The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 05:22:25   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Pet project 4
Touma wyłączył telewizor. Dopiero teraz dotarł do niego cichy pisk nie wyłączonego telefonu. Rozłączył się i usiadł na kanapie, odrętwiały, spokojny. Była martwa. Oto właśnie zapłata, którą Crawford zobowiązał się mu dać i zrobił to ot tak, jakby chodziło o pójście do sklepu na rogu po butelkę mleka. I zanim Touma zdążył zdać sobie sprawę z tego, co to naprawdę oznacza, z jego ciotki została bezwładna masa mięsa, zwłoki.
Touma ukrył twarz w dłoniach. Czy tego właśnie chciał? Ona nie żyła. Nie było żadnej zemsty. Nie wiedziała, za co umiera. Nie było żadnego cierpienia, żadnej tortury, chwili zastanowienia. Była tylko śmierć. Najpewniej nie pomyślała nawet o swojej zmarłej bratanicy ani o bratanku, który uciekł z domu, tylko zawstydziła się, że chwieje się na oczach takiego tłumu, a potem - umarła.
Ale przecież prosiła się o śmierć. I właśnie to dostała.
Touma nie płakał. Touma nie mógł. Ale siedział tam ciągle, zaklęty w jednej pozycji, i tylko podniósł suche oczy na Crawforda, kiedy mężczyzna wszedł do mieszkania.
- Po wszystkim - powiedział cicho, stawiając walizkę koło drzwi i zdejmując buty. Jego okulary błyszczały w bladym świetle mieszkania.
- Widziałem. - Touma skulił się, przyciągając kolana pod brodę. - Dziękuję. - Wbrew niemu samemu, jego ton pełen był zawodu i rozczarowania.
Crawford dotrzymał swojej części umowy i teraz Touma należał do niego.
Mężczyzna spojrzał na niego ostro. Touma nie musiał podnosić wzroku, żeby to wiedzieć.
- Wyrzuty, Touma?
- Ona nie cierpiała - powiedział bez namysłu, opuszczając swoje długie nogi na podłogę. Zacisnął w pięści dłonie złożone na udach. - To nie... Nie wiedziała. Nie zdała sobie sprawy, że to za Ayę i za.... Po prostu umarła.
- Touma.
Crawford powoli usiadł na kanapie, spory kawałek od Toumy, pozostawiając duży dystans miedzy nimi, za co chłopak był mu wdzięczny. Nie miał ochoty być teraz dotykany. - Pierwsza i podstawowa rzecz, której musisz się nauczyć, zanim przejdziemy dalej.
- Tak? - Touma spojrzał w górę, skonsternowany i odrętwiały.
- Zemsta to czarna dziura. - Crawford patrzył na niego z poważnym wyrazem twarzy upodabniającym go do surowego nauczyciela. Była tam jednak także odrobina współczucia i zrozumienia. - W pracy nie ma na nią miejsca. I nie chodzi nawet o twoją własną dumę; przez zemstę giniesz, podejmując zbyteczne ryzyko.
Touma pokiwał głową. Zacisnął pięści i obserwował, jak kostki na ich grzbietach stają się białe. To było puste zwycięstwo, zostawiło go z uczuciem przegrania i niedosytu, w czarnej dziurze, o której mówił Crawford. Była martwa. I to nie była zemsta. To była tylko śmierć.
- Mam kontynuować? Mogę ci wskazać kilka klasycznych, podręcznikowych przykładów. Mężczyzna, który gotowy jest zrobić wszystko by pomścić swoją siostrę, który stał się pustą skorupą żyjącą dla tego jednego celu i który zginie, aby dopiąć swego.
Touma zadrżał.
- Nie. Ja... - jego głos się załamał.
- Tak?
- Ja nie chcę umierać. To niczego nie wnosi, jest puste, jest tylko... śmiercią.
Crawford zmierzył go badawczym spojrzeniem. W końcu skinął głową.
- Dobrze - stwierdził. - Masz zdrowy instynkt samozachowawczy. Poradzisz sobie. I dobrze, że nie widzisz niczego zabawnego w zabijaniu. Musisz zachować do tego dystans. Tylko wtedy staniesz się profesjonalistą.
Coś uderzyło go nagle od środka, z olbrzymią silą. To wszystko działo się naprawdę. Teraz zaczęło się na dobre. Kiryuu Sayuri nie żyła, odcinając jego ostatnią więź z poprzednim życiem. Należał do Crawforda. A to mogło go zabrać w miejsca o których nigdy nie marzył, wykorzystać potencjał, o którym nawet nie wiedział.
- Kiedy zaczynam?
Crawford uśmiechnął się.
- Już dawno zacząłeś. Ale teraz przechodzimy do poważnej części.
Jego ton był dźwięczny i ożywiony. Touma spojrzał na niego z wyczekiwaniem.
- Masz dla mnie zadanie?
Crawford uśmiechnął się jeszcze szerzej.


***



*Nazywa się Ishida-san, to wszystko, co musisz wiedzieć. Jest powiązany.*
Zbliżali się do drzwi eleganckiej, wykwintnej restauracji. Obaj byli pod krawatami, Crawford kazał mu się ubrać w coś, co kupił mu ostatnio, i co wyglądało jak od Armaniego. Touma starał się zachować poważny, ale dziecięcy wyraz twarzy.
*Powiązany z Takatori?*
*Nie.* Nie doczekał się dalszego wyjaśnienia. *Nie mogę ci powiedzieć nic więcej. Później, kiedy nauczysz się korzystać z wewnętrznej, mentalnej dyscypliny...*
*Z powodu Schuldicha?* Powolny, szeroki uśmiech rozgrzał Toumę w środku od stóp do głów. *Bardzo dobrze.*
Czuł rękę Crawforda na swoim ramieniu, prowadzącą go w głąb restauracji. To było jedno z takich miejsc, które odwiedzał kiedyś ze starą Kiryuu, żeby budować jej tak zwany "rodzinny" image. Dzięki temu nie czuł się tu teraz obco.
Weszli do osobnego, wykwintnie urządzonego pokoju. Drewniane drzwi zamknęły się za nimi i Touma drgnął słysząc ich dźwięk. Za stołem siedział mężczyzna w wieku Crawforda, ubrany jak porządny biznesmen, ale jego poczerwieniała twarz zdradzała zamiłowanie do używek i dobrego jedzenia. Kolor skóry i żyłki koło nosa były wystarczającym dowodem, że nie stronił od napojów wyskokowych. Ręka Crawforda mocniej zacisnęła się na jego ramieniu. Kiedy oczy mężczyzny spoczęły na nim, Touma przywołał swój dziecinno-nieśmiały wyraz twarzy.
*Gust Ishidy-san jest dość specyficzny. Główną jego słabostką są młodzi chłopcy, naiwni i niewinni; dają mu poczucie władzy i bezpieczeństwa, pewność, że partner nie będzie niczego próbować.*
Touma był tu, by udawać, khem, khem, niewinnego. Posłał mężczyźnie spojrzenie pełne respektu, jaki należał się tak prestiżowemu politykowi i biznesmenowi, wskazujące na totalne niezrozumienie tego zgłodniałego wzroku, którym taksował go mężczyzna.
- Bardzo mi miło, Ishida-san - Crawford ukłonił się na przywitanie.
- Crawford-san - odpowiedział z lekkim skinieniem Ishida, nie zawracając sobie głowy wstawaniem.
Touma znowu poczuł rękę Crawforda na swoim ramieniu.
- Ishida-san, to jest mój młodszy brat, Tommy.
Uśmiech Ishidy można było określić wyłącznie jako lubieżny.
- Yorishiku, - odezwał się Touma, po czym przeszedł na angielski - Bardzo miło pana poznać. - Ćwiczyli to zdanie godzinami, tak długo, dopóki Touma zupełnie nie pozbył się japońskiego akcentu.
Twarz mężczyzny pojaśniała.
Usiedli. Kelner przyniósł zakąski, które Touma tylko poskubał trochę. Ishida-san pochłaniał je, a Crawford zignorował. Jak było powszechnie wiadomo, NIE JADAŁ japońskiego jedzenia. Jego towarzysz pozwolił sobie na kilka nieokrzesanych komentarzy dotyczących kuchni.
- Nie, żeby było coś nie tak z Amerykańskim żarciem. - Oczy Ishidy znowu spoczęły na Toumie. - Czyżby z tobą było tak samo jak z twoim bratem Tommy? Tolerujesz tylko amerykańską kuchnię?
- Lubię japońską - odparł spokojnie Touma, odpowiadając na jego sygnał. Posłał mężczyźnie nieśmiały uśmiech.
Jeszcze trochę i facet zacznie się ślinić.
Mężczyźni zamówili sobie drinki, które Ishida pochłaniał dość szybko. Touma zauważył, że Crawford praktycznie nie dotknął swojego.
*Ishida-san to zboczeniec. Nie interesuje go, czy masz ochotę czy też nie. Woli, jeśli nie masz. Wykorzystasz tą słabość, kiedy będziesz się mu "opierał".*
Rozmawiali o interesach i polityce. Nazwisko Takatori nie padło ani razu. Touma siedział i nudził się, zamiast słuchać uważnie, jak nakazywał mu jego stary instynkt poznawczy.
*Rozumiesz, co masz zrobić?*
*Hai.*
To był jego test bojowy. Właściwie rzecz biorąc, śmiesznie łatwy test. Był już w takich sytuacjach, a jedyna różnica polegała na tym, że teraz miał wsparcie w postaci Crawforda, który był tuż obok, gotowy pomóc Toumie gdyby rzeczywiście zaszło jakieś ryzyko gwałtu. Touma zawsze musiał obywać się bez takiego koła ratunkowego.
Komórka Crawforda zadzwoniła, przerywając ich rozmowę. Mężczyzna wyjął ją i przyłożył do ucha.
- Tak?
Touma spojrzał na resztki zakąsek. Robił się głodny, ale wiedział, nie przyszli tu jeść. Nie mógł sobie teraz pozwolić na pełny posiłek.
- Przepraszam, ale będę musiał wyjść na moment - mruknął Crawford wstając. - To może chwilę zająć. Ishida-san, zajmie się pan moim bratem?
- Z wielką przyjemnością - odparł mężczyzna, oblizując usta.
Touma mrugnął i spojrzał na mężczyznę. Crawford posadził go tuż obok niego i ręka Ishidy już wystarczająco często znalazła się niebezpiecznie blisko jego ud. Drewniane drzwi zamknęły się za Crawfordem, a Ishida-san przysunął swoje krzesło jeszcze bliżej i położył dłoń na udzie Toumy.
- Całkiem uroczy z ciebie chłopak - zaczął dość bezpośrednio.
Touma zaśmiał się niepewnie.
-Uh... dziękuję - wymamrotał, patrząc z pewnym zmieszaniem na jego dłoń.
Ishida pochylił się nad nim. Jego oddech pachniał alkoholem.
- Nie mów mi, że nigdy wcześniej nie robiłeś tego z Crawfordem
Oczy Toumy rozszerzyły się.
- Moim bratem? - wymamrotał.
Ishida uniósł dłoń i dotknął jego twarzy, pogładził podbródek, a potem ciągnąc za włosy odchylił jego głowę do tyłu.
- C-co... - zaczął niepewnie Touma, usiłując się wzbraniać. Grube, wilgotne usta spoczęły na jego wargach, ucinając jego próbę protestu. Śliski język wsunął się do jego ust i Touma ponowił próby odepchnięcia go od siebie. Silna dłoń mocniej zacisnęła się na jego włosach, ciągnąc boleśnie. Zakwilił, czując, jak druga ręka Ishidy szorstko i brutalnie przesuwa się po jego udzie.
Touma żachnął się mocno, usiłując stłumić instynkt oporu. Mocno sobie postanowił go *nie* ugryźć. Z drugiej strony, nie udawane obrzydzenie nie było czymś, co musiał w tej sytuacji tłumić. "Pieprzony zboczeniec". Była dość istotna różnica między tym facetem, a eleganckim, pełnym godności zachowaniem Crawforda.
Touma wydostał maleńką, żelową kapsułkę z policzka. Ishida sprzątnął ją językiem nawet nie zauważając. W końcu skończył pocałunek i chwycił jedną z dłoni chłopaka.
- Puszczaj! - Touma raptownie wciągnął powietrze, akurat *tego* nie musząc udawać. Na twarz przywołał wystraszony wyraz.
Ishida zaśmiał się, ciągnąc dłoń chłopaka w swoim kierunku. Z paskudnym uśmiechem przycisnął ją do swojego krocza, przesuwając nią w górę i w dół.
- No już, bądź grzecznym chłopcem - Jego oddech przyspieszył. Boleśnie zacisnął dłoń na jego karku - Nie chciałbyś rozczarować swojego brata, prawda?
Touma spojrzał na niego ze łzami w oczach.
- To boli. Nie podoba mi się!
- Będzie bolało mocniej, jeśli nie zrobisz tego, co mówię. - Jego oczy zaiskrzyły. - Jeśli kochasz swojego brata zrobisz, co każę.
- C-co z Bradem? - Touma udał zaniepokojenie.
Mężczyzna zacisnął jego dłoń na swoim kroczu.
- Jeśli nie będziesz się zachowywał, mogę zrujnować jego karierę. - Touma czuł, jak organ mężczyzny daje o sobie znać przez spodnie.
- Proszę... - Wstrzymał oddech. - Będę grzeczny - Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Ishida polizał go po ustach i mocniej zacisnął swoją dłoń na jego.
- Bardzo dobrze. A teraz połkniesz coś co ci dam. Jasne?
Nagle mężczyzna jęknął. Twarz wykrzywił mu nagły, paniczny strach.
- C-co... - raptowny spazm rzucił całym jego ciałem.
Touma wykręcił rękę i uwolnił się z uścisku zupełnie teraz słabych palców.
- Powiedziałem: puszczaj, bydlaku. - Jego ton stwardniał.
- Ty.. - Ishida żachnął się znowu, jego ciało zaczęło się trząść. - Co ty zrobiłeś?!
Touma wykrzywił twarz w paskudnym uśmieszku.
- Połknąłeś coś co *ja* ci dałem.
Na twarzy Ishidy odmalowało się przerażenie.
- Proszę... - zsunął się z krzesła na podłogę.
Spokojnie jak tylko mógł, Touma wstał i poprawił ubranie. Zrobił słodką minkę i wypił drinka Crawforda, wypłukując z ust paskudny smak kapsułki. Trzymał ją w ustach *godzinami*. Potem powoli podszedł do drzwi i otworzył je.
Crawford odwrócił się i spojrzał na niego. Skinął krótko głową i schował komórkę.
- Zrobione?
Touma pokiwał głową, uśmiechając się tylko *trochę* w porównaniu do tego, jak bardzo się cieszył ze swojego sukcesu.
- Żaden problem.
- Dobrze - Crawford poklepał go po ramieniu. - Idź do łazienki. Muszę jeszcze coś zrobić. Zdążę, zanim wrócisz.
Touma zrobił minkę i spojrzał na niego z zawodem. Cóż, spodziewał się tego. Mimo wszystko, były rzeczy, o których nie powinien jeszcze wiedzieć.
- Fundujesz mi za to *naprawdę* niezłą kolację! - ostrzegł.
Po twarzy Crawforda przemknął blady uśmiech.
- I specjalny deser - obiecał.
Touma wyszczerzył zęby, złożył palce w znak V i poszedł w stronę łazienki.


***



W innej, równie eleganckiej restauracji, Touma i Crawford siedzieli właśnie przy bardzo wystawnej kolacji. Nie było sensu, zgodnie z logiką Crawforda, marnować ich odświętnego stroju. Teraz, kiedy Ishidą zajęli się specjaliści, mógł poświęcić pełnię uwagi swojemu chłopcu.
I to jakiemu chłopcu.
Crawford uśmiechnął się do Toumy, który posługiwał się nożem i widelcem jakby był do tego stworzony. Z resztą, nie tylko tym zadziwiał.
- Świetnie się dzisiaj spisałeś.
Touma spojrzał na niego i uśmiechnął się.
- Eee. To była łatwizna. Załatwiłbym to szybciej, gdyby smród jego oddechu mnie nie sparaliżował. Nie, żebym się wcześniej nie całował ze zboczeńcami.
Ciemne brwi Crawforda uniosły się na chwilę.
- Ach, iya! - dodał szybko Touma, machając ręką. - Nie miałem na myśli ciebie.
- Tak czy owak - wymruczał Crawford, poprawiając okulary jednym palcem, - ja jestem zboczeńcem.
- Nooo, tak. - Touma posłał mu przewrotny uśmiech. - Typowy shotakon hentai. Wystarczy popatrzeć na mnie!
- Już patrzyłem. I zamierzam powtórzyć to później, dziękuję.
- Mm, - Touma zaatakował swój stek z nową dozą energii. - To brzmi jak obietnica deseru.
Po krótkiej chwili przerwy, Crawford znów poczuł na sobie badawcze spojrzenie fiołkowych oczu. Przerwał jedzenie, spoglądając na chłopca.
- Coś się stało?
- Nooo - Touma odłożył nóż i widelec. - Tak się zastanawiałem...
- Tak?
- Zdałem twój test bojowy, prawda? Pozbyłeś się wszystkich przeszkód na drodze do posiadania mnie. Więc teraz jestem twój, prawda?
Touma podparł podbródek na dłoniach, badając Crawforda spojrzeniem, przenikliwym, gorącym i na pewno nie dziecięcym. Byłoby ono zapewne niepokojące dla każdego, kto nie znał tego chłopca i nie zdawał sobie sprawy z jego potencjału.
- Więc co dalej? - zapytał. - Poślesz mnie do jakiejś szkoły czy coś? Jestem trochę ciekawy...
Crawford uśmiechnął się. Touma spełniał jak na razie wszystkie jego oczekiwania, i to zanim zostały mu one wyraźnie postawione.
- Więc już się zorientowałeś? Tak, to był test. Miał sprawdzić twą zdolność do zachowywania się stosownie do niecodziennych sytuacji. Oczywiście już wiedziałem, że ją posiadasz, ale nie ma to jak bycie pewnym. To takie amerykańskie przysłowie.
Touma obserwował go spokojnie.
- Dotrzymałeś swojej części umowy. Więc teraz *jestem* twój, prawda?
W tych słowach brzmiała ledwo wyczuwalna, tęskna nuta. Sam Touma pewnie nie zdawał sobie z niej sprawy. Crawford dostrzegł to w jego oczach. Miał przed sobą chłopca, który od bardzo, bardzo dawna do nikogo nie należał. Może właśnie dlatego wybrał taki a nie inny sposób zapłaty. I może, jak już wcześniej zasugerował, rzeczywiście wyczuwał coś znajomego w Crawfordzie, może rzeczywiście mieli ze sobą coś wspólnego i ich drogi miały się spleść na długo. Teraz mogło się to wydawać słabością, ale Crawford wiedział, że pewnego dnia przerodzi się w siłę.
Posłał Toumie delikatny uśmiech.
- Jesteś mój.
Chłopiec zarumienił się, niezdolny ukryć przypływu nagłych uczuć. Nigdy by tego nie powiedzieli, Crawford to wiedział, nie byli po prostu tym typem ludzi, a to, co zrobili przed chwilą, było w ich przypadku szczytem możliwości, jeśli chodzi o wyznawanie jakichkolwiek uczuć. Ale to nie oznaczało, że tych uczuć w nich nie było.
- Więc...? - naciskał Touma suchym tonem, mimo że na jego twarzy ciągle było widać rumieńce.
- Więc myślę, że jesteś wystarczająco dorosły, by samemu o sobie decydować. Jeśli uważasz, że powinieneś skończyć, szkołę, powiedz mi tylko którą, i załatwię twoje przeniesienie. Ty musisz tylko zdać egzamin wstępny. Jeśli zaś uważasz, że powinieneś robić coś innego...
Touma westchnął głęboko.
- Znowu test, co? sprawdzasz, czy dobrze wybiorę?
Oczy Crawforda zabłysły.
- Życie to seria testów, Touma.
- Hai, hai - Touma znowu westchnął. - A życie z tobą nigdy nie będzie nudne, co? Domyślam się więc, że powinienem wybrać szkołę. Bądź co bądź dużo się jeszcze muszę nauczyć. Pod warunkiem, że nie będę musiał chodzić do tej samej szkoły co Nagi.
- To zależy od ciebie - zapewnił Crawford. Był w pełni usatysfakcjonowany taką odpowiedzą. Chłopak miał tylko 14 lat, ale potrafił w pełni udźwignąć swoją część odpowiedzialności za ich partnerstwo. Za kilka lat będą sobie równi. I przewidywanie przyszłości nie miało z tym nic wspólnego; to była zwykła duma z właściwego wyboru i z dania szansy właściwej osobie.
- Prywatna czy publiczna? - Touma miał rzeczowy wyraz twarzy.
- To zależy od ciebie - powtórzył Crawford. - Nie przejmuj się pieniędzmi.
- Yosh! Więc wyszperam jakąś fajną. - Z zadowoloną miną, Touma powrócił do pochłaniania kolacji. I wtedy coś mu przyszło do głowy. - Lekcje karate - powiedział. - Chcę się dalej uczyć.
- Oczywiście - Crawford skinął głową. - Jaki masz poziom?
- Czarny pas, trzeci stopień - Touma wzruszył ramionami. - Ale chcę dojść wyżej zanim wezmę się za następną dyscyplinę.
Crawford uniósł brwi. Zganił się za to, że poczuł się zaskoczony.
- W porządku. - Touma odsunął od siebie pusty talerz. - Gotowy. Pora na deser.
- Mam poprosić o menu? - zapytał Crawford.
- Brad - Touma pokręcił głową, - myślałem, że już kumasz moje skróty myślowe. Na deser musimy się udać do *domu*.
- Naturalnie. - Crawford uniósł rękę dając kelnerowi znak, by przyniósł rachunek. Przez chwilę przyglądał się Toumie, którego uwagę odwróciło teraz coś z głębi pełnej ludzi restauracji. Chłopak wydawał się być całkowicie nieporuszony wydarzeniami dzisiejszego dnia. Kiedy Crawford przyszedł tego ranka do domu, oczekiwał po chłopcu jakiejś reakcji, więc to, że Touma był zbity z tropu, choć niezbyt rozpaczający, raczej nie stanowiło zaskoczenia. Ale czas "misji" nie był najlepszy, wszystko działo się zbyt szybko i Touma naprawdę się spisał, sprostając wyzwaniu. Zdał sobie sprawę z beznadziejności i bezsensowności własnej zemsty, a wieczorne wydarzenia odsunęły resztę odczuć w głąb umysłu.
Touma spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się.
- Nie jesteś dziś w nocy na posterunku, prawda? - Spojrzenie spod długich, ciemnych rzęs było niesamowicie uwodzicielskie.
- Upewniłem się, że Schuldich jest - wymamrotał Crawford, układając w umyśle bardzo interesujące plany na resztę wieczoru.
- Dobrze. Więc jestem cały twój.
- W rzeczy samej. Jesteś.











 


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 21 2011 18:44:10
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Nachebet (Brak e-maila) 10:16 19-08-2004
Chyba najbardziej sensowny fanfik jaki czytałam. Podziwiam za wytrwałość w tłumaczeniu i czekam na cd. [bo to jeszcze nie koniec, prawda? XD]
janinka (Brak e-maila) 20:28 10-04-2005
Ja chcę dowiedzieć się, co Crawford i Touma robili na wielkim łóżku w jedwabnej pościeli, zaraz po powrocie Brada z pracy,(bo jakoś w ogóle nie mogę się domyśleć;P , jak również czegoś bliższego na temat łóżkowych koligacji Omiego, Nagiego, Schu, Crawforda, Toumy i Yohjego (w niemal wszystkich możliwych kombinacjach -__-\". ) więc udzielam tłumaczce wsparcia moralnego smiley
Ann (Brak e-maila) 23:18 28-08-2006
Ueh...Dlaczego to się tak zatrzymało? smiley Czytałam te cztery części już ze 3 razy i w akcie desperacji jestem nawet gotowa udzielić pomocy przy tłumaczeniu, jeżeli to przyspieszy pojawienie się ciągu dalszego ^.^
(Brak e-maila) 11:28 24-02-2008
Tekst językowo doskonały. Jakby nóż wchodził w masło smiley I fabularnie przykuwający uwagę. Czy istnieje jeszcze cień szansy, że tłumaczka pociągnie to dalej? Stała się wielka krzywda (czytelnikom), jeśli tak zamierzała go porzucić.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum