The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 21:08:11   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Another day in paradise
- Panie profesorze... - szepnął cicho, czując jak jego oddech gwałtownie przyspiesza - A może byśmy.. - zamilkł czując na ustach palec mężczyzny.
- Ćśś... już nigdy nie mów do mnie "profesorze" ...

*

Ciemnowłosy mężczyzna przeciągnął się lekko na łóżku, otwierając leniwie oczy. Wyglądało na to, że zaczynał się kolejny ładny dzień, co tutaj, w Palmdale, nie było aż takie dziwne. Spojrzał na leżącego obok siwowłosego kochanka. Był już sporo po pięćdziesiątce, a mimo to wciąż wydawał się mu bardzo przystojny. Zresztą, nawet, jeśli na świecie istnieli bardziej przystojni, to i tak nie było dla nich miejsca skoro jedyną miłością ciemnowłosego był właśnie on, Adrik. Mężczyzna uśmiechnął się do siebie w myślach, po czym przesunął palcami po włosach kochanka.
Śpiący zamruczał cicho i otworzył lekko oczy od razu uśmiechając się.
- Keith.. - powiedział patrząc na młodszego mężczyznę przed sobą. Choć słowo, które wydobyło się z jego gardła brzmiało raczej jak "keizs". Pomimo tego, że Adrik mieszkał już ponad trzydzieści lat w USA nigdy nie udało mu się pozbyć charakterystycznego, wschodniego akcentu.
- Dzień dobry... - odpowiedział całując go lekko w czoło - jak się ma mój kochany od rana? - spytał i momentalnie usiadł na łóżku, a po chwili na mężczyźnie całując go mocno. Adrik odwzajemnił pocałunek, zaciskając palce na karku kochanka.
- Mmm... całkiem nieźle. Która godzina? - Keith leniwie przechylił głowę w stronę zegarka
- Szósta. Jeszcze masz dużo czasu do pra... - spojrzał na kalendarz stojący na szafce nocnej - ... Adrik...
- Hmm..? - mruknął sunąc palcem po torsie kochanka.
- Ty masz dzisiaj konferencje w Waszyngtonie. - odparł po chwili - A samolot masz za.. czterdzieści minut.
- CO?! - mężczyzna momentalnie zerwał się z łóżka strącając Keitha z siebie - Przepraszam! - rzucił się do łazienki pod prysznic.
Keith westchnął z lekkim uśmiechem, wstając i zarzucając szlafrok. Adrik nie musiał go przepraszać, przecież tak było, od kiedy byli razem. W ich związku to Keith musiał pamiętać o wszystkim i być organizatorem, bo pomimo fantastycznej inteligencji jego kochanek od zawsze był roztargniony. Starszy mężczyzna wypadł z łazienki uczesany i umyty, po czym szybko ubrał się w garnitur i poszedł do kuchni.
- Nie zdążę zje... - nie dokończył dostając zapakowane kanapki w ręce
- Masz to zjeść zamiast tego świństwa, które dają w samolocie - mruknął młodszy mężczyzna.
- Ale.. - kolejna rzecz w ręce.
- Twoje leki na serce. - szybko jeszcze wcisnął do drugiej ręki czarną teczkę - I twoje papiery. Wszystko, czego nie spakowałeś, bo zapomniałeś - Adrik zapewne zdziwiłby się, gdyby nie był do tego przyzwyczajony.
- A...
- A taksówka już na ciebie czeka, więc śpiesz się. - Keith pocałował mężczyznę - odrobimy brak ciebie, kiedy wrócisz. - Adrik pożegnał się i wybiegł z mieszkania.
Po tych dziesięciu latach spędzonych z kochankiem, nie wyobrażał sobie życia bez niego. Choć dziwne mogło wydawać się, że byli ze sobą tak długo przy sporej różnicy wieku. Keith miał zaledwie trzydzieści dwa lata, podczas kiedy on pięćdziesiąt cztery, a może pięć? Sam dobrze nie pamiętał. Za to dobrze pamiętał jak się poznali.

*

Profesor Adrik Domarov wszedł na salę wykładową z głową pełną złych przeczuć. Nie wiedział, czemu, przecież nie był to jego pierwszy wykład, a jego angielski poprawił się ostatnimi czasy. Mimo to nadal coś było nie tak. Westchnął tylko cicho stając przed studentami.
- Witam państwa - jak na razie szło dobrze - dzisiejszy wykład poświęcony będzie zmianom klimatu oraz prognozach na niedaleką przyszłość, gdyż jak wiecie klimat zmienia się przez cały czas. - studenci wyglądali na zainteresowanych. To bardzo dobrze, bo Adrik nienawidził pracować z ludźmi, którzy nawet nie mieli pojęcia, o czym mówi. W pewnej chwili dostrzegł uniesioną dłoń. - Słucham? - spytał poprawiając okulary.
- Panie profesorze, czy to prawda, ze globalne ocieplenie może spowodować kolejną epokę lodowcową? - zapytał chłopak o pół długich ciemnych włosach. Nie przejął się cichym śmiechem, który poniósł się po sali.
- Bardzo ciekawe pytanie - Adrik spojrzał na listę studentów, wyglądało na to, że jednak ktoś tutaj myśli - Jak pan się nazywa?
- McGuire, profesorze, Keith McGuire - profesor uśmiechnął się do niego lekko. Miał już swojego faworyta na tych zajęciach.

*

Keith zaklął cicho przed komputerem. Znów musiał poprawiać mapę meteorologiczną, a prognoza pogody miała wejść na antenę za kilka minut. Czy telewizja nie może sobie pozwolić na prawdziwych specjalistów?! Wciąż zalewali instytut meteorologii nowymi problemami.
Kilkanaście sekund przed wyznaczonym czasem udało mu się wysłać nową wersję dokumentu. Kiedy miał pewność, że została dostarczona wstał z miejsca i poszedł do kuchni zrobić sobie kawy. Była dziewiąta rano. Adrik na pewno właśnie siedział w samolocie modląc się o jak najszybsze lądowanie. Tak bardzo bał się latania samolotem. Mężczyzna westchnął trzymając oburącz kubek z kawą. Upił mały łyk uśmiechając się sam do siebie. Taki roztargniony. Jakim sposobem on w ogóle dawał sobie rade zanim zostali parą? Przecież to wydawało się niemal niemożliwe. Pił ciemny napój patrząc w okno. O tak, zdecydowanie nie dałby sobie rady.

*

- Właśnie pana chciałem widzieć, panie McGuire - uśmiechnął się siwiejący mężczyzna na powitanie.
Keith odwzajemnił lekko uśmiech siadając na wskazanym przez profesora miejscu. Był ciekawy, w jakim celu wykładowca wezwał go do siebie.
- Wezwałem pana - mówił dalej mężczyzna przeszukując stertę papierów na swoim biurku - echh, gdzie ja to włożyłem? - westchnął załamując ręce.
Ciemnowłosy spojrzał na kartkę, która akurat spadla ze stosu, przeszukiwanego przez Domarova. Spojrzał na druk. Była tam wzmianka o udziale w wykładzie ze światowej sławy naukowcami. Wykładowca i jeden wybrany student. Nie wiedział, dlaczego, ale sądził, że może to dotyczyć właśnie jego.
- Panie profesorze... - zaczął niepewnie od razu zwracając na siebie uwagę zapytanego.
- Słucham? - spytał odbierając podany nieśmiało arkusz papieru.
- Czy to nie to..? - profesor spojrzał na kartkę poprawiając spadające nieco okulary.
- Tak, skąd pan wiedział? - zdziwił się. Szczerze się zdziwił.
- Nie wiedziałem. - pokręcił lekko głową - przeczucie. - starszy mężczyzna słysząc to uśmiechnął się lekko.
- Przepraszam, ale nic nie potrafię czasami znaleźć. - rozejrzał się po pokoju - Gdzie ja położyłem...
- Długopis? - dokończył Keith podając przedmiot.
- Tak, dziękuję. - profesor uśmiechnął się znów siadając naprzeciw studenta. - Z racji tego, że jest pan najlepszy studentem na roku mam propozycję, by wybrał się pan ze mną na międzynarodowy zjazd klimatologów. Szkoła funduje wszelkie koszty i usprawiedliwia nieobecność na zajęciach. - chłopak nie mógł uwierzyć w jego słowa. Wyjazd na sympozjum w dodatku z tak szanowaną osobą. To był przecież zaszczyt. Skinął wreszcie głową, by prośba profesora nie pozostawała bez odpowiedzi.
- To.. to jest dla mnie zaszczyt.. ja... - przełknął ślinę. Był zbyt podekscytowany by cokolwiek powiedzieć.
Chyba ledwo powstrzymywał się od tego, by rzucić się mężczyźnie na szyję. Dobrze, że tego nie zrobił. Pewnie jeszcze zostałoby to źle odebrane. Mężczyzna przerwał mu lekkim gestem dłoni.
- Odlatujemy za trzy dni, proszę się przygotować - podał Keith'owi długopis by ten mógł podpisać zgodę.
Chłopak uśmiechnął się uradowany. Nie podejrzewał, że Domarov może być tak wspaniałym człowiekiem.

*

Adrik odetchnął mogąc wreszcie wyjść z samolotu. Wszystko było lepsze od przebywania w małej metalowej puszce, która może rozlecieć się w każdym dowolnym momencie.
Została mu jeszcze droga z lotniska do zamówionego już pokoju hotelowego. Musiał odpocząć nieco przed konferencją. Różnice czasu bywały bardzo męczące, a on zwłaszcza miał kłopoty z przyzwyczajeniem się do nich.
Podczas podróży często przypominał sobie o Rosji, którą zostawił goniąc za pieniędzmi. Chęć dostatniego życia zagnała go do Ameryki - kraju wielkich perspektyw.
Będą musieli kiedyś pojechać do Moskwy. Razem.
Uśmiechnął się lekko do swoich myśli, siedząc w taksówce zdążającej do hotelu. Ile by dał, by móc każde wspomnienie przeżyć jeszcze raz. I jeszcze. Marzył, by utonąć w nich na wieki.

*

Spotkali się na lotnisku zaledwie kilkanaście minut przed odlotem. Keith wyglądał na bardzo rozluźnionego i szczęśliwego, że jedzie z Domarovem. Przywitał go skinieniem głowy i potrząśnięciem dłoni. Adrik przywitał się i po chwili szli już do odprawy bagażowej.
Trwała ona dość długo, więc na samolot musieli biec. Wykładowca zadyszał się nieco i kiedy siedzieli już, przymknął oczy, żeby uspokoić oddech. Niedobrze było w jego kondycji biec gdziekolwiek. Student spojrzał na mężczyznę nieco zaniepokojony.
- Wszystko w porządku, panie profesorze? - zapytał patrząc na niego.
- W jak najlepszym... - odparł rozpinając ostatni guzik koszuli, który krępował nieco jego krtań. - Drobne problemy z sercem.
- Nadciśnienie? - powiedział ot tak sobie. Właściwie było to pierwsze, co przyszło mu do głowy.
Zdziwiony mężczyzna skinął głową. Chłopak znów go zaskoczył. Słysząc, że niedługo odlatują, zapiął pasy dość nerwowymi ruchami. Cierpiał na lęk przed lataniem, którego nigdy nie potrafił się pozbyć. Żałował, że jego student musi przy tym być. To musiało śmiesznie wyglądać.
Ale Keith nie miał najmniejszego zamiaru śmiać się. Sam nie miał żadnych paranoicznych lęków, ale miał świadomość, że musi to być coś strasznego. Poznał po pierwszych chwilach startu, że Adrik panicznie boi się latać. Palce mężczyzny zacisnęły się mocno na poręczy fotela. Przymknął oczy starając się nie myśleć o tym, że jest w samolocie. W pewnym momencie poczuł jak czyjaś dłoń dotyka jego własnej. Otworzył lekko oczy i zdziwił widząc studenta.
- Proszę się uspokoić. - Keith uśmiechnął się miło do mężczyzny, o dziwo, głaszcząc delikatnie jego dłoń. - To zaledwie kilka godzin, niedługo będziemy na miejscu. - w odpowiedzi profesor skinął głową, próbując się rozluźnić.
Chłopak wydawał się bardzo tolerancyjny wobec lęków innych.
- Dziękuję... - odezwał się, kiedy apogeum lęku minęło. Student odsunął rękę patrząc przez chwilę w okno.
- Następnym razem proszę się wybrać pociągiem - odpowiedział spokojnie, wyjmując z plecaka kanapki, które położył na rozkładanym stoliku.
Profesor zdziwił się bardzo, zwłaszcza, gdy chłopak podziękował stewardessie za jedzenie. Keith spojrzał na wykładowcę, a na jego twarzy znów zagościł promienny uśmiech, tak jakby nigdy nie miał zamiaru jej opuścić.
- Nie jadam w samolotach - odpowiedział na pytający wzrok mężczyzny - Za dużo konserwantów, a ja mam wrażliwy żołądek. No i jestem wegetarianinem.
- Naprawdę? - spytał najwyraźniej dziwiąc się. On był raczej typowym zjadaczem mięsa.
- Tak. - chłopak ugryzł kawałek bułki z sałatą i pomidorem - Jestem też przeciwnikiem zabijania zwierząt dla futer. - mężczyzna słuchał go uważnie.
- Z tego wynika, że udziela się pan w wielu szlachetnych akcjach. To bardzo dobrze świadczy o panu. Gratuluję.
- To nic takiego - machnął lekko dłonią - Każdy w końcu ma jakąś ideę. A jaka jest pańska? - spytał zainteresowany.
- Uświadomić ludziom, że globalne ocieplenie to straszna rzecz - na jego twarzy zagościł lekki uśmiech - To nie za wiele, ale zawsze idea.
- Ważne jest to, że jest ona pańska. Własna. Czy może być coś piękniejszego niż świadomość tego, że coś się posiada? - mężczyzna zanotował dokładnie te słowa w swojej pamięci. To prawda. Nie było.

*

Instytut Meteorologii był ciekawym miejscem do pracy, ale jak w każdym biurze i tu zdarzała się niesamowita nuda. Keith siedział właśnie z kolegami przy telewizorze w pokoju obsługi oglądając mecz futbolu. Uwielbiał tą grę, nawet, jeśli Adrik zawsze miał o niej złe zdanie. Trudno było się dziwić. Siwowłosy był estetą. Bawiły go jedynie rozrywki, które zapewnić mogły jakiekolwiek refleksje.
W tej kwestii nigdy się nie potrafili zgodzić.
W czasie, kiedy ciemnowłosy kibicował Denver Broncos, de facto swojej ulubionej drużynie, jego kochanek czytał książkę, starając się ignorować krzyki podniecenia przy każdej ważniejszej akcji. Czasem wychodził na papierosa, zanim Keith nie ogłosił, że nie pozwala palić osobie z problemami sercowymi. Oczywiście miał świadomość tego, że Adrik popala bez jego wiedzy, ale zdecydowanie mniej niż zdarzało mu się to wcześniej. Cieszyło to ciemnowłosego, nie chciał, by jego kochanek stracił zdrowie.

*

- Pan pali, panie profesorze? - spytał zdziwiony chłopak, patrząc na smugę dymu wypływającą z ust mężczyzny.
Obydwaj siedzieli w eleganckiej restauracji, świętując przyjazd na sympozjum, które okazało się bardzo udanym. Adrik skinął głową.
- Cóż, nałóg - uśmiechnął się szczerze, od razu dziwiąc zmartwionemu wzrokowi chłopaka.
- Z kondycja pańskiego serca to bardzo niebezpieczne... - odparł cicho.
- Ale wierze, że wytrzyma - powiedział zupełnie lekko.
- A jeśli nie?
- Cóż, spotkam się ze Stwórcą - uśmiechnął się lekko.
- Proszę tak nie mówić! - przejął się Keith. Może nawet za bardzo - Nie powinien pan palić.
Adrik patrzył na chłopaka ze zdziwieniem. Dlatego, że nikt nigdy nie przejmował się jego zdrowiem i nawet nie przyszło do głowy, że mógłby.
- To czasem pozwala zapomnieć mi o stresie - uśmiechnął się lekko - Chyba, że nie życzy pan sobie, to mogę nie palić. - chłopak pokręcił przecząco głową.
- Nie, po prostu... zmartwiłem się pańskim zdrowiem. - odparł, upijając łyk wina. Nigdy nie był w żadnej eleganckiej restauracji, nie wiedział nawet jak się ma zachować.
- Co pan zamówi? -zapytał profesor, kiedy wreszcie dostali menu.
Chłopak przejrzał listę. W żadnym z dań nie było mięsa, zdziwił się niezmiernie. Z tego, co rozmawiał już z Domarovem wyraźnie wynikało, że on mięso uwielbia.
- To wegetariańska restauracja? - spytał, podnosząc wzrok na wykładowcę.
- Owszem - odpowiedział spokojnie, kończąc papierosa.
- Ale... wydawało mi się...
- Chciałem zabrać pana gdzieś, gdzie będzie mógł pan zjeść to, co lubi. - przerwał mu w pół słowa
Studenta miło to zaskoczyło.
- A co pan będzie jadł, panie profesorze? - zapytał po chwili.
- Coś wybitnie rosyjskiego - odparł po chwili - na przykład kawior.
- A rachunek..? - zapytał po chwili chłopak, zdając sobie sprawę, że raczej za to szkoła nie zapłaci.
- Na mój koszt, więc proszę się nie krępować - mężczyzna był zupełnie swobodny, co pozwoliło zapomnieć nieco chłopakowi o skrępowaniu.
Cały wieczór spędzili na miłej rozmowie. Tematy były różne od typowo naukowych, aż do prywatnych. Różnili się od siebie, ale wyraźnie zawiązywała się między nimi przyjaźń. Keith zwłaszcza był z tego zadowolony z racji faktu nie posiadania nikogo, kogo nazwać mógłby przyjacielem.
Chyba właśnie dlatego tak bardzo martwił się o zdrowie profesora. Czuł, że ten mężczyzna jest mu bliski.

*

Konferencja okazała się nadzwyczaj nudna. Wprawdzie Adrik dowiedział się kilku nowych rzeczy, ale mógł je policzyć na palcach jednej ręki. Przez prawie pięć godzin mowa była wciąż o tym, co wiedział od kilku dobrych lat. Zagrożenie klimatu, drastyczna jego zmiana na skutek globalnego ocieplenia.
Właściwie czuł się tak jakby słuchał swoich słów sprzed kilku lat.
Nuda pozwoliła mu jednak znów na wspomnienia. Wyglądało na to, że dzień spędzony bez Keitha kończył się zawsze na rozpamiętywaniu.
Mężczyzna westchnął cicho, spoglądając na papiery spakowane przez kochanka. Nie dość, że było to wszystko, czego zapomniał to w dodatku najważniejsze dane. Co on by zrobił bez niego?

*

Jak dobrze, że Keith przypomniał profesorowi o spotkaniu. Adrik zjawił się w pubie nieco spóźniony, od razu przepraszając studenta. Ciemnowłosy uśmiechnął się jedynie szczerze i zapewnił, że nie ma problemu. Wykładowca znów był zdziwiony zachowaniem chłopaka i zafascynowany jego cierpliwością.
Pili piwo i rozmawiali przez kilka długich godzin. Tym razem już tylko na tematy prywatne. Doszli do wniosku, że mogliby się tak częściej spotykać.
Tak też się stało. Kiedy tylko było to możliwe Keith i Adrik spotykali się w pubach i restauracjach w sprawach naukowych i prywatnych. Przy okazji profesor pomagał chłopakowi w uczeniu się do egzaminów.
Z każdym dniem jednak mężczyzna czuł jak na studencie zaczyna mu zależeć. Bał się jednak okazać to w jakikolwiek sposób. W grę wchodziły dwa ważne problemy.
Obydwaj byli mężczyznami, co nie było postrzegane normalnie, zresztą Adrik nie mógł mieć pewności, że chłopak jest homoseksualistą. Miałby się przed nim ośmieszyć? Nie było o tym mowy.
Istniał jeszcze problem pozycji. On był wykładowcą, a McGuire studentem. Nie należało to do normalnych związków, pomijając homoseksualizm.
Nie zrezygnował jednak ze spotkań z chłopakiem, nawet, jeśli panicznie bał się w nim zakochać. Nie chciał rezygnować. Przebywając z nim czuł się inaczej. Tak jakby naprawdę żył.

*

Zegar wskazywał już niemalże szesnastą. Ciemnowłosy odetchnął, wiedząc, że już niedługo wyjdzie z Instytutu. Miał ochotę pojechać do domu i wziąć ciepłą kąpiel. Adrik przyjechać miał dopiero późnym wieczorem, więc mężczyzna mógł sobie pozwolić na odrobinę odpoczynku. Zwłaszcza, że chciał powitać kochanka jak należy.
Pół do piątej był już w mieszkaniu. Zrzucił płaszcz i buty, a kilka minut później zarówno spodnie jak i koszulę. Ogarnął nieco chaos, jaki został po gwałtownym przebudzeniu starszego mężczyzny. Posprzątał też w jego gabinecie, gdzie papiery dosłownie latały w powietrzu. Zatrzymał się przy teczce z dokumentami dawnych studentów. Nawet nie przypuszczał, że siwowłosy wciąż je tu trzyma. A jednak. Znalazł nawet swoją pracę magisterską, choć od jej napisania minęło dobre osiem lat. Dobrze pamiętał jak nad nią pracowali razem. Oczywiście w tajemnicy przed resztą uniwersytetu. Gdyby to się wydało Adrik już dawno straciłby pracę.
W pewnej chwili przyszło mu na myśl jego własne mieszkanie z czasów studenckich. Zupełnie niepodobne do tego miejsca. Tam wszystko było poukładane, każda rzecz znała swoje miejsce i nieczęsto je zmieniała. Lubił to mieszkanie, ale z tamtym miał także kilka jakże przyjemnych wspomnień.

*

- Nie podwieźć pana? - usłyszał Keith na ulicy, przedzierając się przez deszcz. Pech chciał, że nie pomyślał o parasolu, a płaszcz już dostatecznie nasiąknął wodą.
Tym bardziej zdziwił się, słysząc obok siebie głos Adrika, ale słuch go nie mylił. Najwyraźniej profesor jechał już do domu. Bo gdzieżby miał jechać późnym wieczorem? Keith skarcił się w myślach, to nie była jego sprawa. Wsiadł do samochodu, odpowiadając na zaproszenie wykładowcy.
- Dokąd pana podwieźć? - zapytał mężczyzna, ciesząc się, że go widzi.
- Mieszkam niedaleko King's Cross, ale wystarczy, że podrzuci mnie pan na stację metra. - starszy mężczyzna tylko pokręcił głową.
- To dla mnie żaden problem podwieźć pana pod sam dom - odparł, radując tym samym studenta.
Po niecałych dziesięciu minutach zatrzymali się przed wskazanym przez chłopaka blokiem.
- Może pan wejdzie na moment? - zapytał chłopak po chwili.
Adrik przyjął zaproszenie z chęcią. Kiedy byli już w mieszkaniu Keitha mężczyzna był pod niesamowitym wrażeniem porządku, jaki panował wszędzie. Jemu nigdy nie udawało się wprowadzić nawet jednej dziesiątej dyscypliny tego miejsca. Usiadł na kanapie na prośbę Keitha, czekając, aż ten poda herbatę. Chłopak zjawił się kilka minut później, stawiając na ławie dwa kubki. Usiadł obok profesora, poprawiając włosy, które najwyraźniej przed chwilą wytarł.
Mężczyzna chwycił oburącz kubek, popijając nieco. Od razu zrobiło mu się cieplej, choć sama dość bliska obecność Keitha sprawiała, że czuł się lepiej.
Chłopak uśmiechnął się samemu, biorąc mały łyk napoju.
- Dziękuję, gdyby nie pan wróciłbym do domu jeszcze bardziej mokry - powiedział wesoło.
- Na pewno nie poszłoby to panu na zdrowie - odpowiedział mężczyzna, przytrzymując kubek chłopaka, kiedy kichnął.
- Chyba się przeziębiłem - pociągnął lekko nosem.
- Więc najlepiej teraz trzymać się w cieple. - odparł mężczyzna i zauważając koc na kanapie, okrył nim chłopaka.
- Dziękuję panu bardzo... - Keith odstawił kubek, nieświadomie pochylając się w stronę wykładowcy.
Odwracając głowę dotknął ustami jego ust. Widząc, co właśnie zrobił odsunął się, ale czując palce mężczyzny na swoim karku znów lekko się pochylił.
Na początku ich usta połączyły się nieśmiało, tak jakby każdy z nich robił to po raz pierwszy. Adrik po krótkiej chwili zdecydował się zrobić nieco odważniejszy krok i rozchylił usta chłopaka językiem. Ciemnowłosy wydał z siebie ciche westchnięcie, ale nie chciał, by mężczyzną przerywał, wplótł palce we włosy profesora, by przekonać go o tym.
Zachęcony gestem chłopaka zaczął badać językiem wnętrze jego ust, przesuwając nim po podniebieniu Keitha. Wkrótce pocałunek ten stał się bardziej namiętny, ale nie doszło do agresywności. Adrik sam dziwił się sobie jak delikatny potrafi być w tego rodzaju kontaktach.
Przerwali, kiedy żaden z nich nie mógł już złapać oddechu. Ciemnowłosy uchylił oczy, które przymknął, rozkoszując się przyjemnym dla niego uczuciem.
Profesor spojrzał na niego nieco zdezorientowany. Nie spodziewał się, że chłopak tak po prostu przyjmie ten pocałunek. Mimo to nie mógł niczego z siebie wykrztusić.
Keith otwierał już usta, ale Adrik uśmiechnął się do niego.
- Ja.. już będę szedł... - powiedział, podnosząc się z miejsca i zarzucając płaszcz na ramiona.
Chłopak westchnął cicho i skinął głowę.
- Proszę uważać na zdrowie... i najlepiej nie wychodzić z domu... - dodał wychodząc.
Kiedy był na zewnątrz oparł się plecami o ścianę na klatce schodowej. Stchórzył. Zwyczajnie stchórzył. Miał jedynie nadzieję, że nie straci przez to przyjaźni Keitha. Zresztą, po co robił sobie nadzieje? Jeden pocałunek nie mógł nic znaczyć.
Chłopak, jeszcze długo po tym jak Adrik wyszedł, siedział na kanapie, patrząc tępym wzrokiem na ścianę, dotykając palcami swoich warg. Gdyby mógł, uśmiechnąłby się. A tak, jego ciałem wstrząsnął lekki dreszcz. To się stało. To się naprawdę stało.
Objął delikatnie swoje ramiona, otulając się szczelniej kocem.
I było przyjemne, bardzo przyjemne.

*

Do odlotu zostały jeszcze dwie godziny, a Adrik już siedział na lotnisku. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu. Już tęsknił za Keith'em. Zerknął na zegarek. W domu dochodziła właśnie osiemnasta. Wyglądało na to, że mężczyzna nie ma szans znaleźć się tam przed północą. Szkoda, nie chciał budzić kochanka. Będzie musiał wejść do domu po cichu, bardzo chciał popatrzeć na młodszego mężczyznę, kiedy spał, uwielbiał ten widok. Westchnął tylko, przeglądając gazetę, od czasu do czasu popijając łykiem herbaty. W pewnej chwili sięgnął do kieszeni słysząc sygnał SMSa w komórce. Otworzył wiadomość i od razu uśmiechnął się lekko.
"Weź lekarstwa. Wiem, że zapomniałeś. Do zobaczenia. Czekam i Kocham."
Wedle polecenia w wiadomości połknął tabletki, popijając je herbatą. Odpisał szybko, odkładając komórkę do kieszeni.
Znów uśmiechnął się do swoich myśli. Wiadomość też mu o czymś przypomniała.

*

Pocałunek nic nie zmienił w przyjacielskich stosunkach Keitha i Adrika. Nadal spotykali się i rozmawiali, choć nie wracali do tematu wydarzeń w domu chłopaka, chociaż każdy z nich myślał o tym samym. Profesor miał wielki żal do siebie, że nie może się przemóc. Zachowywał się jak nastolatek i akurat w tym przypadku wcale go to nie cieszyło.
Pewnego dnia wstał z myślą, że dłużej nie zniesie napięcia, jakie czuł do dobrych kilku miesięcy. Postanowił napisać list, w ten sposób miał pewność, że chłopak przeczyta jego wyznanie, a co najważniejsze, nie musiał w tym uczestniczyć.
Wysłał go dzień przedtem jak umówili się do kina na film, który chłopak bardzo chciał obejrzeć, a co dziwniejsze chciał też żeby wykładowca poszedł razem z nim.
Spotkali się kilkanaście minut przed seansem. Adrik doszedł do wniosku, że chłopak planował jakąś prowokację, bo film opowiadał o homoseksualnej mniejszości w USA. Dziwnie się czuł do czasu, aż poczuł jak palce chłopaka zaciskają się na jego dłoni. Odwrócił głowę w jego stronę chcą zapytać, o co chodzi, ale Keith już wcześniej sam się przybliżył, wyraźnie chcąc z nim porozmawiać.
- Wtedy.. - zaczął chłopak szeptem - w mieszkaniu... dlaczego pan poszedł..? - zapytał bardzo cicho.
- Nie wiem... - pokręcił głową.
- Stchórzył pan, prawda? - zapytał lekko zmartwionym tonem.
- Może... - odpowiedział, czując coraz silniejszy uścisk.
- Dostałem list - ciemnowłosy zagryzł wargę, a Adrik poczuł jak robi mu się gorąco. - Cieszę się. Chciałem iść z panem na ten film, żeby powiedzieć... dokładnie to, co pan napisał do mnie...
- Mam rozumieć, że.. - przełknął ślinę.
- Kocham pana... od dość dawna... - na tę wiadomość mężczyzna uśmiechnął się lekko i złożył ostrożnie na ustach Keitha lekki pocałunek.
- Nie umiałem tego wydusić z siebie.. - powiedział mężczyzna, nachylając się lekko nad chłopakiem.
- Panie profesorze... - szepnął cicho, czując jak jego oddech gwałtownie przyśpiesza - A może byśmy.. - zamilkł, czując na ustach palec mężczyzny.
- Ćśś... już nigdy nie mów do mnie "profesorze" ...

*

Keith westchnął, ścieląc łóżko. Był już dość zmęczony czekaniem na kochanka, więc postanowił przespać się chwilę. Na pewno zdąży wstać zanim starszy mężczyzna wróci. Bardzo chciał się z nim przywitać. Zanim się położył wziął do ręki koszulę Adrika. Pachniała nim, więc chociaż w pewnym stopniu rekompensowała jego wyjazd. Ciemnowłosy zrzucił bieliznę i przykrył kołdrą mocno tuląc do siebie materiał ubrania starszego mężczyzny. Przymknął oczy, wzdychając cicho.
Jeszcze tylko kilka godzin.

*

- Wstąpisz do mnie? - spytał chłopak, szukając kluczy do klatki schodowej.
- Chętnie - mężczyzna uśmiechnął się lekko zdejmując z głowy kapelusz.
- Ostatni raz byłeś tu... tamtej nocy - ciemnowłosy otworzył drzwi od mieszkania i zajął się od razu płaszczem i kapeluszem starszego mężczyzny
- Może powinienem bywać tutaj częściej? - zapytał, zdejmując buty i siadając na kanapie.
- Dlaczego? - spytał zrzucając buty i kurtę, po czym usiadł obok mężczyzny.
- Bo zawsze, kiedy tu jestem dzieje się coś miłego...
- Byłeś tu tylko raz... - zauważył cicho poddając się pocałunkowi, którym uraczył go Adrik.
- Keith.. - powiedział odsuwając usta na minimalną odległość.
- Słucham...? - szepnął.
- Chcę się z tobą kochać... - odpowiedział zaciskając palce lekko na jego podbródku.
Chłopak zarzucił mu ręce na szyję i pocałował mocno.
- Myślałem, że nigdy nie zaproponujesz... - odpowiedział przytulając się do niego.
Kilka chwil później byli już w sypialni. Keith rozpinał koszulę kochanka podczas długiego pocałunku, w tym samym czasie Adrik zajął się spodniami chłopaka rozpinając je, a następnie zsuwając z jego ciała. Rzucili się na łóżko nadal utrzymując kontakt pocałunkiem. Ciemnowłosy pomógł mężczyźnie zdejmować koszulkę ze swojego ciała. Wygiął się i jęknął cicho, kiedy palce starszego mężczyzny pieściły jeden z jego sutków. Zagryzł lekko wargę, kiedy jego dłoń podrażniła krocze przez materiał bielizny. Spojrzał na siwiejącego, lekko zdezorientowanym wzrokiem.
- Adrik, ja... jeszcze nigdy... - znów jęknął cicho czując palce mężczyzny na swojej męskości.
Wkrótce leżał nagi na łóżku z pochylonym nad sobą Adrikiem.
- Jesteś pewien, ze tego chcesz..? - spytał, a chłopak znów zarzucił mu ręce na szyję przybliżając usta do ucha kochanka.
- Chcę. Z tobą chcę wszystkiego... - odpowiedział, po czym opadł na łóżko.
Mężczyzna kolejny raz sięgnął dłonią do jego krocza, całując szyję chłopaka.
- Kocham cię. Naprawdę cię kocham... - jego usta wędrowały po całym niemalże torsie Keitha, a palce pieściły intensywnie.
Chłopak zaciskał niemal przez cały czas palce na ramionach mężczyzny. Zagryzł lekko wargę, żeby nie jęknąć zbyt głośno, kiedy dochodził w jego dłoni. Zadrżał lekko. Drżał nawet, kiedy mężczyzna go całował.
Adrik zsunął z siebie resztę ubrań i przesunął dłonią po boku chłopaka. Keith znów zatrząsł się lekko.
- Chcesz, żebym kontynuował? - zapytał na wszelki wypadek.
Odpowiedzią było skinienie głowy. Przesunął, więc dłonią po udzie chłopaka, by po chwili palcem masować krawędzie jego odbytu. Keith przymknął nieco oczy i westchnął cicho, jednak szybko westchniecie zamieniło się w głośny jęk, kiedy mężczyzna podrażnił najczulszy punkt jego ciała.
Kiedy Adrik wsuwał się w chłopaka ten przytulił się mocno do niego i pocałował z całych sił.
- Nareszcie... - westchnął, jednocześnie jęcząc.
Teraz byli jednością. Po raz pierwszy. Nogi ciemnowłosego oplotły w pasie starszego mężczyznę. Chciał go mieć jak najbliżej siebie, jak tylko się dało. I nie wypuszczać, już nigdy.
Uczucie spełnienia przy ukochanej osobie nie jest porównywalne z żadnymi innymi emocjami. Keith przekonał się o tym, czując niesamowite szczęście, kiedy nasienie kochanka go wypełniło. Poczuł nawet jak w kącikach oczu zbierają mu się łzy. Mocniej przytulił się do Adrika.
- Będziemy już zawsze razem. - szepnął - Nigdy nie pozwolę Ci odejść.

*

Adrik niewiele pomylił się w obliczeniach. Był w domu o pierwszej w nocy. Wszedł do mieszkania cicho i ostrożnie, od razu poznając, że Keith śpi. Szybko pozbył się płaszcza i butów. Teczkę zostawił w gabinecie zauważając, że kochanek posprzątał nieco. Ostrożnie wszedł do sypialni i stanął w progu patrząc na śpiącego mężczyznę. Zasnął przy włączonym świetle. Siwowłosy cichymi ruchami pozbył się koszuli i krawata, po czym równie ostrożnie zsunął z siebie spodnie i bieliznę. Zgasił światło kładąc się na łóżku obok Keitha. Śpiący po krótkiej chwili otworzył oczy i widząc przed sobą znajomą postać, przytulił się do nagiego ciała Adrika.
- Wróciłeś... stęskniłem się... - zamruczał.
- Ja na pewno bardziej - uśmiechnął się lekko obejmując go ramieniem
- Jutro nie wychodzisz nigdzie... - odpowiedział młodszy mężczyzna.
W odpowiedzi siwowłosy pocałował go namiętnie. Tak dobrze czuł się, kiedy tu wracał. Zawsze.
Życie jest piękne, jeśli tylko posiada się raj, do którego można wracać. Raj, w którym zaczyna się i kończy każdy kolejny dzień.



Koniec.




Komentarze
mordeczka dnia padziernika 17 2011 23:08:03
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Katarina (Brak e-maila) 01:16 14-05-2006
Optymistyczne. Ciepłe. ¦liczne...

Jak to dobrze, że nie wszyscy piszą angsty smiley
Yoan (Brak e-maila) 01:22 23-05-2007
Yoan też się bardzo podoba smiley
Cirilla (cirilla@poczta.onet.eu) 19:13 16-12-2007
Rozczulające, zwłaszcza ostatnie zdanie. I optymistyczne, to fakt. Całkiem ciekawe. Ładne.
(Brak e-maila) 18:43 28-02-2009
fajne mi sie podobalo i to bardzo bo ostatnio non stop czytalam same smutne chlodne historie i gratuluje pomyslu by mieszac terazniejszosc z przeszloscia >.< tak na zmiane ^^
Cat of wizard (Brak e-maila) 19:41 20-06-2009
Beautiful tale. You have romantic soul.
Pati (Brak e-maila) 22:36 18-09-2009
Bardzo fajne, super się czytało~ styl przyjazny i świetny do czytania smiley Super! <3
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum