The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 25 2024 06:53:31   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Kumpel 2
Spóźniłem się na samolot.
Rzecz jasna, przypadkiem. Tak samo, jak przypadkiem zdecydowałem się na lot właśnie z Krakowa. A wcześniej równie przypadkowo wykręciłem numer do starych Marcina i jakimś sposobem skończyłem z jego adresem w kieszeni. Po prostu cud mniemany. Szkoda tylko, że zawsze byłem sceptykiem.
Nie chciałem wyjeżdżać. To oznaczałoby całkowitą rezygnację z... No właśnie, z czego? Nadziei? Jakiejś tam wyimaginowanej szansy? Z niego? Kretynizm totalny. Okej, powiedziałem mu w końcu, a on nie próbował mnie zabić, to już coś. Wprawdzie zrobiłem z siebie sentymentalnego mięczaka, ale mam wrażenie, że po mojej, nazwijmy to, deklaracji, Marcin oczekiwał czegoś w tym rodzaju. I tak dobrze, że nie pytał, czy noszę damską bieliznę. Cholerne stereotypy.
Całowaliśmy się. To było... dobre. I nie znaczyło kompletnie nic. Przynajmniej tak myślałem- do chwili, gdy dowiedziałem się, że Marcin wyjechał tego samego dnia. Nagle i bez powodu, jak stwierdził jego ojciec.
Człowieku, po coś uciekał... W ten sposób dałeś mi coś, czego mogę się chwycić. Wątpliwość. Cień możliwości. Najbardziej prawdopodobne, że zwyczajnie nie chciałeś mnie więcej oglądać, ale... może chodziło o coś więcej? Kilka lat temu to ja wyjeżdżałem najdalej jak się dało... z twojego powodu. Chyba za dużo sobie wyobrażam, przypisując ci podobne motywy, jednak póki życia, póty nadziei. A skoro już przypadkiem jestem w grodzie Kraka i to na co najmniej 24 godziny, czemu nie miałbym zajrzeć do starego kolegi i porozmawiać... na początek. Wiem, ponosi mnie podkręcona hormonami wyobraźnia. I co z tego?
Naprawdę miałem nadzieję, że mi przeszło. Nowe środowisko, studia, znajomi... Przez ostatni rok nawet o tobie nie myślałem. Okej, starałem się nie myśleć- zbyt często. Jednak wystarczyło, że zobaczyłem cię na ulicy i wszystko wróciło. Twój uśmiech, spojrzenie, barwa głosu, drobne, niekontrolowane gesty, zdradzające twoje prawdziwe uczucia... Ty. Radość, zmieszanie, spokój, tęsknota i pragnienie, by chwila trwała wiecznie... Ja. Reszta świata straciła znaczenie. Jakbym mógł istnieć, tak naprawdę żyć tylko poprzez ciebie. I to się nie zmieni. Dlatego ci powiedziałem i dlatego jestem tu dzisiaj.

Stojąc przed starą kamienicą na Podgórzu, której adres dostałem od rodziców Marcina, zastanawiałem się, czy obiekt moich nieodwzajemnionych uczuć od razu zrzuci mnie ze schodów, czy też pozwoli się najpierw przywitać. Zawsze to trochę uprzejmiej, nawet jeśli rezultat jest ten sam. Dobrze chociaż, że bagaż zostawiłem na dworcu, moja wysłużona "prawie skórzana" walizka zdecydowanie nie wykazywała predyspozycji do roli fortepianu Chopina. Swoją drogą, to trzecie piętro było piekielnie wysoko, a schody zachwyciłyby Rogera Cormana. Zastanowiłem się mimochodem, czy moje francuskie ubezpieczenie pokryje koszty leczenia. Praktycznie rzecz biorąc, sprawa podpadała pod kategorię "próba samobójstwa", a więc nici z polisy, chyba że się nie skapną. W końcu nigdy wcześniej nie wykazywałem wyraźnych objawów choroby psychicznej. Tak sądzę.
Snując te nader inteligentne rozważania dotarłem pod drewniane drzwi z numerem 17 i bez namysłu (rozmysłu raczej) nacisnąłem dzwonek. Kolejne kilka sekund spędziłem modląc się, by nikt nie otworzył i próbując zdecydować, czy głupawy uśmiech, który wbrew mej woli wykrzywił mi usta, zostanie poczytany za dentystyczną prowokację. A potem było już za późno. Kurde, powinienem to lepiej przemyśleć, stwierdziłem, wpatrując się w otwierane przez kogoś drzwi niczym zając Poziomka w reflektory szesnastokołowego tira, spóźnionego z dostawą płynów wyskokowych na konferencję pracowników ZUS-u.
-Z ogłoszenia?- usłyszałem nieznany mi głos. Przede mną stał krótko ścięty, rozrośnięty szatyn w zdezelowanym podkoszulku. Zanim wydusiłem jakieś wyjaśnienia, wciągnął mnie do środka. -Roman.
Uścisnąłem wyciągniętą dłoń, mamrocząc swoje imię. Nic więcej nie zdążyłem dodać.
-Na pewno ci się spodoba - Roman najwyraźniej zaliczył korespondencyjny kurs dla akwizytorów. Przez kolejny kwadrans oprowadzał mnie po mieszkaniu składającym się z jednego pokoju słusznych rozmiarów, lilipuciej kuchni i podobnych gabarytów łazienki, roztaczając jednocześnie upojną wizję bytowania wśród tak luksusowych zdobyczy cywilizacji jak ciepła woda (przed południem i późną nocą), gaz z butli i prawie niezawodna, przedwojenna instalacja elektryczna. I to wszystko za kilka...set nędznych złotych miesięcznie. Gdzieś w trakcie jego wywodu do mojego ogłuszonego lawiną bezsensownych informacji umysłu dotarło, że wzięto mnie za potencjalnego najemcę. Moje przypuszczenia potwierdził stosik bagaży przy drzwiach wejściowych.
-Twoje?
-Taa, wybywam do domciu. Studia skończone, roboty trza szukać, a tutaj...
Rozejrzałem się. Mieszkanie nie wyglądało na opróżnione. Książki, płyty, komputer pod oknem, dwa łóżka... No tak.
-Kto zostaje?
-Marcin, spoko gościu, dogadacie się.
Mój żołądek zwinął się w spiralę i zatańczył lambadę.
-Z całą pewnością.
Roman rozjaśnił się niczym produkt firmy Osram.
-Mam rozumieć, zostajesz?
Zawahałem się, ale chyba tego nie zauważył. Zresztą dokładnie w tym momencie rozległ się dźwięk otwieranego zamka.
-To pewnie twój przyszły współlokator ze swoją lubą- stwierdził Roman, wsłuchując się w dobiegające z korytarza głosy. Miał rację. Do pokoju weszła tleniona blondynka w stylu "wieszak z silikonowymi wstawkami". Za nią, taszcząc jakiś plecak i klnąc pod nosem, przywlókł się Marcin.
Wyglądał tak samo, jak kilka dni wcześniej, tj. cholernie dobrze, przynajmniej w moich oczach. Był też w widoczny sposób zmęczony, rozdrażniony i wściekły. Po prostu idealnie.
-Hej, Klaudia, słoneczko!- wyszczerzył się Roman. Całkiem trafne skojarzenie, biorąc pod uwagę zabójczą opaleniznę made in solarium na skąpo przywdzianym szkielecie. Panienka miała zapewniony udział w kampanii profilaktycznej "Anorektyku, strzeż się raka skóry". - To Piotrek, reflektuje na mieszkanko.
Starałem się zachować możliwie neutralny wyraz twarzy.
-Cześć- wydukałem, czując na sobie badawcze spojrzenia nowo przybyłej dwójki. Blondyna skrzywiła się w parodii uśmiechu, coś tam pewnie powiedziała, sądząc po jej poruszających się wargach, ale ja widziałem już tylko mojego do niedawna najlepszego kumpla. W jego oczach dostrzegłem zdumienie, niedowierzanie, gniew i coś jeszcze, jakby niepewność. Marcin upuścił plecak na podłogę. Postąpił krok do tyłu, jakby szukając drogi ucieczki. Zamrugał i otworzył usta. A potem wybuchnął śmiechem.

Dziesięć minut później sytuacja została opanowana. Marcin się uspokoił, Klaudia odzyskała swój naturalny, tępo obojętny stan ciała i umysłu, zaś Roman zrezygnował z bohaterskich prób dodzwonienia się na polskie pogotowie.
-I co w tym takiego śmiesznego?- rzuciła zdegustowana dziewczyna z czymś na kształt pretensji w głosie- Znacie się, wielkie rzeczy. Mnóstwo ludzi się zna. Przynajmniej etap początkowy macie już za sobą.
-To na pewno- mruknął Marcin. Nadal wyglądał na rozbawionego, lecz najwyraźniej wracała mu świadomość klasowa... seksualna raczej. Pozbierał się z podłogi i skoncentrował, rzecz jasna, na mnie -Czy ty coś wspominałeś, że mamy razem mieszkać?
Nie odpowiedziałem, próbując znaleźć jakieś bezbolesne wyjście z tej komedii omyłek. Wyręczył mnie Roman.
-No!- potwierdził entuzjastycznie- Po kłopocie. Gościu godzi się na wszystko. I może sprowadzić się od zaraz. Wszystko gra.
Czekałem na wybuch gniewu ze strony Marcina, na jakieś obelgi, kolejny atak histerycznego śmiechu, na cokolwiek, co mógłbym zakwalifikować jako, no cóż, normalną reakcję. A przynajmniej zrozumiałą dla mnie. Tymczasem on znowu mnie zaskoczył.
-Taaa, wszystko gra...- potwierdził uprzejmie. Zrobiło mi się zimno...

Kilka następnych godzin pamiętam jak przez mgłę. Roman zgodnie z zapowiedzią wyniósł się niemal od razu, Marcin siedział z Klaudią, a ja robiłem za element wystroju wnętrza. Panienka kilkakrotnie sugerowała, że powinienem udać się po moje bagaże, pozwiedzać okolicę, ewentualnie w geście dobrej woli wyprowadzić na spacer ratlerka sąsiadów. Ignorowałem jej ględzenie. Primo, tachanie walizki po tych schodach na kilka godzin nie miało sensu. Secundo, pobliskie okoliczności przyrody obejrzałem sobie już wcześniej, szukając tej cholernej kamienicy. Tertio, mam alergię na szczekające mutacje szczurów. Quarto i najważniejsze, nie zamierzałem robić im tej przyjemności i ułatwiać rozrywkowego sam na sam w chwilowo także i moim mieszkaniu. Oczywiście nie była to zazdrość, choć przyznaję, zawiodłem się nieco na guście Marcina.
W końcu poszła. Marcin odprowadził ją na przystanek i przez chwilę bałem się, że nie wróci. Kiedy wszedł do mieszkania, poczułem ulgę... i lęk. Koniec okresu ochronnego. Z drugiej strony, lepiej mieć to już za sobą.
-Marcin- zacząłem, wstając z łóżka. Minął mnie bez słowa, zabrał jakieś papiery, zawrócił do kuchni. Poszedłem za nim. Stojąc w drzwiach obserwowałem, jak nastawia czajnik i wrzuca torebkę herbaty do kubka. Ignorował mnie z dużym talentem. Po kwadransie miałem dość.
-Wyluzuj, już się zmywam- warknąłem. Podniósł głowę.
-Niby czemu?
Ewidentny kretynizm tego pytania prawie mnie znokautował.
-Żartujesz?- wykrztusiłem, dając dowód mojej wrodzonej inteligencji. Jego oczy były szare i zimne, głos cichy, spokojny
-Ależ skąd. Potrzebuję współlokatora. Płacisz, zostajesz. Prosty układ.-uśmiechnął się ujmująco- A jak czegoś spróbujesz... połamię ci ręce.
- Musiałem przeoczyć ten fragment w umowie najmu- skonstatowałem z ironią.
-Nie martw się, w przyszłości nie pozwolę ci na podobne pomyłki.
-To miło z twojej strony.
-Od tego są przyjaciele, nieprawdaż?
Cisza.
-Jadę po walizkę- oznajmiłem, odklejając się od framugi.
-Weź klucze Romana, wiszą obok telefonu.- odpowiedział, nie podnosząc wzroku.
Na dworzec dotarłem w bojowym nastroju. Imbecyl. Totalny debil. Psychol. Kretyn. Ciągnąłem tę litanię przez całą drogę, nie precyzując wszakże, czy chodzi o Marcina, czy też o mnie. Sądząc po doborze inwektyw, raczej to drugie. Wyciągnąłem walizę z boksu i zacząłem studiować tablicę odjazdów, szukając jakiegokolwiek transportu na zachód. Cały ten dzień okazał się klęską. Czy naprawdę miałem zamiar zamieszkać z Marcinem? Po diabła? Nierealny pomysł, rzucić wszystko i przeprowadzić się do Krakowa, bez pracy, znajomych, forsy... Do zrujnowanego budynku w cieszącej się zasłużoną złą sławą dzielnicy, do faceta, który na mój widok dostaje mdłości, nawet jeśli próbuje to ukryć... Swoją drogą, ciekawe, czy naprawdę zgodziłby się na mnie jako współlokatora. Pewnie zacząłby sypiać z kałachem i w pasie cnoty.
Znalazłem pociąg, który mniej więcej odpowiadał moim wymaganiom i udalem się do kasy. Sięgnąłem do kieszeni, żeby sprawdzić, czy mam jeszcze portfel. Znalazłem w niej coś ciężkiego. No tak. Klucze od mieszkania Marcina, zabrane odruchowo, bezmyślnie. Przecież nie mogłem ich nie oddać, czyż nie? To byłaby kradzież. Poza tym głupio uciekać tak bez słowa wyjaśnienia. Bardzo nieuprzejmie. Musiałem wrócić na Podgórze i wszystko wytłumaczyć. Prawda?
Kiedy dotarłem do mieszkania, zapadał już zmrok. Wszedłem do pokoju. Marcin siedział przy komputerze. Przywitał mnie krótkim, jakby zaskoczonym spojrzeniem i odwrócił się w kierunku monitora, zaciskając zęby. Pieczołowicie ułożona w roztrzęsionym tramwaju przemowa zamarła mi na ustach. Stałem tam kilka minut, próbując zebrać myśli, z wyjątkowo marnym rezultatem. Poczułem zmęczenie i coś na kształt rezygnacji.
To nie była decyzja. To nie był świadomy wybór. Po prostu tak wyszło.
Przytachałem walizkę z przedpokoju i zacząłem wyciągać swoje rzeczy. W jakiś sposób okazało się to łatwiejsze, niż wyartykułowanie kilku słów. W porządku, kolego, udajesz, że masz to gdzieś, proszę bardzo. Mogę grać według twoich reguł. Zobaczymy, kto gorzej na tym wyjdzie, myślałem mściwie. Rozpakowywałem swoje rzeczy prowokacyjnie głośno, modląc się jednocześnie, by jakoś zareagował, pokazał, że to ja mam rację, że jednak mu zależy. Ta sama głupia, irracjonalna nadzieja, która sprowadziła mnie do Krakowa.
Kończyłem już, kiedy Marcin ruszył się wreszcie. Niestety, tylko po to, by przejść do kuchni, całkowicie mnie ignorując. Tłumiąc wrażenie deja vu powlokłem się za nim. Nastawił czajnik. Poczułem tłumione od kilku godzin pragnienie. Niestety, nie miałem tu kompletnie niczego, żadnego kubka, łyżki, nawet torebki herbaty. Przelotnie zastanowiłem się, jakiej jakości jest woda w krakowskich kranach. Dręczyło mnie smutne przeczucie, że jeszcze moment i przestanie mi to robić jakąkolwiek różnicę.
Marcin sięgnął do szafki i wyciągnął dwa kubki.
-Kawa czy herbata?

Koniec ?

nija













 


Komentarze
mordeczka dnia padziernika 16 2011 11:18:21
Komentarze archiwalne przeniesione przez admina

Akiko Tamashii (Brak e-maila) 12:22 15-08-2004
poprosze jak NAJSZYBCIEJ ciag dalszy -^0^-
grzybek (Brak e-maila) 18:53 16-08-2004
Zgadzam się.
kethry (kethry@interia.pl) 01:36 17-08-2004
i ja tez, ja tez smiley
grzybek (grzybekmen1@op.pl) 19:35 21-08-2004
Jaka z nas zgodna trójca.smiley
kethry (kethry@interia.pl) 23:33 22-08-2004
hie hie, a jakze mogloby byc inaczej? :>
Natiss (natiss@tlen.pl) 16:01 23-08-2004
Ja kcem więcej!! ^^
Ashura (Brak e-maila) 12:21 28-08-2004
I ja i ja, to opo naprawde ma w sobie potencjal,mniam mniam.
Asou (asou@o2.pl) 17:56 28-08-2004
Ja też chcem więcej!!!
sachmet (co_ty_na_to@o2.pl) 23:19 02-09-2004
ja chciec wiecej. siuper:~
Aion (Brak e-maila) 14:49 14-09-2004
vox populi vox dei! ^^ autorka nie ma wyjscia, musi szybko napisac ciag dalszy ^__-
Shuichi (Brak e-maila) 00:02 19-09-2004
więcej wiecej!!!!!!!!!!
Kethry (kethry@interia.pl) 19:20 22-10-2004
noooooooooooooooo.... ja sie niecierpliwie smiley
lollop (Brak e-maila) 21:42 20-11-2004
chcę ciąg dalszy, bo zeżre mnie ciekawość!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
(Brak e-maila) 19:42 23-11-2004
No właśnie!!!!!!!!!!!!!!
Akiko Tamashii (Brak e-maila) 22:01 28-11-2004
no i jak dlugo mamy czekac? T_T (czytajac juz to opcio poraz setny)
(Brak e-maila) 20:22 03-12-2004
Właśnie
(Brak e-maila) 18:43 19-12-2004
I dlaczego tym razem nic nie było w aktualce?
alana (alana@buziaczek.pl) 10:19 22-12-2004
poproszę ciąg dalszy! za dobrze się zaczęło żeby teraz się miało tak skończyć! nio! ^_^
Angin (anglor@poczta.onet.pl) 23:02 27-12-2004
To jest po prostu genialne!!Gratuluje pomyslu, oraz wykonania! Wspaniale opisy uczuc,mysli,reakcji, wszystko jest naturalne i zgodne z rzeczywistoscia. Wspanialy styl. Czekam z andzija i niecierpliwoscia na ciag dalszysmiley
Ashura (Brak e-maila) 20:25 19-01-2005
Wszyscy prosza,blagaja,niecierpliwia sie i co?I smo!Zero 3 czesci.Co to ma znaczyc ja sie pytam?
Letty (Brak e-maila) 21:05 23-01-2005
Ja też chętnie przeczytam następną część smiley)))
(Brak e-maila) 15:17 02-03-2005
Włacha
Miyu_M (Brak e-maila) 01:33 17-03-2005
Świetny styl, zachowane i znakomicie opisane realia i wreszcie jakaś naturalna relacja pomiędzy głównymi bohaterami. Więcej, więcej, więcej!!!!
Sachmet (sachmet88@o2.pl) 21:27 17-07-2005
BŁAGAM o ciąg dalszy,nio smiley bo to opo jest świwtne, ma ten specyficzny klimat. I co najważniejsze- jets NATURALNE, nie ma tu przesłodzonych bohaterów, schematów czy czegokolwiek w tym guście. Po prostu ma się wrażenie że ta historia mogła przydażyć się naprawdę. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
(Brak e-maila) 09:38 16-11-2005
PISAĆ! NIEOBIJAĆ SIEM! smiley
Sharpy (Brak e-maila) 18:42 28-11-2005ja również poproszę o więcejsmileysmileysmiley
jo (Brak e-maila) 00:18 09-12-2005
No i co z tym siągiem? Ile można isę dopominać noooo... Jak nie data mi nieczego do czytania to na co zwalę brak przygotowania do zajęć?!
Deed (Brak e-maila) 23:30 27-12-2005
Więcej....... Więęęęceeeeeeej.... Bo będę straszyć po nocach! ;] Pliiiiiizz!!!! Dlaczego zawsze na kolejne części świetnych opowiadań trzeba tak długo czekać? T_T
kami (Brak e-maila) 16:58 03-01-2006
fantastyczne opowiadanko!!!ja również prosze o więcej!nie trzymaj nas w niepewności....tylko błagam o "dobre" zakończenie!
nicraM (Brak e-maila) 15:51 18-01-2006
Bedzie C.d. czy nie robic sobie nadzieji ??
asjana (Brak e-maila) 01:56 19-02-2006
to zbodnia zaczynac cos takiego i skonczyc w takim momencie bylo by milo gdyby powstala kolejna czesc
kami (Brak e-maila) 15:28 22-02-2006
Dziubku zlituj się i w końcu to zakończ błagam!!!!!
Akasza (Brak e-maila) 15:02 15-03-2006
Ciąg dalszy być musi, bez 2 zdań.
ASJANA (Brak e-maila) 16:40 03-05-2006
TAK PROSZE O CIAG DALSZYTO NIE MOZE SIE TAK SKONCZYC
(Brak e-maila) 19:44 15-05-2006
Nio nio chyba autorzy dużo roboty mają wiosnąsmiley
luc1000 (Brak e-maila) 15:03 02-07-2006
i co dalej?-kiedy będzie następna część?
Haruki Ito (haruki_ito@wp.pl) 18:36 27-07-2006
nie. zaden koniec! nie zgadzam sie! chce jeszcze!!!
(Brak e-maila) 01:14 05-09-2006
Wiosną jak wiosną już wrześeń i po wakacjach a tu pustki
s (Brak e-maila) 00:01 05-12-2006
Jak można porzucić takie opo?????
Toż to o pomste do nieba woła!!!
Jedno z najlepszych jakie tu przeczytałam, kłaniam się w pół!smiley
Nightwish (w.l.p.v@wp.pl) 17:34 02-07-2007
Mam nadzieję że to nie koniec, bo z chęcią przeczytałbym jakiś dalszy ciąg. Naprawdę, nie wiem co w tym takiego jest, to że jest bez zgrzytów czyta się łatwo, bez najmniejszych problemów, oprócz tego jest bardzo... realne, co mnie w nim urzekło. W każdym razie jak już pisałem mam szczerą nadzieję że tam będzie coś jeszcze
Mosa (Brak e-maila) 12:07 23-07-2007
Podpisuje się pod przedmówców (przedpiscówsmiley i proszę o ciąg dalszy
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum