The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 04:26:02   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Inny świat 5
Kiedy nadszedł ranek Adam wstał i nie spiesząc się ubrał. Wyszedł nie czekając aż służący się obudzi. Wieczorem sytuacja powtórzyła się, z tą różnicą, że służący był inny. Tak minęło kilkanaście dni.
Któregoś razu, gdy Adam siedział na tronie i rozsądzał spory podszedł do niego Mares i szepnął na ucho:
- Wasza Wysokość, właśnie doniesiono mi, że złapano hrabiego De la Feyne.
- Hrabia De la Feyne? Kto to?
- To ten, Wasza Wysokość, który zdradził poprzedniego króla i uciekł do sąsiedniego kraju jakiś czas temu. Od tego czasu napadał na nasze wojska na granicy. Jego ziemie i wszelkie dobra zostały skonfiskowane.
- Rozumiem. I gdzie on teraz jest?
- W zamku Wasza Wysokość. Ponieważ jest szlacheckiego stanu, tylko Wasza Wysokość może go osądzić.
- Rozumiem. Skoro tylko ja mogę go osądzić, zatem wprowadźcie go.
Mares skinął ręką i chwilę potem żołnierze wprowadzili związanego mężczyznę. Adam spojrzał na niego i otworzył oczy ze zdumienia. To był ten szlachcic, którego zobaczył wtedy na polanie. Jednak tym razem wyglądał zupełnie inaczej. Zniszczone i zakrwawione ubranie, rany na całym ciele. Żołnierze pchnęli go tak, że upadł na kolana kilka kroków przed królewskim tronem. Upadłby na twarz gdyby jeden z żołnierzy nie pociągnął za koniec sznura którym był związany.
- Jakie są przewinienia tego człowieka? - spytał król twardym głosem.
- Podburzał ludzi przeciwko poprzedniemu królowi. Nawet próbował go zabić, a kiedy mu się nie udało zbiegł poza granice kraju i od tamtego dnia napadał na królewskie wojska.
Adam podszedł do szlachcica i kucnął tak żeby widzieć jego oczy. Były zimne i pełne żaru, którego nie złamały ani oplatające go sznury, ani liczne krwawiące rany.
- Kiedy tu przybyłem nie wiedziałem ani kim jestem ani jak się nazywam. Nie wiedziałem nawet gdzie się znajduję. Pierwsze co zobaczyłem to była miłość gotowa poświęcić życie. Zobaczyłem też rozpacz, gdy śmierć upomniała się o swoje. I szczęście gdy życie zwyciężyło. Powiedz mi Mares, jak ktoś, kto ma w sobie takie piękne uczucia, może być zły? - Adam wstał, wziął miecz od stojącego w pobliżu żołnierza i rozciął więzy więźnia. - Ten człowiek jest moim gościem.
- Ależ Wasza Wysokość…
- Zamilcz Mares, zanim powiesz coś, za co będę musiał cię ukarać. Dajcie mu nowe ubrania i niech medyk obejrzy jego rany. Co do ciebie Mares, to odpowiadasz głową za jego bezpieczeństwo. A kiedy już jego rany się zagoją, osobiście odeskortujesz go do granic państwa. Zrozumiałeś?
- Jak Wasza Wysokość każe - doradca skłonił się nisko.
Minęło kilkanaście dni. Rany hrabiego De la Feyne zagoiły się i nie niepokojony przez nikogo odjechał. Adam za dnia wypełniał królewskie obowiązki, zaś w nocy przyjmował kolejnego kochanka.
- Czy mogę prosić o poświęcenie mi uwagi przez Waszą Wysokość? - spytał któregoś razu medyk, kiedy Adam siedział w ogrodzie.
- Co się stało Konas?
- Martwi mnie zdrowie Waszej Wysokości.
- Dlaczego? Przecież wszystko jest w porządku.
- Jestem medykiem, Wasza Wysokość, i widzę kiedy ze zdrowiem Waszej Wysokości coś jest nie tak.
- Więc uważasz, że coś jest nie tak?
- Tak uważam, Wasza Wysokość.
- Więc twoim zdaniem co to jest?
- Sądząc po objawach, ośmielę się twierdzić iż Wasza Wysokość oczekuje dziecka.
- A jakież to niby objawy?
- Poranne mdłości, nudności, napady gorąca, krótkie utraty świadomości, no i oczywiście dziwne upodobania żywieniowe. To typowe objawy ciąży.
- Mogłeś się pomylić Konas.
- Bardzo mi przykro, Wasza Wysokość, ale nie ma mowy o pomyłce. Zbyt wiele razy widziałem takie objawy żeby się pomylić.
- No dobra, oczekuję dziecka i co z tym zrobisz?
- A cóż ja mogę zrobić, Wasza Wysokość? Jestem tylko medykiem. Jedynie co mogę teraz zrobić, to przypilnować żeby wszystko przebiegało prawidłowo. Chociaż uważam, że Wasza Wysokość postąpił bardzo nierozważnie. Zażywanie altavanu bez wiedzy medyka jest bardzo niebezpieczne.
- I znowu zrzędzisz Konas. Jak widzisz wszystko jest w porządku.
- Ale mogło się źle skończyć, Wasza Wysokość. Byłbym wdzięczny gdyby w przyszłości takie rzeczy Wasza Wysokość jednak konsultował ze swoim medykiem.
- Będę o tym pamiętał.
- Wasza Wysokość, czy mogę o coś zapytać?
- Zależy o co.
- Nie rozumiem jednej rzeczy, Wasza Wysokość.
- Jakiej?
- Po co Wasza Wysokość przyjmuje co noc kochanka skoro altavan zabija wszelką ochotę na seks?
- Odpowiem ci na to pytanie jeżeli wskażesz mi tego z nich, który jest ojcem mojego dziecka.
- Bardzo mi przykro Wasza Wysokość, ale nie jestem w stanie.
- Skoro medyk nie jest w stanie wskazać ojca, to zwykli ludzie tym bardziej. I właśnie o to w tym wszystkim chodzi.
- Rozumiem Wasza Wysokość.
- A tak przy okazji Konas, jeżeli chodzi o objawy, to nie powinny one pojawić się trochę później? Przecież minęło zaledwie kilkanaście dni.
- Każdy organizm reaguje indywidualnie Wasza Wysokość. U jednych objawy mogą wystąpić wcześniej, u innych później, a jeszcze u innych wcale.
- Rozumiem - westchnął Adam.
Minęły dwa tygodnie. Adam właśnie kończył swoją codzienną porcję królewskich obowiązków, gdy podszedł do niego Ganar i szepnął na ucho:
- Wasza Wysokość, właśnie doniesiono mi, że w stronę zamku zmierza hrabia De la Feyne.
- Powinienem się tym przejmować? Jest z nim jego wojsko?
- Właśnie nie, Wasza Wysokość. Tylko jego małżonek, hrabia Harumov. Czy mamy ich zatrzymać?
- Nie. Obserwujcie. Jeżeli będą chcieli zrobić coś niezgodnego z prawem wtedy ich zatrzymacie.
- Jak Wasza Wysokość każe - Ganar ukłonił się i odszedł.
Chwilę potem doradca znowu podszedł do króla i znowu szeptem powiedział:
- Wasza Wysokość, hrabia De la Feyne jest już niedaleko zamku. Jest uzbrojony.
- A hrabia Harumov?
- Nie ma żadnej broni, za to ma ze sobą dziecko.
- Dziecko? - zdumiał się Adam.
- Tak, Wasza Wysokość. Co mamy zrobić?
- Pozwólcie im przejść. Gdyby planowali zamach na moją osobę, to nie brali by z sobą dziecka.
- Rozumiem, Wasza Wysokość.
Kilka godzin później drzwi do sali tronowej nagle otworzyły się i przeszli przez nie dwaj mężczyźni. Bez słowa uklękli przed królem i pochylili głowy. Adam popatrzył na nich uważnie. To na pewno była ta para którą spotkał pierwszego dnia w tym świecie. Hrabia De la Feyne odpiął miecz od pasa i położył na podłodze przez sobą. Nie podnosząc głowy rzekł:
- Ja, hrabia Justus De la Feyne ślubuję wierność królowi Akirinowi pierwszemu. Oddaję mu swoje wojsko i swoje życie żeby rozporządzał nimi wedle własnego uznania. Ślubuję być wiernym aż do śmierci. Jako gwarancję mej wierności oddaję w królewskie ręce to dziecko - po tych słowach hrabia Harumov, wciąż pochylając się w ukłonie, wyciągnął w stronę Adama ręce z dzieckiem.
Znajdujący się w sali tronowej ludzie zaczęli szeptać miedzy sobą. Adam uciszył ich jednym ruchem ręki. Wstał z tronu i podszedł do klęczących. Wziął dziecko. Czuł jak ręce hrabiego trzęsą się, a całe ciało drży od tłumionego szlochu.
- Chłopiec czy dziewczynka?
- Chłopiec, Wasza Wysokość - odparł cicho, łamiącym się głosem, hrabia Harumov.
- Jak ma na imię?
- Natirin, Wasza Wysokość.
Adam podrapał delikatnie dziecko po brzuchu, na co roześmiało się.
- Piękny chłopiec, ma oczy po matce. - Dziecko wciąż śmiejąc się złapało Adama mocno za palec. - I siłę po ojcu. Będzie z niego wspaniały żołnierz. Jednak na chwilę obecną nic mi z niego nie przyjdzie. Dlatego też, dopóki chłopiec nie osiągnie wieku męskiego, oddaję go pod twoją opiekę hrabio Harumov.
Słysząc te słowa hrabia Harumov podniósł zaskoczony głowę i spojrzał na Adama jakby chciał się upewnić czy król nie żartuje. Jednak twarz Adama była jak najbardziej poważna.
- Powstań hrabio Harumov. - Hrabia posłusznie wstał. Adam oddał mu dziecko. - Opiekuj się dobrze tym chłopcem, żeby w przyszłości mógł służyć królowi. Naucz go jak władać mieczem i jak kochać, by zawsze walczył z sercem. Naucz go co to honor i duma, by nigdy nie żałował tego kim jest ani tego co uczynił.
- Tak uczynię, Wasza Wysokość - odparł hrabia Harumov i przytulił mocno dziecko, a z jego oczu popłynęły łzy szczęścia.
- Co się zaś tyczy ciebie, hrabio De la Feyne… - Adam skierował się w stronę hrabiego - Za twe zbrodnie przeciwko poprzedniemu królowi powinienem cię ukarać, by dać przykład innym. Jednakże… - zamilkł na chwilę. - Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy pokazałeś swoją odwagę sam jeden walcząc przeciwko licznym przeciwnikom. Kiedy widzieliśmy się po raz drugi potraktowano cię jak psa. Jednak mimo to, w twoich oczach wciąż widać było dumę prawdziwego wojownika. Dzisiaj, przychodząc tu i składając swą przysięgę, pokazałeś co znaczy szlachecki honor. Niewielu takich ludzi można już spotkać. Dlatego też, w obecności wszystkich tu zebranych przyjmuję twoją przysięgę oraz puszczam w niepamięć wszystkie twoje dotychczasowe przewinienia. Jednocześnie nakazuję zwrócić wszystkie ziemie i dobra, które zostały ci odebrane przez poprzedniego króla. Oprócz tego od dnia dzisiejszego twoje wojska będą bronić północnych granic naszego państwa.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość - Mares podszedł do króla - ale nie możemy temu człowiekowi powierzyć tak odpowiedzialnego…
- Zamilcz Mares. - Adam groźnie popatrzył na swego doradcę. - Wycofasz wojska z północy i rozlokujesz je na pozostałych granicach. Północnej granicy będą pilnować żołnierze hrabiego De la Feyne.
- Jak Wasza Wysokość każe.
- Dziękuję, Wasza Wysokość - odparł hrabia łamiącym się głosem. - Nie zawiodę zaufania jakim Wasza Wysokość mnie obdarzył.
- A teraz powstań i dołącz wraz ze swoim małżonkiem do mnie podczas posiłku. Strasznie nudno się je samemu.
Minęło pół roku. Brzuch Adama stał się na tyle duży, że nie dało się go już nijak ukryć pod luźnymi ubraniami. A szybko rozchodzące się plotki o kochankach króla potwierdziły to, o czym już dawno na zamku szeptano. Jednak Adam w ogóle się tym nie przejmował.
- Mares…
- Tak, Wasza Wysokość?
- Co sądzisz o hrabim Duanie Gornola?
- Coż, Wasza Wysokość, to bardzo błyskotliwy młody człowiek. Mimo tak młodego wieku ma dużą wiedzę, jeżeli chodzi o politykę. Jego wypowiedzi są bardzo sensowne. Myślę, że byłby świetny jako królewski doradca. Odkąd Wasza Wysokość pozwolił odejść Sanusowi mamy trochę dużo pracy. Dodatkowa głowa byłaby mile widziana.
- Nie. Nie chcę go na doradcę. Myślę, że lepiej sprawi się jako ambasador.
- Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość, ale wszyscy nasi ambasadorzy w sąsiednich krajach wywiązują się należycie ze swoich obowiązków. Nie ma potrzeby wysyłać gdziekolwiek dodatkowego ambasadora.
- Chcę wymienić jednego z nich.
- Którego Wasza Wysokość?
- Kirima. Już czas żeby wrócił do domu.
- Wasza Wysokość jest pewny? Kirim bardzo dobrze sobie radzi jako ambasador.
- Wiem, ale chcę żeby wrócił. Widzę, że nie dajecie sobie rady we trzech, ale nie chcę nowego doradcy. Wolę starego.
- Rozumiem Wasza Wysokość.
- Napisz odpowiednie pismo i niech hrabia Gornola jeszcze dzisiaj wyruszy.
- Jak Wasza Wysokość każe - Mares skłonił się i wyszedł.
Poszedł do sali obrad gdzie już na niego czekali Warnek i Ganar.
- I co chciał?
- Kirim wraca do domu.
- Naprawdę? Dlaczego?
- No cóż, król zrozumiał, że jest nas zbyt mało i miał do wyboru albo wziąć nowego doradcę, albo pozwolić wrócić staremu. Wybrał to drugie.
- A kto będzie ambasadorem?
- Hrabia Duan Gornola.
- Ten gówniarz? Czy to aby na pewno dobry wybór?
- Myślę, że tak. Mimo tak młodego wieku jest całkiem niegłupi, a jego niewyparzony język może nam przynieść korzyści.
- Więc to już na pewno postanowione?
- Tak. Muszę szybko przygotować pismo, żeby hrabia jeszcze dzisiaj wyruszył w drogę.
- To idź. Nie możemy pozwolić żeby Kirim siedział w obcym kraju dłużej niż to konieczne.
Mares wyszedł przygotować pismo.
- A swoją drogą ciekawe co się stało że król nagle zmienił zdanie - mruknął Warnek.
- Cholera wie co siedzi w królewskiej głowie. Raczej nigdy się tego nie dowiemy, jak nigdy nie dowiemy się czym Kirim podpadł królowi.
- I to jest najdziwniejsze. Ci służący wszędzie mają uszy, zawsze wiedzą co król zrobił, albo powiedział, a tym razem nikt nic nie wiedział.
- Może Kirim w końcu nam powie?
- Wątpię.
Dwa dni później Kirim był już z powrotem na zamku. Jednak nie wrócił na swoje poprzednie stanowisko, głównym doradcą w dalszym ciągu był Mares. Dni mijały spokojnie i monotonnie. Ze względu na duży brzuch Adam nie mógł już wykonywać ćwiczeń Kung-fu tak jak wcześniej. Nie mógł też robić wielu innych rzeczy, jak na przykład jazda konna. Więc gdy nie rozstrzygał spraw związanych z królestwem strasznie się nudził. Jedyna przyjemność jaką miał to było jedzenie. Apetyt dopisywał mu wyjątkowy, a ciąża sprawiała, że miał upodobania do wyjątkowo dziwnych kombinacji, jak na przykład śledzie w cukrze.
Któregoś dnia siedział w swojej komnacie i wsuwał ogórki maczane w czekoladzie gdy nagle usłyszał głos dobiegający od strony ogrodu:
- Jak ty to możesz jeść? Przecież to jest obrzydliwe.
- Przepyszne. A tak w ogóle to co ty tu robisz? O ile dobrze pamiętam, to miałeś wrócić mnie zabić jak urodzi się dziecko.
- Rozmyśliłem się - odparł Kurus.
- Co, masz zamiar zabić mnie teraz?
- Nie, nie mam zamiaru cię wcale zabijać.
- Dlaczego?
- Dlaczego mi nie powiedziałeś co kombinujesz?
- A dlaczego niby miałbym ci mówić?
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
- I dlatego przez te pół roku podglądałeś mnie z ukrycia, nie ujawniając się?
- Skąd wiesz, że byłem tu przez cały czas?
- Już ci mówiłem, że czuję twój zapach. A teraz wszystkie moje zmysły są jeszcze bardziej wyczulone.
- Więc przez cały czas wiedziałeś o mnie? I nic mi nie powiedziałeś?!
- Byłem ciekawy jak długo masz zamiar tak się ukrywać.
- Uh, ty… - Kurus zamachnął się, ale Adam tylko wskazał na swój brzuch i cała złość Kurusa gdzieś uleciała. - Masz szczęście, że jeszcze mam jakiś honor, bo inaczej bym się nie powstrzymał.
- Ja zawsze mam szczęście. Więc dlaczego się nie ujawniałeś przez pół roku? I dlaczego akurat teraz się pokazałeś?
- Byłem ciekawy co ty knujesz. Poza tym nie działo się nic ciekawego.
- Więc teraz niby coś się dzieje?
- Tak.
- Co? - Adam przestał jeść i spojrzał uważnie na skrytobójcę. - Czyżby ktoś wysłał na mnie kolejnego skrytobójcę?
- To nie to.
- A co?
- Codziennie przed snem wypijasz kielich jakiegoś napoju, prawda?
- Medyk mówi , że to na wzmocnienie.
- Sugerowałbym żebyś dzisiaj go nie wypijał.
- Chcesz mi powiedzieć, że mój własny medyk chce mnie otruć?
- Zaraz tam otruć - mruknął. - Powiedzmy, że chce mieć pewność, że przez całą noc nie obudzisz się ani razu.
- Ale dlaczego?
- Właśnie dlatego mówię żebyś dzisiaj tego nie pił.
- A niby jak mam to zrobić, skoro on za każdym razem czeka aż wszystko wypiję.
- To już nie mój problem. Wymyśl coś.
- Dlaczego nie chcesz mi pomóc? Mścisz się za to że ci nic nie powiedziałem?
- Oczywiście - Kurus uśmiechnął się złośliwie. - Ale jedno mogę ci powiedzieć: na pewno nie robi tego żeby cię skrzywdzić.
- Więc po co?
- Przekonasz się jeżeli nie wypijesz tego specyfiku. Tylko pamiętaj, cokolwiek by się nie działo musisz udawać, że śpisz. Aż do samego rana - powiedział Kurus i odszedł.
Nadszedł wieczór. Jak co dzień, kiedy Adam już leżał w łóżku, przyszedł Konas z kielichem wywaru na wzmocnienie.
- Dlaczego ja muszę to pić codziennie? To jest cholernie paskudne - mruknął Adam.
Medyk westchnął ciężko.
-Dlaczego ja Waszej Wysokości muszę codziennie tłumaczyć jak ważne jest żeby dziecko urodziło się zdrowe?
- Ja to rozumiem, ale czy nie mógłbym tego ohydztwa pić raz na jakiś czas a nie codziennie?
- Nie, Wasza Wysokość - odparł twardo medyk.
Adam ciężko westchnął.
-Dobra, dawaj to - wyciągnął rękę, w którą medyk wsadził kielich. Szybko wypił i popił sokiem ze śliwek, który podał mu medyk.
- Życzę dobrych snów Waszej Wysokości - medyk ukłonił się i wyszedł.
Adam tak szybko jak tylko pozwalał mu brzuch poszedł do ogrodu, pochylił się i wsadził dwa palce głęboko do gardła. Chwilę potem cała zawartość żołądka wsiąkała w ziemię.
- Jednak coś wymyśliłeś - usłyszał kiedy skończył.
- To było jedyne wyjście - mruknął Adam. - Mam nadzieję, iż ten specyfik nie jest taki szybki i nie zasnę za chwilę.
- O to możesz być spokojny - odparł Kurus i podał Adamowi jakiś kielich.
- Co to?
- Woda. Żebyś pozbył się tego ohydnego smaku w ustach.
- Dzięki - mruknął Adam i wypił wszystko. - Ile czasu mi zostało?
- Nie mam pojęcia. Nidy nie wiem czy zasypiasz sam z siebie czy od tego środka. Sugeruję więc, żebyś wrócił do łóżka jak najszybciej i po prostu czekał. Tylko pamiętaj żeby przez cały czas udawać że śpisz.
- Pamiętam. Może jednak powiesz mi o co chodzi?
- Nie. Musisz sam to zobaczyć.
- Ale w razie czego będziesz w pobliżu?
- Będę, jak zawsze. Chociaż to akurat nie będzie konieczne.
Kurus wyszedł, a Adam położył się i czekał. Czas dłużył mu się niemiłosiernie. Już myślał, że nic się nie wydarzy, gdy nagle drzwi do komnaty otworzyły się i usłyszał głos:
- Wasza Wysokość? - Zdziwił się poznawszy głos Kirima, ale zgodnie z obietnicą nic nie zrobił, tylko czekał.
Kirim nie otrzymawszy odpowiedzi podszedł do łoża i zapalił lampkę oliwną. Adam szybko zamknął oczy. Tymczasem Kirim podniósł kołdrę odkrywając całkowicie Adama. Cholera, jakbym wiedział że tak będzie to przynajmniej założył bym całą piżamę, pomyślał Adam, który od początku spał tylko w spodniach od piżamy. Będąc zmuszonym do zamknięcia oczu Adam musiał polegać na swoich pozostałych zmysłach, które mówiły mu że Kirim klęknął. Wziął w ręce dłoń Adama i delikatnie pocałował jej wnętrze, a potem osobno każdy z palców. Kiedy skończył delikatnie położył rękę Adama na łóżku. Potem, cały czas delikatnie, zaczął pieścić jego zaokrąglony brzuch. Pocałował go delikatnie.
- Jak się dzisiaj masz? - powiedział w stronę brzucha nie przestając go pieścić. - Mam nadzieję że dobrze. Twoja mama czuł się dzisiaj bardzo dobrze, więc to chyba znaczy że ty też, prawda? To bardzo ważne żebyś był zdrowy i silny. Wtedy będę mógł cię nauczyć wielu ciekawych rzeczy. Nie mogę się doczekać kiedy przyjdziesz na świat. Bardzo cię kocham. I nie ważne kto jest twoim ojcem. Dla mnie ważne jest że jesteś jego częścią, dlatego będę cię kochał z całych sił tak samo jak kocham twoją mamę.
Adam o mało ze zdumienia nie otworzył oczu. Kirim rozmawiał z jego nienarodzonym dzieckiem. Po raz pierwszy słyszał jak Kirim mówi do kogokolwiek tak delikatnym i ciepłym głosem. Zawsze zimny i opanowany, teraz zachowywał się jak zupełnie inna osoba. Nagle Adam poczuł jak Kirim całuje go w brzuch, delikatnie i strasznie długo, jakby chciał odwlec moment rozstania. W końcu oderwał się od brzucha. Przykrył ostrożnie Adama kołdrą, a następnie sam wśliznął się pod nią obejmując Adama. Jego usta znalazły się tuż przy uchu Adama. Adam czuł jego oddech na swojej szyi. Nie wiadomo dlaczego serce zaczęło mu szybciej bić. Nagle zapragnął przytulić się do Kirima. Tylko jak to zrobić żeby się nie zdemaskować? Jęknął przeciągle. Kirim drgnął i podniósł się lekko obserwując Adama. Ten nagle zaczął jęczeć i rzucać się jakby śniły mu się koszmary. Kirim najpierw delikatnie dmuchał Adamowi w twarz, a gdy to nie pomogło objął go i mocno przytulił przez cały czas powtarzając:
- Akirin, wszystko dobrze. Nie bój się, jestem przy tobie. Akirin…
Jeszcze przez jakiś czas Adam rzucał się, aż w końcu uspokoił się i rozluźnił. Mimo to Kirim w dalszym ciągu nie wypuszczał go z ramion. I o to właśnie chodziło Adamowi. Teraz mógł z czystym sumieniem przytulać się do Kirima, czuć jego ciepło i bijące serce. Nie wiedział dlaczego, ale to wszystko razem sprawiało mu przyjemność i dawało spokój. Wtulony w Kirima wkrótce zasnął. Kiedy się obudził był już ranek, a jego łóżko było puste. Przez moment miał wrażenie jakby to wszystko było snem. Tego dnia także zwymiotował to co wypił, żeby sprawdzić czy Kirim znowu przyjdzie. Przyszedł i znowu najpierw "rozmawiał" z dzieckiem, a później kładł się i przytulał do Adama. I tak było każdego dnia, aż w końcu przyszedł dzień rozwiązania. Tego dnia król siedział z doradcami w sali obrad gdy nagle zaczął go potwornie boleć brzuch. Skulił się i zawył z bólu. Przerażeni doradcy patrzyli na niego w osłupieniu nie wiedząc co robić. Tylko Kirim nie stracił zimnej krwi.
- Ganar, biegnij po medyka! Niech przyjdzie do królewskiej komnaty!
Ganar bez słowa wybiegł, a Kirim wziął na ręce zwijającego się z bólu Adama i pobiegł w stronę królewskiej komnaty. Ostrożnie położył Adama na łóżku. Był przerażony i nie wiedział co robić, więc tylko obejmował Adama i szeptał:
- Akirin, wszystko będzie dobrze. Wytrzymaj, zaraz przyjdzie medyk i wszystko będzie dobrze.
W tym momencie do komnaty wpadł medyk. Jeden rzut oka wystarczył żeby wiedział co się dzieje.
- Cholera! To zbyt wcześnie!
- Co zbyt wcześnie? Co się dzieje? - spytał przestraszony Kirim.
- Nie widzisz? - medyk wskazał na powiększającą się w zastraszającym tempie mokrą plamę na łóżku - Król właśnie rodzi. To o cały miesiąc za wcześnie!
- Tylko nie mów, że dziecko umrze! - Kirim pobladł.
- Nie wiem. W takim wypadku tylko jedno dziecko na pięć przeżywa.
- To nie może się tak skończyć. Proszę zrób coś! - w oczach Kirima błyszczały łzy.
- Nie rozumiesz, że nie mogę już nic zrobić? Za późno na cokolwiek. Teraz tylko możemy pomóc temu dziecku przyjść na świat i mieć nadzieję, że przeżyje.
- Proszę, zrób wszystko co tylko możesz, żeby to dziecko przeżyło!
Konas nie wdając się w dalsze dyskusje podsunął Adamowi pod usta jakąś buteleczkę.
- Proszę to wypić, Wasza Wysokość. To powinno pomóc trochę. - Adam przezwyciężając potworny bój wypił zawartość buteleczki i wtulił się w Kirima, który cały czas powtarzał:
- Wszystko będzie dobrze, Wasza Wysokość, wszystko będzie dobrze.
- Musimy położyć go w odpowiedniej pozycji.
- W jakiej?
- Na plecach.
Kirim przekręcił Adama tak, że ten leżał teraz na plecach, ale Adam przez cały czas kurczowo się go trzymał, więc był zmuszony położyć się razem z nim.
- Przepraszam, ale nie chce mnie puścić.
- To mi nie przeszkadza, więc trzymaj go tak i pozwól mi robić swoje.
Kirim objął mocno Adama i przez cały czas szeptał mu na ucho:
- Wszystko będzie dobrze, Wasza Wysokość. Jestem przy tobie.
Tymczasem medyk szybkim ruchem ściągnął z Adama spodnie i rozchylił mu nogi. Podłożył pod pośladki poduszkę i czekał.
- Dlaczego nic nie robisz?! Nie widzisz jak on cierpi?! - Adam przez cały czas wrzeszczał z bólu i ściskał mocno Kirima.
- Musimy poczekać aż środek zacznie działać.
- Jaki środek?
- Ten który przed chwilą wypił. Pomaga ciału rozluźnić się i stać się bardziej elastycznym, dzięki czemu otwór się powiększa i dziecko może wyjść.
Adam wył z bólu, podczas gdy medyk spokojnie wpatrywał się w jego pośladki. W pewnym momencie krzyknął:
- Wychodzi!
Wyciągnął ręce i złapał dziecko z główkę. Ciągnąc delikatnie pomagał mu wychodzić. Jednak musiał to robić powoli i bardzo delikatnie. Adam był już na granicy wytrzymałości. Ból, jeszcze większy niż przedtem, sprawiał, że zaczęły mu latać przed oczami czarne plamy, które powiększały się bardzo szybko. W pewnym momencie wszystko zrobiło się czarne. Czuł że odpływa, a ostatnie co zanotowała jego świadomość, to był tryumfalny okrzyk medyka:
- Jest ! To chłopiec!
Chłopiec… tylko dlaczego nie płacze? Dlaczego nie słychać jego płaczu?! Adam chciał krzyknąć, ale nagle przestał cokolwiek czuć. Ogarnęła go ciemność.







CDN














Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum