ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Srebrzysta Dalia 4 |
Część 4 : "Wieki wspomnień"
Ludwik wrócił do domu. Do mnie.
Cudownie było znów poczuć jego zapach, wraz z nim przemierzać wieczór, chłonąć otaczające nas życie.
- Wyjedźmy stąd. Wszyscy, jak najdalej... - zaproponował któregoś wieczora. Dawid krzątał się po pokoju, ścielił nasze łoże. Słysząc niepokój w głosie Ludwika zaprzestał pracy i spojrzał na mnie pytająco.
Ludwik od czasu swego powrotu zachowywał się co najmniej dziwnie. Był cichy, skryty, zamyślony. Czułam, że jego wampirze zmysły były wciąż pobudzone. Był wszędzie, a jednocześnie nie było go nigdzie. Jego niepokój zaczął udzielać się i mnie, tak, że w pewnym momencie złapałam się na tym, że za dnia zamiast spać obok swego ukochanego, czuwałam. On wtedy też nie spał. Leżał z otwartymi oczami wpatrzony gdzieś w dal, skoncentrowany i czujny.
- Ludwiku. - szepnęłam cichutko by nie ranić jego zmysłów. Poruszył się wyrwany z jakiegoś przedziwnego stanu. Spojrzał na mnie pytająco i przez chwilę miałam wrażenie, że wyczytałam strach w jego oczach.
- Dlaczego nie śpisz? Powinnaś odpocząć. Musisz mieś dużo siły.
- Coś jednak się stało, prawda? Nie wróciłeś do mnie, by ze mną być, ale po to by mnie chronić, tak?
- .
Nic nie powiedział. Cisza była wystarczającym potwierdzeniem moich przypuszczeń. Ogarnął mnie smutek. Odsunęłam się od mojego srebrnowłosego mistrza.
- Niepotrzebnie.- wybąkałam próbując ukryć moje myśli przed jego "wzrokiem". - Umiem się o siebie zatroszczyć.
Jego dłoń objęła moją szyję. Delikatnie choć stanowczo przyciągnął mnie do siebie.
- Nie smuć się. - szepnął wprost do mojego ucha. - Jak mógłbym zostawić cię samą, kiedy grozi ci niebezpieczeństwo?
- Nieważne. - szepnęłam odwracając wzrok.
- Jesteś dla mnie naprawdę wyjątkowa. Kocham cię. Nie mogę tylko..
- Czego? Czego nie możesz? Być ze mną?
-...
- Więc po co mi taka miłość?
Zerwałam się z miejsca i odsuwając ciężkie kotary baldachimu wybiegłam z łóżka. Ludwik w mgnieniu oka zastąpił mi drogę.
- O co ci chodzi? Przecież tego chciałaś! Chciałaś być silna. Wiecznie młoda. Chciałaś mieć czas, by poznać wszystkie tajemnice świata. Chciałaś wiedzieć wszystko!
- Tak Ludwiku. I nadal chcę. Tylko że... Nie myślałam o tym, że mogę czuć się samotna.
- Przecież jestem z tobą.
- Teraz. W tej chwili. A co będzie jutro? Za tydzień? Za rok? Za sto lat?
- Mówiłem ci już, że nie mam wyboru. Muszę co jakiś czas zasypiać. Inaczej bym oszalał...
Westchnęłam zrezygnowana. Ludwik usiadł na brzegu łóżka. Jego oczy świeciły w ciemnościach niczym dwa płomienie. Był wzburzony.
- Jest tyle rzeczy o których powinnaś wiedzieć. A ja nie mam siły, by o nich mówić. Tymczasem koszmar powrócił. W dodatku ty jesteś w niebezpieczeństwie..
Przez chwilę w pokoju panowała cisza. Czytałam z powietrza wzbierające w Ludwiku emocje. Zawstydziła mnie moja własna słabość.
- Masz rację. Powinienem być przy tobie, z tobą, a nie uciekać..
- Ludwiku...
Chwilę później leżeliśmy już w objęciach na naszym posłaniu.
- Wyjechać? - zapytałam udając spokój. - Dokąd?
- Daleko...
Dawid podszedł do mnie i szepnął cicho do mego ucha.
- On znajdzie cię nawet na końcu świata...
Ludwik w mgnieniu oka znalazł się przy nas. Złapał chłopaka za włosy i posyłając mu mordercze spojrzenie syknął:
- Gdzie on jest?
Dawid spojrzał na niego przerażony. Oczy mojego mistrza błyszczały niczym świecące w ciemnościach oczy wilka. Najwyraźniej gorąca krew chłopaka dodatkowo budziła uśpioną w nim bestię. Chłopak starał się wyrwać z uścisku, zesztywniał czując obejmujące go w pół ramię wampira.
- Uciekłeś pomimo czaru jaki na ciebie rzucił? Niezły jesteś...
Ludwik penetrował umysł Dawida wyciągając z niego urywki informacji, strzępy wspomnień. Jego koncentracja była tak intensywna, że obrazy już bezpośrednio z umysłu Ludwika same napływały do mojej świadomości.
- Ludwiku, daj spokój. Dawid to dobry chłopak. Nie rób mu krzywdy. Wiesz, że penetracja może mieć zły wpływ na psychikę śmiertelnika.
Podziałało. Ludwik puścił chłopaka, który z głuchym jękiem usiadł płasko na podłodze. Pomogłam mu wstać i wraz z nim wyszłam z sypialni.
Godzinę później siedzieliśmy we trójkę w salonie. Dawid popijał gorącą czekoladę. Pachniał naprawdę słodko i pewna byłam, że Ludwik ma na niego równie wielką ochotę jak i ja. Sam Dawid na szczęście przestał się już wpatrywać w Ludwika jak sroka w gnat. Mistrz skutecznie go do siebie zraził.
- Obaj macie przede mną tajemnice. Myślę, że to odpowiednia chwila na zwierzenia. Dawid, Ludwik... Słucham.
Dawid był podenerwowany co nie uszło naszej uwadze. Obracał nerwowo filiżankę wpatrując się bezmyślnie w blat stołu.
- Mieszkałem w Krakowie. Razem z moim starszym bratem. On pracował na nasze utrzymanie, poza tym rodzice przysyłali nam pieniądze z Ameryki. Prowadzą tam firmę. Mój brat, Tomek, był policjantem. Pracował w dochodzeniówce. Ja studiowałem na ASP i zajmowałem się domem. W wakacje wraz z kilkoma kolegami założyliśmy firmę usługową. Pracowaliśmy jako gońce, załatwialiśmy dla firm różne interesy w urzędach. Naszymi środkami transportu były rowery... Mój brat prowadził wtedy sprawę dotyczącą pewnego zakładu pogrzebowego. Ponoć istniał lekarz, który potrafił przewidywać datę i godzinę śmierci swoich pacjentów. Te informacje sprzedawał temu zakładowi. Bywało ponoć, że zmarły nie zdążył jeszcze ostygnąć, a do drzwi pukał już niczym śmierć agent owego zakładu. To było potworne...
Dawid milczał przez chwilę. Miałam wrażenie, że wspomnienia do których właśnie chce nawiązać są zbyt bolesne dla niego i chłopak boi się opowiadać o tym ponownie. Pociągnął ostatni łyk czekolady, a ja wstałam by zrobić mu kolejną porcję. Yuki, mój bury kocurek, wgramolił się na jego kolana i mrucząc rozkosznie zwinął się w kłębek. Delikatne, piękne dłonie chłopaka zagłębiły się lekko w puszyste futro zwierzaka.
- Mów dalej. - szepnęłam podając mu filiżankę z parującym słodkim trunkiem. Stojąc za jego plecami objęłam go ramionami i pocałowałam w policzek, po którym nagle spłynęła jedna samotna łza.
- Nie bój się. Teraz jesteś z nami. Ochronię cię...
- Pewnego dnia - kontynuował chłopak. - miałem mały wypadek. Jechałem na rowerze do jednej z firm, dla której wykonywaliśmy usługi, gdy nagle samochód jadący przede mną gwałtownie zahamował. Łatwo się domyśleć jak wyglądał mój lot nad tym pojazdem. Rower zatrzymał się na zderzaku, a ja przekoziołkowałem po masce i wylądowałem z przodu, niemalże pod kołami tego samochodu. Kierowca cofnął pojazd, miażdżąc przy tym mój rower, wyminął mnie i odjechał z miejsca wypadku. Na szczęście pomógł mi jadący za mną kierowca. Okazał się lekarzem. Opatrzył moje rany i zawiózł mnie swoim samochodem do szpitala w którym pracował. Tak go poznałem.
-...
- Jawił mi się jak piękny anioł. Był silny, troskliwy i dobry. Był jednym z najlepszych lekarzy w tym szpitalu, jeśli nie najlepszym.
- Jak się przedstawił? - zapytał zdenerwowany nie wiem czemu Ludwik. - Jak wyglądał?
- Był bardzo przystojny. Miał czarne włosy i ciemną cerę, niczym Włoch albo inny południowiec. Wysoki, postawny, po trzydziestce.
Powiedział, że nazywa się Marek Teliszewski.
Ludwik szybkim ruchem poderwał się z krzesła. Jego oczy płonęły złością. I mnie i Dawidowi nagle wydał się większy, potężniejszy, a jego całą postać zdawała się ogarniać przedziwna czarna, mistyczna mgłą...
- To on... Do diabła! - warknął nie swoim głosem uderzywszy pięścią w stół z taką siłą, że filiżanka Dawida podskoczyła wylewając połowę swojej słodkiej zawartości.
- Ludwiku, co...?
Minęło trochę czasu, zanim mistrz doszedł do siebie. Zaproponowałam mu, by wyszedł przejść się po mieście, "pooddychać" świeżym powietrzem, ale on stanowczo odmówił.
- Chcę usłyszeć wszystko, - szepnął. - poza tym nie mogę was teraz opuścić ani na sekundę.
Tak więc Dawid musiał znowu wrócić do swojego opowiadania.
- Zaprzyjaźniłem się z doktorem. Do tego stopnia, że...
Chłopak przerwał i zaczął łapczywie pić swoją gorącą czekoladę, nieudolnie próbując ukryć swoje zaczerwienienie za porcelaną filiżanki.
- Staliście się kochankami. - stwierdził Ludwik. Dawid spąsowiał jeszcze mocnej, a ja zachichotałam mimowolnie. Ludwik wciąż był śmiertelnie poważny. - Nic dziwnego, - kontynuował. - jesteś w jego typie. Jesteś jednak zbyt słaby, by mógł cię przemienić. Jad, który w sobie nosi zabiłby cię.
- Znałeś go? - nieśmiało zapytał zdziwiony Dawid. - On też jest wampirem, zrozumiałem to niedawno... Nie wiedziałem, że i ty z nim...
- Że co ja? Co z nim?
- ...
- Tak. Znam go dłużej niż bym sobie tego życzył. To mój Ojciec.
Dawid zrobił niemądrą minę ze zdziwienia. Ja tylko gwizdnęłam jak jakiś zwykły łobuz, co za chwilę wprawiło mnie w zakłopotanie.
- On narodził mnie dla ciemności. Nazywa się Martellus i jest rzymianinem. Urodził się w 206 roku naszej ery, dla ciemności powstał trzydzieści cztery lata później, w 240 roku. Jest wampirem piątego pokolenia. I bardzo potężnym magiem.
Teraz to i mnie opadła szczęka z wrażenia.
- Ups. - jęknęłam dowiedziawszy się z kim zadarłam. - No to wbita.
- Jest jeszcze coś. - kontynuował Ludwik. - Dalio. Nie nazywam się Ludwik. To imię przybrałem w osiemnastym wieku, gdy po długim śnie ukrywałem się przed nim we Francji.
Tym razem cisza nie została przerwana żadnym odgłosem zdziwienia. Wisiała w powietrzu ciężko niosąc ze sobą jedynie echo uderzeń serca Dawida.
- Więc... Lu... to znaczy...
- Nazywam się Donato di Niccoln di Betto Bardi. Urodziłem się w 1386 roku we Florencji. Moje włosy, podobnie jak twoje Dalio, zmieniły kolor przez truciznę jaką zasiał we mnie Martellus. Byłem jednym z niewielu dostatecznie silnych, by znieść brzemię potępionego i wyklętego ze wszystkich wampirzych klanów maga. Sam mnie znalazł. Powiedział, że da mi siłę i wielką wiedzę. Że zrozumiem wszechświat. Miałem się wyrzec tylko jednego - życia za dnia... W roku 1418 zostałem narodzony dla ciemności.
Zarówno ja jak i Dawid szybko zerwaliśmy się ze swoich miejsc i pobiegliśmy do biblioteki, która zajmowała największą powierzchnię w całym domu. Dorwaliśmy z Dawidem jedną półkę z księgami. Ludwik wszedł za na nami do pomieszczenia. Uśmiechał się tajemniczo.
- Jasna cholera. - Dawid najwyraźniej znalazł to czego szukaliśmy oboje. Nakrył usta dłonią i usiadł przerażony na podłodze. Za chwilę i ja się upewniłam...
- Co za różnica jak się nazywam. Jestem sobą i tyle.
- Ale... - Dawid nie mógł wydusić z siebie słowa. Zrobiłam to za niego wybuchając niepohamowanym śmiechem.
- Donatello! Ale odjazd! Nie ma to jak mistyfikacja!
Chwilę później siedziałam na podłodze obok Dawida równie porażona wiadomością jak on. - Nie wierzę... - wydusiłam z siebie. Ludwik, a właściwie Donato alias Donatello zbliżył się do nas szybkim krokiem.
- Dalia... Przykro mi, nie mogłem powiedzieć ci wcześniej.
Usiadł obok nas na podłodze i pozwolił mi wtulić się w swoje bezpieczne, silne ramiona.
- Zawiodłaś się na mnie?
- Ludwiku... To znaczy Donato. - znowu zaczęłam się śmiać. - To prawda? Naprawdę jesteś TYM Donatello. Od Dawida i tak dalej?
- Tak.
- Jaki skromny. - zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, że nie zmieni się twój stosunek do mnie.
- Żartujesz? Oczywiście że się zmieni.
-.
- Teraz kocham cię jeszcze mocniej. Będę się tobą opiekować. Ocalę cię przed tym Martellusem. A ty...
- Nauczysz nas rzemiosła! - wykrzyknął Dawid. - Ja też chcę być jednym z was. Chcę być taki jak ty! Chcę nauczyć się tak rzeźbić! Proszę, bądź moim mistrzem!
Ludwik zrobił niemądrą minę, a ja złożyłam pocałunek na jego wargach. Uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Tego chcesz, prawda? - zapytał. - Chcesz jego ciepła. Chcesz mieć rodzinę. Wiesz, że nigdy nie dam ci syna. Ty sama nie możesz też mieć dzieci. Ale nie lubisz samotności. Musisz się kimś opiekować, chcesz, aby i tobą ktoś się zajął, prawda?
- Ludwiku...
- Przykro mi... Nie potrafię cię uszczęśliwić.
- Ale...
- Dawida zmienić także nie mogę. On by tego nie przeżył. Może tobie by się to udało, ale nie mnie...
- Ludwiku... Zgodziłam się na to. Chciałam być z tobą, wraz z tobą przemierzać wieki. Tylko ty jesteś w stanie dać mi szczęście. Nieważne czy jesteś muzykiem, księciem czy rzeźbiarzem... Kocham cię.
- Ja ciebie też, moja maleńka. Nawet nie wiesz jak długo na ciebie czekałem...
Dawid cicho wstał z podłogi i wyszedł z pokoju. Oboje z Ludwikiem usłyszeliśmy jak zamyka się w drugiej sypialni, którą przemianowaliśmy na jego pokój. Chwilę później wyczuliśmy płynącą od niego falę smutku, która najpewniej obficie zrosiła jego policzki.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 18 2011 11:44:57
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Zuzaa (Zuzaa22@interia.pl) 14:32 08-09-2004
Nikomu się nie podoba?
No trudno. A tak chciałam rozwinąc to opo. Miałam cholernie wielką frajdę jak je pisałam. Tak czy inaczej opo teraz będzie się skupiać na postaci Dawida (koocham to imię!) i jego tajemniczego porywacza Martellusa..
Już niedługo wypuszczę kilka następnych części. Raczej Hardcore niż Lemon mimo że miało być dla dzieci
Schensi (Brak e-maila) 09:16 19-09-2004
MIIIIIIIIIII SIEEEEEEEEEEEEE PODOBA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! pisz dalej blaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaagam ^^
Schensi (Brak e-maila) 11:24 19-09-2004
kuuuuuuuuuuuuuuuuurde musze dorwac kolejne czesci!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!muuuuuusze!!!!!!!!!
Morgiana (Brak e-maila) 21:43 19-09-2004
kurcze, co za straszliwe niedopatrzenie, że przeczytałam to dopiero teraz... jednak konieczność życia ponad rok bez internetu to czyste barbarzyństwo....
Rzecz jest świetna, wiec koniecznie pisz dalej!
Zuzaa (Zuzaa22@interia.pl) 11:15 26-09-2004
o_O - Jestem z lekka w szoku, ale miło mi słyszeć, że komuś się podoba. Ja osobiście wolę to opo niż Anioła, ale, że nikt poza mną go nie czytał to przestałam pisać. Teraz zacznęna pewno. THX
Schensi (Brak e-maila) 10:02 27-09-2004
huhuhuhu!! a gdzies tak kiedy mozna sie spodziewac kolejnej czesc?:>:>
lollop (Brak e-maila) 22:42 20-11-2004
dlaczego tak nagle urwane??? takie fajne opcio.....
Schensi (Brak e-maila) 17:38 29-11-2004
wieeem genialne opo poprostu cudo ^^ i ja che wiecej!!!!!!!! nie nie nie... JA SIE DOMAGAM kolejnych czesci
Miyu_M (yami_no_kodomo@o2.pl) 23:38 18-12-2004
Jedno z najlepszych opowiadań o wampirach, jakie czytałam. Uwielbiam Dalię! Błagam, napisz szybko dalsze części, tak bardzę chce dowiedziec się, jak sobie poradziła!!!
Kira (Brak e-maila) 18:04 11-05-2005
O boże, to jest wspaniałe! Niesamowite!!
Proszę, pisz dalej! Chcę wiedzieć co będzie dalej T.T.
An-Nah (Brak e-maila) 19:29 02-05-2006
Bardzo piękne, bardzo WoDowe, z fabułą, z wątkiem yaoi nie na pierwszym planie, świetnie napisane, dokładnie taka historia jakie najbardziej lubię, zwłaszcza w moim obecnym stanie umysłu (za dużo sesyjek w "Maga", w "Łowcę" i w "Wampira"... Mantalność wampirzycy genialnie oddana, grasz/grałaś, tak z ciekawości?). Będzie kontynuowane? Byłoby szkoda, gdyby nie było... Za dobre, żeby to porzucić... |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|