The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 07:23:09   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Hikaru 2
Jak każdy może się domyśleć posterunek o godzinie ósmej rano świeci pustkami i też tak było i w tym przypadku , gdyby nie jedna osoba snująca się bez wyraźnego celu w tą i z powrotem po długich korytarzach . Ową zjawą a człowiekiem cierpiącym na bezsenność bądź za poważnie podchodzącym do swoich obowiązków okazał się, znany nam z poprzedniej części mojego jakże interesującego opowiadania, Tasuke. Choć jego mina bardziej wyrażała złość i oburzenie niż niewyspanie i smutek z powodu nie wyspania. Kręcił się tak z dobre czterdzieści minut i pewnie dalej wykonywałby tą czynność, gdyby do komisariatu dziarskim krokiem nie wszedł Die .
- Dzień doberek! - wrzasnął na całe gardło brunet, kiedy dostrzegł czyjś cień na końcu sali .
Tasuke przystanął i niepewnie odwrócił się, może uznał, że już ma omamy słuchowe i prześladuje go głos Die. Łypnął brązowymi oczami, które teraz bardziej przypominały szare (jak on to robi?) w stronę skąd dobiegło przywitanie i zobaczył zbliżającego się zielonookiego.
- Co tak rano? Nie możesz spać? Niedobrze, że cierpisz na bezsenności...
Tego to już było za wiele nawet dla tak spokojnej osoby jaką jest Tasuke, przecież każdy ma prawo się zdenerwować i w tym wypadku właśnie tak też się stało.
- Cholera! Siedzę tu sam od dobrej godziny! Dlaczego nikogo jeszcze nie ma?! Przecież zaczynamy prace od ósmej!
Die popatrzył się lekko zorientowany, gdy Tasuke miotał się wściekły po całym korytarzu, nie miał pojęcia, iż jest on osoba łatwo wpadającą w gniew.
- W piątki pracujemy od dziewiątej - rychło w czas poinformował go brunet widząc, że szatyn zamierza zaraz się zająć demolowaniem całego posterunku i w trosce o swoje biurko usiłował delikatnie uspokoić Tasukego, który w tym momencie wpadł do gabinetu Szefa i chciał wyrzucić śmietnik przez okno na jakaś przechodzącą sobie spokojnie w tym czasie po chodniku staruszkę. Die widząc, że musi interweniować złapał szatyna za rękę, ale to nic nie pomogło tylko jeszcze bardziej rozsierdziło to brązowookiego i zajął się kopaniem ulubionego skórzanego fotela Szefa. Zielonooki widział już oczami wyobraźni jak ich przełożony biegnie z pistoletem za nimi i drąc się niemiłosiernie rzuca różne epitety pod ich adresem, przez co później będzie musiał spędzić dwa tygodnie z przeuroczą chrypką sam na sam. Tak więc Die otrząsnął się z rozmyślań i wszelakich wizji , które przesuwały się przez jego główkę i złapał w pół pastwiącego się nadal nad tym cholernym fotelem Tasukego , który zaskoczony stał teraz spokojnie.
- Zostawisz już gabinet Szefa w spokoju ? - zapytał brunet mocno przyciskając szatyna do siebie - Nie denerwuj się tak , bo jeszcze wszystko zdemolujesz i co gorsza będziemy musieli za szkody zapłacić .
Pewnie stali by tak w bezruchu z dobrych parę godzin gdyby do pomieszczenia nie w padł z impetem grubowaty, niski mężczyzna i spojrzał złowieszczo na Die i Tasukego , właśnie wtedy gdy ten pierwszy wypuścił z objęć drugiego i z minami niewiniątek stali na środku małego pobojowiska. Przecież nic wielkiego nie znaczy kosz na śmieci z rozrzucona całą jego zawartością pod oknem i przewrócony fotel na środku pokoju, szczerze mówiąc mogło być o wiele gorzej .
- Co tu się do cholery dzieje ? - wrzasnął tym swoim lekko zachrypniętym a w rzeczywistości strasznie starczym głosem Szef.
- A jak się dzisiaj Szef miewa ? - Die starał się ze wszystkich sił odwrócić uwagę przełożonego od wyglądu jego gabinetu i zająć jego myśli czymś innym a w miedzy czasie spróbować namówić go na przydzielenie im służbowego samochodu - To co, mamy iść po autko?
Twarz Szefa nabrała niezdrowego czerwonego koloru a dłonie zaciśnięte w pięści zaczęły dziwnie dygotać .
- Ostrzegam was - wysyczał - Zejdźcie mi z oczu , bo jak was dorwę to wam zaraz nogi z dupy powyrywam i wsadzę do gęb ! Wynocha do cholery , ale to już ! - wydarł się jak zwykle.
Die od razu zastosował się do "ostrzeżenia" Szefa , wziął pod ramię Tasukego i ruszyli w stronę drzwi , które wskazywał im obrzydliwy paluch cały czas trzęsący się ze złości . Kiedy znaleźli się już na bezpiecznym obszarze , który był za drzwiami gabinetu , brunet spojrzał na szatyna opartego o ścianę .
- No dobra - zaczął Die - Nic tu po nas, szczególnie jak Szef nas zobaczy to jeszcze wprowadzi swoja groźbę w życie a ja nie chce umrzeć tak młodo i to jeszcze torturowany przez niego. Nie zostaje nam nic innego jak wziąć strawę pani Dowley .
Tasuke w końcu podniósł głowę i z zainteresowaniem spojrzał w zielone oczy, które natychmiast to zarejestrowały.
- A o co chodzi? - mimo wszystko głos brązowookiego był obojętny.
- Oj Taske - westchnął Die - Trochę więcej entuzjazmu! Wtedy twoje życie będzie jeszcze bardziej barwniejsze...
-Już jest wystarczająco - przerwał mu brutalnie szatyn.
Zielonooki nic już więcej nie powiedział, zamiast tego ruszył w stronę wyjścia zostawiając za sobą zdezorientowanego Tasukego, który wkrótce do niego dołączył. Po chodniku dreptało stado pędzących niewiadomo gdzie ludzi, który sami siebie blokowali i dzięki temu wyglądali bardzo żałośnie. Gdzieniegdzie przemknął jakiś staruszek z wyciągniętą jak szpadą drewnianą bądź metalową laską torując sobie nią drogę do pasów. Die i Tasuke zgrabnie wmieszali się w tłum i szli przez dłuższy czas w milczeniu, w końcu zatrzymali się przed czarnym subaru (Subaru!! Subaru!!-nie mogłam tego nie napisać ) należącym do Die. Wsiedli do samochodu i ruszyli zatłoczonymi ulicami, nie jechali nawet dobrych pięciu minut, gdy brunet zatrzymał auto przed małym domkiem. Przy ogrodzeniu zrobionym ze stiuku (można to było ocenić po dotyku - jak ja lubię moją szkołę!!) czekała na nich starsza pani ubrana w gustowną popielatą garsonkę, popatrzyła z nad cienkich bordowych oprawek okularów na idących do niej dwóch policjantów z wyraźna ulgą .
- Mam jak się domyślam przyjemność z panią Dowley ? - powiedział Die zatrzymując się tuż przy ogrodzeniu, po czym wyciągnął rękę w stronę starszej damy - Die Vender a to mój partner Tasuke Bowner.
- Milo mi panów poznać. Cathrines Dowley. Dziękuję, za tak szybką interwencję w mojej sprawie. Zapraszam do domu na kawę.
Die i Tasuke ładnie podziękowali pani Dowley za zaproszenie i ruszyli za nią do salonu.




c.d.n...
Someter











 


Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum