The Cold Desire
   Strona Główna FORUM Ekipa Sklep Banner Zasady nadsyłania prac WYDAWNICTWO
Kwietnia 19 2024 20:23:20   
Nawigacja
Szukaj
Nasi autorzy
Opowiadania
Fanfiki
Wiersze
Recenzje
Tapety
Puzzle
Skórki do Winampa
Fanarty
Galeria
Konwenty
Felietony
Konkursy
ŚCIANA SŁAWY
Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek









































POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner





Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Wiara ciągłego wracania
"A życie wciąż biegnie jak fale wzdłuż brzegu
I nic nas nie zmieni w codziennym tym biegu
Bo jest w nas wciąż wiara ciągłego wracania
I jest przeznaczenie wiecznego kochania"


Niewysoki chłopak ,wyglądający co najwyżej na 20 lat wszedł powoli do wnętrza, rozglądając się dookoła. Miał jasne włosy, z tyłu spięte w koński ogon, z przodu podcięte w grzywkę, częściowo zasłaniającą błękitne oczy. Druga ich część skryta była za okularami.
Sala do której wszedł była rzęsiście oświetlona, stały w niej jasne fotele i kanapy, na stolikach ustawione były półmiski z przekąskami, tuż obok barek, stolik z winem i kieliszkami. Wokół unosiły się rozmowy i śmiech, zdumione okrzyki. Nie wiedział, czy kogokolwiek rozpozna. Czy ktoś rozpozna jego. Może na tym właśnie polegał urok spotkań klasowych po latach. Kai opuścił klasę dwa lata wcześniej, gdy wraz z rodzicami przeprowadził się z dala od swojej ówczesnej szkoły. Szedł powoli, pomiędzy ludźmi, rozglądając się uważnie, czy nie rozpoznaje w kimś swoich znajomych ze szkoły. Po chwili zauważył dziewczynę o gęstych, kasztanowych lokach spiętych wstążką. Tylko jedna osoba mogła mieć takie loki.
- Lilly? - raczej stwierdził niż zapytał, z szerokim mimowolnym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna odwróciła się obrzucając go spojrzeniem, jak zwykle, radosnych, zielonych oczu. Przypatrywała się chwile chłopakowi, marszcząc brwi.
- Kai! - wykrzyknęła w końcu ze zdumieniem, przytulając się do chłopaka. Dopiero po chwili odsunęła się, wciąż trzymając go za ramiona - ta fryzura… poza nią wcale się nie zmieniłeś - powiedziała uśmiechając się szeroko - ile to lat minęło..
- Siedem - odpowiedział - ty za to bardzo wydoroślałaś, a twoje loki mógłbym poznać wszędzie - stwierdził, lekko unosząc brwi.
- Musimy się jeszcze kiedyś spotkać i pogadać… a teraz cię nie zatrzymuje. Ktoś chyba bardziej na ciebie czeka…- powiedziała, ściszając głos, wskazując głową na przeciwległą ścianę, wzdłuż której ustawiony był stół z kieliszkami i winem. Jeden z kieliszków znalazł się w bladych, smukłych dłoniach i napełnił się ciemnym winem. Kai szerzej otworzył oczy, wlepiając wzrok w stojącą naprzeciw niego osobę. Był to chłopak, wyglądający na starszego od Kaia, włosy miał czarne, długie, zaplecione niedbale w warkocz, pasmami wysuwające się z niego. Oczy, obrysowane na czarno, błyszczały niebezpiecznie zielenią. Pod jednym z nich ciągnęła się cienka, biała blizna. Mężczyzna ubrany był w sweter, ześlizgujący się z ramienia, z pozapinanymi na rozdarciu agrafkami na drugim ramieniu. Na szyi miał czarną obrożę. Dopiero po chwili mężczyzna poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Odwrócił się, by zmierzyć się z parą błękitnych oczu.
- Kai…- to jedyne co był w stanie powiedzieć. Jego brwi zmarszczyły się, spojrzenie wyostrzyło.
- Alex…- szepnął blondyn odwracając wzrok - ile to czasu minęło… nie sądziłem że będziesz - powiedział, przywołując na twarz uśmiech. Traktując go jak dawno niewidzianego znajomego ze szkolnych czasów.
- Przejdziemy się? - spytał Alex. Kai kiwnął głową. Nie mówiąc nic, oboje udali się w stronę wyjścia. Alex po drodze zdjął z wieszaka swój czarny płaszcz, nakładając go na dworze. Był już ciemno, ale jeszcze ciepło, jak to bywa w jesienne wieczory. Dworek znajdował się w środku parku. Wokół więc wszędzie otaczały ich drzewa. Szli chwilę obok siebie, nic nie mówiąc, nie patrząc nawet na siebie.
- Jak żyjesz? - spytał w końcu Alex, wyciągając papierosa i zapalając go w ustach.
- Pracuję w firmie informatycznej, mam żonę i córkę. Ma rok.. - odpowiedział - A jak ty sobie ułożyłeś życie?
Alex przez chwilę nie odpowiadał, patrząc się przed siebie. Potem rzucił papierosa pod nogi, zduszając żar butem.
- Nie ułożyłem… żyję przeszłością - powiedział, przystając na chwilę. - wiele rzeczy nie pozwala mi zapomnieć..
- Na przykład? Jeśli potrzebujesz, mogę ci pomóc znaleźć pracę po starej znajomości - stwierdził Kai, wzruszając ramionami.
- Na przykład ta blizna. Pamiętasz kiedy ten osiłek zabrał ci notatki z fizyki? Eh.. mówili że zniknie po kilku dniach - mruknął, dotykając palcami blizny, pamiątce po dawnej ranie.- Czekałem..- szepnął odwracając wzrok od Kaia - Mówiłeś, że wrócisz…
-Wiem, ale.. wyjechałem.. a kiedy mogłem wrócić.. poznałem Kris, zakochałem się, zostałem…- powiedział, ściszając głos.
- Zakochałeś się? - głos Alexa był szorstki.- Nie pamiętasz już jak…
- Nie chcę do tego wracać - przerwał mu Kai. Był zadziwiająco twardy i stanowczy - byliśmy wtedy młodzi, nieodpowiedzialni, szczeniacka zabawa, nic więcej - zakończył, już mniej pewny siebie.
- Dla mnie to nie była zabawa - powiedział Alex pretensjonalnie.
- Nie warto tego odkopywać. Ułożyłem sobie życie. Sam. Bez niczyjej pomocy. Nie jestem już tym niezaradnym chłopcem - Kai zdecydowanie przyśpieszył, Alexowi jednak nie sprawiało problemu nadążenie za nim.
- Co chyba nie znaczy że nie możemy odnowić znajomości. Dasz się zaprosić na drinka? Jest tu taki lokal… - powiedział, wskazując w stronę ulicy. Kai kiwnął głową. Potrzebował mocnego drinka.

*

Niski chłopak, w szkolnym mundurku kierował się w stronę szkoły. Miał jasne włosy z jednej strony założone za ucho, sięgające do połowy szyi, delikatnie zakręcające się na końcach. Jego oczy były śliczne - dość duże i błękitne, po ustach błąkał się nieśmiały uśmiech. Pierwszy dzień w nowej szkole.
- No no… kici, kici…- zawołali na niego dwaj trzecioklasiści, gwiżdżąc. Kai zmieszał się, przyśpieszając.
- Nie bój się ich kotku - roześmiał się ktoś przy jego uchu ciepłym, naprawdę przyjemnym śmiechem. Kai odwrócił się. Stał przy nim wysoki chłopak o czarnych włosach przyciętych równo ze szczęką i zielonych oczach, błyszczących zawadiacko.
- Hej mały, zapewne właśnie zaczynasz naukę w naszej szanownej szkole? - było to raczej pytanie retoryczne. Wyciągnął rękę w stronę chłopaka - Jestem Alex.
- Miło mi, Kai - opowiedział uśmiechem, ściskając jego dłoń.
- A co do nich- powiedział Alex, wskazując głową na trzecioklasistów.- nie musisz się ich obawiać. Gdzie masz pierwszą lekcje?
- W.. 31- odpowiedział Kai, sprawdzając na planie.
- To drugie piętro, boczny korytarz. Do zobaczenia po lekcjach - puścił mu oczko i zniknął gdzieś w tłumie uczniów.

*

Weszli do lokalu, zostawiając na wieszakach swoje płaszcze. Sale wypełniała spokojna muzyka, na scenie stała drobna dziewczyna, w akompaniamencie skrzypiec, gitary i cichych grzechotek. Siedli w kącie, Alex ruchem dłoni przywołał kelnerkę.
- Poproszę dwie kawy - zamówił, patrząc na Kaia, czekając na potwierdzenie. Chłopak kiwnął głową.- Więc dwie kawy - powtórzył, bardziej do siebie niż do kelnerki bo dziewczyna już odeszła od ich stolika.
- Chyba nie trzeba tego rozgrzebywać.. Tylko będzie niezręcznie…- powiedział. - Jeśli chcesz, mogę ci znaleźć fachowca który usunie bliznę - dodał, wzruszając ramionami
- Nic się nie zmieniłeś, Kai… Nie, dzięki, ja wcale nie chcę cię zapomnieć - stwierdził, uśmiechając się łagodnie, wspominając.

*

- Alex! - Kai wspiął się wyżej na palce, by przyjaciel mógł go zobaczyć w tłumie. - Coś nie mogłeś się skupić na biologii dzisiaj podobno, jeśli chcesz mogę ci dać moje notatki..
- Ale…
Jednak Kai nie dawał za wygraną
- Albo pożyczyć od Lilly z twojej klasy dla ciebie.
- Ale Kai, nie trzeba - powiedział ze śmiechem Alex, gdy w końcu udało mu się dojść do głosu.
- Zobaczymy co powiesz po sprawdzianie - mruknął wyraźnie urażony odrzuceniem jego pomocy Kai. Alex potargał pieszczotliwie jego włosy.
- A jeśli zabiorę cię na lody?- spytał, starając się znaleźć wzrokiem wzrok Kaia. Chłopak w końcu dał się udobruchać.
- Lody mogą być - stwierdził, uśmiechając się znów. Alex ze śmiechem przewrócił oczami.
- Uwielbiam tą twoją zmienność. I przykładną chęć niesienia pomocy bliźnim - dodał, przyśpieszając, by nie zaliczyć kuksańca od Kaia.
Lodziarnia była niewielka, ograniczała się w zasadzie do lady z lodami i stolika z trzema krzesłami pod dużym, kolorowym parasolem. Przysiedli. Alex obserwował Kaia całkowicie zaabsorbowanego swoją porcją lodów. W końcu blondyn to zauważył.
- Zaraz ci się roztopią - powiedział, wskazując na cienką czekoladową stróżkę spływającą z rożka po palcu Alexa. Kai otarł ją kciukiem.
- Wystarczyłoby podać mi serwetkę - stwierdził Alex, z zawadiackim uśmiechem, mrugając do przyjaciela.
- Jesteś niemożliwy - westchnął Kai, wracając do swojej porcji lodów.- powinienem już iść, jutro mam sprawdzian z matmy, muszę się jeszcze pouczyć- powiedział, jakby była to rzecz oczywista. Bynajmniej nie była dla Alexa.
- A mogę cię chociaż odprowadzić do domu?
- Bardzo chętnie - odpowiedział Kai, z tym swoim radosnym błyskiem w oku, zarzucając na ramię plecak, starając się dodatkowo nie wywalić lodów z rożka. Szli powoli, rozmawiając po drodze o wszystkim po kolei. O lekcjach, nauczycielach, kolegach z klasy, żartując na temat ciekawych incydentów mających miejsce tego dnia. Ich spacer przerwał niespodziewany deszcz. Przyśpieszyli więc znacznie, prawie biegnąc do domu Kaia. Weszli do środka, zdejmując mokre kurtki.
- Napijesz się herbaty? - spytał Kai, zdejmując buty w drodze z kuchni do przedpokoju.
- Tak - odpowiedział bez namysłu Alex, otrzepując jak pies wodę z włosów. Po chwili pojawił się przy nim Kai, z ręcznikiem w dłoni. Podał go Alexowi, znów wracając do kuchni. Chłopak wytarł włosy, rozglądając się po pokoju. To co Alexowi od razu rzuciło się w oczy to fakt, że było w nim wiele zdjęć - w domu ciemnowłosego nie było prawie żadnych. Tutaj większość z nich przedstawiała Kaia. Rodzice musieli go uwielbiać. Kai nad morzem, Kai na żaglówce, Kai w namiocie, Kai na placu zabaw, Kai w szkole, Kai z przyjaciółmi.
- Podobają ci się? - spytał. Alex wziął z jego rąk jeden kubek z herbatą.
- Oczywiście. Mógłbym.. no wiesz, wziąć któreś? - spytał uśmiechając się szeroko.
- Po co, zrobimy sobie własne. Jedno weźmiesz ty, a drugie ja postawię tutaj - stwierdził. Zaaferowany nowym pomysłem pobiegł na piętro po aparat. Alex patrzył za znikającym przyjacielem z łagodnym uśmiechem, wzdychając cicho. Tak szybko jak zniknął, tak szybko pojawił się znowu, z aparatem w ręku
- Chodź, chodź - ponaglił Alexa, ustawiając aparat. Ciemnowłosy usiadł naprzeciwko patrząc się na działania Kaia z uśmiechem. W końcu blondyn nacisnął guzik i szybko znalazł się przy Alexie, kładąc głowę na jego ramieniu, chłopak objął Kaia. Aparat pstryknął. Czarnowłosy chciał zatrzymać przyjaciela jeszcze chwile przy sobie, lecz ten od razu podbiegł do aparatu by sprawdzić, jak zdjęcie wyszło. Po tym jak wysunęło się z aparatu, spadło na podłogę. Chłopak podniósł je. Na jego ustach zagościł uśmiech.
- Jak wyszło? - spytał ciekawski Alex.
- Ładnie - stwierdził Kai, odsuwając zdjęcie na odległość ramion.

*

Kelnerka przyniosła dwie kawy. Alex wyjął portfel, by zapłacić. Jednak nie schował go od razu. Wyjął z niego trochę zmięte, ale dobrze zachowane zdjęcie. Uśmiechnął się pod nosem, przesuwając je po stoliku w trochę Kaia. Chłopak westchnął, odwrócił wzrok. Był wtedy do granic szczęścia zakochany z Alexie. Nie widział poza nim świata. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, traktował go jak najlepszego przyjaciela. Najlepszego jakiego miał. Dzisiaj już wiedział, że to właśnie była miłość. Jego miłość do Kris była inna, znacznie bardziej spokojna i kierująca się rozsądkiem. O ile miłość może kierować się rozsądkiem.
- Nie powinienem tu przychodzić - stwierdził Kai, odsuwając zdjęcie z powrotem w stronę Alexa. Ten wziął je, i schował do portfela.
- Skoro tak sądzisz…- zaczął, wstając z zamiarem opuszczenia kawiarni, gdy nagle muzyka zmieniła się. Alex znał dobrze tę piosenkę. Jego oczy zasnuły się mgłą tęsknoty. Siadł na miejscu.
- Kai, nie mów że jej nie pamiętasz…- powiedział cicho, wciąż oszołomiony.
- Pamiętam- wyszeptał chłopak, w oczach miał łzy. Wspomnienia przychodziły, proszone czy nie.

*

- No chodź ze mną… proszę - mruczał mu do ucha Alex, trzymając w pasie. Kai nie protestował zbytnio.
-Już niech ci będzie - powiedział w końcu, z radością patrząc na poszerzający się na ustach przyjaciela uśmiech. Ten nie czekając, aż Kai znowu się rozmyśli, wziął ich kurtki z wieszaka i pociągnął blondyna w stronę wyjścia.
- Zajęło mi to tyle czasu, że zaraz się spóźnimy - powiedział, idąc szybko. Kai ledwo nadążał, przytrzymywał się ręki Alexa by nie zostać z tyłu. Po chwili już byli przy klubie. Weszli do środka. Kapela już rozkładała się na scenie.
- A teraz pierwsza piosenka, dla wszystkich zakochanych! - zapowiedział lider. Gitary zaczęły grać, talerze pobrzękiwały delikatnie, w muzykę wplotły się ciche brzęki dzwoneczków. Kai słuchał jak oczarowany piosenki. To było coś wspaniałego… i do tego tekst opowiadający o miłości tęskniącej, opiekuńczej, poświęcającej wszystko. O miłości, która potrafi być wszystkim.
- Chodźmy tam…- powiedział mu do ucha Alex, wskazując róg przy scenie.
- Tam będzie lepiej słychać? - spytał Kai, pewny tego co mówi, jedynie czekając na potwierdzenie. Alex uśmiechnął się zawadiacko.
- Nie, tam będzie lepiej powiedzieć ci, że się w tobie zakochałem i pocałować cię - odpowiedział, przechylając głowę jak ciekawski szczeniak. Kai wspiął się na palce, by swoimi ustami dosięgnąć ust Alexa. To nie był spektakularny, ani całkowicie odrywający od ziemi pocałunek, jednak nie zdawało się to żadnemu z nich przeszkadzać, kiedy Alex objął Kaia w pasie, lekko uginając nogi, by przyjaciel nie musiał tak wysoko stać na palcach. Pocałunek nie trwał długo. Odsunęli się od siebie po chwili. Nie daleko, zaledwie na kilka centymetrów.
- Zapamiętam tą piosenkę na długo.- stwierdził Kai z uśmiechem.- na baaardzo długo - dodał, opierając policzek o ramię Alexa.
Od tamtego czasu - jeśli to możliwe - stali się jeszcze bardziej nierozłączni. Co dziwne - nawet czasem Alex siadał do nauki z Kaiem - każdy powód był dobry by spędzać ze sobą więcej czasu. Kai rozkładał przed sobą sterty książek i notatek, wypisując co najważniejsze informacje, rysując tabelki i wykresy, by lepiej przyswoić wiedzę. Alex leżał na brzuchu, podpierając się na łokciach i patrząc na Kaia.
- Nic nie zapamiętasz patrząc się na mnie cały czas - powiedział w końcu. Alex przetoczył się na plecy.
- Wolę patrzeć na ciebie niż zapamiętywać biologię - stwierdził, wyciągając dłoń w stronę policzka Kaia i gładząc go delikatnie.
- Masz złe podejście do nauki - mruknął Kai, niby zirytowany, ale w jego oczach widać było radość. Widocznie podobało mu się to, co powiedział Alex.
- Wiesz że cię lubię, Alex? - spytał Kai, nachylając się nad przyjacielem.
- Jak bardzo? - dopytał się chłopak, przyciągając twarz Kaia bliżej swojej.
- Baaaardzo - stwierdził, muskając nosem policzek Alexa. Ten westchnął, podpierając się na łokciach
- Chyba czeka na nas pewna dama - Kai spojrzał na niego w wyczekiwaniu - panna biologia.

Kai przyszedł do szkoły wyjątkowo zaspany, skupienie się na lekcjach, wymagało od niego nadzwyczajnego wysiłku. W dodatku nie widział dzisiaj od rana Alexa. Trochę martwił się, czemu jego przyjaciel nie dotarł do szkoły. Plątał się trochę bez celu po korytarzu, w końcu zaczepił Lilly
- Przepraszam, nie wiesz może czemu Alexa nie ma w szkole?- spytał uprzejmie.
- Jeśli dobrze pamiętam to był przed chwilą na historii - odpowiedziała. Kai zmarszczył brwi, zastanawiając się, czemu Alex go omija. Dopiero po chwili powrotem otrzeźwiał.
- To dobrze, dzięki wielkie - powiedział z uśmiechem, odchodząc w stronę sali, w której miał mieć lekcje.
- Patrzcie, patrzcie, czy tam właśnie nie idą nasze przyszłe notatki z fizyki? - spytał kpiącym tonem jeden z drugoklasistów. Wysoki, dobrze zbudowany. Kai przyśpieszył. Nie miał ochoty na spotkanie z nim. Ten jednak zagrodził mu drogę, pomimo sprzeciwu wyciągając z zaciśniętych rąk grubą teczkę podpisaną "Fizyka".
- Oddaj, oddaj złotko - roześmiał się wulgarnie gdy drobne dłonie wciąż mocno zaciskały się na notatkach. Kai mocniej przygryzł wargę.
- Tylko ja mogę tak do niego mówić - stwierdził Alex, który niewiadomo skąd się nagle pojawił obok.
- Alex - Kai odetchnął z ulgą. Drugoklasista odruchowo cofnął się, rozluźniając palce, wcześniej trzymające teczkę.
- Chyba właśnie zamierzałeś to puścić.- warknął Alex, z jego ust znikł uśmiech, brwi zmarszczyły się.
- Bo co, uderzysz mnie?- zakpił osiłek, jednym gwałtownym szarpnięciem wyrywając z rąk Kaia teczkę "Fizyka".
- Nie zamierzam zniżać się do twojego poziomu - stwierdził Alex. Wtedy drugoklasista gwałtownie wyprowadził szybkie uderzenie. Nie było ono mocne, ale sygnet głęboko rozciął skórę, pod prawym okiem Alexa powstała podłużna, cienka rana, z której powoli spływała po policzku krew. Kai szerzej otworzył oczy, chwytając dłoń Alexa. Czarnowłosy zachował spokój, tylko zmrużył oczy. Podszedł krok do przodu. Przeciwnik obserwował uważnie każdy krok chłopaka. Alex niespodziewanie ugiął nogi i prosto z łokcia uderzył w splot słoneczny. Osiłek jęknął cicho, przewracając się do przodu. Teczka wysunęła się z jego rąk, jej zawartość częściowo wysypała się na podłogę.
- Pozbieraj to sobie - powiedział do Kaia jego czarnowłosy przyjaciel. Chłopak szybko przykucnął, zbierając wszystko z powrotem do teczki. Wstał, trzymając notatki pod jedną ręką. Drugą wyciągnął w stronę rozcięcia na twarzy Alexa.
- Bardzo boli? - spytał troskliwie, prowadząc przyjaciela do toalety, by delikatnie ją przemyć ciepłą wodą.
- To nic takiego, za kilka dni nie będzie po niej śladu…
- Dziękuję - powiedział niespodziewanie Kai, przytulając się do Alexa - Za to że stanąłeś w mojej obronie
- Ja zawsze jestem po twojej stronie - szepnął, opierając skroń o głowę Kaia.
- Kai, spójrz na mnie, słonko..- poprosił cicho Alex. Chłopak posłusznie podniósł wzrok, wyczekująco patrząc się w zielone oczy
- Chcę móc zawsze cię chronić. Jesteś dla mnie najważniejszy. Pamiętaj o tym - powiedział, głaszcząc lekko zarumieniony policzek Kaia.
- Będę pamiętał - wyszeptał Kai, zatapiając usta w krótkim pocałunku.- hm… spóźniamy się na lekcje
- I tak już jesteśmy spóźnieni - stwierdził Alex, jego oczy śmiały się do Kaia.

*

Alex siedział w domu, wpatrując się z padający za oknem deszcz. Był gęsty, ledwo widać było przez niego drzewa i ulice. Alex nie lubił deszczu, nudził się wtedy sam w domu. Wolał pójść na spacer z Kaiem, lub zaprosić przyjaciela do kawiarni. Wolał być gdziekolwiek byle nie tu. A nawet dom przestałby być tak nienawistny, gdyby był tu Kai. Za tydzień mijały dwa lata od kiedy chodzili do tej szkoły. Dwa lata od kiedy poznał się z Kaiem. Poznał i zakochał. Tym bardziej chciał, by teraz jasnowłosy mógł być przy nim. Jakby przyciągnięty myślami Alexa, Kai właśnie zadzwonił. Chłopak szybko odebrał telefon.
- Alex? - zabrzmiało w słuchawce.
- Kai, płaczesz ?- spytał ze zmartwieniem słysząc płaczliwy ton głosu Kaia i ciche pociąganie nosem - Kai, słonko co się stało? Gdzie jesteś?
- Jestem… nie wiem.. niedaleko mojego domu i nie chce tam wracać… nie wiem zbytnio… mogę przyjść do ciebie? - spytał nieśmiało, chlipiąc cicho.
- Oczywiście, chodź, słonko - powiedział, rozłączając się w pośpiechu. Nasunął buty na nogi rozglądając się za płaszczem. Nie mogąc go znaleźć, wybiegł z domu, biorąc jedynie parasol. Biegł coraz szybciej, deszcz uderzał mu w twarz czuł jak krople spływają mu po plecach przez przemoknięte ubranie. Parasol tkwił złożony w ręce Alexa. Nie obchodził go czy zmoknie, jedynie ten bolesny ucisk w gardle, biegł bez zastanowienia, dobrze znaną trasą między domem swoim a Kaia. Gdy był już niedaleko celu, zobaczył na drugiej stronie ulicy swojego jasnowłosego przyjaciela. Przemoknięty szedł powoli, powłócząc nogami. Alex podbiegł do niego, przytrzymując za ramiona
- Kai… Kai, co się stało? - spytał, próbując złapać oddech. Kilka łez stoczyło się po - jak nigdy - bladych policzkach.
- Moi rodzice… zamierzają się przeprowadzić. W góry…- powiedział. Alex wiedział, co to znaczy. Najbliższe góry były daleko stąd. Będą musieli się rozstać, na - nikt nie wie jak - długi czas. Alex nie wyobrażał sobie rozłąki z Kaiem. Przytulił go mocno do siebie, drugą ręką powoli otworzył parasol i przytrzymał go nad nimi.
- Chodź do domu, Kai - szepnął Alex, całując go w czoło. Szli powoli, wciąż przytuleni.
- Nie płacz… - szeptał cicho Alex, gładząc uspokajająco jasne włosy, blade policzki, drżące ramiona. Doszli do domu. Weszli do środka, ociekając wodą. Alex nie zapalił światła, patrzyli się na siebie w ciemności.
- Alex… nie chcę wyjeżdżać- mówił szeptem Kai, powstrzymując łzy. Ciemnowłosy pocałował go czule, zsuwając z ramienia przemoczoną koszulę Kaia, guziki ustępowały pod jego palcami. Blondyn poddawał się dotykowi szczupłych dłoni Alexa. Wziął go na ręce, zanosząc do swojego pokoju na piętrze. Posadził Kaia na łóżku, zsuwając całkowicie jego mokrą koszulę. Sam wstał, by zapalić stojące naokoło na szafkach świeczki. Uwielbiał je, tworzyły niepowtarzalny klimat. Taki, na jaki zasługiwał zapłakany, mimo to jak zwykle śliczny Kai. Blondyn patrzył na kolejne ciepłe ogniki, rozpalane przez Alexa, zsunął jeansy, niemiło przylegające do mokrego ciała. Alex odwrócił się, podszedł do niego, zdejmując przemokniętą koszulkę i kucając naprzeciwko siedzącego na łóżku Kaia.
- Nie chcę, bardzo nie chcę żebyś mnie opuszczał…- szepnął, całując wargi Kaia. Chłopak przyciągnął do siebie przyjaciela wciągając go na łóżko, syknął przez zęby, gdy jego ciała dotknęły nasiąknięte deszczem, ciężkie od wody bojówki Alexa. Zsunął je. Leżeli przy sobie, nigdy jeszcze nie byli tak blisko siebie.
- Wrócę do ciebie, wrócę tak szybko, jak tylko będzie to możliwe…- wyszeptał Kai, przytulając się do Alexa. Jego mokre włosy łaskotały go po policzku. Światło z płomyków świec rozszczepiało się w łzach, napływających do błękitnych oczu.
- Alex… kocham cię - powiedział cicho Kai. Nie bał się, był spokojny jak nigdy wcześniej, przy nikim nie czuł się tak bezpiecznie. Alex pocałował jego mokre, jasne włosy, po chwili również i usta.
- Ja ciebie też… też cię kocham, Kai - powiedział Alex - Będę czekał na ciebie.
- Choćby do końca świata, będę czekał…
- Wrócę, obiecuje ci..- szeptali w tym samym czasie, jeden chaotycznie zapewniając drugiego o przyszłości. Ich szepty ściszały się coraz bardziej.
- Alex… chciałbym cię poczuć…- mówił cicho Kai, na jego policzkach wykwitły rumieńce - Tak, żeby nigdy nie móc cię zapomnieć - jego policzki stawały się coraz bardziej czerwone.
To był pierwszy raz zarówno Alexa jak i Kaia. Trochę niezdarny, niezaradny, brakowało mu spontaniczności i pewności siebie. Ostrożnie poznawali swoje ciała, przełamywali bariery wstydu. Łzy nie znikały z oczu Kaia, bo nie każde łzy są złe. Szeptali swoje imiona - cały czas, pragnąc ponad zaspokojenia potrzeb cielesnych, po prostu siebie. Byli ostrożni i delikatni, starając się nie sprawiać sobie nawzajem bólu. Potem jeszcze długo nie spali, przytuleni do siebie ciasno wiedząc, że nigdy nie będzie im dane drugi raz zaznać czegoś takiego.
- Kai… Kai.. jesteś wszystkim co mam - szeptał cicho ciemnowłosy. Starał się nie myśleć o dniu rozstania. Nie wyobrażał sobie życia bez Kaia. Bo naprawdę, Kai był dla niego wszystkim. Wkrótce oboje zasnęli. Snem spokojnym, przytuleni do siebie, pewni swoich uczuć. Jakże okrutny musiał być los, który pozwolił na to by ich rozdzielono…
Pierwszy obudził się Kai, na jego twarzy od razu zagościł uśmiech, mogąc od razu po obudzeniu patrzeć się na spokojną twarz, jeszcze pogrążonego w śnie Alexa. Pogładził delikatnie czarnowłosego po policzku. Nie chciał wstawać, ale wiedział, że powinien zadzwonić do rodziców. Poszukał swoich spodni, leżących gdzieś obok łóżka. Wyjął z nich telefon, wyciągnął go z etui, w duchu dziękując że telefon nie zamókł.
- Mama?- starał się mówić cicho, by nie obudzić obok śpiącego Alexa.- Jestem u Alexa… spędziłem u niego noc… nie musisz się o mnie martwić… dobrze - zakończył, rozłączając się i odkładając telefon na szafkę. Odwrócił się by spojrzeć na już obudzonego Alexa, przyglądającego mu się z uśmiechem.
- Dzień dobry, słonko - powiedział, starając się dosięgnąć ust Kaia. Udało mu się to. Dopiero po chwili odsunęli się od siebie i wstali z łóżka.
- Dzwoniłem do rodziców.. moja mama chce bym jak najszybciej wracał do domu…- powiedział cicho Kai, ubierając się. Alex również poszukał swoich ubrań.
- Mogę cię chociaż odprowadzić do domu?
- Tak, zdecydowanie tak - odpowiedział Kai, opuszczając mieszkanie. Alex ledwo nadążając, w biegu nakładając buty udał się za nim.
- Napisz stamtąd do mnie…- poprosił, gdy szli w stronę domu Kaia. Chłopak roześmiał się.
- Napiszę, obiecuję… cieszę się że wczoraj.. mogłem być tak blisko ciebie - powiedział cicho, zaciskając swoją drobną dłoń na tej Alexa. Wkrótce znaleźli się pod domem Kaia.
- Zadzwonię do ciebie wieczorem - zakomunikował Alex, całując przyjaciela w policzek i odchodząc. Kai wrócił do domu.

Alex nie mógł się doczekać wieczora. Tak bardzo chciał znów usłyszeć radosny głos Kaia, nie wyobrażał sobie jak to możliwe, że mogliby się rozstać. Nie wiedział, czy potrafiłby sobie poradzić bez Kaia. Nie wytrzymał do wieczora, sięgnął po telefon przed czwartą i znalazł numer do Kaia.
- Słucham?- usłyszał w słuchawce kobiecy głos.
- Chciałbym rozmawiać z Kaiem- poprosił uprzejmie.
- Kai z rodzicami już wyjechali na dworzec- poinformowała go kobieta. Alex szybko odłożył słuchawkę, przez chwilę nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał… Kai nawet nie zadzwoniłby żeby się pożegnać? Alex musiał go zobaczyć, chociaż ten jedyny, ostatni raz. Szybko wsunął buty, nie trudząc się nawet braniem płaszcza. Biegiem ruszył w stronę stacji. Podjechał dwa przystanki pierwszym lepszym autobusem, potem jednak autobus stanął w korku, Alex wysiadł, biegiem kierując się w stronę stacji, nie potrafiąc czekać bezsilnie w korku wiedząc, że za chwile może stracić możliwość chociażby pożegnania się z ukochanym. Zaschło mu w gardle, z trudem wyrzucał i wciągał nowe powietrze do płuc. Nogi odmawiały posłuszeństwa, zmuszał się jednak do coraz szybszego tępa. W końcu wpadł zdyszany na dworzec, było na nim podejrzanie zbyt mało ludzi. Większość zajęła już miejsca w pociągu, który za chwile miał ruszać. Biegł wzdłuż pociągu starając się dojrzeć w którymś z przedziałów znajomą twarz. Nagle zatrzymał się gwałtownie. Kai siedział przy oknie, z kolanami podciągniętymi pod brodę, smutny i zamyślony. Alex zastukał w szybę, starając się zwrócić jego uwagę. Chłopak odwrócił wzrok, gdy pociąg powoli ruszał. Alex szedł szybko, równolegle do pociągu
- Alex!- ciemnowłosy nie mógł tego usłyszeć, zobaczył jedynie zdumione spojrzenie niebieskich oczu i usta poruszające się w sposób, sugerujący, że chłopak wypowiada jego imię.
- Kai! Kai.. Kai, czemu nie zadzwoniłeś? Czemu mi nie powiedziałeś? - czuł jak do oczu napływają mu łzy, dopiero po chwili zorientował się że chłopak i tak nie rozumie co on mówi.
- Kocham cię! Kocham cię Kai! - musiał już biec by nadążyć, powoli zostawał z tyłu - Kai! Kocham cię! - widział jak chłopak opiera dłonie na szybie. Zrozumiał. - Kocham cię! - krzyczał dalej, choć Kai nie mógł już tego usłyszeć, pociąg odjeżdżał coraz szybciej, Alex został z tyłu - Kocham…- rozpłakał się, powoli zwalniając, oparł się o jeden z filarów, osuwając się po nim plecami. Nic już nie mówił. Jedynie płakał.

*

Kai odchrząknął, trzymając łzy pod powiekami.
- Powinienem chyba iść… czeka na mnie żona i córka- stwierdził.
- Dotrzymałem obietnicy, Kai - powiedział Alex, nie zwracając uwagi na słowa Kaia. Miał rację, czekał, czekał długie lata, aż Kai wróci. Nie wrócił. Ostatni pocałunek. Zatrzymał dawnego przyjaciela i przytrzymując go w ramionach wpił w jego usta głęboki pocałunek.
Kai nie opierał się, z jego oczu popłynęły długo przetrzymywane łzy. Alex odsunął się od niego dość szybko. Patrzył wyczekująco w błękitne oczy. Kai odwrócił wzrok.
- Przepraszam Alex - szepnął, wybiegając na deszcz.
Czarnowłosy siedział jeszcze przez chwilę, nie wiedząc co ma dalej robić. Do tego czasu jego życie było czekaniem. Teraz, wreszcie nastąpił kres, spotkał go. I co dalej? Teraz to straciło jakikolwiek cel. Tylko Kai się liczył, tak bardzo się zmienił. Ale gdzieś w głębi był wciąż tym samym roześmianym chłopcem, którego pokochał tyle lat temu. Alex zrozumiał że Kai jest dla niego najważniejszy i to dla niego żyje. Że bez Kaia życie nie ma sensu. Wyszedł zrobić to, co powinien zrobić już dawno temu.

*

Leżeli przy sobie, przed chwilą byli przy sobie tak blisko, jak nigdy wcześniej. Ich tętna wciąż były przyśpieszone, ciała gorące, mocno do siebie przytulone. Ich włosy były rozrzucone po poduszce lub przyklejały się do spoconych twarzy. Ich wargi zetknęły się jeszcze na chwilę.
- Nie chcę cię nigdy stracić- wyszeptał Alex, dotykając nosem warg Kaia.
- Nie stracisz. Bo nic nie jest w stanie nas zmienić, zmienić tego co czujemy… Nigdy mnie nie stracisz. Póki wciąż jest w nas wiara ciągłego wracania.




Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj si, eby mc dodawa komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostpne tylko dla zalogowanych Uytkownikw.

Prosz si zalogowa lub zarejestrowa, eby mc dodawa oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Uytkownika

Haso



Nie jeste jeszcze naszym Uytkownikiem?
Kilknij TUTAJ eby si zarejestrowa.

Zapomniane haso?
Wylemy nowe, kliknij TUTAJ.
Nasze projekty
Nasze stałe, cykliczne projekty



Tu jesteśmy
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć



Ciekawe strony




Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.

Myar
22/03/2018 12:55
An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie smiley

Limu
28/01/2018 04:18
Brakuje mi starego krzykajpudła :c.

An-Nah
27/10/2017 00:03
Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017 smiley

Aquarius
28/03/2017 21:03
Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.

Aquarius
28/03/2017 21:02
Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.

Archiwum