The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 26 2024 03:01:43   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Zesłani
Czym są upadłe anioły? Demonami? Czy duchami szukającymi ratunku?
Żadne z tych. Upadłe anioły są upadłymi aniołami. Niczym mniej i niczym wiecej.
Bo wiecie, w Sferach jest hierarchia. Jest Sfera Niebiańska, Ziemska i Piekielna. No, i jest jeszcze Nicość, domena Niszczyciela. Większość istot może do woli podróżować między Sferami. Chyba że jesteś żywym człowiekiem. Lub ktoś cię przeklnie.
Tak właśnie stało się ze mną. Zostałem przeklęty. Niech by wszystkie demony, nienawidzę cię Michael!! Szkoda tylko, że upadłe anioły nie mogą nikogo przekląć. Można to zrobić tylko za bezpośrednią zgodą i pomocą Pana lub Demona. Lub Niszczyciela, ale to bardzo rzadko się zdarza. Byłem aniołem. Zgadnijcie, dzięki komu już nim nie jestem. No, właśnie. Tylko, ciekawe, za co?!!!
Upadłe anioły nie mają skrzydeł. Są jak ludzie, dokładnie tacy sami - słabi, bezbronni, podatni na wpływy obydwu stron. Nie da się ich odróżnić bez mocy anielskich. Diabli wiedzą, ilu ich szlaja się po tym padole. I diabli to obchodzi. Nie, nie powinienem tak mówić, jeszcze ściągnę na siebie jakąś klątwę, czy co... Kolejną, jasna cholera. A, zresztą, teraz jestem tylko zwyczajnym człowiekiem, nie jestem w stanie ściągnąć na siebie nawet pyłka kurzu, a co dopiero mówić o klątwie.
Niech by to wszystko szlag trafił!! W dupe zajebane, na dwa pierdolone!! Kurwa mać, jak pierdolę! Nienawidzę was wszystkich!!
Poczułem łzy spływające po moich policzkach. To już ostateczny upadek. Anioły nie płaczą. Nie są w stanie. "Tak Pan sprawił, że ból chowają w sercach, dla świata mając tylko miłość." W przeciwieństwie do demonów, które w złości, cierpieniu niszczą wszystko, co im się nawinie.
-Coś się stało?-ciepły, współczujący głos wdarł się nagle w moje mroczne myśli. Podniosłem głowę i mój wzrok napotkał parę najpiękniejszych na świecie, granatowych oczu.Wiedziałem, że on wie... Nie, to przecież niemożliwe!
-Masz gdzie spędzić noc?
Noc? O cholera, przecież na Ziemi przeplatają się obydwie Sfery-słoneczna Niebiańska i mroczna Piekielna! Tutaj są NOCE!
Pokręciłem zawstydzony głową.
-To spędzisz noc u mnie. Masz jakiś bagaż?
Bagaż? A, no przecież jesteśmy na stacji.
Kolejne przeczenie. Ale, cholera, ja nie mam zamiaru dać się zaciągnąć jakiemuś niewydarzonemu chłopaczkowi! Choćby miał najpiękniejsze na świecie oczy. Ale już wstawałem i dałem się prowadzić w nieznanym kierunku.
Do jego domu dojechaliśmy czymś, co chyba nazywają tu tramwajem.
Miałem setki okazji, by uciec, ale nie zrobiłem tego. Wpatrywałem się tylko w swoje białe adidasy i nic nie mówiłem.
W niebie nie chodzimy, jak sobie wyobrażają ludzcy malarze, w bieluśkich tunikach i boso. Mamy, co prawda, zakaz noszenia ostrych barw itp., ale poza tym ubieramy się tak samo, jak oni, może trochę delikatniej. Całe Niebo wygląda jak jeden wielki, cukierkowo-pastelowy obrazek i to jest piękne. Takie ciepłe i bezpieczne. A ja już nigdy tego nie zobaczę!
Po mojej twarzy znów zaczęły spływać łzy. Cholera, czy to słone obrzydlistwo nigdy się nie skończy!? Nigdy nie obchodziła mnie ludzka biologia, więc nie wiem, jak to działa. Wolałem zaczytywać się w książkach z takiego dziwnego gatunku, zwanego fantasy. Kossakowska, Pilipiuk, Zelazny, Salvatore, Cuningham, Lackey... No i mam za swoje... Jak się to wyłącza?!
-Najlepiej weź głęboki oddech i spróbuj się wyciszyć.
Cholera, musiałem powiedzieć to na głos.
Wysiedliśmy. Szaro tu i ponuro. Nie mieszka tu raczej nikt szczęśliwy.
Czwarte piętro, na prawo. Ostatnie drzwi po lewej. 47. Ironia. Dokładnie tyle lat spędziłem w Niebie. Matatron wyśpiewał mnie w... na ludzkie lata 1959r. 3 maja.
Chłopak otworzył brudno-niebieskie drzwi i gestem zaprosił mnie do środka. Zapalił światło.
-Pewnie jesteś zmęczony. Chcesz coś zjeść? Napić się? Mam tylko herbatę...
-Nie szkodzi. Herbata wystarczy.-udało mi się wydusić ze ściśniętego rozpaczą gardła.
Nastawił wodę w czajniku, przygotował dwa wielkie kubki, chyba po pół litra. Jeden był czarny, z fioletowym wzorkiem, a drugi bardzo jasno niebieski. Spojrzał na mnie, chyba chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie po kuchni rozszedł się gwizd wydobywającej się z czajnika pary.
-Słodzisz...-mruknął
-Pięć.-aż wstyd się przyznawać, ale on tylko się uśmiechnął i bez słowa wsypał podaną ilość łyżeczek do jaśniejszego z kubków. Podał mi go, sam wziął drugi i poprowadził mnie do niewielkiego pokoiku. Tam usiedliśmy oboje na wysłużonym, ale nadal grubym dywanie i w ciszy popijaliśmy herbatkę.
-Masz jakiś dom?-zapytał z zadumą chłopak. Nie odpowiedziałem. Bo i co miałem powiedzieć? Mieszkałem w Niebie, ale mnie wyrzucili?!-Rozumiem.
Nie! Nic nie rozumiesz! Nikt nie rozumie! Cholera, dlaczego znowu musiałem się rozpłakać?! A on... zwyczajnie odstawił herbatę i mnie przytulił! Ale jaja! Szkoda, że nie jest mi wcale do śmiechu.
Płakałem długo. O dziwo, płacz w jego ramionach przynosił mi ukojenie. A potem... chyba zasnąłem.

Czym są dżinny, czy może "duchy", jak nazywają nas ludzie? Heh, nie sądzicie pewnie, że demona da się wykląć, co? A jednak! Mnie przydarzyło się to jakieś trzy lata temu po ponad wieku uprzykrzania aniołkom i ich podopiecznym życia. Jak pech, to pech. Ale ktoś musiał sobie ze mnie okrutnie zakpić, bo oto właśnie, po trzech latach życia jako człowiek, zobaczyłem na stacji upadłego anioła. I, oczywiście, musiałem się w nim zakochać od pierwszego wejrzenia. Ja, dżinn, były żołnież w oddziałach Jego Mrocznej Ekscelencji. Niech by to wszystko...
Podszedłem do niego, nie mogłem się powstrzymać. Spytałem, czy wszystko w porządku, a on... Podniósł głowę i spojrzał na mnie tymi swoimi szarymi oczami, a wtedy nie było już dla mnie odwrotu. Byłem cały jego.
Chciał się opierać, ale wiedziałem, że nie ma dokąd pójść. Co prawda żaden z Nich nie zostawia swoich dzieci, nawet wyklętych, bez szans do życia, co w tym przypadku równa się dokumentom i jakiemuś wykształceniu, które niestety trzeba najpierw odkryć. Mnie się przytrafił talent informatyczny. A jemu? Chuj wie! Byle nie ten sam, nie chcę mieć w nim konkurencji.
Ale no dobra, poszedł. Nie zwiał nawet w tramwaju, choć miał po temu niejedną sposobność. Kurwa, znowu mówię językiem zeszłego stulecia!
Ani anioły ani diabły nie powstają, od tak, po prostu. Podobno w Niebie wierzą, że wyśpiewuje ich jakiś Mataczron, czy jakiś inny. No, przynajmniej do pięćdziesiątego roku służby. Wtedy każdemu z nich zwracane są wspomnienia z życia, śmierci i... możliwość płaczu, żalu. Nie, poprawka, to otrzymują trzy lata wcześniej... Ale i tak, jeśli któryś z nich zostanie przeklęty przed tym dniem, to mamy kolejnego Hitlera, Stalina albo Husaina. Czy innego kurewskiego dyktatora. Zdarzają się też mordercy, gwałciciele, złodzieje... Sama śmietanka.
Ja tam nie mam się czym chwalić. Udusiłem się pierzem kurczaka, podczas skubania. Wszystkie demony się ze mnie śmiały. Obciach stulecia... Gorsze było by chyba tylko udławić się kością wigilijnego karpia.
Zapytałem, czy ma jakiś dom. Głupie pytanie. Nie wiem, co mnie podkusiło. Rozpłakał się. Objąłem go. Niedługo potem zasnął. Biedaczysko... Ja nie miałem problemów z przystosowaniem, i tak dużo czasu spędzałem wcześniej na Ziemi, ale on?... Wygląda na takiego, co to nigdy na oczy lasu nie widział i zna wszystko tylko z teorii. Ech... Trzeba by się przespać. Dobrze, że jutro sobota...

Jasne promienie słoneczne świeciły mi w oczy. Próbowałem jakoś zasłonić twarz, ukryć się gdzieś, na próżno. Nagle coś do mnie dotarło. Przecież mi nigdy nie przeszkadzało słońce! I wtedy przypomniałem sobie, co się wczoraj stało. Znowu się popłakałem. Cholera, ale ze mnie beksa!
Ten dia... chłopak, który mi pomógł, musiał to usłyszeć, bo zaraz znalazł się przy mnie, tuląc i pocieszając. Dlaczego o mało nie nazwałem go "diabłem"? Nie chciałem płakać. Skupiłem się na tym, co mówił, próbowałem głębiej oddychać. Podziałało! Po jakimś czasie byłem już spokojny.
-Dziękuję.-wyszeptałem schrypniętym głosem-Dziękuję za wszystko.
-Nie ma za co, aniele.-wyrwało mu się-Jak masz na imię? Bo ja Kerosha.-próbował odwrócić moją uwagę od swojej wpadki
-Raiel. A więc miałem rację. Jesteś diabłem.-stwierdziłem-Czemu mi pomogłeś?
-BYŁEM diabłem.-mruknął-A pomogłem ci... bo i mnie ktoś pomógł... trzy lata temu. Kiedy mnie przeklęto.
Mówi prawdę, czy kłamie? Nie wiem.
-Jak to "byłem"? To diabła da się przekląć?-byłem w szoku. Każda minuta przynosiła nową sensację.
-Byłem. Tak, diabła da się przekląć... Z tym, ze u nas to się nazywa błogosławieństwem.
-O, ironio.-mruknąłem. Ale czy nasze rody aż tak się różnią? Cholera, skąd u mnie takie myśli. Musiałem mieć strasznie głupia minę, bo zapytał mnie
-Wszystko w porządku.-w jego głosie był tyle troski... Kiwnąłem głową.-Dobra. Mogę ci wytłumaczyć zasady?-znowu kiwnięcie. Jakie zasady? O czym on, u cholery, gada?
-Po pierwsze, przeszukaj kieszenie. Powinieneś mieć dokumenty...
I tak dalej, przez kilka godzin.

Tego dnia nie wyszedł z domu. Chyba się bał. Ale następnego nie dałem się prosić i wyciągnąłem go na spacer. Była piękna pogoda, świeciło słońce, a niedaleko był las. Czego chcieć więcej? No, może nie tak niedaleko... Z jednego ujota trzeba było przejść.
Ale jak w tym lesie było pięknie... Po prostu cudownie. Szum drzew i śpiew ptaków pośród wysokich gałęzi, słońce prześwitujące przez liście, tworzące niesamowity widok. Wiewiórki, jakiś wróbelek... Usłyszałem ciche chlipanie. Natychmiast się odwróciłem. Raiel!
-Hej, co się stało? Aniołku?-szepnąłem, unosząc delikatnie jego twarz.
-Tu jest tak pięknie...-powiedział, jakby trochę rozkojarzonym głosem-A to wszystko przypomina mi Niebo. To boli, Kerosha.-wyszeptał.
-Przepraszam, Raiel. Już wracamy.

Niestety, spokojny dzień nie był nam dzisiaj pisany. Około południa ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłem.
Przede mną stała dziewczyna w stroju piekielnego gońca. Czarne, proste spodnie, czarna koszula i krwistoczerwona marynarka. Z tyłu złożone błoniaste skrzydła, niewidoczne dla zwykłych ludzi.
-Dżinn Kerosha?-zapytała. Kiwnąłem, a wtedy w moich rękach pojawił się zwinięty pergamin. Myślałem, że dziewczyna zniknie, ale nie. Najwyraźniej czekała na odpowiedź. Rozwinąłem list i zacząłem czytać.

"Drogi Korosha!
Mam nadzieję zastać cię w dobrym zdrowiu. Nie mam pojęcia, czego tam można się nabawić na tym padole zwanym Ziemską Sferą.
Informuję cię, że Jego Mroczna Ekscelencja wyraził nadzieję na twój powrót w nasze szeregi. Widać Szeolici bez ciebie sobie nie radzą.
By móc wrócić, musisz jednak wykonać pewne zadanie.
Trafił do ciebie niedawno upadły anioł imieniem Raiel. Zabij go, a otwarte przed tobą zostaną Bramy Piekieł.
To wszystko.
Z poważaniem,
Asmodeusz."

-A niech wsadzi sobie w dupę swoją łaskę, jasne!-warknąłem-Możesz mu to przekazać. Razem z tym!-tu przedarłem list na cztery i upuszczając je na ziemię odwróciłem się na pięcie, chcąc wrócić do mieszkania.
-Jest jeszcze coś.-dobiegł mnie jej cichy głos. Spojrzałem na nią.
-Czego?
-Przekaz od demona Azraela: "On ma jeszcze szansę, a ty możesz mu pomóc. Decyduj, braciszku."
-Podziękuj mu. Tylko, że... jak wiesz, nie posiadam waluty głębiańskiej, już. Wybacz, że nie jestem w stanie zapłacić ci za dobre wieści.
-Nie szkodzi. Przesyłka darmowa.-uśmiechnęła się wesoło-A Mod płacił. Żegnam.-i już jej nie było. Zamknąłem drzwi, uspokajając oddech.
-Coś się stało?-zapytał Reiel.
-Nie, aniołku, to tylko piekielna przesyłka.
-Co? Nie rozumiem...
-Miałem kiedyś kumpla. Nazywał się Azrael. Przysyła mi czasem wiadomości, wiesz, ploteczki, czasem coś poważniejszego... Albo po prostu pozdrowienia.
-To miłe.-mruknął.
-A ty nie masz kogoś takiego?-zdziwiłem się .
-Nie.
-A więc pozwól...-tu ukląkłem przed nim-...że ja zostanę twoim przyjacielem. Zawsze to łatwiej startować z kimś, kto zawsze ci pomoże.
-Ależ... Kerosha... ja...-spojrzał mi w oczy-Dziękuję. Na Boga, jak bardzo ci dziękuję.
-Nie dziękuj, bo to nakłada na ciebie takie same zobowiązania. I proszę, pomiń tego rodzaju przecinki.
-Oczywiście.-przytulił się do mnie. Jakiż on delikatny...
Kocham cię. I bez względu na to, jak mnie możesz kiedyś znienawidzieć, będę cię kochał dalej.
-C...co?-wyjąkał. No nie, powiedziałem to na głos!-Kerosha... Ja cię nigdy nie znienawidzę. Ja cię kocham. Pokochałem cię, gdy tylko cię zobaczyłem. A później z każdą chwilą kochałem bardziej.
-A wiesz, jak ten twój, który cię przeklął, będzie wściekły?
-Nie rozumiem...
-No zobacz. Zostajesz przeklęty, zesłany na Sferę Ziemską i co? Zamiast kilkuletniej samotności otrzymujesz miłość. A nic się nie dzieje bez przyczyny.
-Masz rację. Ale na razie ta przyczyna mnie nie obchodzi. Bo mam ciebie...


Dobra, jest tu aluzja do texcika Evil Yuki



Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum