ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Pamiętnik pewnej prostytutki 4 |
ROZDZIAŁ 4
"MÓJ PIERWSZY "KLIENT"
No i dotarlismy do części czwartej. Akcja zaczyna się powoli rozkręcać. Bluzgi i pochwały tradycyjcie pod Ryoko.Kotoyo@interia.pl albo na http://schwarz.blog.pl./ ^-^
--------------------------------------------------------------------------------
Następnego ranka obudziłem się późno, około dziesiątej, wypoczęty i świeży. Phoebe krzątał się już po pokoiku. Gdy spostrzegł, że otworzyłem oczy, zapytał jak spałem i jak się czuję. Lecz żadnym słowem, spojrzeniem, czy gestem nie wspomniał tego, co zaszło między nami w nocy.
Podziękowałem mu za tę troskę o moje samopoczucie i zapytałem, od czego rozpoczną się moje obowiązki służbowe w tym domu. Zamiast odpowiedzi Phoebe uśmiechnął się tylko.
Po chwili wszedł służący z herbatą, a za nim chodem słonia wtoczył się do pokoju mounsieur Gawain. Obawiałem się, że pan domu zacznie mnie strofować za późne wstanie z łóżka. Byłem więc mile zaskoczony, gdy gospodarz, zamiast wyrzutów pod moim adresem, powiedział z podziwem:
- Jesteś świeży i piękny, mój drogi. Prawdziwy rozkwitający pączek. Czeka cię wspaniała droga życiowa. Wkrótce nie znajdzie się nikt, kto potrafiłby oprzeć się twojemu urokowi. Wszyscy będą musieli cię ubóstwiać. Całe Lione znajdzie się u twoich maleńkich stópek.
Komplementy mojego dobrodzieja sprawiały mi przyjemność. Odpowiedziałem naiwnie i głupio, dziękując za jego zachwyty nade mną.
Naiwność moja radowała wyraźnie obu mężczyzn. O to im właśnie tylko chodziło, abym na razie pozostawał w nieświadomości prawdziwych losów, jakie mi przygotowali.
Zresztą przygrywka do mojej przyszłości nie dała długo na siebie czekać. Po śniadaniu służący wniósł stos garderoby dla mnie.
Oniemiałem po prostu z zachwytu! Moje małe, głupie serce trzepotało w piersi jak motyl na widok jedwabnej używanej szaty ozdobionej motywem srebrnych kwiatów, wysokich butów z długimi sznurowadłami i podrzędnych ozdób, które wydawały mi się najwspanialszymi klejnotami świata.
Wkrótce potem zrozumiałem, że zostałem tak królewsko obdarowany jedynie dlatego, że mounsieur upatrzył już dla mnie klienta, który chciał jak najprędzej ocenić moje wdzięki. Klient najwidoczniej rozumiał, że towar tak rzadki jak dziewictwo, nie może długo uchować się w tym domu.
Zadaniem Phoebe było przygotowanie mnie i ozdobienie na sprzedaż. Ubierał mnie powoli i z namysłem, a ja stałem przed lustrem i niecierpliwiłem się jego powolnością. Chciałem od razu mieć te wszystkie cuda na swoim ciele.
Czułem się podniecony i szczęśliwy. Dzisiaj wiem, że skromne wiejskie stroje były o niebo piękniejsze niż te sztuczne, pretensjonalne błyskotki, którymi Phoebe po raz pierwszy ozdabiał wówczas moje chłopięce wdzięki. (Taa... Wiem jak to brzmi...-_- - dop. autorki)
- Jesteś piękny jak marzenie! - zachwycał się Phoebe. - Ucieleśnienie wiosny!
Jego zachwyty były najzupełniej szczere. Byłem istotnie pięknym chłopcem wysokiego wzrostu, lecz nie rażąco jak na mężczyznę, wysokim. W końcu to było raczej normalne u elfów, które z natury były piękne, ale też zdarzały się wśród nich wyjątkowo urodziwe istoty.
Kasztanowe włosy spadały mi na ramiona w naturalnych nie karbowanych lokach. Odcinały się one swym kolorem od białej cery na subtelnej, gładkiej twarzy. Kontrastowała z czarnymi, rozmarzonymi, to lekko zamglonymi, to płonącymi ogniem oczami. Moje ciało dawało wspaniałe obietnice zbliżającej się dojrzałej męskości.
Gdy stałem strojny i piękny przed lustrem, nie myślałem jeszcze, że nikt tak bez wyrachowania nie stroiłby biednego chłopaka. Tłumaczyłem to sobie tylko dobrocią szlachetnego pana Gawain i przyjaźnią jego pomocników. Nie myślałem także o tym, że pod pretekstem zabezpieczenia mojego skromnego spadku po rodzicach, mounsieur zabrał mi - jak twierdził, na przechowanie w swojej kasie - wszystkie przywiezione ze wsi pieniądze.
Schwytano mnie i zamknięto w klatce, a ja nie widziałem klatki.
Gdy toaleta została zakończona, przeszedłem do salonu. Mounsieur pogratulował mi pięknego stroju i w przesadnym zachwycie zawołał:
- Wyglądasz w tym stroju tak naturalnie, jak gdybyś od urodzenia nic innego nie nosił. Proszę, poznaj mojego bratanka.
Dopiero teraz dostrzegłem owego "bratanka", który stał nieco dalej przy oknie.
Odwrócił się do mnie i skłonił głowę. Odpowiedziałem wstydliwie tym samym. Podszedł bliżej, wysunął wargi do pocałunku w usta, ale nadstawiłem mu tylko policzek.
Mruknął coś z wyrzutem i gdy nie spodziewałem się tego, znienacka przycisnął gorące z żądzy usta do moich warg. Przyjąłem to z odrazą. Wyglądał bowiem tak wstrętnie, że brak mi słów na opis jego powierzchowności.
Proszę wyobrazić sobie mężczyznę pod czterdziestkę, niskiego, brzuchatego, z wyłupiastymi oczami i chorobliwej barwy białoszarą skórą twarzy o popękanych zeschniętych wargach i cuchnącym, świszczącym oddechu. Jego krzywy uśmiech wywoływał mdłości i nadawał temu odrażającemu obliczu wyraz straszliwej szpetoty.
Mimo to był tak zaślepiony swoim rzekomym powabem, iż absolutnie wierzył, że na świecie nie ma nikogo kto by nie uległ jego urokowi. Trwonił majątek na prostytutki, które znały tę jego słabość i obsypywały pochwałami "czar jego nieodpartej męskości".
Wobec chłopców, którzy nie umieli kryć wstrętu i strachu przed nim, był gruboskórny i brutalny. Słaba potencja płciowa skłaniała go do ciągłych prób z coraz innym mężczyzną. Szukał stale nowych podniet, a urozmaicenie wyboru partnerów miało nasilić jego zanikający popęd erotyczny.
Nieraz zdarzało się, że u szczytu podniecenia ciało tego mężczyzny odmawiało dalszego posłuszeństwa i nagle słabło przed pełnym odprężeniem, co wywoływało u niego wybuchy bezsilnego gniewu, skierowane na nieszczęśliwych partnerów.
Ja miałem być kolejna ofiarą, którą wystroił i przygotował dla tego potwora mój rzekomy dobrodziej.
Mounsieur Gawain kazał mi siadać i wstawać przed nim, obracać się do niego plecami i twarzą, polecił mi przechadzać się przed nim tam i z powrotem, by w pełni ocenił mój czar i urok chłopięcości.
Ta wszechstronna demonstracja spotkała się z jego pełną aprobatą. Mierzył mnie małpim wzrokiem i kiwał z uznaniem głową. Pożerał moje ciało oczami, a gdy napotkawszy jego bydlęce spojrzenie cofałem się ze strachem i wstrętem, tłumaczył to zapewne tylko moją chłopięcą wstydliwością.
Wreszcie po długich minutach tego uciążliwego pokazu moich wdzięków, mounsieur Gawain pozwolił mi opuścić salon i udać się z Phoebe do naszego pokoiku na górze. W swojej naiwności nie pojmowałem jeszcze zamiarów gospodarza. Uważałem, że osoba "bratanka" nie powinna zaprzątać moich myśli więcej niż wymaga grzeczność i wdzięczność wobec pana domu.
- Czy wiesz, że ten szacowny dżentelmen i szlachcic mógłby się z tobą "ożenić"? - zaczął badać mnie Phoebe. - Co o tym sądzisz, maleńki?
Na chwile zaniemówiłem. Ta myśl była wprost potworna! Opanowałem się jednak i siląc się na spokój, odparłem:
- Nie myślę jeszcze o małżeństwie. A jeżeli kiedyś to raczej za człowieka mojego stanu.
W tej chwili bowiem czułem odrazę do całego stanu szlacheckiego, skoro należał do niego "bratanek" mounsieur'a Gawain.
Tymczasem - jak się dowiedziałem później - mounsieur Gawain kończył właśnie targi ze swoim "bratankiem". Uzgodniono, że gospodarz otrzyma do ręki 50 gwinów za samo zezwolenie na jego próbę ze mną, dalszych 100 gwinów, gdy uda mu się zaspokoić ze mną żądzę i zdobyć moje dziewictwo.
Ja miałem otrzymać wynagrodzenie tylko według jego wspaniałomyślności i uznania.
Gdy dobito targu, klient zażądał natychmiastowej dostawy towaru. Nie chciał słuchać wyjaśnień kuplera, że jestem jeszcze niedostatecznie przygotowany do zadania, że przebywam w tym domu zaledwie od 24 godzin.
Żądza zaślepiła go, wzniecała niecierpliwość. Oprócz tego zarozumiałość nie pozwalała mu pomyśleć, że nie tylko dziewiczy wstyd i strach, lecz przede wszystkim wstręt chłopaka może stać się przyczyną jego niepowodzenia.
Wobec takiego uporu klienta gospodarz musiał ustąpić i ostatecznie ustalono, że próba towaru odbędzie się tego samego wieczora po kolacji.
Podczas kolacji Phoebe i mounsieur Gawain prześcigali się w pochwałach pod adresem "bratanka":
- Ten wspaniałomyślny dżentelmen zakochał się w tobie od pierwszego wejrzenia. - twierdził gospodarz. - Spotkało cię wielkie szczęście, że raczył zainteresować się tobą. Jeżeli będziesz mądry i rozsądny, osiągniesz wszystko czego dusza twoja zapragnie: majątek, stroje, karety, nawet podróże za granicę. On ciebie nigdy nie skrzywdzi. Możesz polegać na jego rycerskim honorze.
I aby jeszcze bardziej osłabić moja wolę oporu, obaj mężczyźni poili mnie obficie winem.
Około szóstej wróciłem do mojego pokoiku. Stał tam już stolik z nakryciem do herbaty. Wkrótce wszedł mounsieur w towarzystwie "bratanka".
Usiadł przy mnie i bez przerwy pożerał mnie swoimi wyłupiastymi gałami. Uparte to spojrzenie przyprawiało mnie niemal o fizyczny ból.
Po krótkiej godzince z nami pan domu oznajmił, że niestety jest zajęty i będzie musiał nas na pewien czas opuścić, ale później wróci.
- Do tego czasu - zwrócił się do mnie twardo - dotrzymasz towarzystwa mojemu bratankowi, a ty - rzekł do potwora - będziesz dobry i wyrozumiały dla tego słabego dziecka.
To powiedziawszy zniknął za drzwiami. Zostałem sam z odrażającym mężczyzną. Gdy uświadomiłem to sobie w całej pełni zatrzęsłem się ze strachu. Siadłem skurczony w kąciku łóżka, nieruchomy, nie wiedząc co dalej począć.
Długo jednak, niestety, nie musiałem czekać na jego atak. Potwór zbliżył się do łoża. Ukląkł przy mnie i bez słowa zamknął mnie w ramionach. Przylgnął do mnie ciałem i zmusił, mimo oporu jaki stawiałem, do przyjęcia jego śmierdzących jak zaraza pocałunków. Ogarnęły mnie mdłości od tego cuchnącego oddechu, osłabłem, zabrakło mi sił.
Gdy poczuł, że przestałem się bronić odkrył mi sutki dla swoich pożądliwych oczu i rąk. Jak sparaliżowany znosiłem to wszystko bez ruchu i słowa protestu. Brakło mi sił, by bronić się i krzyczeć.
To ośmieliło go jeszcze bardziej. Naparł na moje ciało tak mocno, że musiałem się położyć. Wówczas zaczął gorączkowo obmacywać dolną część moich odsłoniętych ud, z których wcześniej zdarł spodnie.
Zwarłem je najsilniej jak mogłem, a on próbował rozewrzeć je rękami. Gdy poczułem jego dłoń przenikającą w głąb, ocknąłem się wreszcie z paraliżującego mnie strachu. Gwałtownym, nieoczekiwanym przez niego skokiem zerwałem się z łóżka i padłem mu błagalnie go stóp.
- Proszę - załkałem - niech mnie pan zostawi w spokoju... Niech mnie pan nie krzywdzi...
- Ciebie skrzywdzić? - odparł łotr. - Nigdy bym tego nie uczynił. Czy pan Gawain nie mówił, że zakochałem się w tobie i że chcę być dobry dla ciebie?
- Owszem, mówił mi o tym. - potwierdziłem. - Ale naprawdę, nie jestem w stanie pokochać pana. Błagam, niech pan zostawi mnie samego. Może pokocham pana później, ale teraz niech pan odejdzie.
Lecz na próżno. Moje wzruszenie, mój płacz, moja poszarpana odzież wzmocniły jeszcze bardziej rozpłomienioną żądzę zwierzęcia. Nie mógł już zapanować nad sobą. Wznowił atak z jeszcze większą furią i rozłożył mnie na brzegu posłania.
Zadarł mi szatkę do góry i naparł na moje nagie, zaciśnięte kurczowo uda, próbując je rozewrzeć ręką. Gdy mu się to nie udało, zaczął wciskać kolano między moje nogi. Równocześnie gorączkowo rozpinał guziki kamizelki i spodni. Ciężar jego ciała przytłaczał mnie do łóżka. Opierałem się mu ze śmiertelną zaciekłością.
I w chwili gdy czułem, że siły moje słabną, stało się coś dziwnego, niezrozumiałego wówczas dla mnie - łotr nagle dał mi spokój! Wstał ze mnie, sapiąc ciężko i kaszląc. Jak zrozumiałem później, zwierzę osiągnęło szczyt rozkoszy nie zdążywszy przeniknąć w głąb mojego ciała. Cały jego wytrysk zalał tylko moje uda i szatkę.
- Wstań! - rozkazał gniewnym, pełnym rozczarowania tonem. - Nigdy już więcej nie uczynię ci tego zaszczytu. - oświadczył ze wzgardą. - Ta stara prostytutka - miał zapewne na myśli pana Gawain. - może obejrzeć się za kimś odpowiedniejszym dla ciebie. Ja nie pozwolę więcej wystawić się na pośmiewisko takiej jak ty dziwki, która zapewne gdzieś w krzakach na wsi utraciła już dawno cnotę z jakimś parobkiem, a teraz zgrywa się na dziewice przede mną.
Słuchałem z radością jego obelg. Brzmiały one w moich uszach tak słodko jak brzmią zaklęcia miłosne kochanka w uszach kochającego go chłopca. Bowiem póki to mówił, czułem się bezpieczny.
Wiedziałem już teraz, czego żąda ode mnie mounsieur. Scena z potworem otworzyła mi oczy na wszystko. Ale nie miałem dość odwagi by opuścić ten dom. Pojmowałem, że należę do starego duszą i ciałem. Lepiej było pozostać tu niż zginąć z głodu, bez pieniędzy i przyjaciół w obcym, wrogim mieście.
Tak rozmyślałem siedząc przed kominkiem i gorzko płacząc. Tymczasem, po pierwszej próbie, potwór zaczął podniecać się na nowo widokiem podartej bielizny, przez która przezierało nagie ciało chłopca. Kusiła go moja kwitnąca młodość. Musiał mnie posiąść za wszelką cenę.
- Może chciałbyś znowu spróbować ze mną zanim wróci stary pan? - zaczął łagodnie i z umiarkowaniem. - Wtedy wszystko znowu się ułoży między nami. Moglibyśmy zostać przyjaciółmi. Zobaczysz, że nie pożałujesz...
I zaczął ponownie obsypywać pocałunkami moje ciało i nagniatać mi rękami obnażone sutki. Czułem, że po raz drugi nie przeżyję już tej ohydy!
Z niespodziewaną siłą uwolniłem się z jego objęć i pociągnąłem mocno, kilkakrotnie za sznur dzwonka. Służący Russ, myśląc zapewne, że klient czegoś sobie życzy, wszedł do pokoju.
Znalazł mnie leżącego na podłodze z rozrzuconymi włosami i z krwawiącym nosem, a przy mnie potwora, który z uporem usiłował nadal doprowadzić swoje dzieło do pożądanego końca.
Russ był oczywiście przyzwyczajony do podobnych widoków, ale mój płacz i jęki wzruszyły widocznie jego serce. Poza tym był przekonany, widząc mnie i klienta leżących w tej niedwuznacznej pozycji, że mężczyzna osiągnął już swój cel wobec czego dobre imię domu nie zostało naruszone.
Poprosił więc potwora, aby zszedł do salonu i pozostawił mnie samego, bym mógł odetchnąć po tym co się stało, a później, gdy odpocznę, będzie mógł znowu zabrać się do mnie. Mounsieur i panicz Phoebe postarają się już o to, abym go w pełni zadowolił, może być tego najzupełniej pewny. Trochę cierpliwości i wyrozumiałości dla tego biednego, delikatnego stworzenia - tu wskazał na mnie - na pewno szlachetnemu dżentelmenowi nie zaszkodzi. Zostanie za to później w dwójnasób wynagrodzony jego miłością.
Mówił to z takim przekonaniem, że potwór wstał ze mnie i widząc, że na razie niczego więcej nie osiągnie, wziął kapelusz. Marszcząc twarz jak stara małpa i mrucząc pod nosem przekleństwa wyszedł z pokoju.
Russ podał mi jakieś krople na uspokojenie i kazał położyć się do łóżka.
- Panicz zostanie tu i wypocznie sobie. - powiedział.
- Ale on wróci, na pewno wróci! - rozpłakałem się.
- W nocy nic więcej paniczowi się nie stanie. - stwierdził z przekonaniem Russ.
Teraz obawiałem się już tylko pana Gawain i jego reakcji, gdy się dowie, że nie uległem temu wstrętnemu mężczyźnie. Zresztą uświadamiałem już sobie wówczas, że nie tylko dziewicza skromność była przyczyną mojego zaciekłego oporu, lecz przede wszystkim - jego ohydna powierzchowność. Innemu mężczyźnie byłbym może bardziej uległy.
O jedenastej w nocy obaj mężczyźni wrócili do domu. Russ już przy drzwiach opowiedział, co zaszło między mną a panem Kroftsem, który nie czekając na powrót panów, opuścił dom. Weszli więc natychmiast do mnie na górę.
Moje obawy jednak nie spełniły się. Mounsieur nie czynił mi wyrzutów. Starał się uspokoić mnie i dodać otuchy, a gdy opuścił nasz pokój, Phoebe wsunął się do mnie pod kołdrę i na swój sposób zaczął badać to co zaszło, najpierw pytaniami, a później - palcem.
Przekonał się łatwo, że nie stała mi się krzywda, a tylko najadłem się porządnego strachu.
Następnego dnia obudziłem się z gorączką. Przeżycia poprzedniego wieczoru widocznie były zbyt silne jak na moją chłopięca wrażliwość. W ciągu kilku dni czułem się źle. Obaj panowie opiekowali się mną ze wzruszającą troskliwością. Towar był zbyt dobry, aby lekkomyślnie go utracić. Mogłem być tylko wdzięczny mounsieur'owi, że nie dopuścił więcej do mnie tego zwyrodnialca.
Jak się zresztą wkrótce dowiedziałem, Krofts, majętny kupiec, wplątał się w aferę przemytniczą, za co został skazany na grzywnę 40 tysięcy szelów, a gdy nie był w stanie zapłacić, z rozkazu Króla wtrącono go do więzienia.
Pana Gawain nie wzruszył ani trochę tragiczny los "bratanka". Część swojej należności za mnie otrzymał przecież z góry.
Począł mnie oceniać w nowym świetle. Poznał słabość mojego charakteru i zrozumiał , że bez trudu zdoła mnie całkowicie podporządkować swojej woli. Miał czas, nie spieszył się. Przez wiele dni pozostawił mnie w spokoju, pozwalając nasycić się atmosferą jego domu.
Zbliżyłem się do chłopców "pracujących" w jego przedsiębiorstwie. Odwiedzali mnie często i wolny czas od "zajęć zawodowych" spędzali w moim pokoiku. Bardzo mi się spodobali. Byli weseli i beztroscy. Powoli zacząłem gustować w ich życiu. Chłopcy robili wszystko, bym mógł łatwiej upodobnić się do nich.
Wszystko co działo się w tym domu, przestało być dla mnie tajemnicą. Moja naiwność rozwiała się bez śladu. Zacząłem pragnąć przygód, tych samych, które przeżywali codziennie chłopcy w domu mounsieur'a Gawain.
Równocześnie wracałem do pełnego zdrowia. Pozwolono mi przebywać we wszystkich zakątkach rozległego domu. Cały personel pilnował jednak, abym nie zetknął się z mężczyznami odwiedzającymi tę szacowną instytucję.
Byłem bowiem przeznaczony dla kogoś znacznie ważniejszego niż codzienni klienci pana Gawain. Moja dziewiczość miał zdobyć sam lord B., który powinien był wkrótce przyjechać do Lione...
Tymczasem chłopcy zwierzali się przede mną ze swoich najbardziej intymnych przeżyć z mężczyznami. Opisywali to w tak ponętny sposób, że czułem, iż krew coraz goręcej zaczyna palić mi żyły. Obudziło się we mnie pragnienie rozkoszy, a codzienne, systematyczne "lekcje", których udzielał mi w łóżku niestrudzony Phoebe, podsycały ten ogień.
Gdyby teraz ktoś otworzył drzwiczki mojej klatki, nie wiem czy byłbym już zdolny do ucieczki...
*********************
Tak, tak wiem... Szalona jestem... wszyscy mi to mówią... Mam nadzieję, że się podobało. dawno niczego tak długiego nie pisałam. W końcu nie łatwo jest przerobić książkę na yaoi, ale jakoś się to udaje. I nie wątpię, że Elis nie powinien był się aż tak bać, bo sam jest płci męskiej, ale postawcie się w jego sytuacji... I też ma rację, że to zależy z kim...
2003
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 16 2011 21:31:44
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
aga (Brak e-maila) 16:43 23-08-2004
no no coś mi to przypomina... czy to nie jest pamietnik fanne hill w meskiej wersji? czy to sie przypadkiem nie nazywa plagiat??
grzybek (Brak e-maila) 19:17 25-08-2004
Czepiasz się bardzo fajnego opowiadania wiesz?
Ryoko Kotoyo (Brak e-maila) 20:07 25-08-2004
Aga^^\'\' No owszem^^ To jest przeróbka, ale ja to zaznaczałam na poczatku^^ Więc wszystko jest oki^^
kethry (kethry@interia.pl) 23:19 25-08-2004
spokojnie, prosze bez nerwow. ja zawsze Ryoko podziwialam, ze jej sie chcialo ^__^\"
lollop (Brak e-maila) 22:29 20-11-2004
wiesz... bardzo lubię twoje opcia, ale to jest normalnie skaza na honorze!!! tzn. nie bardzo mi sie podoba. naczy sie nie jest zupełnie do kitu, ale stać cie na cos dużo lepszego
Miyu_M (yami_no_kodomo@o2.pl) 01:13 19-12-2004
A mi właśnie to opcio bardzo się podoba fajna przeróbka, naprawdę niexle Ci wyszła.
arlette (Brak e-maila) 23:39 11-01-2005
słuchaj, opowiadanie niezle, masz fantazje ale czemu do cholery piszczecie o gejach?? tym bardziej ze jako dziewczyna raczej nie zaznalas takich przygod??
aisyp (Brak e-maila) 12:27 13-01-2005
a mnie sie to podoba... jest...niezwykłe... to może coś dalej???
Ryoko Kotoyo (Brak e-maila) 14:23 15-01-2005
A czemu mam nie poruszać takich tematów skoro cała stronka tego dotyczy? Zresztą jestem yaoistką, a od moich jak to mówisz \"przygód\" to to jest moja tajemnica i sfera prywatna^^
Vampircia (Brak e-maila) 20:04 03-04-2005
Piszesz genialne lemony
An-Nah (Brak e-maila) 22:48 02-05-2006
Przeróbka rpzeróbką, ale nad rpzerabianiem scen erotycznych trzeba było się bardziej postarać - kiedy to czytam, mam wrazenie, że twojemu pohaterowi i paru innym osobom brak penisów. Jednym słowem, moja miła, fizjologia meska od kobiecej różni się i to bardzo. Mam nadieję, ze uwzględniasz to w innycn opowiadaniach...
Ryoko Kotoyo (Brak e-maila) 20:19 04-05-2006
Uwzględniaj to sobie w swoich co ci się żywnie podoba. Jak ktoś już mi kiedyś powiedział jesteś popzytywnie rąbnieta, a poza tym, nie podoba ci się to nie czytaj. Powinnam właściwie w tym momencie dać upust swojej złośliwości,a le kultura osobista mi na to nie pozwala więc złośliwe komentarze pozostaw sobie i niech cię gryzą od środka.
marisa (marisa666@wp.pl) 18:26 07-07-2007
Jedno pytanie? Bede nastepne czesci? bo jak nie to nie czytam dalej. Spodobal mi sie poczatek. Jak nie ma dalszych rozdzialow to nie czytam bo potem skonam z ciekawosci
Haru-chan (Brak e-maila) 13:06 25-03-2008
Kilkakrotnie juz wracałem do tego opa... za każdym razem jęczę z zawodu, bo nie ma dalszych części...
Ath (Brak e-maila) 17:28 05-06-2008
Genialne opowiadanie! Czekam z niecierpliwością na dlasze części !!!! |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|