The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 25 2024 16:55:46   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Moonspell
Śniło mi się, że idę drogą. Po obu stronach rozciąga się las, przypomina ten rozciągający się z okien, a jednocześnie jest dziwnie obcy. Rozpoznaję poszczególne drzewa i głazy: pień, na którym zwykłem siadać, kępę leszczyn do których najczęściej przywiązuję konie. Jednak znajdują się w innych miejscach, mijam je w innej kolejności. Stwierdzam to obojętnie, nadal idąc przed siebie. Nie, nie boję się. Wiem, że nie mam czego. To mój las, moja okolica, znam tu każde źdźbło trawy i nie ma tu niczego, co mogłoby mnie skrzywdzić. Podnoszę głowę. Niebo jest szaro-beżowe, pozbawione barwy. Nie widzę ani słońca, ani księżyca, ani chmur. Tylko bezkresny, jednolity kolor odcinający się od koron drzew.
Idę dalej. Nie słyszę ptaków czy zwierząt. Zupełnie jakby okolica była wyludniona, jakby przeszła przez nią zaraza. Nie wiem, czemu akurat to przychodzi mi na myśl, ale coś mi mówi, że mam rację. Za najbliższym zakrętem znajduję zwłoki zająca. Leży wzdłuż drogi, rozszarpany na pół. Ciemnobrunatna krew tworzy lepką i gęstą kałużę dokoła jego truchła. Mimo widocznych ran wiem, że zabiła go epidemia.
Mijam go szerokim łukiem. Las robi się coraz gęstszy i starszy. Drzewa nachylają się ku sobie, wyciągają sękate konary i cienkie gałązki. Splatają się ze sobą, tworząc baldachim. W końcu szczelnie zasłaniają niebo. Jednak mimo wszystko wcale nie jest ciemno. Coś rozświetla przestrzeń dokoła, wydobywa pojedyncze kępki traw i najdrobniejsze nawet ziarnka piasku. Na poboczu, na wpół ukryty w kępie ostrokrzewów leży kolejny korpus. Wilka, a może dużego psa? Nie wiem, nie potrafię rozpoznać. Nie wiem też, co go zabiło. Nie ma ran, ale coś nie pozwala mi stwierdzić, czy to zaraza czy jakieś zwierze. Droga prowadzi zakosami i, mimo niezwykłej przejrzystości powietrza nie widzę dalej niż na kilka metrów.
Nagle słyszę czyjś głos. Znam go! Wiem, że wzywa pomocy. Jest gdzieś za mną. Chcę mu pomóc, więc zaczynam biec przed siebie. Poruszam się szybko, coraz szybciej. Drzewa zlewają się w jedno, w jasną smugę o nieokreślonym kształcie. Biegnę dalej, mając wrażenie, że wyrasta mi dodatkowa para nóg, a stopy przestają dotykać ziemi. Krzyk przynagla mnie, zmusza do większego wysiłku.
Las kończy się niespodziewanie. Zupełnie nagle ląduję na nieregularnej, rozległej polanie. Zatrzymuję się zdezorientowany. Widzę krzaki, wysokie niemal na człowieka i masę kwiatów. Wiele gatunków, tak wiele gatunków. Zapach uderza mnie w nozdrza, jest niezwykle intensywny; aż nie mogę rozpoznać poszczególnych woni. Zaczynam czuć silny strach, niemal panikę. Nie z powodu trupów zwierząt, dziwnego nieba nade mą, czy ciszy, boję się niemożności rozpoznania zapachów. Straty mojego podstawowego zmysłu. Zdezorientowany rozglądam się dokoła. Robię kilka kroków do przodu, ostrożny, czujny, gotowy do odparcia każdego ewentualnego ataku. Czuję, że wszystkie włosy na karku mam zjeżone.
Kwiaty sięgają mi do kolan. Zaplątuję się w źdźbłach i krzakach. Mam kłopoty z chodzeniem, ale idę dalej. Przecież wzywali mnie! Słyszałem krzyk, prośbę o pomoc, wiem to, choć nie wiem już, skąd dobiegało wołanie.
Ktoś wypowiada moje imię. Jednocześnie czuję dłoń na moim ramieniu. Wąską, drobną, ciężką… Odwracam się na pięcie. Zwykle w takich warunkach atakuję, nie cierpię, gdy ktoś przekracza moją strefę intymną i mam paskudny zwyczaj atakowania natręta, ale tym razem nawet nie strącam trzymającej mnie ręki.
Za mną stoi Iwona. Jej ciężkie powieki przysłaniają niezwykle piękne, ciemne oczy. Czarne włosy szarpie jej wiatr, którego ja nie czuję. Chcę coś powiedzieć, jednak powstrzymuje mnie ruchem głowy. Ma zmysłowe, krwistoczerwone usta, męski, silnie zarysowany podbródek, szerokie nozdrza z eleganckimi płatkami. Ubrana jest w morowy kombinezon, niby wojskowy, ale ze starannie dopasowaną górą, podkreślającą jej figurę. Nie dziwi mnie to, choć zwykle ubiera się w eleganckie kostiumy i garnitury. Pachnie ziemią i wiatrem. Poza jej zapachem nie czuję nic. Żadnej innej woni.
Znów słyszę moje imię, i wiem już, kto je wypowiada. Odwracam się w jego stronę. Stoi wśród kwiatów. Dokładnie taki jak zawsze. Ze szpakowatymi włosami i w białym, długim płaszczu. Znana twarz promienieje nienaturalnym blaskiem. Wyciąga rękę w moją stronę. Uśmiecha się zachęcająco. Odruchowo chcę ją schwycić.
- Ringo!
Wołam, choć wiem, że to nie jego imię. Jednak prawdziwe jakoś nie chce przejść mi przez gardło. Odpowiada mi zachęcającym uśmiechem, gestem daje znak bym podszedł, bym go dotknął. Ruszam w jego stronę, ale silna ręka Iwony przytrzymuje mnie w miejscu. Patrzę na nią wściekły. Uśmiecha się smutno, kręci przecząco głową a w jej inteligentnych oczach widzę strach, obawę i przejmujący smutek.
- Ringo! Ona mi nie pozwala! Ja chcę podejść! Ona mi nie pozwala!
Krzyczę, a on macha na mnie coraz bardziej nagląco. Zaczyna odchodzić, brnąc w gęstych, wysokich bylinach. Wkoło kwitnie dziki czosnek. Sterty dzikiego czosnku - drobnego i zupełnie pozbawionego zapachu. Nie słyszę zwierząt, nie czuję wiatru czy jakiejkolwiek woni. Nie wiem nawet, czy któreś z tych dwojga czegoś do mnie nie mówi.
W końcu decyduję. Gwałtownym ruchem strącam dłoń kobiety z ramienia i biegiem ruszam w kierunku mężczyzny. Wołam jego nowe imię, a on szeroko się uśmiecha. Nagle rzuca się na mnie. W skoku zmienia się w wilka. Obala mnie na ziemię i zanurza ostre, długie zęby w mojej nodze. Czuję przenikliwy, rozrywający ból w udzie, gdy rozszarpuje mięśnie, przegryza tętnice… zaczynam wrzeszczeć, zaciskając kurczowo palce na ranie. Wilk patrzy się na mnie przenikliwymi, złotymi oczyma.
Obudziłem się, zdając sobie sprawę, że ciągle trzymam się za nogę. Przez kilka minut oddychałem głęboko, próbując uspokoić łopoczące serce. Ból był przerażająco realny, jakbym naprawdę został ranny. Aż się bałem oderwać ręce od nogi… Byłem święcie przekonany, że jeżeli na nie spojrzę, zobaczę krew. Oczywiście były czyste. Jeszcze chwilę leżałem, patrząc się w ciemny sufit, potem, czując, że już nie usnę, bezgłośnie wysunąłem się z pościeli. Po ciemku odnalazłem kapcie i leżący na poręczy krzesła polar. Wyszedłem z pokoju możliwie jak najciszej, tak, by nie obudzić śpiącego mężczyzny.
Stanąłem na ganku. Był środek nocy, księżyc zasnuły chmury i panował przenikliwy chłód. Zdawałem sobie z niego sprawę, ale nie czułem go. Jakby moje ciało przestało być zdolne do odczuwania temperatury, tylko było jej świadome. Za to z prawdziwą przyjemnością chłonąłem wszystkie zapachy: woń wilgotnej trawy, ciemnej, niezbyt żyznej ziemi, pobliskiego lasu, dzikiego czosnku i dominujący nad nimi specyficzny zapach koni i ich sierści. Jak one pachniały! Każdy miał własną, wyjątkową nutę, niepowtarzalną jak on. Rozkoszowałem się nimi, smakowałem je, pozwalałem, by zawładnęły moją wyobraźnią i umysłem.
- Coś się stało? - cichy szept sprawił, że niemal podskoczyłem w miejscu.
- Czemu się pytasz?
- Bo wstałeś w środku nocy i wyszedłeś bez słowa. A potem nie wróciłeś. - Pociągnął nosem. - I pachniesz strachem, - dodał poważnie.
- Miałem zły sen, - odparłem wymijająco.
- Jaki? - wsparł się o drewnianą barierkę. Stał tak blisko mnie, że niemal mogłem się o niego oprzeć. - Może mi opowiesz?
- Że szedłem przez las. Było tam dużo martwych zwierząt. W pewnym momencie dotarłem na polanę, byłeś tam. I była tam Iwona. Wołałeś mnie gestem, a ona nie pozwalała mi podejść…
- Nawet we śnie musi się wtrącać! - przerwał mi. Pewnie w normalnych warunkach roześmiałbym się, ale teraz dałem mu tylko lekkiego kuksańca, by siedział cicho.
- W końcu uwalniam się i podbiegam…
- Zupełnie jak w realnym świecie.
- Mógłbyś!
- Dobrze, już dobrze, słucham. Dobiegasz do mnie i…
- I ty zmieniasz się w wilka i rozszarpujesz mi nogę. Wtedy się obudziłem.
- Jesteś pewien?
- Tak.
- Przecież nigdy bym cię nie ugryzł! Dobrze o tym wiesz. To był tylko sen.
- Tylko? - spytałem się. Czułem ciarki na całym ciele, ale nie wiedziałem, czy na wspomnienie koszmaru czy z powodu nocnego chłodu. - Nie masz pojęcia, jak było to realne i tak bardzo bolało.
Dodałem dziecinnie. Ponownie się wzdrygnąłem. Zauważyłem, że drgnął, jakby chciał mnie objąć, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Przez cienką, szarą warstwę chmur widziałem bladą poświatę księżyca.
- Nie ma w tym lesie istoty, która byłaby w stanie cię skrzywdzić. Pamiętaj o tym.
- Ale to było tak rzeczywiste, - nawet dla mnie brzmiało to zbytnio przepraszająco. - Myślisz, że mogła to być wizja?
Pytanie to tkwiło gdzieś we mnie od momentu przebudzenia i bardzo, ale to bardzo obawiałem się odpowiedzi. Mężczyzna chwilę milczał, bębniąc palcami w drewnianą barierkę. Kątem oka widziałem srebrzyste nitki w jego włosach i siateczkę przedwczesnych zmarszczek na twarzy, teraz pogłębioną przez zaciętą minę.
- Nie - odpowiedział w końcu. - Na pewno nie, żaden z nas nie ma daru jasnowidzenia, jestem tego bardziej niż pewien.
- Ale skąd? Iwona mówiła, że to ujawnia się z czasem, że sama zaczęła wróżyć jak skończyła trzydziestkę. Może dopiero teraz przyszła na mnie pora? A jeżeli tak, to ten sen…
Urwałem, nie chcąc powiedzieć zbyt dużo. Gdyby to była wizja, gdyby naprawdę miał mnie kiedyś zaatakować… Bałem się myśleć o tym. Nie chciałem, by to nastąpiło! To nie miało prawa nastąpić! Nagle poczułem przeszywający ból w nodze, w którą mnie ugryzł.
- Słuchaj, za kilka dni będzie pełnia, stąd twoje koszmary. To raz. Dwa: wszyscy posiadający dar widzenia rodzą się ze znamieniem, ty na pewno go nie masz. A trzy: jutro rano musimy wygnać tabun na pastwisko i przygotować ogiery do sprzedaży, więc nie marudź i wracaj do łóżka.
- Jesteś pewien? - Spytałem po raz pierwszy patrząc na niego. Skinął poważnie głową. Wydawał mi się niezwykle przystojny, jakby noc i przytłumione światło księżyca wydobywały z niego całe, na co dzień ukryte, piękno. Mądre oczy błyszczały młodzieńczym, wręcz szczenięcym blaskiem.
- Jestem. Tak, jak jestem pewien, że jeżeli nie wstaniemy o świcie zapłacisz mi za to - zagroził. Potem objął mnie ramieniem i przygarnął do siebie. Wtuliłem się w szeroką pierś, wdychając znajomy zapach. Uwielbiałem go! Kojarzył mi się z domem i ciepłem. - Nie przejmuj się snami, każde z nas jakoś reaguje na zbliżającą się pełnię. Ty masz koszmary i złe przeczucia, ja nabieram ochoty na krwiste befsztyki, a Iwona i twój brat mają napady cholery. To tylko instynkt, nic więcej. No chodź, ogrzeję cię.
Powiedział cicho i dziwnie uspokajająco. Potem zaprowadził mnie do sypialni. Przez resztę nocy nic mi się nie śniło.

Gdańsk, 28 lutego - 3 marca 2006




Komentarze
wielkamorda dnia padziernika 16 2011 13:39:26
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Zettai (Brak e-maila) 21:06 25-05-2006
Hehe, nawet nie przypuszczała, że będzie pierwsza ^^
Ekhem. A co może powiedzieć? Sweet wer. Oczywi¶cie trochę literówek, zdarza się wszystkim.
Cholera, dziewczyno, jak Ty wspaniale budujesz klimat, nyo. Cudnie po prostu smiley
Aha, powiedz coś, bo nadal nie wie. W cyklu Mowa opka Szept i Głos maja po dwie części? Piszesz w zakończeniach c.d.n., więc do tej pory się zastanawia. Przy okazji: tamten cykl też był boski, i nie próbuj nikomu wmawiać, że tak nie jest xP
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum