ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Reverie 1 |
Irytacja mieszała się z niedowierzaniem. Delikatne, smukłe dłonie. Skóra błyszcząca drobinkami srebra. Gładkie, mieniące się odcieniami złota włosy rozsypane na białej, jedwabnej poduszce. Do tego te hipnotyzujące oczy w kolorze indygo czasem zmieniające się w morskie. Otoczone budzącymi pożądanie czarnymi rzęsami. Malinowe, spuchnięte od pocałunków wąskie usta... Idealne ciało należące chyba do samego Boga. Wyginające się w kolejnych dawkach rozkoszy. Na dźwięk tego głosu irytacja powoli zanikała, a delikatny zapach cytrusów zaćmiewał umysł. Samo pragnienie bycia tutaj odpychało wszystko inne na boczny tor. Jękom, którym nie można się oprzeć i osobie leżącej obok.
"Czy nietaktem jest w tym momencie coś powiedzieć?".
"Czy te upojne chwile są tylko ukrytym marzeniem, które nigdy nie ma szansy się spełnić?".
"Czy tak może być już zawsze? Bez końca... Bez wymierzonego z góry celu...".
Twoje kolejne pocałunki tworzące tę magię wokół, ale zarazem irytację absurdalności. Nie mogące powiedzieć nic więcej poza pożądaniem. To srebro i złoto mieszające się w odblaskach Księżyca.
"Marzenia i pragnienia zamieszczone w tej jednej chwili..."
"Chwili bezkresnych marzeń..."
Ale wiadomo, że wszystko kiedyś dobiega końca, że każde nieprzerwane zaklęcie również ma koniec. Tak bolesny i dający tylko uczucie upojnego zapomnienia
"Noc przerywanych zaklęć..."
Ale ta pamięć ma to do siebie, że nigdy nie zapomina tego, co dało jej niekończące się szczęście jednego momentu. Te dłonie, które potrafią doprowadzić do rozkoszy. Usta spijające smak jednej nocy - jednego zaklęcia. Włosy spoczywające delikatnie na jedwabnych poduszkach. Tworzące ozdobę, ale zarazem widok śmiesznego uroku niewinności...
"Niewiedza jest zbawieniem".
***
Smukłe palce wodziły delikatnie po klawiszach fortepianu, wygrywając smętne, ciche melodie. Wzrok był smutny, a usta lekko zaciśnięte w wyrazie głębokiego skupienia. Jasne włosy opadające swobodnie na jasną skórę szyi i układające się miękko na ramionach. Ten widok był tak piękny, że chciało się dotknąć choćby raz osoby siedzącej przy instrumencie. Już kilka razy przyłapywałem się na tym, że bezwiednie wyciągałem w tamtym kierunku rękę, aby szybko przywołać się do porządku nie chcąc zakłócać biegu tak pięknej muzyki. Serce biło szybciej, gdy napotykało się wzrok tych cudownych morskich oczu, a uśmiech sam wpływał na twarz. To uczucie było jak kolejne nieprzespane, trwające w namiętności noce. Za każdym razem piękne i niepowtarzalne. Jedyne w swoim rodzaju.
i"Serce mogłoby bić w nieustannym rytmie tych rozkoszy..."
Kolejne pocałunki, które nie zapewnią nikomu bytu. Kolejne westchnienia, gdy dociera się do miejsca nieoznaczonego na żadnej mapie. Kolejne impulsywne ruchy tłumaczone pożądaniem. Kolejne jęki powodowane rozkoszą. Kolejne nic nieznaczące słowa wypowiedziane pod wpływem chwili. Nasze kolejne przyzwolenia na zdarzenie się tych rzeczy.
"Pojawiające się często uczucie bezbarwnego rozdarcia..."
Twoja postać odwiedzająca mnie w snach. Błądząca między zakamarkami coraz to bardziej tragicznych wspomnień. Pocieszająca mnie w cięższych momentach życia. Byłeś zawsze. Od zawsze. Nie chcę tego zmieniać. Jesteś moją najsilniejszą ostoją spokoju. Cechujesz każdą chwilę tym, że rzadko co wyprowadza cię z równowagi. Że zawsze potrafisz wszystko logicznie wytłumaczyć. Że zaprzeczasz nawet najbardziej istotnym faktom. Że zarazem irytujesz i przyciągasz swoim pięknem.
"Jak ćma do światła.."
Spoglądasz na mnie zaniepokojony, przerywając na sekundy wygrywaną właśnie melodię. W morskich oczach czai się zdenerwowanie. Kilka niesfornych pasm jasnych włosów opada ci na powieki, zasłaniając głębokie spojrzenie, którym zawsze przeszywasz mnie na wskroś. Właśnie wtedy czuję, jak bardzo się boję o wszystkim ci powiedzieć. A noce, kiedy leżysz bezbronnie i niewinnie w mojej sypialni są tylko ulotnym snem; marzeniem.
***
- NIE! - krzyknęłam ze łzami w oczach. - Dlaczego to robisz?! Dlaczego zabierasz każdy jego sen i każdą jego myśl? Przywłaszczasz sobie nie tylko jego ciało, ale i duszę. Pragniesz żeby to wszystko było twoje! Ale tak nie jest.. Są też rzeczy, nad którymi nie masz władzy. W pewnym momencie wpakowałeś się do jego życia i ulokowałeś wygodnie, zajmując miejsce zwykłego kochanka, który z czasem skradł jego uczucia. Widziałeś jak cierpi i mu nie pomogłeś! Z uwielbieniem pielęgnowałeś pamięć o sobie nie dając ani chwili wytchnienia zmęczonemu ciału. Dążyłeś do tego, aby brać więcej.. i więcej. Nie zaprzestałeś na zwykłej satysfakcji. Nie. Ty musiałeś mieć wszystko i być pewnym wszystkiego! Egoista nieznający granic przyzwoitości we własnym egoizmie. Drań z kamiennym sercem. Oto, kim jesteś!
- Nigdy nie powiedziałem o swoich prawdziwych emocjach. Ukrywałem twarz za maską obojętnego, gorącego kochanka. I nie zamierzam o tym mówić. Nie ma o czym opowiadać.. Nie ma nad czym wylewać łez..
Ale popłynęły.
Ale skapywały powoli na ziemię.
Dawały uczucie bezsilności.
Bolały.
- Baka yaro! Ty zapatrzony w siebie, pieprzony śmieciu! - krzyczałam wiedząc, że to i tak nic nie da. A bolało. Cholernie bolało! - Zabierasz coś, co nie należy do ciebie! Nie masz prawa brać każdej cząstki jego świadomości! Odebrałeś mu wszystko! W końcu myślał, że to jego wina! A gdy nie wróciłeś.. Siedział sam w mieszkaniu obwiniając się za przyzwolenia na te rzeczy, które wyprawiał z tobą, gdy nikt nie patrzył! Czemu mu pozwoliłam? Bo chciał. Bo obiecywał.. że ma kontrolę. Że nad wszystkim panuje. Że widzi granicę. Ale jej nie widział.. Zatracił się w tym, co tak naprawdę mu odebrałeś. Stał się szaleńcem, kochającym kogoś, kto nie istnieje!
- Nigdy nie zrozumiesz. - szepnął, wkładając ręce do kieszeni i patrząc w granatowe, nocne niebo, gdzie jedynym światłem był księżyc w pełni. - To nie on się w tym zatracił a ja. Co noc błagałem o więcej. To było jak narkotyk. Ten dotyk, który powoduje u ciebie niepohamowane emocje. Coś będące na wpół euforią na wpół podnieceniem. Słowa same z ciebie wypływają. Jęki, krzyki, prośby.. W końcu sam tracisz orientację, w jakim miejscu tak naprawdę jesteś. Liczy się tylko to, co czujesz. A seks jest tylko ozdobą. Dopełnieniem tych niewidocznych, skrywanych uczuć. Ale ty potrafisz tylko obwiniać, wypominać i płakać. Czy kiedykolwiek kochałaś?
Parsknęłam ironicznym śmiechem ścierając ostatnie łzy z policzków.
'Śmierć jest niczym w porównaniu z miłością..'
- Czy to, co czułam można nazwać kochaniem? Czy to nie po prostu czysto seksualne, niezaspokojone pragnienie? Coś, co do tej pory jest zakazane. Ale myślę, że tak było. Że kochałam. Ale zawsze kończyło się na tym, że to mój wymysł i tak w rzeczywistości każdy uciekał. Udawał chłodnego, opanowanego drania. Wzrokiem mówił 'Pragnę..' zaś ustami 'Nienawidzę..'. Te uczucia nie są miłością. Są złożeniem emocji, pragnień i nienawiści. Dlaczego od nienawiści do miłości jest jeden krok? Bo to silne odczucia. Gdy osiąga szczyt już sam nie wiesz, co to jest. Zmyłka. Zaułek obojętności i bezsilności.
- Miłość jest darem od Boga. Miłość zakazanym owocem tego świata. Zagubionym w czasach wielu wojen i kłamstw. Stający się zwykłą, codzienną potrzebą. Miłość nieróżniąca się niczym szczególnym. Tak zwyczajna, ale zarazem niezwykła. Bliska i daleka. Prosząca o więcej. Sama w sobie egoistyczna i odurzająca nas. Uzależniająca i niepotrzebna. Silna i krucha. Brutalna i delikatna. Niszcząca mury uprzedzeń między ludźmi.
***
Twój cichy szept jak muśnięcie motyla. Dłonie delikatnie gładzące skórę. Przyspieszony i skrócony oddech. Rozgrzane ciało. Nieme wołanie o więcej. Euforia i ból. Wzrok, przed którym nie mogę uciec. Język powodujący podniecenie. Nieznane uczucia. To wszystko tworzące miraż koszmaru. Ale musimy to zakończyć. Musimy odejść - bezpowrotnie. Już nie ma odwrotu. To koniec. Koniec.
- N-nie! - jęknąłem, czując jak odwraca mnie twarzą do siebie.
- Nie? - zapytał swoim spokojnym, doprowadzającym do irytacji głosem.
- Nie. - potwierdziłem próbując być stanowczym.
- Nie.. - powtórzył nadal szepcząc, a chwilę później delikatny uśmiech zagościł na jego twarzy. - Kocham cię...
I tylko te kilka słów doprowadziło mnie do szaleństwa. Do granic wytrzymałości.. Do końca.
- Nie mów tak... Nie mów tego... - kolejna próba protestu, zakończona niepowodzeniem.
- A co jeśli nie przestanę? - zapytał, nadal używając tego głosu, który sprawia, że moje serce nagle przestaje bić.
To...
- Kocham cię...
...nie wiem czy zdołam...
- Kocham cię...
... powstrzymać się...
- Kocham cię...
... przed zatrzymaniem ciebie przy sobie...
- Kocham cię...
...ale, mimo, iż wiem, że ty musisz odejść...
- Kocham cię...
...to bardzo bym chciał...
- Kocham cię...
... abyś został tu na zawsze...
- Przestań! - krótki jęk zagłuszony przez namiętny pocałunek z jego strony.
- Wiesz, że nie chcę...
- Musisz. - powiedziałem, oplatając jego szyję ramionami i chowając twarz w jego włosach, wdychałem tą cudowną woń jego skóry. - Inaczej będzie bolało bardziej.
- Chcę żeby bolało, bo wtedy nigdy o mnie nie zapomnisz. - niski ton jego głosu, którym szepcze mi do ucha. On... doprowadza do szaleństwa.
Poczułem ciepłe łzy pod powiekami i rumieniec na policzkach. Łzy rozpaczy i rumieniec wzruszenia połączonego z przyjemnością, i zawstydzeniem. Nie zauważyłem nawet, kiedy uniósł mój podbródek do góry tak, że teraz mogłem patrzeć w jego piękne oczy, zasnute mgiełką czegoś, czego nie potrafię zrozumieć, ale wiem, że jest mi to bliskie. I to bardzo. Czuły uśmiech ponownie zagościł na jego twarzy.
- Nie płacz. Tak musi być.
Wiem...
- Ja... zaraz...
...i najbardziej boli mnie to...
- Nie... ja...
...że jutro poznam smak tej samotności...
- Ach!
...której tak nienawidzę...
Obudziłem się, ale nie chciałem otwierać oczu. Tak bardzo się bałem, przekonać o tym, że już go tu nie ma. Że odszedł. Że zniknął z mojego życia. Że nigdy go już nie zobaczę. Że nigdy go już nie dotknę, ani nie usłyszę jego głosu czy gry na fortepianie. I chyba właśnie tylko to mi zostało. Pusty dom, sypialnia i miejsce w sercu, w którym zamieszkał na czas naszej znajomości. Ale musiałem to zrobić. Musiałem otworzyć oczy, ale to, co zobaczyłem tylko jeszcze bardziej upewniło mnie w przekonaniu, że tak naprawdę nic nie znaczyłem.
To koniec...
Nie mogłem i wcale nie chciałem powstrzymywać łez, które wolnym ruchem płynęły po moich policzkach, aby ostatecznie zakończyć swoją podróż na jedwabnym materiale poduszki.
- Głupek...
Głupek...
Głupek!
I nawet nie wiem, co mną kierowało, ale była to jedyna słuszna dla mnie droga. Bez niego stałem się szmacianą lalką, wypraną z wszelkich emocji. Te kilka wspaniałych miesięcy, a teraz reszta życia bez niego, malują się jak jeden wielki koszmar.
- Zostaw! - krzyknąłem, gdy próbowała wyciągnąć mi z ręki pistolet.
- Ja już tak nie potrafię... Kiedyś... Kiedyś obeszłoby mnie to. Zignorowałbym ból, ale teraz... teraz uświadomiłem sobie jak bardzo jestem samotny, bo tak naprawdę nikt mnie nie rozumie. I nie próbuje. Mogę zwierzać się każdemu i sprzedawać swoje życie, ale zawsze... Boże...
- Zaplątałeś się we własne sidła. Eksperymentowałeś, mimo, że ostrzegałam cię przez konsekwencjami. Dlaczego jesteś tak wielkim masochistą?
- Nie wiem. - uśmiechnąłem się blado, opierając głowę o kafelki.
- Wiesz jak bardzo cię kocham. I zrobię wszystko, żeby ci pomóc! I znajdę tego skurwiela, a wtedy skopię mu tyłek! Tylko proszę...
- Jeśli mnie kochasz, to pozwól mi odejść. Pozwól mi złamać obietnicę. Ten jeden raz...
I kolejna zapłakana twarz. Kolejne łzy.
- Nie! - potrząsnęła przecząco głową.
- Ale już za późno...
Jesteś draniem...
Wygodnym kochankiem...
Kimś, kogo nigdy nie zrozumiem...
... ale ślepo i oddanie kocham...
... tak uparcie błagając o więcej...
Jestem żałosny.
"A co jeśli nie przestanę?" - dlaczego go słyszę?
"Kocham cię..." - dlaczego to boli?
"Kocham cię..." - i wiesz, że ja też?
"Kocham cię..." - dlaczego nigdy ci nie powiedziałem?
"Kocham cię..." - może wtedy byś nie odszedł?
"Kocham cię..." - może wtedy podjąłbym inną decyzję?
"Kocham cię..." - tak bardzo mam ochotę krzyczeć...
"Chcę żeby bolało, bo wtedy nigdy o mnie nie zapomnisz." - skąd wiedziałeś?
"Nie płacz. Tak musi być." - wiem...
To nic, że teraz płaczesz,
Przecież będą piękniejsze dni...
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 16 2011 13:46:02
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
fanta (fantastka55@gmail.com) 02:24 28-12-2010
mocny tekst.
i dlaczego mam wrażenie, że to Naruto i Sasuke?
phere_nike (berenika8z@gmail.com) 17:26 04-01-2011
Akurat to nie Naruto i Sasuke ;p
Właściwie pisałam to bez konkretnego paringu/postaci/imion/osób. Są bezimienni i są raczej pewnego rodzaju przenośnią, bo gdy przyjrzeć im się bliżej, to ta historia może dotyczyć każdego z nas. |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|