ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Krótka opowieść o miłości - czyli kilka powodów ukazujących zalety bycia jedynakiem |
Na plaży panował niesamowity wręcz tłok. Znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem, choć była dopiero dziesiąta. Plażowicze korzystali ze słońca, a tego było pod dostatkiem.
Ayase leżał wyciągnięty na leżaku, chowając się pod parasolem przed skwarem lejącym się z nieba. Właśnie skończył liceum. Od przyszłego roku miał rozpocząć naukę w Akademii Sztuk Pięknych, razem z bratem, Kaiem, który był tam już od roku. Rodzice cieszyli się tak bardzo, że wysłali obu chłopców na trzy tygodnie nad morze.
- Już zmęczony? -zawołał do niego Kai, jednocześnie rzucając się na leżak obok.
- A ty nie? W cieniu jest 25 stopni!
-Tak pogoda się nam udała - stwierdził chłopak, ignorując parsknięcie młodszego brata
-Cieszysz się, bo po plaży chodzą tabuny półnagich dziewczyn...
-Ty też mógłbyś okazać im należyte zainteresowanie.
-Dziękuje, ale nie. W taką pogodę nawet ty powinieneś mieć dość uganiania się za spódniczkami -stwierdził chłopiec zerkając na Kaia.
-Nic z tego braciszku! Muszę dbać o reputację! -odrzekł chłopak całkiem poważnym tonem-Jako mój brat powinieneś mnie wspierać i samemu złapać jakąś panienkę.- Ayase westchną tylko czerwieniąc się lekko, a po chwili pogrążył się w drzemce. Kai spojrzał rozbawiony na brata. Jak zawsze nieśmiały. Przez te kilka miesięcy, kiedy Kai studiował i nie widywał go, mały nic się nie zmienił. Także z wyglądu. Nadał był niewysokim, szczupłym chłopaczkiem o jasnych włosach, mleczno białej, porcelanowej skórze i szmaragdowozielonych oczach. Niektórzy ich znajomi porównywali go do pięknej, porcelanowej lalki. Z takim wyglądem mógł uchodzić za trzynastolatka. Nie to, co Kai. 187 centymetrów wzrostu, szerokie, umięśnione ramiona i klatka piersiowa, czarne włosy, ciemno brązowa skóra. Ale oczy mieli takie same. Właściwie tylko po nich można było dostrzec, że są rodzeństwem. Chłopiec mrukną coś przez sen i obrócił na prawy bok. Kai uśmiechną się na ten widok pod nosem. Był taki słodki. No właśnie... Aż za słodki. Kai powiódł wzrokiem po plaży. Chyba każdy, kto miał nieco powyżej 15 lat, przechodząc obok rzucał na chłopca całkiem jednoznaczne spojrzenie. Tak dziewczyny, jaki i chłopcy. I znowu to samo... Kai westchną ciężko i obrzucił wszystkich gapiących się facetów, swoim firmowym spojrzeniem pod tytułem "Zbliż się do mojego brata, a ręka, noga, mózg na ścianie." Podziałało od razu. Z jednym wyjątkiem. Mężczyzna, stojący nieopodal nich, nadal gapił się bezczelnie na Ayase. Wodził wzrokiem po ciele chłopca i się uśmiechał. Ale inaczej niż pozostali. Ten uśmiech był...czuły. Kai poczuł dziwny niepokój.
-Dość tego -sykną wstając gwałtownie
-Co się stało? - spytał zbudzony Ayase. Kai obrócił się w kierunku mężczyzny, ale już go nie było.
-Nic takiego-skłamał. Nie chciał niepokoić brata - Jestem zmęczony. Wracajmy do hotelu.
-A jednak - zaśmiał się radośnie chłopak i zaczął zbierać porozrzucane rzeczy.
Kai do końca dnia był wzburzony. Warczał na każdego, kto próbował nawiązać z nim rozmowę w hotelowej stołówce, parku, rynku, czy kinie. Ayase nie rozumiał, co się dzieje, ale cieszył się z tego, że przynajmniej on nie obrywa.
-Kai, co dzisiaj ugryzło? - spytał wieczorem, gdy kładli się spać.
-Nic takiego.
-Akurat! Przecież widzę. Cały dzień naskakiwałeś na ludzi. Chyba miałeś powód?
-Cóż...-"Kurcze, jak mu to wytłumaczyć?! Przecież on nawet nie dostrzega, jak działa na otoczenie!" -Chodzi o to, że...No... Nie podoba mi się jak oni wszyscy na ciebie patrzą -wyrzucił z siebie. Ayase spojrzał na niego zdziwiony i zamrugał oczami.
-A jak na mnie patrzą? I co to znaczy "wszyscy"?
-O rety! No wszyscy! Dziewczyny, chłopaki, starsi faceci i babki pod czterdziestkę...
-Ale jak się patrzą? - chłopak dalej drążył temat, a Kai czuł, że musi go w końcu uświadomić, co do sposobu, w jaki myślą o nim wcześniej wspomniani osobnicy. Tylko jak?
- Posłuchaj... Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę("Kurcze! Oczywiście, że nie zdaje!"), ale większość ludzi, gdy na ciebie patrzy, myśli tylko o tym, że chciałaby mieć cię w łóżku - Kai wyrzucił to z siebie jednym tchem.
-Co? - Ayase cały poczerwieniał i patrzył na brata oczami szeroko rozwartymi ze zdziwienia -Wydaje ci się..
-Nie mój drogi, nie wydaje. Ty tego nie widzisz, ale ja tak. I to aż za dobrze.
-Przecież nikt mnie nigdy nie podrywał... To znaczy, czasami dziewczyny...Ale nigdy...faceci....Przecież ja.. -Ayase zaczął się jąkać -Rety, Kai, przecież ja się nigdy nawet nie całowałem. Na pewno ci się wydaje.
-Nie. A faceci nie podrywają cię, bo twój starszy braciszek broni cię jak lew.
-Warcząc na każdego, kto się do nas zbliży... Jak dziś. - Ayase zaśmiał się krótko i przytulił do brata -Dziękuje.
-Za co? -spytał, Kai obejmując chłopca.
-Za to, że myślisz o mnie, i jesteś przy mnie -szepnął mały i powoli usną czując przy sobie spokojne bicie serca Kaia.
Następnego dnia wybrali się do wesołego miasteczka. Ayase bawił się świetnie. I stwierdził, że jego brat miał, niestety, racje. Wyraźnie zaczął dostrzegać spojrzenia, jakie posyłali mu niektórzy ludzie. A ci "niektórzy" oznaczali zdecydowaną większość. Ayase czerwienił się za każdym razem i wbijał wzrok w ziemię. Nie wiedział, że wtedy wygląda jeszcze bardziej pociągająco, choć wydawało się to niemożliwe. Stali właśnie w kolejce do Zamku Strachu. Z wewnątrz dobiegały wrzaski przerażonych zwiedzających, więc musiał być naprawdę niezły. Należało wejść do środka i znaleźć wyjście z labiryntu kierując się po strzałkach. Co jakiś czas wybiegali stamtąd wystraszeni turyści.
-Może jednak zrezygnujemy -zaczął niepewnie Ayase
-Cóż to, Aya-chan? Boisz się?
-Nie! Tylko robi się późno i...
-Nie martw się ja cię obronie - zaśmiał się Kai i popchną chłopaka do przodu. Właśnie przyszła ich kolej.
W środku było ciemno. Droga oświetlona była niewielkimi żarówkami ukazującymi fluorescencyjne strzałki. Ze ścian wyskakiwały czarownice, duchy, wilkołaki, wampiry. Na zakręcie Ayase został złapany za kostkę przez czołgającą się mumię i mało nie dostał zawału. Krzyki innych zwiedzających mieszały się ze śmiechem jakiegoś psychopaty płynącym z głośników. Ayase uczepił się ramienia brata i, za każdym razem, gdy się wystraszył, wbijał się w nie kurczowo. Weszli właśnie do pomieszczenia z labiryntem z luster. Z sufitu zwisały, aż do ziemi srebrno-czarne serpentyny. Powiewały od podmuchu klimatyzacji i ograniczały widoczność. Nagle, ktoś wypadł z lewej strony wprost na zdezorientowanego Ayase. Chłopak, oddzielony od brata, wpadł do innej alejki, lądując twardo na podłodze. Rozejrzał się dookoła, ale Kaia nigdzie nie było.
-Kai!
-Ayase, gdzie jesteś?
-Skąd mam wiedzieć?
-Dobra. W takim razie idź do wyjścia. Tam się spotkamy. - Dobrze! - odkrzykną chłopak "Tylko jak?". Zaczął krążyć po labiryncie szukając strzałek kierunkowych. Kiedy po raz kolejny trafił w ślepy zaułek usiadł zrozpaczony na podłodze, a po policzkach spłynęły mu łzy bezsilności.
-Czy coś stało? -usłyszał nad sobą spokojny, czysty, męski głos. Podniósł głowę i zobaczył nad sobą wysokiego, dobrze zbudowanego, czarnowłosego mężczyznę, o ciemno niebieskich oczach.
- Ja.. Właśnie...
-Zgubiłeś się? -podpowiedział uprzejmie nieznajomy
-Tak... -szepną chłopak, czując jak niemiłosiernie się czerwieni. Mężczyzna zaśmiał się w duchu na ten widok. Tak jak przypuszczał. To tan sam chłopaczek z plaży. Na szczęście bez brata. Wyciągnął do małego rękę.
-Chodź. Ja cię wyprowadzę. - Ayase instynktownie podał swoja dłoń i po chwili stał już na nogach.
- Nazywam się Hajime Nakamura - przedstawił się nieznajomy
-Ayase Okawa
-Ayase...Hmm....Czyli Aya-chan?
-Yyyy....Tak
-Mogę cię tak nazywać?
-Tak. - szepnął chłopiec i zmieszany odwrócił wzrok. Nie wiedział, czemu, ale pod wpływem spojrzenia mężczyzny, czuł się jakoś tak dziwnie. Hajime, nadal trzymając go za rękę, zaczął iść w kierunku wyjścia. Nakamura był naprawdę zadowolony. Zwrócił uwagę na chłopaka już dużo wcześniej. Mieszkali w tym samym hotelu, ale nie było okazji do rozmowy. Starszy brat Ayase skutecznie uniemożliwiał jakiekolwiek próby nawiązanie znajomość. Kiedy wczoraj obserwował ich na plaży, doszedł do wniosku, że chłopiec ma nie tylko piękne ciało, ale i duszę. Zrozumiał, bowiem, dlaczego Kai zachowywał się tak wrogo. Chłopiec po prostu nie dostrzegał tego, jak wpływa na ludzi! Hajime z początku nie mógł w to uwierzyć. Jak istota tak piękna, może być nieświadoma zainteresowania, jakie wzbudza? Jak można być tak dziecinnie naiwnym, niedoświadczonym, pozbawionym próżności? Bo taki na pewno był. Tylko ktoś niewinny mógł nie wykorzystywać swojego wyglądu do zdobywania tego, co chce. A on nie podrywał dziewczyn na plaży, nie wdzięczył się do czterdziestolatków, śliniących się na jego widok. Był czysty, niczym anioł i piękny jak Ganimedes. Hajime zapragnął go poznać. Rozmawiać z nim, słuchać jego śmiechu, wdychać jego zapach, dotykać, całować. Jeszcze nigdy nie pragnął nikogo tak bardzo, jak tego delikatnego chłopca. I nareszcie nadarzyła się okazja. Zobaczył ich w wesołym miasteczku. Poszedł za nimi do Zamku Strachu. Kai, zaaferowany otaczającym ich zgiełkiem, nie zauważył jak staje tuż za nimi w kolejce. Wykorzystał panujący wewnątrz mrok i wepchnął chłopca do innego korytarza. Czuł się teraz jak ostatnia świnia, bo chłopak naprawdę się wystraszył i potłukł przy upadku, ale nareszcie był oddzielony od brata-Cerbera. Trzymał go teraz mocno za rękę i rozkoszował się jej miękkością.
-Hajime...? - chłopiec urwał
-Tak?
-Mogę tak do ciebie mówić?
-Oczywiście.
-Jesteś z tego miasta?
-Nie. Przyjechałem tu na urlop. Mieszkam w Tokio.
-To tak jak my!
-My?
-Jestem tu z bratem. Na wakacjach. Nazywa się Kai. Zgubiłem go w tym zamieszaniu.
-Pewnie się o ciebie martwi?
-Tak. Jest bardzo opiekuńczy. Czuje się za mnie odpowiedzialny.
-W takim razie musimy się pospie...-nie dokończył, bo nagle z bocznej ściany wyskoczyło pokrwawione ciało pozbawione głowy. Chłopak wrzasną przeraźliwie i rzucił się w ramiona mężczyzny. Hajime odruchowo objął go, i mocno przytulił, odsuwając jednocześnie od kukły, która chichotała. Stanął pod ścianą i tulił roztrzęsionego chłopca, głaszcząc po jedwabnych włosach. Czuł przy sobie szalone bicie jego serca, słyszał przyspieszony oddech.
-Już dobrze -szepnął mu do ucha - Spokojnie. - Ayase uniósł głowę i spojrzał na niego ze autentycznym strachem w oczach. Hajime dotknął czule jego policzka.
-Przepraszam. Straszny tchórz ze mnie.
-Nie ma się, czego wstydzić. Mnie też serca na chwilę stanęło w gardle.- Stali tak jeszcze chwile, a gdy mały się uspokoił Hajime bez słowa poprowadził go dalej do wyjścia.
Kai czekał przed wyjściem już 15 minut. Niepokoił się coraz bardziej. Gdy postanowił wrócić tam, by odszukać brata drzwi wyjściowe otworzyły się. Jego zdziwienie nie miało granic, gdy zobaczył swojego kochanego braciszka obejmowanego przez tego "starego pedofila z plaży".
-Kai!!! -krzyknął Ayase i pobiegł w stronę brata. Hajime podążył za nim z duszą na ramieniu, obawiając się trochę reakcji starszego z braci. Poznał po spojrzeniu Kaia, że pamiętał go z poprzedniego dnia na plaży.
-"Żeby tylko z miejsca mi nie przyłożył."- pomyślał podchodząc do rodzeństwa.
-Kai, to jest Hajime Nakamura. Spotkałem go w środku, kiedy się... no...zgubiłem. I wyprowadził mnie. Hajime to jest mój brat, Kai. - Ayase przedstawił mu swojego brata. Nie zauważył, że ten spogląda na jego nowego znajomego, co najmniej nieprzyjaźnie. Mimo to uśmiechnął się, krzywo, ale zawsze to uśmiech, i podał mu dłoń.
-Miło mi. Dziękuje, że pomógł pan bratu.
-Nie ma, za co. To była przyjemność -powiedział Hajime nim zdążył się ugryźć w język. Od razu poczuł jak uścisk dłoni zmienia się w miażdżący uchwyt. Odwzajemnił się tym samym. Mimo, że był niższy i szczuplejszy od Kaia, dorównywał mu siłą. Stali tak przez chwile mierząc się wzrokiem. Ayase patrzył zdziwiony to na jednego, to na drugiego.
-Czy coś się stało? -spytał niepewnie.
-Nic takiego. Wydaje mi się tylko, że widzieliśmy się już wcześniej. -powiedział złośliwie Kai, puszczając rękę Nakamury.
-Mnie też się tak wydaje. Gdzie się zatrzymaliście? Może w hotelu "Moon Rose"? -spytał niewinnie Hajime
-Tak! -krzyknął radośnie Ayase -Ty też? Ale numer. Dziwne, że wcześniej się nie spotkaliśmy.
-Ale teraz to nadrobimy -Hajime uśmiechnął się do niego promiennie. Czuł, że przegina pałę. Kai patrzył na niego morderczym wzrokiem, ale zaaferowany chłopiec znowu tego nie zauważył.
-Ayase, wracamy do hotelu. Do widzenia panu.-rzucił przez ramię odwracając się.
-Czekaj! Hajime, a ty nie wracasz? Może pójdziesz z nami? - mężczyzna o mało nie palną "Tak z przyjemnością", ale w porę się powstrzymał widząc pulsująca żyłkę, która pojawiła się na skroni Kaia.
-Nie. Ja mam jeszcze coś do załatwienia.
-Ale zobaczymy się jeszcze? -mały spytał lekko zawiedzionym głosem.
-Oczywiście. -Hajime pogłaskał go po głowie, skinął głową Kaiowi,(który właśnie przybrał na twarzy wściekle czerwony kolor) i szybko oddalił się w przeciwnym kierunku.
-Kai czy coś się stało? Wyglądasz jakbyś połknął cytrynę bez znieczulenia.
-To nic. Jestem trochę zmęczony. I zdenerwowany. Nie wracałeś tak długo. Co się tam działo?
-To, co zwykle -Ayase uśmiechnął się uroczo -Zgubiłem się. -Kai westchnął, ale już nic nie mówił. Wrócili do hotelu, zjedli szybką kolację i położyli się spać. Ayase zasnął, gdy tylko przyłożył głowę do poduszki. Ale Kai nie mógł usnąć. Ciągle myślał o wydarzeniach minionych dni. Widział, tego $%&@*&@, na plaży, poprzedniego dnia. I wcześniej na stołówce, i w parku. Czego chciał od Ayase? Głupie pytanie. To chyba oczywiste, czego chciał! Jeśli jeszcze raz się do niego zbliży, to chyba go zabije! Ale co z Ayase? Kurcze! Wyglądało na to, że polubił tego pedofila. Chyba powinien mu powiedzieć, że nie może mu ufać. Ale on raczej w to nie uwierzy. Prędzej powie, że Kai jest zazdrosny. I będzie miał racje. A może mu się wydawało? Może to wszystko było przypadkiem? Ale, czy to możliwe? Dobrze. Na razie nic nie powie. Ale jedno nie odpowiednie spojrzenie, dotknięcie lub słowo i facet ląduje w szpitalu!
Przez następnych kilka dni Kai obserwował zachowanie nowego znajomego. Chwilowo nie mógł mu niczego zarzucić. Trzymał ręce przy sobie. Ayase był nim zachwycony i spędzał z nim coraz więcej czasu. I tak, był zazdrosny. Ciągle tylko Hajime to, Hajime tamto.
Po około dwóch tygodniach tego cyrku z udawaniem Hajime miał naprawdę dość Kaia. Śledził każdy jego ruch, spojrzenie. Nawet na chwilę nie zostawiał ich samych. Hajime starał się zachowywać normalnie. Nie okazywać jak mu zależy na Ayase. A zależało coraz bardziej. Im lepiej go znał, tym bardzie go pragnął. W końcu musiał przyznać, przed samym sobą, że zakochał się po uszy. Ale jak zbliżyć się do chłopca nie narażając się jego bratu. Nie chciał konfliktu. Wiedział jak bardzo rodzeństwo się kocha.
Ayase siedział na swoim łóżku oparty o ścianę. Rozmyślał o Hajime. Coraz bardziej lubił przebywać w jego towarzystwie. Myślał o nim, gdy niebyli razem. Czuł się przy nim bezpieczny, spokojny. Mieli wiele wspólnych zainteresowań. Słuchali tej samej muzyki, lubili te same filmy, książki. Ayase nie rozumiał tylko, dlaczego Hajime jest taki, sam nie wiedział, oschły? Chłopiec nie mógł sobie przypomnieć, kiedy Hajime go ostatnio dotkną, pogłaskał, przytuli?. Chyba tylko wtedy w wesołym miasteczku. A on tak bardzo chciał znowu poczuć jego ciepło, usłyszeć bicie serca. Oczy zaszkliły mu się od łez. Czy zrobił coś nie tak? Uraził go? Przecież starał się, by było mu z nim dobrze. Przecież go...No właśnie, co? Sam już nie wiedział co do niego czuje. Miał mętlik w głowie. Nigdy nie czuł czegoś tak silnego, do kogoś innego, niż do brata. Co się z nim działo?
Kai musiał wracać do domu. Jego przyjaciel miał wypadek. Chodził jak struty, gdy dowiedział się, że Toshi wylądował w szpitalu ze złamaną nogą.
-Proszę jedź ze mną - nalegał, gdy Ayase postanowił zostać do końca. Wcale mu się to nie podobało. Nie nalegałby, gdyby nie było tu Nakamury, ale w tej sytuacji...Nie mógł go zostawić samego.
-Kai, proszę ja...ja muszę jeszcze zostać...- starszy chłopak spojrzał na niego zaskoczony
-Musisz? -Ayase opuścił głowę, nie wiedział jak to wyjaśnić bratu
-No, dobrze. Zgadzam się. -chłopiec z radości zarzucił mu ręce na szyję -Dziękuje -"Teraz będę mógł spokojnie porozmawiać z Hajime".
Kai przyszpilił Hajime do ściany. Dopadł go w łazience hotelowej.
-Słuchaj mnie uważnie - wysyczał - Jutro wyjeżdżam, ale nie myśl, że masz teraz wolną rękę. Jeśli tkniesz Ayase chodź by palcem, znajdę cię i zbiję jak psa! Zrozumiałeś? - i nie czekając na odpowiedź wyszedł z łazienki.
Kai wyjechał z samego rana. Ayase siedział teraz sam w pokoju. Hajime nie miał dla niego czasu. Powiedział, że może wieczorem.
O 20.00Ayase zapukał do pokoju Hajime.. Mężczyzna otworzył mu, ale nie zaprosił do środka.
-O co chodzi?
-Ja... chciałbym z tobą porozmawiać.
-Teraz? Czy to nie może poczekać do jutra?
-Nie! Proszę cię....-mężczyzna spojrzał na jego wilgotne oczy
-Wejdź.
-O czym chciałeś porozmawiać? -spytał podając chłopcu puszkę z napojem
-O nas...- szepnął, czerwieniąc się lekko.
-O nas?
-Tak. O tym jak mnie traktujesz.
-O co ci chodzi?
-O to, że... O to, że ty w ogóle...
-Tak?
-W ogóle mnie nie dotykasz -wyrzucił z siebie chłopiec -Od tamtego dnia, w którym się poznaliśmy, ani razu mnie nawet nie poklepałeś po ramieniu! Dlaczego? Brzydzisz się mnie? Jestem dla ciebie odrażający? Traktujesz mnie jak trędowatego. Nigdy nie jesteśmy razem, tylko obok siebie...Dlaczego? Czy zrobiłem coś nie tak? Powiedz mi. Ja to naprawie. Obiecuję. Zrobię wszystko co zechcesz. Tylko nie bądź dla mnie taki nieprzystępny. Taki zimny. - łzy płynęły mu po policzkach nie mógł ich powstrzymać. Siedział skulony na łóżku i czekał, aż ostanie wyrzucony za drzwi. Tylko tego się spodziewał.
-Chcesz wiedzieć czemu cię nie dotykam? -usłyszał tuż przy swoim uchu
-Tak...-Hajime patrzył na skulonego chłopca, jakby oczekującego na cios. Do tej pory sam nie wiedział dlaczego tak się zachowywał. Tłumaczył to sobie, obawą przed Kaiem. Ale to nie było to. Przecież teraz go tu nie było. Więc czemu?
Delikatnie dotknął główkę chłopca. I zrozumiał od razu. Ponieważ nie mógłby się powstrzymać. Pragnął go tak bardzo, że samo przebywanie z nim sprawiało ból. I obawiał się odtrącenia. Obawiał się, że Ayase nie zrozumie, nie odwzajemni jego uczuć. Ale skoro chciał znać prawdę...
Hajime ujął zapłakaną twarzyczkę w dłonie. Uniósł ją i delikatnie pocałował chłopca w usta. Ayase rozszerzył ze zdumienia oczy. W jednej chwili zrozumiał wszystko. Czuł to w tym delikatnym pocałunku. Cały niepokój, tęsknotę, obawy. On go kochał. Tak naprawdę. Ayase objął ramionami szyję mężczyzny i zaczął odwzajemniać pieszczotę. Robił to tak niepewnie, nieporadnie. Przecież to był jego pierwszy pocałunek. Hajime myślał, że to sen. Dalej całował Ayase i położył go na łóżku. Wsunął swój język do ust chłopca i zaczął badać ich wnętrze. Delikatnie pieścił jego wargi. Ayase jęknął cicho, ale nie protestował. Hajime wsunął ręce pod koszulkę chłopca i zaczął dotykać skóry na brzuchu i torsie. Całował jego szyję. Wysunął ręce i zdjął z niego koszulkę, jednocześnie przesuwając usta na ramiona i obojczyki. Lekko przygryzał skórę, zostawiając małe, czerwone punkciki. Ayase jęczał cichutko. Całkowicie mu uległ. Zsunął dłonie niżej. W jednej chwili zdjął z chłopca spodnie i bieliznę. Leżał teraz pod nim. Całkiem nagi, bezbronny. Zarumienił się pod wpływem spojrzenia Hajime. Wyglądał tak słodko, niewinnie. Mężczyzna całował całe jego ciało, słuchając cichych westchnień. Pieścił rękami uda chłopca. W końcu ujął jego męskość i zaczął po ruszać ręką w górę i dół. Robił to co raz szybciej, aż usłyszał gardłowy krzyk chłopca i nie poczuł jak jego ciałem wstrząsnął dreszcz rozkoszy. Ayase patrzył na niego nieprzytomnym wzrokiem. Oddychał szybko, gwałtownie. Hajime nie mógł już dłużej czekać. Rozsunął nogi chłopca i położył się między nimi, jednocześnie rozpinając spodnie. Odnalazł jego wejście i najdelikatniej jak umiał wsunął w niego palce. Ayase podskoczył wystraszony i cicho krzykną. Hajime zamknął mu usta namiętnym pocałunkiem. Powoli zaczął poruszać palcami, rozciągając go od środka. Z oczu Ayase zaczęły płynąć łzy. Hajime zlizywał je językiem. Wyjął z niego pałce i podniósł biodra chłopca. Po chwili zaczął w niego wchodzić. Bolało. Ale to był słodki ból. Ayase starał się rozluźnić. Pod żadnym pozorem nie bronił Hajime wejścia. Poczuł jak cały w niego wszedł i zaczął się poruszać. Długimi, powolnymi pchnięciami wdzierał się w niego coraz głębiej. W końcu poczuł jak wypełnia go lepkie ciepło, a ciało mężczyzny osuwa się na bok. Ayase spojrzał na Hajime. Ten objął go ramionami i przytulił do siebie. Po chwili oboje spali.
Hajime obudził się gdy poczuł, że ktoś gładzi jego policzek. Otworzył oczy i napotkał roziskrzone spojrzenie szmaragdowych oczu. Uśmiechnął się i pocałował chłopca w czoło.
-Obawiam się, że niedługo przyjdzie nam cieszyć sobą nawzajem -wyszeptał przyciągając Ayase bliżej siebie.
-Dlaczego? Spytał wystraszony
-Ponieważ twój brat zabije mnie, jak tylko się o tym dowie.
-Nie martw się - roześmiał się chłopiec -Ja mu nie pozwolę.
by Pandora
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 16 2011 11:38:25
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
pangea (fok@niebędęwięcej.pisaćswojego.maila)22:29 19-08-2004
uuuuuuu~rocze
słodziuchne,bardzo lekkie i przyjemne =^_^=
ale moze jakaś kontynuacja?Kai wraca do domu i uświadamai sobie,ze z martwił się nie tylko o nogę Toahi\'ego ale i o cała resztę? ^_^ huhuhu,bo skoro mamy jednego z braci w sidłach[ramionach?]miłości, to moze by teraz i drugiego w nie pchnać > o~hohohoh
Aleksander (Brak e-maila) 18:20 08-09-2004
Pierwsze opo o naszej ulubionej tematyce, które przeczytałem. Jest po prostu qiut ^_^
lollop (Brak e-maila) 21:57 20-11-2004
dlaczego ja nie jestem jedynaczką???? buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu świat jest niesprawuedliwy chlip chlip
Seyka (Brak e-maila) 20:45 04-05-2005
Opo mi się nawet podobało, jedna uwagga, zreszta tyczy sie ona nie tylko tego opowiadania...czemu jak dzieciak ma za sobą pierwszy pocałunek to często kilka minut póĽniej takze i seks? To troche...szybkie^.^
Jai-chan (wlp.emi@op.pl) 15:57 19-11-2005
Jak ja go nie lubie! Poprostu nie trawie tego gostka. chyba poprostu polubilam Kaia i udiela mi sie jego "sympatia" to tego gostka
aga (Brak e-maila) 19:32 18-05-2007
haha zgadzam sie z komentarzem Jai-chan nie lubie tego faceta natomiast sympatyzuje z kaiem a opowiadaniu nadalabym wiecej kolorow akcji polotu bez urazy ale raczej slabe jest za malo akcji za szybkko przeszlo do punktu glownego i malo barwna glowna scena jakby autor mial problem z opisywaniem scen lozkowych
(Brak e-maila) 16:54 06-07-2007
a już myślałam, że to będzie o miłości pomiędzy Kaiem i Ayasą (szczerze to bym wolała właśnie tak ) |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|