The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 20 2024 03:49:03   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
My guardian angel 1
To moje drugie opowiadanie O.o Sama nie wierzę, że do tego doszło...no ale, nuda robi swoje. Po przeprowadzce nie mam dostępu do poprzedniego opowiadania, więc może upłynąć trochę czasu nim dopiszę coś do poprzedniego. To opowiadanie jest całkiem inne.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba, będę wdzięczna, jeśli napiszecie jakieś komentarze. Na pewno wezmę pod uwagę Wasze opinie.
Miłego czytania!;)

Wstęp
Ren- Wysoki,przystojny,ma czarne włosy do łopatek. Ubiera się na czarno,buty obite blachą, czarny płaszcz. Kolczyki w uszach,brwi,wardze. Oczy pociagnięte czarną kredką i cieniem. Palce całe w pierścieniach. Postrach szkoły, mimo iż własciwie nic złego nie robi. Dobrze się uczy, ale często nie ma go w szkole, bo znika na koncerty. Gra na basie w Grim Cross i powoli pnie się wyżej w karierze. Nikt nie widział go uśmiechniętego, bardzo rzadko rozmawia z innymi uczniami, więc wszyscy w szkole mają go za gbura i odludka. W rzeczywistości jest jednak zupelnie inny, lubi przebywać w otoczeniu innych osób. Ma troche dziwne poczucie humoru. Wiek: 21 lat. Poznajemy go również w wieku szkolnym.
Reji- Drobny,uroczy, bardzo ładny i niezbyt wysoki. Ma dlugie jasne włosy, związane zwykle w warkocz. Nie wyróznia się z tłumu, pozostaje niezauważony. Ma grono przyjaciół, z którymi zawsze sie trzyma. Pilny uczeń, często nawet chory przychodzi do szkoły. Chodzi w zwykłych spodniach i luźnej bluzie, przez co wygląda na jeszcze mniejszego niż jest w rzeczywistości. Wesoły, zawsze roześmiany, pełen życia i energii. Przyjaciele śmieją się, że wszędzie go pełno. Uwielbia malować i jest w tym dobry. Całe jego zeszyty są zarysowane i wiele kartek poupychanych po książkach. Wiek: 19 lat, ale znamy go też jako młodszego.

I


Nie miał pojęcia, co się stało, ani gdzie się w tej chwili znajduje.
Jedyne, co wiedział, to to, że spadał a potem nagle znalazł się tutaj. W ciemnym, gorącym, dusznym i cuchnącym miejscu.
Czuł, że jego skóra płonie, od razu wyschło mu w ustach a oczy zaczęły piec nieznośnie.
Rozejrzał, się niezbyt przytomnie wkoło. Był w wielkiej jaskini, nie mógł nawet ogarnąć jej wzrokiem. Gdzieniegdzie, co kilka sekund wybuchały gejzery ognia.
-, Co do...- mruknął przerażony.
Przez chwilę kręcił się bez celu w miejscu. Wszędzie wyrastały stalaktyty i stalagmity. Zagapił sie na te najbliższe próbując sobie przypomnieć, który jest, który, ale jak zawsze nie wiedział. Pokręcił głową i spojrzał w górę. Sklepienie w niektórych miejscach nie było zbyt wysoko, jednak gdzie niegdzie nie było go nawet widać.
- To musiał być naprawdę mocny towar...- mruknął - Są dwie możliwości Ren, albo ciągle jesteś na haju, albo będąc na haju wlazłeś do jakiejś zasranej jaskini i nie masz pojęcia gdzie jest wyjście...
Osobiście marzył o tym, by to była opcja pierwsza.
Wzruszył ramionami i dochodząc do wniosku, że staniem w miejscu nic nie zdziała, ruszył przed siebie. Mijał wiele głazów, przeciskał się miedzy ścianami, które były ostre i kaleczyły go nieznośnie. Jaskinia ciągnęła się w nieskończoność.
Ren spojrzał na zegarek ciekawy ile juz kręci się po tym miejscu. Ku jego zaskoczeniu, zegarek nie działał.
- Nie! To jest już przesada...nawet czasu nie mogę sprawdzic...- wściekły zerwał z ręki zegarek i rzucił go na ziemie rozgniatając obcasem.
Zdążył zrobić krok do przodu, gdy stracił równowagę. Krzyknął zdziwiony, gdy skała skruszyła się pod nim. W ostatniej chwili złapał się wystającego kamienia unikając upadku.
- Nie patrz w dół, nie patrz w dół...- ale jak to zwykle bywa, oczy same powędrowały w tym kierunku.
Ren sapnął przerażony. Pod nim płynęła rzeka, ale najgorsze było to, że to nie była zwykła rzeka, tylko powolna, żrąca i piekielnie gorąca lawa.
Ren panikując wyciągnął dłoń by złapać się czegoś wyżej i podciągnąć. Jednak niczego takiego nie było. Jęknął zdziwiony, nie mógł przecież tak zginąć. Rozważał różne opcje, ale nie powolne spalenie w lawie. Rozejrzał się szukając czegokolwiek, na czym mógłby się oprzeć. Dostrzegł niezbyt szeroką, ale za to podobną do jakiejś dróżki półkę skalną pod sobą. Odmierzył około trzech metrów między nią a sobą. Było dość wysoko, ale nie miał wyjścia, albo mu się uda i spadnie szczęśliwie, albo się osunie i wpadnie do lawy. Nie mógł wisieć tutaj bez końca. Odetchnął głęboko.
- Piekło jak słowo daję...
Przylgnął do ściany, policzył od trzech i puścił się zamykając jednocześnie oczy. Czuł się tak, jakby jechał po tarce. Zaczął się bać, że źle obliczył odległość, bo wydawało mu się jakby leciał bez końca. Jednak, gdy tylko o tym pomyślał uderzył ciężko o półkę. Od razu zareagował łapiąc się jej by nie spaść. Dopiero wtedy otworzył oczy i uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- Połowa sukcesu...drugą połową będzie wydostanie się stąd.- wstał i obejrzał się dokładnie. Jego brzuch i tors zamieniły się w krwawą melasę, ale nie miał teraz na to czasu. Musiał się stąd wydostać, bo czuł, że pali się od gorąca. Spojrzał w dół był znacznie bliżej lawy, która od czasu do czasu wybuchała wielkimi bąblami. Odór był nie do zniesienia, Ren oddarł z koszuli rekaw i owinął nim twarz. Szedł ciągle blisko ściany by uniknąć ewentualnego obsunięcia się w lawę.
W miarę przesuwania się w przód, półka skalna podnosiła się coraz wyżej. Ren zadowolony przyspieszył by jak najszybciej wydostać się z miejsca, w którym był. Miał nadzieję, że wróci na poprzedni poziom i będzie mógł zawrócić bądź wybrać inną drogę. I nie pomylił się, po kilkunastu minutach wrócił na górę. Postanowił jednak iść z biegiem lawy. Nie wiedział, czemu, ale ten gardłowy bulgot uspokajał go. Rozglądał się znudzony po jednostajnej jaskini. Podniósł z podłogi kamień wielkości dłoni i zaciekawiony wrzucił go do lawy. Obserwował jak ta zaczęła syczec i bulgotać, powoli wchłaniając kamień, który, nim całkowicie zniknął, stał się zupełnie czarny.
- Szczęście, że to nie ja tam jestem...mogłoby to być ciekawe doznanie...- odwrócił się i ruszył dalej, kopiąc napotkne kamienie.
Z początku był tym tak zajęty, że nie zauważył pewnej zmiany. Bulgot lawy zmienił się w jednostajny szum, podobny troche do szumu wodospadu. Zaciekawiony przystanął przysłuchując się dźwiękowi.
W końcu ruszył szybko w stronę, z której słyszał szum. Prawie w ostatniej chwili zatrzymał się nad urwiskiem.
- To by już był drugi raz...Zdecydowanie za dużo - odszedł na bezpieczną odległość i spojrzał w dół. Pod nim lawa rozlewała się tworząc jakby jezioro. Jaskinia w tym miejscu była ogromna, z daleka było widać tylko blask bijący od lawy, nic poza tym. Stalaktyty zwieszały się tuż nad powierzchnię bulgoczącej substancji a niektóre z nich paliły się zapewne dosięgnięte tryskającą lawą.
- Gdyby okoliczności były inne, mógłbym się tym pozachwycać.- dostrzegł skały układające się jak schody na dolną część jaskini. Ostrożnie stanął na pierwszym stopniu sprawdzając czy jest stabilny. Potem to samo zrobił z drugim, trzecim...
Gdy był w połowie drogi, usłyszał krzyk, przerażający, przepełniony bólem i strachem. Ruszył na oślep przed siebie chcąc pomóc temu komuś, mógł to być ktoś z jego kolegów,jeżeli to, co się teraz działo było rzeczywiste.
Biegł długo, bez chwili wytchnienia. Gdy w końcu spojrzał za siebie, nie widział już urwiska, była tylko niekończąca się lawa, tak samo jak przed nim. Nagle przed nim zamajaczyły jakieś ogromne kształty. Gdy się im uważnie przyjrzał, stwierdził, iż są to ogromne stalagmity wyrastające jeden obok drugiego. Zatrzymał się przy nich i powoli zaczął przedzierać w przód.
Nagle coś mignęło między skałami po jego lewiej stronie. Ren odwrócił się szybko jednak istota już umknęła. Wmówił sobie, że mu się wydawało, ale wcale w to nie wierzył. Po chwili, gdy nic więcej się nie wydarzyło, wrócił do brnięcia w głąb kolczastego lasu. Nie miał pojęcia czy idzie do przodu, w bok czy też wraca do punktu wyjścia.
Co jakiś czas cień przemknął pomiędzy skałami, jednak Ren ignorował go. Nagle, w chwili, gdy przeciskał się w wyjątkowo wąskim miejscu, znowu usłyszał wrzask. Był wyraźny i dochodził z bliska, więc Ren upewnił się, co do kierunku. Udało mu się przedostać i pędem rzucił się przed siebie. Obijał się, co chwila o skały, kaleczył, ale nie zwracał uwagi, jego celem było dotarcie do źródła krzyku.
Skalny labirynt skończył się tak nagle, że zaskoczony Ren wypadł z niego i ciężko upadł na ziemię. Uniósł się lekko, był wykończony. Okolica wyglądała jak wyschnięte dno podziemnego jeziora, całe spękane, puste i otoczone litą skałą. Ren westchnął, było gorąco, chciało mu się pić i jeść. Czuł, że czas działa na jego niekorzyść. Długo nie może pociągnąć bez jedzenia i picia. Wstał i ściągnął z siebie koszulę, a raczej to, co z niej zostało.
- To musi być zły sen...Koniec z prochami.- mruknął rzucając ją niedbale, coraz bardziej zdenerwowany i ruszył ostrożnie przed siebie.
Nagle w oddali zauważył ogień, potem zamigotał kolejny i jeszcze jeden. Wszystkie paliły się w zbyt dokładnych odległościach by móc być tworem natury. Ren przyspieszył, obudziła się w nim nadzieja. Skoro są ogniska, to muszą tu być też ludzie...
Ku jego zaskoczeniu, przy ogniskach nie było nikogo. Ale przeraziło go dopiero to, co zobaczył, gdy wszedł między paleniska. Wszędzie była krew, świeżo ogryzione kości i strzępki jakiegoś materiału. Nie był ekspertem, jednak kości nie przypominały zwierzęcych, a łącząc je z materiałem, można było łatwo skojarzyć czyje to są...resztki. Na jego twarzy pojawił się grymas obrzydzenia, jednak szybko zniknął zastąpiony strachem. Miejsce stawało się coraz bardziej nierealne. A jego przyszłość nie wyglądała zbyt optymistycznie. Czuł, że ma coraz mniejsze szanse na wyjście z sytuacji w jednym kawałku.
Jak na zawołanie usłyszał za sobą jakiś odgłos, coś zacharczało za jego plecami. Ren czuł, że coś za nim stoi, słyszał sapiący oddech i do jego nozdrzy doleciał ostry zapach krwi i potu. Przełknął ślinę myśląc intensywnie. Kolejny raz miał dwie opcje, obie równie ryzykowne. Pierwsza- odwróci się i sprawdzi, co, lub, kto za nim stoi. Ryzyko było takie, że to może być ten ktoś, kto przed chwilą pożywił się człowiekiem, w tym miejscu, w którym Ren teraz się znajduje. Co za tym idzie, mógł zginąć szybciej niż zdążyłby się zdziwić. Druga opcja wydawała się korzystniejsza. Obrać jakiś kierunek, i bez oglądania się za siebie, uciekać, co sił w nogach. Ryzyko tutaj było takie, że osobnik jest szybszy i w końcu go dopadnie. Ren doszedł do wniosku, że prawdopodobieństwo skończenia jako posiłek, jest mniejsze w drugim wypadku. Rzucił się, więc na oślep przed siebie, starając się skupić na tym, co jest przed nim, a nie za. Zdążył ruszyć, gdy za jego plecami rozległ się wściekły ryk a potem jednostajny łomot, gdy drapieżca rzucił się za nim w pogoń. Ren modlił się w duchu by zdążyć się gdzieś schować, by ten stwór go nie dopadł.
Jednak jego modlitwy na nic się nie zdały, wręcz przeciwnie, wyglądało na to, że ten, który je słyszy bardzo chętnie zobaczy Rena martwego.
Na ryk oprawcy odpowiedziało wiele innych. Rozległy się zewsząd. Ren był w pułapce, nie miał szans...już był martwy.
Myślał, że to jakieś dzikie zwierzęta. Niedźwiedź czy coś takiego. Nie bardzo wiedział, co może żyć w jaskini takiej jak ta. Wbiegł do jakiegoś kanionu, na górze po obu stronach zamajaczyły sylwetki. Ren zauważył je kątem oka. Wyglądały trochę jak ludzie, tyle, że bardzo potężni i poruszały się na czterech. Ren skojarzył to z gorylem, ale i tak były za ogromne, nawet z dość daleka widać je było całkiem dokładnie. Ale wolał się nie zagłębiać w wywody na temat rasy, gatunku czy Bóg jeden wie, czego jeszcze. Starał się uciec, a to, co go goniło interesowało go w tej chwili najmniej. Skręcił w jakąś odnogę wiodącą na wschód. Wtedy zdał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Rozejrzał się i nie dostrzegł żadnej z bestii, za nim również nic nie podążało. Zatrzymał się skołowany.
- Czy to była tylko moja wyobraźnia?- na jego pytanie szybko znalazła się odpowiedź.
Za jego plecami rozjegł się donośny chrzęst i łomot. Osunęły się kamienie, a wraz z nimi tuż obok wylądowało coś, czego żaden inny człowiek w całym życiu nie widział.
Ren otworzył usta w niemym krzyku przerażenia.
Przed nim stała istota, bo Ren nie miał pojęcia, co to może być, wysoka na conajmniej trzy czy cztery metry. Opierała się na przednich kończynach, łudząco podobnych do ludzkich. Była barczysta i potężna. Początkowe przypuszczenia Ren'a, że jest to goryl legły w gruzach- zwierzę nie miało na sobie żadnych włosów, oprócz czarnych,długich i skudlonych na głowie. Bestia miała dzikie żółte oczy z pionowymi źrenicami i czerwone od krwi zęby. Jej kły były ogromne, miały conajmniej dziesięć centymetrów. Skóra była czerwona, jakby spalona, w niektórych miejscach nawet zczerniała. Ren zjechał spojrzeniem na potężną pierś przeoraną, w wielu miejscach, szerokimi bruzdami. Jego wzrok zatrzymał się między nogami stworzenia. Teraz wiedział, że ma tu doczynienia z naprawdę...męskim samcem.
- "Bardzo istotny szczegół Ren...doprawdy, masz świadomość, że pożre cię samiec..."- pomyślał z irytacją.- " Zawsze wiedziałem, że gejowska natura wpędzi mnie do grobu...za chwilę będę przekąską, a podziwiam jak niesamowicie wyposażony jest oprawca..."- aż się uśmiechnął.
Jego dialog z samym sobą przerwało jednak dudniące warczenie. Ren oderwał spojrzenie od jego kroku, i przeniósł je na paszczę. Potwór obnażył jeszcze bardziej swoje kły i najprawdopodobniej szykował się do ataku. Jego mięśnie napięły się jak do skoku. Ren w panice, zupełnie nie myśląc, rzucił się do przodu, prosto na bestię. Posunięcie zadziałało na jego korzyść, drapieżca zaskoczony tym ruchem, nie zdążył w porę zareagować. Ren wyminął go i rzucił się przed siebie. Wyścig zaczął się od nowa, co potwierdził wściekły ryk bestii. Ren gnał obijając się o ściany, wbijając w nie paznokcie by tylko nie stracić równowagi. Słyszał za sobą sapiący oddech, oprawca musiał być blisko.Ren wypadł zza zakrętu i przed nim wyrosła ściana. Serce w nim stanęło, ale nie zatrzymał się. Na jego szczęście z lewej strony była niewielka wnęka. Rzucił się do niej w panice. Nagle poślizgnął się skręcając i upadł. Na czworaka próbował doczołgać się do bezpiecznej jamy. Było jednak za późno, popełnił błąd i musiał za to zapłacić. Krzyknął, gdy Ogromny ciężar zwalił mu się na plecy wbijając w kamieniste podłoże. Ren poczuł, jak jego żebra z chrzęstem pękają. Zajęczał cicho i łzy popłynęły mu po policzkach. Wiedział, że to już koniec. Bał się poruszyć, w głębi liczył, że jeśli będzie tylko leżał, to stwór straci zainteresowanie. Jednak nadzieje okazały się być płonne, szczęki wyposażone w ostre i ogromne zęby zatrzasnęły się na jego barku. Ren starał się nie wrzeszczeć, jednak, gdy bestia uniosła go, przeszył go tak silny ból, że nie był w stanie go znieść. Zaczał wrzeszczeć i wolną ręką okładać potwora. Nie poprawiło to jego sytuacji. Osiągnął zupełnie odwrotny skutek, drapieżca złapał go pazurzastymi rękoma i powstrzymał okrutnie.
Ren mógł tylko czekać na to, co przyniesie mu przyszłość.
Gdy stwór zauważył, iż Ren przestał walczyć, wypuścił go z uścisku. W wyniku tego, Ren znów zawisnął w jego szczękach. Syknał z bólu, ale wiedział, że protest na nic się nie zda. Bestia ruszyła przed siebie na czterech, w pozycji podobnej do tej, którą przyjmuje goryl, jednak zgarbionej i przykurczonej. Ren wisiał między jego przednimi kończynami i jego nogi wlokły się częściowo po ziemi. Uważnie obserwował otoczenie, wyglądało na to, że ze ścigających go stworów, został tylko ten jeden. Z przerażeniem dostrzegł, że wracają po własnych śladach. Jeśli się nie mylił, zostanie zawleczony do trzech ognisk i tam zakończy swój dwudziestojedno letni żywot.
Pogrążył się w myślach. To, co się działo było tak irracjonalne, że wierzyłby nadal w to, że to tylko koszmarny sen. Jednak ból,zapachy i otoczenie, były zbyt realistyczne, zbyt prawdziwe. Nie miał pojęcia gdzie może się znajdować, żadne miejsce na ziemi nie odpowiadało temu, co tu widział.
Nagle przed nimi rozległ się donośny ryk. Stworzenie, które go niosło, zatrzymało się natychmiast. Przed nimi, w samym wyjściu z kanionu, jak spod ziemi, wyrosły cztery podobne istoty, jednak wyglądały na jeszcze większe i potężniejsze.
- To niemożliwe...- sapnął.
Nagle wylądował ciężko na ziemi.
- Troche szacunku dla posiłku...- warknął siadając ostrożnie- Matka nie uczyła cię, że jedzeniem się nie bawi...prymityw...
Oczywiście został zignorowany. Zwierzęta, czy cokolwiek to było innego, mierzyły się przez dłuższą chwilę wzrokiem. Potem jeden z czterech ryknął groźnie. Najmniejszy, ten, który stał za Renem, nie dał się łatwo, warknął ostrzegawczo i przestąpił przed zdobycz.
Ren od razu zwietrzył okazję dla siebie. Jeśli zaczną walczyć, miał szansę uciec. Ostrożnie, nie spuszczając oczu z pięciu bestii, odsunął się jak najdalej i czekał.
Tak jak podejrzewał, większe osobniki, widząc zachowanie młodszego rzuciły się na niego bez ostrzeżenia. Ren w tej samej chwili zerwał się na równe nogi i wpadł z powrotem między ściany kanionu. Szansa, że umknie była bliska zeru...ale była.
Usłyszał za sobą dziki skowyt, obejrzał się przez ramie w chwili, gdy cztery większe, rozszarpywały mniejszego pobratymca. Skrzywił się bliski zwymiotowania, odwrócił się przed siebie i skręcił w najbliższą odnogę. Zrobiło mu się żal stwora, już pogodził się z myślą, że to właśnie "mały" go zje. Wyglądał nawet sexownie i sympatycznie...
- " Chyba siarka zatruła ci umysł. Powinieneś się cholernie cieszyć, że chociaż jeden z tych bezmózgich, pokrzywionych i garbatych skurwieli zniknął z powierzchni tej cholernej suchej i piekielnie gorącej ziemi."
Biegł bardzo długo. Za nim nie było słychać odgłosów pościgu, więc pozwolił sobie na zwolnienie tempa i kilka postoi. Gdy się zatrzymywał, był tak nerwowy, że nie mógł usiedzieć dłużej niż kilka minut, więc szybko ruszał dalej. Słabł z każdą chwilą, pragnienie rosło. Coraz częściej tracił równowagę i przewracał się. W pewnej chwili zauważył, że od jakiegoś czasu kręci się w kółko. Miał już dość, wolałby chyba umrzeć, ale gdy przypomniał sobie okrucieństwo tych bestii, od razu wstępowała w niego chęć życia.
Skręcił w inne odnogi i dzięki temu znalazł się w innej części skalnego labiryntu. Ze zmęczenia prawie nie widział gdzie idzie, szedł na oślep wymacując drogę dłońmi.
Nagle wpadł na ścianę przed nim. Zamrugał zdziwiony i wzrok troche mu się wyostrzył. Znajdował się w ślepym zaułku. Westchnął i odwrócił się z zamiarem zawrócenia.
Stanął jednak oko w oko z czterema cuchnącymi i ochlapanymi krwią potworami. Serce w nim zamarło.
To był już koniec...bestie niespiesznie, ramię w ramię, zbliżały się pochrapujac i szczerząc paszcze.
Ren bezsilnie osunął się na ziemię, było mu już wszystko jedno. I tak prędzej czy później zginąłby z wycieńczenia. Nie myślał już nawet o tym, jakie cierpienie go czeka.
Zamknął oczy i pokornie czekał na zbliżającą się śmierć.













 


Komentarze
Aquarius dnia padziernika 10 2011 13:24:07
Komentarze archiwalne przeniesioneprzez admina

Moony (ktoskogonieznasz@op.pl)
14:19 15-02-2006
E, fajnesmiley). Troszkę za mało akcji w niektórych moemntach i Reji zbyt płączliwy ale ok. Ja jak zwykle najbadziej lubie postac poboczną, tzn Asmodeusza smiley)No i Rena też
asjana (asjana@gmail.com)
22:57 15-02-2006
hej fajne tylko czemu juz koniec jak moglas zatrzmac w takim momencie ale cos mi sie wydaje ze to skutek wyoadku ktory przezylas i mam nadziej ze tu podobnie sie slkaczy czyli nic nikomu sie nie stanie
An-Nah (Brak e-maila) 22:17 16-02-2006
Musze powiedzieć, ze trudno mi ocenić to opowiadanie. Najpierw skrzywiłam się na widok charakterystyk bohaterów poprzedzajacych właściwą treść. Potem pierwszy rozdział przykuł moją uwagę poprawnym stylem (poza parymi wpadkami w stylu "Jego brzuch i tors zamieniły się w krwawą melasę, ale nie miał teraz na to czasu"smiley i ciekawie zapowiadajacą się fabułą. Drugi rozdizał też był interesujący. Trzeci zabił mi klina - co za szalony panteon wymyśliłas, meiszanina bóstw asyryjsko-babilońskich, egipskich i upadłych aniołów... Potem czwary i piąty - interesująco zcharakterysowani bohaterowie i ich wzajemne stosunki ("Czemu ty żyjesz a ja nie, co? Czy to jest sprawiedliwe? To ty zasługujesz na śmierć,a nie ja."smiley. Czuję się skołowana. Generalne zastrzeżeń mam niewiele - podstawowe to wątpliwosci dotyczące miejsca akcji - japońskie imiona, angielskie nazwy miast i ulic, dziwaczny panteon... Zastrzeżenia mam tez do charakterystyk na początku historii (postaci powinien czytelnik poznawać w toku akcji) i nielicznych wopadek językowych w rodzaju nieszczęsnej "krwawej melasy". Dziwi mnie też, czemu Reji'ego, chodzącego przecież w ubraniu różowym i butach na koturnie, tak zaskoczył makijarz Rena... ale to już drobiazg. Opowiadanie jest napisane przyjemnym, ładnym stylem, postaci jakoś wybijają się z ogólnojaojowego tłumu - moze to zasługa stylu, nie wiem. Czyta się przyjemnie i ogólnie mi się podoba.
em2ka (em2ka@interia.pl)
22:57 19-02-2006
O matko! Prawie dostałam zawału! Co dalej?! Co dalej?! >_< Napisz następną część jak najszybciej, błagam!!! Opowiadanko bardzo mi się podoba ^^ Tylko tak dalej!
Schensi (Brak e-maila) 16:11 24-02-2006
mooore, aj nid mooorrrrrr
Deed (Brak e-maila) 22:04 25-02-2006
Przerywanie w takich momentach powinno być karalne =.= I to bardzo surowo!
sintesis (Brak e-maila) 21:09 23-03-2006
ja chce wiecej wiecej wiecej ladnie prosze ... najladniej na swiecie smiley
lukger (Brak e-maila) 18:50 24-03-2006
w pełni popieram Deed proszę szybko o następne części...PROOOSZĘ!!!!!
Deed (Brak e-maila) 16:06 01-04-2006
Nyuuuuuuuuuuuuu.......... T_T Tego za mało było, nyuuuuuuu............ Jeeeeeeeszcze, błaaaaagam ;_;
lollop (lollop@op.pl)
16:09 01-04-2006
No było za mało... ale skończyło się naprawdę ładnie smiley
sintesis (Brak e-maila) 21:27 06-04-2006
eee i to juz koniec?
Azira (Brak e-maila) 21:06 07-04-2006
To nie koniec,jeszcze nie koniecsmileyAle kiedyś nastąpi zapewne. Dziękuję za Wasze opinie!
Postaram się dostarczyć kolejną część niebawem.
Raisa (wega21@op.pl)
15:12 20-04-2006
Uwielbiam cie!!! To było piikne!!!!!
Shadow (nightangell16@wp.pl)
21:15 27-04-2006
Cudo jakich malo bardzo mi sie podoba, kiedy nastepna notka?
=)
Shadow (nightangell16@wp.pl)
21:16 27-04-2006
Cudo jakich malo bardzo mi sie podoba, kiedy nastepna notka?
=)
Katarina (Brak e-maila) 21:53 27-04-2006
Uuups... wybacz Aziro.. Byłam pewna, że twoje opowiadanie jest skończone... Jak dorwę Fu, to jej przekaże, chyba, że zrobisz to wcześniej..
Wybacz... ^^'
Katarina2 (Brak e-maila) 22:26 27-04-2006
O... i już Fu poprawiła ^^
Azira (Brak e-maila) 15:53 28-04-2006
no no!bez takich mi tu...szczęście,że mnie tu nie byłosmiley moje opko będzie jeszcze troche żyłosmiley ale nie ma sprawy,nie obrażam się!smiley
sintesis (Brak e-maila) 22:19 30-04-2006
ulalal jak fajnie kolejna czesc... wciaz na nowo rozbudzasz moja zadze czytania wiecej i wiecej ... ale to dobrze mam po co zyc smiley
Azira (Brak e-maila) 04:20 14-05-2006
skonczył się mój zapas dziateczki...teraz musicie uzbroić się w cierpliwość.
I oczywiście wspierajcie mnie opiniami!!
Einthel (Brak e-maila) 14:47 14-05-2006
< jeeeszczeeee ... jeeszczeee siebie< przed rączki i ślina cieknie słupki, w oczy zombie,>
spragnionaa <3 (Brak e-maila) 11:59 19-07-2006
Aziro, błagamy, pospiesz sięę z nastepna częściąąą
to jest przecudnee <3
jak nja mam bez Twojergo opowiadania normalnie funkcjonować? smiley
Azira (Brak e-maila) 03:40 23-07-2006
Pracuje nad kolejną częścią dla was!!Ale póki co jak widzę, aktualki się opóźniają..może i lepiej,bo a nóż zdążę skonczyć!
Alexik (Brak e-maila) 13:28 05-08-2006
ja chce dalej ja chce dalej tylko szybko smiley
Ms. Katz (deadly-kitty@o2.pl)
22:00 01-09-2006
Nie każ nam tak długo czekać! Ja tu zawału dostane. Ale bede czekać cierpliwie. [Tylko pliz pospiesz się]
Black Raven (ellune@wp.pl)
22:32 13-11-2006
Piękne ale mam wrażenie że to juz koniec a ja chce jeszcze ^^ no cóż wciągnełem sie ^.^ Jeszcze, jeszcze, chcemy jeszcze =)
Schensi (Brak e-maila) 23:28 14-11-2006
Cuuudo, uwielbiam to opo i wkuncy wiem jak sie konczy xDDDDDDD
Mosa (Brak e-maila) 09:40 08-08-2007
1. Czy to już koniec?
2. Jeśli nie, ile to będzie miało cześci?
3. Mam nadzieje, że planujesz więcej takich opowiadanek.
Proszę oodpowiedź. Z góry dziękuje i pozdrawiam.
Nefren (nephren@o2.pl)
01:46 10-12-2007
Ufff. W końcu przebrnęłam przez te 9 części. Czy to już koniec? Bo z opisu wynika, że opko jest "w trakcie", ale z z traści to już chyba jest zakończone.
Trudno mi jest ocenić. Historia milutka, trochę naiwna, ale to wcale nie przeszkadza. Styl niestety kuleje. Opisy, szczególnie te na początku, jakby zbyt przeładowane ruchem, a za mało obrazami (mam nadzieję, że wszyscy rozumieją, o co mi chodzi). Nie pozwala to się wczuć w klimat i czytelnik się gubi. Wiele rzeczy jest niedopracowanych. Widać, że tworzone na chybcika. Z doświadczenia wiem, że warto swoje dzieło pozostawić na miesiąc i wrócić do niego ponownie. Wyłapuje się wtedy wiele głupich błędów.
Azira (Brak e-maila) 03:19 17-01-2008
Hoo, nie wchodzilam na komenty przez czas pewien i prosze ile sie ulęgło!
Nefren, dzięki za twój koment, to dużo daje jesli ktoś powytyka blędy!smiley Wiem,ze opko nie bylo doskonale ale to w sumie moje pierwsze bo to drugie co tu jest sie nie liczy...więc ja się ciągle uczę i wogole mam tendencje do rzucania prac po paru stronach, wiec niewiele udaje mi sie konczyc. Jak pisalam to...mialam baaardzo duzo wolnego czasu, wiec siedzialam nad nim dniami i nocami. Inne będą lepsze, postaram się o to!
Reszcie bardzo dziękuje za cieple słowa, mile widziane PO przeczytaniu tych batówsmiley Póki co pracuję nad anglojęzycznym opkiem które znajdziecie pod opcją'obcojęzyczne' w spisie alfabetycznym. I nie chce robic nikomu nadziei alee...mam w odleglych planach część drugą do tego opeczka, ta jest w każdym bądź razie skończona..ale doprosic sie o zmiane statusu nie mogę!smiley
Wiec poki co zapraszam do przeczytania 'La suite' z mojego angielskiego opowiadaniasmiley Moze nie jest to 100% czysty angielski ale szlifuje go..bo muszę!
Piszcie do mnie, będę odpisywać!
renfri (renfri@vp.pl)
19:30 08-04-2008
Bardzo jestem szczęsliwa,ze przeczytałam Twoje opowiadanie, bo bardzo wczułam się w przezycia bohaterów i teraz cieszę się,ze skoczylo sie szczesliwiesmiley Moze troszeczkę za bardzo przewidywalne,ale milo bylo pzeczytacsmiley))
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum