i nawet nie rzucał się, gdy lekarz zarządził, że musi sporządzić bilans i do tego potrzebuje miary jego wzrostu . - czyżby lekarze coś przeoczyli ???) i to kwestia tylko kilku dni , jak będą mogli go zwolnić ze szpitala . Ed wyglądał na bardzo szczęśliwego - i cóż się dziwić ? Po swojej tułaczce w końcu trafił do miejsca, które wcześniej utracił i nosił w sobie tylko jako wspomnienie .
- Planujesz wrócić do wojska ? - spytał Roy odwracając swój wzrok od okna i kierując go w stronę blondyna .
- Chyba sam dobrze znasz odpowiedź. - odpowiedział mu Edward spuszczając wzrok i uśmiechając się lekko . Roy na tą odpowiedź odwzajemnił uśmiech i odwrócił się z powrotem do okna .
Po upływie dwóch dni w końcu zdecydowano zwolnić Elrica spod obserwacji szpitalnej, tak więc pozostała kwestia załatwienia mu kilku ubrań i protez, bo stare kompletnie nie nadawały się do użytku - roztrzaskały się podczas przejścia przez Bramę . I tu powstał mały problem .
- Ed, wydaje mi się że urosłeś . Musisz mi podać swoje wymiary zanim będę mogła zrobić dla ciebie nową protezę . - Winry rzuciła w stronę Eda, podnosząc wzrok znad swojej przenośnej skrzynki z narzędziami, której wyjęła centymetr .
- To ci nie będzie potrzebne . - odpowiedział jej Ed, wskazując kciukiem lewej dłoni na centymetr, który dziewczyna trzymała w ręku . - Możesz zapytać tego lekarza, który mnie doglądał . Będziesz miała dokładniejsze pomiary . - wyjaśnił i odwrócił się w stronę drzwi, gdy zauważył przechodzącą korytarzem pielęgniarkę . - Przepraszam! Siostro Nakano, mogłaby pani poprosić na chwilę doktora ?
- Oczywiście, proszę pana. Tylko chwilkę, bo muszę jeszcze zanieść te karty do rejestracji na dół . - odpowiedziała mu kobieta uśmiechając się ciepło .
- Bardzo dziękuję . - odpowiedział jej blondyn i wrócił wzrokiem do Winry, która w tej chwili szukała czegoś w swojej skrzynce . - Ile może Ci zająć zrobienie tej protezy ??
- Myślę, że w jakieś 2-3 dni powinnam się wyrobić .
- A tak w ogóle to masz gdzie się zatrzymać ?
- O to się nie martw - zatrzymałam się na kilka dni u pani Hughes. Lepiej pomartwiłbyś się o siebie . - odpowiedziała Winry i rzuciła Edowi zatroskane spojrzenie .
- Z tym nie powinno być żadnego problemu . - Ed i Winry odwrócili głowy w stronę drzwi słysząc, że ktoś wchodzi do pomieszczenia . - O to się nie martwcie . pan Mustang załatwił Ci na jakiś czas pokój w koszarach .
- Maria-san ! Kupę czasu . - blondyn przywitał kobietę i odwrócił się w stronę drugiego przybysza . - O, witam Broche - dodał, gdy zauważył drugiego przybysza .
- Edward, generał przysłał nas z rozkazami . Prosto ze szpitala mamy cię odeskortować do sztabu .
- Heh, coś mi mówi, że możecie mieć z tym mały problem . - spojrzał wymownie na miejsce, gdzie miał wejście do podłączenie automaila, który zastępował mu ramię . - Z nogą mam to samo . - dodał po chwili i spojrzał z powrotem na Marię . - chyba będę musiał przez jakieś 2-3 dni polegać na innych . - zrobił skwaszoną minę i usiadł .
- Właśnie dlatego generał Mustang powierzył nam to zadanie - samemu nie mógł teraz wyjść ze sztabu .
Taaaa ... Coś nie chce mi się wierzyć, aby miał jakikolwiek zamiar przyjść tu osobiście . - pomyślał Edward i rzucił pytające spojrzenie wojskowej .
- Właśnie, mógłbyś przyprowadzić tutaj lekarza ? Musimy spytać go, czy możemy pożyczyć jakiś wózek . - zwróciła się do swojego towarzysza .
- Chyba nie będzie takowej potrzeby, aby iść szukać . - powiedział mężczyzna w białym kitlu, który właśnie wszedł do pokoju . - Witam, nazywam się Renard i sprawuję piecze nad zdrowiem Edwarda Elrica . - przedstawił się mężczyzna, kierując swój wzrok w stronę wojskowych . - siostra Nakano przekazała mi, że ktoś mnie wzywał ?
- Ach, tak, dziękujemy za przyjście . - skłoniła się Winry podchodząc w stronę lekarza. - mam do pana małą prośbę . Jestem mechanikiem i potrzebuję wymiarów ... eee ... tzn. wzrostu i tym podobnych, aby zrobić protezy dla Edwarda. Mogłabym prosić pana i spisanie ich z karty ?
- Nie ma problemu . - odpowiedział jej mężczyzna z wyraźnie zdziwioną miną .
- Przepraszam pana . - rzekła Maria podchodząc do mężczyzny i stając naprzeciw niego. - Maria Ross . - przedstawiła się salutując . - przyszliśmy z rozkazu podgenerała Mustanga .
- Ach, rozumiem . Eskorta ? - lekarz spojrzał na drugiego umundurowanego wciąż stojącego przy wejściu .
- Coś w tym stylu . Mamy do pana małą prośbę . Byłaby możliwość wypożyczenia ze szpitala wózka inwalidzkiego ? Nie mamy zbytnio możliwości dostania czegoś takiego . - skończyła z lekkim zakłopotaniem i ukradkiem spojrzała na Edwarda, przysłuchującego się rozmowie . Wyglądała, jakby obawiała się jego reakcji . Wciąż nie mogła się oswoić z tym, że jest do tego przyzwyczajony .
- Ależ nie ma problemu . Tylko na kogo mamy to uwzględnić w rejestrze ?
- Proszę wpisać go na podgenerała Mustanga . W razie czego to on będzie miał problem . - odpowiedział mu Ed z wrednym uśmiechem na ustach . Dopiero teraz do niego dotarło, że mówią właśnie o tym, jakże wrednym i sarkastycznym czarnowłosym alchemiku, który wciąż jednak pozostawał jego sojusznikiem i przełożonym .
- Poproszę siostrę, aby się tym zajęła . Proszę chwilę poczekać . - Renard wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi .
- Wygląda na to, że PODGENERAŁ Mustang bardzo się przejął . - przerwał milczenie Ed mocno akcentując rangę wojskowego .
- Nie przesadzaj . - skwitowała Winry uderzając Eda w tył głowy, aby się zamknął .
- Ej, byłabyś trochę bardziej delikatna, biorąc pod uwagę, że nawet nie mam zbytnio jak się przed tobą obronić . - skrzywił się Ed, pocierając tył swojej czaszki.
Po chwili do sali wszedł lekarz z siostrą, prowadzącą pusty wózek inwalidzki . Wręczyli Winry kartę, o którą prosił, pożegnali się i wyszli .
- Skoro tak, to ja się już zbieram . - powiedziała Winry, zakładając kapelusz i biorąc ze stolika przy łóżku Eda swoją skrzynkę . - Pani Hughes i Elysia będą się martwić . - to mówiąc wyszła, zostawiając Edwarda z dwójką wojskowych .
- Eh, no cóż, skoro tak się sprawy mają to chyba muszę się jakoś zebrać do kupy . - uśmiechnął się krzywo i zestawił nogę z łóżka .
Broche podprowadził wózek bliżej łóżka a Ross pomogła Edowi zwlec się z niego i wsiąść na wózek , po czym skierowali się ku wyjściu ze szpitala .


- Ed, widzę że masz się lepiej . - powitał go Mustang, jak zwykle zza swojego biurka .
- Zależy pod jakim kątem na to spojrzeć - blondyn uśmiechnął się pobłażliwie .
- Wracając do sprawy w której cię wezwałem . - zaczął starszy z obecnych ignorując uwagę blondyna . - Jesteś pewien, że chcesz wrócić do armii ?
- Jestem w 100% . - Edward uniósł głowę i uśmiechnął się dumnie do Mustanga .
- W takim razie ... - mężczyzna wstał zza biurka i zaczął zbliżać się do chłopaka na wózku i włożył lewą rękę do kieszeni, po czym podał ją Edwardowi . - Witam z powrotem, Stalowy . - Podgenerał uśmiechnął się ciepło i uścisnął chłopakowi dłoń .
- A.... - blondyn nie miał pojęcia co powiedzieć . Pierwszy raz w życiu zdawało mu się, że Roy szczerze cieszy się, że go widzi . Spojrzał na swoją dłoń . Znajdował się w niej srebrny zegarek Państwowego Alchemika . Ed uśmiechnął się na ten widok . - Dziękuję ...


Przez kilka następnych dni Ed szczerze cieszył się, że mieszka w koszarach - zawsze znalazł się ktoś, aby mu pomóc gdy potrzebował zrobić cokolwiek . Chociaż jak na osobę bez dwóch kończyn radził sobie świetnie i tak wzbudzał spore poruszenie za każdym razem, gdy mijał na korytarzu jakiś nowych . Początkowo kompletnie to ignorował, ale z czasem robiło się to trochę uciążliwe . Zwłaszcza, gdy schodził na posiłki do głównej stołówki - czuł się raczej mało komfortowo ...
- Szlag by to wszystko trafił !! - rzucał się Ed, gdy usiedli przy stole z całą ekipą Mustanga - jak długo ona jeszcze ma zamiar składać te cholerne automaile ?! - skończył zdanie waląc głową w stół .
- Aż tak ci przeszkadzają ci nowi ? - zainteresował się Havoc. - Faktycznie, odkąd zniknąłeś, w armii pojawiło się sporo nowych twarzy .
- Może to zabrzmi dziwnie, ale chcę po prostu wrócić do pracy i znów normalnie funkcjonować . - uśmiechną się odwracając wciąż leżąca na stole głowę do zgromadzonych .
- O, patrzcie kto idzie ! - Havoc poderwał się i zaczął krzyczeć na całą salę - Evaa!!! - na zawołanie zareagowała pewna długowłosa blondynka, stojąca przy bufecie . Odwróciła się i podeszła do stolika, przy którym siedziała nasza sympatyczna grupka wojskowych .
- Witam wszystkich . - uśmiechnęła się ciepło i skinęła głową w stronę jedzących . - Wybaczcie, ale nie mam czasu- znowu spóźniam się z raportem i jak zaraz tego nie odniosę to Mustang mnie dorwie - uśmiechnęła się nerwowo a wszyscy wymownie spojrzeli na pokaźny plik papierów, który dziewczyna trzymała w dłoni . No tak - znowu .
Ed dokładnie zmierzył ją wzrokiem - była niewysoka, dość szczupła, ale miała bardzo kobiecą sylwetkę, lekko opaloną skórę i duże, zielone oczy okolone długimi rzęsami . I jeszcze jedna rzecz, która BARDZO rzucała się w oczy - nie nosiła munduru, więc skutecznie wyróżniała się z tłumu wojskowych . Nosiła czarne, obcisłe spodnie, białą dopasowaną koszulkę , sznurowane buty (prawdopodobnie glany na dość wysokiej podeszwie)
i czerwoną, długą bluzę, która wyglądem skojarzyła się Elricowi z jego starym płaszczem.

- Kto to taki ? - spytał, odrywając wzrok od oddalającej się w morderczym pędzie dziewczyny .
- Aaaa.... To jedna z nowych Państwowych Alchemików. Pracuje tu już od około roku . - skomentował Breda, również odprowadzając dziewczynę wzrokiem.
- Jak się spieszy z raportem, to może wydawać się odrobinę narwana, ale wcale jej się nie dziwię, jeżeli w grę wchodzi spóźnienie się z raportem dla Mustanga . - skwitował Havoc, wracając do swojej jakże zajmującej pieczeni wołowej .
- Mogłaby pracować nieco systematyczniej . - odparła Riza pijąc swoją kawę i odrywając się na chwilę od pisania swojego raportu .
- Uwierz, Riza nie każdy jest tak ułożony jak ty i potrafi oddać raport w nienagannym terminie . - Breda zrobił zrezygnowaną minę i schował się za gazetą .
- Edwardo-san !!! - przez salę w kierunku ich stolika zbliżała się postać Broche'a machając im jedną ręką a w drugiej trzymając pokaźnych rozmiarów teczkę . - Edward, jakiś telefon do ciebie . To chyba coś ważnego . - wyrzucił z siebie jednym tchem mężczyzna i zaczął wpatrywać się w Eda najwyraźniej czekając na jakąś reakcję .
- Eee.... Broche ? - chłopak z zakłopotaniem wpatrywał się w stojącego przed nim wojskowego .
- Aaa.... przepraszam najmocniej . - zarumienił się ze wstydu wojskowy, gdy uświadomił sobie, że przecież blondyn nie jest zbytnio w stanie samodzielnie poruszać się na wózku w takim tłoku, jaki obecnie zastali w stołówce sztabu . Tak więc po chwili zastanowienie zaczął prowadzić wózek w stronę wyjścia .
- Biedny Ed, współczuję mu. Pewnie ciężko mu teraz bez tych protez. - zaczęła Riza, widząc, że chłopak oddalił się na tyle, aby nie był w stanie jej usłyszeć .
- Nie ty jedna . To musi być istna katorga mieć tylko jedną rękę i nogę . Na dodatek nie może sobie w tej chwili pomóc alchemią. - zamyślił się Fuery, wpatrując się w drzwi .
- Proponuję się zbierać - kończy nam się przerwa obiadowa . - zauważyła Riza spoglądając na zegar na ścianie .
- Racja, lepiej się nie spóźnić, bo nici z premii. - stwierdził Havoc, po czym wszyscy po kolei pozabierali tace, aby odnieść je do okienka i skierowali się do wyjścia .
*************

Powoli przemierzali długi korytarz, pomalowany na kolor pistacji . Edward milczał i wciąż wpatrywał się w ściany . Pomyśleć, że kiedyś tak nienawidził tego koloru a teraz szczerze cieszył się, że może znów go oglądać . Ciekawe, kiedy przejdzie mu ta miłość do wszystkich tych rzeczy i dopadnie go szara codzienność . Miał nadzieję, że nic takiego się jednak nie zdarzy, ale wiedział, że prędzej czy później znowu zacznie pałać do tego szczerą nienawiścią. Zignorował to, gdy znalazł się przy telefonie w gabinecie Generała Brygady Mustanga .
- Edward Elric , słucham . - zaczął monotonnie, gdy podniósł słuchawkę .
- Hej, Ed . Chyba będę miała mały problem ze złożeniem dla ciebie automaila, bo nie mogę dostać kilku części i musiałam je zamówić .
- C...co?! - chłopak wydarł się w słuchawkę i aż podskoczył . - Ile ci to zajmie ? - chłopakowi głos się załamał. Perspektywa spędzenia bliżej nieokreślonego czasu na wózku inwalidzkim wcale nie wprawiała go w optymistyczny nastrój .
- Nie jestem pewna, ale za jakiś tydzień powinny być już gotowe . Postaram się znaleźć dla ciebie jakieś zastępcze protezy, ale daj mi na to jakieś 2-3 dni, ok ? - głos dziewczyny brzmiał dość radośnie, czego nie można było powiedzieć o Edwardzie, który obecnie krzywił się do telefonu i rzucił słuchawką, przerywając Winry wpół słowa .
- Agrrr... - Ed przybrał wyraz twarzy, jakby chciał rozszarpać telefon na strzępy . Nagle usłyszał obok siebie śmiech Mustanga .
- Co się tak rozśmieszyło ? - spytał Ed złowieszczym tonem i spojrzał na podgenerała wzrokiem żądnym krwi .
- Wyglądasz, jakbyś chciał pożreć ten telefon . - odparł Mustang, opierając brodę na dłoniach i zanosząc się śmiechem.
- Ciekawe, jak ty byś zareagował, gdybyś się dowiedział, że musisz jeszcze przez kilka dni uchodzić za ostatniego kalekę . - skrzywił się i jeszcze raz spojrzał na bruneta .
- Nie przesadzaj .
- Nie przesadzam . - odparł spokojnie , zwieszając głowę .
- ... - do Mustanga chyba w końcu, że chłopak mówi poważnie, więc stwierdził że w tym momencie jego odpowiedź mogłaby nie być zbytnio na miejscu, więc wstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza .
Ed wyjechał powoli z biura Mustanga i skierował się w tylko jemu znanym kierunku koszar.
Nie miał nic innego do roboty, więc poprosił Marię, aby pomogła mu się dostać do jego pokoju. Zrezygnowany wziął z biurka książkę i zaczął ją czytać, lecz nie mógł zbytnio skupić się na lekturze . Wciąż zastanawiał się nad tym, czy dobrze zrobił wracając do armii . Ale cóż innego mógłby teraz robić ? Uśmiechnął się krzywo na tą myśl i dostrzegł, że za oknem jest zupełnie ciemno .
- No tak , może lepiej się już położę . - podjechał do łóżka i legł na nie, tak jak siedział. Nie chciało mu się nawet myśleć o przebraniu się . Myślał ciągle nad tym, jak długo jeszcze będzie musiał poruszać się na tym cholernym wózku .... Ukradkiem spojrzał na przedmiot, który spokojnie stał tuż obok mebla, na którym leżał - no tak ... i tak wolę to niż Berlin . - uśmiechnął się lekko i zapadł w sen .
*******************************************

Dzień nie zapowiadał się jakoś specjalnie - Edward odkąd się obudził, wiedział że ten dzień będzie mu się niemiłosiernie ciągnąć, bo cóż niby miał robić w sztabie z tak niesprawnym ciałem ? Mustang dał mu coś w rodzaju przymusowego urlopu lekarskiego do czasu aż protezy będą gotowe i będzie mógł się wreszcie sprawnie poruszać . To było dość zabawne - pierwszy raz w życiu nie był zadowolony z urlopu, ale z drugiej strony czemu się dziwić ? Chłopak obojętnie pokonywał korytarz sztabu, zastanawiając się, co ma ze sobą zrobić, gdy nagle zauważył grupkę wojskowych, biegnących w popłochu w jego stronę .
-Co do jasnej?! ... - zaczął, lecz nie udało mu się skończyć, gdyż wpadła na niego owa grupa ludzi w mundurach i potrąciła go tak niefortunnie, że odrzuciła jego wózek w stronę schodów, które właśnie mijał . Odwrócił głowę i zauważył, że siła odrzutu zrzuciła go z wózka i zaczyna powoli spadać w kierunku niższego piętra przelatując ponad schodami i nabierając coraz większej prędkości ....
- Cholera . - pomyślał i zamknął oczy, spodziewając się dość twardego lądowania po upadku z dość wysokich schodów . Spore było jego zdziwienie, gdy zamiast tego poczuł coś innego - coś, jakby się odbił i zmienił kierunek spadania ... Otworzył oczy i zobaczył, że trzyma go w rękach jakaś blondynka . Najwyraźniej złapała go w locie . Dziewczyna dość miękko wylądowała, uginając kolana .
- Zaraz ... czy ty nie jesteś tym facetem, który siedział wczoraj z Rizą, Jeanem i resztą
w stołówce ??? - zaczęła dziewczyna, przyglądając się uważnie twarzy Eda . Chłopak był w szoku i zajęło mu chwilę, nim skojarzył, że już gdzieś widział tą dziewczynę . Był kompletnie skołowany i zastanawiał się, jakim cudem ona dała radę złapać go w locie i nadal trzyma go na rękach nie okazując żadnego wysiłku z utrzymywania jego ciężaru ...
- Z ... zaraz . Ty jesteś Eva, prawda ? - wydusił w końcu z siebie Ed, wpatrując się w twarz dziewczyny, którą teraz rozjaśniał promienny uśmiech, który widział zza jej długich, blond włosów .
- Zgadza się . - odpowiedziała mu, kierując swój wzrok w stronę jego twarzy . - Nic ci nie jest ? - spytała z zatroskaną miną a chłopak odpowiedział jej karminowo-czerwonym rumieńcem na twarzy .
- N... Nnie A tak właściwie, to co się stało tym wszystkim ludziom ? - spytał, aby zmienić temat, bo czuł się głupio w zaistniałej sytuacji .
- O Boże ! Racja, musi natychmiast uciekać !!!! - wrzasnęła i zeskoczyła z powrotem na piętro, z którego się wcześniej odbiła, aby złapać Eda i zaczęła pędzić w stronę wyjścia z gmachu .
- Możesz mi powiedzieć, co tu właściwie się dzieje !??? - wrzasnął chłopak, próbują przekrzyczeć tłum rozwrzeszczanych ludzi, kierujących się w stronę głównego wyjścia z koszar .
- Oczywiście . Przepraszam, że niczego wcześniej ci nie wyjaśniłam . - spojrzała na Elrica i zarobiła zakłopotaną minę . - W podziemiach koszar znaleziono jakiś obiekt, który prawdopodobnie może być bombą, więc nakazano natychmiastową ewakuację całego budynku . - skończyła wypadając na dziedziniec przed gmachem, gdzie prawdopodobnie byli zgromadzeni wszyscy żołnierze, dowódcy i alchemicy z Central City .
- Mustang-san ! - krzyknęła Eva i zaczęła zmierzać w miejsce, gdzie zauważyła czarnowłosego alchemika .
- Cze ... czekaj chwilę ! - próbował ją zatrzymać, ale za późno, gdyż od Podgenerała dzieliło ich już zaledwie parę metrów .
- Eva ?!!! - Mustang spojrzał na dziewczynę wyraźnie zdziwiony, ale szybko jego wyraz twarzy zmienił się na rozbawiony, gdy zidentyfikował, kogo dziewczyna niesie na rękach . Edward zrobił obrażona minę .
- Hagane ?! - blady mężczyzna wybuchnął śmiechem .
- Skończyłeś już, Mustang ?! - blondyn był wyraźnie zdenerwowany .
- Podgenerale !!! - wydarła się Eva, aby uspokoić pokładającego się ze śmiechu mężczyznę .
- A ... tak, tak - przepraszam . - Roy otarł łzy i spojrzał na dziewczynę, starając się wyglądać całkiem poważnie . - O co chodzi, Rose ? - na to słowo Edward zareagował lekkim zainteresowaniem " chyba jej nazwisko" pomyślał i wrócił myślami do miejsca, w którym się obecnie znajdował .
- O co właściwie chodzi z tą "bombą" ??? - zapytała wyraźnie skołowana i podniosła wzrok w stronę twarzy przełożonego .
- Nasi spece właśnie to sprawdzają, ale nadal nie mamy pewności, czy faktycznie jest się czego obawiać . - skończył z poważną miną, choć od razu było po nim widać, że walczy sam ze sobą, aby się nie roześmiać na widok który miał przed sobą - ten dumny chłopak, który zawsze wszystko musiał robić na własną rękę został wyniesiony z budynku przez kogoś, na dodatek młodą kobietę . Chociaż z drugiej strony zastanawiało go także, jakim cudem dziewczyna dała radę unieść Elrica i trzyma go na rękach od jakiegoś czasu i nie widać po niej śladu zmęczenia i zachowuje się, jakby trzymała na rękach małego kota, który nie jest dla niej żadnym ciężarem .
- Rozumiem . - odparła i jakby zamyśliła się nad czymś .
- Widzę, że zdążyłaś już poznać jednego z naszych najlepszych państwowych alchemików . - uśmiechnął się brunet .
- ???? - Eva wyraźnie nie wiedziała o co chodzi Mustangowi .
- Chłopak, którego trzymasz na rękach to Edward Elric - jeden za najlepszych alchemików w stolicy . - skończył wskazując palcem na twarz Eda i dźgając go nim w lewy policzek .
- Mustang, nie pozwalaj sobie ! - odciął mu się blondyn i odciągnął jego dłoń w białej rękawiczce od swojej twarzy .
- E.... Edward Elric ? - dziewczyna momentalnie się zarumieniła i utkwiła wzrok w twarzy chłopaka . - Bardzo przepraszam, że cię tak potraktowałam . - Eva była wyraźnie zażenowana .
- Nie masz za co przepraszać . Właściwie to bardzo ci dziękuję . - Edward uśmiechnął się, aby nie wpędzać dziewczyny w zakłopotanie .
- A co właściwie się stało ? - zainteresował się Mustang przypominając pozostałej dwójce o swojej obecności .
- Nic takiego. Po prostu jakaś grupa strąciła mój wózek ze schodów, gdy uciekała z gmachu . Złapała mnie, zanim zdążyłem roztrzaskać się na niższym piętrze i wyniosła z budynku . - Eva trochę speszyła się na to stwierdzenie .
- Dobra robota . - Roy zwrócił się do dziewczyny, która ukryła twarz za swoimi długimi włosami . Poklepał ją po ramieniu, gdyż, nie była w stanie podać mu dłoni z wiadomych powodów i wziął od niej Eda .
- H... hej ! Mustang, co ty wyprawiasz ?! - zaczął się rzucać blondyn, gdy dotarło do niego, co właśnie robi jego przełożony .
- Chyba nie pozwolisz dziewczynie się przedźwigać, hm ? - odpowiedział mu chłodnym tonem i spojrzał mu w oczy .
- A.... - Ed zaniemówił . Wprawdzie Roy miał rację, ale zaistniała sytuacja zbyt komfortowa mu się nie wydawała .
- Jeszcze raz wielkie dzięki, że go wyniosłaś .
- A ... ale co w takim razie teraz zrobimy? Z pośpiechu zostawiłam wózek w środku .
- O to już się nie martw . Ja się nim zajmę . - Odprawił dziewczynę generał i przeniósł swój rozbawiony wzrok na twarz Eda, którą teraz pokrywał szkarłatny rumieniec .
- E ... ej ?! Co mi się tak przyglądasz ??? - spytał chłopak z grymasem zażenowania na twarzy , na co Flame Alchemist wybuchnął śmiechem .
- Wybacz, ale ta sytuacja wyglądała komicznie . - na to stwierdzenie Ed naburmuszył się i odwrócił wzrok w druga stronę . - Nie nadymaj się tak . Nie do końca o to mi chodziło .
- Taaaaak ? A więc o co ? - spytał Ed, odwracając swój wzrok z powrotem w stronę wojskowego .
- Nieważne . - uśmiechnął się pod nosem Roy i tym samym skończył temat.
- No dobra, ale w takim razie co zamierzasz teraz zrobić ze mną ?
- Zastanowię się . - odpowiedział z wrednym uśmiechem brunet i zaniósł Eda w miejsce, gdzie zebrała się reszta jego zespołu . Trudno ukryć, że byli zaskoczeni takim widokiem ....
- Skoro mamy tu tak bezmyślnie stać, to może chodźmy gdzieś usiąść ? - zaproponował Ed z nadzieją w głosie, jakby błagając wzrokiem, aby Roy w końcu go puścił .
- Według mnie to całkiem niezły pomysł . - stwierdził Havoc a Eda aż naszła ochota, aby ozłocić go za tą jego prostotę i czyste lenistwo .
- Też tak uważam . Możemy iść usiąść na ławeczkach za gmachem . - dodała po chwili namysłu Riza . Edowi napłynęły do oczu łzy szczęścia i już nastawił się psychicznie gdy ...
- O nie ! Nawet nie ma mowy ! - zagrzmiał Mustang
- Ja.... jak to ?! - nagle nadzieja Elrica legła w gruzach .
- Chciałem wam przypomnieć, że mamy stan zagrożenia życia i nie możemy się zbliżać do budynku, a wybieg jest w jego bezpośrednim sąsiedztwie . Chyba nie chcemy, aby możliwy wybuch nas okaleczył . - skończył i nagle zauważył, że w ogóle nie zastanowił się nad doborem słów. Tak naprawdę to wszyscy wydawali się być bardziej wyczuleni na tym punkcie niż sam Edward, ale szczerze to miło mu było, że jednak liczą się z nim chociażby na tyle, aby przejmować się jego uczuciami .
- W takim razie, jak chcecie gdzieś się wyrwać to zawsze możecie iść do parku . - zauważył Ed .
- Nie mów, jakby ciebie to nie dotyczyło . - zauważyła Riza . Tak naprawdę to blondynowi zależało tylko na tym, żeby Roy w końcu przestał nosić go na rękach jak niemowlę . Czuł się po prostu idiotycznie i nie miał pojęcia co w tej sytuacji powinien zrobić.
- Ehhh.... A macie lepszy pomysł ? - zauważył blondyn ,
- W gruncie rzeczy to chyba nie mamy lepszego wyjścia, ale w takim stanie mógłbyś zwrócić na siebie uwagę gapiów .
- ...... - Ed wyobraził sobie, jak mógłby wyglądać owy "spacerek" . Od razu zrezygnował ze swojego pomysłu i zrobił skwaszoną minę . - Może ktoś ma jednak inny pomysł ? - spytał z nadzieją w głosie .
- Myślę, że ... - zaczęła Riza, lecz nie dane jej było skończyć, gdyż przerwał jej krzyk jednego z wojskowych, który właśnie wybiegł z budynku .
- Mustang ! Natychmiast chodź tutaj ze swoimi ludźmi, mamy coś ważnego ! - wrzasnął w stronę Roya jakiś barczysty facet z bujnym zarostem .Podgenerał z lekką konsternacją spojrzał najpierw na swoją ekipę a potem na Eda aż w końcu się odezwał.
- Nie stójcie tak, idźcie ! Zaraz was dogonię . - rozkazał i wrócił wzrokiem do Eda . - Wybacz, ale sam widzisz, że nie mamy innego wyjścia . Powinniśmy zaraz wrócić . - Ed przyglądał mu się uważnie, nie wiedząc, co ma powiedzieć .
- H - hej ! - krzyknął, gdy Roy zdjął z siebie płaszcz, narzucił Edowi na ramiona i posadził go pod pobliskim drzewem .
- Wybacz, ale chyba nie mam innego wyjścia . - rzucił naprędce i zaczął oddalać się biegiem w stronę budynku . Ed przez jakiś czas przyglądał się, jak brunet w pośpiechu wymija kolejne grupki wojskowych i wbiega do sztabu .
- Ten facet ... Chyba nigdy go nie zrozumiem . - mruknął Ed i lewą ręką nakrył się płaszczem, tak aby nie było spod niego widać braku kończyn . Trudno nie było, bo płaszcz mężczyzny był lekko mówiąc nieco za duży i Ed spokojnie mógł tak się nim zakryć, że widoczna była tylko jego głowa ....
Edward westchnął ciężko i przyciągnął prawe kolano do brody i oparł się na nim .... Zaczął rozmyślać, bo od kiedy to właściwie Mustang jest dla niego taki miły ? Podejrzane ... Cholera, jak długo jeszcze będzie musiał znosić takie ograniczenie ruchów i ogólnie brak możliwości zrobienia czegokolwiek samemu . Czuł się gorzej niż żałośnie. Gdyby chociaż miał zastępczą nogę mógłby chociaż chodzić - z jedną ręką jakoś by sobie poradził; wprawdzie bez alchemii, ale to i tak lepsze niż ciągłe zdawanie się na łaskę innych ... To było właśnie to, czego Elric nienawidził najbardziej - gdy nie mógł sobie z czymś poradzić samodzielnie ... Gdy tak rozmyślał nie usłyszał, że ktoś powoli się do niego zbliża . Zauważył dopiero, gdy długie blond włosy lekko przeleciały mu przed twarzą, gdy owa postać usiadła tuż przed nim .
- Coś się stało, że siedzisz tu sam ? - spytała delikatnym, dość niskim głosem dziewczyna .
- A ... - chłopak się ocknął . - Nic takiego, po prostu mnie na chwilę zostawili, bo zawołali ludzi do pomocy w sztabie . Nie mam pojęcia o co chodzi .
- A więc nie słyszałeś ? Podobno złapali kogoś nieuprawnionego w podziemiach budynku, nie wiadomo, czy to nie jakiś zamachowiec, więc wszystkich ewakuowano .
- Acha , a skąd wiesz ? - zainteresował się Ed .
- Właśnie rozmawiałam ze Scieszką, ale tak na dobrą sprawę to nikt nie wie, co tak do końca się dzieje .
- ..... - Ed zaczął patrzeć na dziewczynę i jakby nad czymś się zastanawiał . Przypominała mu kogoś, tylko sam nie był pewien kogo .
- Właśnie nie mieliśmy wcześniej okazji normalnie porozmawiać . - uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie . - Jak już pewnie słyszałeś nazywam się Eva Rose i pracuję tu od jakiegoś roku . - zaczęła entuzjastycznie i powędrowała wzrokiem w stronę twarzy Elrica, który teraz rumienił się lekko .
- Od roku, tak ? - Ed wydawał się być odrobinę nieobecny . - Ile właściwie masz lat ?
- Niedługo będę miała siedemnastkę . - odpowiedziała z przyjaznym wyrazem twarzy.
- Musisz mieć niezłe predyspozycje, skoro przyjęli cię w takim wieku . - uśmiechnął się i zmierzył Evę wzrokiem .
- Hmm.... - dziewczyna zaczęła namiętnie przyglądać się czubkom swoich butów . - Słyszałam, że ty zrobiłeś licencję w wieku 11, więc wątpię, abym była tu dobrym przykładem "niezłych predyspozycji" . - zaśmiała się lekko . - chociaż szczerze, to myślałam, że jesteś nieco starszy .
- Heh, chyba faktycznie nie wyglądam zbyt poważnie . - westchnął . - sugerujesz się wzrostem, tak ?
- Nie; chodziło mi zupełnie o coś innego . Po prostu spodziewałam się zobaczyć jakiegoś faceta koło trzydziestki . Nikt tutaj nigdy nie wspomniał, że jesteś tak młody; bo właściwie to ile masz lat ?
- Szczerze to sam już nie wiem . - zwiesił głowę i uśmiechnął się niepewnie .
- W takim razie nie będę dociekać . - Eva puściła do niego oko i wstała, gdy zauważyła że w ich stronę zbliża się właściciel płaszcza, którym obecnie mimo dość ciepłego dnia opatulał się Ed .
- Podgenerale . - zasalutowała posłusznie Eva, gdy dowódca stanął tuż przed nią . Mustang odsalutował i skinął głową .
- Rose, proszę podejść do pułkownika i powiedzieć mu, że stan zagrożenia został odwołany i wszyscy mogą już wrócić do budynku . - odpowiedział jej oficjalnym tonem mężczyzna .
- Tak jest . - odsalutowała i oddaliła się w stronę sporej grupy wojskowych, stojących koło głównej bramy jednostki .
- Podoba ci się ? - palnął swoim sarkastycznym tonem Mustang i usiadł pod drzewem obok Stalowego .
- O czym ty gadasz ? - Ed odwrócił się do niego. - powiedziałbym, że dziewczyna jest interesująca . Co takiego potrafi, że zdała w tak młodym wieku ?
- Młodym, heh ? - Mustang zmierzył Eda rozbawionym wzrokiem . - Z czasem sam się przekonasz . - uśmiechnął się pod nosem brunet i wstał .
- Ekhem . - chrząknął Ed, aby przypomnieć mężczyźnie o swojej obecności .
- Wybacz, jesteś ... - zaczął i nie skończył, bo Ed wciął mu się wpół zdania .
- ... tak niski, że zapomniałeś, że nie mogłeś mnie zauważyć pod drzewem, tak? - dokończył znudzonym głosem chłopak .
- Nie o to mi chodziło . Ale skoro tak chcesz . - uśmiechnął się wrednie i wziął Eda na ręce .
- W takim razie o co ? - spytał Ed z niedowierzaniem .
- Jesteś strasznie opanowany . To do ciebie niepodobne . - skończył, wstając z zawiniątkiem w rękach .
Ed milczał . Sam nie wiedział co się wokół niego dzieje. Wciąż niemalże modlił się, żeby wszystko co widzi było jednak jawą a nie jego sennym marzeniem . Zaczynał powoli spekulować, czy to aby na pewno możliwe, aby Mustang nie był dla niego tak wredny jak zwykle ... Dotarli do budynku i skierowali się do biura pogenerała, gdzie zgromadziła się już cała ekipa oraz Black Hayate, który było nie było, ale został członkiem tego składu . Roy posadził Eda na kanapie pod ścianą i stanął z boku swojego biurka . I zmierzył zgromadzonych poważnym wzrokiem .
- Jak widzicie zagrożenie dobiegło końca, tak więc możecie już wrócić do pracy .... I jeszcze jedna sprawa - jeżeli ktoś przypadkiem wpadłby na porzucony wózek inwalidzki to proszę przyprowadzić go do mnie . - po tej uwadze wszyscy wymownie spojrzeli na Eda, który w tym momencie kompletnie się zaczerwienił . Chwilę później wszyscy zaczęli opuszczać biuro i kierować się do swoich obowiązków.
- A właśnie ... Hagane, mam do ciebie małą sprawę . - Roy podszedł spokojnym krokiem do kanapy, na której z przymusu wciąż siedział blondyn . - Nie wiesz, ile jeszcze potrwa konstrukcja protez ?
- Sam mam nadzieję, że oby jak najszybciej . Nie mam pojęcia, kiedy Winry je skończy. - westchnął blondyn i spuścił głowę .
- W takim razie bądź świadom, że zaraz po ich zamontowaniu będziesz musiał porządnie wziąć się do roboty, bo nie mogę zbyt długo trzymać cię tutaj na "urlopie zdrowotnym"; to niestety nie zależy ode mnie i będziesz musiał to odrobić .
- .... - no pięknie, więc to chyba jednak jest RZECZYWISTOŚĆ . Pomyślał chłopak i uśmiechnął się na słowa Mustanga . - No cóż, skoro tak trzeba to zacznę jakieś badania, ale lepiej wymyśl coś sensownego, PANIE PODGENERALE . - Ed mocno zaakcentował ostatnie dwa słowa i uśmiechnął się wrednie .
- Ale w tym momencie chyba muszę rozejrzeć się w końcu za tym twoim wózkiem, bo zrobiło się odrobinę nieciekawie . - zauważył brunet, po czym podrapał się po głowie i z ociąganiem wyszedł z biura .....
************************
- Puk, Puk . - Ed podniósł wzrok znad książki, którą właśnie czytał i spojrzał rozleniwionym wzrokiem na drzwi swojego pokoju .
- puk, puk , puk . - do blondyna w końcu dotarło, że ktoś puka do drzwi ,
- PUK, PUK !!!!!
- Proszę !!! - wrzasnął i podniósł się do pozycji siedzącej .
- Majorze . - rzekła salutując Maria Ross.
- O, Maria-san . O co chodzi ? - spytał, przesuwając się na część kanapy, która była bliżej drzwi .
- Masz gościa . - odpowiedziała mu z promiennym uśmiechem kobieta .
- Wielkie dzięki ..... Mogłabyś mi pomóc się tam dostać ? - spytał niepewnie z lekkim zakłopotaniem .
- Nie ma problemu uśmiechnęła się kobieta i podprowadziła wózek bliżej Eda i chciała go na niego wsadzić, lecz gdy wyciągała do niego ręce chłopak po prostu chwycił za jedną z nich, stanął nogą na podłodze i usiadł na nim bez większego kłopotu .
- ... - Maria spojrzała na niego zaskoczona .
- Wielkie dzięki . - przerwał jej milczenie i uśmiechnął się ciepło . - Chodźmy, lepiej, żeby ten gość nie czekał za długo .
- Oczywiście . - odwzajemniła jego uśmiech Maria i wyprowadziła wózek z pokoju ...
~~
- Nii-san ! - krzyknął rozradowany Alphonse, gdy zauważył Eda w towarzystwie Marii idących w jego stronę.
- Heh , cześć Al . - rozpromienił się Ed, gdy zauważył, że jego młodszy brat podnosi się z ogromnych schodów sztabu i zbliża się do niego z rozradowaną miną . - Wielkie dzięki, Maria-san . - zwrócił się do kobiety i pomachał jej, gdy zaczęła się oddalać .
- Nii-san, mamy problem . - palnął prosto z mostu Al.
- Tylko mi nie mów, że Winry dalej ma problemy z tymi cholernymi protezami . - westchnął Ed .
- Niestety, ale nie mogę zaprzeczyć. Prosiła, żebym Ci przekazał, że pojutrze już przyniesie ci protezy .
- Dlaczego dopiero pojutrze ? - spytał Ed z lekką konsternacją .
- Wciąż nie mogła dostać brakujących części, więc pojechała do Rizenbul; mówiła, że ma kilka zapasowych w domu, czy coś w tym stylu. Trochę jej ta podróż zajmie, więc bądź cierpliwy .
- Ehh... łatwo ci mówić . - spuścił wzrok Ed i zaczął wpatrywać się w posadzkę .
- Nii-san ... - Al zaczął przyglądać się twarzy brata . - nie dramatyzuj, przecież to tylko dwa dni .
- Dwa dni ? - odpowiedział mu blondyn twardym tonem . - wyobrażasz sobie, jak mogę się czuć spędzając tyle czasu na wózku i nie mogąc nic zrobić samodzielnie ?
- Ed, przecież nic ci nie będzie . Może wejdźmy do budynku; porozmawiamy na spokojnie a poza tym mam coś dla ciebie . - Alphonse z uśmiechem wskazał na torbę, którą trzymał w prawej dłoni . Ed ze zdziwieniem popatrzył na pakunek, ale w końcu się zgodził, po czym wspólnie weszli do gmachu i skierowali się w stronę części mieszkalnej ...
- Co to właściwie jest ? - spytał Ed, przyglądając się sporych rozmiarów torbie .
- Czekaj chwilkę . - odpowiedział mu młodszy chłopak, po czym wyciągnął z niej coś, co wyglądało na spory kawał czerwonego materiału, lecz blondyn od razu skojarzył czym jest owy przedmiot .
- Al., trzymałeś mój płaszcz tyle czasu ? - spytał rozradowany, przyglądając się okryciu.
- Przecież nie wyrzuciłbym go . - Al uśmiechnął się szeroko, podając go bratu . - Bardzo możliwe, że będzie trochę za mały, ale jeśli chcesz zawsze można zrobić parę przeróbek .
- Wielkie dzięki . - uśmiechnął się Ed i wziął do ręki przedmiot, który przywoływał w nim tyle wspomnień. Blondyn przyjrzał się swemu bratu - jednak po odzyskaniu ciała nie wyglądał dokładnie tak, jak jego znajomy Niemiec Alphonse Heidrich; wprawdzie mieli wiele cech wspólnych, ale główną rzeczą, która ich różniła był kolor włosów i oczu . Heidrich był blondynem, podczas gdy jego brat ma jasnoorzechowe włosy i oczy w podobnym odcieniu . Cieszył się, że jednak widzi przed sobą "oryginał".
- Na razie odwieszę ci go do szafy, bo chyba nie będzie ci teraz potrzebny ? - bardziej stwierdził niż spytał Al.
- Jeszcze raz wielkie dzięki, Al. Nie zapomni pozdrowić ode mnie Winry . - Ed rzucił bratu wymowne spojrzenie na co ten kompletnie się zarumienił .
- Eee... ja, no cóż . - Ed na ten widok zaczął się śmiać .
- Nie mów mi, że nie planujesz wybudować domu w Rizenbul . Wiem przecież, że chciałeś tam wrócić . - uśmiechnął się lekko Ed.
- Nie mógłbym tego zrobić - co będzie z tobą ? - odpowiedział mu z zatroskaną miną .
- O mnie nie masz się co martwić . Zostaję tutaj . - stwierdził pewnie Ed i puścił bratu oko .
- Ehh... wiedziałem, że tak będzie . - Al spuścił wzrok .
- Chyba nie spodziewałeś się, że tam wrócę; wiesz przecież, że nie jestem typem, który by chciał mieszkać przez całe życie na wsi - co miałbym robić ? Lepiej już idź, bo Winry będzie się o ciebie martwić . - Ed pożegnał brata i postanowił, że jemu również przydałaby się odrobina ruchu, więc skierował swój wózek w stronę wyjścia z gmachy, aby zaczerpnąć świeżego powietrza ...
*****************
Zatrzymał się i odprowadzał brata wzrokiem, aż ten nie zniknął gdzieś za bramą sztabu ....
- Szlag by to - szepnął, przeczesując sobie włosy dłonią - chyba w końcu powinien kogoś poprosić, żeby chociaż mu je spiął, bo niedługo zwariuje od tego ograniczenia pola widzenia... Ogarnął wzrokiem okolicę . Od jakiegoś czasu podziwiał widok, który roztaczał się przed głównym wejściem do koszar, przed którym zatrzymał wózek .
- Ehhh... lepiej nie będę podjeżdżał bliżej schodów . - pomyślał i skrzywił się na myśl, co mogłoby mu się stać nawet od tak żałosnego upadku . Westchnął ciężko i poczuł, że jego wózek nieznacznie drgnął . Natychmiast odwrócił głowę i zauważył za sobą Mustanga .
- Podziwiasz widoki, Hagane ?
- Hmm .... - odpowiedział mu niezbyt zrozumiale blondyn, opierając brodę na lewej dłoni i bezmyślnie spoglądając w dal .
- Widzę, że chyba się nudzisz . - stwierdził brunet chwytając za rączki wózka i powoli go wykręcając .
- Hej, co robisz ?! - obruszył się Elric .
- Zabieram cię na mały spacer . - uśmiechnął się Roy i zaczął zmierzać w kierunku wejścia do gmachu .
- Nie masz przypadkiem jakiejś papierkowej roboty ? - zdziwił się lekko Ed, ale nie chciał dać tego po sobie poznać, więc udawał obojętnego .
- Musiałem zrobić sobie przerwę a i tak nie mam lepszego pomysłu, jak mógłbym odpocząć, jak iść na mały spacer .
- ... - chłopak był bardziej niż zaskoczony tą odpowiedzią, więc przemilczał to i tylko wpatrywał się w zmianę widoku, jaką zastali po wyjściu do niewielkiego ogródka, mieszczącego się za budynkiem sztabu (o ile można tak nazwać kawałek wolnej przestrzeni wyłożonej kostką brukową z kilkoma niewielkimi drzewami i paroma ławeczkami) . Nie było to może zbyt wiele, ale i tak Edward lubił to miejsce, bo chociaż znajdowało się tuż za gmachem i było można je zobaczyć przez okno koszar to i tak siedzenie na ławeczce na świeżym powietrzu w otoczeniu kilku roślin stanowiło ciekawą odmianę i pozwalało się zrelaksować; choć na chwilę zapomnieć o tym dusznym, szarym więzieniu, w którym niegdyś spędzał większość czasu pomiędzy swoimi podróżami . Lubił tu przychodzić, aby odetchnąć po kolejnej bitwie słownej z mężczyzną, który obecnie pchał jego wózek .... cóż za ironia .
- Mustang, od kiedy to zrobiłeś się taki miły, co ? - spytał Ed nie odwracając głowy. Miał minę, która wyrażała jednocześnie sarkazm, coś w rodzaju lekkiego rozbawienia jak i powątpienie za jednym razem - dość interesująca mieszanka .
- A co - nie wolno mi po ludzku przywitać sojusznika, którego nie widziałem taki kawał czasu ? - spytał Roy z lekkim uśmiechem i zmienił kierunek, idąc w stronę klatki schodowej gmachu .
- Kawał czasu ? - spytał Ed a przez jego myśli przeszło pytanie przyprawiające go o dreszcze - ile czasu mogło minąć ??? - Jak długo ? - spytał i poczuł, że lekko załamał mu się głos . Widział, że wszyscy odrobinę się zmienili, ale szczerze nie był w stanie chociaż oszacować, ile czasu mogło upłynąć . Wiedział tylko, że na pewno nie było to więcej niż jakieś 10 lat, bo nikt nie zestarzał się na tyle, aby mógł w ogóle coś takiego podejrzewać; jednak wciąż modlił się w duchu, aby odpowiedź Mustanga była zgodna z jego przypuszczeniami .
- Będzie już coś koło 2 lat, może trochę więcej . - odpowiedział mu cicho Roy i spojrzał w okno, które właśnie mijali .
- Dwa lata .... - powtórzył cicho chłopak i zapatrzył się w swoją zaciśniętą pięść .
- Słońce zaraz zacznie zachodzić . Chcesz iść zobaczyć ? - brunet zmienił temat, gdy zobaczył reakcję swojego towarzysza .
- Co ? - chłopak zaskoczony pytaniem odwrócił głowę w stronę rozmówcy . - Co masz na myśli ? - rozwinął nieco zdanie i spojrzał w twarz stojącego przy oknie mężczyzny.
- W takim razie idziemy . - zarządził brunet a jego blada twarz odwróciła się od Eda i skupiła na drodze .
- Eee.... Mustang . Myślę, że będzie mały problem. - zaczął młody alchemik, gdy zauważył, że jego przełożony kieruje się w stronę schodów . - przecież tam nie ma żadnego podjazdu; jak ty chcesz się dostać na górę ? - spytał wyraźnie zażenowany własną nieudolnością .
- Żaden problem . - skwitował i podniósł Elrica razem z wózkiem i zaczął wchodzić po schodach .
- Ej ! Co ty wyrabiasz ?! - krzyknął i poczuł, że mimowolnie się zaczerwienił .
- A masz inny pomysł ? - spytał typowym dla siebie chłodnym tonem wojskowy .
- A ... ale ja ... - zaczął i urwał, bo kompletnie nie wiedział co powiedzieć . Było mu głupio . Czuł się bezbronny i niezdarny jak małe dziecko, które nawet nie potrafi jeszcze chodzić .
Wyszli na ostatnie piętro, na którym Edward nigdy wcześniej nie był - może dlatego, że nigdy nie miał potrzeby, lub po prostu mu się nie chciało tam wchodzić bez konkretnego powodu . Minęli jakieś drzwi i znaleźli się na czymś w rodzaju ogromnego tarasu . Był całkiem pusty i nie byłoby w nim kompletnie nic ciekawego, gdyby nie widok roztaczający się wokół niego .... Panorama miasta skąpana w pomarańczowych promieniach zachodzącego słońca robiła na Edwardzie ogromne wrażenie .
- Nawet nie wiesz, jak za tym wszystkim tęskniłem . - powiedział dość wylewnie Edward co zaskoczyło zarówno jego jak i Roya, ale uśmiechnął się delikatnie i obiegł wzrokiem okolicę .
- Chyba w pewnym sensie cię rozumiem . - Mustang oparł się o ścianę i lekko uśmiechnął .
- .... Mustang, co właściwie stało ci się w oko ? - Ed zmienił temat i spojrzał w stronę zaskoczonego tym pytaniem bruneta .
- A to ... - Roy dotknął dłonią opaski na swoim oku . - To długa historia .
- Straciłeś oko ? - dopytywał się dalej Elric .
- Nie .... tylko straciłem wzrok, ale to nie takie istotne. Lepiej powiedz, czy miałeś jakieś wieści od brata .
- No cóż ... Za jakieś dwa dni Winry powinna już skończyć te protezy . Mam nadzieję, że znowu się jej nie przedłuży, bo zgłupieję na tym wózku . - Ed zapatrzył się tępo w przestrzeń przed sobą ... Co się stało Mustangowi, że jest dla niego taki miły ? Zadawał już sobie to pytanie parokrotnie, ale jakoś ta myśl nie chciała go opuścić .
- W takim razie bierzesz się do roboty . - uśmiechnął się wrednie Roy i spojrzał na nie z radosną miną .
- Nie ciesz się tak . - odciął mu się Edward . - Chociaż szczerze, to cieszę się, że wreszcie będę mógł wrócić do pracy . Mam dość tego cholernego wózka . - skrzywił się, po czym usłyszał śmiech generała .
- No cóż . Rozczaruję cię lekko, bo prawdopodobnie będę musiał przydzielić ci partnera.
- A to po co ? - zdziwił się lekko blondyn .
- Ostatnio mamy takie zarządzenie ze względu na bezpieczeństwo Państwowych . Sam dobrze wiesz, jak ludzie potrafią reagować na kogoś takiego, więc prac w pojedynkę byłaby samobójstwem a z tego co mi się wydaje twój brat nie ma zamiaru więcej tu wrócić .
- Chyba masz rację . - stwierdził Ed, lecz zaczął zastanawiać się, jak ta praca będzie wyglądać bez ciągłego towarzystwa jego brata . Wiedział, że będzie mu tego brakować, ale cieszył się, że nie musi już martwić się o tą pustą zbroję z której mogło ulecieć życie nawet przez zwyczajny kontakt z wodą . Miał jednak wątpliwości co do tego "nowego partnera" . - Kogo macie zamiar mi przydzielić ?
- Zobaczysz . - odpowiedział mu dość zagadkowo brunet i skierował się z powrotem do budynku ....
*************************
- AAAAGRRRHH !!! - wrzask rozszedł się po korytarzu koszar i zwrócił uwagę wszystkich przechodzących obok wojskowych .
- Spokojnie Ed, już kończę . - Winry grzebała przy złączeniach protezy .
- Bądź odrobinę delikatniejsza . - syknął przez zaciśnięte zęby .
- I ... już . - rzekła, domykając protezę . - spróbuj wstać . - dziewczyna odsunęła się kawałek i zdjęła upaprane smarem rękawiczki .
Ed powoli i niepewnie podniósł się niepewnie i postawił kilka kroków , po czym zacisnął pięść i zaczął poruszać prawym ramieniem ...
- Jak miło wreszcie móc wstać z tego cholernego wózka . - stwierdził Ed i się przeciągnął . - ale mówiłaś, że zanim je skończysz znajdziesz dla mnie jakieś zastępcze, żebym nie musiał się tak męczyć .
- Wybacz, ale nie dałam rady . Nie biorę ze sobą z domu takich rzeczy, gdy tutaj przyjeżdżam .
- No tak, wybacz . - uśmiechnął się krzywo Ed i zaczął się ubierać (bez zbytnich skojarzeń, proszę ^^") .
- To ja przepraszam, że tak długo mi to zajęło .
- A tam, nie twoja wina, nie ? - uspokoił ją Ed, zakładając jakąś białą koszulę, którą pożyczył mu Al . - Wielkie dzięki, Winry ... Coś mi się wydaje, że ta koszulka jest dla mnie trochę za mała - strasznie mnie opina . - stwierdził z lekkim zażenowaniem, gdy zobaczył, że t-shirt, który na siebie włożył strasznie go opina . - Powiedziałbym, że nieco zbyt obcisły . Chyba muszę iść na jakieś zakupy . - stwierdził i podszedł w stronę wyjścia .
- Dokąd idziesz ?
- Do biura Mustanga . Muszę chyba pożyczyć od niego jakąś kasę, bo chwilowo nie mam własnej . - wyjaśnił jej z krzywym śmiechem i wyszedł z pokoju .
************************
- Mustang, jesteś ? - wparował bez pukania i stanął naprzeciw biurka podgenerała.
- Co tak nieoficjalnie, Hagane ? - spytał Roy z neutralnym wyrazem twarzy .
- Mam do ciebie małą sprawę ... - zaczął lecz zaraz przerwał mu brunet.
- Czekaj chwilę . - zastopował go Mustang. Dopiero teraz Ed zauważył, że Roy trzyma w ręku słuchawkę od telefonu . - Muszę skończyć rozmowę . - wyjaśnił i z powrotem przyłożył słuchawkę do twarzy ....
- Ok., nie przeszkadzaj sobie . - Ed skrzywił się lekko i usiadł na kanapie .
- Hagane, wyjdź na chwilę; to bardzo ważna rozmowa .
- Tak, tak - znowu jakaś dziewczyna, Mustang ? - odpowiedział mu z sarkazmem blondyn .
- Nie naigrywaj się, tylko wyjdź na chwilę, proszę cię - to nie ode mnie zależy . - skwitował stanowczo i popatrzył na Elrica zniecierpliwionym wzrokiem .
- Nie bądź taki miły, Mustang, bo ci zaszkodzi . - skrzywił się Ed i wyszedł z biura .
- ... Oczywiście rozumiem, że to może być spory problem, ale przecież jeszcze nie jesteśmy pewni, czy to aby na pewno to i czy w ogóle komukolwiek zagraża ... - zwrócił się do słuchawki .
- Podgenerale, proszę nie podchodzić do tej sprawy tak lekko . Jeżeli moje obawy się potwierdzą, możemy mieć poważne kłopoty . Nawet nie wiadomo, do czego to coś może być zdolne .... - powiedział męski głos ze słuchawki .
- Widziano go już ?
- Jest na zachodzie kilka osób, które utrzymują, że widziały kogoś takiego, ale nie mamy bardziej wiarygodnego źródła. Na razie nie ma żadnych ofiar śmiertelnych, jednak radzę panu być bardzo ostrożnym, bo nie wiemy, jak to może się skończyć .
- Rozumiem, dzięki za troskę, ale dam sobie z tym radę . - odpowiedział stanowczo i odsunął słuchawkę od twarzy .
- Ale Mustang ... - Roy odłożył słuchawkę ....
- Stalowy, już możesz wejść . - brunet otworzył drzwi i zastał Elrica siedzącego pod ścianą z założonymi rękoma .
- Wielkie dzięki za ciepłe przyjęcie . - odpowiedział sarkastycznie blondyn i wszedł do pomieszczenia .
- Wybacz, ale nie moja wina, że miałem ważną rozmowę . - uciął mu brunet i zamknął drzwi za alchemikiem .
- Co ? - zaczepił Roya, gdy zauważył że mu się uważnie przygląda .
- Chodź tu . - rzucił Mustang i stanął obok Eda . - Urosłeś . - stwierdził, gdy zauważył, że Ed sięga mu mniej więcej do ucha .
- Heh . - odparł bardzo filozoficznie Ed i uśmiechnął się z zadowoleniem .
- A wracając do sprawy ... O co właściwie chodzi ? - zmienił temat Roy, siadając za swoim biurkiem .
- Mam małą niedogodność . Muszę iść zrobić zakupy, a jak się pewnie domyślasz jestem kompletnie spłukany . Nie miałem zamiaru przychodzić z tym do ciebie, ale mógłbym pożyczyć jakąś kasę ? Oddam zaraz po wypłacie . - wyrzucił z siebie lekko zmieszany .
- A więc czemu przychodzisz z tym do mnie, skoro nie miałeś takiego zamiaru ?
- Bo niby do kogo innego ? - odciął mu się Ed .
- W porządku, skoro tak ... A i jeszcze jedno, Stalowy . Po powrocie zgłoś się do mojego biura, bo muszę o czymś z tobą pogadać . - Odparł Roy, rzucając w jego strone portfel . - I nie wpędź mnie w bankructwo, bo i tak się z tobą potem rozliczę. - uśmiechnął się wrednie i odprowadził go wzrokiem do drzwi .
- Mtaaa...wielkie dzięki . - odparł z krzywym uśmiechem i wyszedł .
****************************
Spacerowym krokiem przemierzał ulice miasta, wchodząc po drodze do przypadkowych sklepów z męską odzieżą ....
-Skoro mam portfel Mustanga to trzeba z tego skorzystać . - pomyślał z wrednym uśmieszkiem i wszedł do któregoś z kolei sklepu na rynku .... Zauważył tam czarną bluzkę baz rękawów, niemalże identyczną, jak tak którą miał kiedyś i czarne spodnie . Bez większego namysłu skierował się do przymierzalni i po wybraniu odpowiedniego rozmiaru skierował się do kasy . Kupił sobie jeszcze gdzieś po drodze jakieś porządne buty, kilka koszul i jakieś spodnie, po czym wyszedł ze sklepu i zaczął iść wzdłuż głównej ulicy . Przez jakiś czas tępo wpatrywał się przed siebie, aż zauważył niewielką kwiaciarnię . Wśród wielkich donic, przeróżnych rodzajów roślin i kwiatów zauważył kobietę, która wydała mu się dziwnie znajoma .
- Glasier-san ? - spytał niepewnie, lecz owa kobieta zareagowała na jego zaczepkę .
- Ed ?! - odpowiedziała wyraźnie zdziwiona widokiem chłopaka, ale czemu się dziwić?
- Witam panią . - uśmiechnął się serdecznie i wszedł do sklepu .
- Ed, co się z tobą działo tyle czasu ? - spytała wyraźnie zmartwiona kobieta, odkładając na półkę wazon ciętych róż, które właśnie trzymała w dłoniach .
- Wie pani, to bardzo długa historia - uśmiechnął się z lekkim zakłopotaniem. - Co tam u Elysii ? - zagaił, próbując zmienić temat .
- Bardzo dziękuję, ma się dobrze . Może wpadłbyś do nas któregoś dnia ? Mała bardzo by się ucieszyła .
- Dziękuję za zaproszenie, bardzo chętnie . - rozpromienił się Edward . - Winry nie powiedziała pani, że jestem w mieście ? - zdziwił się chłopak .
- Mówiła coś, ale tak niezrozumiale, że w ogóle nie wyłapałam o co jej chodzi . Jak będziesz miał czas to wpadaj do nas, kiedy tylko będziesz chciał . - pożegnała go kobieta i wróciła do pracy, gdyż przy wejściu zebrało się kilka osób .
- Do zobaczenia . - pomachał jej blondyn, na co Glacier odpowiedziała swoim promiennym uśmiechem .
- Ehh.... jednak tamten świat ma WIELE cech wspólnych z tym ... - zamyślił się i skierował w stronę krawca, skąd odebrał swój czerwony płaszcz i powolnym krokiem wrócił do sztabu ....
**************************
Przebrał się w nowe spodnie i jakąś luźną koszulę na guziki, którą kupił na mieście, poprawił włosy i poszedł do biura Flame Alchemista ... Wszedł do niego bez pukania, trzymając w dłoni portfel przełożonego .
- Wielkie dzięki . - palnął bez żadnego wstępu i położył mu przedmiot na biurku . Dopiero teraz zauważył, że w pokoju jest jeszcze jedna osoba .
- Stalowy, jak wiesz chciałem z tobą porozmawiać . Chodziło o przydział partnera do pracy . - tu wymownie odwrócił wzrok w stronę krzesła przy jego biurku na którym siedziała Eva ...
- Acha, rozumiem . - odparł, siadając na krześle obok .
- Tak więc, o ile mi wiadomo wy się już znacie; ale od dzisiaj będziecie przydzieleni do pracy jako zespół . Mam nadzieję, że nie będzie mieli z tym większych problemów ...











 


Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum