The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 22 2024 05:13:38   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Shiriel
Z dedykacją wszystkim aniołom i demonom.






- Czy nie rozumiesz? Taka szansa może się już nigdy nie powtórzyć. Nie marnuj tego w ten sposób. Wszyscy muszą znać prawdę, rozumiesz?- Spojrzał mu w oczy z wyczekiwaniem na jakąś odpowiedź. Shiriel milczał przez krótką chwilę.
- Wiem...- Przyznał zamykając oczy.-...Ale kiedy teraz udało mi się dotrzeć, do samych podziemi królestwa nagle straciłem ochotę na to spotkanie, Arielu. To przecież prawdziwy demon, nie jakaś tam fikcyjna postać. - W tych słowach dopomógł sobie gestem rąk. -To demon z krwi i kości, bestia, żywiąc się krwią i mięsem. Chyba sam rozumiesz moje obawy, prawda?
Ariel westchnął, a na jego ustach zagościł kpiący uśmiech. Spodziewał się i takiej odpowiedzi.
- I widzisz, sam wierzysz w te brednie. Nasłuchałeś się różnych głupot i wyciągnąłeś z tego mylne wnioski. Powiedz szczerze, kto cię nastraszył? Litiel, Satt?- Westchnął. - Ja w przeciwieństwie do ciebie pamiętam jeszcze Stare Czasy, dane było mi w nich żyć. To działo się jeszcze przed tą całą wojną...- Pomachał niedbale ręką mówiąc te słowa.-...Ale to nieważne. Wy młodzi już tego nie rozumiecie, to nie wasz wiek. W końcu to wy doprowadziliście do tej wielkiej bitwy. To wasza wzburzona krew i duma.- Potarł brodę wracając myślami do zamierzchłych czasów.- Pamiętam jak kiedyś wszystko miało swoją równowagę. Na świecie było miejsce na dobro i zło. Demony, tak jak my teraz należały do licznej rasy. To prawa, byli przedstawicielami ciemności i aniołowie od wieków toczyli z nimi boje, ale trudno było jednak o nich powiedzieć, że są bestiami pozbawionymi uczuć, mój drogi.- Zwrócił ponownie ku niemu swoje pełne mądrości oczy.- Istoty te to w końcu część nas samych, jednostki, które niegdyś zbłądziły i odwróciły się od Boga.- Wziął głębszy oddech i przespacerował się po swoim gabinecie.- Wiesz, gdybym miał możliwość chętnie zamieniłbym się z tobą, ale niestety tej możliwości nie mam. Musisz wykonać to zadanie sam, pamiętasz chyba ile cierpliwości wymagało to by uśpić ich czujność?
- Taaa, pamiętam.- Wymruczał Shiriel zakładając ręce na piersi i opierając się o ścianę. Uciekł gdzieś wzrokiem. Rozważył dokładnie słowa, które przyszło mu usłyszeć.- Ale ja wciąż mam złe przeczucia. Boję się.- Odparł po chwili zły sam na siebie, że musi przyznawać się do takich słabości.
Ariel zmarszczył brwi.
- Dobrze, rozumiem...- Przemówił chłodno. Nie był zadowolony z tej odpowiedzi. Jego młody pracownik jeszcze nigdy nie okazywał podobnych emocji. Zawsze był osobą pełną energii i wielkich ambicji, a gdy dążył do celu, rzadko się poddawał. Ariel właśnie tego teraz od niego oczekiwał.- W takim razie chcesz zaprzepaścić okazję, jaką nam dano? Shirielu, na Jasność Pańską, to tylko niewinna rozmowa. Nie każę ci przecież go mordować, chcę tylko krótkiego wywiadu dla mojej gazety. Nic więcej. Pragnę uświadomić całą anielska rasę w tym, że źle postąpiliśmy...
- Źle? - Powtórzył Shiriel prostując się nagle. Nagle przestał rozumieć swojego zwierzchnika.- Czy uważasz, że pokój na Ziemi i w całych siedmiu niebach, to coś złego?
Ariel popatrzył na niego uważnie, jego oblicze nabrało naprawdę poważnego wyrazu. Nie był zadowolony z kierunku, w jakim zmierzała ta rozmowa.
- Nie chciałbym cię urazić, mój drogi, ale choć jesteś najzdolniejszym z moich pracowników jeszcze wiele nie rozumiesz o prawach rządzących tym światem.- Powiedział to z dziwie nieprzyjemnym brzmieniem w głosie, że aż młodego anioła przeszły dreszcze po plecach. Shiriel znał doskonale ten ton, tą kontrolowaną nutę rozdrażnienia, oraz głębokość wypowiadanych słów. W żaden sposób nie można było zlekceważyć tej uwagi. Najwyraźniej trafił w czuły punkt Ariela. Przełknął ślinę, ale w końcu pracował w dziennikarstwie. Nie byłby sobą gdyby się nie postawił. Jego osobliwy charakter pragnął poznać przyczynę tego zachowania.
- Wspaniale, więc... - Na ustach młodzieńca zagościł nikły uśmieszek.-...Jeśli uważasz, że jeszcze czegoś się nie nauczyłem, to powiedz mi to wprost, a nie tak jakbym był nic nie wiedzącym dzieckiem.- Odgarnął za ucho przeszkadzające kosmyki czarnych włosów.- Czego ja jeszcze nie wiem o tym świecie?
Ariel usiadł za swoim biurkiem, oddzielając się w ten sposób barierą od Shiriela. Oparł łokcie na lakierowanym blacie i splótł palce razem. Spojrzał po raz kolejny na młodzieńca przed sobą. Milczał przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Jesteś niezwykle utalentowanym pisarzem.- Odezwał się w końcu.- Umiesz przemieniać na słowa to, co masz przed oczami. Wiele osób ceni sobie twój talent, ale twoja wiedza jest sztuczna. Ogranicza się na tej zawartej w opasłych księgach. Nie miej mi tego za złe, ale nie mogę ci powiedzieć, dlaczego tak uważam. Do takich wniosków doszedłem swoimi drogami, nie mogę ci ich teraz narzucić, bo nie zrozumiałbyś ich znaczenia.- Zaczerpnął tchu.- Musisz sam poznać ich sens, zrozumieć. Ja nie mogę ci w tym pomóc, moja nauka skończyła się już dawno temu...- Odchylił się do tyłu opierając o oparcie fotela.-....Stworzyłem zdolnego pisarza, z czego jestem niezmiernie dumny, lecz teraz mój były uczeń powinien rozpocząć samodzielną naukę. Chyba, że pomyliłem się w swoim wyborze i mój uczeń osiągnął maksimum swoich talentów.
Te słowa połechtały dumę Shiriela, rozpaliły dziwne rozdrażnienie w jego wnętrzu. Nie spodziewał się usłyszeć takich słów. Jak on mógł mu coś takiego powiedzieć? Przecież, wiedział wiele o tym świecie, miał ogromną wiedzę, posiadał dar by tworzyć. Czy można pragnąć czegoś więcej? Co więc może być nie tak? Myśli młodego anioła krążyły właśnie dookoła takich pytań. Podszedł pewnym krokiem do starego dębowego biurka, którego nogi były wyrzeźbione w duże lwie głowy z rozdziawionymi paszczami. Oparł dłonie na gładkiej wypolerowanej powierzchni blatu i pochylił się w przód dokładnie przyglądając się obliczu starszego mężczyzny. Ariel mimo swojego dostatniego wieku wyglądał nad wyraz młodo. Jego twarz była młodzieńcza, a skóra o dość jasnej karnacji nie nosiła sobie jeszcze żadnej zmarszczki. Oczy o morskiej barwie oprawione w ciemne długie rzęsy patrzyły na niego tym samym niezmienionym wyrazem stanowczości. Shiriel, gdy po raz pierwszy miał okazję poznać Ariela na jakimś balu wydawanym przez największe głowy siódmego królestwa, odniósł wrażenie, że ów wzrok posiada w sobie tyle intensywności, wiedzy i mądrości, że wręcz przenika on całe ciało na wskroś i poznaje ukryte wnętrze. Teraz przez lata zdążył przyzwyczaił się do tego spojrzenia, ale na początku, kiedy zaczął tu pracować trudno było mu się skupić pod tak czujnym okiem.
Shiriel zagryzł wargi zastanawiając się jeszcze raz nad sensem całej tej rozmowy. Ariel również milczał, obserwując swojego podopiecznego. Wiedział doskonale, że jego słowa rozpętały burzę we wnętrzu młodzieńca. Odgarnął długie jasne włosy za ucho i uśmiechnął się promiennie. Po raz pierwszy od początku całego tego spotkania. Wiedział doskonale, jaką otrzyma odpowiedź, ale i tak postanowił wspomóc swojego zdolnego pracownika.
- Czy chcesz mi coś powiedzieć?- Zapytał nie przestając się uśmiechać.
Shiriel wziął głębszy oddech. Niech cię szlag, pomyślał wściekle.
- Jeszcze do końca tygodnia powinieneś dostać mój artykuł.- Odparł jednak z pełną powagą.
- Doskonale, nawet nie wiesz jak się cieszę.- Ariel powstał ze swojego miejsca i uścisnął dłoń młodzieńca w pełni uradowany. Shiriel jednak nie mógł odczuć w sobie tego szczęścia.





~************~





Shirielu, jak mogłeś wpakować się w coś takiego? Zapytał sam siebie z trudem opanowując drżenie ciała. Widok lochów, jakimi był prowadzony i duszący fetor unoszący się w powietrzu przyprawiał go o nudności. Naprawdę nic przyjemnego, zwłaszcza dla kogoś, kto za zwyczaj omija takie miejsca. Naciągnął bardziej kaptur na głowę próbując sobie oszczędzić widoku, wystarczy, że słyszał jęki więźniów, wyobraźnia czyniła całą resztę. "Troja" (wybaczcie to z braku pomysłu -_-') największe wiezienie we wszystkich siedmiu niebach słynęło z najgorszej opinii. Przetrzymało się tu więźniów nie mających szans na suwerenność. Miejsce te więziło w swoich murach wszystkie najgorsze szumowiny tego świata. Shiriel odetchnął z ulgą, że "Troja" to również najlepiej strzeżone miejsce we wszechświecie i żaden z więźniów nie ma szans na wydostanie się z galer. Przynajmniej żywy. Również zawiłość mrocznych tuneli czyniła to miejsce przeklętym labiryntem, z którego nie łatwo było się wydostać. Na pewno zabłądziłby tutaj gdyby nie prowadzący go strażnik. Ciężko jest tu chyba pracować, pomyślał ciesząc się, iż ma taką pracę a nie inną. Jego jedynym zmartwieniami, jakimi przyszło mu do tej pory stawiać czoła były goniące go terminy oddawania artykułów do redakcji.
- Panie...- Ręka, która jak wąż wydostała się z pomiędzy krat chwyciła skrawek opończy i zacisnęła na niej swe palce-...Błagam pomóż!- Usłyszał chrypiący głos.
Shiriel szarpnął się ze wstrętem tak mocno, że kaptur będący na jego głowie zsunął się na ramiona odsłaniając piękne lśniące włosy o czarnej barwie, proste, przycięte tak, że ich linia kończyła się na barkach. Oraz przepisowy pracowniczy czarny mundurek, jaki to nosił, na co dzień. Nic szczególnego; składał się z dopasowanej marynarki ze stojącym kołnierzem i prostych spodni. Przez ramię przewiesił sobie torbę ze wszystkimi potrzebnymi mu rzeczami.
W niezwykle dużych wyrazistych niebieskich oczach odmalował się strach, a usta wykrzywił niekontrolowany grymas obrzydzenia i niesmaku. W tych ciemnościach nie potrafił dostrzec twarzy skazańca, ale może to i lepiej. Nie był na to zbytnio przygotowany. Otworzył usta, ale był tak bardzo zaskoczony tym wszystkim, że z jego gardła nie wydobył się żaden głos. Krew w żyłach zgęstniała. Złapał rękoma za swój płaszcz.
-Puszczaj!- Uniósł głos, szarpiąc mocno. Włożył w to całą moc, jaką posiadał, marząc o tym by uwolnić się od natręta. Dłoń o skórze szarej i suchej jak kora starego drzewa wczepiona w materiał jego okrycia, rozluźniła się niespodziewanie i znikła w czeluściach za kratami. Młody anioł runąłby zapewne na ziemię gdyby nie przeciwległa ściana. Podparł się o nią dłonią i w ten sposób utrzymał się na nogach. Zaczerpnął tchu ocierając pot z czoła.
- Panie!- Zawołał strażnik biegnąc ku niemu.- Wszystko w porządku?
Shiriel oddychał głęboko. Serce tłukło się w jego piersi jak przestraszony ptak w klatce. Z trudem skinął głową, że wszystko jest w porządku. Po raz kolejny zaczął żałować tego, że tu przyszedł. Mógł przecież odmówić, zająć się czymś innym, ale Ariel dobrze wiedział jak zmusić go do pracy używając swoich słów. Młody anioł przeklął chwilę, w której jego los zdecydował, że zostanie reporterem pracującym w terenie. Teraz bardzo chciał siedzieć za biurkiem w swoim gabinecie i wykonywać nudną papierkową robotę. Narażanie karku to zdecydowanie nie jego specjalność. Westchnął starając się ogarnąć całą sytuację. Nic już na to nie poradzi i jeżeli już się w to wpakował to trudno. Spełni to życzenie Ariela, a potem poprosi o przeniesienie do innego działu. Jakiegoś spokojnego i nudnego.
- Panie Shirielu, to już niedaleko.- Poinformował skrzydlaty strażnik.- Ale proszę trzymać się bliżej mnie, to naprawdę niebezpieczne miejsce i nie będę odpowiadał za pańskie bezpieczeństwo. I tak już wiele ryzykuję tym, ze pana tu wpuściłem.
Shiriel nie odezwał się słowem, wolał już milczeć. Jego twarz przypominała teraz płótno. Naciągnął w pośpiechu kaptur na głowę i ruszył za mężczyzną. Tak bardzo pragnął mięć już to wszystko z głowy.



~***************************~




Miejsca takie jak te zazwyczaj były pozbawione światła i tonęły w nieprzyjemnych ciemnościach nawet dla tego, kto zazwyczaj miał do czynienia z mrokiem. Brudne, mokre i śmierdzące, ale cela, jaka mu dano nie była jeszcze najgorsza. Miała okno, a to już coś. Wprawdzie poprzecinane grubymi prętami jednak z dostępem do świeżego powietrza oraz z widokiem na morze i skalisty klif. Złapał rękoma za kratę i pociągnął w swoją stronę. Mocne, pomyślał z niezadowoleniem, nie da się wyrwać nawet gdybym użył całej swojej mocy. Jego głowa odwróciła się w kierunku drzwi. Te również był masywne, obite grubym żelazem i w żaden sposób niemożliwe do sforsowania. No chyba, że ktoś je otworzy od drugiej strony i go wypuści. Mało prawdo podobne.
Z rezygnacją opadł na łóżko starając się jakoś ułożyć ciało na niewygodnym materacu. Założył ręce za głowę i spojrzał w kamienny ciemny sufit.
Musi szybko obmyślić jak się z stąd wydostać, przecież te opierzone dupki za chwilę dobiorą się do jego skóry. Uśmiechnął się szeroko. Na pewno wprowadził do ich spokojnego ułożonego świata niezłego zamętu. "Wysokie głowy" trzęsą zapewne teraz portkami, bo skoro pojawił się jeden to może równie dobrze być ich więcej. Większość z nich zapewne nigdy jeszcze nie widziała na oczy kogoś takiego jak on. W ich świecie jego rasa istnieje już tylko w książkach jako krótka definicja pod literą "D". Jego uśmiech przerodził się w gorzki grymas. Jakże oni bardzo się mylą.
Usłyszał kroki, gdzieś niedaleko, doskonały słuch drapieżcy nigdy go nie zawodził. Zbliżały się. Usiadł na posłaniu wsłuchując się uważniej w ten odgłos. Dwie osoby uzmysłowił sobie w chwilę później. A więc już po mnie idą, dodał w myślach z gorzką ironią. Ciekawe tylko czy najpierw przeprowadzą na mnie szereg badań, czy skażą na śmierć od razu? Wspaniałe zakończenie tak niedługiego życia...
Kroki zatrzymały się tuż przed jego celą. Teraz nie miał, żadnej wątpliwości to były dwie osoby. Zapewne strażnik i ktoś jeszcze. Ciekawe, kto? Z przyjemnością się dowie. Najpierw jednak rozległ się brzdęk kluczy, a zaraz po tym odgłos przekręcania zamka i puszczających zapadek. Drzwi otworzyły się z rumorem, jakby ktoś tarł o siebie ciężkie kamienne bloki, no, ale w końcu były wykonane z masywnych materiałów. Grubość metalu na kilka centymetrów, zdążył jeszcze zarejestrować nim dobiegły do odgłosy rozmowy.
- W razie, czego będę za drzwiami, gdyby coś było nie tak proszę mnie wołać.- Rozpoznał głos strażnika, który to przynosił mu jedzenie odkąd, się tu znalazł.- No i proszę się spieszyć, jest pan tu nieoficjalnie, a więzień jeszcze nie został postawiony przed najwyższą radą. Naprawdę zrobi się niewesoło, jeśli odkryją, że pan tu jest.
- Dziękuję za wszystko, nie zajmę wiele czasu, proszę się o to nie martwić.- Ten drugi głos zabrzmiał trochę dziwnie. Nie potrafił konkretnie określić jego barwy i rozpoznać czy należy on do mężczyzny czy kobiety. Był bardzo delikatny i cichy, a jednak miał w sobie coś pięknego, coś, co zapadało w pamięć. Robi się ciekawie, pomyślał, naprawdę ciekawie.
Shiriel pochylił się przed mężczyzną w lekkim ukłonie. Ciemne proste włosy zasłoniły mu twarz i znów musiał je odgarnąć za ucho. Jak wróci do domu to zetnie włosy do wygodnej długości. Długie pasma go drażniły, podobały mu się oczywiście, gdy widział je u innych skrzydlatych, ale on jakoś nigdy nie potrafił ich zapuścić. Te, które teraz miał mógł już zaliczyć do rekordu. Uśmiechnął się do siebie w myślach. To zdumiewające, co kobieta może uczynić z mężczyzną. Na prośbę Anny zapuścił włosy. Bo jak to ona zawsze mówiła? "Wyglądasz w nich uroczo". Na samo słowo "uroczo" czuł nieprzyjemne skurcze żołądka. Ona zawsze traktowała go jak małego chłopca. Mówiła, że wie, co jest dla niego najlepsze, zupełnie jak matka. To były przyjemne chwile, gdy z nią chodził. Były, bo on już nie jest z Anną od kilku dobrych tygodni. Nic go już nie kosztuje pozbycie się ostatniej pamiątki po jej obecności. Anna była dobrą anielicą pracującą na wysokim urzędniczym stanowisku. Nie mógł powiedzieć, że ją kochał, ale na pewno coś do niej czuł, może to było tylko pożądanie? Nieważne. Rozstali się po przyjacielsku, nie było żadnego trzaskania drzwiami i rzucania przedmiotami, po prostu zwykłe słowa: "To przykre, że nam się nie udało. Po prostu nie byliśmy sobie przeznaczeni. Do zobaczenia". Tylko tyle. Przez pierwsze kilka dni było mu trochę ciężko, ale potem się przyzwyczaił. W końcu samotność nie jest taka straszna, czasami tylko brakuje takiego uczucia, że gdy wraca się do domu nikt tam na ciebie nie czeka. Odgarnął krótkie kosmyki, które łaskotały go w czoło. Tak, zetnie włosy jak najszybciej.
Gdy przekroczył próg celi uderzył w niego silny podmuch wiatru wywołanego przez zakratowany otwór w ścianie i otwarte drzwi. Przeciąg sprawił, ze jego długa opończa zafurkotała i gdyby nie trzymająca ją na przedzie misternie wykonana klamra silny podmuch zmiótłby ją z jego ramion. Osłonił dłonią twarz mrużąc oczy. Już miał odwrócić się w kierunku wejścia i zamknąć drzwi, gdy najwidoczniej strażnik pomyślał o tym samym zamykając wrota. Trzask zamka wracającego na swoje miejsce rozniósł się echem po całym pomieszczeniu.
Wszystko powróciło do normy. No prawie. Shiriel przebiegł wzrokiem po starych kamiennych ścianach. Raził go ten widok. Nie był przyzwyczajony do takich pomieszczeń, na myśl o brudzie, wilgoci i robactwie czuł się okropnie. Może innym to nie przeszkadzało, ale on by zwariował gdyby go tu zamknięto.




~******************************~





A więc głos jednak należał do młodzieńca, pomyślał nie ruszając się ze swojego miejsca i czujnie śledząc każdy ruch nowo przybyłego gościa. Jego pionowe źrenice zwęziły się. To jakiś mało znający się na życiu młokos, ocenił z doświadczoną wprawą, ciekawe, kto go tu przysłał? Raczej nie wyglądał na kogoś, kto miał mu w jakiś sposób zrobić krzywdę, a z tego, co nawet usłyszał, to ten młodzieniec nie przebywa tu zupełnie legalnie.
Powiódł wzrokiem jeszcze raz po całym ciele Shiriela. Nawet jak na młodego mężczyznę wyglądał ponętnie. Domena każdego anioła, w końcu sam Pan zaprojektował ich wygląd w ten a nie inny sposób. Piękno kryjące w sobie cechy okrucieństwa. Wieszcze dobrej nowiny, zakpił w myślach. Powabne ciało anioła upodabniało go raczej do płci przeciwnej i w pierwszej chwili, gdy go zobaczył pomyślał sobie właśnie o dziewczynie. Wrażenia dopełniały długie czarne jak noc włosy pozbawione grzywki opadające swobodnie do ramion oraz kruche rysy twarzy i dość blada karnacja. Śliczny, pomyślał. Gdyby nie zaistniała teraz sytuacja na pewno wykorzystałby okazję. No dobra, ale co tu dużo czasu poświęcać na głupie rozmyślania, pora trochę się zabawić.
Shiriel tak bardzo zagłębił się w ocenianiu napawającego go wstrętem otoczenia, że całkiem zapomniał, po co tu właściwie przyszedł. Oparł się o chłodne drzwi i trwał w tej pozycji nieruchomo, po raz kolejny rozważając możliwości wykonania zadania oraz tego, z kim przyszło mu się spotkać. I wtedy, gdy jego ciało zdążyło się już uspokoić, przypomniał sobie cel misji. "Demon", to słowo wkradło się na powrót do jego umysłu. Wyprostował się. W całym tym zamieszaniu zapomniał o nim, a przecież przed paroma minutami wszedł do jego celi. Powiódł przestraszonym wzrokiem dookoła zatrzymując się w miejscach, na które uprzednio nie zwracał uwagi.
- Jeśli to mnie tak uporczywie starasz się znaleźć aniołku, to pragnę cię poinformować, że tu jestem.- Dobiegł go drwiący głos. Odwrócił się gwałtownie na pięcie w jego kierunku. Ton wypowiadanych słów rozpalił w młodzieńcu niespodziewanie rozdrażnienie. Do tej pory tylko jedna osoba tak na niego działała, Ariel. Poczuł się jeszcze gorzej, gdy to sobie uświadomił. Takie typki to naprawdę ciężki kawałek chleba i trzeba mieć stalową cierpliwość by znieść taki charakterek. Jęknął, bo on akurat nie był na to gotowy.
- Ja rozumiem, że ten przybytek jest taki ogromny, że łatwo tu zabłądzić.- Kontynuował ten drugi wcale nie z tonu.
Nabija się ze mnie? - Już od pierwszej chwili nie zapałał do niego żadnym przyjaznym uczuciem. - Przecież ja dobrze wiem gdzie jesteś, raczej nie ma tu miejsca do ukrycia się, pomyślał wytężając wzrok by dostrzec więźnia.
Demon powstał z łóżka umieszczonego w ciemnym rogu celi. W mrokach jego oczy zalśniły od złota przypominając ślepia bestii. Anioł cofnął się odruchowo z powrotem pod drzwi gotowy w każdej chwili wezwać strażnika. Z czymś takim nie ma się w końcu do czynienia na co dzień, ostrożności nigdy za wiele.
-Wcale cię nie szukałem.- Odezwał się butnie, choć serce miał prawie pod gardłem.- Rozglądałem się tylko po pomieszczeniu.
- Jasne. I jak podoba się, aniołku? Doskonałe miejsce do spędzenia wakacji. Żarcie niezłe, obsługa też niczego sobie, tylko te zamknięte drzwi trochę drażniące. Choć prawdę mówiąc gdybym miał jakiś wybór to wybrałbym inne, lepsze miejsce na wypoczynek. Tu jest trochę za mokro...- Mówiąc te słowa wyszedł z cienia ukazując się Shirielowi w całej okazałości.
Młody anioł zacisnął usta zapominając nagle, że potrafi mówić. Zimny pot spłynął mu po plecach, a adrenalina krążyła po żyłach w zawrotnym tempie przesączając każdą komórkę jego krwią. Był naprawdę przestraszony i zaskoczony za razem. Nigdy nie przypuszczał, że demon może wyglądać tak... Przystojnie? Tak bardzo podobnie do niego. Gdyby mógł spoliczkowałby się za tą mylną uwagę, ale nie był w stanie i tylko nieznacznie potrząsnął głową. To przerosło wszystkie jego oczekiwania. Zawsze wyobrażał sobie te istoty jako maszkary, pół zwierzęta pół ludzi, ale nigdy w tak sposób. Przełknął ślinę i jeszcze mocniej wparł się plecami w ścianę, bo ów osobnik wyraźnie zaczął zbliżać się ku niemu. Na jego twarzy widniał nieokreślony uśmiech. Mógł jednocześnie być oznaką przyjaznego nastawienia jak i również nienaturalnym grymasem krwiożerczego potwora, który zaraz uderzy by pochłonąć ofiarę. Oblicze nieznajomego, choć niezwykle urodziwe, w oczach Shiriela wyglądało jak maska bezdusznego przestępcy. Czerwone tęczówki o ciemniejszych brązowych obramowaniach okalały pionowe źrenice. Wyglądały naprawdę przerażająco zwężone zaledwie do cienkich szparek.
- No i czemu się nie odzywasz, aniołku? Mowę ci odjęło? A może dostojnikowi twojej pozycji nie przystoi rozmawiać z kimś takim jak ja?- Zapytał stając przed jego obliczem i odrzucając długie proste włosy za ramię. Shiriel dopiero teraz uświadomił sobie, że ich czarny kolor jest dosłownie identyczny jak jego. Jeden mały szczegół, który tylko odcinał się od całej ich ciemnej barwy to białe jak śnieg pasma włosów spływające swobodnie na jego pierś i ramiona. Wyglądało na to, że zostały tak specjalnie zabarwione by uwydatnić mocne rysy twarzy.
- Nie nazywaj mnie "aniołkiem"! - Wysyczał przez zęby starając się włożyć całą odwagę w słowa, które mówi.- Mam imię.
Po ciemnych włosach demona prześliznęły się ostatnie promienie zachodzącego słońca otaczając za razem świetlistą aureolą wielkie błoniaste smocze skrzydła. Przeciwieństwo tych, które posiadał Shiriel.
- Ooo, naprawdę, aniołku? - Przekrzywił głowę udając zainteresowanie.- A jak masz na imię?
Młody mężczyzna zacisnął pieści starając się stłumić panującą w jego wnętrzu złość. Nie lubił, gdy ktoś traktował go w ten sposób, nie tonem, którym zwraca się do nic nie rozumiejącego młokosa. Ale okazywanie negatywnych emocji nie przystoi aniołowi na jego pozycji.
- Na imię mam Shiriel!- Zawołał i oczy rozszerzyły mu się w zaskoczeniu. Demon położył dłonie po jego bokach zaglądając w głębię jego oczu i przybliżając się do niego niebezpiecznie tak, że poczuł jego ciepły oddech na twarzy. Rumianek?
- Niezwykle ładnie, aniołku.- Szepnął złoczyńca odsłaniając w półuśmiechu kły. Młodzieniec wzdrygnął się na ich widok i zaciskając mocno powieki odwrócił głowę w bok.- A na mnie mówią, Kai. Kai Zdobywca.- Zakpił i dmuchnął Shirielowi w miękką linie ucha. Anioł zadrżał. Tego było już dla niego za wiele. Jak on śmie, pomyślał i na tyle na ile było go stać odepchnął od siebie natręta.
- Nie rób tak.- Krzyknął sam nie wiedząc, dlaczego jego oddech tak przyśpieszył.
Czarnowłosy demon zrobił parę kroków w tył, ale cios, który mu zadano był za słaby by pozbawić go równowagi.
- Jak aniołku?- Zapytał z przekąsem, nie rezygnując i znów zbliżając się w jego stronę.
Shiriel otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu widząc, że jego protest nie zrobił na więźniu żadnego większego wrażenia, przygryzł dolną wargę nie bardzo wiedząc, co ma teraz robić. Wziął głębszy oddechu rozprostowując skrzydła i zasłaniając się nimi całkowicie. Miał chwilę czasu i nie omieszkał z niej skorzystać, sięgnął dłonią do tyłu, gdzie zawsze za paskiem miał ukryty mały sztylecik. W tych czasach nic już nie było pewne, więc taka mała ukryta broń dawała większe poczucie bezpieczeństwa. Odnalazł palcami skórzany rzemień, za którym powinien był ukryty jego przedmiot. W wyobraźni już pojawił się nikły zarys tego obiektu. Widział w myślach jak ujmuje w dłoń drobną rękojeść ze srebra, ale w rzeczywistości jego palce natrafiły na pustkę. Sprawdził raz jeszcze czy się nie pomylił. Nie, nie było go tam!
- Tego szukasz aniołku?- Kai odgarnął białe pióra odsuwając jedno ze skrzydeł na bok i dostając się do ukrytego za jego kurtyną przerażonego anioła. Ostrze błysnęło w jego dłoni i zbliżyło się niebezpiecznie do gardła Shiriela. Jego ostra krawędź dotknęła alabastrowej skóry prawie ją przecinając.
- Naprawdę łatwo cię podejść.- Rzekł i oblizał wargi sycąc się szokiem, jaki wywołał na tak ślicznej twarzy. Błękitne oczy były szeroko otwarte. Ostrze naparło na delikatną szyje o łabędzim profilu. Ostra krawędź przecięła skórę tocząc z ciała kilka kropel krwi. Shiriel zmarszczył brwi z powodu niemiłego piekącego bólu. Tego już było dla niego za wiele. Co on sobie myśli? To nic nie oznacza, że trzyma w dłoni mój sztylet. Nie zyskuje tym, żadnej przewagi.
Kai wyczuł to drobne poruszenie.
- Mój biedny aniołku.- Szepnął chwytając niespodziewanie Shiriela delikatnie pod brodę i unosząc mu głowę tak by mogli spoglądać sobie w oczy.- Czuję jak bardzo się boisz...- Wymruczał uwodzicielskim tonem.
- Już ci mówiłem!- Przerwał mu anioł z sykliwym akcentem.- Nie dotykaj mnie!- I nie dając napastnikowi żadnej chwili na odpowiedź zamachnął się kopiąc go w krocze. Kai jęknął głucho zbyt bardzo zaskoczony tym wszystkim by móc w jakiś sposób zareagować. Broń upadła z metalicznym łoskotem na ziemię, a on osunął się zaraz za nią trzymając się dłońmi czułego miejsca. Oddychał głęboko.
- Ty!- Zacharczał patrząc na niego gniewnie za to, co zrobił.
Shiriel uśmiechnął się tryumfalnie. Nie zabijać, przypomniał sobie słowa Ariela, postaram się.
- Zrób jeszcze raz coś podobnego, a wezwę strażnika.- Zawołał podnosząc z ziemi swój sztylecik i chowając go za pasek.
- Ty...!- Powtórzył Kai z jeszcze większą irytacją, zbierając siły na to by wstać.
- Co?- Shiriel popatrzył na niego udając zdziwienie. Podszedł bliżej pochylając się i ujmując podbródek poszkodowanego, podobnie jak to przed chwilą z nim czyniono.- Zły za to, że role się odwróciły?- Zapytał odpychając twarz przeciwnika na bok. Uraziłem twoją dumę?, dodał w myślach, to dobrze!
Wolnym krokiem przeszedł przez całą długość celi i zatrzymał się przy oknie patrząc na widok za nim. Słońce znikło za horyzontem pozostawiając za sobą na bezchmurnym niebie rozlany pas fioletowego odcienia. Pierwsze złote gwiazdki już zaczęły puszczać do niego oko. Trzeba zapalić pochodnie, pomyślał i odwrócił się z powrotem do środka.
- Masz tu jakieś pochodnie? Robi się...- Zawiesił głos widząc, że skrzydlaty przeciwnik zniknął z miejsca, w którym go pozostawił. Zmrużył powieki rozglądając się dookoła. Wszystko już powoli tonęło w ciszy mroku. Zastygła w powietrzu zawężając mu pole widzenia. Uśmiechnął się podstępnie.
- I co będziesz się teraz na mnie mścił?- Posłał pytanie w mrok.
- A żebyś cholera wiedział, że tak!- Wrzasnął wściekle Kai wyskakując przed niego.




~****************************~




Po pomieszczeniu rozniósł się duszący zapach terpentyny. Uniósł płomień do ostatniej pochodni pozwalając ogniu zająć cały materiał, a następnie wsadził trzon do otworu na ścianie i w ten sposób rozganiając nieprzyjemną ciemność.
Kai patrzył na niego w milczeniu siedząc na łóżku i trącymi ruchami masując swój policzek. Starł kciukiem krew płynącą z rozciętej wargi.
Shiriel jeszcze raz omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie. Teraz w świetle pochodni nie było tu tak źle, pomyślał z zadowoleniem. Począł ściągać swoją długą opończę.
- Niezłe masz przyłożenie aniołku! Od kogo nauczyłeś się tak bić?- Zapytał mroczny osobnik nie zaprzestając masować obolałych części ciała.- Przy tobie nie miałem nawet najmniejszej szansy na to by się obronić. - Dodał z żalem.- A ten cios w brzuch...
- Nie twoja sprawa.- Mruknął Shiriel nie mając ochoty się tłumaczyć. Zwłaszcza komuś takiemu, w jego ciele ciągle jeszcze kotłowała się złość.
Kai wzdrygnął się.
- Uprzejmością to ty też nie grzeszysz. O ile można mówić o grzechu w twoim przypadku.- Zawiesił na parę sekund głos. - Masz ostry języczek, aniołku.- Uśmiechnął się mrocznie mając już kolejny pomysł na to by rozłościć swojego gościa.- Przydałby ci się dobry mężczyzna, który by cię odpowiednio ułożył.
Shiriel skulił ramiona słysząc te słowa, odwracając się do niego z niemą furią na twarzy.
- Już ci...- Nabrał powietrza by po raz kolejny wypluć to zdanie, ale Kai powstrzymał go niedbałym ruchem ręki.
- Tak, tak, wiem...- Rzekł.-...Zabraniasz mi dotykania siebie, nawet słownie.- Dodał wiedząc już zbyt dobrze, co anioł miał na myśli.- Ale, aniołku, złość na twojej twarzy wygląda tak pięknie.
Starł po raz kolejny płynącą krew i wsadził sobie palec do ust ssąc lekko słonawą ciecz z wyraźną przyjemnością.
Shiriel odsunął się ze wstrętem, a demon popatrzył na niego z zainteresowaniem. Uśmiechnął się jak dziecko, które dostało w nagrodę cukierka.
- O co chodzi?- Zapytał.- Szkoda marnować tak dobrej krwi. Zwłaszcza, gdy jest smaczna i moja. Raczej nikt nie rozlewa tak szlachetnej krwi, aniołku.
Młody dziennikarz odruchowo dotknął garda, gładząc opuszkami palców zaschnięta już ranę. Kai dostrzegł ten gest i nie mogąc powstrzymać się od kolejnego kąśliwego komentarza, powiedział:
- Twoją też z przyjemnością bym polizał. - W uśmiechu pokazał białe kły.- Na pewno też jest pyszna.
Shiriel wykrzywił usta w ironicznym uśmiechu.
- Podejdź do mnie raz jeszcze, a sprzedam ci kolejnego kopniaka.- Ostrzegł i cisnął w niego opończą, która trzymał od kilku minut w dłoniach. Cios był precyzyjny i trafił natręta prosto w twarz. - Głupek.- Mruknął młodzieniec nie mając już bardziej ciekawego słowa, którym mógłby go określić.
Podszedł do okna i spojrzał na granatowe niebo, wciągając przy okazji przyjemnego chłodnego powietrza do płuc. Sam nie wiedział, dlaczego jest mu tak gorąco.
Pozostał już tylko w ciemnym mundurku idealnie dopasowanym do jego ciała. W redakcji wszyscy takie nosili. Musiał przyznać, że go lubi. Strój ten nadawał się praktycznie na każde okazje; na jakieś ważne spotkania jak i na wypad z kumplami do baru.
- AUŁ!- Jęknął demon ściągając z siebie ciężki gruby materiał.- Oszalałeś? Mógłbyś tym czymś jeszcze kogoś zabić.
- Po tobie to raczej i tak by nikt nie płakał.- Shiriel chwycił swoją torbę, w której trzymał wszystkie potrzebne przybory i postawił ją na szerokim parapecie zaglądając do środka i wyszukując to, co mu się przyda do napisania artykułu.
- A tego to akurat nie możesz być pewien, aniołku.- Zawołał z urazą, ale Shiriel go nie słuchał. Wyciągnął ze swojego ekwipunku pliczek kartek i magiczny długopis. Najnowszy wynalazek techniki, wkład nigdy się nie kończy, prezent od Anny. Kai śledził jego poczynania z uwagą i milczeniem. - A czym ty właściwie się zajmujesz, aniołku?- Zapytał w końcu nie mogąc samemu odgadnąć, jaki zawód wykonuje jego gość. Po za tym jak do tej pory nie miał okazji się tego dowiedzieć.
Shiriel popatrzył na niego z politowaniem.
- Ale masz zapłon.- Rzekł mrużąc oczy.- Nie dziwię się, że tu trafiłeś.
- Dziękuję, że jesteś taki uprzejmy.- Odezwał się, Kai z udawanym uśmiechem, ale tak naprawdę w jego glosie pobrzmiewała nutka żalu.
Młodzieniec podrapał się długopisem po głowie zakłopotany. Odebrał do dosadnie i poczuł się jak skończony idiota. Na jego twarzy wykwitł intensywny rumieniec.
- Przepraszam.- Mówiąc to spuścił oczy.- Poniosło mnie trochę.
- Ależ, aniołku, ja się na ciebie nie gniewam.- Chciał podnieść się ze swojej leżanki i podejść do chłopaka, ale się powstrzymał czując ponownie rwanie w obolałych częściach ciała.
Shiriel westchnął.
- Tak naprawdę, to jestem reporterem.- Wyjaśnił ze spokojem.- Mam z tobą przeprowadzić wywiad.
Kai zamrugał powiekami.
-Wywiad?- Powtórzył, myśląc, że się przesłyszał.
Anioł skinął głową.
- Dla mojej gazety.- Uściślił.- Zgodzisz się?
Kai jeszcze raz zamrugał powiekami.
- Pisarczyna?- Powiedział do siebie zaskoczony znowu ścierając płynąca krew i wsadzając sobie palec do ust.
Shiriel zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, o co mu może chodzić. Powiedział to w dwuznaczny sposób i młody dziennikarz odebrał to raczej obraźliwie.
- Coś ci się nie podoba?- Mruknął czując, że znowu ogarnia go rozdrażnienie. Policzył w myślach do dziesięciu starając się trochę uspokoić, pomogło. Zamknął na chwilę oczy i znów spojrzał na więźnia.
- Ależ, nie, aniołku!- Zawołał Kai szybko patrząc na niego przepraszająco i machając rękoma.- Po prostu myślałem, że jesteś jakąś osobą na wysokim stanowisku, która przybyła tu na polecenie waszych wysokich głów w celu zapoznania się z złapanym więźniem. Ktoś tak wyjątkowy jak JA na pewno wywołał wiele zamieszania w waszym świecie.
Shiriel popatrzył na niego dziwnie.
- Nie czuj się taki sławny.- Rzekł zapisując coś na kartce.- Tak naprawdę osoby, które wiedzą o twoim pojawieniu się można policzyć na palcach obydwu rąk.- Usiadł na szerokim parapecie zginając nogę w kolanie i opierając się plecami o mur.
Kai uznał, że od ciosu w szczękę, jaki zarobił od młodego anioła, kręci mu się w głowie.
- Ale ty zaliczasz się do jednej z nich, aniołku.- Uśmiechnął się promiennie i kładąc na materacu zamknął powieki mając nadzieję, że pokój przestanie wirować.
Usłyszał tylko westchnięcie rezygnacji od strony młodzieńca.
- Ty chyba mnie nie lubisz, aniołku, co?- Zapytał nie podnosząc powiek. Miał rację, zawroty trochę ustąpiły.
- To pozwolisz mi przeprowadzić z sobą wywiad?- Shiriel zignorował jego ostatnią wypowiedź.
- Tak...- Kai przewrócił się na bok podpierając na łokciu głowę i lustrując go badawczym spojrzeniem-... Ale dopiero wtedy jak dostanę od ciebie buziaka.- Zażartował i w ostatniej chwili uchylił głowę. Skórzana torba uderzyła z łoskotem o ścianę i osunęła się po niej na materac. Kai przełknął ślinę zerkając na przedmiot za swoimi plecami oraz to jak siła uderzeniowa odkruszyła ze ściany trochę tynku.
- Nie interesują mnie takie ZWIĄZKI!- Wrzasnął Shiriel ze wściekłym rumieńcem na twarzy.- A już szczególnie z kimś TAKIM jak ty i PRZESTAŃ sobie w końcu żartować na ten temat, bo mnie to w ogóle NIE BAWI.- Zaczerpnął parę głębszych oddechów po tej wypowiedzi.
- Ale ty jesteś drażliwy.- Mruknął z pretensją w głosie i odwrócił się do młodzieńca plecami pokazując czarność skórzanych skrzydeł.- Współczuję osobie, której przyjdzie z tobą żyć. To nie będzie nic wesołego, bo masz ponury charakter.
Shiriel popatrzył na niego z zaskoczeniem. Nie mógł uwierzyć, że ktoś taki może oceniać jego zachowanie. Przecież on w ogóle go nie znał.
- A tego, akurat nie możesz wiedzieć.- Powiedział z obrazą.
- Tak samo jak ty nie możesz wiedzieć czy ktoś będzie płakał po mojej śmierci.- Wypowiedział pod nosem Kai. Młodzieniec popatrzył na niego zszokowanym wyrazem twarzy, ale nie odezwał się ani słowem. Napięcie zawisło w powietrzu. Mężczyzna czuł jak intensywnie niebieskie oczy wpatrują się w niego w skupieniu i uśmiechnął się kącikami ust.
- To, co z tym wywiadem, aniołku?- Zapytał odwracając głowę i patrząc na niego pytająco. Shiriel wpatrzony w niego zamrugał powiekami i przeniósł swój wzrok na puste prawie kartki, zawstydzony tym, że został przyłapany na czymś takim.
- A tak...- Wymamrotał zmieszany rumieniąc się strasznie. - Na imię ci Kai, tak?- Zapytał i zapisał krótki wstęp na papierze. Cały czas było mu gorąco i przestało już nawet pomagać to, że siedział przy oknie. Odpiął dwa pierwsze guziki czarnego mundurku odsłaniając drobne zagłębienie, które łączyło szyję z wystającymi kośćmi obojczykowymi. Zrobił głębszy wdech pragnąc zaczerpnąć jak najwięcej chłodnego powietrza i odgarnął przeszkadzające czarne włosy za ucho. Cały czas zważał na to by nie podnieść wzroku i przypadkiem się spojrzeć na mrocznego mężczyznę.
Kai przełknął nagłą suchość w gardle. Chyba naprawdę uległem urokowi tego anioła, pomyślał trochę zaskoczony tym stwierdzeniem. Na początku traktował to wszystko jako dobrą zabawę. Chłopaka łatwo było wyprowadzić z równowagi, a złość na jego twarzy dodawała mu tylko dodatkowego uroku. Jednak teraz, czym dłużej mu się przyglądał dochodził do wniosku, że naprawdę go chce. I to był niezwykle silny impuls. W kręgu swoich znajomych uznawany był zawsze za osobę, która dostaje wszystko, czego pragnie. Jemu się nie odmawiało. Nigdy.
Shiriel podniósł wzrok z nad notatek.
- Możesz powiedzieć mi jak tu trafiłeś?- Zapytał najwyraźniej nie dostrzegając dziwnej zmiany w spojrzeniu ciemnej istoty.
- Jasne, to żadna tajemnica.- Kai uśmiechnął się pokazując kły.- Po prostu schlałem się do nieprzytomności i obudziłem tutaj.
Shiriel popatrzył na niego z politowaniem.
- Naprawdę ciekawa historia.- Mruknął ironicznie.- I do tego zmieściłeś się w jednym zdaniu. Brawo!
Kai podrapał się po głowię.
- Heh!- Westchnął.- A czego ty się właściwie spodziewałeś?- Zapytał.- Myślałeś, że zabiłem kilku waszych i zrobiłem niezła rozróbę? Przykro mi, aniołku, nie jestem osobnikiem żądnym krwi.- Zamknął na krótką chwilę oczy.- Jednak ty pracujesz w dziennikarstwie, więc odpowiednio ubarwisz sobie tę historie. Twoi czytelnicy na pewno czekają na jakąś mrożącą krew w żyłach opowieść, prawda?
Shiriel zapisał parę uwag.
- Mylisz się, niczego nie będę ubarwiał.- Odparł nie patrząc na niego. - Na twoim miejscu wstydziłbym się tylko przyznawać do czegoś takiego.
Kai usiadł na łóżku.
- Ja tam się nie wstydzę.- Odpowiedział lekkim głosem.- Nie znam czegoś takiego jak wstyd. To moja sprawa, co robię i jakie ponoszę konsekwencje za swoje czyny. Nikt nie będzie mnie za to sądził.
- Może tak, może nie. To zależy, co uznają za stosowne z tobą zrobić.- Shiriel uśmiechnął się kącikami ust.- Moim jednak zdaniem wpakowałeś się na amen. Skrócą cię o głowę.
Demon odwzajemnił mu uśmiech, sztucznie.
- A ty zapewne przyjdziesz popatrzeć?- Zapytał, a Shiriel niespodziewanie odwrócił głowę w stronę okna. - Nie martw się, aniołku. Nie zabawię tu długo. Zniknę prędzej niż oni ruszą swoje tyłki żeby tu przyjść.
- Ciekawe jak?- Parsknął zaskoczony młodzieniec.- Chyba nie wiesz gdzie się znajdujesz! Stąd jeszcze nikt nie uciekł.
Kai rozejrzał się dookoła.
-Więc ja będę pierwszy, po za tym nie z takich miejsc dawało się nogę.- Mruknął, a potem znów przeniósł wzrok na swojego gościa.- Bądź co bądź wy tam, w swoim świecie bardzo dbacie o to by utrzymywać swoja rasę w niewiedzy. Mówiłeś, że ile osób wie o moim istnieniu?
Anioł przestał notować swoje uwagi.
- Zostałem przysłany tu właśnie, dlatego by świat się dowiedział, ale nie licz na wielką sensacje. Znając tych z góry okroją materiał tak, że będzie go można umieścić w dziale skróconych wiadomości.- Odparł jednym tchem.
Kai otworzył szerzej oczy naprawdę zaskoczony.
- No proszę.- Pochylił się do przodu z nieładnym uśmiechem.- Tego się akurat nie spodziewałem. Nie dość, że jesteś tu nielegalnie to jeszcze nie wyrażasz się zbyt dobrze o swoich zwierzchnikach. Myślałem, że wy tam wszyscy trzymacie się razem. Rozumiesz taka wielka wspólnota.- Zawiesił znacząco głos, a chwilę potem dodał.- W końcu to wy zdziesiątkowaliście nas do nogi.
Na pięknej twarzy anioła odmalował się gniew.
- I jestem zdania, że to było najlepsze posunięcie w dziejach anielskiej rasy. Dobro w końcu zwyciężyło zło, a świat zarówno ludzi jak i nasz osiągnął pełnie harmonii.
Mroczny osobnik spoważniał nagle.
- Hyhm. - Mruknął pocierając brodę.- To wasze "dobro" wygląda naprawdę wspaniale.
- Co masz na myśli?- Zapytał, Shiriel unosząc smukłe czarne brwi.
- No o to!- Kai rozłożył ręce. - Skoro uważasz, że na świecie istnieje "dobro" to skąd biorą się takie miejsca. Nie powinno ich przecież być, prawda?
- Tu przetrzymuje się jeńców wojennych.- Odpowiedział natychmiast pewny swojej wiedzy o tym i innych takich miejscach. Prawdę mówiąc nigdy nie roztrząsał myśli nad tym, dlaczego istnieją wiezienia. One po prostu były.
- Jakich jeńców wojennych?- Drążył dalej ten temat Kai.- Z tego, co wiem w waszym świecie nie ma już takich jak JA, więc kto tu jest przetrzymywany? Anioły? Jeśli tak to, dlaczego? Zawsze wydawało mi się, że po tym wielkim przesiewie, jaki uczynił Bóg pośród waszej rasy nie ostała się już żadna nieczysta dusza. A może ja się mylę?- Powstał ze swojego miejsca i podszedł bliżej młodzieńca.
Shiriel zaczerpnął głębszego oddechu, gdy w tym czasie demon kontynuował.
- Nie od dziś krąży plotka, że to, co wy nazywacie tym swoim "dobrem" tak naprawdę jest już tylko mało znaczącym słowem.
Młody anioł zmarszczył brwi.
- Kłamiesz!- Zawołał.- To, co mówisz jest kłamstwem! - Ale tak naprawdę brakło mu słów by odeprzeć argumenty przeciwnika. Słowa te kłóciły się ze wszystkim, co do tej pory wiedział, czego był nauczony. Jak on mógł tak kalać imię dobra. Aniołowie są przedstawicielami szlachetności, każdy o tym wie. Spojrzał butnie w czerwone tęczówki.
- Kłamiesz.- Powtórzył już ciszej. Kai pokręcił przecząco głowa.
- Czasami, żeby wydać osąd trzeba poznać obydwie strony barykady.- Dodał. - Myślisz, że jestem jedynym demonem? Może tu, w waszym świecie tak, ale tam gdzie ja żyję to wy jesteście wymarłą rasą. Ta wojna wcale nas nie wytępiła, aniołku, my tylko usunęliśmy się wam z pola. Wiedzieliśmy dobrze o tym, co się dzieje we wszechświecie. O tym jak "Wieszcze Dobrej Nowiny" podbijają każdy zakątek w imię swojego Władcy. Aniołku, jak myślisz, dlaczego doszło do wojny? Dlaczego zostaliśmy nazwani złem i tępieni jak robactwo?- Zrobił krótką pauzę.- Może, dlatego, że nie chcieliśmy się wam podporządkować? Nie daliśmy zrobić z siebie psów liżących buty.- Posmutniał.- Aniołku, to twoja rasa zmusiła nas do ukrywania się, do życia w wygnaniu.
Shiriel pokręcił głową zatykając sobie uszy.
- Kłamiesz!- Powtórzył po raz któryś z rzędu i zacisnął powieki.
Kai otoczył dłońmi jego twarz pragnąc uspokoić Shiriela.
Młody anioł otworzył gwałtownie oczy czując dotyk ciepłego ciała. Wziął głębszy wdech zaskoczony tym gestem.
- Dlaczego w twoich oczach jestem ciągle kimś złym?- Zapytał smutno patrząc na niego.
Jednak nim Shiriel zdołał udzielić mu, jakiej kolwiek odpowiedzi rozległ się brzdęk zamka i jęk otwieranych drzwi. Chłopak wykorzystał to nagle zamieszanie i odepchnął od siebie demona podchodząc do łóżka gdzie leżały jego rzeczy.
- Panie Shirielu, wszystko w porządku?- Zapytał strażnik zaglądając do pokoju. Jego wzrok padł od razu na więźnia, który stał odwrócony do niego plecami i wpatrywał się widok za oknem.- Słyszałem niepokojące głosy.- Dodał marszcząc brwi.
- Tak, wszystko w porządku. - Wyszeptał młodzieniec. Po raz pierwszy w życiu był wdzięczny za długie włosy, które całkowicie zasłoniły mu twarz. Sięgnął po torbę i opończę. Okrył się sukmaną i wsadził notatki do skórzanego plecaka.- Już skończyłem.- Odparł cicho.
Kai spojrzał na niego kątem oka. Jego twarz była nad wyraz poważna.
Młodzieniec przewiesił sobie torbę przez ramię i zaczął kierować w stronę drzwi. Odgarnął włosy za ucho patrząc po raz ostatni na mrocznego więźnia. Nie wiedział, co ma powiedzieć, więc wolał się nie odzywać. Zresztą i tak nigdy więcej się już nie zobaczą. Przymrużył oczy.
- Zaczekaj!- Zawołał niespodziewanie Kai odwracając się do niego. Shiriel zatrzymał się w pół kroku jakby rzucono na niego czar znieruchomienia. Odwrócił powoli głowę patrząc na demona.
- Słucham?- Zapytał sucho.
- Zapomniałeś czegoś.- Kai uśmiechnął się miękko unosząc dłoń. Młody anioł popatrzył na niego z niemy zdziwieniem. Jego oczy rozszerzyły się, gdy sięgnął za tył swojego paska. Nie było go! Naprawdę.
Zacisnął mocno wargi. Przemaszerował kilka kroków i zatrzymał się przed mężczyzną zadzierając głowę do góry i gniewnie na niego patrząc.
- Oddawaj!- Zażądał wyciągając dłoń w kierunku ręki demona by odebrać swój sztylet. Nawet dobrze nie zauważył, kiedy został go ponownie pozbawiony.
- Za chwilę.- Kai pochwycił go za nadgarstek przyciągając do siebie.
- Co ty robisz...- Nie dokończył i zamarł czując nacisk warg na swoje usta. Otworzył szerzej oczy uświadamiając sobie, że właśnie jest całowany. Kai przejechał językiem po dolnej wardze anioła i poczuł jak ten stężał w jego objęciu. Shiriel próbował otworzyć usta by wydobyć z siebie jakiś głos, ale demon skorzystał z tej chwili wsadzając język do środka i pogłębiając pocałunek. Rozkoszował się ciepłem smakiem cudownych ust młodzieńca oraz tym, że tak słabo walczy by się uwolnić. Trwali tak przez chwilę unieruchomieni. Młody anioł zacisnął mocno powieki. Nie mógł tego pojąć. Nawet nie chciał. Zacisnął szczęki czując niemal zaraz po tym smak słonej krwi na języku. Wykorzystał chwilę zaskoczenia przeciwnika odrywając się od niego gwałtownie i wymierzając precyzyjny cios w policzek. Odgłos rozniósł się po całym pomieszczeniu i strażnik znów zajrzał do środka zaintrygowany tym odgłosem.
Kai dotknął palcami swoich warg. Nie czuł bólu, ale zaskoczenie nie minęło. Shiriel schylił się po broń, która podczas tego incydentu upadła na ziemię. Wziął ją i szybkim ruchem wsadził do pochwy ukrytej w pasku. Bez słowa odwrócił się na pięcie i energicznym krokiem ruszył w kierunku drzwi. Gdy był już w progu odwrócił głowę. Na jego malinowych wargach widniały rubinowe kropelki.
- Żegnaj.- Syknął wściekle.
Kai uśmiechnął się demonicznie.
- Nie aniołku.- Zaprzeczył.- Raczej do zobaczenia.- Odezwał się.
Shiriel wykrzywił usta w grymasie obrzydzenia.
- Obyś tu zgnił.- Rzekł i zatrzasnął za sobą drzwi.





Komentarze
mordeczka dnia padziernika 17 2011 23:03:59
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

An-Nah (Brak e-maila) 22:10 10-11-2004
Oooo, ładne. Jedno z najfajniejszych opowiadań angeologicznych przyslanych na konkurs. Napiszesz kontynuację? Tu aż się prosi o lemona (zbol się we mnie odezwał).
Urani_chan (Brak e-maila) 17:29 18-11-2004
^________^
Urani (Brak e-maila) 16:54 25-01-2005
Ach! Przewidywałam tego tylko dwa epizody=_=\"Wprowadziłam jeszcze jednego bohatera i to mi się teraz ciągnie jak makaron. Nie wiem niedy dam do publikacji następny epizod. Lenia mam
Agi (Brak e-maila) 01:15 30-04-2005
Niech leń cię opuści, ja poproszę więcej. Fantastyczne opowiadanie, gratuluję tematu, którego jest zdecydowanie za mało w sieci. Mam nadzieję, że wena wróci i uraczysz nas anielskimi historiami smiley
Pozdrawiam smiley
Urani (Brak e-maila) 12:06 17-05-2005
Opuszcza,opuszcza mnie już stań leniasmileyMam już prawie skończony drugi epizod, ale wymaga jeszcze popraweksmiley)Tak, że troche to jeszcze zajmnie.Po za tym wziełam się za nowe opowiadanie znacznie dłuższe i dlatego jest taki zasuj z moim pisaniesmiley)Nie marwcie się nie długo coś nowego się pojawi.
Akasza (Brak e-maila) 15:32 11-12-2005
Oj widze ze ten len sie jakos przeciagasmiley czekam i mam nadzieje ze sie doczekam kontynuacji bo opowiadanie jest rewelacyjne
Urani (Brak e-maila) 11:31 10-04-2006
Huh! Nie mogę się zdecydować którą wersje dać do publikacji=_="
ichigo15 dnia kwietnia 04 2013 17:36:44
Żyje tu ktoś jeszcze ? Będą kolejne części czy nie bo to jest zarąbiste smiley
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum