ŚCIANA SŁAWY | Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
|
POLECAMY | Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
|
|
Witamy |
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
|
Nymphetamine 1 |
Tak więc stworzyłam to COŚ. Nie pytajcie co, bo sama nie wiem. To co tutaj macie to dopiero jakby prolog bo nie będę wam słać czegoś na siłę Ne? ^.^ Ale strzeżcie się mojej popapranej psychiki i nie mówcie że nie ostrzegałam. BUHAHAHAHA.
Enjoj!
Nymphetamine
Lead to the river
Midsummer, I waved
A 'V'' of black swans
On with hope to the grave
All through Red September
With skies fire-paved
I begged you appear
Like a thorn for the holy ones
Cold was my soul
Untold was the pain
I faced when you left me
A rose in the rain
So I swore to thy razor
That never enchained
Would your dark nails of faith
Be pushed through my veins again?
Bared on your tomb
I'm a prayer for your loneliness
And would you ever soon
Come above unto me?
For once upon a time
From the binds of your lowliness
I could always find
The right slot for your sacred key
Six feet deep is the incision
In my heart, that barless prison
Discolours all with tunnel vision
Sunsetter
Nymphetamine
Sick and weak from my condition
This lust, this vampyric addiction
To her alone in full submission
None better
Nymphetamine
Nymphetamine, nymphetamine
Nymphetamine girl
Nymphetamine, nymphetamine
My nymphetamine girl
Wracked with your charm
I am circled like prey
Back in the forest
Where whispers persuade
More sugar trails
More white lady laid
Than pillars of salt
Fold to my arms
Hold their mesmeric sway
And dance her to the moon
As we did in those golden days
Christening stars
I remember the way
We were needle and spoon
Mislaid in the burning hay
Bared on your tomb
I am a prayer for your loneliness
And would you ever soon
Come above unto me?
For once upon a time
From the bind of your holiness
I could always find
The right slot for your sacred key
Six feet deep is the incision
In my heart, that barless prison
Discolours all with tunnel vision
Sunsetter
Nymphetamine
Sick and weak from my condition
This lust, this vampyric addiction
To her alone in full submission
None better
Nymphetamine
Sunsetter
Nymphetamine
None better
Nymphetamine
Nymphetamine, nymphetamine
Nymphetamine girl
Nymphetamine, nymphetamine
My nymphetamine girl
Rozdział I
Był sfrustrowany i wściekły. Miał jechać do Egiptu na wykopaliska, a tymczasem utknął tutaj. W tym cholernym, małym miasteczku, gdzie miał badać jakiś cholerny dwór, jakiegoś cholernego szlachcica, który rzekomo był opętany. Jednak Damian uważał, że po prostu był świrem i przez drugiego takiego świra utknął tutaj. "Cholerny Dawid". Pomyślał. "Przecież obiecał mi wyjazd do Egiptu. Wszystko było gotowe do drogi, walizki zapakowane i bilety zarezerwowane, a tu nagle ten dupek woła mnie do swojego gabinetu i oznajmia, ze wyjeżdżam na jakieś zadupie do Finlandii! Najgorsze było, że gdy Dawid się uśmiecha nie jestem w stanie mu odmówić."
Damian szedł uliczkami miasteczka i urągał w myślach na Dawida. Było prawdą to, że dwudziesto-czterolatek nie mógł się mu oprzeć i to wcale nie, dlatego, że Dawid był jego szefem. Damian był w nim najzwyczajniej świecie zauroczony. Dawid był ideałem faceta, jakiego chłopak zawsze pragnął. Miał złocisto-orzechowe oczy i złote włosy, krótko przystrzyżone. Idealne ciało o szerokich barkach i długich nogach. Nosił zawsze garnitury i zawsze dopasowany krawat, i o ile Damian pamiętał, codziennie inny.
Chłopak westchnął ciężko. Rozejrzał się dookoła i zaklął siarczyście. Odwrócił się i przeszedł parę metrów w kierunku przeciwnym do tego, w którym szedł przed chwilą, po czym skręcił w lewo. "Czy ja muszę być taki roztrzepany?* - Pomyślał, a potem biegł już do autobusu.
* * *
Pojazd stanął na podjeździe, a koła zaszokowały po żwirze. Damian wyszedł z autobusu, a gdy jego stopy dotknęły żwirowego podłoża, chłopak stanął jak wryty. Przed jego oczami rozpościerała się żelazna kuta brama. Jej zwieńczenie stanowiły dwa smoki gryzące własny ogon. Za bramą znajdował się park. Damian uchylił prawe skrzydło wejścia. Zaskrzypiało przeraźliwie, ale ustąpiło pod naporem dłoni chłopaka. Rzucił ostatnie spojrzenie na smoczych strażników, potem zaczął iść przez park. Zajęło to jakieś pół godziny. Myślał, że powinien zawrócić, ale gdy tylko ta myśl przeszła mu przez głowę, zza drzew wyłonił się piękny widok. Po raz kolejny chłopaka wmurowało w ziemię. Stał na niewielkim wzniesieniu. W niedużej odległości od niego rozpościerało się olbrzymie jezioro o metaliczno-niebieskiej tafli, otoczone skalistą plażą. W oddali majaczył neogotycki zamek. Chłopak westchnął ciężko, [po raz któryś tego dnia], poprawił torbę na ramieniu i zaczął iść brzegiem jeziora. Zamek coraz bardziej się przybliżał i wręcz rósł w oczach. Zbudowany był z bordowego kamienia, który to kolor drastycznie gryzł się z zieloną trawą. Łukowate okna pozbawione były szyb, a strzeliste wieżyczki sięgały bardzo wysoko.
Damian wszedł po schodach i pchnął dębowe drzwi. Wkroczył niepewnie do środka i ogarnął wzrokiem salę główną. Podłogę pod jego stopami tworzył czerwony marmur, a ściany były z tego samego krwistoczerwonego kamienia, co zewnętrzne mury. Przed nim znajdowały się szerokie schody prowadzące na pół piętro, które tworzyło galerie po prawej i lewej stronie sali. Ścian nie zdobiły żadne obrazy, czy gobeliny, jedyną rzeczą było olbrzymie okno nad schodami, przez które sączyło się blade światło. Po lewej stronie znajdowały się, sądząc po wilgotnym drewnie drzwi, wejście do lochów. Po prawej też znajdowały się drzwi i właśnie tam Damian skierował swe kroki.
Szarpnął za miedzianą klamkę i wszedł do środka. Znalazł się w Wielkiej Sali. Ściany pokrywał biały alabaster, przez który prześwitywał czerwony kamień. Sala miała palmowe sklepienie, także z białego alabastru i zakurzoną posadzkę z czarnego bazaltu. Stały tutaj stoły, tworzące jak gdyby podkowę, a także pare świeczników. "Gość, który tu mieszkał musiał umieć się bawić, no i był nadziany sądząc po wyglądzie jego "domku"."- Pomyślał chłopak. "Swoją drogą, to nie dziwię się, że ludzie myśleli, że jest opętany. Facet miał wyraźnie świra na punkcie czerwieni, ale trzeba mu przyznać, ze miał gust." - Pomyślał, a potem westchnął rozdzierająco.
- Czas wziąć się za robotę..- Powiedział w powietrze i zabrał się za zwiedzanie zamku. Postanowił, że lochy zostawi sobie na sam koniec, toteż zaczął obchód od najwyższych pięter części wschodniej. Zaglądał do każdej komnaty i wciskał nos w każdą najmniejszą dziurę i szczelinę. Po dwóch godzinach zwiedzania Damian stwierdził, że nawet mu się tu podoba. Czerwone mury sprawiające wrażenie zimnych i niedostępnych, były cieple i przytulne na tyle, że chłopak pomyślał, że wcale nie najgorzej byłoby tu zamieszkać.
Pod koniec dnia, torba Damiana wypełniła się paroma drobiazgami ze złota i srebra, kościanym grzebieniem, paroma dokumentami, listami i o dziwo sproszkowanym malachitem cynamonem, a to wszystko w jednym pokoju, który wyglądał na gabinet właściciela. Sąsiadującym z nim pokojem powinna być sypialnia, jednak młody archeolog nie zdążył tam wejść, bo z przerażeniem stwierdził, że jeśli zaraz nie wyjdzie to spóźni się na autobus do miasta, ostatni zresztą dzisiaj. Jednak, gdy tylko wypadł za "gadzie wrota", jak sobie pięknie nazwał bramę wyjściową, zaczął kląć na wszystko, na czym świat tylko stoi, gdyż jak tylko postawił stopę na żwirowym podjeździe, zobaczył światła odjeżdżającego autobusu. Tak więc, chcąc nie chcąc, wściekły na wszystko i na wszystkich powlókł się do miasteczka na piechotą, obiecując sobie solennie, że od jutra przeprowadza się do zamku.
Do wynajmowanego pokoju w małym zajeździe na obrzeżu miasta, dotarł po dwugodzinnym marszu. Gdy tylko wszedł do pokoju, uprzednio zbesztany przez właścicielkę, położył delikatnie torbę na stole, żeby nic się nie pobiło i nie przebierając się, rzucił się na łóżko i zasnął głęboko.
* * *
Człowiek. Ludzka istota. Była.Nie ma. KREW. Czuję. Serce. takie żywe. KREW. pragnę. KRWI!
......
Heh. to na razie koniec, NA RAZIE! Bo jak mnie zachęcicie to się nie powstrzymam.
Wszystkie bluzgi i klątwy prosimy uniżenie kierować na Ortodoxik@vp.pl
|
|
Komentarze |
dnia padziernika 16 2011 11:35:35
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina
Sheol (Brak e-maila) 10:14 24-01-2007
Ciekawe, bardzo ciekawe, czekam na więcej
Is (Brak e-maila) 20:29 27-01-2007
Jeden szczegol - tekst piosenki zajmuje wiecej miejsca niz teks wlasciwy. Tak nie powinno byc. A tak poza tym, to ciekawie sie zaczelo. Zachecam do kontynuowania
wampirzyca (Brak e-maila) 18:43 03-08-2010
PROSZĘ O JESZCZE ^^ |
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
|
Oceny |
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.
Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.
Brak ocen.
|
|
Logowanie |
Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem? Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.
Zapomniane haso? Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
Nasze projekty | Nasze stałe, cykliczne projekty
|
Tu jesteśmy | Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
|
Shoutbox | Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Archiwum
|
|