The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Grudnia 25 2024 06:03:46   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Dwie pary
Słoneczny blask wyrwał Agarwaena ze snu. Poruszył się delikatnie, wyciągając rękę w stronę, gdzie powinien leżeć Elrohir. Nie było go tam, ale pościel była ciepła, jakby leżał tam jeszcze chwilę wcześniej. Otworzył oczy.
-Cześć, piękny.-odezwał się ktoś za jego plecami. Odwrócił się
-Witaj, Elladanie. Nie widziałeś może Elrohira?
-Tak, mignął mi przed chwilą, nie wiem, dokąd znowu pędził. Pewnie jak zwykle będzie męczył czymś Kali. Przyzwyczaiłem się już.
-Ja też. Moja siostra niesamowicie dobrze się z nim dogaduje.-stwierdził z lekką goryczą
-Nie martw się, to na pewno nic poważnego.-mruknął z pewnym rozbawieniem w głosie
-Jasne... Tylko potajemne schadzki.-odparował żartem Agarwaen
-Może tak, a może nie... Mam jednak nadzieję, że nie.-dodał ni to żartobliwie, ni to poważnie, po czym obaj wybuchnęli niepohamowanym śmiechem, który, przynajmniej u Elladana, trwał tylko chwilę. Na jego twarzy pojawił się ból.
-Co się stało, przyjacielu?- Agarwaen natychmiast znalazł się przy nim, tuląc go do siebie
-Nie wiesz? Przecież... niedługo będziecie musieli odjechać... I co ja zrobię bez mojej malutkiej?
-No cóż... nie wiem, kogo masz na myśli...-zażartował Wai -bo Kali na pewno malutka nie jest! I chyba by cię zabiła za nazwanie jej tak.
-No cóż... lepsze to, niż samotność...-szepnął El
-Ależ my nie mamy zamiaru tam wracać! I jesteśmy dorośli, nie musimy słuchać się kogoś, kto tak naprawdę nie jest nawet naszym ojcem!- warknął wściekle
-Ale jeżeli nie wrócicie, on będzie miał święte prawo, przynajmniej według elfiej tradycji, zrównać nasz dom z ziemią. A my nie będziemy mogli nic na to poradzić...
-Co?!
-Ano tak... I dlatego... to tak boli...-wyszeptał gdzieś na poziomie jego obojczyka, łamiącym się od łez głosem. Nie był w stanie dłużej się powstrzymać, wybuchnął niepohamowanym, rozpaczliwym szlochem, chwytając się Agarwaena, jakby był jego ostatnią deską ratunku. A on tulił go i głaskał po głowie, delikatnie, pocieszająco, starając się nie dopuścić do siebie myśli, co się stanie, jak dowie się Kali albo jego Elrohir. I nie miał na myśli tego, jak wyglądała ta scena. Ale... zrównać z ziemią? To okrutne!
Nie wiedział, ile czasu minęło, nim po policzku Elladana nie spłynęła ostatnia łza, ale na pewno było to długo.
-Już? W porządku? - szepnął do niego cicho. Elladan pokiwał smętnie głową.-To puść mnie wreszcie, bo cały zdrętwiałem. I ta podłoga jest zimna.
-Um, przepraszam.- lekko się zarumienił
-Nie ma sprawy.-rzucił jeszcze, nim zniknął w łazience. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, jego twarz pociemniała, a w oczach pojawiły się łzy. Dlaczego to musi się tak kończyć? Przecież on nie może... Wyjechać stąd? I zostawić Elrohira? Za nic w świecie!
Szybko się umył i przebrał. Gdy wyszedł, pierwszym, co usłyszał, był przepełniony cierpieniem cichy głos Elladana.
-Ale ja nie potrafię. Po prostu nie jestem w stanie ci tego powiedzieć. To tak boli. Tak... boli...-po czym rozległ się głuchy odgłos uderzenia o podłogę, dający do zrozumienia, że pod ciemnowłosym elfem ugięły się kolana.
-Ja ci powiem, Kali.- powiedział niewiele ciszej od Elladana
-Słucham uważnie.-głos jego siostry był podszyty nieznaczną ironią-I dlaczego tobie powiedział, a mnie nie?
-Bo jego nie kocham.-wyszeptał Elladan
-Cóż... to jest odpowiedź...-stwierdził Wai, krztuszac się ze śmiechu, ale zaraz się uspokoił-Bo, widzisz, siostrzyczko... Jeśli nie wrócimy do tego piekła...-zacisnął na chwilę mocno powieki - Jeśli tam nie wrócimy, to Aglarond będzie mógł, prawo będzie za nim, zniszczyć domostwo Elronda doszczętnie, aż do ostatniej drzazgi i ostatniego kwiatu w ogrodach.
-Co?! - poderwała się natychmiast na nogi, po czym bezsilnie znowu opadła na kanapę-Dlaczego... mi nie powiedziałeś? Elladan...
-Nie byłem w stanie... Przepraszam.
-Elladan! - przytuliła go, płacząc gorzko-Ja nie chcę, nie chcę, rozumiesz?! Nie zniosę kolejnej rozłąki!
-Kali... Kali, ja mam pomysł.-wyszeptał jej do ucha, czym nieznacznie zdołał ją uspokoić. Łzy nadal spływały jej po policzkach, gdy na niego spojrzała, ale w jej wzroku nie było już tej... rezygnacji i utraconej nadziei.-Bo... pamiętasz, jak byliśmy mali i zrobiliśmy coś głupiego... pamiętasz, że jeżeli sami przyznawaliśmy się do winy, kary były lżejsze? Poza tym, zawsze... zawsze, gdy przychodziłem z nim porozmawiać, znajdował czas... Może to był nasz błąd? To, że przestaliśmy rozmawiać. Może... on nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo nas krzywdził? Ja myślę... pojedziemy tam. I porozmawiamy z nim szczerze. A potem dopiero będziemy się martwić, gdy powie "nie".
-Myślisz... że to coś da? - spytała z niedowierzaniem
-Szczerze, to... nie wiem. Ale może warto spróbować?
-Może...-mruknęła
-To "może"... się uśmiechnij? - mrugnął do niej, po czym zaczął ją łaskotać. Roześmiała się w głos. I po chwili śmiali się wszyscy razem.
-Nie wiem, jak bym bez was wytrzymała.-stwierdziła drżącym od śmiechu głosem
-Jakoś byś musiała sobie poradzić, malutka. To kiedy wyruszamy? Może, jak nam się uda, to urodziny spędzimy już tu?
-Nie sądzę, są pojutrze.-mruknęła
-Ja o następnych mówię, wariatko! - zaśmiał się.
-Idiota...

-To co, wyjeżdżacie już teraz? - zapytał smutno Elrohir
-Wież mi, wcale tego nie chcę. Ale to-wskazał na trzymany przez Peredhala list-jest dość jednoznaczne, nie uważasz? Mimo to... został nam przecież prawie cały dzień. Trzeba cieszyc się chwilą.-szepnął bez przekonania
-Skończyłeś już się pakować?-zdziwił się elf
-Jak widać. Wyruszamy ze świtem, ale szczoteczkę do zębów spakuję jutro. To... może się przejdziemy?
-Dobry pomysł.-jego głos był martwy. Odłożył list na stolik.-Dlaczego... dlaczego już teraz? Przecież... mieliśmy tak niewiele czasu...-jego głos zdradzał niebezpieczną bliskość łez. Agarwaen przypadł do niego i przytulił do siebie.
-Moje kochane maleństwo... Nie płacz, może już niedługo się zobaczymy...
-Żadne niedługo... każda chwila bez ciebie to jak wieczność!
-Ale pomyśl... ostatni czas musieliśmy spędzić ze świadomością bliskiego rozstania... nie lepiej teraz myśleć, że niedługo może będziemy już razem na zawsze?
-Hm?-w jego oczach zamigotała słaba iskierka nadziei
-Poważnie. Jeżeli uda nam się z Kali to, co zaplanowaliśmy, to tak będzie.
-Naprawdę? To świetnie!-och, jakże pragnął w to wierzyć! Jakże pragnął mieć nadzieję! Jakże go kochał...
-No, widzisz? Nie lepiej patrzeć z optymizmem w przyszłość? Kochanie...-przytulił go do siebie. W tym momencie do pokoju wpadła Akallabeth.
-Wyjrzyj przez okno.-warknęła. Wcale nie spodobało mu się to, co ujrzał. A mianowicie ujrzał Aglaronda i dwóch gwardzistów z jego zamku.
-Mamy piętnaście minut, żeby skończyć się pakować, i stąd zniknąć. Zanim on nam to każe zrobić.-dodała z przekąsem.
-Oczywiście.-mruknął zrezygnowany
-Agar... Optymizm, pamiętasz?-upomniał go ze śmiechem.

-Witaj, Panie.-Akallabeth skłoniła się przed Aglarondem-Rada jestem znów cię widzieć. Co spowodowało twój nagły przyjazd?
-Akallabeth.-skłonił głowę-Drogi zrobiły się niebezpieczne. Zbyt dużym ryzykiem byłoby puścić was samych. Gdzie Agarwaen?
Zacisnęła zęby ze złości.-Jeszcze nie gotowy.
Spojrzał na nią dziwnie, jakby z bólem, ale nic nie powiedział. Zauważyła to. I była bardzo zdziwiona. Już miała coś powiedzieć, ale ktoś rzucił się na nią od tyłu.
-Hej, brzydulko!-usłyszała głos Lindira tuż przy swoim uchu-Co to za potwór patrzy właśnie na mnie jakby chciał mnie zabić?
-Poznaj Aglaronda Ivrina.-mruknęła-I przestań na mnie wisieć, może co?
-Dlaczego? Świetnie się nadajesz na wieszak.
-Lindir!


Akallabeth(El)
Agarwaen(Er)-ciemnowłosy i zielonooki
Elladan(Ak)
Elrohir(Ag)
Glorfindel(Li)
Lindir(Gl)-jasnowłosy



Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum