ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Tresure of the past 2 |
Ino oparty o parapet przyglądał się uważnie kuli, wykonanej najprawdopodobniej ze złota. Nie był w stanie uwierzyć, że wreszcie wszedł w posiadanie artefaktu, jego ojciec stracił na poszukiwania całe życie, on sam trzy lata, a teraz jakby nigdy nic trzymał go w dłoniach. Na samym początku zauważył wygrawerowane jakieś znaki, ale niewiele mu mówiły. Czekał na jakieś wieści od Nasado, póki co telefon milczał. Nie pozostało nic innego, jak próba rozszyfrowania zagadki osobiście. Nie warto tracić czasu, a może się uda, wierzył w swoje możliwości. Podszedł do biurka, wyciągając z szuflady kartkę papieru oraz ołówek. Wypisał całą treść, wszystkie znaki, jakie zobaczył na kuli.
XXI Zdoła yy, I Bratobójcza yy, XXII Samego jj, VIII Walka yy, I Bratobójcza yj,
XXV Zniszczy jj, XVIII Ich yy, VIII Walka yj, IX Trwa yy, XXIV Siebie jj, XIX Rozdzielić yy, XV Bez końca, któż. yy" "
Nie rozumiał z tego przekazu absolutnie nic, próbował kombinować, ale nabawił się przez to tylko bólu głowy. Zbyt zmęczony, aby myśleć nad tym teraz położył się do łóżka, wkładając przedmiot do małego kuferka schowanego w szafie. Wyciągnął się, ziewając głośno, jeszcze chwile zastanawiał się nad tą zagadką, lecz sen przyszedł bardzo szybko.
** ** ** **
Zawiał silniej wiatr, co przyprawiło chłopaka o dreszcze. Robił się chłodniej, najwyższy czas, aby wrócić do domu. Skończył bawić się włosami, które doprowadził do koszmarnego stanu, ruszając wolnym krokiem ku drzwiom wejściowym. Zachwiał się, całkiem zapomniał o pewnej małej słabostce. Oparł się o drzewo, zamykając na moment oczy.
-Dziękuje bardzo za gościnę. - Aryo znowu się podlizywał, najwyraźniej liczył na częstsze zaproszenia.
-Zawsze będziesz tu mile widziany. - Yuriko dała się wciągnąć w tą grę. - A co do Kano... Nie wiem, co się stało... Nie zachowywał się tak nigdy... Nie gniewaj się na niego... - Pewnie go nie zauważyli, stał raczej w mało widocznym miejscu.
-Rozumiem. Porozmawiam z nim... - Albo świetnie grał, albo naprawdę zrobiło mu się przykro. Mihuri poczuł ukłucie w sercu, to jego wina. - Do widzenia... - Poczekał, aż gospodyni wróci do swoich zajęć, to muszą załatwić między sobą.
-Aryo... - Zawołał, kolega rozglądnął się, zauważając blondyna dopiero po chwili.
-Bardzo zły jesteś? - Spytał zmieszany, podchodząc bliżej.
-Nie... Poniosło mnie... - Wytłumaczył się, wkładając ręce do kieszeni.
-Powinienem przeprosić... Może rzeczywiście pozwalam sobie na zbyt wiele...
-Siedź cicho. - Stanął na palcach, aby sięgnąć do warg ciemnowłosego. Zawieszając mu ręce na ramionach i przyciągając do siebie, pocałował delikatnie w usta. - Nic już nie mów... - Wciąż przytulony, pozwolił przyjacielowi zaczerpnąć powietrza. Na pewno nie spodziewał się takiego obrotu spraw, nie po tym, co wydarzyło się w kuchni. Aryo istotnie wyglądał na zaskoczonego, szybko jednak odzyskał władze nad ciałem. Objął blondyna w pasie, przyciskając mocniej.
-Nie rozumiem cię czasem. - Wyszeptał na ucho.
-To nic, ja też nie. - Uśmiechnął się lekko, odsuwając od partnera. - Do zobaczenia w szkole...
-Na razie. - Zanim odszedł pocałował jeszcze raz chłopaka, który patrzył za nim dopóki nie zniknął za rogiem, dopiero wtedy wrócił do mieszkania, gdzie od razu legnął w łóżku.
Pogoda znacznie się pogorszyła, w nocy zaczął padać deszcz. Szare niebo, przyprawiało o uczucie melancholii. Nic więc dziwnego, że większość domowników zamiast pracować nad czymkolwiek, siedziało na kanapie ze wzrokiem utkwionym w telewizor. Nawet Yuriko nie była pochłonięta przygotowaniami do obiadu, a zwykle od samego rana krzątała się po kuchni. W salonie Mihuri wraz z Atsumi rozmawiali, o ile tę wymianę zdań można tak nazwać.
-Podaj mi pilota. - Jęknął przeciągle starszy z chłopców, młodszy tylko spojrzał na stół gdzie owy przedmiot leżał.
-Za daleko, nie dostanę. - Odparł równie znużonym tonem.
-To się rusz, zrobiłbyś coś pożytecznego.
-Odezwał się pracuś.
-Nie dyskutuj ze starszymi.
-Nie wykorzystuj młodszych.
-Nie kłóć się ze mną.
-Ja odpowiadam wielce kulturalnie, w ogóle nie podnoszę głosu.
Obaj wybuchli głośnym śmiechem, patrząc na siebie ze szczerym rozbawieniem. Te dźwięki wywabiły Ino ze swej dotychczasowej kryjówki, z wyrazu jego twarzy można było wywnioskować, iż nie jest zadowolony.
-Usiłuje pracować, więc jeśli łaska to zachowujcie się ciszej. - Warknął, wpadając do pokoju.
-Nie denerwuj się tak. - Wyszczerzył się szatyn. - Złość piękności szkodzi.
-Szkoda by było psuć coś takiego... - Blondyn wpatrywał się z rozmarzeniem w nowoprzybyłego.
-Zgadzam się... - Czarnowłosy zrobił dokładnie to samo, co kolega.
-Wy się, aby na pewno dobrze czujecie? - Zapytał ze zrezygnowaniem, chociaż miał już wyrobioną opinię na temat sublokatorów.
-Nudzi nam się... - Westchnęli równocześnie. - Możemy ci pomóc?
-Nie. - Po tak ambitnej odpowiedzi wrócił do swego azylu, gdzie tradycyjnie zamknął się na klucz. Dwójka młodych mężczyzn tylko wzruszyła ramionami, po czym znowu zaczęła się śmiać.
Po obiedzie Mihuri postanowił poznać lepiej tajemniczego współlokatora, Atsumi zmył się na jakieś spotkanie, o którym nic nie chciał powiedzieć, więc z braku lepszych pomysłów zakradł się pod pokój Ino. Przez moment nasłuchiwał, w końcu jednak zebrał w sobie odwagę i zapukał, o dziwo drzwi uchyliły się pod wpływem lekkich uderzeń. Zaglądnął do środka, przeżył lekki szok widząc wystój wnętrza, zupełnie inny, niż u niego. Ściany pokryte brązową tapetą w dziwaczne wzory, meble zrobione z solidnego ciemnego drewna, tu i ówdzie porozwieszane jakieś maski z mahoniu, czy metalowe figurki przedstawiające ludzi, czy zwierzęta w różnych pozach. Okna zasłonięte szczelnie firanami o odcieniu podobnym do tapet, tylko lampka stojąca na biurku dawała trochę światła, dzięki czemu nie zapanowały tutaj egipskie ciemności. Zrobił kilka kroków, zamykając za sobą cicho drzwi. Nie dostrzegł nikogo, prawdopodobnie Zakano gdzieś wyszedł, zapominając o wścibstwie sublokatorów. Na blacie biurka leżał jakiś przedmiot, lśniący w świetle rzucanym przez lampę. Młodzieniec podszedł bliżej, chcąc bliżej przyjrzeć się owej rzeczy, zdziwił się, gdy zdał sobie sprawę, iż jest to kula, w dodatku cała złota. Skąd taki chłopak mógł wytrzasnąć, coś takiego? Od razu dostrzegł dziwaczne napisy, początkowo nie miały one dla niego żadnego sensu, ale już po chwili zaczął kombinować i odkrył parę ciekawych rzeczy.
-Ciekawe... - Mruknął do siebie.
-Owszem, nawet bardzo. - Usłyszał znajomy głos, nietrudno było wyczuć w nim złość. Odwrócił się szybko, stając na baczność.
-Ja... Tylko... - Zaczął się tłumaczyć, ale brutalnie mu przerwano.
-Zamknij się! Nie wiesz, że nie wchodzi się do kogoś bez jego zgody? - Przypominał teraz rozwścieczonego byka, gotowego zaatakować w każdej chwili.
-Wiem... Ale chodzi o to...
-Wyjdź! - Wrzasnął, pokazując drzwi. Wystarczająco jasny przekaz.
-Czemu się tak denerwujesz? - Znalazł gdzieś resztki odwagi, nadal jednak stał jak na gwoździach.
-Ponieważ bardzo nie lubię, kiedy ktoś grzebie w moich rzeczach.
-Przecież niczego nie dotknąłem, a widziałem tylko to. - Spojrzał na dziwny przedmiot. - Swoją drogą skąd to masz?
-Nie twój interes. - Usiadł na krawędzi łóżka, wpatrując się z uwagą na nieproszonego gościa. Westchnął z rezygnacją. - Siedzę nad tym od wczoraj, ale niczego nie wymyśliłem. Nie mam pojęcia, co to może znaczyć.
-To nie takie trudne, przynajmniej część łatwo odczytać. - Odparł cicho, czym wzbudził ogromne zainteresowanie słuchacza.
-Że co proszę?! - Podniósł się na równe nogi, podchodząc do niego. - Chcesz mi powiedzieć, że...
-Tak, co nieco zrozumiałem. - Wzruszył ramionami, jakby była to najłatwiejsza rzecz na świecie. - Mogę?
-Jasne, jasne... - Wyszeptał zszokowany. Obaj podeszli do biurka, młodszy z nich usiadł na wygodnym obrotowym krześle.
-Teraz te słowa nie mają większego sensu... - Zaczął, uśmiechając się lekko, niewątpliwie zadowolony z tego, iż wiedział więcej, niż brunet. - Ale gdyby uznać liczby rzymskie za kolejność, w jakiej powinno się odczytywać wyrazy... Bratobójcza Bratobójcza Walka Walka Trwa Bez końca, któż Ich Rozdzielić Zdoła Samego Siebie Zniszczy... Nie rozumiem tylko, dlaczego niektóre z nich się powtarzają, coś w tym...
-Boże... - Ino puknął się w głowę. - Dlaczego ja na to nie wpadłem? Przecież to oczywiste.
-To dopiero początek, sporo tutaj niewiadomych... Według mnie stanowczo za wiele... Mógłbym nad tym posiedzieć trochę? - Zapytał niepewnie, bojąc się reakcji starszego kolegi.
-Wydaje mi się, że najpierw musiałbym ci co nieco wyjaśnić... - Wtem ekran monitora stojącego na biurku rozbłysnął, a ich oczom ukazała się sympatyczna twarz młodego mężczyzny. Na głowie miał czarną chustkę, spod której wystawało kilka czerwonych kosmyków, piwne oczy przyglądały się bystrze blondynowi. Osobnik podrapał się w nos, nie wiedząc jak zareagować.
-Kto to? - Spytał podejrzliwie.
-To Mihuri Kano, mieszka razem ze mną. Opowiadałem ci o nim, to ten młodszy. - Wyjaśnił.
-Mam coś... Ale nie wiem, czy...
-Możesz spokojnie mówić, on i tak już został w to wmieszany.
-Chodzi o kolejność słów... - Zamilkł widząc reakcje bruneta, który machnął ręką.
-To samo odkrył Mihuri, a patrzył na kulę niecałe pięć minut. - Tamten gwizdnął tylko z podziwem.
-No widzę, że mam rywala. Muszę się bardziej postarać. - Zaśmiał się, szczerze rozbawiony. Kano natomiast siedział lekko podenerwowany na krześle, bojąc się wydać z siebie choćby najcichszy dźwięk.
-Przy tych wyrazach są symbole, widzieliście je, prawda? Zwróćcie uwagę, iż nie wszystkie są identyczne.
-Co to oznacza?
-Jeszcze nie wiem... Ale się dowiem... W razie czego będziemy w kontakcie... Do zobaczenia młody. - Pomachał dłonią, po czym wyłączył się.
-To Rahuchi Nasado, wspólnik. Pracujemy razem dobre parę lat i jak na razie dogadujemy się świetnie, chociaż diametralnie różnimy się charakterami.
-To zauważyłem od razu. - Mihuri wreszcie odzyskał mowę.
-Zmotywowałeś go do cięższej pracy, nie lubi jak ktoś zabiera mu robotę.
-Nie wiedziałem...
-Spokojnie, nic się nie stało... Swoją drogą zawsze narzekał, że ma zbyt wiele na głowie... Do tej pory nie znalazł nikogo odpowiedniego, do pomocy... Kto wie, może ty się nadasz... - Zamyślił się, jakby rozważał wszystkie za i przeciw.
-Tak... - Burknął, opierając się o ścianę. Kasztanowe włosy jak zwykle ulizane, tracił na to pewnie tony żelu, na pewno wyglądałby lepiej, gdyby zmienił odrobinę uczesanie. Nastolatek stwierdził, że to nie jest najlepsza pora do wygłaszania tego typu porad, więc po prostu siedział cicho. Zakano poprawił okulary. - Zaraz ci wszystko wyjaśnię, póki co jestem potwornie głodny. Pobaw się nową zabawką, a ja wrócę za kwadrans. - Wyszedł, z mieszanymi uczuciami. Początkowo wściekał się, iż młody to zobaczył, a teraz nie bardzo wiedział, co ma o tym myśleć, w końcu pracował z Nasado dosyć długo, a teraz mieliby działać z kimś nowym. Musi to dobrze rozegrać, zła decyzja, może go sporo kosztować.
Pozostawiony sam sobie, usiłował zgłębić tajemnice kuli, ale szło to bardzo opornie. W sumie nie spodziewał się rozwiązać wszystkich zagadek od razu, niewątpliwie sporo się namęczy, aby je rozwikłać. Zastanawiał się, czym takim zajmuje się Ino i czy ma to coś wspólnego z jego ostatnim wyjazdem, miał tylko nadzieję, że niebawem się tego dowie. Czarny dotąd ekran, mignął po raz kolejny, znowu ukazując znajomą już twarz.
-Nasado... - Wyjąkał, skupiając wzrok na monitorze.
-Wystarczy Ra, nie przepadam za nazwiskiem. - Na twarzy zagościł mu szeroki uśmiech.
-Tak jak egipski Bóg Słońca...?
-Dokładnie! Nareszcie ktoś na poziomie.
-Bez przesady, to wie prawie każdy...
-Zdziwiłbyś się. Ale ja w innej sprawie, Ino w pobliżu?
-Nie, poszedł coś zjeść. - Blondyn zerknął na drzwi wyjściowe, ale nic nie wskazywało na to, że zaraz wróci. - Pójść po niego?
-Nie, chciałem porozmawiać z tobą. - Postukał kilka razy w klawiaturę, po czym wrócił do rozmowy. - Odrobinę zdziwiłem się tym, iż tak szybko poradziłeś sobie z pierwszą częścią klucza. Mi to zajęło znacznie więcej czasu, a rozwiązanie teraz wydaje się niezwykle banalne. W każdym razie przydałby mi się pomocnik, ktoś taki jak ty.
-Ale... Ale do czego? - Sytuacja zaczęła się komplikować, chciał robić coś ciekawego, ale tutaj kryło się zbyt wiele niewiadomych.
-Ino jeszcze o tym nie wspominał? - Wyglądał na rozczarowanego.
-Ma mi to wyjaśnić jak wróci.
-Uważaj na niego, uwielbia flirtować. - Usłyszeli znajomy głos.
-O wilku mowa. Powiedz młodemu, czym się zajmujemy. - Ra rozsiadł się wygodnie w fotelu, patrząc niecierpliwie na towarzysza.
-No więc... Od czego by tu zacząć... - Zastanawiał się na głos.
-Najlepiej od początku. - Wtrącił się Rahuchi. - Chociaż nie... Dzieciństwo miałeś okropne, w liceum nie działo się nic ciekawego, więc to też pomiń... No i nie mam ochoty ponownie słuchać o twoim byłym... - Dodał pospiesznie, zanim tamten zdążył w jakikolwiek sposób zareagować.
-Byłym...? - Mihuri nie krył zdziwienia.
-Nie mówił ci? - Z głośników wydobył się złośliwy śmiech. - Wiesz... Ten oto mężczyzna, gustuje w osobnikach tej samej płci. - Wyrażał się wyjątkowo oficjalnym tonem, mówił wolno i wyraźnie, znęcanie się w ten sposób nad brunetem sprawiało chłopakowi ogromną satysfakcje. - Nawet do mnie się dobierał.
-Kto tu się do kogo dobierał...? - Wtrącił się obgadywany.
-No dobra... Może rzeczywiście wyglądało to trochę inaczej. - Wyszczerzył się rozbrajająco.
-Możemy przejść do rzeczy? - Przerwał im stanowczo Kano.
-Nareszcie ktoś na poziomie. - Zakano stwierdził fakt oczywisty, usadawiając się na krawędzi łóżka. - Moja rodzina od pokoleń ma dostęp do różnorakich dokumentów, starych ksiąg, zwojów, czy zapisków. Przekazywane one są zawsze z ojca na syna, tradycja ta utrzymuje się od wieków. Ojciec znalazł niezwykle ciekawe informacje na temat Starożytnego Rzymu, które mogłyby wpłynąć znacząco na historię. Niestety bez żadnych dowodów, czy choćby notatek niewiele da się zrobić, a to, co mamy jest niewystarczające. Stracił całe życie na poszukiwania pożądanej wiedzy, bezskutecznie. Teraz ja kontynuuje to, co on rozpoczął, jak na razie z niezłym skutkiem. W nasze ręce wpadła właśnie ta kula, która jak podejrzewamy poprowadzi znalazców dalej. Teraz trzeba odszyfrować to, co jest na niej zawarte, a następnie iść dalej...
-W dwójkę jest nam niezwykle trudno, lecz boimy się wciągnąć w to innych. - Zastąpił przedmówcę Nasado. - Po pierwsze cała ta zabawa należy do niezwykle niebezpiecznych, a nie chcemy mieć nikogo na sumieniu... Po drugie, jeśli trafimy na kogoś nieodpowiedniego wiele na tym stracimy...
-Dlatego do tej pory nie powiedzieliśmy o tym nikomu... Jesteś pierwszą wtajemniczoną osobą, nie licząc mojej rodziny... Co powiedziałbyś na współpracę?
-Oczywiście zrozumiemy, jeśli odmówisz. To naprawdę ogromne ryzyko, wszystko się może zdarzyć.
-Odpowiedź dam wam jutro, dobrze? - Mihuri przeczesał dłonią włosy, które kleiły się pod wpływem potu.
-Nie ma problemu młody. - Ton Ra jak zwykle był beztroski, ten człowiek chyba nigdy się nie martwił na zapas.
-Idę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, odrobinę tu za duszno... - Wyrzucił z siebie, wstając z krzesła, co skończyłoby się upadkiem, gdyby nie fakt, iż w ostatniej chwili podparł się o blat biurka. - Do usłyszenia Nasado...
-Ra! - Wrzasnął, ale nastolatek już tego nie dosłyszał. - Co o nim myślisz?
-To mądry chłopak, pomógłby nam... Ale nie chce go zmuszać. - Przetarł zaspane oczy, ziewając jednocześnie głośno.
-Prześpij się, to dobrze ci zrobi... Mam nadzieje, że nie popełniamy błędu...
-Ja również. Do jutra... - Rozłączył się, ale nie udał się na spoczynek, wręcz przeciwnie, wziął się ponownie do pracy.
To co usłyszał zaciekawiło go, był w stanie zaryzykować, ale czy na pewno da sobie radę? W końcu nigdy nie spodziewał się, że zajmie się czymś takim, nie został przygotowany na takie wyzwania. Spacerował alejkami, całkowicie zignorował fakt, że padało. Przemoczony do suchej nitki, zdawał się nawet tego nie zauważać. Pogrążony w otchłani własnego umysły, maszerował na przód. Kilka razy wpadł na spieszących się ludzi, mruknął tylko jakieś słowa mające służyć za przeprosiny i ruszał dalej. Oddalił się już kawałek od kamienicy, szczerze powiedziawszy nie miał pojęcia gdzie się znalazł. Rozglądał się rozpaczliwie za jakimkolwiek znakiem szczególnym, który przybliżyłby mu okolicę, lecz nic takiego nie dostrzegł w zasięgu wzroku, co tylko pogorszyło samopoczucie chłopaka. Zawiał silniej wiatr, krople deszczu uderzały ze znaczną siłą w twarz młodzieńca. Utrzymanie się na nogach sprawiało olbrzymią trudność, zwłaszcza dla kogoś o budowie takiej jak on. Nałożył na głowę kaptur, osłaniając ją dodatkowo rękawem za dużej kurtki. Nie widział za bardzo gdzie się kieruje, nic więc dziwnego, że już po paru metrach potknął się i o mało nie przewrócił. Zdołał jakoś utrzymać się na nogach, doszedł do wniosku, iż to nie ma sensu. Musi znaleźć jakieś schronienie, przeczekać tę ulewę, a dopiero potem szukać drogi powrotnej. Ukrył się w przydrożnym barze, z zewnątrz nie prezentował się zbyt zachęcająco, wewnątrz było jeszcze gorzej. W powietrzu unosił się zapach tytoniu, zmieszanego z potem, od ścian odpadał tynk, w rogach widniały pajęczyny, a przy stolikach siedzieli głównie mężczyźni po trzydziestce w przepoconych podkoszulkach i obdartych dżinsach. Z tego wniosek, iż wybrał raczej kiepskie miejsce, nie czuł się tutaj komfortowo. Nie zwracając uwagi na spojrzenia zebranych, zajął miejsce gdzieś w rogu, jak najdalej od innych klientów. Nerwowo uderzał palcami o blat stołu, usilnie starając się ignorować obecnych tu ludzi, co nie należało do rzeczy prostych. Co chwila łapał się na tym, że zerka na kogoś, wtedy szybko wracał do gapienia się w ścianę. O dziwo, okazało się, że tylko początkowo wzbudził takie zainteresowanie, później większość dała sobie spokój, powracając do wcześniejszych zajęć. Wiatrak pod sufitem wydawał dziwaczne dźwięki, jakby tego było mało działał zbyt wolno, aby dać pożądany skutek. Kobieta, w brudnym fartuchu podeszła do stolika, trzymając w ustach ołówek przyglądała się uważnie blondynowi.
-Co podać? - Z takim podejściem nie zyskiwała za dużego poparcia wśród gości.
-Ja... Poproszę... - Jąkał się nie wiedząc, co właściwie można zamówić w takim miejscu, jak to. Właściwie to nie był całkowicie pewny gdzie zawitał, nie przyglądnął się uważnie szyldowi. - Herbatę...
-Herbatę? - Powtórzyła odrobinę zirytowana kobieta. W odpowiedzi pokiwał jedynie twierdząco głową. - Skończyła się.
-A co jest?
-Piwo, a także mocniejsze trunki. - Kelnerka gryzła właśnie gumkę od ołówka, co dawało jasno do zrozumienia, że pragnie wreszcie odejść z zamówieniem.
-Może być... - Mruknął niezadowolony. Zazwyczaj brak kupienia czegokolwiek, równał się z opuszczeniem lokalu, a on nie miał ochoty wylądować na mokrej ulicy. Chcąc, nie chcąc musiał zamówić napój alkoholowy, za którym nie przepadał.
Kobieta odeszła, wróciła po paru chwilach z kuflem. Zapłacił zawyżoną jak mu się zdawało cenę, tylko po to, aby wpatrywać się bezmyślnie w naczynie. Wodził palcem po blacie, marząc o tym, żeby wreszcie wyszło słońce, wtedy mógłby opuścić ten przeklęty bar. Stracone popołudnie, mógłby w lepszy sposób spędzić ten czas, ale nie... Zachciało mu się spacerów. Przeklinał się w duchu, za ten jakże wspaniały pomysł, następnym razem będzie patrzył gdzie idzie.
-Wylatujesz! - Dotarł do niego jakiś krzyk, przestraszony spojrzał w tamtym kierunku, ale jak się okazało grupka mężczyzn grała w karty.
-Nie tak się umawialiśmy. - Warknął łysy.
-As pik, odpadasz.
-Miał być czerwień . - Zaczął się wykłócać, nie chcąc pogodzić się z porażką.
Dalszej wymiany zdań młodzieniec już nie słuchał, w myślach wciąż powtarzał trzy słowa: "As pik, odpadasz." Coś zaczęło mu świtać, ale jeszcze nie bardzo wiedział, co. Pstryknął palcami uradowany, wreszcie pojął, o co chodziło. Wstał pospiesznie chwytając kufel, podszedł najspokojniej na świecie do stolika, przy którym siedzieli grający i postawił piwo przed tym łysym.
-Dzięki. - Rzucił tylko i tyle go widzieli. Zapytał jeszcze kelnerkę o drogę, po czym wypadł na ulicę, deszcz wciąż padał, chociaż słabiej, niż zanim znalazł się w karczmie. Szybkim krokiem zmierzał w stronę domu, pora sprawdzić, czy jego domysły są słuszne.
Wpadł do mieszkania, trzaskając drzwiami. Pierwsze, co zobaczył to zaskoczona twarz Hinomi, mokre włosy kleiły się ze sobą, a ubranie nie nadawało się już do użytku. Najwyraźniej nie tylko on miał dzisiaj ochotę na spacer. Bez słowa wbiegł do pokoju, gdzie założył czyste ciuchy, wziął to, co akuratnie leżało pod ręką. Laptop schowany w szufladzie biurka, leżał tam nieużywany od kilku dni, teraz się przyda, wolał pracować na swoim sprzęcie. Do środka zaglądnął szatyn, zainteresowany zachowaniem młodzieńca.
-Coś ty taki podniecony? - Nawet nie ukrywał rozbawienia, jeszcze nigdy nie widział chłopaka w takim nastroju.
-Nie ważne... Gdzie Ino? - Chciał jak najszybciej opowiedzieć o pomyśle, jaki wpadł mu niedawno do głowy.
-Wyszedł. - Oparł się bezceremonialnie o framugę, zasłaniając tym samym całe przejście.
-Nie mówił, kiedy wróci?
-Znasz go, nawet nie poinformował mnie, że się gdzieś wybiera.
-Świetnie... - Westchnął. - No nic, poczekam...
-Od kiedy tak świetnie się z nim dogadujesz? Do tej pory praktycznie nie rozmawialiście. - Zdziwił się starszy, wciąż nie ruszając się z miejsca.
-Przydałaby mi się kąpiel... - Mruknął, nie słuchając w ogóle słów sublokatora.
-Możesz odpowiedzieć?
-Przesuniesz się? Chciałbym przejść.
-Nie, zostaniesz tutaj. - Warknął, wytrącony z równowagi. - Do ciebie gada się jak do ściany.
-Pytałeś o coś? - Spojrzał na niego zaskoczony.
-Ja się poddaje... - Jęknął zrezygnowany, powoli zaczynał mieć tego dość.- Od początku... Jakim cudem zbliżyłeś się do Ino? Ze mną nadal nie chce rozmawiać.
-To nie takie trudne. - Uśmiechnął się zmieszany, nie mógł przecież powiedzieć prawdy. - Tak jakoś wyszło...
-Nie bardzo chcę mi się w to wierzyć, ale nie naciskam. Druga sprawa... Trochę bardziej osobista... Czy ty i Aryo jesteście parą? - Kiedy to usłyszał, o mało nie zaliczył przysłowiowej gleby.
-Skąd taki pomysł? - Wyjąkał, purpurowiejąc na twarzy.
-Domyśl się...
-Łączy nas tylko przyjaźń... - Właściwie to sam się nad tym zastanawiał, w końcu ostatnio zdarza im się robić dziwne rzeczy. Nie wiedział, do czego to ma prowadzić, ale to zaszło już odrobinę za daleko. Będzie musiał poważnie porozmawiać z Yamoto, na ten temat.
-W to również nie bardzo chcę mi się wierzyć. Uznajmy przez moment, że to jest prawda... Chodzi o to...
-Przypominam, iż chcę wziąć kąpiel. - Blondyn niecierpliwił się coraz bardziej, a rozmówca raczej nie spieszył się z wyjaśnieniami.
-To nie takie proste... - Beztroski dotąd wyraz twarzy, został zastąpiony zmartwieniem oraz niepewnością. - Chciałem zapytać, czy...
-Chodzi o Aryo? - Zaskoczył sam siebie, dlaczego w ogóle o czymś takim pomyślał? Jakież było więc jego zdziwienie, kiedy Atsumi pokiwał twierdząco głową. - Chyba żartujesz...
-Nie...
-Też jesteś homo? - Zadał pytanie, dopiero wtedy zdając sobie sprawę, co zrobił.
-Też? - Szatyn momentalnie złapał wątek.
-Nie nic... Mało istotne... - Tłumaczył się rozpaczliwie, modląc się, by ten sobie odpuścił.
-Ino, czy ty?
-Rozmawialiśmy o kimś innym.
-Na razie ci daruję, ale wrócimy do tego... A co do Aryo, mógłbyś... No wiesz...
-Chcesz się z nim umówić? - Tym razem nie zdziwił się, gdy usłyszał odpowiedź, spodziewał się wszystkiego. - Zaproponuj mu spotkanie.
-Ale...
-Co sobie pomyśli, jak usłyszy coś takiego ode mnie? Sam się tym zajmij, będziesz się musiał nieźle postarać, za nim szaleje pół szkoły.
-Domyślam się...
-Wstawię się za tobą. - Mrugnął do niego pojednawczo. - A teraz zejdź z drogi, chcę się wreszcie dostać do łazienki. - Wyminął Hinomi, zastanawiając się, jak na coś takiego zareaguje przyjaciel.
** ** ** **
Rahuchi krążył nerwowo po pokoju, wsłuchując się w dźwięk uderzających o szyby kropel. Siedział przy komputerze kilka godzin, próbował różnych kombinacji, ale jeszcze nie zdołał odczytać całej informacji zawartej na kuli. Nie spodziewał się łatwego zadania, ale obawiał się, iż to przerasta jego możliwości. Potrząsnął szybko głową, do tej pory radził sobie doskonale, teraz również zdoła rozwiązać tą zagadkę. Poszedł do kuchni przygotować sobie kubek gorącej kawy, tego teraz potrzebował. Oczy piekły go niemiłosiernie od braku snu, wiedział jednak doskonale, że w takiej sytuacji nie zdoła zasnąć, choćby nie wiem jak się starał. Przed oczami stanęła mu postać młodego blondyna, o niebieskich oczach, czy aby na pewno wciąganie go do całej sprawy, jest dobrym pomysłem? Doskonale pamiętał dzień, w którym poznał Ino, to, co się wtedy wydarzyło zmieniło całe jego dotychczasowe życie, nie mając większego wyboru wyruszył z brunetem, obaj stracili coś ważnego, pod tym względem doskonale się rozumieli. Zakano bardzo pomógł mu na początku, znalazł mieszkanie, dał pracę, byli prawdziwymi przyjaciółmi. Dawali sobie świetnie radę, nie raz rozszyfrowali zagadki, których nikt inny nie zrozumiał. Dwie osoby miały znacznie więcej roboty, ale nigdy nie narzekali, co jakiś czas mówił o tym, iż przydałby się jakiś pomocnik, ale nie spodziewał się, że doczeka takiej chwili. Z kubkiem w ręku wrócił do pokoju, jedynie włączony monitor dawał jako takie oświetlenie, okna zasłonięte roletami, wszystkie lampy wyłączone. W takich warunkach pracowało się młodemu mężczyźnie najlepiej. Patrzył przez moment na telefon, mógł zadzwonić, kto wie, może młody odkrył coś ciekawego. Walczył ze swoimi myślami, z jednej strony wolałby nadal zajmować się tym sam, z drugiej natomiast dzięki jego pomocy, mogą uporać się z tym znacznie szybciej. Usiadł przy biurku, sącząc pomału napój. Chwycił słuchawkę, tak w życiu do niczego nie dojdą. Wykręcił odpowiedni numer, na wszelki wypadek wziął wcześniej numer od Ino, usłyszał dwa sygnały, dopiero wtedy ktoś się odezwał.
-Tak słucham?
-Rahuchi Nasado, mógłbym rozmawiać z Mihuri'm?
-W tej chwili nie może podejść, bierze kąpiel. - Wyjaśnił głos po drugiej stronie.
-Dziękuję... W takim razie proszę przekazać, aby oddzwonił. - Podał mężczyźnie numer telefonu, a następnie rozłączył się. Teraz tylko cierpliwie poczekać, co dwie głowy to nie jedna, dadzą sobie z tym radę, na pewno.
** ** ** **
Stróżki wody spływały po szczupłym ciele młodzieńca, dostając się w każdy zakamarek. Przed chwilą wyszedł z wanny, rozglądał się za ręcznikiem, którego niestety nigdzie nie widział. Zaklął cicho, uchylając drzwi łazienki.
-Atsumi! Podasz mi ręcznik? Leży u mnie w szafie! - Krzyknął, mając nadzieje, że współlokator nigdzie nie wyszedł. Minęły może trzy minuty, a na korytarzu pojawił się szatyn z materiałem w ręku.
-Bardzo inteligentne... - Westchnął, patrząc na wychylająca się przez niewielką szparę twarz. - Następnym razem będziesz paradował nago po całym mieszkaniu, więc lepiej się nie zapominaj.
-Dzięki... - Schował się ponownie w pomieszczeniu, pozostawiając drzwi uchylone. Wycierał się powoli, nad włosami męczył się najdłużej.
-Dzwonił jakiś Rahuchi, prosił abyś oddzwonił... - Nie zdążył dokończyć, a w przejściu pojawił się blondyn owinięty wyłącznie ręcznikiem. Trzeba przyznać, że wyglądał całkiem nieźle, nie zaliczał się może do osób umięśnionych, ale w tej chwili przypominał bezbronne dziecko. - Uroczy jesteś. - Zaśmiał się dostrzegając lekkie rumieńce na twarzy chłopaka.
-Zostawił numer? - Zapytał ignorując spojrzenie starszego kolegi, nie czas teraz na takie zabawy.
-Tak, zapisałem na kartce. Leży na komodzie. - Skrzyżował ręce przed piersią, opierając się o ścianę. Dzisiaj nie spiął włosów, opadały kaskadą na plecy, okalając całą głowę.
-Dzięki... - Wyszeptał, chcąc jak najszybciej zniknąć z pola widzenia. Dobrał się do aparatu, ciekawe, po co dzwonił Ra. Nie czekał zbyt długo, odebrał prawie natychmiast.
-Co się dzieje, Nasado?
-Ra... Skończ z tym nazwiskiem...
-Przepraszam...
-Zapomnij... Masz coś? - W głosie dało się usłyszeć zmęczenie.
-Nie widzę tekstu, ale coś mi wpadło do głowy. - Bawił się kablem słuchawki, tutaj nie ma takiej wygody jak telefon bezprzewodowy. Usiadł na komodzie, mając nadzieje, że nie przewróci się pod jego ciężarem.
-Przecież Ino ma artefakt... - Szczerze się zdziwił.
-Rzecz w tym, że gdzieś wyszedł...
-Tak... To w jego stylu, wychodzić i nie zostawić żadnej wiadomości...
-W każdym razie chodzi o te symbole... Uznajmy, iż ten pierwszy tyczy się liczby rzymskiej, drugi natomiast słowa. Z tego, co pamiętam są dwa rodzaje... Według mnie jeden z tych znaków mówi o tym, aby usunąć dany fragment i nie brać go pod uwagę... Nie wiem, czy ma to jakiś sens, nie pamiętam wiadomości.
-Sprawdzę to, a potem dam ci znać. Spróbuje skontaktować się z Ino. Dobra robota, do zobaczenia.
-Na razie... - Odłożył słuchawkę na widełki, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Wreszcie czuł się potrzebny, robił coś, co pomaga innym i czuł się z tym wspaniale.
Do pokoju wszedł szatyn, przelotnie spoglądając na zamyślonego chłopaka. Mieszkanie z nim, to rzecz trudna, jeśli doliczyć do tego drugiego współlokatora, jeszcze dziwniejszego to daje razem mieszankę niebezpieczną. Wpakował się w to, teraz musi to wytrzymać. Włączył telewizor, czym przywrócił blondyna do rzeczywistości. W wiadomościach jak zwykle podawali informacje, które mało go interesowały. Napad z bronią w ręku, korek na autostradzie, pogoda... Ziewnął przeciągle, rozkładając się na kanapie. Wsłuchany w głos reportera, stawał się coraz bardziej senny i pewnie by usnął, gdyby nie fakt, że Mihuri zechciał mu w tym skutecznie przeszkadzać.
-Nie za dobrze ci?
-Nie... Precz... - Warknął, poruszając się nerwowo.
-Nic z tego. Co ci po głowie chodzi? - Odparł stanowczo, nie ruszając się ze swojego miejsca.
-To znaczy?
-Dobrze wiesz, o czym mówię.
-Nie mam pojęcia.
-Aryo...
-Podoba mi się. - Powiedział wprost, nie owijając w bawełnę.
-Tya... Jak większości osób, które mają z nim kontakt.
-A tobie? - Podparł się na łokciach, rzucając podejrzliwe spojrzenie Kano.
-A co za różnica? - Próbował się bronić i uniknąć odpowiedzi, ale wiedział, że jest już za późno. - Tak... - Westchnął zrezygnowany. - Od dawna... Ale to nic nie zmienia. To mój przyjaciel i niech tak pozostanie, nic więcej nie będzie nas łączyło.
-Dlaczego? - Nie dawał za wygraną, pragnąc dowiedzieć się jak najwięcej.
-Bo... - Urwał, znalazł się w mało komfortowej sytuacji.
-Słucham. - Ponaglał go, co wzbudziło w nim jeszcze większy gniew.
-Nie twój interes. - Zeskoczył z mebla rozjuszony, zamknął się w sypialni, gdzie od razu runął na łóżko. Kilka łez spłynęło po policzkach, wspomnienia znowu wróciły, a tak usilnie starał się ich pozbyć. Wystarczy jedna taka rozmowa i wszystko wraca na nowo.
** ** ** **
Zakano powiesił na wieszaku mokrą kurtkę, tego dnia deszcz padał cały dzień i nawet na chwilę się nie uspokoiło. Nie zmienił przez to planów, poszedł na cmentarz, jak co miesiąc. Zawsze tego samego dnia, o tej samej godzinie. Miał czas, aby rozmyślać, doszedł do kilku ważnych wniosków, pierwsze, co to musi porozmawiać z Kano, najlepiej od razu. W salonie spotkał tylko Hinomi, który wpatrzony w ekran telewizora zdawał się być nieobecny duchem. Zapukał cicho do pokoju najmłodszego z mieszkańców, a gdy nie otrzymał odpowiedzi wszedł najciszej jak potrafił. Na łóżku spał chłopak, blond włosy okalały dziecięcą twarzyczkę, wyglądał tak spokojnie. Ino przysiadł ostrożnie na krawędzi łóżka, odgarniając niesforne kosmyki z czoła śpiącego. Cofnął szybko dłoń, zorientowawszy się, co zrobił. Mihuri mruknął coś przez sen, przewracając się na bok, przybliżając się tym samym znacznie do bruneta. Ten uśmiechnął się lekko, wstając z posłania. Przyglądał się jeszcze parę minut blondynowi, a następnie opuścił pomieszczenie. W salonie wyłączył odbiornik, Atsumi również przeniósł się do świata marzeń. Najwyraźniej na wszystkich dzisiejsza atmosfera tak działała. Wyciągnął z kieszeni klucz, otwierając nim drzwi do pokoju. Pierwsze, co zrobił po wejściu, to sprawdził listę wiadomości. Ra usiłował skontaktować się z nim kilka razy, dzwonił także na komórkę, ale tą zostawił w domu. Uruchomił specjalny program i z jego pomocą połączył się z komputerem przyjaciela, wpisał komendę, a zaraz potem na ekranie pojawił się obraz z pokoju Nasado. Chłopaka nie było nigdzie w pobliżu, on raczej nigdzie nie wychodził, więc odrobinę zdziwiło to bruneta. Postukał w klawiaturę, rozległ się głośny dźwięk, trzeba przyznać bardzo denerwujący. Dzięki temu mógł w bardzo prosty sposób poinformować kolegę o tym, iż na niego czeka, więc jeśli on jest gdzieś w domu to zaraz powinien przyjść. Nie minęła nawet minuta, a Ra usiadł przed monitorem. Upił łyk z kubka stojącego do tej pory na biurku.
-Nareszcie... Gdzieś łaził? - Wypomniał mu, udając wściekłego.
-Jakbyś nie wiedział... - Szepnął bardziej do siebie, niż do niego.
-Fakt, zapomniałem przez to wszystko... Zresztą nie o tym chciałem... Ten twój kumpel to niezły kombinator, niedługo zostanę bez pracy. - Pogrzebał chwilę w szufladzie. - Gdzieś to tutaj miałem... - Mruczał, jakby to miało mu pomóc. - No jest... Pamiętasz jak mówiłem o dwóch rodzajach symboli?
-Tak... Co z nimi?
-Mihuri wpadł na pomysł, że mogą to być wskazówki odnośnie tego, które informacje są istotne, a które tylko pustymi słowami. Poszedłem tym śladem, jak się pewnie domyślasz były tylko dwa wyjścia, w zależności, jaki znak uznałem za ważniejszy. Pierwsza opcja jest taka. - Pokazał kartkę zapisaną słowami:
"XXI Zdoła, I Bratobójcza, VIII Walka, I, XVIII Ich, VIII, IX Trwa, XIX Rozdzielić, XV Bez końca, któż"
Bratobójcza Walka Trwa Bez końca, któż Ich Rozdzielić Zdoła
XXI I VIII I XVIII VIII IX XIX XV
-To natomiast druga wersja. - Z pliku papierów, wyciągnął tą kartkę, która najbardziej go interesowała.
"XXII Samego, Bratobójcza, XXV Zniszczy, Walka, XXIV Siebie"
-Osobiście uważam, że to, co pokazałem na początku ma większy sens. - Kontynuował Nasado. - Z tego drugiego niewiele da się odczytać. Uznajmy więc, iż mam rację i przyjrzyjmy się dokładniej tamtej wersji. Jest mowa o jakiś braciach, ale to nam niewiele daje, w związku z tym doszedłem do wniosku, że w tym przekazie ukryte jest coś jeszcze. Zwróć uwagę, iż przy niektórych rzymskich liczbach nie ma żadnych słów. Łatwo się więc domyślić, że one coś znaczyć muszę. I teraz uważaj, najlepsza część. - Pokazał kolejny kawałek papieru.
XXI I VIII I XVIII VIII IX XIX XV
21 1 8 1 18 8 9 19 15
V A H A S H I T O
-Zamieniłem liczby rzymskie na arabskie, a następnie każdej przypisałem kolejne litery alfabetu. Przez to działanie powstało mi jedno krótkie, aczkolwiek znaczące słowo. Pogrzebałem trochę w internecie, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek. Vahashito to dynastia arystokracka żyjąca na terenach znajdujących się kilkaset kilometrów stąd. Miała olbrzymie wpływy u cesarza, w dodatku posiadali spory majątek. Ostatni z tego rodu zginęli około dwieście lat temu, zgadnij w jaki sposób?
-Oświeć mnie.
-Dwójka braci skłócona po śmierci ojca, walczyła o większy przydział majątku. Skończyło się na tym, że obaj przypłacili to życiem. To chyba doskonale pasuje do naszej układanki.
-Tak, ale dalej nie wiemy gdzie szukać.
-Nie skończyłem... Klan ten posiadał pałac, a w nim mnóstwo dzieł sztuki... Obrazów, posągów i tego typu rzeczy. Co prawda nie wiadomo gdzie jest owy budynek, niewątpliwie nie jest w jednym kawałku. Są tylko nieliczne wskazówki, ale może uda się coś zdziałać. Jestem całkowicie pewien, że tam powinniśmy szukać.
-Doskonale, wiedziałem, że można na ciebie liczyć. - Ino był niewątpliwie bardzo zadowolony.
-Gdyby nie Mihuri, nadal bym się nad tym męczył.
-Zdolny z niego dzieciak...
-Nie ma go z tobą, chciałem mu podziękować.
-Śpi...
-Aha... Rozumiem... Wracając do tematu, postaram się znaleźć coś więcej na temat tej rodziny, jak również pałacu. - Ziewnął, przecierając zaspane oczy.
-Najpierw się prześpij, nie pali się. Ja chyba zrobię to samo.
-To chyba dobry pomysł... Dobranoc... - Wyłączył się, Zakano wpatrywał się w czarny ekran, szybko jednak zrezygnował z tego zajęcia.
Położył się w łóżku, nie męcząc się nawet tym, aby się przebrać. Uśmiechnął się na samą myśl o blondynie, przypomniał sobie jak słodko wyglądał jak widział go ostatnim razem. Znowu złapał się na takich rozmyślaniach, musi o tym zapomnieć, nie może z nikim związać się uczuciowo, to tylko komplikuje sprawę. Dotrzyma obietnicy złożonej sobie kilka lat temu.
** ** ** **
Wpadł do szkoły jak błyskawica, przebrał się najszybciej jak potrafił, po czym biegiem rzucił się w kierunku sali, w której aktualnie miał lekcje. Nie mógł uwierzyć, że zaspał, jeszcze nigdy się to nie zdarzyło, zazwyczaj nie potrzebował długiego snu, a teraz spędził w łóżku prawie dwanaście godzin. Dysząc, zatrzymał się przed wejściem do pomieszczenia oznaczonym numerem dwadzieścia cztery. Poprawił koszulę, zapukał cicho, po czym nacisnął klamkę. Pchnął drzwi, ale nic się nie stało, zamknięte. Sprawdził ponownie podział godzin, ale wszystko wskazywało na to, że zajęcia ma właśnie tutaj. Nie bardzo to rozumiejąc skierował się do holu głównego, zazwyczaj tętniący życiem, dzisiaj świecił pustkami. Na ławeczce zobaczył tylko dziewczynę z klasy, czasami zamienili ze sobą kilka słów, ale nie można powiedzieć, iż się przyjaźnili. Mimo wszystko podszedł do niej, może ona wie coś więcej.
-Hej... - Przywitał się. - Mogę?
-Jasne, siadaj. Miejsca jest wystarczająco dużo . - Uśmiechnęła się delikatnie, poprawiając opadające na twarz jasne włosy. W porównaniu z nią, jego blond kosmyki wypadały miernie. Spojrzenie ciemnoniebieskich oczu utkwiła w sobie tylko znanym punkcie.
-Gdzie jest reszta? - Zapytał wprost. Spojrzała na niego, jakby spadł z księżyca.
-Dzisiaj jest pogrzeb dyrektora szkoły, nie mów, że zapomniałeś. - Młodzieniec dopiero teraz skojarzył fakty, przecież była o tym mowa w zeszłym tygodniu. Starszy mężczyzna, który przez prawie trzydzieści lat zarządzał szkołą zmarł nagle na atak serca, gadali o tym przez kilka dni.
-Wyleciało mi z głowy... - Mruknął żałośnie, przeklinając swoją sklerozę. - A ty?
-Nie jestem wierząca, nie widzę potrzeby, aby tam teraz być. - Wyjaśniła spokojnym tonem. - W razie gdybyś o tym też zapomniał, lekcji nie mamy, a jutro jest apel.
-Tak... Dzięki... - Zamierzał właśnie odejść, gdy poczuł silne szarpnięcie. Wylądował na pobliskiej ścianie, to bolało. Spojrzał przed siebie i jęknął cicho. Osoba, która gardziła nim od samego początku, stała teraz trzy metry dalej, z dziką radością wymalowaną na twarzy.
-Kogo my tu mamy. - Ten głos przyprawił go o gęsią skórkę. - A ty nie na pogrzebie? Świętoszek schodzi na złą drogę, do czego to dochodzi...
-Odczep się. - Spróbował wstać, ale poczuł kolejny cios.
-Cotoyo, uspokój się. - Dziewczyna zareagowała prawie natychmiast.
-Nie wtrącaj się Yumi, od dawna czekałem na taką okazję. - Podszedł bliżej, chwytając za ubranie leżącego na ziemi chłopaka. Podniósł go bez najmniejszych problemów, przyciskając do ściany. - A gdzie twój koleżka? Zazwyczaj kręci się gdzieś w pobliżu.
-Pu... Puszczaj... - Usiłował złapać oddech, ale przychodziło mu to z trudem.
-Cos mówiłeś?
-Tak...
Zanim przeciwnik zdołał załapać, co się dzieje, Mihuri korzystając z tego, iż miał wolne ręce uderzył go dwukrotnie w brzuch. Cotoyo zawył z bólu, wypuszczając ofiarę. Kano od raz puścił się biegiem do wyjścia, walka z tym mięśniakiem nie wchodziła w grę, teraz udało mu się wyłącznie dlatego, iż napastnik był zbyt pewny siebie i nie zwracał na wiele rzeczy uwagi. Na pewno drugi raz nie popełni tego samego błędu. Znalazł się na placu przed budynkiem szkoły, w okolicy nie dostrzegł nikogo, świetnie, jak zwykle ich nie ma, kiedy są potrzebni. O dziwo Cotoyo nie rozpoczął pościgu, pewnie stwierdził, iż i tak nadarzy się niejedna okazja, aby się zemścić. Włożył ręce do kieszeni, kierując się w stronę przystanku autobusowego. Skoro zajęcia się nie odbędą, to nic tu po nim, spokojnie może wrócić do domu. Przez tak krótki okres czasu zapomniał o rodzinie i miejsce, w którym zamieszkał nazywał teraz domem, ani razu nie zastanawiał się, co słychać u matki, pozostawił to za sobą, rozpoczął nowy rozdział w życiu. Nie żałował tej decyzji, czuł się znacznie lepiej, z dala od ojca i jego problemów. Wreszcie mógł skupić się na sobie, zrobić coś dla siebie, podążyć ścieżką, której szukał od dawna. Doszedł do wniosku, iż dzisiaj nie skorzysta z usług miejskiego przedsiębiorstwa komunikacji, miał ochotę na spacer. Do celu powinien dojść w ciągu godziny, co prawda chmury nadal kłębiły się na niebie, deszcz mógł zacząć padać w każdej chwili, ale tym aktualnie chłopak się nie przejmował.
** ** ** **
Poszperał chwilkę w zamku, a drzwi stanęły otworem. Uchyliły się z cichym skrzypnięciem, co zignorował, w mieszkaniu nie było nikogo innego. Rozglądnął się po wnętrzu, wzrok od razu padł na biurko. Przeszukał szuflady, w ostatniej znalazł to, co potrzebował. Niewielkich rozmiarów notatnik, pośpiesznie przejrzał wszystkie strony. Zatrzymał się na jednej z nich, dostrzegając znajome imię. Przepisał numer znajdujący się obok, łącznie z adresem. Uśmiechnął się do siebie, chowając zeszycik z powrotem na miejsce, tak, aby nikt nie dostrzegł żadnych śladów. Opuścił pomieszczenie, zamykając po cichu drzwi. Podszedł do okna, odsunął lekko firankę, przyglądając się ludziom idącym ulicą. Pora wziąć się do działania, nie wolno zostawiać wszystkiego w rękach losu. Narzucił na ramię przeciwdeszczową kurtkę, po czym wyszedł z domostwa. Szybko zmieszał się z tłumem, na szczęście doskonale wiedział gdzie znajduje się ulica, której nazwę znalazł przed chwilą w kajeciku.
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 16 2011 19:22:33
Komentarze archiwalne przeneisione przez admina
n (Brak e-maila) 14:01 14-05-2006
Pierwsza
To naprawde strasznie ciekawe opowiadanie. Na początku myślałam, ze to po prostu jakieś zwykłe romansidło z przewidującym zakończeniem, ale całkowicie sie rozczarowałam. Pozywtynie oczywiście. Postaci, któe wykreowałeś, są całkiem intersujące, zwłaszcza Ino. Zagatkowy typ.
Kilka literówek wychwyciłąm, a takze w niektórych zdaniach, uzyłabym innych wyrazów, jednak mimo tych mankamentów opowiadanie czyta się przyjemnie i bardzo szybko. Jak kończyłam czytać, to zdziwiłam sie, że to juz koniec. Zdecydowanie bede sie domagać kolejnych cześci.
Pozdrawiam
n
Akasza (Brak e-maila) 15:02 14-05-2006
Zgadzam się z poprzedniczką. Powinnaś kontynuować to opowiadanie bo świetne jest
Noren (tokyobabylon@wp.pl) 20:09 14-05-2006
Sugoi!
To poprostu świetne! Fabuła mnie całkiem wci±gneła. Chce więcej!
(Brak e-maila) 18:16 18-05-2006
Fajawe
Ellis (Brak e-maila) 19:08 18-01-2007
To opowiadanie spodobało mi się. ¦wietny pomysł na fabułę. Chociaż mozna by jeszcze popracowac nad stylem, lecz jak dla mnie ok. Czekam na nastepne czesci.
Tio (Brak e-maila) 17:36 16-11-2007
Świetne!!! Kiedy następna część? Nie mogę się już doczekać |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|