The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Marca 29 2024 08:06:12   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Anioł ze stromego klifu
Bezkresny błękit morza okalał swą barwą całe niebo kontrastując wraz ze znajdującym się na brzegu piaskiem. Tafla wody była prawie gładka. Lekki wiatr nie zmącał jej swą siłą, dając jedynie upragnione orzeźwienie w tak upalny wieczór. Nikłe fale odmywały piaszczysty brzeg, co jakiś czas wylewając wodę dalej niż poprzednio. Zachodzące już słońce mieniło się barwami czerwieni i pomarańczy pomieszanej z delikatnym różem. Na plaży było pusto, ponieważ tereny te były zupełnie dzikie i oddalone o kilka kilometrów od wszystkich turystycznych kurortów. Okolica była przepiękna. Mnóstwo wiecznie zielonych sosen i mniejszych krzaków, przed którymi na wydmach rosła zielona, tak bardzo charakterystyczna dla tego klimatu trawa. Klif, jaki wznosił się za plażą był bardzo stromy i porośnięty bujną zielenią, do której należały również i sosny. Gdzieś tam na górze żyły dzikie zwierzęta jednak z wielu powodów nie zbliżały się one do siedzib ludzkich. Tak samo ludzie nie zakłócali ich rytmu życia. Byli do nich przyzwyczajeni, a ponieważ stworzeń tych było tak dużo założono tam zupełnie dziki park, do którego żaden człowiek nie miał wstępu. Mewy zapiszczały i uniosły się w górę widząc nadchodzącą postać, która po kilku chwiejnych krokach opadła kolanami na piach. Był to chłopak o jasnych blond włosach i szczupłej sylwetce. W jego błękitnych oczach odbijały się błyski radości. Każdy, kto by go w tej chwili zobaczył mógłby bez wahania stwierdzić, że uwielbia on morze. Chłopak zanurzył palce w złotym piasku i delektując się jego dotykiem zamknął oczy. Chłodny wiatr smyrlał go po twarzy, przez co na usta blondyna wpłynął jeszcze większy uśmiech. Podniósł się z klęczek, otrzepał i ruszył w stronę morza. Gdy był już przy brzegu zdjął buty i zanurzył nogi w wodzie. Z zachwytem wymalowanym w oczach patrzył na zachodzące słońce, nieświadomy tego, że ktoś go obserwuje.


***


Nie! Jak oni mogli mu to zrobić! Nigdy się na to nie zgodzi! Nie będzie zabawką w rękach Boga! Nie będzie mu służył z takim oddaniem. Dlaczego? Czy Stwórca nie ma do niego zaufania? Czymże sobie na to zasłużył? Nie rozumiał tego. I nie chciał zrozumieć. Pragnął zginąć, nie czuć, choć wiedział, że to niemożliwe.
"Anioły są nieśmiertelne. Tylko Bóg może je potępić i zmieść ich duszę z powierzchni ziemi." - pomyślał.
Zatrzepotał cudnymi, białymi skrzydłami przyśpieszając lot. Przydługie kasztanowe włosy wchodziły mu do oczu. Jak na razie musi czuwać nad tym pieprzonym parkiem. Nie wierzył, że mógł tak nisko upaść. A jednak. Wylądował na jednej ze skał klifu. Złożył skrzydła i spojrzał w dół.
"Przynajmniej będę miał ładny widok" - pomyślał z sarkazmem.
Dersler, bo tak miał na imię owy anioł nie znał całej prawdy. Nie wiedział, czemu Bóg zabronił mu przebywać w niebie. Myślał, że to przez kilka popełnionych przez niego wybryków. Jednak Stwórca wyczuwał pogłębiającą się z każdą chwilą ciemność w sercu anioła. Ciemność zaczynała przejmować nad nim kontrole, a dla takich w niebie miejsca nie ma. Dersler stawał się coraz bardziej agresywny, niedługo mógł całkowicie przejść na ścieżkę zła. Tego właśnie wszyscy Archaniołowie bali się najbardziej. Chcieli nawet zabić anioła, ale miłosierny Bóg nie pozwolił na to. Rozkazał pilnować mu klifu, którego podnóże coraz bardziej podmywały fale. Nie przychodzili tam żadni ludzie, więc Delsler nie miałby komu zrobić krzywdy.
Anioł zauważył nagle w dole ruch. Jakiś człowiek brodził po kolana w wodzie. Anioł uśmiechnął się do siebie. Wreszcie doświadczy jakiejś rozrywki. Zleciał na dół kryjąc się za wydmami. Przybrał całkowicie ludzką postać. Nie miał już skrzydeł. Powoli wyszedł z ukrycia idąc w stronę człowieka. W tej chwili czuł tylko rosnącą wściekłość, którą miał zamiar zaraz wyładować.

***


Mark patrzył na niknące już za horyzontem słońce. Ostatnie promienie odbijały się w jego jasnych włosach. Gdy to cudowne zjawisko dobiegło końca, chłopak odwrócił się z zamiarem powrotu do hotelu. Stanął jak wryty, gdy parę kroków przed sobą ujrzał dziwnego aczkolwiek pięknego młodzieńca. Od razu rzuciły mu się w oczy ciemne włosy i słodkie jak czekolada oczy. Wpatrywał się przez chwilę bez słowa w brązowe tęczówki chłopaka. Był odurzony jego urodą. Nigdy nie widział jeszcze kogoś tak pięknego. Nieznajomy również lustrował go wzrokiem. Stwierdził, że ten mały jest całkiem niezły jak na człowieka. Wyglądał tak niewinnie i słodko, że anioła coś poruszyło w środku. Jednak uczucie to minęło tak szybko, jak się pojawiło.
- Co się tak gapisz? - zaczął niezbyt przyjemnie anioł.
Blondyn natychmiast się zreflektował.
- Przepraszam, po prostu...
- Jak się nazywasz? - przerwał mu.
- Mark, a ty? - chłopak z ulgą stwierdził, ze odzyskał mowę.
- Dersler, ale mów mi Derick. A tak wogóle Mark, co tu robisz? - zapytał wyraźnie akcentując jego imię.
- Ja... przyszedłem ochłonąć od tego całego tłumu turystów.
- Wiesz, że tu jest niebezpiecznie? - zapytał Dick mrużąc niebezpiecznie oczy. Po plecach blondynka przebiegły ciarki. Zląkł się swojego nowego towarzysza. Jeszcze bardziej przerażające było to, że Derick jak się przedstawił był od niego przynajmniej dziesięć centymetrów wyższy i z pewnością o wiele starszy.
- Nie wiedziałem. To.... to ja już pójdę. - zaczął wycofywać się do wyjścia z plaży.
- Nie tak szybko. - Dersler złapał chłopaka mocno za rękę.
- Auu.... Puść to boli. - wyjąkał czując spływające mu po policzkach łzy.
- No, no, jaki delikatny. - zaśmiał się anioł i przyciągnął chłopaka do siebie. - Ile ty masz tak wogóle lat?
Blondyn zawahał się chwilę.
- 17.
- Młodziutki jesteś. - uśmiechnął się zawadiacko Dick, wciąż nie puszczając chłopaka.
- A ty to niby taki stary? - fuknął zbierając w sobie odrobinę odwagi.
Anioł najchetniej powiedziałby mu, że ma 200 lat, ale wiedział, ze chłopak jeszcze bardziej wystraszyłby się go, więc zrezygnował z tego przedsięwzięcia.
- 24 to chyba nie aż tak dużo. - Delsler w rzeczywistości nie skłamał. W istocie miał 24 lata kiedy umarł. Kiedy stracił swą największą miłość. Ten chłopak tak bardzo mu go przypominał. Właśnie dlatego był wściekły na blondyna. Na nowo ożywiał w nim te uczucia, ukryte gdzieś w głębi serca anioła.
- Nieważne, puszczaj mnie. - Mark zaczął się szamotać jednak na niewiele to się zdało. Anioł był za silny.
- Już chcesz uciekać? Nieładnie tak szybko odchodzić.
- Mam to gdzieś. - syknął nieprzyjemnie blondyn wyrywając rękę z jego uścisku. Anioł uśmiechnął się tylko pobłażliwie. Człowiek patrzył na niego ze złością, jednak jego nic to nie obchodziło.
- Spadaj stąd mały, bo jeszcze coś ci się stanie.
Mark chciał mu coś odpowiedzieć, ale widząc jego miażdżący wzrok zamknął szybko buzię i pobiegł w stronę wyjścia. Z takimi lepiej nie zaczynać, kto wie, co kryło się za tą groźbą.

***


Dlaczego pozwolił mu odejść? Dlaczego nie wyładował się na nim?! Był pod ręką taki mały szczeniak, a on pozwolił mu odejść! Desler uderzył pięścią w kamień, na którym pozostało wgniecenie. Miał już z powrotem swoje przepiękne, białe skrzydła. Jednak nie były już one całkiem białe. W niektórych miejscach minimalnie pokrywało je czarne pierze. Był to zły znak. Znak, że szala zła przeważa w sercu anioła. Dersler uspokoił się trochę, po czym wzleciał w górę, aby zlustrować całą sytuacje w tej gęstwinie. Obleciał ją kilka razy, po czym zmęczony wyładował na chłodnym już piasku. Położył się na nim zamykając oczy. Zanim się zorientował zasnął spokojnym snem, przy którym jego klatka piersiowa unosiła się miarowo.

***


Następnego dnia Delsler siedział bezsensownie na kamieniu. Obleciał już cały ten niby "park", więc teraz nudził się niezmiernie.
- Czego ja tu mam do cholery pilnować?! - krzyknął sam do siebie. Jego słowa potoczyły się echem po całym lesie, przez co zwierzęta pochowały się do swych nor.
Siedział na tym kamieniu i wpatrywał się w horyzont aż do wieczora. Gdy słońce otoczone czerwienią, jaka towarzyszy zbliżającemu się zachodowi było jeszcze dość wysoko na niebie, usłyszał czyjś bieg. Szybko schował się wśród krzewów przypatrując się człowiekowi. Ze zdziwieniem zobaczył, że był to Mark! Zadowolony podszedł do odwróconego do niego tyłem chłopaka, który chował twarz w dłoniach osuwając się na ziemie. Gdy już klęczał anioł złapał go za ramie. Chłopak z przerażeniem poderwał głowę do góry. Anioła ukuło coś w sercu, kiedy spostrzegł zaszklone oczy chłopaka i spływające mu po zaróżowionych policzkach łzy. Zanim zdążył pomyśleć, co robi podniósł go i przytulił mocno do siebie. Zaszokowany blondyn nie miał nawet siły zaprzeczyć. Poza tym potrzebował teraz czyjegoś ciepła. Niewiele myśląc wtulił się w ramiona anioła zamykając zmęczone oczy. Dersler czuł, że koszule ma mokrą od łez blondynka, jednak niewiele go to w tej chwili obchodziło. Cieszył się tym, że ma malca przy sobie. Delikatnie gładził go po plecach, co działało na chłopaka uspokajająco.
- Cii. - szeptał mu czule do ucha. - wszystko będzie dobrze.
Po pewnym czasie chłopak wreszcie zdołał trochę się uspokoić. Anioł odsunął go od siebie na odległość ramion. Chciał spojrzeć na te piękne, przepełnione błękitem tęczówki. Teraz wyglądały one jak po przejściu wielkiej burzy, która zostawiła po sobie tylko ogromne kałuże. Niebieskie, mokre od łez oczy blondyna błyszczały smutkiem. Anioł poczuł ból w sercu na ten widok. Ten chłopak był tak śliczny, niewinny... i tak bardzo przypominał mu Conora. Powoli przysunął go do siebie ponownie przytulając jednak głowę oparł o jego czoło. Stykając się nosami drażnili nawzajem swoje oddechy. Marka zdziwiło takie zachowanie, ale czuł jak po całym jego ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Nie chcąc by to uczucie minęło, stał bez ruchu wpatrując się w czekoladowe tęczówki prawie nieznanego mu mężczyzny. Dersler nie mógł już dłużej wytrzymać. Delikatnie musnął usta blondyna, a nie czując żadnego oporu z jego strony pocałował go. Mark cały zesztywniał, jednak po chwili odwzajemnił gest, czując ogarniającą go euforię. Anioł pogłębił pocałunek wkładając mu do ust język. Jeździł nim po jego podniebieniu i zębach dając tym samym chłopcu niesamowitą przyjemność. Przerwali patrząc na siebie. Dersler czuł coraz bardziej pogłębiającą się żądze. Chciał go wsiąść tu i teraz. Powoli zaczął rozpinać mu koszule muskając jego szyje i obojczyk. Chłopak odchylił głowę do tyłu, co było wynikiem narastającego w nim podniecenie. Anioł zdjął mu całkowicie koszule i zaczął pieścić jego nagi tors. Słysząc pojękiwania swego kochanka zabrał się za zdejmowanie mu spodni. Opornie zeszły z blondyna pozostawiając go w samych slipkach. Dersler widząc go prawie w całej okazałości poczuł jak ogarnia go fala gorąca. Szybko sam się rozebrał i pochwycił blondyna bez namysłu kładąc jego ciało na ciepłym piasku. Delikatnie zsunął z niego slipki. W tej chwili człowiek zaczął protestować, ale anioł nie miał zamiaru przerwać. Nie teraz. Złapał jego ręce, aby mu nie przeszkadzał i powrócił do poprzedniej czynności. Pocałował go namiętnie w usta, po czym zaczął zsuwać się w dół całując tors, a następnie podbrzusze. Na policzki Marka wpłynął szkarłat, kiedy poczuł dotyk w intymnym miejscu. Anioł wziął jego penisa do ust i zaczął go ssać. Z gardła blondyna wydobył się tylko głośny krzyk rozkoszy. Doszedł bardzo szybko i wytrysnął nasieniem wprost do gardła Delslera. Anioł przełknął je całe i przesuwając się w górę, pocałował blondyna. Na jego wargach zostało jeszcze trochę białego płynu, który dał posmakować chłopcowi.
- Tak właśnie smakujesz. Słodko, prawda? - nie czekając na odpowiedź pocałował go jeszcze raz, bardzo namiętnie po czym przewrócił blondyna na plecy. Anioł włożył jeden palec do odbytu chłopaka, który jęknął z bólu.
- Ciii. Spodoba ci się. - do jednego palca dołączył drugi rozszerzając wejście i przygotowując blondyna do tego co miało nastąpić. Po kilku minutach takiej zabawy Delsler wyjął palce. Rozszerzył pośladki chłopca i jednym pchnięciem wszedł w niego. Niespodziewający się tego Mark krzyknął, a oczy zaszły mu mgiełką. Przez chwile anioł zastygł w bezruchu pozwalając swemu towarzyszowi przyzwyczaić się do owej sytuacji. Zaczął się w nim powoli poruszać chcąc sprawić mu jak najmniej bólu. Jednak nie wytrzymał długo... ten maluch za bardzo go podniecał. Zaczął szybko penetrować jego wnętrze nie zważając na krzyki i jęki. Blondyn mimo bólu odczuwał ogromną przyjemność ze stosunku. Kasztanowłosy doszedł bardzo szybko w chłopaku wytryskując w niego całym swoim nasieniem. Wyszedł z niego i opadł obok ciężko dysząc.
- To było niezłe mały. - powiedział, po czym gorąco pocałował chłopca. Przytulił go do siebie i prawie natychmiast zasnęli zmęczeni stosunkiem.

***


Anioł obudził się jako pierwszy. Dopiero co świtało, a słońce leniwie i powolnie wznosiło się do góry. Spojrzał na twarz swego kochanka. Wyglądał tak słodko podczas snu. Rozwiane blond włosy dodawały mu niesamowitego uroku. Na policzkach widać było jeszcze zaschnięte łzy. Drsler pogładził go delikatnie po twarzy przyglądając mu się z uśmiechem. Czuł się jak nowo narodzony po bliskości, jaką zakosztował ze strony człowieka. Chociaż z początku go nienawidził teraz chciał, by zawsze był blisko niego. Lekko pocałował blondyna w usta, a kiedy odsunął od niego twarz zauważył szeroko otwarte niebieskie oczy, które wpatrywały się w niego z niezwykłą fascynacją.
- Jak się spało? - zapytał anioł podnosząc się z piasku.
- Dobrze. - chłopak podparł się na łokciach, wciąż wpatrując się uważnie w Delslera.
- Co się tak gapisz? - zapytał już trochę zdenerwowany anioł.
- Eee... nic, nic. - odpowiedział mu lekko się pesząc. W nocy czuł się jakoś dziwnie. Gdy się kochali wydawało mu się, że otaczała ich jakaś magiczna aura. I te jego ruchy. Jakby nie do końca ludzkie. Nigdy nie czuł się tak dobrze. Ten brunet dał mu rozkosz, o jakiej nawet nie marzył. Ale nie mógł mu przecież tego powiedzieć. Jakby to wyglądało? Prawie się nie znają.
- Co się stało wczoraj?
- Co?? - blondyn wyrwał się z zamyślania.
- No przybiegłeś tu wczoraj zapłakany.
Coś we wnętrzu blondyna eksplodowało. Wszystkie wydarzenia, o których zapomniał znowu do niego powróciły. Ten pieprzony telefon, który przewrócił nie tylko jego wakacje, ale cały dotychczasowy świat do góry nogami. Informacja, którą przekazał mu ojciec kamiennym głosem. Ból w sercu był nie do zniesienia. Po tym razem bladych policzkach zaczęły spływać łzy.
- Ej mały. - anioł uklęknął przy nim - Co jest?
Mark nie wytrzymał. Wybuchnął płaczem wprost w ramiona anioła. Jego ciałem wstrząsnął szloch. Skrzydlaty trzymał go w objęciach pozwalając mu to z siebie wyrzucić.
- M...moja ma...ma. - zaszlochał blondynek.
- Co z nią? - zapytał łagodnie Delsler.
- O..ona... nie... nie... żyje. - chłopak rozpłakał się jeszcze bardziej, na co anioł przycisnął go do swojej piersi.
- Ciii. Spokojnie.
Trwali tak w swoich objęciach przez kilka godzin. W końcu Mark podniósł się i oświadczył, że musi iść.
- Jesteś pewny, że dasz radę? - zapytał z niepokojem anioł.
- Tak. - odparł bez żadnych emocji kierując się w stronę wyjścia.
- Ej! Przyjdź tu dzisiaj o tej samej porze, co wczoraj! - krzyknął jeszcze za nim, jednak nie uzyskał odpowiedzi.

***


Siedział na brzegu, tępo wpatrując się we wzburzoną wodę. Fale co chwile obmywały jego stopy, a pióra na skrzydłach przesiąknęły wilgocią poprzez ciągle opryskiwującą je wodę. Anioł tak bardzo znów pragnął go ujrzeć. Poczuć jego smak, zapach. Dotknąć tej jedwabiście gładkiej skóry. Miał nadzieję, że przyjdzie.
- No, no, kogo my tu mamy. - usłyszał za sobą głos. Błyskawicznie odwrócił się do tyłu. Stał tam jeden z Archaniołów w towarzystwie dwóch piekielnych bestii. Były olbrzymie i oślizgłe, a ich ostre rogi odstraszały każdego, kto tylko mógł je ujrzeć. Rozdwojone języki niebezpiecznie wirowały, a obrzydliwe przekrwione gałki oczne prześwietlały Derslera na wylot.
Anioł poczuł jak po plecach przechodzą mu nieprzyjemne dreszcze. Wiedział, że kara go nie ominie. Ale nie sądził, że nastąpi tak szybko.
- Eureliusz! Co ty tu robisz? - udał zdziwienie. Postanowił grać na zwłokę.
- Ty już dobrze wiesz co ja tu robię. - odpowiedział mu jadowicie Archanioł. - Złamałeś nasze najświętsze prawo! Anioły nie mogą ujawniać się ludziom bez wyraźnej potrzeby i pozwolenia najwyższego.
Dersler wzruszył tylko ramionami, co doprowadziło Eureliusza do wściekłości.
- Mówiłem, żeby cię zabić! Nie zasługujesz na to żeby być jednym z nas! Gdybym tylko mógł, już leżałbyś martwy u mych stóp!
- W twoich snach. - Dersler zmrużył niebezpiecznie oczy, z których prawie sypały się iskry nienawiści do pobratymca.
- Bezczelny jesteś. - stwierdził sucho Archanioł - Przynajmniej będziesz cierpieć podczas swojej kary. - uśmiechnął się groźnie. Wykonał jakiś gest ręką, a stwory natychmiast ruszyły w stronę zdezorientowanego anioła.

***


Nie był pewien czy dobrze robi, ale co mu szkodzi ponownie się z nim spotkać? I tak kochali się już, więc było to dla niego bez różnicy. Chociaż, gdy wpatrywał się w te brązowe tęczówki, które ostatnio przepełnione były troską, czuł jak jego serce wypełnia dziwnie przyjemne ciepło. Czyżby się w nim zakochiwał? Nie! To niemożliwe. Ale czy na pewno?
Gdy wszedł na tą odludnioną plażę jego serce na moment stanęło. Na wydmach ujrzał leżącą, nieruchomo skrzydlatą postać. Piękne białe pióra pokryte były czerwonymi plamami. Plamami krwi. Chłopak chciał się szybko wycofać jednak coś mu na to nie pozwoliło. Ostrożnie podszedł bliżej do tajemniczej postaci. Przypominała ona anioła. Ale dlaczego anioł miałby być pokryty krwią? Gdy ujrzał twarz skrzydlatej postaci przez moment myślał, że krzyknie jednak szybko pohamował ten odruch. Na ziemi leżał Dersler. Ten sam, z którym spędził ostatnią noc. Serce boleśnie zakłuło blondyna, który pochylił się nad swym kochankiem. Czuł w oczach piekące łzy. Tylko nie on. Stracił już matkę. Wystarczy mu tych nieszczęść. Tym bardziej, że zaczynał coś czuć do tego bruneta. Z nikim innym nie było mu tak dobrze. Delikatnie położył sobie jego głowę na kolanach. Miał roźciętą wargę i poobijaną twarz. Chłopak nie chciał nawet patrzeć na resztę ciała. Wezwać karetkę? Ale jak wytłumaczy im te skrzydła? I jak niby samochód ma się tu dostać przez te zarośla? Kilka łez skapało w dół wprost na wargi anioła. Blondyn nawet nie zauważył, kiedy jego towarzysz podniósł zapuchnięte oczy. Dopiero, gdy poczuł delikatny dotyk na swoim policzku zwrócił wzrok w stronę bruneta.
- Nic ci nie jest?! - wyrzucił na jednym wydechu.
- Nie. - odpowiedział cicho brunet lekko uśmiechając się do chłopaka. Blondyn westchnął z ulgą, ale zaraz przypomniał sobie o dziwnym wyglądzie mężczyzny.
- Co ci się stało? I co TO ma znaczyć? - wskazał na skrzydła. Dersler zamilkł nie wiedząc co powiedzieć. Ma kłamać? Nie, to nie miałoby już żadnego sensu.
- To długa historia. - skrzywił się.
- Mamy czas.
- No dobrze. - odparł zrezygnowany anioł. Nie wiedział, od czego zacząć.
- A więc jak widzisz nie jestem do końca z tego świata.
- Jesteś... jesteś aniołem? - zapytał Mark z nutką drżenia w głosie.
- Tak. A aniołom zabronione jest ukazywanie się ludziom. O bliższym kontakcie jakiego się dopuściliśmy już nie wspomnę.
- To ty zacząłeś to wszystko.
- Dobra przyznaję się! Ale nic na to nie poradzę. Jesteś tak do niego podobny. - ostatnie zdanie wyszeptał do siebie, ale nie umknęło ono blondynowi.
- Podobny do kogo? - anioł spojrzał mu prosto w oczy. Ujrzał w nich ogromne zawzięcie i chęć poznania prawdy. Zaśmiał się cicho.
- Do kogoś, kogo straciłem bardzo dawno temu.
- Chłopaka?
- Tak, byłem z nim. I kochałem go całym sercem. Jednak umarłem, a on... a on znalazł sobie innego. - nie płakał. Przyswoił już tę wiadomość dawno temu.
- Przykro mi. - powiedział zmieszany blondyn.
- Niepotrzebnie.
- Dlaczego jesteś ranny?
- To kara.
- Za co?
- A jak myślisz? - rzekł z ironią anioł. Widząc niezrozumiały wzrok chłopca dodał - Za to, że się pieprzyliśmy.
- Nie mów tak. - zasmucił się blondyn.
- Jak? - zdziwił się.
- Pieprzyliśmy. Nienawidzę tego słowa.
Brunet uśmiechnął się pobłażliwie jednak nic nie odpowiedział.
- Przepraszam, że stałem się przyczyną twoich cierpień. - w niebieskich oczach zaszkliły się łzy. - Nie będę ci więcej sprawiał kłopotu.
- Ej no, co ty. Jakiego kłopotu? Chciałem tego i to tylko i wyłącznie moja wina. - złapał chłopca za rękę nie pozwalając mu tym samym odejść.
- Puść... wezwę pomoc. Jesteś ranny.
Anioł tylko roześmiał się na te słowa.
- I co im powiesz? - blondyn zmieszał się trochę. Dersler miał racje.
- Dam sobie radę sam.
- Ale jak prze...
- Moje ciało samo się regeneruje. Widzisz? - wskazał na zasklepiające się już rany na ramieniu. Marka uspokoiła trochę ta wiadomość. Położył się obok anioła wtulając w coraz silniejsze ramiona.
- Jak oni mogli ci to zrobić? - zaszlochał cicho w klatkę piersiową bruneta.
- Wszechświat jest niezrozumiały. - pocałował go lekko w czoło gładząc przy okazji jego jasne włosy. - Ale nie powstrzymają mnie od bycia z tobą. Choćby nie wiem, co mi zrobili.
- Nie. Nie chcę, żebyś cierpiał. - blondyn spojrzał w jego brązowe oczy.
- Będę cierpieć, jeżeli mnie zostawisz. - odpowiedział anioł, po czym pocałował chłopaka w usta. Zaczął błądzić rękami po całym jego ciele pieszcząc czule każdy najmniejszy zakątek skóry. Kiedy zabrał się za koszule chłopaka ten złapał go stanowczo za ręce. Pokiwał przecząco głową. W oczach lśnił mu smutek.
- Malutki. - wyszeptał mu anioł wprost do ucha przygryzając jego płatek. - Pozwól mi. Proszę.
- Derick nie. - spojrzał na niego ze smutkiem. - Wybacz, ale nie.
Wstał szybko zapinając koszule i otrzepał ubranie z piasku. Pobiegł w stronę wyjścia zostawiając anioła samego wraz z dziką żądzą rosnącą z minuty na minutę.

***


Minęły dwa dni odkąd Mark uciekł z plaży. Nie pojawił się do tej pory. Dwa ciężkie dni bólu i tęsknoty dla anioła. Siedział teraz wpatrzony w gładką tafle morza. Był spokojny, ale całe jego ciało przepełniała gorycz. Zgarnął piasek w dłoń i przesypywał go z jednej ręki na drugą. Za każdym razem piasku ubywało, a gdy wreszcie nic już nie zostało, zaczynał wszystko od nowa. Dersler czuł się bardzo przytłoczony. Tak pragnął znów ujrzeć te niebieskie oczy. Dlaczego nie przyszedł? Dlaczego do cholery nie przyszedł?! Pewnie jest taki sam jak Conor. Zapomni o nim i zacznie żyć własnym życiem. Anioł westchnął przeciągle. Po bladym policzku spłynęła ciepła łza, która prawie natychmiast została otarta. Mężczyzna położył się na ciepłym jeszcze piasku. W głowie plątało mu się tak wiele myśli, które musiał poukładać sobie w całość. Zamknął oczy wsłuchując się w przyjemny szum morza i odgłosy skrzeczących mew. Poczuł na swoim policzku czyjąś dłoń. Wyczuł tak dobrze znany mu zapach, ale nie reagował. Zrobił do dopiero wtedy, kiedy poczuł jak wilgotna od łez twarz chłopaka ociera się o jego policzek. Od razy napotkał zaszklone, błękitne oczy i poczochrane blond włosy.
- Przyszedłeś. - wyszeptał anioł przytulając go do siebie. Chłopak nic nie odpowiedział tylko ufnie wtulił się w tors swojego kochanka. - Co jest malutki?
- Ja... ja jutro wyjeżdzam. - powiedział prawie niedosłyszalnie. Anioł szybko odsunął się od niego i popatrzył na niego dziwnie.
- Jak to?
- Normalnie. Byłem tu przecież na wakacjach, a teraz... a teraz pora wracać do domu. - drżał na całym ciele, ale brunet nie reagował. Wpatrywał się pustym wzrokiem w horyzont.
- Więc to co przeżyliśmy tylko tyle dla ciebie znaczy? - zapytał niemalże ze złością.
- Nie. Nie zrozum mnie źle, ale.. - nie dokończył.
- Ale co? - spojrzał na niego ze złością - No wyduś to z siebie!
- Nie mogę tu zostać. Przykro mi.
- Tobie jest przykro? - powiedział z ironią w głosie. - Nie udawaj, dobra? Lepiej już idź.
- Dersler, to nie tak jak myślisz.
- Idż już do cholery i zostaw mnie w spokoju! - krzyknął w furii i odwrócił się do chłopaka tyłem, aby nie zobaczył jego zaszklonych oczu. Blondyn nieśmiało podszedł do anioła i przytulił się do jego pleców.
- Derick. - wyszeptał mu wprost do ucha - Ja nie chcę wyjeżdżać.
- A więc zostań tu ze mną. - anioł odwrócił się przodem, a w jego czekoladowych oczach zaświeciła na nowo nadzieja.
- Nie mogę. Ale wrócę. Obiecuję.. - Blondyn przytuliła anioła, który tym razem odwzajemnił gest i pocałował go lekko w usta. Przepełnieni pożądaniem położyli swoje rozpalone ciała na piachu delektując się każdą najdrobniejszą nawet pieszczotą. Ciemność, jaką nosił w sobie Dersler całkowicie zniknęła. Jego skrzydła znów były śnieżnobiałe. Wiedział jednak, że nie uniknie ponownej kary za to, co czyni.
Kochali się długo i namiętnie, a gdy ostatnie krzyki rozkoszy wydobyły się z ich gardeł padli zmęczeni na zimne podłoże. Blondyn wtulił się z lubością w kochanka. Anioł natomiast zasłonił skrzydłami swój skarb chroniąc go przed zimnem. Tylko po to żeby na drugi dzień patrzeć jak odchodzi i czekać na jego powrót, aby ponownie spowiła ich mgła namiętności.



Komentarze
Aquarius dnia padziernika 09 2011 19:33:40
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

(Brak e-maila) 01:47 23-01-2007
fajne fajne. ale jak budujesz romantyczny nastrój to wykreśl słowa penis i odbyt ze słownika. bo nastrój pryska smiley swoją drogą.. bardzo udany debiut smiley
schensi (Brak e-maila) 11:33 23-01-2007
Popieram wypowiedz wyzej co do slowa "penis" xDD i co do debiutu tez, strasznie mi sie podoba, moze bedzie ciag dalszy? bardzo by mnie ta wiadomosc uradowala xDDDD pisz dalej *^^*
m m (Brak e-maila) 16:11 23-01-2007
Sposób wypiowiadania sie postaci nie jest stabilny. Anioł najpierw wyraza swoje mysli z patosem a nastepnie uzywa slowa "pieprzonym". To sie razem jakos nie zgadza. Unikaj tego na przyszlosc. Poza tym przydułgie, nudnawe opisy. To tez musisz ograniczyc.
m m (Brak e-maila) 16:12 23-01-2007
nie chodzilo mi o slowo stabilny tylko jednolity. Pardon.
zwykła_ja (Brak e-maila) 20:51 29-01-2007
Jak dla mnie relacje między bohaterami zbyt szybko przemieniają się w "milość",a to tworzy dziwne wrażenie jakbyś pominęła coś ważnego.. Popracuj trochę nad tworzeniem bardziej rozbudowanych, głębszych relacji. Opisy rzeczywiście zbyt długie, ale za to masz bogaty słownik i to na plus.
urodzinowy chlopiec Marc XD (Brak e-maila) 23:16 02-02-2007
E tam, narzekacie. Penis jest spoko, ale odbyt stanowczo nalezy wyrzucic smiley To slowko zostawiamy dla gejowskich portali porno XD

Opisy-nie-sa-musem. Albo lubi sie je pisac, albo nie. Rada mala: przed publikacja dwa razy czytaj swoj tekst. Wtedy mozna wychwycic bardzo duzo kwiatkow smiley

Motyw mi sie podoba, aniol seme to jest to XD

Ogolnie debiut calkiem dobry, gratuluje i zycze wiekszej ilosci tekstow publikowanych na naszym cudownym risp... com.pl smiley
Amiko (Brak e-maila) 13:31 03-02-2007
Dzięi za szczerośćsmiley Jest to moje pierwsze yaoi i jeszcze nie jestem obeznana w takich sprawach. Postaram się poprawić mój styl. Zaczęłam już pisać inne opowiadanie... mam nadzieję, że lepszesmiley
Administracja TCD (Brak e-maila) 17:33 03-02-2007
Widze że kolega Loukas nie zapoznał się ze znaczeniem słów "konstruktywny" i "kulturalny". tylko takie komentarze będziemy tolerować. powiedzenie debiutantowi, że jego praca to "totalny gniot" jest delikatnie mówiąc nieprzyjemne, a dosadnie: chamskie. Twój komentarz zostaje usunięty. Z poważaniem
Anloquen (Brak e-maila) (16:49 01-08-2007)
fajna historia, chociaż zgadzam się z uwagami przedmówców. Ujmę to tak - bardziej mi się podoba pomysł na fabułę niż styl, chociaż momentami nastrój jest całkiem niezły.
No i siedemnastolatek to już nie "malec".
Scatha (Brak e-maila) (21:44 24-08-2007)
Opowiadanie piękne. Strasznie mi się spodobało. Podziwiam za wyobraĽnie. Niektóre teksty rzeczywiście zmieniają nastrój, ale ogólnie wyszło bardzo dobrze.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum