The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:05:28   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Hrabia 1
Michał siedział pochylony nisko nad obrazem i pracowicie usuwał nagromadzony przez wieki brud. Jedyne światło jakie rozświetlało mrok pochodziło z niewielkiej lampki skierowanej w miejsce które właśnie oczyszczał. Michał był konserwatorem zabytków, a jego specjalnością były obrazy. Zazwyczaj pracował na zlecenie Muzeum Narodowego w Warszawie. Teraz był właśnie w trakcie takiego zlecenia. Hrabia Henryk de Valney postanowił przekazać część obrazów i innych sprzętów do muzeum. Wysłano więc do niego Michała wraz z szóstką innych konserwatorów. To było pół roku temu. Niestety okazało się iż renowacja sprzętów nie idzie tak szybko jak pierwotnie zakładano. Raz, że niektóre z nich były w naprawdę złym stanie i wymagały dużego nakładu pracy, dwa że współpracownicy Michała coraz częściej przerywali pracę licznymi imprezami. Chociaż nie przeszkadzało to hrabiemu, który uważał iż młodość musi się wyszumieć, to jednak Michał nie cierpiał tych imprez. Dlatego też nigdy się z nimi nie bawił. Na początku próbowali go wyciągać, ale w pewnym momencie zrezygnowali. Obecna impreza była zorganizowana z okazji święta zmarłych nazywanego coraz częściej Haloween, mimo iż do święta brakowało jeszcze tygodnia. Jak zwykle byli głośno i jak zwykle Michał starał się zagłuszyć odgłosy imprezy muzyką z mp3. Na szczęście muzyka nie przeszkadzała mu w pracy. Można powiedzieć, że wręcz pomagała mu, bo gdy ją włączał mógł się wyciszyć i skupić na pracy, która wymagała zegarmistrzowskiej wręcz precyzji i anielskiej cierpliwości.
Siedział więc Michał nad obrazem i pieczołowicie go oczyszczał, gdy nagle poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. Tak go to przestraszyło, że aż podskoczył, a trzymany w ręce skalpel przeciął płótno.
- Kurwa mać! - zaklął wściekle widząc co się stało. - Jak wam przypierdolę barany... - zdjął słuchawki i odwrócił się, ale słowa zamarły mu w ustach. Przed nim stał hrabia de Valney. - Proszę wybaczyć panie hrabio, myślałem, że to któryś z moich kolegów robi mi głupie dowcipy.
- To ja przepraszam, panie Michale - hrabia uśmiechnął się dobrotliwie. - Pukałem, ale nie odpowiadał pan, więc pozwoliłem sobie wejść.
Michał pokazał słuchawki od mp3.
- Dobrodziejstwo, a jednocześnie przekleństwo kultury dwudziestego wieku.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało.
- Niestety - westchnął Michał - uszkodziłem obraz. Wprawdzie jestem w stanie to naprawić, ale nie będzie on miał już żadnej wartości.
- A który to obraz?
Michał odsunął się lekko pokazując hrabiemu nad czym właśnie pracował. Obraz przedstawiał młodego mężczyznę na koniu. Część na której widać było twarz była już oczyszczona i wyraźnie odcinała się od reszty obrazu żywymi kolorami. Na prawym policzku mężczyzny widniało rozcięcie.
- A, ten. Proszę się tym nie przejmować - hrabia machnął uspokajająco ręką. - Ten obraz miał tylko i wyłącznie wartość sentymentalną.
- Jak to? - zdziwił się Michał.
- Nigdy nie chciałem go oddawać do muzeum. Przedstawia jednego z moich przodków. Był czarną owcą w rodzinie, więc nic co z nim związane nigdy nie miało specjalnej wartości z wyjątkiem sentymentalnej.
- Czarna owca? A co on takiego zrobił? - zainteresował się.
- Panie Michale, skoro nie chce się pan bawić z przyjaciółmi, to może zaszczyci mnie pan swoją obecnością przy kolacji? Później mała lampka wina przy kominku. Opowiem panu o moim przodku - hrabia nagle zmienił temat rozmowy. - Zazwyczaj towarzyszy mi Jan, ale dzisiaj czuł się wyjątkowo słabo, więc położył się wcześniej.
- A pana syn, panie hrabio?
- Sebastian? On, niestety, od towarzystwa stetryczałego i zdziwaczałego staruszka woli towarzystwo młodych kobiet z pobliskiego miasteczka. Pewnie wróci pijany dopiero nad ranem.
- W takim razie chętnie zjem z panem kolację.
- Miło mi to słyszeć - hrabia uśmiechnął się ciepło.
Prowadzony przez hrabiego Michał dotarł do sali, której większą część zajmował ogromny stół. Na jednym jego końcu stały nakrycia dla dwóch osób. Usiedli. Czekająca w pobliżu pokojówka szybko podała jedzenie.
- Możesz już iść spać moje dziecko - powiedział hrabia, kiedy pokojówka skończyła. - Jeszcze tylko przygotuj butelkę Château Angélus* w pokoju złotym.
- Dobrze panie hrabio. Dziękuję bardzo panie hrabio - pokojówka dygnęła. - Dobranoc panie hrabio.
Posiłek, urozmaicany lekką rozmową typu "ładną mamy dziś pogodę" przebiegł wyjątkowo szybko i panowie przenieśli się do drugiego pokoju, gdzie wesoło buzował ogień na kominku. Przy kominku stały dwa wyjątkowo wygodne fotele i mały stolik, a na nim dwa kieliszki, butelka wina i koszyczek ze słodyczami.
- Więc chciałby pan wiedzieć coś więcej o moim przodku? - zagaił hrabia.
- Jeżeli to nie problem - chłopak uśmiechnął się nieśmiało.
- Miał na imię Jerzy. Jak już mówiłem był czarną owcą w rodzinie. Chociaż jak się tak bardzo nad tym zastanowić i popatrzeć przez pryzmat czasu, to wcale nie był taki zły. Myślę, że po prostu próbował na swój sposób buntować się przeciwko panującym wtedy zasadom i normom społecznym. Tym bardziej, że było coś w jego osobowości czego w tamtych czasach nie akceptowano. Dzisiaj nazywa się to po prostu homoseksualizmem, wtedy nazywano to pomiotem szatana. W jego posiadłości zawsze kręcili się młodzi i przystojni mężczyźni. Oczywiście dla zachowania pozorów przyjmował też kobiety, ale tajemnicą poliszynela było, ze żadna z nich nigdy nie widziała jego sypialni. Jednak dopóki starał się zachowywać pozory poprawności, nikt nic nie mówił. I chociaż bywał w towarzystwie, to jednak rodzina uważała go za czarną owcę. Niestety w kronikach rodzinnych nie ma nic na temat jego odmienności. Wszystko co wiem, to jedynie z ustnych przekazów, więc tak na dobrą sprawę nie wiem ile z tego jest prawdą, a ile zmyślonych kłamstw. Jedno co wiem na pewno to to, że był niespokojnym duchem, ciągle w biegu, od przyjęcia do przyjęcia, jakby czegoś szukał.
- Może miłości? - szepnął Michał wpatrzony w ogień.
- Słucham? - zdziwił się hrabia.
- Na tym obrazie ma bardzo smutną twarz.
- Może to po prostu taka wizja artysty.
- Myślę, że nie. Jego oczy są takie puste i pozbawione blasku jakby nie było w nich miłości. Jak popatrzy pan w oczy konia to zobaczy pan różnicę. Myślę, że to właśnie to. Żal mi go - westchnął Michał.
W tym momencie niebo przecięła błyskawica, a hrabia wypuścił z ręki kieliszek, który w zetknięciu z dębową podłogą potłukł się na drobny mak.
- Wszystko w porządku, panie hrabio? - zaniepokoił się chłopak.
- Oczywiście, to tylko ta burza. Z lekka mnie przestraszyła. Zwykle o tej porze roku nie ma już burz.
- Faktycznie, dziwne - mruknął Michał.
- Proszę mi na chwilę wybaczyć, pójdę po drugi kieliszek - hrabia wyszedł. Wrócił dość szybko z nowym kieliszkiem. - Powiedział pan, panie Michale, że żal panu mojego przodka. Dlaczego?
- Sam nie wiem. Może przez te jego oczy... Takie smutne i puste, że aż żal serce ściska. Dlatego taki mi go żal, mimo iż go nie znam.
Błyskawica znowu przecięła niebo, a chwilę potem rozpadał się śnieg.
- Niewiele mi już życia zostało panie Michale - powiedział hrabia po krótkiej ciszy. - Jednak zanim umrę chciałbym coś panu podarować.
- Mnie? - zdziwił się chłopak.
- Tak.
- Ale dlaczego?
- Powiedzmy, że to takie małe dziwactwo starego człowieka - hrabia wstał, podszedł do stojącego w drugim końcu pokoju sekretarzyka i wyjąwszy z niego niewielką szkatułkę podał ją chłopakowi.
- Jest zamknięta - stwierdził Michał.
- Jak już mówiłem, panie Michale, to takie moje małe dziwactwo. Kluczyk do niej dostanie pan po mojej śmierci.
- Rozumiem.
W tym momencie zegar wybił północ.
Kiedy przebrzmiało ostatnie uderzenie zegara usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Goście? O tej porze? - zdziwił się hrabia. - Proszę wybaczyć, panie Michale, ale muszę pana na chwilę zostawić samego. Nie mogę pozwolić by w taką noc gość stał pod drzwiami.
- Proszę zostać, panie hrabio, ja otworzę - odparł chłopak wstając.
- Ależ w żadnym wypadku panie Michale - oburzył się hrabia. - Co byłby ze mnie za gospodarz gdybym pozwolił gościowi otwierać drzwi.
Michał zaśmiał się.
- I tu wychodzą różnice pokoleń, panie hrabio. Panu wpajano etykietę, a mnie szacunek wobec starszych, bez względu na status społeczny. Żeby wilk był syty i owca cała proponuję wspólnie powitać gościa.
- Mądry pomysł, panie Michale - hrabia uśmiechnął się. - Zatem chodźmy.
Przeszli przez dugi korytarz i dotarli do drzwi wejściowych. Michał otworzył je i domownikom ukazała postać cała w śniegu.
- Przepraszam, że przeszkadzam o tak późnej porze - odezwała się postać męskim głosem - ale zepsuł mi się samochód. Niestety nie orientuję się w tej okolicy i nawet nie wiem gdzie jest najbliższy warsztat, a pogoda zepsuła się paskudnie. Czy mógłbym prosić o nocleg dopóki pogoda się nie poprawi?
- Ależ oczywiście. Proszę wejść - hrabia otworzył szerzej drzwi. - Pogoda faktycznie strasznie się zepsuła. Nie możemy pozwolić żeby błądził pan w taką pogodę po okolicy. Jeszcze by pan złapał jakąś chorobę.
Mężczyzna otrzepał się ze śniegu i zdjął wierzchnie ubranie.
- Nawet nie wie pan jaki jestem wdzięczny - uśmiechnął się z ulgą. - Szczerze mówiąc już myślałem, ze zamarznę. Droga od mojego samochodu wydawała się strasznie długa i w dodatku pod wiatr. Strasznie przemarzłem - wstrząsnął się.
- Trzeba było tak od razu! - odezwał się poruszony hrabia. - Panie Michale, proszę zaprowadzić gościa żeby ogrzał się przy kominku, a ja przygotuję coś ciepłego do jedzenia.
- W żadnym wypadku panie hrabio - zaprotestował Michał. - Pan jako gospodarz powinien zająć się gościem, a ja zrobię coś do jedzenia. Tylko proszę bez żadnych sprzeciwów - dodał widząc, że hrabia chce coś powiedzieć. - W tym wypadku nie ma pan nic do powiedzenia.
- No dobrze - hrabia uśmiechnął się i zwróciło gościa: - Proszę za mną. Ogrzeje się pan przy kominku. Proponuję też lampkę wina na rozgrzewkę. A potem coś ciepłego do zjedzenia.
Hrabia z gościem przeszli do pokoju z kominkiem, a Michał udał się do kuchni. Przez ten czas, w który, tu pracowali zdążył doskonale poznać całą posiadłość, tak, że czuł się tu jak u siebie w domu. Zajrzał do lodówki i znalazł resztki z obiadu. Na szczęście było ich wystarczająco na jedną porcję. Nałożył je na talerz i wsadził do mikrofalówki. Hrabia, chociaż był starej daty, to jednak nie wzbraniał się przed nowinkami technicznymi ułatwiającymi życie. Dzięki temu pięć minut później Michał szedł do jadalni z ciepłym posiłkiem dla gościa. Postawił talerz na stole i przeszedł do pokoju złotego.
- A, panie Michale - hrabia ucieszył się na jego widok - właśnie rozmawialiśmy o panu.
- Naprawdę? - zdziwił się Michał. - Mam nadzieję, panie hrabio, że dobrze?
- Ależ oczywiście - arystokrata zaśmiał się. - Właśnie opowiadałem naszemu gościowi o pracy jaką pan wykonuje. Uważam, że świetnie panu idzie.
- Bardzo pan miły, panie hrabio. Przy okazji, proponuję przenieść się do jadalni zanim obiad wystygnie.
- Ależ oczywiście - hrabia podniósł się i zwrócił do gościa: - panie Jerzy, zapraszam na ciepły posiłek.
Wszyscy trzej przeszli do jadalni.
- Dziękuję - powiedział przybysz. - Przyznam szczerze, że wędrówka w tą pogodę zaostrzyła mój apetyt. A przy okazji, nie przedstawiłem się - zwrócił się do Michała. - Jestem Jerzy Walewski.
Michał uścisnął wyciągniętą do niego rękę i przybysz wrócił do jedzenia. Dopiero wtedy chłopak mógł się przyjrzeć gościowi. Czarne, krótkie włosy, regularne brwi, błękitne oczy, zgrabne usta, proporcjonalny nos. Słowem idealna twarz. Z jedną małą skazą: blizną biegnącą przez prawy policzek. Jednak, co dziwne, blizna ta nie szpeciła twarzy, wręcz dodawała jej uroku.
Kiedy już talerz był pusty hrabia odezwał się:
- Jeżeli pan pozwoli zaprowadzę pana teraz do pokoju.
- Chętnie. Przepraszam, ale dzisiaj chyba nie nadaję się zbytnio na towarzysza rozmów - Jerzy uśmiechnął się przepraszająco. - Teraz myślę tylko o ciepłej kąpieli.
- To zrozumiałe - hrabia uśmiechnął się ciepło. - W taka pogodę każdy by pewnie myślał tylko o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku.
Hrabia zaprowadził gościa do pokoju i wrócił do Michała, który siedział przed kominkiem i zapatrzony w ogień sączył powoli wino.
- Przepraszam, panie Michale, że musiał pan czekać - odezwał się hrabia.
- Ależ nic się nie stało panie hrabio - chłopak uśmiechnął się łagodnie. - Myślę, że chyba też już pójdę spać. Możemy kiedy indziej dokończyć naszą rozmowę?
- Ależ oczywiście.
- W takim razie dobranoc, panie hrabio - powiedział Michał i wstał.
- Dobranoc panie Michale - odparł hrabia.
Michał przeszedł do swego pokoju, a hrabia chwilę jeszcze siedział popijając wino. W końcu wstał i przeszedł do holu. Mimo późnej pory wciąż słyszał odgłosy zabawy swoich gości. Uśmiechnął się na wspomnienie własnej młodości i podniósł słuchawkę telefonu. Miał nadzieję iż jego przyjaciel jeszcze nie spał. Po kilku sygnałach okazało się, że dopisało mu szczęście.
- Witaj Jakubie, przepraszam, że cię obudziłem, ale mam pilną sprawę.
- Ależ nie obudziłeś - odparł spokojny głos po drugiej stronie. - Jeszcze nawet się nie położyłem. Mam parę dokumentów do przejrzenia. Jaką sprawę do mnie masz?
- Chciałbym cię prosić, żebyś przyjechał jak tylko pogoda na to pozwoli. Służbowo.
- Rozumiem.
- Tylko mam jedną prośbę.
- Jaką?
- Czy mógłbyś nikomu o tym nie mówić? W razie czego mów, że wpadłeś na obiad. Dla uwiarygodnienia możesz wziąć ze sobą Barbarę. Jest w tym samym wieku, co moi goście, więc nie powinna się nudzić. Kiedy młodzi będą się bawić, my zajmiemy się interesami.
- To aż tak poważne?
- Nie jestem pewien - westchnął hrabia - ale wolę nie ryzykować, póki nie zakończę wszystkiego.
- Rozumiem. Nie ma problemu.
- W takim razie nie będę ci już przeszkadzał. Dobranoc.
- Dobranoc.
Po skończonej rozmowie hrabia przeszedł do swojego pokoju.
Następnego dnia o siódmej rano spotkał się ze swoimi gośćmi przy śniadaniu. Ze wszystkich siedzących przy stole tylko hrabia i Michał wyglądali na wypoczętych. Reszta cały czas ziewał, albo podpierała smętnie ciążące im głowy. Na ich twarzach widać było ślady nieprzespanej nocy i ostrej zabawy. Jednak ogólne otępienie nie przeszkodziło im zauważyć dodatkowego nakrycia na stole. Zanim ktokolwiek zdążył zadać pytanie, służący wprowadził do jadalni nocnego gościa.
- Proszę o wybaczenie, ale z lekka zaspałem - zaczął się tłumaczyć gość. - Tak byłem wykończony wczorajszym...
- Ależ proszę się nie tłumaczyć, panie Jerzy - hrabia przerwał wywody przybysza. - To całkiem zrozumiałe. Panie Michale, może zapozna pan naszego gościa z pozostałymi? - zwrócił się do Michała.
- Oczywiście - odparł chłopak i dokonał prezentacji. Nie umknęło jego uwagi jak na widok gościa dziewczyny nagle odzyskały cały wigor i zaczęły go uwodzić. Michał skrzywił się z niesmakiem. Zachowywały się zupełnie jak samice w rui. Dlaczego wszystkie kobiety, widząc przystojnego faceta, zachowują się jak bezmózgowce? Czy one mają genetycznie zaprogramowane tylko pieprzenie się? Bo z wszystkich trzech wychodziło o czym teraz myślą. Micha nie miał wątpliwości, że każda z nich właśnie główkowała jakby tu ubiec te pozostałe i zdobyć nowego znajomego.
Usiedli do śniadania. Michał zauważył jak z przybyciem gościa atmosfera momentalnie się zmieniła. Dziewczyny już otwarcie zaczęły flirtować z gościem, a mężczyźni, najpierw okazujący swoje niezadowolenie, pod koniec śniadania również próbowali zdobyć jego sympatię. Michał patrzył na to wszystko z niesmakiem. Na szczęście pozostali całkiem go ignorowali, więc mógł wrócić do przerwanej poprzedniego wieczora rozmowy z hrabią. Po śniadaniu wszyscy przeszli do pokoju złotego. Tym razem kominek był wygaszony. Hrabia wraz z Michałem usiedli w fotelach i delektując się winem, zupełnie jak poprzedniego wieczora, kontynuowali rozmowę. Tymczasem współpracownicy Michała obsiedli gościa, który prezentował swoje umiejętności przy stojącym w drugim końcu pokoju, fortepianie. Dziewczyny cały czas chichotały, a ich koledzy popisywali się inteligencją rzucając dowcipy. Michał w ogóle nie zwracał na nich uwagi. Jednak w pewnym momencie urwał w połowie zdania i odwrócił głowę w stronę fortepianu. Jerzy grał Mozarta.
- Pan wybaczy, panie hrabio - mruknął i podszedł do grającego. - Nieźle grasz - powiedział kiedy tamten już skończył.
- Trochę wyszedłem z wprawy - mruknął Jerzy rozprostowując palce. - Wieki nie grałem.
- A znasz to? - zapytał Michał i zaczął grać. Chwilę potem Jerzy dołączył się do niego. Zajęci grą nawet nie zauważyli jak znudzone towarzystwo powoli zaczęło się wykruszać, aż w końcu zostali tylko oni i hrabia, który siedział z przymkniętymi oczami i wsłuchiwał się w muzykę.
- "Badinerie" Johann Sebastian Bach - powiedział z uśmiechem na twarzy Jerzy. - Nie sądziłem, że go lubisz. Myślałem, że jesteś taki sam jak tamci.
- Szybko wyrobiłeś sobie o nich opinię - odparł Michał z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nie było trudno - mruknął towarzysz i zaczął przebierać palcami po klawiszach. - Takich jak oni spotkałem wielu w swoim życiu. Nietrudno ich rozszyfrować.
Umilkł i skupił się na grze. Michał siedział i słuchając obserwował grającego. I widział jak Jerzy wkłada całą swą duszę w tą grę. Wpatrywał się w niego jak zahipnotyzowany. Miał wrażenie jakby porwała go jakaś dziwna siła i wyrzuciła na ocean melodii, gdzie dźwięki przeplatając się nawzajem przenikały do jego wnętrz doprowadzając do stanu błogiego spokoju i szczęścia. Miał wrażenie jakby czas się zatrzymał. A on płynął w oceanie szczęścia. W końcu Jerzy skończył utwór. Michał jeszcze przez moment siedział z zamkniętymi oczami delektując się tymi zanikającymi powoli wspaniałymi odczuciami. W końcu otworzył oczy i uśmiechnął się ciepło do siedzącego obok mężczyzny.
- To było piękne. Możesz zagrać coś jeszcze?
Jerzy bez słowa zaczął grać. Michał już po pierwszych nutach rozpoznał utwór i dołączył się w odpowiednim momencie.
Hrabia popijając wino uważnie obserwował grających i widział jak idealnie pasują do siebie i słyszał jak wspaniale dźwięki wychodzą spod palców tego duetu i czuł się wspaniale, jak nigdy dotąd.
Tak byli wszyscy zajęci grą, że nawet nie zauważyli jak czas szybko minął i nadeszła pora obiadu. Uświadomił im to służący, który nagle pojawił się w drzwiach i czekał, aż hrabia go zauważy. Grający widząc go przerwali grę.
- Co się stało Janie? - spytał hrabia.
- Panie hrabio, przybył mecenas Jakub Marczewski z córką - odparł służący bezbarwnym głosem.
- Ciekawe co go sprowadza? - mruknął szlachcic udając zdziwienie. - Mam nadzieję, Janie, że ugościłeś go odpowiednio?
- Oczywiście, panie hrabio. Zaprowadziłem gości do salonu i podałem kawę.
- Zatem my też tam chodźmy - hrabia podniósł się z fotela. - Zapraszam panów ze sobą.
Całą trójka przeszła do salonu, gdzie siedział szpakowaty mężczyzna i młoda, na oko dwudziestoletnia, dziewczyna. Kiedy tylko weszli dziewczynie zaświeciły się oczy. Michał był ciekaw, który z nich wpadł jej w oko, on czy Jerzy. Chociaż nie miało to dla niego znaczenia, bo dziewczyna stanowczo nie była w jego guście.
- Witaj Jakubie, co cię sprowadza? - spytał hrabia podchodząc do gościa z wyciągniętą ręką.
- Witaj. Byliśmy w okolicy i pomyśleliśmy, że wpadniemy na kieliszeczek. Taka dzisiaj paskudna pogoda, że przyda się coś ciepłego na rozgrzewkę - przybysz świetnie grał swoją rolę.
- W takim razie proponuję żebyście zostali na obiad - odparł hrabia.
- Nie chciałbym sprawiać kłopotu - mężczyzna uśmiechnął się kłopotliwie.
- Ależ jaki tam kłopot. Janie - zwrócił się do służącego - będzie z tym jakiś problem?
- W żadnym wypadku, panie hrabio, wystarczy dla wszystkich.
- No widzisz? - hrabia zadowolony zwrócił się do mecenasa.
- No dobrze - mężczyzna skapitulował.
- Świetnie. Janie, o której będzie obiad?
- Jeżeli pan hrabia sobie życzy, mogę podać już teraz - odparł służący bezbarwnym głosem.
- W takim razie zrób tak - odparł arystokrata.
Służący ukłonił się i wyszedł bezszelestnie. Tymczasem hrabia zapoznał ze sobą obecnych w salonie. Michał szybko zorientował się iż dziewczyna, której na imię było Barbara, ma ochotę na Jerzego. Nawet go to ucieszyło. Nie lubił opędzać się od natrętnych dziewczyn. Zawsze sprawiało mu to problem. Uważał, że w stosunku do kobiet powinno się być delikatnym, ale jak tu delikatnie dać takiej do zrozumienia, że powinna dać sobie spokój i znaleźć inny obiekt westchnień? Dlatego też zawsze starał się unikać kobiet. Zresztą i tak żadna z nich nigdy nie była i nie będzie w jego guście. On wolał mężczyzn. Byli mniej kłopotliwi od kobiet i oni łatwiej przyjmowali odmowę. A poza tym, seks z mężczyzną był dla niego bardziej podniecający niż z kobietą.
Piętnaście minut później do salonu wszedł Jan i poinformował o przygotowanym obiedzie.
- Czy pozostali już wiedzą? - spytał arystokrata.
- Oczywiście, panie hrabio - odparł służący.
- W takim razie chodźmy - i ruszył w stronę jadalni. Pozostali poszli za nim.
Kiedy weszli, okazało się iż młodzi już wszyscy są, a wraz z nimi syn hrabiego, na którego widok gościa podziałał wyjątkowo denerwująco. Przez cały posiłek siedział posępny i milczący. Na szczęście nikt tego nie zauważył. Michał, Jerzy, hrabia i mecenas zajęci byli rozmową, a młodzi zajmowali się sobą oraz Barbarą, która szybko znalazła z nimi wspólny język. Widząc, że nikt nie zwraca na niego uwagi Sebastian skupiał się na rozmowie jaką prowadził jego ojciec. Na szczęście siedział niedaleko niego, wiec nie miał z tym żadnych problemów. Niestety przez cały czas trwania posiłku ani jego ojciec, ani adwokat nie poruszyli żadnego niepokojącego tematu. To uspokoiło Sebastiana. Widocznie prawdą było to co powiedział adwokat, że wpadli tu przejazdem. Jednak żeby mieć pewność podpyta jeszcze jego córkę. Po skończonym obiedzie Michał poszedł popracować nad obrazem, hrabia z adwokatem przeszli do pokoju z kominkiem na lampkę wina, natomiast pozostali rozeszli się w sobie tylko znanych kierunkach. Syn hrabiego od razu przystąpił do ataku i zaczął adorować córkę mecenasa. Nie potrzeba mu było wiele czasu, żeby dowiedzieć się tego co chciał. Na szczęście wiedział jak rozmawiać z kobietami, żeby zachowywały się tak jak on chciał. A ponieważ Barbara była typową kobietą, więc nie miał z nią większych problemów. Szybko wypaplała, że byli z wizytą u hrabiego Kozłowskiego, którego posiadłość leżała na północ od ziem hrabiego de Valney. W drodze powrotnej jej ojciec poczuł się niezbyt dobrze i postanowił zajść do starego przyjaciela na szklaneczkę wina. Słowa dziewczyny uśpiły czujność młodzieńca zupełnie. Zrozumiał, że nie ma żadnego zagrożenia i odetchnąwszy poszedł się bawić z pozostałymi. Pół godziny później nie pamiętał już wcale o swoich obawach.
Tymczasem hrabia...
- Więc mów Henryku - powiedział cicho mecenas.
- Chciałbym zmienić testament - odparł hrabia.
- Domyślam się. Tylko nie rozumiem dlaczego robisz z tego taką tajemnicę.
- Zrozumiesz jak przeczytasz - arystokrata podał przyjacielowi zapisane ręcznie kartki papieru. Ten uważnie przeczytał.
- Jesteś pewien? - głos miał spokojny i opanowany. Widział już w życiu wiele testamentów i nic go już nie dziwiło. - Przecież w ogóle go nie znasz.
- Jestem pewien. Nie ma znaczenia czy jest obcy dla mnie czy nie. Ja tylko wypełniam wolę mojego przodka.
- A co z...
- Sam jest sobie winien - hrabia przerwał przyjacielowi w pół zdania. - Może gdyby miał inny stosunek do życia, to wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. A tak... - zamilkł wpatrzony w ogień.
- Może jednak zmienisz zdanie? Bądź co bądź, to twoja krew.
- Nie, już podjąłem decyzję - odparł twardo hrabia.
- Rozumiem. W takim razie przygotuję odpowiednie dokumenty i podrzucę ci do podpisania.
- Zrób to proszę jak najszybciej. Nie wiem ile czasu mi już zostało.
- Nie mów tak, na pewno jeszcze długo pożyjesz - mecenas próbował pocieszyć przyjaciela.
- Nie - odparł stanowczo hrabia. - Żyłem tylko po to żeby wypełnić wolę mojego przodka. Teraz, kiedy stało się to możliwe, nie muszę się już o nic starać, mogę odejść w spokoju.
- Jak uważasz. Chyba będę się już zbierał. Mam nadzieję, ze Barbara nie rozszalała się za bardzo z tymi twoimi gośćmi. Trzeba by jej poszukać - adwokat podniósł się i ruszył w stronę drzwi.
- Zaczekaj - hrabia pociągnął ręką za wiszący w pobliżu fotela sznurek, a kiedy w drzwiach pojawił się lokaj zapytał go: - wiesz Janie, gdzie bawią się młodzi?
- W herbaciarni, panie hrabio - odparł służący bezbarwnym głosem.
- Idź i powiedz pannie Barbarze, że jej ojciec już wychodzi.
Służący wyszedł bez słowa.
- Poczekajmy na nią przy drzwiach wejściowych - powiedział hrabia do adwokata i ruszył do drzwi. - Jak już wszystko przygotujesz zaproś mnie na obiad. W ramach rewizyty. Wtedy wszystko dokończymy.
- Oczywiście - adwokat uśmiechnął się. - Chociaż nie rozumiem dlaczego tak to wszystko ukrywasz.
- Mam pewne podejrzenia co do niego, które zmuszają mnie do postępowania w ten a nie inny sposób.
- Rozumiem. O, już jesteś Barbaro - mecenas zmienił szybko temat widząc nadchodzącą dziewczynę.
- Musimy już wychodzić ojcze? - zapytała robiąc jednocześnie minę zbitego psiaka.
- Niestety mam jeszcze trochę dokumentów do przejrzenia. Ale nie martw się, przyjdziemy jeszcze kiedyś na obiad. Oczywiście jeżeli Henryk się zgodzi.
- Ależ bardzo chętnie - odparł szybko hrabia. - Możecie przyjść nawet jutro.
- Nie chciałbym sprawiać kłopotu - mruknął zakłopotany adwokat.
- Żaden kłopot Jakubie. Lubię słuchać jak młodzi się bawią. Już tylko to mi zostało z życia.
- Nie mów tak przyjacielu - adwokat poklepał hrabiego po ramieniu. - Z pewnością będziesz jeszcze długo żył w zdrowiu. Ale chętnie przyjdę ponownie. Niestety jutro nie mogę. Mam ważne spotkanie.
- W takim razie daj znać jak będziecie mogli.
- Oczywiście.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Mężczyźni uścisnęli sobie ręce i goście wyszli. Hrabia wrócił do salonu i postanowił trochę odprężyć się przy książce.
Tymczasem Michał...
Siedział i pieczołowicie oczyszczał obraz. Jak zawsze miał włączony odtwarzacz mp3, więc nic nie rozpraszało jego uwagi. W pewnej chwili miał wrażenie, że coś się poruszyło. Nie był pewien czy było to jakieś dziwne przeczucie, czy może jednak zobaczył coś kątem oka, a jego mózg nie potrafił tego odpowiednio zaklasyfikować, w każdym razie podniósł głowę. W świetle lampki przy której pracował zobaczył jakąś postać. Wyjął słuchawki z uszu. Postać podeszła bliżej i zobaczył iż jest to jego nowy znajomy, Jerzy.
- Nie przeszkadzam? - zapytał przybysz.
- Ależ skąd - Michał uśmiechnął się. - Przyda mi się mała przerwa.
- Nie bawisz się razem z przyjaciółmi.
- Tak samo jak ty nie przepadam za nimi, ani za takim rodzajem zabaw - mruknął Michał. - Przyjechaliśmy tu do pracy, a nie na zabawę.
- Poważnie traktujesz swoje obowiązki - w głosie Jerzego można było wyczuć uznanie.
- Oczywiście.
- Nad czym pracujesz? - Jerzy przybliżył się jeszcze bardziej i pochylił chcąc dostrzec treść obrazu.
- To jakiś daleki przodek hrabiego. Wiesz, że jesteś nawet podobny do niego? - Michał ożywił się.
- Poważnie?
- Oczywiście. Sam zobacz - Jerzy pochylił się jeszcze bardziej i spojrzał na oczyszczoną już część obrazu na której widać było twarz.
- Faktycznie - zdumiał się. - Wygląda zupełnie tak jak ja.
- Raczej ty wyglądasz tak jak on - zaśmiał się Michał. - On żył wcześniej od ciebie.
- Masz rację - Jerzy roześmiał się również. - To musi być strasznie pasjonujące tak odkrywać obrazy.
- To było pasjonujące, ale tylko do momentu jak zacząłem to robić. Wtedy zrozumiałem, że to przeważnie ciężka praca i cierpliwość. Cholernie dużo cierpliwości.
- Wiec dlaczego to robisz skoro tego nie lubisz? - zdziwił się Jerzy.
- Nie powiedziałem, ze nie lubię. Po prostu rzeczywistość okazała się inna niż każdy sobie to wyobraża. Wszyscy myślą zazwyczaj tak samo jak ty, ale nikt nie pomyśli nawet o tym ile trzeba włożyć w to pracy. Mimo to efekty końcowe warte są tego - uśmiechnął się w zadumie. - Weźmy na przykład ten obraz. Hrabia powiedział, ze przedstawia on jego przodka, którego wszyscy traktowali jako czarną owcę w rodzinie.
- Dlaczego?
- Nie wiem - Michał wzruszył ramionami. - Może dlatego, że nie zachowywał się tak jak inni? Całe życie czegoś szukał, za czymś gonił, był niespokojnym duchem.
- Ciekawe czego szukał - mruknął Jerzy.
- Ja myślę, że miłości.
- Słucham? - zdumiał się.
- Myślę, że szukał miłości. Prawdziwej miłości. Zresztą widać to na obrazie. Jeżeli popatrzysz na niego przelotem, to będziesz miał wrażenie, że był to człowiek cyniczny, okrutny i pozbawiony wszelkich uczuć. Ale kiedy, już po oczyszczeniu obrazu, spojrzysz mu uważnie w oczy, to zobaczysz malujący się w nich smutek. Niby ten sam obraz, a jakże inaczej teraz na niego patrzysz.
Jerzy pochylił się jeszcze niżej i po chwili milczenia rzekł:
- Faktycznie. Teraz, jak tak mówisz, widać wyraźnie te jego oczy. Niesamowite!
- Żal mi go - szepnął Michał.
- Słucham?
- Powiedziałem, że żal mi go.
- Ale dlaczego? Przecież on już nie żyje.
- Mimo to żal mi go - odparł smutno Michał. - Przeżyć całe życie i nie poznać smaku prawdziwej miłości... to okrutne.
- Życie niestety takie jest. Nic na to nie poradzisz.
- Ja wiem, ale nic na to nie poradzę, że mi go żal.
- Mógłbym spróbować? - spytał nagle Jerzy.
- Słucham? - Michał popatrzył na rozmówcę nieprzytomnie.
- Czy mógłbym spróbować oczyścić obraz.
- Oczywiście - odparł Michał. - Siądź obok mnie. - A kiedy rozmówca przesiadł się, zaczął tłumaczyć co i jak trzeba robić.
- Masz rację, strasznie to trudne i zniechęcające - mruknął Jerzy kiedy już udało mu się oczyścić kilka milimetrów. - Podziwiam cię, że masz tyle cierpliwości i zaparcia.
Michał roześmiał się.
- To pewnie dlatego, że lubię to robić. To tak jak dawanie życia - uśmiechnął się ciepło i delikatnie pogładził płótno.
- Chyba wiem, co masz na myśli - szepnął Jerzy i położył rękę na płótnie.
Przesuwając ją powoli zbliżał się nieubłaganie do dłoni Michała aż w końcu ich palce zetknęły się. Michał zesztywniał, ale ręki nie zabrał. Siedział nieruchomo czekając co dalej. Tymczasem Jerzy cały czas powoli przesuwał rękę, jednocześnie delikatnie pieszcząc dłoń Michała, aż w końcu jego dłoń zakryła całkowicie dłoń Michała. Dopiero wtedy Michał zareagował. Uniósł palce tak wysoko jak tylko mógł dając tym samym towarzyszowi przyzwolenie na kontynuowanie tego co zaczął. Jerzy zrozumiał, przeplótł palce z palcami Michała i zacisnął dłoń. A kiedy Michał powtórzył za nim ten gest, podniósł oczy i uważnie spojrzał na niego. Michał odwrócił powoli głowę w stronę Jerzego i zobaczył w jego oczach nadzieję i nieme pytanie przeplatające się z bólem. Podniósł drugą rękę i delikatnie przejechał środkowym palcem po bliźnie na policzku. Jerzy zamknął oczy delektując się tym ciepłem rozlewającym się po jego twarzy, a kiedy Michał wplótł palce w jego włosy doprowadzając jego serce do szybszego bicia, przytrzymał dłonią jego rękę chcąc jak najdłużej zatrzymać to coś, co zaczęło go ogarniać. Przez chwilę trzymał tą rękę przy swoim policzku aż w końcu, przekręciwszy powoli głowę, pocałował jej wnętrze. Wciąż przytrzymując rękę Michała przy swoim policzku odwrócił głowę i znowu spojrzał Michałowi w oczy. Nie zobaczył w nich wyrzutu, pogardy czy innego podobnego uczucia. Zobaczył za to ciepło i niepewność. Michał powoli zabrał rękę przesuwając palcami najpierw po policzku, później po ustach. Przez chwilę delikatnie pieścił usta Jerzego doprowadzając jego serce do szaleństwa. Przybliżył twarz i palce zastąpił ustami. Najpierw delikatnie pocałował Jerzego, potem zaczął pieścić jego usta na przemian przygryzając je wargami, to znów delikatnie całując. W pewnym momencie przerwał i powiedział:
- Nie powinienem, znamy się dopiero jeden dzień. - Jego głos był dziwnie chrapliwy, a oddech urywany i niespokojny. - Ale nie mogę się powstrzymać. Jakaś dziwna siła pcha mnie w twoją stronę.
- Więc się nie opieraj - szepnął Jerzy przejmując inicjatywę. Wziął twarz Michała w ręce i pocałował go. Łapczywie i zachłannie. - Poddaj się.
- Ale... - Michał próbował jeszcze oponować lecz usta Jerzego uniemożliwiły mu to.
- Chodźmy do mnie - szepnął Jerzy, kiedy chwilę potem oderwał się od Michała.
- Jesteś pewien?
- Oczywiście.
- W takim razie chodźmy - Michał zgasił lampkę i trzymając się za ręce wyszli na korytarz.
Kiedy już byli w pokoju Jerzego ten zamknął drzwi na klucz i podszedłszy do Michała pocałował go.
- Jesteś pewien, że tego chcesz? - spytał dziwnie nieswoim głosem Michał. - Nawet mnie nie znasz.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Ja tak - odpowiedział Jerzy i znowu pocałował Michała jednocześnie powoli rozbierając go. Na koniec wziął go na ręce i delikatnie położył na łóżku. Nie odrywając wzroku od Michała szybko rozebrał się i dołączył do kochanka. Pieścił go i całował na przemian doprowadzając serce i wszystkie zmysły Michała do szaleństwa. Michał też nie był mu dłużny. Chwilę potem ich pobudzone ciała zespoliły się. Jerzy czuł jak w jego wnętrzu pulsuje męskość Michała napełniając wszystkie jego komórki dziwnym, nieznanym dotąd uczuciem. Rozprzestrzeniało się od jego lędźwi i rozchodząc się z prędkością błyskawicy po całym ciele szarpało nerwy doprowadzając jego samego do szaleństwa. Był zdumiony. Po raz pierwszy czuł coś takiego. To dziwne, wypalające jego trzewia uczucie sprawiało, że pragnął tego faceta jak nigdy dotąd żadnego innego. Pragnął jego i tego czegoś rozlewającego się po wszystkich jego komórkach. Tego czegoś, co chociaż go torturowało swoją intensywnością, to jednak dawało dziwne ukojenie, dziwny spokój. Czyżby to było to czego tak bardzo pragnął, czego tak długo szukał?? Był tak szczęśliwy, że aż łzy popłynęły mu z oczu. Widząc to Michał znieruchomiał. Jerzy otworzył oczy i spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na kochanka.
- Przepraszam - szepnął nieswoim głosem Michał.
- Za co? - zdumiał się Jerzy.
- Sprawiłem ci ból - odparł Michał wpatrując się przerażonym wzrokiem w twarz Jerzego.
- Nie, nie sprawiłeś - szepnął tamten. Michał bez słowa otarł spływającą po policzku Jerzego łzę. - To nie dlatego. To ze szczęścia. Proszę, nie przerywaj.
- Jesteś pewien?
- Oczywiście - odparł Jerzy i wpił się w usta Michała.
Chwilę potem, zapomniawszy o całym świecie pozwolili swoim ciałom znowu zespolić się w jedność.












 


Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum